lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu DnD (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-dnd/)
-   -   [Pathfinder +18] Wolność i Swoboda (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-dnd/19604-pathfinder-18-wolnosc-i-swoboda.html)

sieneq 27-04-2022 17:14

Rozprawa z widłogonem trwała zadziwiająco krótko. Najemnikom udało się zgrać swe bojowe umiejętności z zabójcza skutecznością. A może po prostu dopisało im szczęście.
Temujin stał nad schylony powalonym cielskiem, wspierając łokcie na udach i dysząc ciężko. W dłoni ściskał flaszkę alchemicznego ognia, której nie zdążył rzucić. W uszach dudnił mu jeszcze jeszcze przedśmiertny ryk bestii, trafionej grotem magicznej energii. Powoli docierało do jego świadomości, że to on zadał poczwarze ostateczny cios. Wyprostował się, popatrzył z góry na rozwarty, opalony pysk, wypełniony rzędami ostrych jak piła zębów. Wolno wziął zamach i z całej siły kopnął leżące cielsko. - A masz, bydlaku! To za niego! - wysyczał przez zaciśnięte zęby.
Wreszcie odstąpił i wskazał ręką na zarośla, w których wciąż spoczywały szczątki niziołka, ofiary widłogona. - Trzeba pochować biedaka. Nie godzi się zostawić go na pastwę sępów. Pomożecie mi? - potoczył wzrokiem po towarzyszach.

Aro 13-05-2022 15:56

Widłogon przyleciał, wyłożył się jak długi na iluzji, posyczał i padł pod zdecydowanym atakiem najemników, nie czyniąc nawet za wiele szkód i całe starcie zakończyło się prędzej, niż ktokolwiek przewidywał. Bestia leżała martwa, brocząc ciemną krwią z zadanych jej ran i rozerwanego pyska, a Berenika i Taron zbliżyłi się do truchła z zaciekawionymi wyrazami twarzy.

- Rzadka bestia - rzucił Dresden w ich stronę.

- Wymarła bestia - ripostował Maakor. - Dekady temu wybito ostatniego widłogona.

- Chyba nie do końca - mruknęła Berenika, pochylając się nad truchłem.

Czy widłogon był ostatnim przedstawicielem swojego gatunku, czy może jednak gatunek nie był aż tak wymarły jak mówił druid, ciężko było powiedzieć. Reszta, na słowa Temujina, zdecydowała się pomóć czarodziejowi wykopać mogiłę dla połamanego niziołka. Brak łopaty może i wymusiłby przebieranie ziemi dłońmi, ale szczęśliwie telekinetyczne zaklęcia ułatwiły czynność. Oraz pomoc Urska i jego wilczych łap. Minęła niecała godzina i już byli gotowi do dalszej drogi, a niziołek leżał w płytkim grobie.


***



Schodzące z Masywu górskie powietrze było zimne, mało jesienne, a bardziej zimowe. Nawet odległe szczyty niknące gdzieś wysoko już zaczęły być ozdabiane śnieżną pierzyną. Tak to już na północy było, że pory roku nieco rozmywały się i te umowne granice mierzone ruchem słońca były zatarte. Najemnikom idącym wąwozem chłodny luft nie wadził. Spacer krętym terenem, wznoszącym się wyżej i wyżej, zapewniał dobrą rozgrzewkę. Parli więc przed siebie, świadomi że zbliżają się coraz bardziej do swojego celu. Dresden i Temujin zaczęli nawet rozpoznawać niektóre skalne formacje, które widzieli wtedy na baszcie, przez zaklęty monokl.

Zaklęcie nie pokazało im jednego - kotliny zapełnionej sylwetkami. Z dobytymi ostrzami, zamaskowanymi, przepasanymi szarfami. Stojącymi, leżącymi, zamarłymi w ruchu. Krępe krasnoludzkie figury też tam były. I podobnie jak te większe, ludzkie, zamarłe w miejscu. Skamieniałe. Cmentarzysko kamiennych figur. Smugi krwi rozciągnięte na ziemi, głazach i posągach. Osmalenia, wypalenia i ciemne ślady.

- Kuroliszek ładnie ich przetrzebił - syknął Taron, z łapą na rękojeści bułatu.

- Krasnoludy - odezwał się Dresden - z Tarczowego Bractwa? I kultyści? Byli razem, czy wpadli na siebie w górach?

Odpowiedź na pytanie śledczego nadeszła prędko, gdy ostrożnie zaczęli manewrować między posągami. Niektóre z nich były zamrożone w kamiennym więzieniu w pozycjach, które sugerowały zbrojne starcie, gdzieniegdzie nawet ze złączonymi i zakleszczonymi o siebie ostrzami i rękawicami z wydłużonymi pazurami. Kuroliszek musiał wpaść między ścierających ze sobą kultystów i krasnoludów, nie dyskryminując w swoich atakach. Ot, zrządzenie losu.

Kotlina-cmentarzysko prędko przechodziła w kolejny wąwóz po przeciwnej stronie, ale to nie tam najemnicy skierowali spojrzenia. Wąska serpentyna gdzieś na lewo, otulona krzykliwie wyrywającymi się w górę kamiennymi ścianami, była kolejnym kierunkiem ich wędrówki. Miejscami zarośnięta, miejscami zasłana kamieniami i kamyczkami, z szarawymi mgielnymi smużkami wijącymi się blisko ziemi. Na prawo z kolei widzieli jamę, która zapewne przechodziła w jakąś grotę, obramowaną bluszczem.

- Powinniśmy odpocząć - zaproponował Taron. - Nie wiemy, co czeka na nas w grobowcu.

Propozycja pół-orka była sensowna. Krótki odpoczynek, chwila na złapanie oddechu i jakieś prędkie przygotowania, zanim ruszą serpentyną ku grobowcowi starego mędrca były wskazane. Cmentarzysko na odpoczynek nadawało się średnio, ale czy naprawdę mogli teraz wybrzydzać? Była też i tajemnicza grota, ale któż mógł wiedzieć, czy nie była lokum czegoś, lub kogoś kto lubił bytować w trzewiach ziemi.

Sindarin 16-05-2022 09:40

Ganorsk nie był specjalnie zainteresowany tym, jak bardzo zagrożonym czy wymarłym gatunkiem był widłogon. Dla tego akurat osobnika pewnie obecnie nie miało to także znaczenia - i tak był martwy. Półork sięgnął do paszczy stwora i pomagając sobie nożem, wyrwał mu jeden z zębów.
- Jeśli był tak rzadki, niewielu będzie się mogło pochwalić trofeum z niego - stwierdził, ocierając go z krwi.
Bez wahania przystał na propozycję Temujina, wykorzystując tarczę jako dość nieporęczną łopatę.

***

Kotlina zapełniona skamieniałymi figurami, zastygłymi w momencie walki, wyglądała niesamowicie. Szaman długo przyglądał się posągom, z fascynacją podziwiając zatrzymaną w czasie scenę. Nie przypominał sobie, by jakakolwiek z wizji wyglądała równie zadziwiająco - a może to dlatego, że teraz miał świadomość, że to rzeczywistość, a nie element transu? Coś się jednak nie zgadzało…
- Kuroliszek? Jakiś przerośnięty kurczak załatwiłby tak kilkanaście osób? Na raz? - pokręcił głową - To wygląda, jakby część nawet nie zdążyła na niego zareagować… Wydaje mi się, że to było coś groźniejszego - stwierdził, rozglądając się. Poświęcił nieco więcej czasu, kręcąc się między statuami i szukając czegoś interesującego: jakichś śladów, a może czegoś cennego.
- Ursk, czujesz coś dziwnego? - zapytał cicho wilka.

Gdy Taron zasugerował odpoczynek, Ganorsk kiwnął głową.
- Chwila przerwy nie zaszkodzi - zgodził się.

Aro 24-05-2022 18:28

Odpoczynek trwał krótko. Cmentarzysko posągów nie należało do najprzyjemniejszych miejsc na obozowanie, ani długie, ani krótkie, a powoli schodząca z gór mgła tylko potęgowała atmosferę niepokoju, która zaczęła wrzynać się pod skórę najemników. Część z nich rozsiadła się na wianku głazów nieopodal serpentyny, korzystając z chwili na złapanie oddechu, a część rozeszła się przeglądać najbliższą okolicę nieco dokładniej. Poszukiwania nie przyniosły jednak za wiele, cmentarzysko pozbawione było skarbów czy czegokolwiek interesującego.

Ruszyli dalej po niespełna godzinie, wzdłuż wąskiej serpentyny otulonej przez strome klify. Wąwozik nie był najłatwiejszą ścieżkę do przebycia, nieliczne korzenie i liczniejsze luźne kamienie wymuszały zwolnione tempo i ostrożne stawianie kroków, a mgła która zgęstniała jeszcze dalej spowolniła ich procesję jeszcze bardziej. Powoli jednak, krok po kroku, z duszami na ramionach dotarli tam, gdzie mieli dotrzeć. Nieniepokojeni przez nikogo, mimo czarnych scenariuszy kłębiących się pod kopułami. Tunel, ciemna plama w skalnej fasadzie, zionął zimnem i stęchlizną, ale Taron bez zbędnych pomyślunków zagłębił się weń, wyczarowując wpierw ogniki mająca rozświetlić mrok. Wędrówka w dół, w głąb ziemi, była równie powolna i mozolna co wędrówka jarem, ale nierówne podłoże nie wiadomo kiedy, niespodziewanie przeszło w starannie wyżłobione stopnie.

Wtedy, w baszcie, przez zaklęty monokl tercet widział wrota grobowca zdobione runami i pismem, ale te zdawały się gdzieś zniknąć lub istnieć jedynie w magicznym eterze. Nie było wierzei, nie było żadnych przeszkód które stanęłyby im na drodze i buty najemników po jakimś czasie stanęły na równym podłożu. Oczy zaatakowało światło rozlewające się z magicznych ogników zawieszonych wysoko, pod marmurową kopułą. Ściany okrągłej komnaty zdobione były freskami, w których rozpoznali artystyczną interpretację Kosmicznej Karawany - trzynastu gwiezdnych konstelacji. Po przeciwnej stronie ciągnął się łukowaty korytarz, w którego dalekim końcu były mahoniowe wrota, a złocone astrarium okupowało centrum pomieszczenia, utrzymanego w nieskazitelnie czystym stanie.

I to właśnie ten stan przykuł uwagę najemników. W połączeniu ze świerzbiącą wszędzie skórą i świeżym powietrzem nieskalanym stęchlizną dobitnie sugerował działanie magii, którą grobowiec zdawał się być nasączony do cna. Podobnie jak runy starsze niż niektóre państwa, które były starannie wycyzelowane tuż nad łukiem prowadzącym dalej, ku mahoniowym wrotom. Poza Temujinem, dla którego pismo było znajome, nie mieli prawa ich rozumieć, ale znaczenie słów wdarło się w umysły, rozumienie było niemalże podświadome.

“ŚCIEŻKA KU WIEDZY BYWA KRĘTA I WYBOISTA, NIEPOZBAWIONA WYZWAŃ
CZASAMI PIERWSZY KROK MUSI BYĆ KROKIEM W TYŁ”

Taron prychnął i pokręcił głową, chwytając za bułat. Pół-ork nie czekał na nikogo, szybkimi krokami okrążył astrarium i ruszył ku drzwiom na końcu korytarza. Przestąpił przez łukowatą granicą i... zniknął.

- Co do... - zaskoczony głos pół-orka rozległ się za ich plecami.

Taron zamrugał i prześlizgnął skonfundowanym spojrzeniem po komnacie.

- Świetnie - warknął. - Zagadki wzmocnione magią.

- Spodziewałeś się czegoś innego po pradawnym grobowcu? - Sarknął Maakor.

Magiczne ogniki pod powałą zafalowały jakby kpiąco.

psionik 28-05-2022 20:39

Pokonując kolejne przeszkody, kolejne wzniesienia, brodząc w błocie, gęstej, mokrej trawie, czy klucząc po gołych, saganach wiatrem połoninach Dresden przeklinał swoją biedę. Ta podróż na granice cywilizacji nie była warta pieniędzy, które im oferowano. Ledwie zdołał osuszyć ubranie, a już ruszali dalej i w kwadrans ubranie wracało do swojego brudnego, podróżniczego wyglądu.
Pomimo tego, śledczy nie zapominał o swojej roli i pilnie obserwował otoczenie. Pokonany widłogon był ustną niespodzianką, jednak taką, którą w porę udało się zauważyć. Potyczka zamieniona w kamień mogła oznaczać duże niebezpieczeństwo, toteż Dresden uważnie obszedł teren wokół tymczasowego obozowiska zanim usiadł odpocząć. Nie znalazł nic, oprócz niesamowitych detali rysów twarzy, zmarłych okrzyków, pięknie rzeźbionych włosów i innych drobnych szczegółów na zaklętych w kamień postaciach. Fascynujące, tym bardziej, że na uniwersytecie Cane miał zajęcia ze sztuki. Problem w tym, że ta "sztuka" to byli prawdziwi ludzie zaklęci w kamień. Gdyby tylko mieli świeżą krew bazyliszka, lub odpowiednią magię, mogliby uwolnić te istoty z wiecznego snu. Ciekawe co by się stało? Jak by zareagowali? Jak on by zareagował, gdyby nagle w ułamku sekundy, który w rzeczywistości trwał wieki zgiełk walk zastąpiła cisza i kilka obcych postaci przyglądających się dziwnie. Dresden zabrał tę myśl ze sobą gdy ruszyli dalej. Los zaklętych w kamień istnień nie dawał u spokoju, co samo w sobie uznał za dość niepokojące.

Gdy stanęli przed grobowcem, Cane aż wstrzymał oddech. Zdecydowanie nie spodziewał się czegoś takiego. Co prawda spodziewał się magii, ale nie w takiej postaci. Ta była żywa, potężna i nadal działająca. Wypełniała to pomieszczenie, czuć ją było wszędzie i dawała o sobie znać nawet tym, którzy nie byli do niej dostrojeni.
Dresden obszedł komnatę przyglądając się wszystkiemu dokładnie, niczym małe dziecko w sklepie ze słodyczami. Tak samo niczego nie dotykał nie wiedząc kiedy i gdzie może wzbudzić magiczne pułapki.
- Postaraj się nie szarżować tak do przodu, dopóki nie zbadamy tego miejsca - zganił półorka, który momentalnie pojawił się z tyłu. Spojrzał z lekkim niepokojem na falujące ogniki, ale prawdopodobnie było to jedynie echo magicznego zaklęcia wywołanego przez Tarona, które odbiło się o pozostałe magiczne twory.
- Hmmm... zagadka sama w sobie jest dziecinnie prosta, nie spodziewam się by powstrzymała kogokolwiek poza bandą pięciolatków, więc prawdziwe zabezpieczenia są jeszcze schowane. Możesz przejść jeszcze raz, zanim przejdziemy poprawnie? - spytał.
Potrzebował zobaczyć czy gdzieś jeszcze dojdzie do zaburzeń magii, które mogłoby pomóc zidentyfikować potencjalne pułapki.
- Śmiało, nie mamy całego dnia. -


Sindarin 30-05-2022 09:25

Marsz przez cmentarzysko działał Ganorskowi na nerwy - te wszystkie zastygłe twarze, nagle przerwane życia sprawiały, że chór głosów w jego głowie jedynie narastał. Idąc, cały czas trzymał dłoń zanurzoną w sierści Urska, uspokajając w ten sposób nie tylko siebie, ale i wilka, nie odstępującego go nawet na krok i węszącego w poszukiwaniu niebezpieczeństwa. Na szczęście nic takiego na nich nie czekało, nie licząc wyboistej ścieżki i smrodem stęchlizny dochodzącym z wnętrza tunelu.

Gdy jednak po dłuższej wędrówce w mroku wyszli na jasno oświetlone pomieszczenie, szaman aż otworzył w zdziwieniu.
- O cholera… - wyrwało mu się. Grobowiec był zadziwiająco dobrze zachowany i pięknie zdobiony, co zupełnie nie pasowało do widoków, jakich doświadczali w ostatnich dniach. Freski przypominały mu nocne lekcje astrologii, na których wielokrotnie przysypiał, choć coś tam z nich zapamiętał - trzynaście podstawowych niebiańskich konstelacji, czyżby twórcy tego miejsca lubili patrzeć w gwiazdy? Ganorsk nie zastanawiał się nad tym za długo, w końcu musieli przeć naprzód by odnaleźć maginię. To samo pewnie pomyślał Taron, ruszając w stronę drzwi… i pojawiając się w przeciwległym końcu pomieszczenia. Napis nad łukiem nabrał nagle znacznie większego sensu.
Półork parsknął śmiechem, gdy Dresden ganił ich towarzysza, po czym pokręcił głową.
- To nie mamy całego dnia, czy będziemy wszystko skrupulatnie analizować? Niebezpieczeństwa czekają pewnie już po drugiej stronie - stwierdził - Zobaczymy, co to będzie

Z szerokim uśmiechem, wciąż trzymając Urska za uprząż, ruszył do portalu.
W ostatniej chwili obaj obrócili się, by przekroczyć łuk tyłem.
I zniknęli.

sieneq 01-06-2022 16:40

Wygląd i wystrój grobowca był dla Temujina zaskoczeniem tym większym, że wędrując przez mroczny i wilgotny wąwóz, a potem przez tunel, spodziewał się w najlepszym razie trafić do zatęchłych i ponurych katakumb, jakie miał już okazję w swoim życiu odwiedzić. O zabójcach, którzy mogli czekać skryci w mroku, wolał nawet nie myśleć.
Gdy wkroczyli do komnaty, jego uwagę przykuło królujące w centrum pomieszczenia, połyskujące złociście urządzenie, przypominające formą monstrualny zegar. Graniaste pudło, umieszczone na ażurowym stojaku, miało sześć bocznych ścian, a na każdej tarczę z wieloma wskazówkami, tarczami i okienkami. Przez ażurową konstrukcję widoczne były zębate koła, dźwignie i łańcuszki.
Temujin nie był nigdy zbyt biegły w konstruowaniu i obsłudze mechanizmów, przedkładając ponad nie retorty i alembiki alchemicznych laboratoriów. Nie byłby jednak gnomem, gdyby tak piękne i skomplikowane urządzenie nie wywarło na nim wrażenia. Zbliżył się więc do niego i niemal zapominając o otaczającym go świecie, począł z zachwytem oglądać, próbując zrozumieć jego konstrukcję, sposób działania i przeznaczenie. To ostatnie wyjaśniło się niemal od razu: wskazówki, tarcze i okienka pokazywały ciała niebieskie i ich ruch. W zestawieniu z pokrywającymi ściany freskami wyraźnie sugerowało, że twórca lub użytkownik owej komnaty zapewne parał się astronomią lub astrologią. Obie te nauki jakoś Temujina nie fascynowały, chociaż, jak przystało wykształconemu magowi, posiadał pewną wiedzę na ich temat. Ciekawy jednak samego mechanizmu, począł zaglądać do wnętrza, próbując rozeznać się w konstrukcji. Niestety, wzrok i rozum gubiły się plątaninie dźwigni i zębatych kółek, linek, sprężyn i łańcuszków. Mechanizm pozostawał zagadką. Mógłby spędzić nad nią długie godziny, a może i dni, pomrukując pod nosem, wodząc wzrokiem i rękami po elementach konstrukcji, gdyby do rzeczywistości nie przywołał go głos Dresdena: “... nie mamy całego dnia. “ Odwracając się, dojrzał jeszcze, jak półork i towarzyszący mu wilk, idący dziwnie, tyłem, właśnie znikają w otwierającym się w ścianie komnaty portalu.

Aro 03-06-2022 17:54

Magiczne ogniki falowały dalej gdzieś nad ich głowami, poruszone echem czy inszym pogłosem, wywołanym przez aktywowane zaklęcie wplecione w konstrukcję łuku strzegącego korytarza ku mahoniowym wrotom. Dresden uważnie i skrupulatnie - jak to miał w zwyczaju - wziął się za analizę komnaty i potencjalnych zabezpieczeń, ale nie dostrzegł nic, co rzuciłoby mu się w oczy. Spoglądając jednak przez pryzmat zmysłu magicznego, prędko przekonał się że grobowiec rzeczywiście był przesączony magią. Aury wielowarstwowych zaklęć rozlewały się jarząco i zalewały wizję niemalże boleśnie, przytłaczając śledczego i uniemożliwiając bliższą inspekcję. W tym wszystkim dominowała magia konjuracyjna, której skomplikowane wzorce wtłoczone były wszędzie, gdzie by nie spojrzał. Nawet przy wejściu, które obłożone było nader skomplikowanym zaklęciem teleportacyjnym, wymieszanym i wzmocnionym permanencją. Magiczna wielowarstwowość wychodziła poza granice wiedzy Dresdena, ale jednego był pewien.

- Nie jesteśmy już na Golarionie - zwokalizował jeden fakt, którego był pewien.

Berenika zdawała się być spłoszona tymi słowami, Maakor z kolei zasępił się. Jedynie Taron jakby spodziewał się takiej diagnozy, bo pokiwał głową potakująco.

- To gdzie? - Wyszeptała zaklinaczka.

- W jakiejś pozawymiarowej przestrzeni? Na półplanie? Nie jestem do końca pewien - oznajmił Dresden. - Ale chwilowo nic nam nie grozi. Przynajmniej tutaj. Nie wiem, jak dalej.

- Wiedzący nie należał do agresywnych osób - odezwał się Taron. - Podejrzewam, że możemy spodziewać się jakichś prób, ale bardziej nastawionych na główkowanie, aniżeli fizyczną siłę.

- Czas pokaże - skwitował Maakor.

Ondyn ruszył w ślad za Ganorskiem, który już przechodził pod łukiem, zwrócony ku nich twarzą. Pół-ork i wilk zniknęli razem, jak jeden mąż, z eteryczną falą magii konjuracyjnej rozlewającej się po portalu. Dresden wypatrzył w zaklęciu wzorce warunkowe, które zmieniały cel teleportacji w zależności od... Cóż, tego czy ktoś rozwiązał zagadkę, czy nie. Co było dla nich wszystkich już nader oczywiste.

Jedno po drugim ruszyli w ślad za Ganorskiem, opuszczając atrium, niesieni magią wgłąb grobowca.


***



Przejście było delikatne, niemalże niewyczuwalne. Ot, z jednego pomieszczenia do drugiego, jakby nie zostali przeniesieni silną magią. Rozkojarzenie wynikało tylko i wyłącznie z tego, że w portal weszli tyłem, a wychodzili przodem, co skutkowało w przypadku niektórych potknięciem czy krótkim przystankiem, by mogli się przeorientować. Kolejna komnata prezentowała się już nieco bardziej blado, w porównaniu do przedsionka - zbudowana (a może stworzona?) na bazie prostokąta, którego długie boczne ściany zdobiły tylko wijące się runy. Magiczne na swój sposób, tego byli pewni, ale niezrozumiałe dla żadnego z nich, mimo że podświadomie wiedzieli, że układały się w krótsze lub dłuższe zdania.

W dalekim końcu komnaty, na całej długości ściany, rozpościerał się kamienny blat, przywodzący na myśl ołtarz. Prosty, bez żadnych zdobień czy złoceń, jedynie z grubą księgą na piedestale i piórem tuż obok. Najemnicy ruszyli powoli w tamtą stronę, z echem kroków odbijającym się od ścian. Kolejne runy jarzyły się nad ołtarzykiem, tym mocniej i wyraźniej, im bliżej podchodzili.
“WIEDZA TO POTĘGA, BUDOWANA NA ODKRYWANIU NIEZNANEGO
WSZYSCY COŚ SKRYWAMY W GŁĘBI SIEBIE
ZRZUĆ Z SIEBIE BRZEMIĘ SEKRETU,
BY KROCZYĆ DALEJ NIEOBCIĄŻONYM”
Ciężka księga, otwarta dokładnie pośrodku, kusiła pustymi stronicami.

Sindarin 06-06-2022 08:18

Ganorsk zamachał rękami, nieomal się przewracając. ~Co do cholery?!~ jakimś cudem szedł przed chwilą tyłem, ale coś go obróciło i do następnego pomieszczenia wszedł przodem. Ucieszył się w duchu, że ruszył pierwszy i nikt poza Urskiem go nie zobaczył. Odzyskawszy równowagę, podrapał wilka za uchem i zaczekał, aż reszta drużyny do nich dołączy - chyba nie mieli zamiaru go tutaj zostawić, prawda? ~Zostawią cię na pastwę losu! To pułapka!~ Drobne ukłucie niepokoju było na szczęście bezpodstawne, bo już po chwili przez portal przeszedł Maakor, a za nim pozostali.

- Witajcie bogowie wiedzą gdzie! - szaman rozłożył ręce w powitalnym geście, po czym zaczął rozglądać się po pomieszczeniu - Ktokolwiek z was jest w stanie rozczytać te bazgroły? Dresden? Temujin? - zapytał, podchodząc do ołtarzyka z księgą. Jedyne czytelne runy prezentowały kolejne zadanie…
- Mamy tu po prostu napisać jakiś swój sekret? - zapytał niepewnie. Wolałby, żeby prawda nie ujrzała światła dziennego zbyt szybko, ale z drugiej strony trochę zaufania nie zaszkodzi… ~Zniszczą cię za to! Najpierw ich zabij!~
Sięgnął do księgi i przerzucił kilka stron, sprawdzając, czy są tu zapisy poprzednich „gości” grobowca.

sieneq 09-06-2022 16:15

- Sekret? - Odpowiedział pytaniem Temujin podchodząc do pólorka kartkującego księgę i wspinając na palce, by pod jego ramieniem spojrzeć na karty. - Są już jakieś wpisane?

Stronice księgi były jednak puste. Co więcej, mimo że Ganorsk przewracał kartki, księga wciąż była otwarta na tej samej, środkowej stronie.
Czego w sumie mozna by się spodziewać w takim miejscu? - mruknął gnom i zamyślił się.
~Czy ja mam jakieś sekrety? Hmm... może co się stało ze składnikami, które zniknęły mistrzowi z laboratorium? Eee.... to chyba nie, chyba i tak się domyślił... Co by tu... O tym krysztale?

Myśl, która w tym momencie naszła Temujina, sprawiła że zrobił krok do tyłu.
~A czemu się tu znalazłem? Tu, skąd rozsądnie myśląc, mam spore szanse nie wyjść? Cała ta historią z wyprawą perły? Dla Selfine... Matole! - zrugał się w myślach. Tak, możesz stąd nie wyjśc w jednym kawałku! I nie tylko pereł żadnych jej nie dasz ale i słowa do niej nie powiesz.
Ani do nikogo. To skorzystaj z tego, ze możesz napisać. W miejscu, skąd to napiszesz pewnie nie zniknie, może i przez stulecia.

Znów postąpił w stronę postumentu z ksiegą.
- Daj no to pióro, Ganorsk.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 00:47.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172