lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu Fantasy (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-fantasy/)
-   -   [Nowy Świt] Zaginione dzieci (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-fantasy/11600-nowy-swit-zaginione-dzieci.html)

Issander 26-10-2012 10:46

Redinas zastanawiał się, co wymyślą zmuszeni przez niego do pomocy opryszkowie. Oczywiście kazał im iść przodem i przyglądał się im uważnie, na wszelki wypadek. Czy uważają, że blefował?

Gdyby on był w ich sytuacji, dopuszczałby pewnie taką możliwość. Najpierw przekonałby pozostałą dwójkę, że jeden z nich powinien poświęcić się i to sprawdzić. Nawet jeżeli by tak nie było, to dwóch z nich powinno ujść z życiem mimo wszystko. Później oczywiście oszukałby podczas losowania, żeby samemu nie ryzykować...

Cóż, po raz kolejny mógł być zadowolony, ponieważ inni nie byli tak samo inteligentni jak on sam.

Kiedy dotarli na skraj lasu i zauważyli ciała, Redinas poprawił kuszę. Były już w dość zaawansowanym stadium rozkładu, więc mało prawdopodobne by to, co ich zaatakowało było w pobliżu, lecz nigdy nic nie wiadomo.

Nie zdążył jednak zbadać ciał, gdy coś zacząło się zbliżać. Było duże i przemieszczało się w koronach drzew...

Redinas, jak zawsze, w ułamek sekundy miał już gotowy plan.

Dał znak reszcie, by schowali się za drzewami, co sam też uczynił. To powinno dać im chwilę czasu niezbędną do przygotowania się. Sięgnął do plecaka po linę i szybko przywiązał jeden koniec do drzewa, a drugi do zwykłego, lecz porządnego bełtu. Haki powinny zapobiec wyrwaniu, a nawet jeżeli, to gwałtowne wyjęcie bełtu byłoby równoznaczne z pozbawieniem się solidnego kawałka ciała.

Czekał na dogodny moment do strzału. Musiał trafić.

SWAT 26-10-2012 15:49

Rögnvaldr wpadł do chatki, przechoodząc po truchle swojego niedoszłego przeciwnika. Z dwuręcznego flamberga ciekła krew, która również spływała po zbroi od Gety i po twarzy relhada.

Chata. Była normalna, ale pusta. Wzrok wojownika przykuł smalec na stole, potem małe ognisko przy drzewie, na którym wznosiła się platforma. Nie wiele myśląc, złapał miskę ze smalcem i ruszył w kierunku drzewa.

Uważał na każdy możliwy atak, lecz koncentrował się głównie na łucznikach. Kiedy udało mu się zbliżyć do drzewa, obsmarował je smalcem. A potem... A potem wyjął z ogniska jakiś płonący kij i podpalił drzewo... Smalec syczał, ale szybko drzewo zajęło się ogniem.

Rögnvaldr zaśmiał się opętańczo, odchodząc od drzewa na bezpieczną odległość, szaleńczym wzrokiem wypatrując jakiegoś przeciwnika.

xeper 26-10-2012 18:58

Rögnvaldr, Naim, Zafir

Zafir nie patrzył. I całe szczęście, gdyż wystrzelona przez niego strzała ugodziła Marka dokładnie w sam środek pleców. Vidamirovic jęknął, rozłożył ręce, jakby starał objąć się stojącego naprzeciw niego mężczyznę z siekierą, po czym upadł na twarz. Jego przeciwnik nie czekał na następny strzał. Uznał to najwidoczniej za łaskę bogów i jak najszybciej mógł, obficie krwawiąc z ran zadanych mu przez Marka, odkuśtykał między drzewa, po chwili niknąc między nimi.

Naim odstraszył dziewczynkę i wspiął się na platformę. Poza dzieckiem, które wpatrywało się w niego swoimi czarnymi oczami i syczało jak wściekły kot, leżały tu, teraz Naim wyraźnie to widział, dwa zawinięte ciała. Z jednego sterczała strzała. Drugi materiałowy kokon drgał, jakby w konwulsjach, a znajdujący się wewnątrz niego człowiek starał się uwolnić i podnieść. Rusanamani przez chwilę się wahał, nie wiedząc co zrobić najpierw – obezwładnić dziecko czy sprawdzić zawartość kokonu. Gdy sięgnął końcówką miecza w kierunku poruszającego się ciała, dziewczynka rzuciła się na niego, z szeroko rozłożonymi rękami i rozcapierzonymi pazurami, celując w twarz. Naim machnął mieczem na odlew, trafiając dziecko w głowę i posyłając je na skraj platformy, gdzie zwinęło się w kłębek i znieruchomiało. Rozsunął płachtę i aż się cofnął. Patrzyły na niego czarne oczy osadzone w straszliwie pomarszczonej twarzy. Skóra była niemal przezroczysta, widać było przez nią żyły i mięśnie. Blade rozciągnięte wargi poruszały się miarowo, odsłaniając czarne, bezzębne dziąsła. Nagle spod platformy Naim usłyszał śmiech.

Rögnvaldr podpalił konstrukcję, na której wznosiła się platforma. Najwyraźniej nie zauważył znajdującego się na jej szczycie Naima, ale było już za późno na gaszenie ognia. Płomienie ogarnęły drewniane bale i wspinały się ku górze, liżąc od spodu platformę. Ignorując ogień Relhad odwrócił się i odszedł w poszukiwaniu wrogów. Jedyne co ujrzał, to słaniającego się na nogach Zaara, leżącego ze strzałą w plecach Marka i znikającego między drzewami ostatniego z mutantów i przechadzającego się między trupami Hildego.

Redinas

Coś zbliżało się w błyskawicznym tempie. Scypio wystrzelił, jednak efekt pozostał nieznany, gdyż spomiędzy gałęzi nie dobiegł żaden jęk bólu lub krzyk rozpaczy. Nagle wszelki ruch ustał. Wszyscy spojrzeli ku górze, zaskoczeni.

- Raaaaa....! – wrzasnął jeden z bandytów. Gdy popatrzyli w miejsce, z którego dobiegł przeraźliwy, urwany nagle krzyk, zobaczyli tylko drgające w konwulsjach, wystające spomiędzy gałęzi nogi. Potwór musiał być więc dokładnie ponad tymi szamoczącymi się nogami, ale czy warto było ryzykować strzał. Drugi z bandytów nie wytrzymał i jęcząc coś niezrozumiale rzucił się do ucieczki między drzewa. Trzeci z oprychów, Tassel pozostał na swoim miejscu trzymając kurczowo okutą żelazem pałkę. Scypio strzelił ponownie i ciało Sylvio upadło na skąpe poszycie lasu. Brakowało mu głowy, a z szyi ciekła szeroką strugą ciemna krew.

Thoer wystrzelił z kuszy. Obciążony liną bełt pomknął w stronę gęstwiny i zniknął między gałęziami. Lina napięła się i szarpnęła mocno, tak jakby coś w co trafił Redinas wierzgnęło bądź odskoczyło. Szarpnięcie było tak mocne, że niemal zwaliło Redinasa z nóg, a lina zaczęła wysuwać mu się z rąk. Na szczęście mocno trzymała się drzewa, do którego Redinas przezornie ją przywiązał. Wystarczyło aktywować zaklęcie i lina napięła się niemal pękając. Jednak wytrzymała i w stronę Redinasa poleciał ciemny kształt. Z trzaskiem zarył o grunt u podstawy drzewa i Thoer mógł mu się przyjrzeć.

Sześć długich, kostropatych i zaopatrzonych w niezliczoną ilość małych haczyków odnóży otaczało masywny, pokryty szczeciną korpus, z którego wystawała spiczasta głowa zaopatrzona w wielkie, pokryte teraz krwią zarżniętego bandyty szczęki. Każda miała niemal łokieć długości i zaopatrzona była w rogowe wypustki zdolne ciąć zarówno mięśnie jak i kości.

Pająkopodobna bestia klikała dziko, starając się podnieść na potrzaskane nogi. Jej pancerz był w kilku miejscach pęknięty, ukazując cuchnące, zgniłozielone wnętrze bestii.

Issander 28-10-2012 12:21

Nie było wątpliwości, że istota była nadal niebezpieczna, choć jego plan zadziałał. Krzyknął do reszty, by atakować z dystansu i celować w głowotłów i oczy.

Widział, że pająki mają słaby wzrok, dlatego stanął blisko jednego z drzew i bez gwałtownych ruchów naciągnął kuszę, by spróbować pozbawić istotę nawet tej niewielkiej zdolności widzenia.

Szamexus 28-10-2012 14:09

Chlasnął ją mieczem na odlew. Czarnooka mała mutantka odskoczyła niczym rażona piorunem i skuliła się. Włożył miecz do pochwy na plecach. Naim szybko rozwinął poruszającą się płachtę. Gdy zobaczył potwornie wyglądającą twarz nie miał już wątpliwości, że nie ma co tu ratować.

[MEDIA]https://dl.dropbox.com/u/72358962/bez%20sk%C3%B3ry.jpg[/MEDIA]

W tym samym momencie usłyszał przeraźliwy rechot i swąd palącego się ognia. Wiedział że pod nim, pod platformą było małe ognisko ... ale nie wyglądało aby od niego mogła zająć się platforma. Śmiech który usłyszał ... brzmiał nieco jak głos ... zobaczył oddalającego się Rognvaldra ... no tak! Dopiął swego, pomyślał Naim przypominając jak radzili co zrobić gdy odkryli obecność wioski. Po części miał rację wielki wojownik, na razie nie znaleźli tu nikogo poza mutantami. Mutantami które jeśli nieodmienione do ludzkiej normalnej postaci to lepiej żeby nie żyły ... nierozprzestrzeniały zarazy.

Posunięcie Rognvaldra Naim potraktował jako swoiste popędzenie go aby się zbierał. Środki którymi się komunikował wojownik nie były nazbyt wyszukane, zatem nie było co się dziwić. W duszy Naim uśmiechnął się widząc umykającego spod platformy woja. Rzadko pewnie ucieka, pomyślał.

- Czas się zbierać. Rzekł pod nosem. Szybkim ruchem dobył sztyletu zza pasa, jednym mocnym cięciem przeciągnął po szyi mutanta leżącego przed nim. - Będę pewniejszy że nie przyjdziesz po kolejne dzieci. Powiedział i nabrał nieco rozpędu żeby zeskoczyć na ziemię, języki ognia szybko się rozprzestrzeniały i sięgały już brzegów platformy. Gdy stanął na ziemi, przykucnął dla zamortyzowania skoku.

Podbiegł do Marka, jemu już chyba nikt nie pomoże, pomyślał.

Chciał przeszukać chaty ciągle w nadziei odnalezienia "żywych" dzieci. - Sprawdźmy chaty! Krzyknął w kierunku Rognvaldra, szukał wzrokiem Zafira z niepokojem przyjmując obecność samego wilka.

Cai 28-10-2012 15:28

Zafir usłyszał jak grot wbija się w kość. Ma się to oko. Myśl mimowolnie przemknęła przez jego umysł. Podobnie jak mrowienie w nodze wywołane dość długim siedzeniem na twardym konarze.

- Czas się zbierać. - Czepiając się gałęzi zszedł na ziemię. Rozmasowywał udo.

Wtem zobaczył pożar wywołany przez Rogvaldra. Nie znał wojownika od tej strony, ale musiał przyznać, że tańczące płomienie bardzo mu się podobały. Machając radośnie rękami pobiegł w kierunku platformy, wyrywając po drodze strzałę z pleców Marka i zbierając kilka pozostałych, wystrzelonych przez Hildego i resztę. Później już tylko owijał groty suchą trawą, zapalał je wkładając w ognień i posyłał w strzechy domów. Zafascynowany oglądał jak głodna poświata trawi drewno, rozżarzając deski do czerwoności.

SWAT 28-10-2012 15:35

Relhad rozejrzał się po raz ostani. Nie zauważył już wrogów, to też lekko jakby odpuścił. Sam ruszył wolnym truchtem w kierunku rannego Zaara. Usłyszał gdzieś krzyk Naima. Odpowiedział mu.

- Na razie mamy spokój, możemy tu przeczekać noc... Zaar jest ranny, lepiej poszukajmy jakiś medykamentów i jakiego jadła. W chatach widziałem podpłomyki.

Szamexus 28-10-2012 15:52

- Zafir, powstrzymaj się! Naim krzyknął do chłopaka. -Może tam są dzieciaki, mamy rannego, musimy tu zostać może na noc!

Lepiej byłoby aby nie poszło wszystko z ogniem ... pomyślał. - Lepiej pomóżmy Rognvaldrowi przenieść Zaara do jednej z chat.

xeper 29-10-2012 13:24

Nim chłopak został powstrzymany, płonęło już sześć chat. Zafir zafascynowany, zupełnie ignorując to co dzieje się dookoła niego, przyglądał się jak płoną. Markowi nie można było już pomóc, leżał martwy, natomiast Zaar wyglądał na umierającego. Przenieśli go do jednej z chat, które oszczędził ogień. Starali się zatamować krwawienie z kilku ran jakie otrzymał Irunoi i po jakimś czasie okazało się, że opatrunki założone przez Naima były całkiem skuteczne. Zaar mimo iż był nieprzytomny, nie tracił już krwi.

Przeszukanie chat nie przyniosło wielu wymiernych efektów. Udało się im znaleźć całkiem sporo jedzenia, którego część natychmiast zjedli. Resztę schowali do tobołków, miała im posłużyć w drodze powrotnej. Hildebrand znalazł też Pablo, który ukrywał się w czasie walki w krzakach. Chłopiec był przerażony, niemal półżywy ze strachu. Siedział skulony w kącie i jęczał coś niezrozumiale. Wcisnęli w niego trochę jedzenia. Dziewczynka, którą Rusanamani ogłuszył na platformie, przez cały czas nie odzyskała przytomności.

Powoli zbliżała się noc. Jako, że postanowili ją przeczekać w osadzie mutantów, zdecydowali o wystawieniu wart, ale żaden z odmieńców nie ryzykował powrotu do wsi, w której do tej pory żyli, a która stała się miejscem ich kaźni. Rankiem, zabierając Zaara, Pablo i odmienione dziecko ruszyli w drogę powrotną.

***

Bestia przez długą chwilę usiłowała podnieść się na nogi. Wyglądało na to, że jednak się jej to nie uda, gdyż upadek i uderzenie w pień drzewa spowodowały spore obrażenia. Scypio podszedł do potwora, wyciągając sporych rozmiarów nóż. Tassel, bandyta który pozostał wraz z Redinasem zaczął okładać stworzenie swoją pałką, a Redinas po chwili celowania wystrzelił wprost w głowę bestii. Bełt zagłębił się aż po lotki i zmasakrowane stworzenie wierzgnęło w konwulsjach, po czym znieruchomiało. Można było iść dalej.

Gdy dotarli na niewielką polanę, ich oczom ukazał się szałas, postawiony na dwóch zwalonych pniach. Jego dwuspadowy dach zbudowany był z konarów i gałęzi pokrytych warstwą mchu. Przed szałasem było otoczone kamieniami palenisko. Z polany wgłąb lasu wiodły dwie ścieżki, które Scypio uważnie oglądnął.
- Wygląda na to, że nie poszli żadną z nich. Świeże ślady prowadzą tam, między drzewa. Musieli zagłębić się w las – podzielił się z Redinasem swoimi spostrzeżeniami. – Pójdziemy za nimi jutro. Dzisiaj jest już zbyt ciemno, by myszkować po lesie.

***

Obie grupy spotkały się pośrodku lasu, niemal wpadając na siebie. Błysnęły miecze, strzały powędrowały na cięciwy łuków, jednak w porę wszyscy zorientowali się kto stoi naprzeciwko i nie polała się krew.

Cai 30-10-2012 16:01

Zafir podróżował w milczeniu. Nikt mu nic nie powiedział, ale wyraźnie czuł nieprzyjemną atmosferę. Nie wiedział, czy chodziło o spalenie chat, w których mogły być wskazówki, jak odczarować mutantów, czy może bardziej o ogół ich działań. Ten był, jaki był. Padły trupy. Po jednej ze stron nieco za mało, jak pewnie sądził Rogvaldr, po drugiej za dużo, jak mógł uważać Naim. Nikogo nie uratowali, a na dodatek Pablo będzie miał koszmary do końca swych dni. Bilans ujemny. Podsumował. Może, gdyby Haklang im towarzyszył. Miałby o czym gadać z tym trzydziestoletnim dziadkiem z siekierą. Zgadywał, że byli rówieśnikami. Tacy to mogli by się porozumieć.

Chłopak po raz kolejny zagłębił nóż w kawałku drewna, który trzymał w rękach. Nadawał mu kształt maszerującego wilka. Zabijał w ten sposób czas potrzebny na podróż. Marsz sprawiał, że ruchy ostrza nie były dokładne, a przez to figurka wyszła kanciasta i nieco kwadratowa. Dzieciak przyłożył rzeźbę do oka porównując dzieło z modelem. Potem imitując warczenie zaatakował miniaturką Sahira.

Gdy w oddali zamajaczył kształt palisady Novioreumus, Zafir dyskretnie dał wilkowi umówiony sygnał, a ten ujadając skoczył między zarośla.

- My pójść polować, zobaczyć się później! – Krzyknął do towarzyszy i podobnie do Sahira rozpłynął się w krzakach.

Nie wiedział jak zareaguje wódz osady, ale na wieść o losie wnuka, mógł stać się nieobliczalny. Zafir postanowił kręcić się w pobliżu wioski i wybadać sprawę z ukrycia. Lepiej z ukrycia, niż z lochu, czy innej szubienicy. To było w końcu jego motto. Gdyby coś im groziło, mógłby zawsze spróbować przyjść z pomocą.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 15:38.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172