lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu DnD (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-dnd/)
-   -   [D&D] Przetrwać apokalipsę (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-dnd/3126-d-and-d-przetrwac-apokalipse.html)

Mi Raaz 12-10-2007 12:50

Mi Raaz stał z opuszczoną głową. Głęboko wierzył, że Ashur wyzwoli go spod jarzma nekromanty. Nie było w nim strachu. Czyli nie to było powodem dla którego kapłan chciał nadal współpracować z nekromantą. Ale definitywnie chciał współpracować. Nie służyć.
- Mogę zrobić to czego ode mnie żądasz, ale postawie pewien warunek. Wiem, że nie jestem w pozycji do stawiania warunków, ale spełnienie moich próśb leży również w Twoim interesie. Dlatego skoro nie usuniesz mi kleszcza, to w jakiś sposób go zamaskuj. Tak, żebym mógł im pokazać po powrocie, że jestem wolny. A jeżeli już będziesz musiał mnie karać, to rób to tak, żeby oni nie widzieli. Będę z nimi rozmawiał, również o Tobie. Będę knuł podstęp, jak cię pokonać i zabrać twoje skarby. Będę knuł, motał, pienił. Ale chcę, żebyś ty był cicho. Żebyś nie ingerował. Jeżeli zechcesz mi przekazać jakąś wiadomość, to skorzystaj z posłańca, a nie z błyskawicy w rdzeniu kręgowym - głos kapłana był wyraźnie podniesiony - Wiesz dobrze, że zależy mi na tym, żeby poznać cząstkę wiedzy którą posiadasz. Żeby posmakować mocy którą dysponujesz. Żeby wejść w posiadanie magicznych artefaktów które z pewnością przechowujesz gdzieś w swojej siedzibie. Dlatego proszę daj mi wolną rękę. Pozwól się wykazać.
Kapłan odczekał na odpowiedź krasnoluda, po czym przeszedł do kolejnej kwestii
- Opowiedz mi o tym berle? Póki co wiem jedynie jak wygląda i to, że w moich rękach nie będzie miało żadnej mocy. Jak bardzo jesteś przekonany, że jest w posiadłości Turama? Masz może jakąś mapę posiadłości? Mam świadomość tego, że dużo wymagam. Mam nadzieję, że zaczniesz o mnie myśleć jak o pracowniku, a nie jak o niewolniku.
Mi Raaz stał kilka stóp od nekromanty. W jego wyobraźni pojawił sie obraz: Jeden sprawny ruch, wyszarpuje miecz z pochwy, biorę zamach, oczy krasnoluda spoglądają bezradnie na opadające ostrze. Miecz trafia w czoło, ale nie zatrzymuje się. Ostrze nabrało pędu. Wchodzi głębiej w ciało. Słychać dźwięk pękającej szczęki. Ostrze zagłębia się równiutko. Szyja, głuchy bulgot, mostek, trzask kości, trzewia, aż w końcu miecz skończył swe dzieło rozdzielając pachwinę. Odwracam się, a ciało nekromanty pada rozcięte na dwie równiutkie połowy. Wycieram krew z ostrza i chowam je z powrotem do pochwy na plecach.
Kapłan potrząsnął głową żeby odegnać od siebie tę wizję. Chwilowo była poza jego zasięgiem. Po rozmowie z nekromantą Mi Raaz odwrócił sie i szybko opuścił cmentarz. Na głowę wsunął hełm, żeby unikać niechętnych spojrzeń mieszkańców miasta. Chociaż jego zbroja była wystarczająco charakterystyczna. Wszedł do pierwszego ciemnego zaułku.
- Eudaimonion do mnie. - odczekał aż cień się pojawi - Wykazałeś się tym razem, muszę pochwalić. Nikt z ludzi Turama nie wie o Twoim istnieniu. Ale teraz będziesz musiał przekazać wiadomość ode mnie. Znajdź w mieście Elfa o imieniu Rasgan i przekaż mu, że chcę się z nim spotkać w karczmie "Pod szczwanym lisem" Powiedz mu też, że uwolniłem się od kleszcza
Po wydaniu poleceń cieniowi kapłan ruszył szybkim krokiem do wymienionej karczmy.

Amman 12-10-2007 13:47

- Hm... dlaczego nie? Ale nie masz żadnego pojęcia gdzie jest ta świątynia? I gdzie ta druidka, Luihilien? Trzeba się spytać przechodniów czy coś... Mam nadzieję że nie w dzielnicy świątynnej... Jeżeli tam to nie mam najmniejszego zamiaru tam iść. Szczególnie bez kilku czarów.
- Luinehilien została w środku, nie wydaje mi się żeby chciała z nami iść. Z resztą, po tej.... tej.... -
elfowi te słowo nie chciało przejść przez gardło - po tej gafie jakoś nie miałem ochoty prosić ją o pomoc. Już i tak zrobiła dla mnie dużo. A co do twojej obawy - wydaje mi się że tę świątynię znajdziemy w dzielnicy świątynnej. Wszakże to jest świątynia... Ale nie zaszkodzi spytać się przechodniów.
I tak mówiąc skierował się w stronę najbliższego przechodnia, z pytaniem o świątynię Jaśniejącego i poszedł tam gdzie wskazał mu owy przechodzień, nie patrząc na Berianda czy idzie czy nie.

Beriand 12-10-2007 18:25

Elf odrzekł Ammanowi:
- No cóż... skoro tak bardzo chcesz iść od dzielnicy świątyń, to mogę pójść z tobą, pod warunkiem że dasz mi chwilę czasu, aby przestudiować kilka zaklęć...

Odyseja 15-10-2007 09:26

- Jesteś pewna laernesi, że jest gotów ? Bo nie wygląda.- spytał druid. Luinehilien spojrzała na Ammana. Widziała jak się za nią schował. Może rzeczywiście na to nie wyglądał, ale Luinehilien była pewna że jest gotów.
- Tak. Jestem pewna - powiedziała z lekkim uśmiechem. Gdy ruszyli uważnie przyglądała się świątyni.
- Nazywajcie mnie Borein z kręgu Wiosennej Pieśni. W skrócie Borein, a jak ja cię mam nazywać laernesi ?
- Jestem Luinehilien z kręgu Wiosennych Burz. - powiedziała z uśmiechem. Gdy doszli na miejsce, Luinehilien uważnie przyjrzała się menhirom. Rzeczywiście nie wyglądały najlepiej. Z zamyślenia wyrwało ją warczenie Nuhilli. Kucnęła przy niej i zaczęła uspokajać przyjaciółkę. Po chwili zobaczyła, czemu tak się zachowuje. Wielki niedźwiedź na Luinehilien nie zrobił specjalnego wrażenia, poza tym, że wydawał jej sie śliczny. Ale Amman najwyraźniej sie wystraszył, co na początku zdziwiło druidkę. Dopiero po chwili się zorientowała, w jakim stanie musi być Amman, zwłaszcza po tej gafie na wstępie. W ciszy przyglądała się, jak Borein wypisuje na kawałku brzozowej kory wiadomość.
- Zadanie dla ciebie wyznaczy Melenphar "Przynoszący światło". Znajdziesz go w świątyni Jaśniejącego. Przekaż mu ten list, będzie wiedział co zrobić. Ponieważ to jest test twojego oddania, nie siły, to możesz poprosić o pomoc w jego wykonaniu kogo chcesz. Ruszaj, i niech błogosławieństwo Pana Kniei ci towarzyszy. - po tych słowach Amman z wyraźną ulgą wyszedł. Luinehilien zastanawiała sie, co teraz zrobić. Amman ewidentnie nie chciał jej pomocy. W mieście też nie miała co robić.
- Boreinie pozwól, iż zaczekam na niego w świątyni Pana Kniei. - powiedziała zwracając się do druida. Gdy odpowiedział udała się do tego miejsca, gdzie było najwięcej kwiatów i zaczęła odprawiać w ciszy modły do Kwiatowej Boginki.

Amman 15-10-2007 16:35

- No cóż... skoro tak bardzo chcesz iść od dzielnicy świątyń, to mogę pójść z tobą, pod warunkiem że dasz mi chwilę czasu, aby przestudiować kilka zaklęć...
Elf już miał się kierować w stronę w którą wskazał mu przechodzień, lecz pomyślał, że wyprawa samemu przez miasto jest co najmniej niebezpieczna. Po kolcach wyrastających z ziemi można się było wszystkiego spodziewać.
Zwrócił się do maga:
- A ta "chwila" to długo będzie trwać?

Beriand 16-10-2007 19:01

- A ta "chwila" to długo będzie trwać?
-E... nie, już mogę iść. Mam nadzieję jednak że nie będziemy musieli dużo walczyć, nie mam wielu czarów ofensywnych. Mam wprawdzie rapier, ale nie posługuję się nim zbyt sprawnie.- po czym spytał- To idziemy?

Amman 16-10-2007 19:30

- E... nie, już mogę iść. Mam nadzieję jednak że nie będziemy musieli dużo walczyć, nie mam wielu czarów ofensywnych. Mam wprawdzie rapier, ale nie posługuję się nim zbyt sprawnie. - po czym spytał - To idziemy?
- No to idziemy. -
powiedział elf i czekając na towarzysza ruszył w stronę świątyni Jaśniejącego
~~Ja też mam nadzieję że nie będziemy musieli walczyć~~ pomyślał.

abishai 17-10-2007 21:00

Dzielnica Przybyszów, karczma "Pod szczwanym lisem"

- Żebym przyjął zlecenie, muszę wiedzieć o co chodzi, ile można zyskać i co tak na prawdę jest do zrobienia...-rzekł półork.
-Robótka jest prościutka, acz wymaga dyskrecji.- rzekł ork siedzący na środku.
- Właśnie, dyskrecji.- powtórzył niski ork po prawej stronie.
- Będziecie robić za ochronę podczas pewnej wymiany towarów.- rzekł ork po środku.
- Taa, jako ochrona.- dodał ork po prawej.
- Dostaniecie hmm...20 sztuk złota na łebka i może mały bonusik z wymiany. Jak się spiszecie.- kontynuował ork siedzący po środku.
- Bonus..- nie zdążył dokończyć ork po lewej stronie. Uderzenie pięści ork siedzącego po środku powaliło go na ziemię.
- Ile razy mówiłem, że te powtarzanie słów po mnie jest wkurzające?- rzekł ork siedzący po środku ork, ścierając krew z rękawicy.
- Przepraszam Vengar.- mruknął ork , którego powalił na ziemię cios Vengara, krew lała mu się z rozkwaszonego nosa.
- Więcej się nie dowiesz, dopóki nie zobaczę co za kumpli sobie skombinujesz do roboty.- rzekł Vengar.
Tymczasem do karczmy wszedł silnie zbudowany facet w zbroi płytowej zakrywającej całe ciało...Yokura rozpoznał w nim Mi Raaza.

Phalenopsis, dom Thurama w dzielnicy Rzemieślniczej.

- Mości Turamie zostałeś sam? Gdzie "Milczek"? - elf był zdziwiony tym, że ich pracodawca został całkowicie sam.
-Var, się gdzieś tu kręci.- rzekł Turam wykonując zamach dłonią bez wskazania konkretnego miejsca, w mieszkaniu.

- Miałem załatwić coś jeszcze, ale Aydenn da sobie radę sam. Z całą pewnością sobie poradzi. - elf poprawił uzbrojenie i popatrzył na krasnoluda. - Turamie. Wybacz bezpośredni zwrot, ale nie ma czasu na gadanie. Zaprowadź mnie do jakiejś mapy, narysuję dla Aydena to co widziałem. Miasto jest oblężone, ciężko się będzie wydostać. Ja widzę dwie możliwości, może trzy, ale ostatnia zostanie odrzucona przez ciebie, gdyż mi nie ufasz. -
Turam tylko wzruszył ramionami i ruszył przodem. Elf udał się za krasnoludem do domu. Zasiadł za stołem i przyjrzał się podanej mu mapie.
- Tutaj - elf wskazał na miejsce okryte mgłą, tuż nad dzielnicą świątynną. - nie mam pojęcia co jest. Mgła zasłoniła mi wszystko. Zaś tutaj - tym razem elf wskazał dość wielki obszar dookoła miasta - sprawa wygląda nie najlepiej. Miasto jest oblężone sporymi siłami wroga, raczej nie widzę wybawienia.
Inżynier jednym uchem słuchał tego co mówi elf. Na wojowaniu i taktyce się nie znał. A miał ważniejsze sprawy na głowie...Na przykład co z dziedzictwa zostawić, a co zabrać ze sobą.
- Turamie. Pomiędzy najeźdźcami się nie przekradniemy. Ta opcja ma najmniejsze szanse powodzenia. Musimy więc wydostać się z miasta górą, albo dołem. Wiem, wiem - kontynuował elf - Ja mogę zaproponować podróż górą dla jednej osoby. Dla ciebie. Reszta drużyny musiałaby się wydostać z miasta na własną rękę w tym i ja. Bezpieczna podróż tyczyła by tylko ciebie. Spotkalibyśmy się wtedy wszyscy w wyznaczonym miejscu dwa dni później. Wiem też, że ta opcja ci nie leży, dlatego tutaj przyda się nam twoja wiedza. - szlachcic uwielbiał takie rozmowy. Mógł w taki sposób rozmawiać z kimkolwiek godzinami. Gdybanie, odgadywanie myśli i nakierowywanie odbiorcy na odpowiednią opcję. To było to, co elf uwielbiał.
Niestety roztargniony wzrok krasnoluda i wyraźne nie zwracanie uwagi na elfie sugestie powodowało, że Rasgan zmuszony został do bezpośredniego zapytania.- Z pewnością tak utalentowany inżynier jak ty, wie coś na temat jakichś tuneli pod miastem, prawda? Jeśli możesz, przypomnij sobie coś i oznacz je na mapie. Przynajmniej orientacyjnie. Od tych tuneli może zależeć nasza przyszłość, więc przyłóż się inżynierze. Gdy wróci Aydenn z całą pewnością będzie zadowolony z przygotowanej mapy.
- Nie ma żadnych tuneli pod miastem, żadnych znajdujących się poniżej poziomu kanałów.- rzekł Turam. - Jest tylko ten tunel ze świątyni Świetlistego Sokoła, o którym wiem tylko, że jest.
Po czym przesunał palcem po brązowej linii na mapie, przecinającej dzielnicę świątynną.

Dzielnica Przybyszów, cmentarz

- Mogę zrobić to czego ode mnie żądasz, ale postawie pewien warunek. Wiem, że nie jestem w pozycji do stawiania warunków, ale spełnienie moich próśb leży również w Twoim interesie. Dlatego skoro nie usuniesz mi kleszcza, to w jakiś sposób go zamaskuj. Tak, żebym mógł im pokazać po powrocie, że jestem wolny. A jeżeli już będziesz musiał mnie karać, to rób to tak, żeby oni nie widzieli. Będę z nimi rozmawiał, również o Tobie. Będę knuł podstęp, jak cię pokonać i zabrać twoje skarby. Będę knuł, motał, pienił. Ale chcę, żebyś ty był cicho. Żebyś nie ingerował. Jeżeli zechcesz mi przekazać jakąś wiadomość, to skorzystaj z posłańca, a nie z błyskawicy w rdzeniu kręgowym - głos kapłana był wyraźnie podniesiony - Wiesz dobrze, że zależy mi na tym, żeby poznać cząstkę wiedzy którą posiadasz. Żeby posmakować mocy którą dysponujesz. Żeby wejść w posiadanie magicznych artefaktów które z pewnością przechowujesz gdzieś w swojej siedzibie. Dlatego proszę daj mi wolną rękę. Pozwól się wykazać.
Krasnolud ziewnął na koniec wypowiedzi i rzekł.- Może jeszcze ci pieluszkę zmienić?! Zrobię co uznam za stosowne klecho, i być może dam ci wolną rękę. Ale radzę ci byś się bardziej postarał...Nie należę do cierpliwych.
Po czym kapłan poczuł kolejna dawkę bólu, czuł jak coś mu się wwierca w ciało. Upadł.Po chwili ból ustał, ale Mi Raaz czuł się jakoś... dziwnie.
- Robaczek teraz wszedł ci pod skórę...- zaś nekromanta rzekł.- I jest mniej widoczny. Nie mogę cię karać mniej widowiskowo, bez narażenia, na to że staniesz się bezwolnym sługą.
Sięgnął do sakiewki i wyjął z niej srebrny pierścień który rzucił w kierunku kapłana.
- Robaczek w twym ciele potrafi razić nie tylko ciebie...Mogę razić piorunami także tych w dookoła ciebie w promieniu paru metrów może więcej, nie robiąc tobie krzywdy. Pierścionek zachowaj i w razie czego pleć, że dostałeś go ode mnie, za zasługi. On sam nic nie robi, ale możesz skłamać, że to on pioruny sprowadza...A to że będzie to robił kiedy ja zechcę i czasami może trafić ciebie...Magia ostatnio szwankuje, nieprawdaż?
Kapłan odczekał na odpowiedź krasnoluda, po czym przeszedł do kolejnej kwestii
- Opowiedz mi o tym berle? Póki co wiem jedynie jak wygląda i to, że w moich rękach nie będzie miało żadnej mocy. Jak bardzo jesteś przekonany, że jest w posiadłości Turama? Masz może jakąś mapę posiadłości? Mam świadomość tego, że dużo wymagam. Mam nadzieję, że zaczniesz o mnie myśleć jak o pracowniku, a nie jak o niewolniku.

Krasnolud tylko się uśmiechnął złowieszczo.- Od lat je mają w posiadaniu chłopcze...Ukryli je sprytnie przede mną. Jak dotąd żadnemu się nie udało, ale wielu próbowało. Nie jesteś pierwszy, którego po nie wysłałem. Ale módl się do swego bóstwa byś był ostatnim...W karaniu też jestem hojny. Nie mam mapy posiadłości Turama, ani nie wiem gdzie trzymają berło...To twoja rola, je znaleźć. Inaczej twoja głowa wraz duszą, stanie się częścią kolejnego golema którego tworzę.
Po rozmowie z nekromantą Mi Raaz odwrócił się i szybko opuścił cmentarz. Na głowę wsunął hełm, żeby unikać niechętnych spojrzeń mieszkańców miasta. Chociaż jego zbroja była wystarczająco charakterystyczna. Wszedł do pierwszego ciemnego zaułku.
- Eudaimonion do mnie. - odczekał aż cień się pojawi - Wykazałeś się tym razem, muszę pochwalić. Nikt z ludzi Turama nie wie o Twoim istnieniu. Ale teraz będziesz musiał przekazać wiadomość ode mnie. Znajdź w mieście Elfa o imieniu Rasgan i przekaż mu, że chcę się z nim spotkać w karczmie "Pod szczwanym lisem" Powiedz mu też, że uwolniłem się od kleszcza
- Tak panie.- potwierdził cień, i ruszył wykonać zadanie.
Po wydaniu poleceń cieniowi kapłan ruszył szybkim krokiem do wybranego celu.
Wkrótce dotarł do znanej sobie spokojnej karczmy. Jakież było zdziwienie kapłana. Gdy na miejscu, oprócz sporej grupki różnych osobników, spotkał Yokurę. Goście karczmy i karczmarz przyjrzawszy się jemu wrócili do swych zajęć. W przeciwieństwie do Yokury karczmarz nie wspomniał Mi Raazowi o piwie.

Dzielnica Przybyszów, świątynia Pana Kniei

Półelfce ciężko było znaleźć choć skrawek roślinności w okresie kwitnienia. Wyschnięte i uszkodzone trującymi deszczami zioła nie kwitły, mimo starań Boreina. Druidka rozpoczęła modły...Powoli jej świadomość ,zatapiała się w wszechobecnej naturze. Półelfka czuła duchowy ból, taki jak cierpiała Tais... Nagle czyjeś kroki przerwały jej modlitwy.
- Wybacz , że ci przeszkadzam laernesi Luinehilien z kręgu Wiosennych Burz.- rzekł nadchodzący druid.- Ale Amman...Ta jego narośl na ręce niepokoi mnie. Wydaje się być...nienaturalna.

Dzielnica Przybyszów, świątynia Jaśniejącego

Kapliczka przycupnięta pomiędzy dwoma budynkami nie wyglądała imponująco. Symbol jaśniejącego wyrzeźbiony nad drzwiami był jedyną ozdobą wyróżniający ten szary, zbudowany z otoczaków zlepionych biaława zaprawą, budynek z wąskimi oknami,.
W środku było nieco lepiej...Setki świec na kandelabrach, otoczone lustrzanymi tarczami co powodowało wielokrotne odbicie świec, rozpromieniały to miejsce. Z pomocą w tym rozświetleniu pomagały niewidoczne z zewnątrz, wąskie , ale wysokie, witraże za ołtarzem. Przedstawiały one trzy dary Heliobala dla ludzkości: słońce, kłos zboża i wagę z dwoma szalami. Przy ołtarzu uwijał się człowiek w białych szatach z ciemnobłękitnym pasem w jasnoniebieskie wzory po środku szaty. Był gładko ogolony i miał juz siwe włosy. Nie miał broni przy sobie.
Gdy tylko Beriand i Amman weszli odwrócił się w ich kierunku i krzyknął.- A co wy tu robicie? To świątynia Jaśniejącego...Nie, jednego z waszych bogów.

Kapłan ruszył w kierunku obu elfów kontynuując przemowę.- Nie przyszliście z powodów religijnych, to pewne. Rannych nie opatruję, nie dzisiaj w każdym razie. Kupić nic nie chcę, zasobów świątynnych nie sprzedaję. Mam dużo pracy, w związku z dzisiejszymi uroczystościami religijnymi. Więc jeśli to nic pilnego...

Yokura 17-10-2007 22:46

Tymczasem do karczmy wszedł silnie zbudowany facet w zbroi płytowej zakrywającej całe ciało...Yokura rozpoznał w nim Mi Raaza.
Yokura podniósł się z krzesła i zawołał:
- Mi Razz! Tutaj!
Następnie popatrzał na 3 towarzyszy i rzekł:
- To właśnie jeden z moich kompanów, ciekawe gdzie drugi się podziewa
Półork miał tylko nadzieję że kapłan usłyszał wołanie i jeszcze pamięta o swoim towarzyszu.

malahaj 18-10-2007 11:55

~~ Od czasu kataklizmu nikt żywy stamtąd nie wrócił. ~~ w głowie najemnika wciąż dźwięczały słowa Turama, kiedy tak przypatrywał się skrytej we mgle dzielnicy świątynnej. Cisza tego miejsca była porażająca. Aydenn był przyzwyczajony do gwaru miejskich ulic, dźwięków natury czy w końcu ryku wypełnionej tłuszczą areny... To z tych odgłosów wyławiał to co było ważne lub mu potrzebne. To wśród nich skrywał własną obecność, kiedy było to konieczne. A to było takie... nienaturalne. Przyroda nie lubi ciszy. Ludzie też nie. Przynajmniej ci żywi...

Cokolwiek jednak miałaby skrywać ta mgła, to właśnie tędy wiodła ich droga a Aydenn nie lubił pakować sie w nieznane. Cokolwiek zabiło dwie wyprawy Szkoły Oświeconych, im pewnie też przyjdzie się z tym zmierzyć i najemnik wolał być przygotowany na to spotkanie. Co prawda chętnie widziałby teraz u boku jakiegoś magika lub innego eksperta od zjawisk paranormalnych (mógłby być nawet cytaty czarodziej) ale nigdy nie można mieć wszystkiego więc... Cóż, jeśli mu się nie uda to ratowanie świata zejdzie dla niego na dalszy plan, a reszta będzie przynajmniej wiedzieć, że należy obrać inną drogę.

Elf westchnął tylko z cicha i sprawdził czy miecze są w pogotowiu a luk po ręką. Były. Jak zawsze. Cicho jak kot, chociaż w wszechobecnej ciszy wydawało mu sie, że i tak za głośno, najemnik zanurzył sie powoli w białym obłoku. Wystarczyło kilka kroków, aby elf poczuł sie w swoim żywiole. Bezszelestnie przekradał się od budynku do budynku zrujnowanej dzielnicy, obserwując uważnie wszystko woków, jednocześnie starając się samemu pozostać niezauważonym. Gęsta mgłą utrudnia to pierwsze, za to ukrycie stało się łatwiejsze. No przynajmniej dla tych, którzy mogli by go szukać za pomocą wzroku... Aydenn kierował sie w stronę świątyni, zaznaczonej na mapie Turama. Wyuczonym przez lata nawykiem zapamiętywał drogę powrotną i starał się znaleźć ślady po owych dwóch ekspedycjach i tym co je spotkało. I przy okazji nie skończyć tak jak one...


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 13:05.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172