lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu DnD (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-dnd/)
-   -   Świecidełko IV: Dom (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-dnd/17774-swiecidelko-iv-dom.html)

Plomiennoluski 13-09-2018 23:24

Yetar był w szoku, mimo wszystkiego co ostatnio przeszli, nie spodziewał się, że cała karawana spadnie im niemal dosłownie na głowy. Skinął jednak lekko głową, w podziękowaniu Pani Losu. Cóż innego mogłoby to być, jeśli nie jej działanie, skoro sami właśnie śpieszyli, by zdążyć przed wyruszeniem karawany.

Widząc wysiłki Girlaen, zrobił kilka kroków do przodu, starając się zasłonić jej ręce swojąj osobą. Jego wysoka sylwetka z czarnymi włosami i oczyma zdającymi się jarzyć delikatnym, złotym blaskiem, powinna była się sprawdzić w tym całkiem dobrze. Mimo, że nie była tak imponująca, jak ta się Blacktowera. - Do niedawna członkami tej karawany. Nie stój jak kółek, pomóż nam powyciągać najbardziej rannych. - Rzucił Yetar i ruszył w kierunku poszkodowanych, upewniwszy się wcześniej, że półelfka zdążyła schować ostatnią częśč regaliów.

TomaszJ 14-09-2018 00:08

Sir Elvin de Blacktower do tchórzliwych nie należał, co powszechne jest zresztą wśród młodych vastyjskich szlachciców - w rzemiośle rycerskim wyszkolonych, ale zgoła nieobytych z okrucieństwem świata. Także gdy tylko portal zaczął szaleć i zaczęło z niego wypadać... właściwie wszystko, od razu był gotów do walki. Oczywiście z potężnym czarnoksiężknikiem, bo kto inny takowe cuda wyczarować by potrafił?
Szybko jednak zorientował się że to nie napad, i ci co z portalu wypadli sami złośliwą magią zostali poszkodowani i wroga któremu mógłby stawić czoło nigdzie ani widu. Czarownicy nie mają honoru, pomyślał rycerz i jakoś nie przyszło mu do głowy, że z całego pocztu Jej Wysokości Księżniczki jedynie on sam pozbawion jest magicznego daru, a przecież pozostałym ufał. Pozostawmy jednak krótkowzroczność młodego Blacktowera w spokoju, bo oto zbliżała się do niego orężna postać.

Jakże podobna i jakże inna była od niego samego! Zacny pancerz u nowoprzybyłego był ciemny wyraźnie kontrastując z jasną zbroją Elvina, która była odbiciem jego prawości i honoru, jak przystało na dar z królewskiego skarbca. Tarcze i miecze były zgoła podobne, choć u obcego brak było znaku. Co oznaczało plebejusza, któren męstwem i kunsztem tak zacnego rynsztunku się dorobił. I obyczaj znał, bo ostrze opuścił i hełm zdjął. A właściwie zdjęła. Elvin odpowiedział na gest, swój własny Smoczy Język ku ziemi opuszczając i przesłonę przyłbicy unosząc w geście pokojowych zamiarów.

- Nie czas na heraldykę, zacna wojowniczko. Widziałaś któż to uczynił? Jeżeli tak, wskaż mi drogę bym niegodziwca dopadł nim ucieknie... - wtedy usłyszał wołanie Girlaen, ledwo ledwo przez pikowany czepiec, blachy przyłbicy i zgiełk. Czy pomoc poszkodowanym jest ważniejsza od dopadnięcia winnego? Albo pilnowania Lady Magery?

Sekal 15-09-2018 23:27

Plecak Girlaen upadł bardzo dokładnie, przykrywając całe berło. Na szczęście nie było bardzo duże, bo okoliczny teren nie zapewniał dodatkowej ochrony w postaci trawy czy czegoś podobnego. Zresztą nikt nie wyglądał na zainteresowanego tym co robi półelfka ze swoimi rzeczami, choć Eivor dostrzegła kątem oka jak plecak jasnowłosej, słodko wyglądającej dziewczyny upada na coś odbijającego słońce. Pewnie czystym przypadkiem, bo tamta zaraz zaczęła wyciągać z niego rzeczy do opatrywania rannych. Zresztą jej uwaga szybko została skierowana na rannych przez osobnika o skórze koloru popiołu. Cała ta grupa, którą Vos tu zobaczyła liczyła sześć osób. Sześć raczej oryginalnych osób. Mała niziołka właśnie lądowała nieopodal, a całości domykała trzymająca się blisko wejścia do pobliskiej jaskini para w postaci nastolatki oraz zarośniętego mężczyzny o trudnym do określenia wieku. Za to spojrzenie tamtego przeszywało na wylot.
I wyglądało na to, że rzeczywiście znali członków karawany Letusa.

Następny dzwon zabrało im doprowadzenie całego rozgardiaszu do porządku. Jakimś cudownym zbiegiem okoliczności nikt nie zginął podczas tego przeniesienia. W ruch poszły bandaże i nieliczne mikstury leczące. Girlaen i Luna doskakiwały do najbardziej poszkodowanych i kilkoma słowami mocy stabilizowały ich stan. Przez cały ten czas nie ocknęło się trzech woźniców, dwóch ludzi Heshery oraz obaj członkowie niewielkiej grupy Eivor, ale dzięki magii ich stan się poprawiał i nie zagrażał już ich życiu. Ludzie zbierali ekwipunek, starali się oszacować straty. Najgorzej wyszły na tym wszystkim konie i wozy. Kesnerowi udało się przyprowadzić tylko trzy zwierzęta tylko poobijane. Większość tych pociągowych należało dobić. Delikatne, nie zabezpieczone bardzo dokładnie towary trafił szlag. Wiffer był w stanie siedzieć tylko z głową podtrzymywaną przez dłonie, nie mogąc wyjść z szoku.

Kiedy uratowano już co się dało, ranni zostali opatrzeni i ułożeni na kocach, a pozostali zebrali się przy centralnej części tego obozowiska, rozpalając ogień i na razie w małych grupach zastanawiając się co dalej, Akermus wystąpił naprzód, kierując oskarżycielski palec w stronę "konkurencyjnej" grupy poszukiwaczy przygód.
- Wy! Teraz gadajcie jak nas tu ściągnęliście! - krzyknął. Głosy wszystkich wokół umilkły i głowy powoli zwróciły się w stronę mówiącego, a potem dalej. Najwięcej spojrzeń zatrzymało się na pięknie błyszczącej zbroi rycerza.


Plomiennoluski 16-09-2018 11:29

Yetar podparł się pod boki i spojrzał na Akermusa gniewnym spojrzeniem. - Myśmy ściągnęli was?! Lepiej gadaj jakżeście nam na głowy pospadali. Masz tupet. Najpierw mówisz, że ledwo nadajemy się do walki z goblinami, a teraz nas oskarżasz o ściąganie was tutaj?! Jedyny mag w okolicy to chyba ten tutaj, wasz zdaje się się, czy może zaprzeczyła?! - Yetar darł się już na całego, dla podkreślenia wytykając palcem nieszczęsnego maga, który wcześniej został przygnieciony. - Twoja włócznia ma chyba więcej rozumu niż ty! Żeby nas tak oczerniać, kiedy to wasz mag musiał coś zrobić! Zabieraj ten paluch i wsadź se go tam gdzie ufthng schowała grrt! - Złodziej czasu przywołał swoją znajomość języka żywiołaków. Powiedzenie, żeby wsadził palec tam, gdzie wiewiórka schowała orzecha we wspólnym jakoś nie miało tej mocy. Część wściekłości była udawaną, ale bezpodstawne oskarżenia mocno go zirytowały. Przecież jeszcze przed chwilą jeśli śniadanie, a Luna goniła kamień. Nie bardzo mieli jak zajmować się potężną magią, na której się zbytnio zresztą nie znali. Fakt, że był poobijany i zmarznięty, jakoś nie poprawiał jego zwykle łagodnego temperamentu.

TomaszJ 16-09-2018 19:24

- Wstrzymajmy się z wzajemnymi animozjami, przyjaciele, azaliż wygląda na to, że padliśmy ofiarą tego samego czarnoksięskiego łotra - pojednawczo rzekł sir Elvin - Wszak walczyliśmy już ramię w ramię, nie godzi się by takie oskarżenia przeciwko mieczowym braciom podnosić. Nas już wcześniej przeniosło podobne magiczne animozjum, dlategoż staramy się wrócić do cywilizacji. Zgoda między nami?
Rycerz wyciągnął prawicę do Akermusa w pojednawczym geście. Ale w głowie dudniło mu jedno pytanie: "Czy aby Luna nie przeczytała jednej stronicy przeklętego tomu za dużo?"

Mag 16-09-2018 20:41

Pod przyłbicą lśniącej zbroi okazała się skrywać twarz całkiem przystojnego mężczyzny, który wysławiał się w sposób jaki pasował do tego jak kobieta wyobrażała sobie zachowanie błękitnokrwistego osobnika. Eivor odpuściła "nowym" widząc, że członkowie tej drugiej grupy poznają ich. Vos skinęła głową rycerzowi i odwróciła się bez słowa, by zabrać się za pomoc przy rannych. Powoli odzyskiwała spokój, bo wyglądało, że zagrożenie już minęło. Vos pomagała przy spychaniu szczątek wozów z nieszczęśników i przenoszeniu rannych w jedno miejsce, by ci specjalizujący się w magii objawień mogli się nimi zaopiekować. Eivor wykazywała się w ten sposób nie małą tężyzną, której nie jeden mężczyzna mógłby pozazdrościć.

Na koniec wojowniczka w ciemnym pancerzu przyklękła przy swoim pracodawcy szukając sposobność by pomóc jemu i swojemu współpracownikowi. Pozostali bardziej zajęli się swoimi ludźmi, mikstury ograniczając do podawania tylko swoim, więc kobiecie pozostawało już tylko poszukać dobytku Gustafo z nadzieją, że będzie on tam gdzieś skrywał własne środki lecznicze. Jednak cały ten czas Eivor z uwagą, choć dyskretnie, spoglądała w kierunku nowych. Odkąd dostrzegła to świecące coś, na które narzucili plecak, Vos wolała mieć się na baczności. Jeśli coś miało zrobić jakąś wyrwę w niebie to tylko potężny czarownik lub fikuśny przedmiot magiczny. Przynajmniej tak to wyglądało w opowieściach karczmianych bardów.

Wojowniczka nie znała ani "nowych" ani członków dużej karawany, pod którą się ze swoimi ludźmi podczepili, więc nie miała pojęcia kto mógł tu zawinić, że stało się to co się stało. Na razie nie zamierzała brać strony, a jak będzie trzeba... To zobaczy wpierw kto mocniej bije.

- Ten mag nie wygląda na takiego co by potrafił takie rzeczy... - mruknęła pod nosem, komentując słowa sinolicego mężczyzny. Nie koniecznie ktoś musiał usłyszeć jej opinię, ale akurat to jej nie obchodziło.

Eleanor 17-09-2018 00:18

Tropicielka odgarnęła dłonią włosy, które opadły jej na czoło, gdy pochylała się opatrując rannych i nieprzytomnych członków karawany.
Popatrzyła na spoglądającego w ich kierunku oskarżycielsko Akermusa i pokręciła głową ze smutkiem:
- Naprawdę nie władamy potężną magią. Oskarżasz nas tylko dlatego, że w ostatniej wyprawie udało nam się zdobyć nieco interesujących rzeczy w pobliskich ruinach. Zastanawiam się czy to nie to miejsce jest przyczyną tak potężnych objawów magicznej mocy. Poprzedniego dnia omal nie zginęliśmy podczas gwałtownej, magicznej burzy, która pojawiła się dosłownie znikąd. - Wzruszyła ramionami. - Być może to, że znaleźliśmy się w tym miejscu, stało się przyczyną waszego przeniesienia, ale nie było to w żaden sposób przez nas sterowane, a tym bardziej zamierzone.

Sayane 17-09-2018 20:37

- To nie moja wina... - sapnęła Luna, gdy portal wypluł z siebie kakofonię dźwięków i istot je wydających, choć nadal bardziej była zainteresowana Kamolem. Ostrożnie podeszła do niego, ale wyglądało na to, że stracił całą swoją magiczność. Kopnęła go dla pewności, prewencyjnie chowając się za elvinową nogą, a potem skupiła się na chaosie wokoło. Nie za bardzo miała wyjście, gdyż Yetar i Gir nawoływali do pomocy.

W sumie to najbardziej szkoda jej było koni. Ludzie to sobie zawsze poradzą. Niestety nie znała się na nastawianiu końskich piszczeli, toteż musiała zdać się na werdykty druidki, które w przypadku kilku zwierząt nie były pozytywne. No cóż, życie...

Mała wyrocznia dreptała więc pomiędzy rannymi, stabilizując konających i plotąc jakieś pocieszające androny, potrząsając burzą kasztanowych loczków i łypiąc ciekawskim okiem na porozrzucane towary. W sumie nigdy nie miała okazji przyjrzeć się dokładnie temu, co przewoziła karawana Letusa Wiffera. Wszystko było zapakowane i zabezpieczone na czas podróży, a gdy dotarli do osady, to ich czwórka miała już inne sprawy na głowie.

Gdy w końcu portalowy bałagan został opanowany przyszedł czas na te... khem... konsekwencje. Akermus naskoczył na nich tak, że mała niziołka aż cofnęła się prewencyjnie. Na szczęście Yetar odwrócił kota ogonem tak sprytnie, że Luna aż wyszczerzyła się z radości. Na prawdę była z niego dumna! Z tieflinga znaczy, nie z kota, bo pantera znów się gdzieś zawieruszyła.
- Ha! Sami macie pecha do magii, Akermusie. Nie pamiętasz już co wam się przydarzyło w podziemiach? Może to jakaś klątwa? - parsknęła wesoło, otulając się szczelniej kudłatym płaszczem, bo po tak intensywnym poranku zrobiła poczuła się nieco zmęczona. Ale każda sytuacja ma swoje plusy; jak już doprowadzą wozy do porządku to będzie mogła na którymś pojechać.

Niziołka ani myślała się przyznawać, że ma magiczną księgę i wcale nie jest już taką lebiegą jak wcześniej! Miała też przeczucie, że nikt nie będzie się kwapił do wyjaśnień. No... prawie nikt. Uważnie zerknęła na Margery i ex więźnia. Księżniczka raczej nie będzie się wychylać, ale ten... jak mu tam było... Dopóki podróżowali tylko w szóstkę to sobie tylko lazł,ale w większej grupie mógł stanowić problem.

Podobnie zresztą jak ta wyszczekana rycerka; dopiero teraz Luna zauważyła, że karawana Letusa nieznacznie się rozrosła. Będzie musiała mieć na nich wszystkich oko.



Sekal 18-09-2018 22:10

- To wydaje się o wiele bardziej dogodne, że trafiliśmy do was cholera wie gdzie - podobnie jak grupa świeżo powołanych obrońców dziedziczki tronu Ak'kka, tak grupa Akermusa trzymała się razem i wspierała swojego przywódcę. Elma napojono miksturą i dochodził już do siebie, ale jego stan rzeczywiście wykluczał użycie jakiejś magii w chwili obecnej. - Zwłaszcza po tym, jak się spóźniliście na odjazd karawany.
- To przez tą małą, ona od początku była dziwna - mruknęło jedne z nich, a Akermus wściekle spojrzał na rycerza, a potem Lunę. Być może pojednawczy gest Elvina miałby jakąś moc sprawczą, gdyby nie słowa wyroczni.
- Kto to wie - przystojny, choć nieco zniewieściały mężczyzna wycedził przez zaciśnięte zęby. - Wystarczyło, żeście wyciągnęli jakieś przeklęte artefakty, łażąc po bogowie jak bardzo zapomnianych ruinach. Nie wiem tylko jak trafiliście na dwójkę żywych osób…

Byłoby to jeszcze trwało, gdyby nie rozkazujące, głośne:
- Dość tego!
Heshera na moment zostawiła Letusa, którego rany właśnie sprawdzała po raz drugi i weszła pomiędzy kłócących się. - Skończcie z tymi oskarżeniami, jesteście jak dzieci. Mamy większe problemy. Nie mamy wierzchowców, wozy są zniszczone. A nawet gdyby nie były, po tym szlaku nie przejadą. Poznaję te góry, ale nie przełęcz. Gdzie dokładnie jesteśmy? - zwróciła się do Elvina. - I kim jest ta dwójka - wskazała na ciągle nie wychodzących z jaskini Margery i Mezrę.

Eivor tymczasem wreszcie znalazła kilka mikstur ukrytych w wewnętrznej części płaszcza swojego pracodawcy. Wyjęła tę, która wyglądała i pachniała jak te lecznice, które sama od czasu do czasu zmuszona była zażywać i wlała ją do ust Gustafo, który prawie od razu otworzył szeroko oczy i usiadł, rozglądając się z przestrachem.
- Co sję stjało? - zapytał i jęknął, przykładając dłoń do jakiegoś guza na głowie i ponownie się kładąc.


TomaszJ 19-09-2018 07:02

Elvin nie stracił rezonu i zamierzał dyplomatycznie rozwikłać sytuację, kolejny raz pokazując że umie mówić dyplomatyczne półprawdy i używać przemilczeń - Przeniosło nas wcześniej owo magiczne dziwadło, jako i was teraz, Dowódczyni Heshero - rycerz widać szanował autorytet, nawet niepasowany - Jakoweś dziwne czarnoksięstwo w górach się panoszy. Pokonaliśmy kilka magicznych potworów, ale nadal nic z tego. Lady Margerę poznaliśmy po drodze, też drogi do cywilizacji szuka, przez czary bliskich straciła. A ów człowiekowi ona magia chyba zmysły pomieszała, bo niewiele wie, czasy mu się mieszają i co gorsza myśli że bogowie odeszli. Lub nigdy nie istnieli, ciężko powiedzieć. Ale jestem pewien że szaleńcowi wybaczą bluźnierstwo. Jednak grzech było zostawiać samego w górach, tędy poratowaliśmy. Mezra mówi że się zwie, ale azali to prawda? Obawiam się Dowódczyni, że teraz razem w tym wylądowaliśmy, cieszym się jedynie, że czarodziej jest z wami, bo sami błąkaliśmy się po omacku w tych fenomenach.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 17:33.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172