lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu Fantasy (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-fantasy/)
-   -   [Conan RPG] Czarne Kamienie Kovag-Re (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-fantasy/13808-conan-rpg-czarne-kamienie-kovag-re.html)

Kerm 08-07-2014 09:35

Spragnione krwi monolity były zdecydowanie zbyt owej krwi spragnione. I zdecydowanie zbyt odporne na strzały i ciosy mieczy. Może kowalski młot coś by zdziałał, ale kowala pod ręką nie mieli. Czy może dziesięciu kowali...

Medar może miał i racje, próbując przekonać Oleksę, ale Tingis nie zamierzał tracić oddechu na przekonywanie kogokolwiek o słuszności takiej czy innej racji. Miał nadzieję, że pojawienie się kamieni wytrąci gubernatora z równowagi, choćby na chwilę, a wtedy będzie można zanurkować w krzaki i wymknąć się w zamieszaniu, jakie za chwile zapanuje w kotlinie.
Jeśli, oczywiście, kamienie zdołają wydostać się z jaskini i nie rozsypią się po wyjściu na słońce.

Komtur 11-07-2014 10:23

Kasim w tej chwili myślał tylko o jednym, a mianowicie o wyniesieniu się z tego przeklętego miejsca. Ranny był celem numer jeden dla magicznych kamyków, więc ucieczka była jedynym sensownym wyjściem. Problem oczywiście stanowili bandyci i straż Oleksy, dlatego też najważniejsze było zgranie działań w czasie.

- Zaatakujmy mając tuż za plecami Menhiry - zaproponował Bogdanowi i Tyngisowi w momencie gdy Medar kończył swoją przemowę - W zamieszaniu dopadniemy koni i zwiejemy.

xeper 13-07-2014 23:48

- Martwcie się o siebie sami - odkrzyknął Oleksa. Lubomir w tym czasie porządkował szyki zgromadzonych wokół niego żołnierzy. - Macie szczęście, bo pozwalam wam odejść z życiem. Wszystkim! Za to zabieram sobie tą dwójkę. Dzieweczka jest niczego sobie, na pewno godnie zastąpi Juliannę w łożu. A stygijczyk po paru dniach w ciemnicy z chęcią podzieli się ze mną swymi mrocznymi sekretami!

- Bogdan! Na razie Ci odpuszczam, ale miej się na baczności. Nie znasz dnia, ani godziny gdy zdecyduję, że Twoje życie powinno dobiec końca. Julianno, źle wybrałaś, kruszyno. Ze mną opływałabyś w dostatki, a z tym łachudrą będziesz się tułać po świecie, aż w końcu zostaniesz wdową, która żeby przeżyć będzie kupczyć swoim ciałem... - Oleksa rozgadał się, ale w końcu musiał przerwać swoją tyradę. Jego oddział był już gotów do wymarszu. Herszt bandytów tylko przecząco pokręcił głową, gdy usłyszał propozycję Kasima. Było ich zbyt mało, żeby zdecydować się na atak. Zwłaszcza, że w wylocie tunelu pojawiły się kamienie. Wbrew oczekiwaniom Tingisa, nie rozpadły się w pył, tylko wolno, nieustępliwie wysunęły się na powierzchnię ziemi i ustawiły w równym szeregu, jakby węsząc krew. Gdzieś w oddali zagrzmiało, zbliżała się burza.

- Uciekajmy - pisnęła Julianna, przytulając się do Bogdana.
- Tam gdzie właśnie jedzie ta tłusta świnia, to jedyna droga jaką można podróżować konno. Są jeszcze górskie ścieżki, jednak koń nimi nie przejdzie. Tam się udamy - odpowiedział jej Bogdan. Potem zwrócił się do Medara. - Nie mamy czasu na pojedynek, bossończyku. Ale ja Cię zapamiętam. Gdy spotkamy się następnym razem, jeden z nas zakończy swój żywot. Obiecuję Ci to. A teraz żegnajcie.

Po tych słowach chwycił mocno Juliannę za rękę i pociągnął za sobą. Kierowali się na wschód, ku odgradzającej kotlinę stromej ścianie porośniętej lasem.

Kerm 14-07-2014 13:57

Kamienie były gorsze, niż sobie Tyngis wyobrażał. Najwyraźniej były głodne po wieloletnim poście i za wszelką cenę usiłowały ów post zaspokoić. Na szczęście nie były zbyt szybkie...

Oferta złożona przez Oleksę była z jednej strony wspaniałomyślna, z drugiej - oszukańcza. A Tingis nie zamierzał się z decyzją gubernatora pogodzić. Przynajmniej nie w tej chwili. Jakby nie było znaleźli Juliannę (co prawda nie nietkniętą, ale dziewictwa umowa nie obejmowała), więc należał się im worek srebra.
Fakt, że darował im życie, ale słowa nie dotrzymał. Na dodatek zabrał ze sobą Nivę i Baala, a to już zdecydowanie wykraczało poza umowę.
W tej chwili nie mogli nic zrobić, ale to nie znaczyło, że później nie mogli odpłacić się Oleksie pięknym za nadobne. Każdy ma swoje słabe punkty - nawet gubernator.

- Chodźmy na zbocze - zaproponował Tingis. - Tam te kamienie nie wlezą.

Komtur 20-07-2014 22:14

Kasimowi nie pozostało nic innego jak tylko iść za radą Tingisa, z dziurą w brzuchu nie był w stanie zrobić cokolwiek innego. Nie oznaczało to oczywiście że sprawa zostaje zamknięta. Zemsta na tłustym Oleksie musiała się dopełnić.

- Spotkajmy się Yezud Bogdan! - krzyknął parze kochanków na odchodne, gdy już zniknął oddział Oleksy - Będziesz mógł spełnić swą obietnicę wobec Medara, albo wysłuchasz mojej propozycji!

xeper 21-07-2014 22:29

- W Yezud! W Święto Pucharów! Niech i tak będzie - odkrzyknął Bogdan. Wraz z Julianną oddalili się już znacznie, wciąż kierując się ku lasowi. Z drugiej strony Oleksa i jego ludzie znikali za pierwszym zakrętem starożytnej drogi. Pozostawały kamienie...

Przez chwilę stały nieruchomo, tylko lekko się kiwając w równym rytmie. Wszystkie pokryte były czerwonym, lepkim nalotem - krwią jaką wycisnęły z zabitych, zmiażdżonych bandytów. Znowu zaczęły się poruszać. W ślimaczym tempie, zupełnie ignorując upływ czasu pełzły niczym gigantyczne, czarno-czerwone ślimaki w kierunku porozrzucanych po obozowisku zwłok. Jeden z monolitów, widocznie bardziej łasy na świeżą, ciepłą krew parł wprost w miejsce, gdzie stali poranieni awanturnicy.

Ci, nie czekając na bliskie spotkanie z kamiennym demonem pobiegli, tak szybko jak pozwalały im rany na zbocze, to samo z którego wcześniej obserwowali kotlinkę. Czarne kamienie systematycznie masakrowały ciała poległych nurzając się w fontannach krwi. Tylko ten jeden dotarł do podnóża skarpy i zatrzymał się tam, najwidoczniej nie wiedząc co robić dalej. Jego niezdecydowanie nie trwało długo. Głód krwi zwyciężył i kamienny moloch jeszcze wolniej niż dotychczas, żłobiąc głęboką koleinę zaczął posuwać się w górę zbocza.

Z nieba spadły pierwsze, ciężkie krople deszczu...


Kerm 23-07-2014 11:30

Liczba przeciwników nagle się skurczyła. Oleksa wziął dupę w troki i odjechał galopem, Bogdan wziął za rękę Juliannę i odbiegł, na pożegnanie potwierdzając chęć spotkania, tylko kamienie zostały na miejscu. No i trzech wystawionych do wiatru najemników.
Najgorsze było to, że jeden z kamieni najwyraźniej polubił Tingisa i jego kompanów. Zapałał tak gorącą sympatią, że ruszył w ich stronę, nie zważając na piętrzące się przed nim przeszkody.

- Obejdźmy dolinkę górą - zaproponował Tingis. - Może się okaże, ze zostały jakieś konie. A w razie czego zniszczymy ścieżkę i ten uparty monolit utknie.

Wystarczyłoby wspiąć się wyżej i spuścić małą lawinę, żeby parę metrów ścieżki zniknęło bez śladu.

Zrobił parę kroków, oddalając się od monolitu, a potem wpadł na dość głupi w sumie pomysł. Wyciągnął znaleziony przy szkielecie amulet.

- Ty, słuchaj! - Machnął w stronę kamienia. - Wracaj do swoich!

Komtur 27-07-2014 08:21

Bogdan przyjął propozycję spotkania i to był właściwie jedyny plus całej tej sytuacji, bo monolity nie chciały przestać ich ścigać, a na dodatek zaczynało padać. W zasadzie nie pozostało nic innego jak tylko iść za radą Tingisa i poszukać koni, oczywiście szansa na to była dość znikoma.

Kasim zatrzymał się gdy zobaczył co jego hyrykański przyjaciel wyprawia i bacznie obserwował rozwój sytuacji. Może to przez ten amulet kamyk ścigał ich tak zawzięcie.

xeper 29-07-2014 23:27

Kamień całkowicie zignorował desperacką próbę Tingisa. Niewzruszenie parł w górę, orząc ziemię i pozostawiając za sobą szeroki ślad stratowanej trawy. Woda lejąca się z nieba powoli namaczała grunt i pewnym było, że już wkrótce kotlinka zamieni się w rozległe bagnisko. Pozostałe kamienie zdążyły już rozwałkować na krwawą pulpę większość zwłok porozrzucanych po obozie i teraz wolno zwracały się ku żywym ofiarom. A tymi był Kasim, Medar i Tingis oraz pozostawione w okolicy wlotu do jaskini konie. Jako, że wierzchowce były spętane, mimo paniki nie zdołały daleko uciec. Teraz znajdowały się na skraju kotliny, pomiędzy pierwszymi, porastającymi stok drzewami.

Gdy trójka awanturników zaczęła się przemieszczać w kierunku zwierząt, również krwiożercze monolity obrały ten kierunek. Na szczęście były znacznie wolniejsze od ludzi i bohaterom udało się bezpiecznie pokonać dystans dzielący ich od lasu. Pozostawała kwestia pojmania wierzchowców. Iranistańczyk wolno i zdecydowanie podszedł do najbliższego konia, wyciągając na boki ręce, jakby prezentując zwierzęciu, że nie ma złych zamiarów. Gdy był wystarczająco blisko, złapał za postronek, który oplatał szyję konia. Jeszcze tylko parę delikatnych głaśnięć i wypowiedzianych szeptem słów i zwierzę znalazło się w mocy Kasima. W ten sam sposób, nim demoniczne, kamienne twory dotarły do skraju lasu, Kasimowi udało się pojmać jeszcze pięć wierzchowców. Był to najwyższy czas na ucieczkę...

Pozostawili za sobą grasujące po kotlince skalne demony i nie oglądając się za siebie odjechali tą samą drogą, którą chwilę wcześniej podążył Oleksa ze swoimi żołnierzami i jeńcami. Już wkrótce, jadąc starożytną drogą mieli dotrzeć do przełęczy i tam zdecydować, który kierunek obrać - Zamorę czy Turan.

Kasim - opieka nad zwierzętami [-10/+20] 49 [PS 23], sukces!



KONIEC


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 09:26.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172