lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu Fantasy (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-fantasy/)
-   -   [Świat Dysku] Straż Popołudniowa (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-fantasy/10253-swiat-dysku-straz-popoludniowa.html)

Plomiennoluski 31-07-2011 22:50

Haahet stał spokojnie z boku i nie mówił za wiele poza pytaniami, które już zadał. Odebrał i zarzucił na siebie kolczugę, chociaż trzeba było ją na szybko dostosować do jego nieco nieforemnego kształtu, na koniec wszystko pokwitował nieco niezgrabnym iksem na dole listy.

Patrol też był dla niego nowością, na co dzień przecież siedział na gzymsie i nie ruszał się. Można wręcz powiedzieć że był notorycznym gzymsiarzem. Co faktu nie zmieniało że dołączył do Straży i mieli mu za to płacić, to trzeba było robić co kazali, szedł, wyglądało to niemal tak nienaturalnie jak krok Igora, chociaż mało brakowało.

Gdy dotarli do Gildii Alchemików, zwyczajnie się zatrzymał i zaczął przyglądać całej scenie, nie odmówił herbatki, ale chwilowo nie widział dla siebie żadnego zajęcia. Wyglądało na to, że musiał się jeszcze dużo nauczyć o tym strażowaniu.

Slywalk 07-08-2011 14:17

Gdy inny pobierali uzbrojenie i wyposażenie, Cedrik z wyuczoną już starannością, zebrał rozsypaną część swojego ciała w kupkę, a następnie, za pomocą jednej z ulotek, przeniósł stosik na biurko. Potem, ze swojego „zestawu ratunkowego”wyciągnął fiolkę z czerwoną cieczą, przyłożył kikut do stosika i skropił to wszystko zawartością fiolki. Wystarczyło parę kropel, a ręka, w mgnieniu oka, się odrestaurowała. Zadowolony ustawił się po odbiór sprzętu. Najwięcej czasu zajęło mu podpisanie pokwitowania na odbiór sprzętu, gdyż by dokument był ważny, Cedrik musiał się podpisać wszystkim swoim imionami.

Po podpisaniu kwitu, znalazł ciemny zakątek i założył pancerz (zastanawiało go, jak w tym pancerzu będzie zamieniał się w nietoperze(1 oraz resztę wyposażenia, następnie na to założył swoja czarną pelerynę. Bezpieczeństwo przede wszystkim, to jest jego motto.

Gdy był gotowy mógł na spokojnie przyjrzeć się innym, najbardziej zdziwiła go obecność Igora.
„Ciekawe czy zna Igora albo Igora”, pomyślał. Ponadto martwiła go obecność wilkołaka, jednak pocieszał się myślą, że wilkołak w Ankh-Morpork musi być bardziej ucywilizowany.

Ruszyli na swój pierwszy patrol. Cedrik trzymał się jak najbliżej kaprala Noobsa, by dobrze wszytko rozumieć. Znał dość dobrze Ankh-Morpork, często chodził (albo (dosłownie) latał) jego ulicami, więc nie będzie miał problemów z orientacją, za to ciekawiło go, co mówi na temat obowiązków strażnika kapral. O gildii złodziei wiedział (opłacał ubezpieczenie), tak samo jak o gildii skrytobójców.

Ich grupa doszła do siedziby gildii alchemików, poza nimi był tam dość spory tłumek. Kapral Noobs spróbował się czegoś dowiedzieć, co spowodowało nową falę krzyków. Potem do akcji wkroczył Igor, spróbował mediacji/przekupstwa i zaproponował herbatkę. Cedrik przyjął filiżankę, rozsiadł się wygodnie na ziemi i pod peleryną zaczął łykać herbatę. Wiedział, że herbata zaparzona przez Igora jest najlepsza na świecie, a po niej będzie można spokojnie przejść do zdobywania informacji.

Po herbatce wstał i podszedł do jakiegoś krasnoluda.
- Vidzisz to? - powiedział i pokazał ukrytą pod peleryną odznakę strażnika miejskiego. - To oznacza że musisz odpoviedzieć na moje pytania, zgodnie z pravdą oczyviście. Vięc zadaję pytanie...Co tu się dzieje?
-Tego tam....-zamyślił się-...Ale herbatka dobra!-powiedział z uśmiechem- Bo ten...no gildia znika-powiedział poważniej już i westchnął- Nikt nie wie dlaczego, nagle coś wybuchło, jak zwykle i ten, i zrobili, to co zrobili, przybili ogłoszenie...
-Yhym, yhym- Cedrik zanotował to sobie w pamięci- V tłumie chodzą słuchy, że ktoś stracił życie. Co poviesz mi na ten temat?
- Ftof ftrafił fyfie - zainteresował się Igor - mofe bęfę w ffanie pomóf?.
Wyciągnął słoik z piorunem i ulensylia chirurgiczne. - A jefli nie fyje, mogę wziąfć jego nofę?
-Ten...nie!-powiedział szybko Nobby i na wizję tegoż incydentu odpalił niedopałka wyciągniętego zza ucha
-A nie wiem, podobno nie żyje-pokiwał głową pytany wcześniej osobnik- Ale kto? Pojęcia nie mam.
-Kiełbaski! Najlepsze kiełbaski!-rozległ się nagle głos Gardło Sobie Podrzynam Dibblera- Może komuś kiełbaskę?
-Dobrze jest pan volny - kontynuował Cedirk -Aha i proszę vziąść jeszcze tą ulotkę. - Cedrik wyciągnął niewielką ulotkę promującą Ligę Wstrzemięźliwości.

1) Zamieniając się w nietoperza Cedrik musi dostosować swoją waga do wagi nietoprza, o wiele łatwiej jest podzielić swoją wagę na więcej nietoperzy niż zmniejszyć swoją wagę. Osiągnięciem Cedrika było zamienienie się tylko w dwa nietoperze.

razdwaczy 07-08-2011 16:30

- Wofafbym nofę nie kiełbafkę. Wymieniłfym fobie... - przerwał uświadamiając sobie, że chodzi o coś innego.
- Jest pan zupełnie pewien, że pana kiełbaska nie wymaga wymiany? - dopytała Zoriana uprzejmie.
Igor sprawdził.
- Nie nie tfeba. Hefbafki fanienko? Mofe z fymf mofniejfym?
Wstał.
- Panie Fiflef, mofe fan fifiał fdafenie? Fefmę jiełbafkę, jefli mi fan pofie.
Igor nigdy wcześniej nie był w Ankh. Ale to nie znaczy że nie spotkał wcześniej Diblerra. Albo kogoś bardzo mu podobnego. Tamten nazywał się Fwy Fobie Rofffufam Igor. A tacy ludzie(zasadniczo) zrobią wszystko jeśli tylko ktoś zechce wziąć ich kiełbaskę do ust i zapłacić za to.

- Bardzo chętnie, koniecznie z czymś mocniejszym - uśmiechnęła się Zori - choć w sumie herbatkę jako taką możemy sobie darować...

Igor wyciągnął z zakamarków swegu ubrania butelkę z fioletową cieczą.
- Folaf, fy nie fotfebujef filifanki?
Wyszedł zza jej pleców, po czym podszedł do Dibblera szeleszcząc czymś co brzmiało jak dolary.
- Frafdofodofnie mógłfym pfyffófif je do fyfia - powiedział wskazując na kiełbaski. - ftefy mógłfyf fpfedafac je dfofej jafo niefbęfnik dla wfóf.

- Jestem damą, a nie jakąś dziewką z portu czy innego zamtuza - Zori wydęła wargi - nie pijam napojów z naczyń, do których zostały pierwotnie rozlane. To niehigieniczne.

Nalał denaturat do filiżanki.
- Profę.

Zoriana pociągnęła łyk.
- Znakomity rocznik, taki lekko... bagienny bukiet. Z nutą asnyżku.

- Nie bafienny. Przefąfyłem pfez chlefuś, feby lefiej fmakował.
Podszedł jeszcze raz do Dibblera.
- To jak ofowie mi pan fo fu fię ftało?

one_worm 17-08-2011 00:02

Szybkimi krokami skierowaliście się w kierunku wąskiej uliczki, gdzie było względnie bezpiecznie 1). W zasadzie było spokojnie, a to się liczyło najbardziej dla Nobsa, ale ciężko było pojąć jego decyzję. Dla niektórych…w zasadzie dla wszystkich poza nim samym. Zastanawiając się czy słusznie robicie stojąc tak daleko od tłumu. Brakowało dwoje z was, Igora i Gargulca. Oboje weszli do gildii z polecenia kaprala, przesłuchać ich i dowiedzieć się czegoś. Ot nauka nowego fachu. Zasadniczo stanie było nudnym zajęciem, tłum jakby postanowił się powoli zacząć rozchodzić i o dziwo w dosyć pokojowej atmosferze. Nagle coś pokruszyło się na Zorię. Coś niewielkiego, jakby było…kawałkiem…tynku? Automatycznie jej głowa powędrowała do góry i zobaczyła, że w wąskiej uliczce, wprost nad nią ktoś skacze z dachu na dach…z dosyć sporym, ale najwidoczniej lekkim workiem. Worek sprawiał wrażenie dosyć pełnego. Wypchanego nawet można by rzec. Z góry wystawało coś, ale co? Z tej odległości i przez ten ułamek sekundy było ciężko powiedzieć co to takiego…ale…knot…ten charakterystyczny kształt… tak, to była świeczka. Ale po co komuś tyle świeczek? Tym bardziej, że gildia Alchemików była budynek obok, a świeczki produkowano spory kawał dalej.


Tymczasem w Gildii panował chaos. To było słychać w momencie, gdy tylko podeszło się pod drzwi. Igor zastukał w drzwi, tak jak zwykł to robić. Po chwili otworzył mu….Igor!
-Herbaty? -Zapytał się zadowolony z pełnionego tutaj obowiązku
-Chętnie-odpowiedział Patrycjusz. 2)- I chciałbym pomówić z przewodniczącym Gildii o ile to nie problem.
-Oczywiście, że nie…zapraszam do holu- Odezwał się głos z tyłu. Wyglądał na najbardziej brudnego i cuchnącego… to musiał być chyba przewodniczący…- A dla straży miejskiej Herbatki i ten…wszystkiego…no czego potrzeba…-powiedział zaskoczony i zmieszany z miną mówiącą wyraźnie „A idźcie w cholerę”. Jego wyraz twarzy mówił także "Ale nie przy Patrycjuszu"...




1)Nie było tłumu ludzi
2)Jak powszechnie wiadomo, Patrycjusz, miał tę zadziwiającą umiejętność pojawiania się nagle i w najmniej spodziewanym momencie.

kanna 23-08-2011 18:15

Zoriana gestem podziekowała Igorowi za więcej herbatki - już czuła cudowną lekkość myśli, a po kolejnej filiżance mogłaby załapac problemy z motoryką i ze służby nici - i też włączyła się do rozmowy.
- Taakk ..kurczaki bywają bardzo niebezpieczne. Słyszeliście o Pasterelozie? 1)

- Moją fofą jeft fufyf. - zapewnił ą Igor.2)
- fufyf? - wolała się upewnić Zoriana
- Fufyf. - potwierdził.
- Acha... czyli?
- Fufyf. - Igor był zmieszany. - A flafego fytaf fanienfo?
- Bez powodu - odpowiedziała szybko Zori, zastanawiając się gorączkowo, czy Igor próbował ją obrazić, skoro teraz jest zmieszany. - próbujesz mnie obrazić?
- Dlafefo miałfym fię obrafaf?
- Nie ciebie, mnie
- Zori zaczęła sie irytować.
-Pfefief mófię: Dlafefo miałfym fię obrafaf?
- Właśnie o to pytam!
- Nie rofumiem
- Igor skulił się przed dziewczyną
- Ja też - Zori popatrzyła na Igora bezradnie.

I byliby tak (zo)stali na wieki, gdyby Igor nie dostał rozkazu od kaprala.

----
Chwile potem ( zrzuciwszy w jakimś kącie - niemiłosiernie cisnący ją w części ciała, do których nie był konstrukcyjnie przewidziany - pancerz) podążała szybkim krokiem za kapralem. „Panowanie nad tłumem” 3) zapowiadało się ciekawie. Ekscytująco. Niestety , w uliczce w którą weszli zabrakło przedmiotu (podmiotu?) do ćwiczenia umiejętności. Zanim zdążyła się podzielić swoją frustracją 4) coś stuknęło ją w ramię. Kawałek tynku. Spojrzała w górę – ciemna postać, wypchany worek.. to nawet lepsze niż panowanie nad tłumem! Prawdziwa przygoda! Worek wypchany musiał być czymś cennym, inaczej nie niesiono by go po dachach! Zori wyobraziła sobie klejnoty, wartościowe papiery oraz nieodziane w pancerz ani nic innego zdjęcia kapitana Mar… wróć. Worek był bardzo lekki, i wystawał z niego …knot? Knot??! Knot. Co za rozczarowanie! Ktoś obchodził po prostu kolejne urodziny - może troll, świeczki wygladały na spore - i bliski przyjaciel postanowił urządzić mu przyjęcie z tortem.

Zori westchnęła. Służba w Straży nie była jednak tak ekscytująca, jak zakładała.


1) W tym samym momencie zorientowała się, że rozmowa, w której uczestniczy, jeszcze się nie rozpoczęła – więc zamilkła skonsternowana.
2) Nieświadomie ratując sytuację i pozwalając wyjść Zorianie z twarzą
3) Zori postanowiła wpisać to sobie jako umiejętność opanowaną w wysokim stopniu – brzmiało imponująco, przyznacie - w najbliższym cv.
4) Umiejętność informowania o swoich emocjach jest dowodem na dojrzałość emocjonalną, czyż nie? Zori usilnie starała się, żeby innych zawsze wiedzili, jak bardzo jest dojrzała

Plomiennoluski 29-08-2011 23:45

Igor stanął przez chwilę, po czym skinął głową i wydał z siebie zdecydowane “Faf jeft”. Gestem zapytał Zorianę, czy ma ochotę na dolewkę i oczekiwał na gargulca. Temu najwyraźniej nie spieszyło się do środka aż tak, co nie było aż takie dziwne, nigdy nie był w środku tego zmieniającego się notorycznie budynku, nie do końca był pewien czy chciał tam wchodzić, przecież co chwila ktoś tam tracił rękę czy nogę. No ale jak rozkaz, to ponoć rozkaz. Wzruszył ramionami i zaczął człapać do środka.

W środku zastała ich dość nieco nieoczekiwany widok, o ile o takim można mówić w Gildii Alchemików, ale przecież nie co dzień widuje się patrycjusza.
- Dolaf hefbafki wafa Patfyfjufowfka mofć? - zapytał Igor, poczekał grzecznie na odpowiedź, po czym zagadał do Igora.
Wiedział, że nie należy przerywać patrycjuszowi w rozmowie z kimkolwiek. Czuł to w swoim sercu1). A Igor? Któż przejmował się Igorem.
- Wifaj Igor, kofę lat. Maf mofę jakief wiefci od Igora? Fy twój fan fafowuje faleńftwo na odfowiednim pofimie?2) Ale nie fo fo tu pfyfefłem. Po fierfe fukam pewnej ofoby. Kofiefy. Nafywa fię Mina. Po frufie pofief mi profę, co tu fię ftało. Rofumiem omerfa, fy foufnofć Ifora z fanem, ale fowief mi fo mofef. A i jeffe jefno. Maf mofe nofę. Najlefiej frawą, fo lewą juf miałem. Ftrafny szajf, jefli przełofysz ją f drufiej ftrony.


Haahet nie byl pewien czemu Igory aż tak sepleniły, nie miały w gardle rury jak gargulce, umiały a nawet często się same operowały, no ale nie miał zamiaru wnikać w ich kulturyzm, nawet taki twardogłowy jak on był w stanie to wywnioskować. Przestawił się tylko nieco żeby móc lepiej obserwować wszystkich włącznie z patrycjuszem i nieco lepiej słyszeć, mimo problemów z rybim szkieletem3), zawsze miał szanse usłyszeć coś ciekawego.


1) To znaczy sercu człowieka, który został zabity za przeszkadzanie takim jak patrycjusz.
2) Igory uważały, że zawsze trzeba zachować odpowiedni poziom szaleństwa. Ludzie zdrowi psychicznie są przerażający.
3) Trzeba było przyznać że w tym był dobry, potrafił patrzeć jak nikt. Z drugiej strony może nikt nie chciał tracić czasu na zawody w tej dziedzinie, wiec można było uznać ze był niekwestionowanym zwycięzcą. Ze słuchem było już gorzej, od czasu ostatniego deszczu ryb trochę minęło, ale jakiś węgorz, nieco zbity z tropu faktem że coś wyrwało go z wody, wił sie tak mocno że zwyczajnie zaklinował sie miedzy uszami gargulca, teraz biedaczek miał połączenie z rybiego szkieletu miedzy uszami, które fatalnie wplywalo na akustykę.

Slywalk 31-08-2011 19:10

Cedrik podszedł do kaprala Noobsa.
-Sir? Jaki jest sens panovania nad tłumem, z dala od tłumu?
-Cóż... Bo to jest tak, że czasem tłum robi nieprzewidziane rzeczy. Bardzo. Jak na przykład sierżant Colon. On też robił nieprzewidziane rzeczy. No nie był tłumem ale nadal robił nieprzewidziane rzeczy...no i w celu uniknięcia robienia dziwnych rzeczy, trzeba iść tam i sprawdzić czy nie ma tam zwierząt z ubojni. Na ten przykład-powiedział kapral Nobby, jakby to była to prawda objawiona i z zaskoczeniem, że można nie pojąć takiego toku rozumowania.
-Lecz, gdy będziemy panovać nad tłumem, dzivne i nieprzevidziane rzeczy nie povinny się zdarzyć, sir?
-Właśnie najpierw je będziemy ele...elemi...najpierw będziemy je zwalczać. A wtedy dopiero będziemy panować. Bo jak byk wybiegnie z tego narożnika to co wtedy zrobisz?
-Hmm, byk. No możliwe, ale na przykład jakby wybiegł taki kurczak, to chyba jeszcze gorzej prawda? - Maltea starała się brzmieć poważnie i potakiwała mówiąc to, mając nadzieję.
-Za pozvoleniem młodsza funkcjonariusz, vątpię czy jakiekolviek zvierzę hodovlane przeżyłoby v tych zaułkach....żyve - następnie Cedrik zwrócił się do kaprala - Sir, proponuję użyć siły głosu, rozproszmy ten tłum, zanim dojdzie do rozruchóv lub protestóv, sir?

Cedrik obrócił się w stronę wyjścia z zaułka. I prawie dosłownie szczęka mu opadła, widząc że tłum się rozchodzi.

-Chociaż z drugiej strony pa....- tu Cedrik zrobił długą przerwę. Instynkt, serce albo jeszcze coś innego, mówiło mu, by nie nazywał kaprala Noobsa „panem”. Czuł, że jeśli to zrobi, jeśli go tak nazwie, to wyrządzi wielką krzywdę światu. Rozpocznie się reakcja łańcuchowa, psy będą piać, kury szczekać, a stojący w oknie skrzypek zacznie grać muzykę, na co dzień określana jako „muzyka grozy”. Musiał szybko wybrnąć z tej sytuacji.
-... vasza taktyka przynosi już efekty.

Delikatnie się wycofał i czekał na kolejne rozkazy.

Redone 22-09-2011 15:30

Tłum ludzi potrafił wkurzyć. Przede wszystkim był głośny. O tak, bardzo głośny. Każdy próbował siebie przekrzyczeć. Ciężko jest pracować w takich warunkach. Ponadto... tłum śmierdzi. No ok, Ankh-Morpork ogólnie mówiąc śmierdzi, ale kumulujący się tłum tylko pogarsza sytuację. Jakby już nie było dostatecznie źle. Na dodatek Maltea kompletnie nie wiedziała co ma ze sobą zrobić. Póki co robiła to co umiała najlepiej - nic.

Bo przecież nawet rozmowa jej za bardzo nie wychodziła. Chciała zapytać Cedrika czy zwierzę niehodowlane przeżyło by żywe, albo czy zwierzę hodowlane przeżyło by nieżywe, ale czuła w głębi swojego tyciutkiego rozumku że może to jednak nie jest najlepsze pytanie do zadania.
- Rzeczywiście - powiedziała tylko.

Ucieszyło ją bardzo, że tłum zaczął się rozchodzić, może teraz da się jakoś "pracować". I da się nawet zobaczyć coś, a nie tylko las głów. Tylko czemu oni właściwie się tak rozeszli? Maltea w każdym razie postanowiła pójść w stronę wejścia skoro mogła je już dojrzeć.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 03:34.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172