Jak na gust tropicielki osobnik na tronie wydawał się zbyt entuzjastyczny jak na wiekowego truposza i miał pewnie w sobie tyle królewskiej krwi co oni, albo nawet mniej, bo może na przykład taki Elvin, gdyby dobrze poszukał, znalazłby wśród swoich przodków jakiegoś królika. Zakapturzony był jednak duży i sprzeciwiać mu się otwarcie na obecnej pozycji mogłoby się okazać dość ryzykowne: - Przybyliśmy złożyć w grobowcach twierdzy doczesne szczątki syna ostatniego króla, by jego duch mógł w końcu odpocząć. - Odpowiedziała jednocześnie wskazując wymownym spojrzeniem, stojącemu obok Yetarowi, wejście w którym mogliby się schronić i przegrupować na wypadek walki. - Gdy dokonamy tej posługi odejdziemy. Chyba nie masz panie nic przeciwko, skoro tu chodzi o twojego nieszczęśliwie i przedwcześnie zmarłego krewnego. |
Luna przebierała w miejscu nogami, wściekła na samą siebie za ten rzut kamieniem. Czy głuchota kiedykolwiek jej minie?! Nie miała pojęcia o czym z niby-królem rozmawiają jej towarzysze i ciekawość zżerała ją tak, że aż zrobiło jej się gorąco. No o czym mówią, no o czym, o czym?!!?! Błagalnie zerknęła na Yetara lecz nie wyglądało na to, by z mówieniem na migi radził sobie lepiej od reszty, a na pisanie nie było czasu. Cóż, przynajmniej nie zanosiło się na walkę; na razie w każdym razie. Luna jęknęła w duchu i na głos, wytrzeszczając oczy w stronę rozmówców i starając się zrozumieć jak najwięcej z toczącej się tutaj konwersacji. |
- Odejdziecie teraz! - zadudnił głos, ale olbrzym się nie zbliżał. Nie sprawiał wrażenia nieumarłego. Prędzej naprawdę olbrzymiego orka lub ogra. Te ślepe stworzenia na dole mogły być jego sługami. Nie było wykluczone, że o te ruiny trwały w tych górach nieustanne walki. - Złożycie mi ofiarę i odejdziecie, albo was przepędzę! Podniósł swoją dwuręczną broń i zakręcił nią nad głową, wydając z siebie także głośny okrzyk. Robiło wrażenie. Niestety Rexa nie słyszała co tamten mówił i sama też warknęła, unosząc łuk. - ZABIJMY TO ŚCIERWO! To pewnie miało być skierowane tylko do nich, ale półorczyca nie miała więcej wyczucia od Luny. Odpowiedział temu jeszcze głośniejszy ryk wielkoluda. - CO?! POŻAŁUJECIE! Normalnie konkurs wrzasków. |
Yetar cały ten czas milczał. Nie był dobry w rozmawianiu z olbrzymami, ani też nieumarłymi królami (jak to miało miejsce całkiem niedawno), poza tym Elvin od razu wyskoczył naprzód, by przemawiać do wielkoluda. Cóż, fetchling wzruszył ramionami i tylko przyjrzał się bocznemu wejściu, które wskazała mu Girlaen. - O, świetnie... - mruknął, kiedy Rexa krzyknęła na całe gardło. Rad był, że chociaż Luna przestała wrzeszczeć na krótki moment. Spojrzał na giganta i zaczął się zastanawiać czy ten potrafił coś więcej, niż tylko rzucać groźbami. Bo gdyby chciał ich zabić, to już dawno by się na nich rzucił, a ten tylko wymachiwał swoją dwuręczną bronią i powtarzał, by sobie poszli. - Jak na nas ruszy, to wskakujemy w te boczne wejścia - szepnął do Girlaen i Elvina, bo tylko oni byli w stanie usłyszeć konspiracyjny szept. |
- Nie, Yetarze - odparł sir Elvin stanowczo - ten uzurpator nie ma prawa zasiadać na królewskim tronie. Rycerz z sykiem dobył Smoczego Języka i z respektem spojrzał na wroga. W tym starciu każdy błąd mógł być ostatni. - Nie jesteś godzien, by zasiadać na tym tronie, olbrzymie albowiem nie płynie w tobie szlachetna krew królów. Ja, sir Elvin de Blacktower odmawiam Ci tego przywileju w imieniu rodów Vast i wzywam do opuszczenia tego miejsca. Lub spotkasz własną śmierć. Nie aby w konkursie wrzasków był słyszany przez kogokolwiek. |
- Nie? Jak chcesz z tym czymś walczyć, to baw się dobrze - odparł Yetar, bo już kolejny raz nie zamierzał płacić za zuchwalstwo Elvina. Yetar postanowił trzymać się swojego planu. Nie płynęła w nim szlachetna krew, więc w nosie miał kto zasiadał na tronie. Wolał tym razem wyjść z tego bez uszczerbku na zdrowiu. |
-Elvin może powinieneś brać poprawkę na pewne dysproporcje gabarytowe? - Powiedziała tropicielka z westchnieniem rezygnacji kiwając głową i nakładając strzałę na cięciwę łuku. - Ja osobiście wolę walczyć z bardziej bezpiecznej pozycji. - Dodała jeszcze wycofując się w kierunku otworu, który wydal jej się dobrym miejscem na rozpoczęcie walki. |
Wymiana zdań podczas wrzasków z obu stron oraz szeptów co bardziej rozważnych, wypełniły wielką salę echem. Wszyscy zaczęli mówić niemal jednocześnie, co wybiło wielkoluda z rytmu machania toporem. Zamarł. Zdawało się, że wytrzeszcza na nich oczy. Na wystąpienie Elvina, cofanie się Girlaen i zagubienie Luny, która za żadne skarby nie wiedziała, co tu się wyrabia. Rexa też nie wiedziała. Lecz ona nie należała do zbyt cierpliwych, a wraz z porywczością zaowocowało to napięciem łuku i wypuszczeniem strzały. Trafiła. Pocisk przeleciał przez olbrzyma i uderzył w ścianę daleko za nim, łamiąc się na pół. Wielkolud rozwiał się w powietrzu i po chwili już go nie było. - POŻAŁUJECIE! - dotarł do nich jeszcze dudniący krzyk. Półorczyca wytrzeszczyła oczy. Przejście na prawo było ciche i ciemne. Otwierało się na owalną komnatę, do której prawie nie docierało światło słoneczne. Kształt i wielkość odpowiadały wieży zamkowej, którą widzieli z zewnątrz. Znajdowały się tu też schody, zarówno w górę, jak i w dół. Półelfka była niemal pewna, że ci, za których śladami szli, skorzystali z tych drugich. Co nawet naturalnie współgrałoby z ich brakiem oczu. Tu w ciemnościach, ciasnych korytarzach i niskich sufitach, najprawdopodobniej radzili sobie o wiele lepiej. |
- Wydaje mi się, że powinniśmy spróbować na dole. Tam prowadzą ślady, a po za tym nikt raczej nie grzebał umarłych, ani nie projektował kaplic na szczytach wież. - Powiedziała Girlaen wskazując jednocześnie dłonią kierunek, dla tych, którzy obecnie pozbawieni byli zmysłu słuchu. - Swoją drogą ciekawe co to było, to wielkie coś, które rozwiało się w sali tronowej. Czy istota była niematerialna, czy tylko miała jakieś ochronne zaklęcie, które przeniosło ją w inne miejsce w momencie ataku? - Snuła rozważania choć wątpiła by Elvin czy Yetar, jedyni mogący ja usłyszeć znali odpowiedź na to pytanie. Może Luna by coś wiedziała, ale z nią trudno było się obecnie dogadać. |
- Wydaje mi się, Panno Girlaen, iż ów wielkolud był jakoż i my zaskoczony swoim zniknięciem. Może to klątwa, która spadła na tego, kto mienił się królem w obecności regaliów i szczątków prawdziwego dziedzica? Wiele już znaków było, że potężna magia z królewskim rodem jest związana - Sir Elvin z ulgą schował oręż, jemu też nie uśmiechała się ta walka, był niemal pewien że nie zdoła pokonać wielkoluda, jednak nie godziło się postąpić inaczej. Rozejrzał się po sali. - Myślę że to może być dobra droga, azaliż kaplica na poziomie ziemi znajdować się będzie. Z sali tronowej powinno być do niej przejście, obyczaj wymaga tego, bo królewska władza namaszczona jest wolą Bogów. Jednak krypty będą na dole. Możemy zacząć od nich. |
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 15:19. |
Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0