~tak jak myślałem. To jakiś duch. Ale dość realistyczny.... Czy ja wiem coś o takich przeciwnikach [turlu, turlu o ile można]? Skoro nic mu nie zrobię to się odsunę....~ Beriand szybko odszedł na jakieś 10 metrów od rycerza, jeśli mógł. Potem rozejrzał sie i zauważył konia. Dla próby strzelił w niego magicznym pociskiem. Potem spojrzał na jeźdźca. Jeśli zbliży się, elf rzuci na siebie niewidzialność i przed nim umyka. Eh, ciekawe czy ten miecz może nas zranić. Chyba tak... W takim razie trzeba się tego rycerz pozbyć.... ale jak? |
Ha ha, nieźle sobie poradził z tą strzałą! Kawał cwaniaka. Ale może to da naszym magom czas na jakieś zaklęcie, co by go z powrotem bo piekła wysłało! - szybkim ruchem chwycił za zwisający z plecaka kawałek łańcucha i wyciągnął go. Łańcuch miał ok. 3m długości i w najlepszym razie mógł całkowicie unieruchomić jeźdźca. O ile działały na niego bronie materialne. Przełożył go do lewej ręki, a prawą zaczął kręcić łańcuchem. Nie robił tego zbyt często, ale już kilka razy w życiu i nieźle mu szło. Ale teraz było zimno i trudno było się skoncentrować, nie mówiąc już o precyzyjnym władaniu czymkolwiek. Nie wiedział, jak może zrobić to Beriand, który właśnie raził konia magicznym pociskiem. Ale nie miał czasu czekać na efekty. Wypuścił łańcuch, po czym dobył topora i skoczył na mrocznego... |
Karris Quint Karris popatrzył jak Khelgar wyjmuje swoją broń i rusza do walki. Zanim krasnolud się zerwał i ruszył na mrocznego, Karris niby przyjacielsko klepnął go w ramię. ~Masz. Przyda Ci się. Skop mu tyłek ode mnie.~ Kapłan odsunął się konentrując teraz swoją uwagę na tym jak może przeszkodzić samemu mrocznemu. Poczekał jednak ze swoją akcją na to, jak zareaguje istota na atak Khelgara. //Khelgar dostaje Byczą Siłę (+4 do siły) |
Zaskoczony i lekko oszołomiony chwile leżał patrząc na jeźdźca stojącego nad nim z mieczem w ręce. Nie wiedział do końca co sie stało, w swoim życiu raczej nie spotykał tak niewiarygodnych istot, jeżeli mógł go tak określić. Jednak nie przejął sie słowami jeźdźca, momentalnie chwycił za topór i tarcze. Od turlał sie kawałek, szybko wstał, wręczy wyskoczył z ziemi. Spojrzał na wroga zauważył tylko lecący łańcuch i biegnącego krasnoluda. Nie czekał ani chwili rzucił sie w wir walki... słychać było tylko okrzyk: - Aaaaaa...!!!! |
Chenlin patrzył na Jeźdźca, a gdy strzała wystrzelona przez Tribiana trafiła Jeźdźca w ramię i poleciała dalej, przelatując przez niego bez szkody, uniósł brew. Za chwilę przeciwnik zmienił się w malutkie, czarne kawałeczki, które spadły na śnieg. Nagle odezwał się głos: -Nie zaznasz zimna śniegu... Pani, znasz mnie lepiej niż ja znam samego siebie... -...Nie zaznasz gorąca ognia... ...ty wiesz najlepiej, co jest dla mnie dobre... -...Nie zaznasz pustki samotności... ...wiem, że mnie nigdy nie opuścisz... -...Nie zaznasz rozkoszy towarzystwa... ...nawet, gdy pozornie tak właśnie będzie... -...Nie zaznasz sytości... ...i jeżeli taka jest Twoja wola... -...Nie zaznasz ugaszenia pragnienia... ...to mi pomóż, a jeżeli nie... -...Nie zaznasz spoczynku... ...przyjmę ją z nie mniejszą radością... -...Nie zaznasz ukojenia bólu... ...i pokorą. -Raz. Dwa-Chenlin wykonał po dwa młynki na każdą rękę i ponownie pojawił się Jeździec, który ciął Tribiana w szyję, a ten upadł przed wykonaniem cięcia, co uratowało mu życie. Mnich natychmiast skoczył do przodu, ale nie tak, by dostać się w zasięg miecza, po czym chciał wykonać przewrót w przód z jednoczesnym atakiem, czyli pchnięciem w klatkę piersiową. Cios ten miałby więcej siły, ponieważ do siły mięśni, doszłoby włożenie w uderzenie całej swojej masy oraz pędu, jaki uzyskał, podczas doskoku połączonego z przewrotem. Nie mniej jednak był gotowy wykonać unik, a także przewrót w tył i odskoczenie, by zwiększyć odległość między nim, a Jeźdźcem. |
Beriand Próbowałeś sobie coś przypomnieć o istotach takich jak ten Jeździec, lecz nie wyciągnąłeś wiele z własnej pamięci. Wiedziałeś jedynie że jest to w pewien sposób przeklęta dusza, której po śmierci odmówiono odejścia do zaświatów. Wszyscy Pierwszy z was wszystkich zareagował Chenlin. Mnich skoczył do przodu, wykonał przewród i uderzył Jeźdźca w klatkę piersiową. Ten, jak się okazało, w ogóle nie zrobił uniku. Niemniej jednak upadł pod ciosem mnicha na plecy. Miecz miał nadal w ręce. Zapadła chwilowa i przysłowiowa grobowa cisza. Wiatr zawył przeciągle. Kiedy nieumarły zaczął wstawać, w jego stronę poleciał łańcuch Khelgara, który prawie idealnie oplutł się w okół klatki piersiowej wstającego Jeźdźca związując go. Jak się okazało potem, prawie idealnie to za mało. Jeździec bowiem zaczął drgać, co zapewne było efektem napinania mięśni, i już po chwili łańcuch pękł. Do tego czasu Beriand zaczął się już oddalać od was, a Tribian stał na nogach z toporem i tarczą w rękach. Stał bardzo blisko nieumarłego, który po wyzwoleniu się z łańcucha znów starał się wstać. Barbarzyńca wziął potężny zamach i trafił Jeźdźca w prawe ramię, którym nieumarły nadal trzymał miecz i go nie puścił po uderzeniu. W międzyczasie Karris obdażył Khelgara nadludzką siłą. Nagle jego wielki krasnoludzki topór wydał się krasnoludowi bardzo lekki, toteż Khelgar zaczął biec na Jeźdźca, któremu nadal w prawym ramieniu tkwił topór Tribiana. - Na nic wasze wysiłki! - wrzasnął Jeździec kiedy tylko wstał. Spojrzał na szarżującego Khelgara i mimo iż nie widzieliście jego oczu, byliście pewni że wzrok ten pełen jest niewzruszenia. - Nie rozumiecie głupcy że drugi raz nie zginę?! Ale śmiało, próbujcie dalej. Wtedy do Jeźdźca dobiegł Khelgar. Krasnolud zawczasu wziął zamach swoim krasnoludzkim toporem i ciął celując w szyję nieumarłego. Trafił, lecz ku zaskoczeniu wszystkich was głowa nie odpadła. Ostrze topora utknęło w połowie szyi. - HAHAHA!! NAIWNI GŁUPCY! CO WYŚCIE SOBIE MYŚLELI?! - Śmiech Jeźdźca pełen był teraz pogardy i pewności siebie. Jednak wtedy zrobił coś nieoczekiwanego. Zatrząsł się. - Co ja... NIE!... Ja nie... ZAMKNIJ SIĘ! Wydawał się mówić sam do siebie, lecz nie widzieliście jego twarzy, toteż nie mogliście być pewni. - Teraz wszystkich was pozabijam! Wszystkich! |
Beriand patrzył zaskoczony, jak jego towarzysze poważnie ranią jeźdźca. Ciekaw był, czy te rany rzeczywiście są tak poważne. Wyjął z kieszeni kawałek futra i mały szklany pręt, po czym wycelował w przeciwnika. Na opuszkach palców elfa tańczyły malutkie wyładowania elektryczne. Zaczekał, aż towarzysze odsuną się wystarczająco, po czym strzelił w jeźdźca błyskawicą. Miał nadzieję że zaklęcie odniesie skutek. |
Chenlin skoczył do przodu, wykonał przewrót i korzystając z własnego pędu, masy oraz siły uderzył drągiem w Jeźdźca, który upadł na plecy, zaś Mnich w tym samym czasie wykonał przewrót w tył zakończony zgrabnym powstaniem, skąd widział dokładnie jak Khelgar oplótł przeciwnika łańcuchem, Tribian uderzył toporem, po czym Khelgar do połowy uciął głowę zjawie. -HAHAHA!! NAIWNI GŁUPCY! CO WYŚCIE SOBIE MYŚLELI?! Co ja... NIE!... Ja nie... ZAMKNIJ SIĘ!-zatrząsł się, mówiąc do samego siebie. Nie wie, że wola bogów jest silniejsza od niego-pomyślał. -Teraz wszystkich was pozabijam! Wszystkich!-powiedział. -Nie ma problemu-mruknął, a następnie natychmiast ruszył biegiem do przodu. Miał zamiar tuż przed Jeźdźcem postawić koniec drągu na ziemi, odbić się od niej nogami, po czym trzymając drąg rękami i wspierając się na nim, lecieć równolegle do ziemi ze skulonymi nogami, które w odpowiednim momencie chciał wyprostować je, trafiając przeciwnika w głowę. Cios miałby siłę pędu, masy oraz siły nóg mocniejszej niż rąk. W racie chybienia lub ataku Jeźdźca chciał odskoczyć, wykonać unik lub obie czynności na raz. |
Karris Quint ~ Nie martw się, umrzesz i drugi raz, a jak trzeba będzie i trzeci i czwarty i ... Co ja mówię?~ Karris odrzucił natrętne myśli i zaczął się zastanawiac jak jeszcze można pomóc. Jeździec niewątpliwie był do zranienia. Ba, może nawet do zabicia. Tylko odpowiednie zaklęcie. Kapłan wzniósł w obu rękach swój kostur z ciemnodrzewu w stronę nieba i krzyknął: - Mystro, ześlij moc swojemu słudzie Ciało kapłana nagle zwiększyło dwukrotnie swoje rozmiary a sam Karris poczuł jak zwykle jak wypełnia go siła. Siła zdolna przynieść śmierć jego wrogom. Kapłan rozejrzał się gdzie teraz jest jeździec i poszedł w jegio stronę. //Rzucam czar Słuszna Potęga |
Tribiana nie interesowało teraz zupełnie nic co mówił jeździec był całkowicie pochłonięty walką i swoim udziałem w niej. Gdy jego topór utkwił w ramieniu przez chwile nie pojął dlaczego wróg z bólu nie padł na ziemie, a gdy w drugi topór utkwił w karku nie rozumiał już nic. Jednak nie przejął się tym za bardzo przyblokował jeźdźca tarczą i z całych sil pociągnął topór by wyjąć go z miejsca w którym utkwił i oddać kolejny potężny cios. |
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 02:07. |
Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0