lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu DnD (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-dnd/)
-   -   [D&D] Opowieści z Królestwa Pięciu Miast. Cień Barona [18+] (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-dnd/9141-d-and-d-opowiesci-z-krolestwa-pieciu-miast-cien-barona-18-a.html)

Epimeteus 29-09-2010 15:18

Wrzaski płonącego i swąd palonego ciała sprawiły, że usta Mala rozciągnęły się w uśmiechu odsłaniając ostre kły. W świetle ognia wyglądało to upiornie i rzeczywiście groźnie. Wampir poczuł rozkosz płynącą z wzbudzonej przez siebie paniki, z bólu jaki spowodował swoim atakiem, oraz z napływającego od napastników zmieszania i strachu. Narastała w nim wielka, głodna chęć na więcej więcej. Więcej chrzęstu łamanych kości i rozrywanych mięśni i wrzasków, ale przede wszystkim więcej krwi. Gorącej, czerwonej i tak sycącej. Pragnienie to ogarnęło go całego niczym ogień pochodnię, a on zawył tak, jakby jego skórę trawił prawdziwy ogień.

Ludzie zamarli słysząc przerażające wycie i zdenerwowani rozglądali się dookoła, zaciskając spocone dłonie na broni i na pochodniach. Ich przywódca przełknął ślinę i spoglądając w ledwie rozświatlaną przez ich pochodnie ciemność powiedział: “To tylko tanie sztuczki, nic nam nie grozi. Zaraz dobierzemy się do nich i będzie po wszystkim”. Mówiąc te słowa sam sobie dokładnie zdawał sprawę jak są niedorzeczne i nieprawdziwe, lecz nie mógł pozwolić na to, by nad jego ludźmi zapanował strach. Uniósl wyżej pochodnię i dał zdecydowany krok do przodu.

Te parę chwil, narastająca presja tego co się działo sprawiły, że Mal przekroczył granicę która go do tej pory pętała i nagle zaczął się przeobrażać. Najpierw twarz zaczęła tracić ludzkie cechy, przeobrażać się odsłaniając coraz bardziej potężne zęby rozchylone w szerokim uśmiechu drapieżcy, a zaraz po chwili przemiana ogarnęła całe ciało wampira. Trwało to niewiele dłużej niż mrugnięcie okiem by tam, gdzie przed chwila stał człowiek pojawiła się potężna czarna bestia o kształcie wilka, lecz znacznie przewyższająca go rozmiarem. Ponownie rozległo się przerażające wycie, jeszcze głośniejsze, jeszcze potężniejsze niż przed chwilą i nie zważając na nic Mal unurzany w pragnieniu krwi pomknął w stronę człowieka stojącego na przedzie gromady łowców. Wystarczyło parę susów trwających tyle co spadnięcie ziarenka piasku w klepsydrze, by wychynął z mroku tuż przed niczego niespodziewającą się niczego ofiarą i rzucił się jej do gardła.

Stąjąca obok chłopaka Livet czuła krew, coraz bardziej coraz mocniej, czuła jak jej głód, głód który narastał z każdą chwilą zaczyna panować nad jej zachowaniem. Nie robiły na niej wrażenia krzyki rannych ludzi, nie robił na niej wrażenia ich strach. Czuła go czuła tak samo mocno jak zapach ich krwi, powodował że żywiej ona krążyła w ich żyłach, zapraszająco szmerając i zapraszając wampirzycę do ucztowania. Jedynie co ją niepokoiło to brak Tilllita.”Gdzie on się podział? Mam nadzieję, że nic mu się nie stało, że nie ucierpiał podczas naszego ataku”, niespokojnie przesuwała wzrokiem po korytarzu na którym stali. Nie widząc nigdzie swojego smoczka, zwróciła wzrok ku przywódcy, który pomimo cierpienia swoich ludzi nadal wydzierał się na innych i nawoływał ich do dalszego podążania w głąb pomieszczenia. Nie zauważyła co dzieje się z Malem dopólki ten nie ryknął po raz pierwszy. Odgłos który zmroził na chwilę ludzi ją wprawił w osłupienie. Przeniosła wzrok na chłopaka lecz to co zobaczyła zaskoczyło ją bardzo. W mgnieniu oka zamiast wamipra stanęła przed nią ogromna bestia. Bestia nad, którą chyba nikt ani nic nie mógł już zapanować. Zanim cokolwiek zdążyła zrobić Mal skoczył w kierunku nadchodzących ludzi, zakrywajac tym samym przed jej wzrokiem ich przywódcę, jednego jedynego, który jeszcze nadal nawoływał do ataku.

Nie wiadomo jak, być może dopomógł sołtysowi 6 zmysł, być może niezwykle szybki czas reakcji, lecz zdążył wyciągnąć miecz w stronę Mala. Zimna stal błysnęła w jego ręku by wymsknąć się palcom i całkiem przez przypadek zmienić z broni siecznej w miotaną. Ciało wilka zareagowało błyskawicznie i wykonało unik nim w głowie pojawiła się myśl o niebezpieczeństwie, tak że wampir mając blade zaledwie pojęcie o tym co się dzieje jak długi wyciągnął się na marmurowej posadzce. Miecz przemknął nad nim i z brzękiem uderzył w ścianę, gdzieś w mroku za ogonem Mala, a on sam pchany siłą rozpędu ślizgał się po posadzce aż trafił nosem w ciało kapłana, w nieprzyjemny sposób blisko mokrej plamy rozlewających się po jego spodniach. Zapach jaki poczuł wybił go z oszołomienia, tak ze zdążył zareagować nim wahający się z lęku o swoje życie ludzie ruszyli w jego stronę. Wciąż najgroźniejszym przeciwnikiem był wójt, który nie bacząc na ryzyko i trzymając w dłoni tylko pochodnię rzucił się w stronę przerośniętego wilka. Mal w samą porę dostrzegając niebezpieczeństwo zerwał się na cztery łapy i odskoczył na bok w stronę przeciwną do ręki, w której jego przeciwnik trzymał pochodnię. Dzięki nadludzkiej szybkości i sile znalazł się za plecami mężczyzny i nim ten zdążył się obrócić skoczył ponownie celując zębami w jego szyję.

Vantro 29-09-2010 15:26

Livet nim mrugnęła okiem już było po sprawie, kapłan leżał na podłodze, Mal zniknął jej z pola widzenia, domyślała się, że znajduję się z tyłu za mężczyzną trzymającą pochodnie, gdyż tamten wywijał nią tak jakby chciał się odgonić od natrętnej muchy. Widząc mężczyzn z mieczami i widłami kierujących się w stronę gdzie znajdował się wilk, nie namyślając się ani sekundy, wrzasnęła na całe gardło, wyćwiczonym wysokim bardzim głosem:
- Stójcie! - po czym kiedy jej krzyk jeszcze brzmiał w korytarzu mimowolnie paraliżując ludzi rzuciła się do przodu, aby pomóc towarzyszowi, w biegu zmieniając się w wilka. Jej szczęka zacisnęła się z całej siły na przedramieniu mężczyzny wymachującego pochodnią.

W końcu! Zęby wilka zacisnęły się na szyi wójta z siłą która złamała kark niczym suchą gałązkę. Mal rozpalony walką i rządzą krwi wbił zęby głębiej w ciało by przegryźć i oderwać głowę od karku. Lecz nim udało mu się to zrobić poczuł uderzenie, błahe niczym pacnięcie packą na muchy, lecz początkujące nowe, nieznane mu wcześniej doznania. W jego ciało niczym szpony ze stali wbił się ból jakiego nigdy wcześniej nie doznał. Odskoczył od truchła wójta nie rozumiejąc co się dzieje i ulegając instynktowi rzucił się na ziemie by tarzając się próbować zdjąć ze swojej skóry ogień. Z pyska bestii wydostało się wycie, w którym zawarł swoje całe wściekłość i ból, tak potężne, że po raz kolejny tego dnia zadrżały mury podziemi. Z trudem opanował się i uniósł z powrotem na łapy by ciężko dysząc przyjrzeć się uważniej sytuacji. Skoncentrował się i po chwili wróciła ostrość widzenia, tak że mógł dostrzec przyczynę swego nieszczęścia. Na posadzce walały się odłamki szkła i resztki podejrzanego płynu. “Woda święcona”, warknął nieludzkim głosem i skierował spojrzenie gorejących oczu w stronę kapłana, który właśnie zdał sobie sprawę jak będzie wyglądać jego śmierć. Mal jednym skokiem znalazł się przy nim i szeroko rozchylił zęby w upiornym uśmiechu, by po chwili wbić je w nieszczęśnika.

Kolejne przerażające wycie uświadomiło wampirzycy, że Mal oberwał. Nie zastanawiając się ani chwili rzuciła się w kierunku pozostałych chłopów dzierżących widły i miecz. Myślała, że to któryś z nich ugodził jej towarzysza. Skoczyła więc do przodu rozwierając szczęki z mordem w oczach. Jej celem było rozszarpanie ich na kawałki, kawałek po kawałeczku, tak aby już więcej nie mogli zranić ani jej ani jego. Poczuła jak jej szczęka zaciska się na szyi nieszczęśnika, który jeszcze próbował ugodzić ją mieczem, jednak nic to mu nie dało. Czuła jego smak krwi w paszczy, siłą woli zwalczyła chęć chłeptania jej i powoli rozwarła szczęki, które posłały nieszczęśnika na inny padół niedoli albo doli, w zależności jaki żywot na ziemi wiódł i na jaki zasłużył sobie po tamtej stronie. Odwróciła łeb aby spojrzeć jak dwóch kolejnych kieruje się w stronę Mala niebezpiecznie wywijając widłami. Warknęła ostrzegawczo ze złości czując jak jeży jej się sierść i biegiem ruszyła w ich kierunku. Jej warknięcie spowodowało, że Mal uniósł łeb i zobaczył zbliżających się napastników, jednak nie zdążył zareagować dość szybko i poczuł kolejny ból kiedy widły wbiły się mu w boki. Jego skowyt uświadomił jej że jest późno, że któryś z nich już go ugodził. Rzucając się do szyi kolejnego napastnika kątem oka zobaczyła Mala przyszpilonego do podłogi widłami. “Nie zginiemy tu tak łatwo, jeszcze któryś z nich podąży za nami”, pomyślała rozwierając szczęki i rzucając się na ostatniego nieszczęśnika, który nie zdążył wyszarpnąć swej broni z boku wyjącego wilka. Warczała przy tym tak przerażająco, że pozostali wieśniacy zaczęli tracić resztkę odwagi, która jeszcze się w nich tliła. Ich odwaga uleciała też wraz ze śmiercią wójta, który już nie żył i nie mógł ich podjudzać do dalszej walki, a zapach krwi i śmierci jaka unosiła się w korytarzu, też nie była zachęcająca ani tym bardziej nastawiająca ich do bohaterskich czynów. Zanim ktokolwiek się obejrzał reszta “bohaterów” zwiała pozostawiając po sobie tylko martwych współtowarzyszy i wszystko co tylko im mogło przeszkadzać w ucieczce. Wilczyca wolnym krokiem ruszyła w kierunku leżącego na podłodze wilka.

Sayane 03-10-2010 20:43

Zapach krwi, spalenizny, odchodów, dymu i surowego mięsa przesycał podziemia, zabijając zapach ziemi i wilgoci. Wgryzał się we wszystkie szczeliny, przesycał ubranie, wciskał się w nozdrza i otulał jak najczulsza kochanka, pokazująca wybrankowi smak i zapach zwycięstwa.

Upojone walką wampiry stały po kostki we krwi. Do tej pory nie wiedziały, że w człowieku mieści się aż tyle. Że gdy otworzy się arterie, pozwalając by życiodajny płyn uchodził swobodnie, utworzy on karmazynowe jeziora, które na posadzce szybko zaschną w czarne, błotniste plamy. Cóż za marnotrawstwo!

Mal nie miał wyrzutów sumienia. Resztki Seeva każące mu zabijać tylko tych, którzy zasługiwali na śmierć zniknęły wraz z pierwszym wilczym warknięciem. Tu nie musiał się ograniczać, bać wykrycia, pogoni, stworzenia kolejnych wampirów... Tak po prawdzie nie wiedział nawet jak się ich tworzy. Mógł pławić się w krwi, rozdzierać gardła, łamać karki bez konsekwencji i krępacji. W wampirzych żyłach buzowała krew - jego krew, cudza krew... A może już tylko cudza? Jedynie palący ból i wąskie, głębokie rany przypominały mu, że nie obyło się bez strat. Rany zregenerują się jednak - nie dość szybko jak by chciał, lecz i tak przerażająco szybko w porównaniu z człowiekiem. Nadal żył, mimo olbrzymiej przewagi przeciwników, pożywienia miał zaś pod dostatkiem. Był tu bogiem.

Livet wyszła z potyczki bez szwanku. Bardziej przewidująca i kalkulująca, z zimnym wyrachowaniem wybierała cele i likwidowała je jeden po drugim. Gwałtowność i ślepa furia były bronią Mala - bronią Livet był rozsądek. Toteż gdy wampir, na zmianę skomląc i warcząc, pogryzał jeszcze martwego przeciwnikia, ona uważnie rozejrzał się po otoczeniu i ruszyła truchtem w stronę schodów w poszukiwaniu niedobitków oraz Tillita. Nie napotkała jednak żadnej żywej duszy; “smoczek” zaś nie odpowiadał na wezwania.

Odpoczynek i planowanie wśród wybebeszonych trupów - nawet najbardziej apetycznych - na dłuższą metę nie należało do przyjemności. Toteż wampiry powlokły się do bardziej przytulnej komnaty - czyli sypialni. Co prawda zmęczony walką i nagłą przemianą w wilka Mal najchętniej zasnął by tam, gdzie leżał; jednak Livet nie pozwoliła na to. Niemniej jednak widok, jaki zastali w sypialni sprawił, że zmęczenie minęło jak ręką odjął. Na wytwornym łożu, ze znikającymi powoli nietoperzymi skrzydłami, siedziała naga i rozluźniona Lina.



Na widok wchodzącej do pomieszczenia pary uśmiechnęła się złowrogim, drapieżnym uśmiechem.
- Długo ci zajęła podróż tutaj, Seev. Myślałam już, że nigdy tu nie dotrzesz - wymruczała leniwie, wbijając w Mava lśniące, karmazynowe oczy. - Co prawda chciałam tylko ciebie, widzę jednak iż zapewniłeś sobie towarzystwo. Czyżby twe umiejętności względem uwodzenia dziewcząt poprawiły się od naszego ostatniego spotkania? - zachichotała. - Musiały - odpowiedziała sama sobie. - W końcu miast byle dziewczątka przyprowadziłeś mi WAMPIRA.

Vantro 03-10-2010 22:21

Livet podeszła do Mala, zerknęła na niego i po chwili już stała nad nim dziewczyna a nie wilczyca. Ujęła w dłonie drzewce pierwszych wideł i pociągnęła w swoją stronę wyszarpując je z boku prszyszpilonego do podłogi wilka. Po chwili uczyniła tak samo z drugimi. “Najlepsza dla niego będzie teraz krew, musi się jej opić i powoli zregeneruje swoje zranienia. Na szczęście tego nam w tej chwili nie brakuje”. Spojrzała na leżącego na podłodze Mala i odwróciła się od niego. Odeszła kilka kroków i przyciągnęła mu truchło wójta bez głowy.

- Mal... śniadanie, a może kolacja... Musisz wychłeptać jego krew, pomoże Ci wyleczyć rany. - szepnęła do wampira, zastanawiając się przy tym czy lepiej aby pozostał on wilkiem czy lepiej aby zmienił się znów w człowieka. Jednak ważniejsze było aby zajął się on piciem krwi, było to dla niego najlepsze lekarstwo. Był już umarły wiec widły nie mogły go zabić. Usiadła na podłodze koło wilka i wzięła jego głowę na kolana, raz po raz delikatnie głaszcząc go po łbie. Zachęcająco szepcząc, aby spróbował skosztować smakołyku jaki mu przyciągnęła. Sama przesuwała wzrokiem po otoczeniu starając się ogarnąć pole ich niedawnej walki. “Tillit! Co zrobili z moim smoczkiem?”, przeleciało jej przez myśl. Na samo wspomnienie o nim i myśl, że mogli go zabić zerwała się na równe nogi spychając z kolan nieświadomie łeb Mala, który z wielkim hukiem przygrzmocił o posadzkę.

Zostawiła go w korytarzu i powolnym krokiem rozglądając się z uwagą ruszyła na poszukiwanie swojego małego przyjaciela.
- Tillit... Tillit... raz po raz wydobywało się z jej ust imię smoczka. Nie wykrzykiwała go głośno w obawie, że może został w ciemnym kącie jeszcze jakiś niedobitek, który chciałby pozbawić ją jej “marnego” żywota. Jednak ani na “niedobitka” co jej zbytnio nie zmartwiło, ani też na swojego małego przyjaciela nie natrafiła. To drugie zmartwiło ją bardziej, rozglądała się z uwagą i nadzieją za Tillitem. Nie znalazłszy go niechętnie zawróciła i poszła spowrotem do Mala. Wampir na powrót zmienił się w młodego mężczyznę, zapach krwi jaki unosił się w korytarzu potęgował głód Livet, jednak oblepiająca jej nogi krew sprawiała, że nie chciała już dłużej przebywać w tym miejscu. To już nie było świeże jedzenie, to była breja, która zmieszała się z brudem z posadzki.

Pomogła Malowi się podnieść mimo jego warczenia, że da sobie radę sam i powoli skierowała ich kroki w stronę sypialni. Przekroczyła jej próg tuż za wampirem, zrobiła kolejny krok i nagle walnęła w plecy chłopaka. Już miała spytać czemu się zatrzymał gdy do jej uszu dobiegł głos kobiety. Spojrzała ponad ramieniem wampira w stronę łóżka i w pierwszym momencie otworzyła usta ze zdziwienia. Miała chęć przetrzeć oczy czy nie ma zwidów. Na łóżku siedziała naga kobieta... nie kobieta, skrzydła nietoperza, które powoli zaczęły znikać jasno dawały do zrozumienia, że wampirzyca. Jej słowa zaś świadczyły o tym, że na nich czekała. Właściwie nie na nich... na niego. “Czemu jednak mówi na niego Seev?”, przemknęło przez myśl Livet. “I czemu mówi o podrywaniu? Jakoś nie przypominam sobie, żebym mu dała się poderwać. Nic mi nie powiedział, że podąża na spotkanie, nic a nic... nawet jednym słowem!”

Widząc drapieżną minę wampirzycy i po przeżyciach jakie przed chwilą miała doszła do wniosku, że jednak ma już dość, nie zastanawiając się ni sekundy wywaliła prosto w ucho stojącego przed nią wampira, najgłośniej jak potrafiła:
- Mal nie wiedziałam że masz rozbieraną randkę, było mnie uprzedzić nie właziłabym Ci w paradę! To może ja Was jednak zostawię abyście nacieszyli się chwilą sam na sam. Do zobaczenia! - po czym odwróciła się na pięcie i raźnym krokiem wymaszerowała z pomieszczenia. “Poszukam sobie innego miejsca, niech se zostanie z tą swoją... Nie będzie mi tu taki babsztyl mówił, że mnie ktoś jej sprowadził, co ja jakiś towar przechodni z rąk do rąk? Jak taki zaradny niech jej przyprowadzi kogoś innego!” Szła przed siebie coraz bardziej zła na chłopaka. Złość sprawiła, że nie zastanowiła się nad tym co może oznaczać dla niej obecność w tym samym miejscu innej wampirzycy.

Epimeteus 04-10-2010 15:29

Walka była skończona, lecz Mal nie od razu to dostrzegł. Wbite w niego kolce wideł i wciąż potęgujący się ból od święconej wody w końcu go pokonały. Leżał na posadzce w oszołomieniu, ciężko dyszac, a każdy kolejny oddech pociągał za sobą spazmy bólu. W cierpieniu rozchylił wilcze wargi i warknął cichutko, by po chwili zaskomleć. Był tak oszołomiony, że nie dał rady się zastanowić nawet nad tym, czemu go nie atakują, czemu widły po raz kolejny i następne nie wbijają się w niego. Wszystko było skryte za blaknącą już, lecz wciąż nieprzejrzystą krwawą mgiełką.
Nagle, zanim zdążył zacisnąć szczęki i ugryźć się w język, zaskomlał jak mały szczeniaczek. To Livet bezceremonialnie wyszarpnęła z niego widły, najpierw jedne, później drugie, fachowo opierając stopę na nim i szarpiąc obiema rękoma za drzewce. Zręcznie odskoczyła od ciała czarnej bestii, które zwinęło się w spaźmie i odrzuciła narzędzie za siebie.
Mal pomimo bólu poczuł ulgę i coś dziwnego jeszcze, niesamowitą reakcję ciała, które natychmiast zaczęło się regenerować, tak że jeszcze zanim podniósł sie na nogi, po ranach pozostały tylko czerwone blizny. Pomimo to wciąż był osłabiony. Stał chwiejąc się na glinianych łapach, wciąż jeszcze tępym wzrokiem rozglądając się po pobojowisku. “To ja? To my? To wszystko? I tak szybko?” myśl kołaczącea się po jego głowie nie oddawała tego co widziały oczy. Wszędzie, na posadzce i ścianach, a nawet i stropie była krew, a pod jego stopami walały się ludzkie ciała i szczątki. Wszechobecny zapach krwi narastał nieomal rozrywając jego nozdrza. - Krew....- wywarczał nieludzkim głosem i zaczął chłeptać prosto z posadzki życiodajny nektar. W miarę gdy jego język raz po raz zanurzał się w krwistych kałużach co chwilę dostarczając mu kolejny łyczek, czuł jak wracają siły, a do umysłu powraca jasność. W końcu poczuł się sobą, uśmiechnął wilczym uśmiechem i przeobraził w człowieka.

Choć siły szybko wracały, to stanie na dwóch nogach wymagało więcej wysiłku niż na czterech łapach. Mal ponownie się zachwiał i poczuł jak Livet chwyta go za ramię by pomóc utrzymać równowagę. Uznając swoją słabość nie wyszarpnął ręki, lecz pozwolił sobie pomóc.

Nie od razu zdał sobie sprawę, że coś jest inaczej. Niepokojące wrażenie ukryło się za emocjami zrodoznymi przez walkę i cierpienie i nie dało wyłuskać aż do chwili gdy zobaczył Ją.
- Lina...- Widok jaki miał przed oczami sprawił, że tak jak poprzednio, teraz też nie był w stanie wydukać z siebie słowa ani nie był nawet w stanie wykonać najmniejszego ruchu. Wpatrzony w wampirzycę stał w drzwiach niczym wbity w serce wampira osikowy kołek.
- Seev, Seev... jak ty wyglądasz? - Kpiący ton i pewna siebie poza sprawiły, że nawet pomimo nagości to ona była panią sytuacji. Podkreśliło to nawet zachowanie Livet, która niczym oparzona coś wykrzyczała mu w ucho i wyszła. Wpatrzony w Linę i oszołomiony jej rodzicielską mocą nie zrozumiał słów towarzyszki, lecz fakt że zostawia go samego wzbudził w nim czarną falę rozpaczy, gdyż wiedział, że nie będzie w stanie się oprzeć mocy potężnej wampirzycy. Jak zahipnotyzowany ruszył w stronę łoża pozostawiając za sobą ślad ze zrzucanej w pośpiechu odzieży. Gdy ukląkł nad Liną był już całkiem nagi i rozpalony, lecz ogień który go trawił był zupełnie inny niż ten który płonie gdy kobieta i mężczyzna są razem.
Objęły go i zamknęły się na nim ramiona silne ponad wyobrażenie, przyciągnęły do siebie i rozpoczęły taniec na jego skórze. Każdy kolejny ruch, gest, dotyk coraz bardziej rozpalały i odbierały mu jego własne ja. W jedynym geście rozpaczy jaki mu pozostał zacisnął palce na ramionach Liny wbijając je tak, ze po chwili śnieżnobiała skóra zaczęła broczyć krwią. - Taki hardy jesteś? - wyszeptała w przekornym półuśmiechu i rewanżując sie za jego niepokorność rozorała mu plecy paznokciami. Napięcie pomiędzy nimi narastało, a każda chwila rodziła coraz to nowe rany na jego ramionach, plecach i szyi. Na bieli wijącego się pod nim ciała pojawiły się pierwsze czerwone plamki zrodzone z jego krwi.
Poruszali się coraz gwałtowniej zatraceni w tym co robili do tego stopnia, że nie dostrzegli , ze solidne łoże chwieje się i trzeszczy jakby mogło się w każdej chwili rozpaść. Ich palce nie przestawały rozrywać i ranić, a pojedyncze krople spływające z Mala zamieniły się w strumienie zalewające czerwienią śnieżną skórę Liny, tak że wkrótce w krwistym zamęcie bielą jarzyły się tylko białka jej oczu. Krew obejmująca wampirzycę była dla niego niczym najwspanialszy afrodyzjak i gdy juz nie było na niej nieskalanego skrawka skóry, eksplodowała niepohamowaną rozkoszą niemalże miażdżąc Mala w potężnym uścisku ramion i nagle odzyskanych skrzydeł. Teraz już nawet oczy wampira zaszły krwią a on stracił przytomność, nie wiedząc iż większość spływającego z niego strumyków krwi kierowała się ku ustom Liny.

Vantro 05-10-2010 08:22

Livet stanęła na korytarzu zastanawiając się co robić dalej. Odgłosy jakie słyszała z sypialni utwierdziły ja tylko w przekonaniu, że facet jak to facet - sam w sobie jest nic nie wart. Jak zwykle rządzi nim to co nosi w portkach, a teraz się sama przekonała, że wampirem też. “Musze znaleźć Tillita i wynosimy się stąd” - pomyślała idąc po swoje rzeczy. I nagle potknęła się o walający się na korytarzu osinowy kołek. “Zaraz! Przecież ona jest wampirzycą... zna Mala, to pewnie ona spowodowała jego przemianę. Już wiem czemu była taka zadowolona, że on przyprowadził mnie ze sobą. Nic z tego... nie będę jej służyć. Nie będę służyć nikomu! Jest środek dnia nie uda mi się stąd uciec zanim oni skończą. Muszę coś zrobić...” Schyliła się i ujęła w dłonie osinowy kołek. Po chwili zaczęła skradać się w kierunku drugiego wejścia do sypialni. “To wejście jest bliżej łoża... mam nadzieję, że drzwi również będą otwarte, chyba wszystkie pozostawiliśmy otwarte, chodząc tu wcześniej”. Podeszła cicho do drzwi i odetchnęła z ulgą - były otwarte na tyle, że mogła wsunąć się do sypialnie niepostrzeżenie. Z pokoju przestały dobiegać jakiekolwiek odgłosy. Jej oczom ukazał się obraz na łożu, zaślepiona złością na wampirzycę, a jeszcze bardziej na Mala, nie zwracała uwagi na chłopaka widziała tylko ją... spowitą we krwi.


“Nie dam się zarżnąć jak owca, tak jak on, nie dam jej skosztować swojej krwi. Nie dobrowolnie, nie bez walki. Nie mam z nią szans, jest ode mnie silniejsza... to moja jedyna szansa, teraz albo nigdy.” Przemknęło przez myśl młodej wampirzycy. Sama nie wiedziała czy to strach, czy determinacja, czy złość na młodego mężczyznę, którego żądza na widok kawałka gołego ciała “starej” wampirzycy doprowadziła go do jej łoża i śmierci (bo tak jej się wydawało, że chłopak nie żyje), a może złość na własnego ojca, że zrobił z niej to kim/czym teraz była - dodała jej sił. Podeszła cicho do łoża, chwyciła chłopaka za włosy odchylając go na tyle, aby móc zrobić zamach i wbić rozkoszującej się piciem jego krwi wampirzycy osinowy kołek w odsłoniętą pierś, aby przebić jej serce i przybić ją do łoża na którym leżała. Poczuła opór kiedy kołek wbijał się w jej ciało, nie zdążyła sprawdzić gdzie trafiła gdyż leżąca pod Malem kobieta odruchowo machnęła dłonią z ostrymi paznokciami w kierunku jej szyi. Ostatnie co ujrzała odskakując na bezpieczną odległość to zdziwienie w oczach przebitej wampirzycy. Zatrzymała się i patrzyła na to czego dokonała. Widziała wampirzycę jednak leżący na niej chłopak nie pozwolił jej się upewnić czy kołek wbił się w pierś i serce. Zauważyła za to , że Mal nieznacznie się poruszył. “On jednak żyje, czy to jej podrygi ruszają jego ciałem?”, zaczęła się zastanawiać. Wampirzyca przestała się ruszać a z ust chłopaka wydobył się jęk. Bezruch kobiety sprawił, że Livet była przekonana iż dobrze trafiła. Rozejrzała się po sypialni i zauważywszy krzesło usiadła na nim założyła nogę na nogę i machając sobie bezczelnie stopą czekała aż chłopak odzyska przytomność. “Ciekawe czy bardzo będzie rozpaczał po śmierci swej kochanicy? Jak oprzytomnieje to mu powiem, że sam jej ten kołek w pierś wpakował, tak dla świętego spokoju, po co ma mi ględzić nad uchem swoje żale, że mu ukochaną zabiłam. Powiem, że jak tu weszłam to już była przebita.”- postanowiła dziewczyna. Sekundy zaczęły się zmieniać w minuty, minuty zaczęły się dłużyć niczym godziny, ona jednak cierpliwie czekała nie spuszczając wzroku z łoża na którym leżała według niej martwa wampirzyca i nagi zakrwawiony Mal, którego rany powoli zaczęły się zasklepiać. Całą siłą swej woli starając się nie zwracać uwagi na zapach wampirzej krwi... który wabił ją jak afrodyzjak, zachęcając do skosztowania. Była taka pewna siebie, taka zadowolona, że udało jej się przebić kołkiem doświadczoną wampirzycę...

Epimeteus 05-10-2010 15:24

Mal nie miał sił by wyrywać się z otępienia jakie spętało jego ciało i umysł. To co się przed chwilą stało pętało go nie pozwalając myślom zwrócić się w stronę czegoś innego, tak ze nawet nie zauważył tego co Livet uczyniła. Poczuł to jednak. W jego odczuciach pojawiła się inna nuta, coś co zaczęło go wytrącać ze stanu w jakim się znajdował. Mrugnął oczami, raz, drugi i powoli zaczęło do niego docierać to co się stało. Lina... coraz wyraźniej odczuwał, ze nastąpiła jakaś zmiana, że brakuje mu czegoś, co było w nim od zawsze gdy stał się wampirem. Podniósł się z łóżka i ze zdumieniem zaczął przyglądać unurzanemu we krwi ciału wampirzycy. “To... to wszystko moja krew?” od tej mysli zakręciło mu się w głowie, to było jednak nic gdy uświadomił sobie co widzi pomiędzy piersiami Liny. Ze zdumienia aż usiadł na łóżku i przeciągnął po włosach dłonią, sprawiając że pojawiły sie na nich krwiste ślady. Wyciągnął rękę i ostrożnie, by nie dotknąć ciała sięgnął w stronę kołka. Dotyk nie zaprzeczył wzrokowi. W serce kobiety był wbity osikowy kołek. Nagle gwałtownie zerwał się na równe nogi, rozsiewając dookoła kropelki krwi, którą był cały wysmarowany. “Czyżby oni tu jednak byli? Zabili ją? Czemu mi się nic nie stało?? Myśleli, że nie żyję?” zdesperowany rozejrzał się dookoła w poszukiwaniu niebezpieczeństwa i od razu w oczy wpadła mu Livet. Wbił w nią zdumiony wzrok i się zapytał: - - Co się tu właściwie stało?
Livet spojrzała niewinnie na chłopaka i odparła:
- Mnie pytasz? Ty tu byłeś a nie ja - i z bezczelnym uśmiechem siedziala dalej kiwając nogą. “Domyśli się czy się nie domyśli. Będę szła w zaparte”, przeleciało jej przez myśl, ale miała nadzieję, że jej mina nie pozowoli chłopakowi na odczytanie prawdy.
Zachowanie Livet pomogło Malowi otrzeźwieć. “Na nią zawsze można liczyć” pomyślał z przekąsem i postanowił o nic się już jej nie pytać. Rozejrzał się dookoła przytomniejszym wzrokiem i dostrzegł porozrzucane części swojego ubrania. Nieznacznie zacisnął zęby i nie dając niczego po sobie poznać najpierw wytarł się z krwi jedwabną pościelą a później ubrał. W sumie nie miało dla niego znaczenia, kto to zrobił, gdyż narastała w nim wspaniała myśl, że jego wampir mistrz nie żyje. Że jest już całkowicie panem samego siebie. Obrócił się w końcu w stronę Livet i powiedział: Co tak siedzisz? Nie pora na odpoczynek, bo to jeszcze nie koniec. Musimy się jakoś stąd wydostać. Nie czekając na to co powie wyszedł z pokoju, pozostawiając za sobą Linę raz na zawsze.

Vantro 08-10-2010 21:01

- Niewdzięcznik, prawda? - cichy szept odwrócił uwagę Livet od buńczucznego tupania Mala. Lina leżała z szeroko otwartymi oczami, gładząc czule wystający z jej ciała fragment kołka. - Ani ci nie podziękował, ani nie zapłakał nade mną... Ech, faceci... - wampirzyca uniosła się na łokciu i krzywiąc się wyszarpnęła kołek ze swojej piersi. Drewno wydostało się z przyprawiającym o mdłości mlaskiem, a rana poczęła zasklepiać się - o wiele szybciej niż na Malu. Lina oblizała kołek, po czym rzuciła go w kąt.
- Nigdy nie słyszałaś, że martwy wampir rozsypuje się w proch? "Z prochu powstałeś..." i takie tam bzdety - roześmiała się sucho. - Niedouczone dziecko. Ile lat jesteś wampirem - rok, dwa? Pewnie mniej, inaczej nie oparłabyś się aromatowi mojej krwi. Mojej... albo jego - zmrużyła oczy, po czym wstała z łóżka, nie zważając na swą nagość. - Ale tupet masz, muszę ci to przyznać. I jaja większe niż ten zarozumiały szczeniak. Gdyby nie ty wieśniacy roznieśli by go na widłach jak wściekłego psa - przez chwilę przyglądała się Livet z namysłem, po czym usta rozciągnęły jej się w drapieżnym uśmiechu i powoli ruszyła w stronę bardki, zmysłowo kołysząc biodrami. - Może... się zabawimy?

Livet poczuła jak włoski na jej karku się jeżą."Mam omamy, na pewno mam omamy! To nie może być prawda!" W pierwszym odruchu chciała zerwać się z krzesła i uciec z wielkim wrzaskiem. Może to strach, a może jej butność spowodowały, zamiast uciekać odwróciła wzrok z drzwi na, które patrzyła kiedy znikał w nich Mal i przeniosła go na łoże skąd doszedł ją szept Liny. Spoglądała na wampirzycę w skupieniu i wsłuchiwała się w jej słowa. Miała ochotę przetrzeć oczy, ale nie chciała jej okazywać jak bardzo jest zdumiona i zaskoczona. "Ona ma racje, nic nie wiem. Nie wiedziałam, że powinna rozpaść się w proch... Gdybym to wiedziała, wbijałabym w nią ten kołek do skutku". Dziewczyna spięła się cała w sobie w oczekiwaniu na kolejny ruch podnoszącej się z łoża kobiety. Do jej świadomości docierały wypowiadane przez nią słowa. Siedziała na krześle nadal lecz już nie kołysała stopą, obie nogi maiła oparte o ziemię, była gotowa w każdej chwili skoczyć w stronę drzwi w próbie ucieczki. Kołysanie bioder i słowa o zabawie sprawiły, że Livet zaczęła się zastanawiać czy dobrze zrozumiała o jaki rodzaj zabawy chodzi wampirzycy. Przełknęła ślinę i spytała o pierwszą rzecz jaka jej przyszła na myśl:
- To Ty zrobiłaś z niego wampira, prawda? Czemu go nie zabiłaś, czemu pozwoliłaś mu zostać wampirem? Czemu nie zabrałaś go ze sobą tylko porzuciłaś?

- Ależ zabiłam go! - roześmiała się Lina, przystając. - Każdy człowiek, którego wyssiesz do końca staje się wampirem. A raczej... - chwilę szukała określenia - poślednim gatunkiem. Ale pewnie tego też nie wiedziałaś? - uśmiechnęła się z politowaniem, wycierając ciało z krwi fragmentem kapy. - Ciekawe ile takich bękartów nieświadomie zostawiliście za sobą... Długo już z nim podróżujesz? Zostawiłam go by sprawdzić, czy sobie poradzi; by nabrał sił i sprawności, by okazał się godny bycia moim sługą. Po co mi wampir, który da się zabić w pierwszej walce? - wzruszyła ramionami, po czym wbiła wzrok w Livet. - Widząc ciebie jednak zastanawiam się, czy nie przeżył wyłącznie dzięki tobie. Z tymi gnojarzami tam - machnęła dłonią w stronę korytarza - miał więcej szczęścia niż rozumu. Jednak co kobieta to kobieta. - odrzuciła kapę i znów ruszyła w stronę dziewczyny. Jej rude włosy błyszczały w półmroku, opadając zmysłowymi falami aż do stóp, gładka, biała skóra ostro kontrastowała z czernią kamieni i drewna. Najwyraźniej zostawiła zapaloną pochodnię jedynie w tym celu - by się lepiej prezentować. Livet przeszło przez myśl, że wygląda młodziej od niej, choć z pewnością musiała być dużo, dużo starsza.

Livet nieświadomie podeszła w stronę wampirzycy, uniosła dłoń i dotknęła miejsca w którym jeszcze parę chwil temu tkwił kołek. Musnęła opuszkami palców zimną skórę kobiety.
- Nawet ślad po nim nie został. Czemu udawałaś, że Cię unieszkodliwiłam? Czemu od razu go nie wyjęłaś? - spytała z ciekawością. Zwyczajna rozmowa, jaką prowadziła z nią wampirzyca spowodowała, że dziewczyna na chwilę zapomniała, jakie niebezpieczeństwo możne jej grozić.

- To było... zabawne. Choć nieco nieprzyjemnie - potarła miejsce po kołku, muskając palcami palce Livet i wywołując w niej przyjemny dreszcz. - Bycie wampirem nie oznacza braku uczuć. Chciałam zobaczyć co zrobi - kiwnęła głową w stronę wyjścia. - Czy będzie rozpaczał, czy się radował; czy chce być nieumarłym, czy nienawidzi mnie za to jakim się stał... Odpowiedź już znasz. Na nic mi się nie przyda - jej oczy zwęziły się niebezpiecznie. - Niewierny sługa jest gorszy od żadnego.

Słuchając Liny i uświadamiając sobie co mogły oznaczać jej słowa młoda wampirzyca zaczęła się zastanawiać co robić. "Mam go jakoś ostrzec? Ale jak? Czyżby ona chciała się go tym razem naprawdę pozbyć? Ech w sumie znów chyba go wpakowałam w kłopoty...ale właściwie ona ma rację, wylazł stąd nic sobie nie robiąc z tego że ją zakołkowałam..." Powolnym krokiem zaczęła obchodzić wampirzycę wokół nie odrywając opuszków od jej skóry. Delikatnie przesuwając palcami po jej gładkiej skórze, na której przecież, powinny być blizny, czy też ślady po ranach jakie jeszcze parę chwil wcześniej zadawała jej Mal.
- Co chciałaś z nim zrobić? - wyszeptała wampirzycy kiedy jej usta znalazły się w okolicach jej ucha - Do czego miał Ci się przydać? Czy nadal nie może służyć do tego do czego służył do tej pory... Chyba potrafisz nauczyć jednego niesfornego wampira posłuszeństwa, czy też wypełniania swej woli... - próbowała wybadać czy wampirzyca naprawdę chce się pozbyć Mala. Nie przypadli sobie do gustu, od początku się ze sobą spierali, ale był on pierwszym wampirem, którego poznała i z którym coś ją jednak połączyło - może los.

- Wcześniej? Po prostu... żeby był. Podróże kształcą. Nudzę się sama, a wieśniacy - nawet przemienieni - nie stanowią godnego towarzystwa. Na bogów, przecież nie będę z nimi rozmawiać o strzyżeniu owiec! No i wampir jest o wiele smaczniejszy; i starcza na dłużej. Ale teraz... - uśmiechnęła się drapieżnie po czym znienacka chwyciła Livet wpół i rzuciła na łoże. - ... teraz nie jest mi do niczego potrzebny. Nie mam zamiaru przymuszać go ryzykując, że któregoś wieczoru obudzi się wcześniej ode mnie. - Lina skoczyła na materac, rozpościerając skrzydła i okrakiem usiadła na dziewczynie. - Jest jurny, ale brutalna siła przestała mnie bawić już wieki temu. Ty natomiast... - pochyliła się i delikatnie dmuchnęła Livet w ucho. - ... mogę cię wiele nauczyć... w różnych kwestiach... Pewnie jesteś jeszcze dziewicą, czyż nie? - dziewczyna poczuła, jak dłoń wampirzycy wślizguje się jej pod spódnicę. Najwyraźniej Lina zamierzała sprawdzić swe przypuszczenia!

To z jaką lekkością Lina wrzuciła ją na łóżko upewniło Livet w jej przypuszczeniach jak silna i groźna jest nowo poznana wampirzyca. Kolejne jej słowa i gesty uświadomiły dziewczynie, że nie myliła się nic a nic podejrzewając jaki rodzaj zabawy kobieta jej proponuje. Przesunęła swoją dłonią wzdłuż ciała i dotarła do dłoni, która podążała w górę jej uda i poprzez spódnicę zacisnęła na niej palce.
- Za chwilę może wrócić Mal. Nie chciałabym aby w chwili naszego zapomnienia postarał się by jedna z nas przestała istnieć. I zapach krwi tak rozkoszny powoduje, że mam większe pragnienie aby wyjść tam na zewnątrz i jej pokosztować. Nie sądzę bym teraz dużo skorzystała na Twych naukach. - uniosła dłoń i czule przesunęła ją po twarzy pochylającej się nad nią wampirzycy - Czy nie lepiej aby ta chwila był tylko nasza... - po czym przesunęła swoje palce na jej szyję delikatnie muskając w pieszczocie jej skórę.
- Jesteś tu panią... nigdzie nam się chyba nie spieszy... a ja jestem strasznie głodna i tylko ta myśl zaprząta mi głowę. - spięła się cała w sobie i odepchnąwszy kobietę wysunęła się spod niej. Usiadła na łóżku i powoli zaczęła przesuwać dłonią po nagim ciele znajdującej się obok wampirzycy.
- Jesteś piękna, sama mówisz, że wiele możesz mnie nauczyć. Chcę aby to były niezapomniane chwile, ale nie przez to, że ktoś nam co chwila będzie przeszkadzał. I właśnie sobie przypomniałam, że zgubiłam Tillita - pochyliła się, schowała twarz w dłonie i zaczęła chlipać. Poprzez palce przyglądała się siedzącej obok kobiecie czy udało jej się zniechęcić ją a przynajmniej na razie dopóki czegoś nie wymyśli odwieść od sprawdzania jej dziewictwa.

- Tillita? Aaach, tego "smoczka", którego nosiłaś - wampirzyca podniosła się również, obrzucając Livet dziwnym spojrzeniem, po czym przytuliła się do niej od tyłu, bez krępacji chwytając mocno za piersi dziewczyny. - To się da zaraz załatwić - wymruczała prosto w jej szyję, a dziewczyna zrozumiała, że wystawiła się właśnie idealnie do ugryzienia. Ale było już za późno.
Livet poczyła, że Lina spina się przez kilka sekund, po czym gdzieś z korytarza dał się słyszeć trzepot maleńkich skrzydeł i do komnaty wleciał Tillit, wbijajać w dziewczynę pełen poczucia winy wzrok.
- No dalej, nie krępuj się Festus - głos starej wampirzycy pełen był złośliwych nut. Smoczek zatrzepotał szybko skrzydłami, jakby w proteście, po czym.... zaczął się przekształcać, w krótkim czasie osiągając rozmiary dorosłego mężczyzny o kręconych włosach, nieco zbyt wydatnych ustach i koziej bródce.



-Ty! Ty! - młoda wampirzyca wyrwała się siedzącej za nią kobiecie, jednym susem dopadła stającego mężczyznę i z całej siły uderzyła go w twarz otwartą dłonią - Nie waż się do mnie podchodzić! Nie waż się mnie tknąć choć opuszkiem palca! A ja Cię przytulałam i głaskałam... GADZIE! Szkoda, że Cię wieśniacy nie pokropili święconą wodą i nie zeżarli upieczonego jak jaszczurkę! - Livet ciskała się po komnacie jak szalona - Mal miał rację, że Cię nie lubił! Że też Cię przed nim broniłam... powinnam pozwolić mu skręcić Ci ten gadzi kark!

- Aaach, cóż za wspaniałe powitanie! - ucieszyła się Lina, podchodząc do drzwi. - Ale skoro chciałaś, żeby nikt nam nie przeszkadzał to powinniśmy tego dopilnować; w końcu twoje nieokrzesane wrzaski mogą tu sprowadzić naszą zbłąkaną owieczkę. - wykonała kilka gestów i zarówno jedne, jak i drugie drzwi zamknęły się z trzaskiem. - To co... zabawimy się? - spytała, wskazując na łoże. Mężczyzna wyglądał jak zbity pies, nie podnosząc wzroku na żadną z kobiet.

- Jak on tu ZOSTAJE, to ja stąd IDĘ! Nie będę w nic się bawić z tą GADZINĄ!!! Tysiąc razy wolę aby był tu Mal i cała wioska śmierdzących wieśniaków! Powiedz coś! Co tak stoisz jak kołek w płocie! - ostatnie zdanie wzburzona dziewczyna wykrzyczała prosto w twarz stojącego przed nią wampira, który w odpowiedzi tylko zamknął oczy.

- Ależ kochana... czy tobie na prawdę wydaje się, że MASZ WYBÓR? - Lina roześmiała się paskudnie - Sama przecież chciałaś swojego "Tillita", ze łzami w oczach wręcz! A skoro kobiece towarzystwo na początek niespecjalnie ci odpowiada, możemy zacząć przecież od mężczyzny. Na łóżko! - warknęła do wampira, który posłusznie przysiadł na łożu i... zaczął się rozbierać!

Livet odwróciła się w stronę wampirzycy z coraz to większą furią słuchała co ona do niej mówi. Kiedy mężczyzna siadł na łóżku i posłusznie zaczął się rozbierać nie wytrzymała i rzekła:
- Czy to nie ty przed chwilą wspominałaś, że wampir ma też uczucia?! Czy to nie Ty chciałaś czegoś delikatnego?! Spytaj go - wskazała oskarżycielsko palcem w stronę milczącego mężczyzny - Spytaj go KIM DLA MNIE JEST! - ostatnie słowa wydobyły się z jej gardła niczym warknięcie - A potem powiedz mi, że nie mam wyboru...

- Pytam więc - sarkastycznie zwróciła się do niego Lina, a gdy ten milczał wrzasnęła. - No MÓW!
- Ojcem... - wymamrotał pod nosem mężczyzna. - Podwójnym... Wampirzym...
- Hahaha, ojczulek! No proszę, proszę... okaż więc swojej córeczce miłość! Delikatnie, skoro tego sobie życzy. A jeśli odmówi... rozkaż jej. Przecież potrafisz. - wciąż śmiejąc się rozsiadła się na krześle zajmowanym wcześniej przez Livet. - Ach, już dawno nie miałam tak zajmującego popołudnia.- Czekam!
- Tyyyyyyyyyyyyyyyyy... i twoje uczucia, delikatność! - warknęła dziewczyna i spojrzała w stronę ojca czekając co zrobi. On zaś nieśmiało wyciągnął rękę w stronę córki. Trzeba było przyznać, że w rozbieraniu był szybki... i prezentował się nie gorzej niż Mal. Lina miała dobry gust. Dziewczyna odskoczyła od niego niczym oparzona.
- Czego chcesz? Powiedz! Masz mi to powiedzieć!
- Choo... choodź tutaj - wymamrotał Festus. - Będę uważał... jestem... hm... w tym dobry. I... ten... zaraz się zagoi. Nie zajdziesz w ciążę, ani nic... A... ten... u wampirów to normalne... khem... jedyna, hm... rozrywka. - delikatny rumieniec wpłynął na jego białe policzki, po czym dodał ciszej. - No chodź, zanim ją zdenerwujesz.

Dziewczyna spojrzała w stronę ojca nie wierząc w to co słyszy. "Mięczak, tchórz, podła glizda".
Każde kolejne jego słowo powodowało, że je furia narastała o mały włos nie rozrywając jej na strzępy.
- Ja nie będę uważać! - warknęła i po chwili przemieniona w wilczycę rzuciła się do gardła siedzącego na łóżku mężczyzny.

- Fiu, fiu, brawo! Na pieska ją!
- krzyknęła rozochocona wampirzyca. Festus w sekundę morfował w potężnego basiora i runął z góry na córkę. Przez chwilę szamotali się po podłodze wzbijając tumany kurzu. Livet była szybsza i zwinniejsza, toteż jej zęby co chwilę zatapiały się w futrze wilka. Jednak mężczyzna przewyższał ją masą i doświadczeniem. W niedługim czasie przewrócił ją na brzuch i chwycił zębami za kark, unieruchamiając na podłodze. Ku swemu przerażeniu Livet poczuła, że wilk wdrapuje się na nią całym ciałem, ustawiając się w pozycji godowej, ponaglany jeszcze podnieconymi okrzykami Liny, która krążyła teraz niespokojnie wokół nich, czekając na finał. Dziewczyna szarpnęła się, ale podejrzany nacisk na okolice jej ogona stawał się coraz wyraźniejszy i bardziej znaczący...
Panika, strach, a może wola walki w tej beznadziejnej sytuacji sprawiły, że młoda wampirzyca wyszeptała zbolałym głosem:
- Tatusiu...

Wilk spiął się na chwilę po czym rozluźnił, przygniatając Livet jeszcze mocniej, torując sobie drogę do jej wnętrza.
- Nie mogę - warknął cicho do ucha Livet. - Nie mogę się jej przeciwstawić. Zbyt wiele lat. Ona... Ciesz się, że nie ma tu twego chłoptasia, kazałaby nam obu na raz... ona taka jest. Rozluźnij się. Postaram się by nie trwało długo...

Słysząc słowa ojca i zdając sobie sprawę z tego co to oznacza. Zrozumiała, że nic nie jest w stanie jej uratować przed tym co się zaraz stanie. Nie chciała jednak poddać się bez walki. Nabrała powietrza w płuca i wydarła się z całej siły:
- Maaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaal!!! - sama zaś wiła się pod basiorem próbując się spod niego wydostać.

Epimeteus 14-10-2010 15:07

Umilkł odgłos trzaśnięcia drzwiami a on, wyczerpany i obolały, ruszył chwiejnym krokiem. Nasłuchiwał czy Livet nie wyjdzie za nim, ale nie, nie dała mu tej satysfakcji. Po paru metrach wzruszył ramionami i nie zawracał sobie już tym głowy. Chce siedzieć w pokoju z trupem, niech siedzi. Postanowił odszukać ciała wrogów i sprawdzić czy nie znajdzie przy nich nic pożytecznego, choć co prawda wątpił w to, to byli zwykli wieśniacy i co innego oprócz czosnku mogli mieć?
Widok głównego pobojowiska sprawił w nim mieszane wrażenie. Z jednej strony czuł zadowolenie, że poszło mu tak dobrze, lecz widok porozrywanych ciał i krwi rozbryzgami brudzącej ścianę uświadomił mu wyraźnie kim jest. Ilu ich było? Trupy w strzępach nie były łatwe do policzenia. Trzech... czterech... pięciu. Przynajmniej pięciu się doliczył. To byli normalni ludzie, tacy jak ci, wśród których dorastał. Z rodzinami i swoim życiem. Przez moment ciężko mu się zrobiło na duszy i poczuł ogarniające go wątpliwości. Lecz po momencie słabość minęła, gdy uświadomił sobie, że przecież duszy nie ma. Jego twarz wykrzywiła się w grymasie ledwie tylko przypominającym uśmiech, a korytarz wypełnił odgłos szatańskiego chichotal - Ja przecież nie mam duszy! - wrzasnął, nie wiadomo bardziej czy w żalu, czy złości.
Ponownie brudząc ręce we krwi przeszukał zwłoki i tak jak przypuszczał nic ciekawego nie znalazł. Zwykła strata czasu. Zniesmaczony wytarł dłonie o w miarę czysty fragment koszuli jednego z trupów i zastanowił się co dalej. “Gdzie ta Livet? Co ona jeszcze tam robi?” - myśl o wampirzycy obudziła w nim podejrzenia. Nagle syknął przez zęby “A to cwana sztuka” i pobiegł z powrotem w kierunku pokoju gdzie zostawił ją ze zwłokami Liny. Jak mógł być tak głupi? Przecież wiekowa i potężna wampirzyca musiała mieć ze sobą wiele cennych rzeczy! Livet dobrze o tym wiedziała i teraz bezczelnie chce to przywłaszczyć. Do komnaty z trupem Liny pędził tak, jakby już całkowicie ozdrowiał, jakby całe zmęczenie, ból i osłabienie ranami zostały w kałuży krwi na pobojowisku. Walnął z impetem w drzwi próbując je w biegu otworzyć. Znowu zasyczał z wściekłości i z bólu od uderzenia. Zamknięte. Czyli miał rację. On się szwendał jak głupi, a ktoś wie co robić. Nagle zamarł. Zdał sobie sprawę, że za drzwiami dzieje się coś całkiem innego niż podejrzewał. Odgłosy walki i nagle krzyk Livet: Maaaaaalll!!! Po raz kolejny spróbował wyważyć drzwi. Nic to nie dało. Wściekły z powodu napotkanych trudności nie poddał się. Cofnął się pod przeciwległą ścianę i w dwóch, trzech susach rozpędził się i ponownie uderzył w drzwi. Tym razem się udało. Uderzenie było tak silne, że drzwi nie dość, że się otworzyły to na dodatek wleciały do komnaty razem z Malem, czemu towarzyszyły huk i kłęby kurzu. Natychmiast odturlał się na bok i zerwał na nogi rozglądając się i oceniając sytuację. Tyyy - ledwie wydusił z siebie głos gdy zobaczył Linę w całkiem dobrym stanie. Szybko jednak coś odwróciło jego uwagę od wampirzycy. Tuż przed nim na podłodze tarzały się dwa wilki. W jednym z nich rozpoznał Livet. Nie zdając sobie sprawy z tego co robi przeobraził się w wilka i rzucił do szyi obcego.

Sayane 20-10-2010 09:53

Huknęło raz... drugi... trzeci, po czym Mal wpadł do sali wraz z drzwiami i tumanem kurzu. Oszołomiona Livet nie zdążyła jeszcze w pełni pojąć sytuacji, gdy ciężar na jej plecach podwoił się, po czym zelżał gdy dwa basiory runęły na posadzkę w zaciekłej walce. Dzięki zaskoczeniu młody wampir zyskał niezbędną mu przewagę i przewróciwszy Festusa na grzbiet próbował sięgnąć mu do gardła. Tamten charczał i kopał łapami chcąc odepchnąć od siebie mordercze kły, ale w tym momencie do akcji włączyła się Livet.



Szok szybko mijał, zastępowany przez znajomą wściekłość, poczucie zdrady i rozczarowanie, które wcześniej motywowały ją do walki. Jeszcze nie bolało... a może nie będzie wcale? Ojciec umarł dla niej tamtego dnia, gdy przywieziono wieść o jego zgonie; gdy wypędzono je z domu, a przemiana w wampira była jak sen... Nic nie łączyło jej z tą obrzydliwą, bezwolną, okrutną istotą, która warczała teraz na podłodze, próbując się wyrwać z uścisku Mala. Myśl, że nowy przyjaciel może stać się taki sam jak jej ojciec nie przeszła jej jeszcze przez myśl. Skoczyła na starego basiora, a jej zwierzęce kły zatopiły się w odsłoniętym brzuchu. Festus szarpnął się i zawył, odsłaniając gardło. W powietrzu rozszedł się mdlący zapach krwi i rozerwanych wnętrzności.
- Stój! - wrzasnęła znienacka Lina. - Rozkazuję ci przestać, Seev! Słyszysz! Zabraniam ci go zabijać! Seev!!

Mal jednak nie słyszał. W skroniach dudniła mu adrenalina, bitewny szał, który ogarniał go zawsze w czasie walki. I ten zapach... zapach krwi, krwi wampira... jej krwi, która płynęła w żyłach tego nieznajomego wilka. Odurzający zapach, który związał go tyle razy wcześniej, odurzył, wystawił na pośmiewisko Livet... To nic, że gardło przed jego nosem nie należało do Liny; zapach był niemal ten sam i przeważał nad piskliwymi rozkazami wampirzycy. Mal warknął jeszcze raz z lubością, po czym jednym szarpnięciem rozerwał gardło Festusa i zaczął chłeptać tryskającą z tętnicy krew.

Festus zacharczał, wierzgnął ostatni raz łapami, po czym znieruchomiał i błyskawicznie zaczął rozpadać się w pył. W ciągu niespełna minuty w miejscu jego ciała leżała kupka kurzu o kształcie zwierzęcia. Lina wrzasnęła z wściekłości i z nienawiścią spojrzała na umazane we krwi wampiry.



Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 13:26.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172