Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 19-01-2014, 12:57   #1
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
[Conan RPG] Czarne Kamienie Kovag-Re


Jakiś czas wcześniej

Medar, Tingis i Kasim znali się już wcześniej. Kilka tygodni przed opisanymi tu wydarzeniami zatrudnili się jako ochrona karawany wiozącej niewolników ze wschodu. Konwój należący do Bahtyiara Galipa wiózł dwadzieścia dziewcząt i sześciu mężczyzn przeznaczonych na sprzedaż w Arenjun, w Zamorze.

Podczas pokonywania przełęczy karawanę napadli małpoludzie. W wyniku potyczki część ochroniarzy została zabita, a większość ranna. Zrządzeniem Seta, na drodze karawany dwa dni później pojawił się Baal-Khu-Set, stygijski medyk, który zaoferował swoją pomoc. Jakie były jego motywy, tego nie wiedział nikt, ale z pomocy skorzystano, początkowo podchodząc do stygijczyka nieufnie. Nikt jednak nie został oskórowany, zabity ani otruty, więc uznano, że nie ma on wrogich ani podstępnych zamiarów.

Dzień przed dotarciem do Miasta Złodziei, podczas srogiej burzy, czwórka mężczyzn, tworząca już zalążek przyszłej grupy awanturników, pospieszyła na pomoc zamoryjskiej piękności w opałach. Niva Usheret została pojmana przez wrogów swego nieżyjącego ojca i wiedziona na stracenie. Polała się krew i dziewczyna odzyskała wolność.

Po dotarciu do Arenjun, cała piątka postanowiła trzymać się razem, uznając że, skoro różni bogowie skierowali ich ścieżki na jedną drogę, warto może nią podążać. I była to doskonała okazja, żeby zabalować...


Rankiem

Na wszystkich bogów, cóż to była za noc! Co prawda, po nocnych wyczynach nie zostało zbyt wiele monet do wydania, ale przecież człowiek nie zabierze swojego srebra ze sobą do grobu. Szczególnie w Zamorze nie wiadomo co przyniesie jutro! Lepiej więc było wydać zarobione pieniądze w winiarni, a czyż jest lepsze miejsce na całonocną zabawę od Tawerny Malvolia?



Srebro szybko rozchodziło się na smakowite kąski, pożądliwe tancerki znające niemal wszystkie sekrety ciała, zakłady o prawie każdą czynność, a nade wszystko na opróżniane flakon po flakonie wyborne wino z Kyros. Zabawa trwała w najlepsze, aż stopniowo jeden po drugim wszyscy udali się na spoczynek do swoich, wynajętych zawczasu pokoi, lub, jak co poniektórzy, padli na podłogę i zapadli w pijacką śpiączkę.

Zimny, mglisty i pochmurny poranek przyniósł niestety nie tylko miarowe, tępe dudnienie w otępiałych od picia głowach. Lodowata woda z wiadra trzymanego przez jakiegoś żołdaka, szybko przywróciła zmysły. Kac pozostał. Opuchnięte powieki otwarły się z trudem, tylko po to aby przed przekrwionymi oczami pojawił się widok złośliwie uśmiechniętego, opartego na trzonku od halabardy strażnika, noszącego na kolczudze emblematy sierżanta.

- Wstawać szumowiny! Macie spotkanie z samym Gubernatorem! - oznajmił strażnik głosem nawykłym do rozkazywania. Jak na gust właśnie brutalnie obudzonych awanturników, krzyknął sto razy za głośno. Igiełki bólu wbijały się w mózg. Wyglądało na to, że jeśli się nie pospieszą, tortura się powtórzy.
 

Ostatnio edytowane przez xeper : 21-01-2014 o 22:34.
xeper jest offline  
Stary 19-01-2014, 20:48   #2
 
Komtur's Avatar
 
Reputacja: 1 Komtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputację
- Niech bogowie pokarzą cię karłowatym synem, ty pomiocie starej wielbłądzicy - zaklął Kasim po iranistańsku do żołnierza, który oblał go zimną wodą. Chciał szybko zerwać się na nogi wyszarpnąć szablę i walczyć lub uciekać, ale czuł jakąś niemoc w ciele i na dodatek poślizgnął i runął w dół aż zatrzeszczały deski podłogi. Po kilku chwilach zdołał się wygramolić opierając się o stół i rozejrzeć co się wokół dzieje. Strażników było zbyt wielu żeby można było cokolwiek zdziałać, zresztą w tym stanie nawet uszczypnięcie w tyłek tancerki mogło być problemem.

- Prowadź - wybełkotał do sierżanta po zamorańsku i poprawiając strój próbował zrobić niezachwiany krok w przód.
 
Komtur jest offline  
Stary 19-01-2014, 23:19   #3
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Zimny prysznic skoro świt? To nie był najprzyjemniejszy sposób witania dnia.
- Żeby ci usechł i odpadł, synu szakala! - przemoczona Sulula, która dzieliła tej nocy łoże z Tingisem obrzuciła sierżanta mało pochlebnymi życzeniami. Chwyciła swoje rzeczy i, zawinięta w sciągnięte z Tingisa prześcieradło wymknęła się z pokoju, odprowadzana lubieżnym spojrzeniem sierżanta. I zawierającym odrobinę żalu spojrzeniem Tingisa.
Hyrkańczyk był mniej wymowny, chociaż życzenia pod adresem sierżanta były podobne.
- Niech cię Hanuman obdarzy swą łaską - mruknął, siadając powoli na łóżku.
Wytarł się, a potem zaczął się ubierać. W końcu nie pójdzie do takiej osobistości jak jego ekscelencja gubernator w przepasce biodrowej. Nie mówiąc już o tym, że mało inteligentną rzeczą byłoby zostawiać swoje manele w pokoju, gdzie byle dureń mógł wejść.
Sprawdził sakiewkę.
Niewiele w niej zostało, po wczorajszych zakupach i wizycie medyka, ale Sulula nie zdążyła się podzielić jej zawartością.
- No dobra, możemy iść - powiedział do coraz bardziej się niecierpliwiącego strażnika.
Przypasał scimitar i wyszedł na korytarz, gdzie, się okazało że nie tylko on był obiektem zainteresowania zamoriańskich strażników.
 
Kerm jest offline  
Stary 20-01-2014, 13:32   #4
 
Tom Atos's Avatar
 
Reputacja: 1 Tom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputację
Skąpiradła. Oczajdusze. Dusigrosze. Przeklęte kutwy. Jak tu nie pomstować na cały kupiecki ród? Człek chroni takiego całymi tygodniami. Ma baczenie na jego tłusty tyłek, a ten daje jakieś ochłapy, które ledwie starczą na jedną noc rozrywki. Jak tu wyżyć za takie dziadowskie pieniądze? Toż to nie zarobek, to jałmużna. Znów trzeba się rozejrzeć za jakąś robotą. Takie myśli miał Medar, gdy w towarzystwie dwóch tancereczek udawał się na pięterko po przehulaniu niemal całej gotowizny. Niemal, bo przezornie kilka srebrników sobie zostawił na czarną godzinę.

Rano czekała go mokra, a jednak miła niespodzianka. Robota sama do niego przyszła i to razem z kąpielą. Prychnął niczym młody źrebak, gdy chlust zimnej wody zmoczył go leżącego pomiędzy dwiema dziewczętami, które zaraz potem z piskiem uciekły.

- No nie ma co się wylegiwać. – zawołał klepiąc się po udach i potrząsając głową, by się pozbyć tępego bólu, po wczorajszym winie.
- Mówisz że z Gubernatorem? No nie znam Ci go ja po prawdzie, ale najwyraźniej on mnie zna. Ha. – zaśmiał się krótko.
Wstał i zaczął zbierać manatki. Szybko się z tym uporał i zszedł na dół.
- Oby tym razem wpadło więcej grosza do sakiewki. – mruknął dopinając pas.
- Kasim, Tingis, a gdzie reszta? Łapiduch i Niunia? – zawołał nie widząc wszystkich członków ich kompanii.
 
Tom Atos jest offline  
Stary 20-01-2014, 14:28   #5
 
K.D.'s Avatar
 
Reputacja: 1 K.D. ma z czego być dumnyK.D. ma z czego być dumnyK.D. ma z czego być dumnyK.D. ma z czego być dumnyK.D. ma z czego być dumnyK.D. ma z czego być dumnyK.D. ma z czego być dumnyK.D. ma z czego być dumnyK.D. ma z czego być dumnyK.D. ma z czego być dumnyK.D. ma z czego być dumny
[MEDIA]http://www.denkmal.org/audio/kenny%20rogers%20and%20the%20first%20edition%20-%20just%20dropped%20in.mp3[/MEDIA]

Baal pełzł, szurając brzuchem po rozgrzanym piasku. Nieubłagane promienie słońca w zenicie parzyły jego wąskie plecy. Nie czuł rąk ani nóg - skręcał się i wił, zostawiając za sobą zygzakowaty szlaczek który niknął gdzieś za hozyzontem pustyni. Piach cisnął mu się w oczy i usta, ale go nie zatrzymał. Stygijczyk pluł, kaszlał i płakał, z pełną determinacją prując przed siebie. Pot skwierczał i gotował się na jego karku i ramionach, gryząc boleśnie jego popękaną, spaloną skórę. Kątem oka widział cel swojej morderczej podróży, kolosalne bazaltowe konstrukcje które wznosiły się ku niebu - złamane wieże i zawalone mury, niczym przeżarte zgnilizną zęby wyrastające z paszczy pustyni. Wiedział, że rzucą na niego błogosławiony cień, skryją go przed tyranią okrutnego słońca, jeśli tylko starczy mu sił by do nich dotrzeć. Ale nieważne jak się starał, nieważne ile miesięcy i lat spędził na mozolnej wędrówce, ruiny były poza jego zasięgiem, zawsze w tym samym miejscu, zawsze tak samo daleko, kpiąc z jego wysiłków.

Coś naruszyło ziarna piasku na wydmie nieopodal. Baal wykręcił ciało i zasyczał groźnie, zwijając się w obronny kłębek. Wielki, włochaty pająk, o skorupie lśniącej jak kamienie szlachetne, poruszał się powoli w jego stronę, krok za krokiem swoich długich, ostrych jak brzytwy odnóży. Miliony czarnych, paciorkowatych oczu bez wyrazu, licznych niczym gwiazdy na nocnym nieboskłonie, śledziły leniwie ruchy Baala, kapiące jadem szczękoczułki drgały w oczekiwaniu. Baal-Khu-Set obnażył kły i wniósł się ponad piasek, gotów odpowiedzieć na atak. Pająk emanował pogardą i nienawiścią które biły w Stygijczyka niczym fale przypływu, miażdżąc jego odwagę i determinację. Monstrum zebrało się do skoku. Baal przymknął swoje gadzie oczy i wstrzymał oddech, czekając na śmierć.

*

Śmierć nadeszła; zimna, mokra i cuchnąca. Uczony zachłysnął się nią, przewrócił na bok i zwymiotował potężnie, plując żółcią. Targany konwulsjami, zatłuczony winem żołądek długo nie mógł dojść do siebie, opróżniając się raz po raz. Baal pozwolił mu czynić swoje, samemu zaś starając się odgonić opary opiatów i gorzały które gotowały mu się pod czaszką. Powoli wracały do niego wydarzenia poprzedniego dnia i nocy - pojedyncze wyrywki z barbarzyńskiej balangi której dopuścił się w zacnym gronie swoich towrzyszy podróży. Rozochocony szybkim powrotem do rzeczywistości, mężczyzna ostrożnie otworzył zalepione oczy, wpuszczając trochę światła do opuchniętego łba.

Zbrojny który nad nim stał zdawał się kontemplować przyłożenie mu pustym już kubłem między oczy, niezadowolony z szybkości z jaką Stygijczyk zbierał się z podłogi. Medyk wzniósł ręce w pojednawczym geście, ostrożnie wstał na klęczki, i z rozmachem wyrzygał się strażnikowi na buty. Mężczyzną ryknął i pchnął go piętą z powrotem na pokryte słomą klepisko, odwracając się by znaleźć jakąś szmatę.

-Chuj w dupę straży miejskiej- Szepnął pod nosem Stygijczyk, oblizując spękane wargi. Przeszło mu przez głowę że może jest właśnie aresztowany, a z pewnością byłoby za co, ale wydawało się to mało prawdopodobne. Otaczający go strażnicy wydawali się rozluźnieni, a nawet rozbawieni sytuacją. Jeden z nich podszedł bliżej, zdjął hełm i nadstawił ucho.

-Słucham?

-Powiedziałem: dzięki bogom za straż miejską- Odparł mu z uśmiechem lekarz. Kąski i okruszki wczorajszej uczty zdobiły jego czarną brodę i białe zęby. Rosły woj pokręcił głową, chwycił medyka za szmaty i postawił go na nogi. Okazało się że Baal zakończył swoją noc pod szynkwasem, w przeciwieństwie do swoich kompanów nie będąc w stanie odnaleźć drogi do łoża na pięterku. Wciąż czując jakby lodowate szpony jakiejś besti szarpały jego trzewia, Stygijczyk strzepnął słomę i kurz ze swojej kapoty i stękając podniósł z ziemi swój kapelusz, na którym ewidentnie przyszło mu spać. Zmaltretowane nakrycie głowy wróciło na swoje miejsce, a jego właściciel rozłożył ręce w pytającym geście i wyszczerzył bladą z przepicia gębę w złowrogim grymasie.
 

Ostatnio edytowane przez K.D. : 20-01-2014 o 14:36.
K.D. jest offline  
Stary 20-01-2014, 21:43   #6
 
Cooperator's Avatar
 
Reputacja: 1 Cooperator ma z czego być dumnyCooperator ma z czego być dumnyCooperator ma z czego być dumnyCooperator ma z czego być dumnyCooperator ma z czego być dumnyCooperator ma z czego być dumnyCooperator ma z czego być dumnyCooperator ma z czego być dumnyCooperator ma z czego być dumnyCooperator ma z czego być dumnyCooperator ma z czego być dumny
Siedziała nieruchomo na krześle w pokoju, kiedy strażnik wchodził do jej pokoju. Krzyk niósł się mocno, a przekleństwa jej kompanów przygotowały ją, że pewnie i po nią przyjdą. Nieco szklanymi oczami przyglądała się otwieranym drzwiom, a kiedy złośliwa twarz mignęła w progu, smętnie wstała i wyszła na korytarz.

Niemal bezwiednie przyszła jej pełna złośliwości refleksja, gdy mijała na wpół rozespane tancerki, ubrudzone winem, a czasem i wymiocinami albo i czymś więcej klientów. Miały za sobą siostrzyczki pracowitą noc, bez wątpienia. Ale wystarczyłby im miesiąc u kapłanek Isztar, by w tej pracy znaleźć choć trochę godności.

Stanęła u otwartych drzwi Medara, dwie dziewki, zalane wodą, na chwilę ją zaskoczyły. Ale to może jeszcze wino tłumiło jej umysł.
-Myślałam, że mieliśmy u gubernatora audiencję za jakieś twoje wygłupy, Medarze -mruknęła.-Ale chyba byłeś zbyt zajęty tej nocy.

Jednemu z chłopców posługujących w karczmie rzuciła jeszcze kilka groszy, by przyniósł jej rzeczy do gubernatora. Zdecydowanie warto by było się przebrać, a ten prymityw z wiadrem raczej nie da jej tyle czasu.
 
Cooperator jest offline  
Stary 21-01-2014, 23:05   #7
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Pałac Gubernatora Arenjun był niemym, lecz niezaprzeczalnym świadectwem tego, że najpotężniejszy złodziej w mieście to nie zręczny kieszonkowiec, zwinny włamywacz czy śmiały bandyta. Niemożebnie wysokie podatki nakładane na obywateli miasta przez otoczonego złą sławą Oleksa, zwanego ze względu na jego pokaźne gabaryty, Tęgim, pozwoliły mu pławić się w luksusach przez wszystkie te lata, przez które pełnił funkcję Gubernatora. Pałac, bardziej przypominający fortecę, która miała za zadanie ochraniać pokaźnych rozmiarów skarbiec, również został wybudowany za pieniądze zdarte z ludności miasta, kupców i przyjezdnych.

Ponura, ciemna budowla o wąskich oknach, wysokich murach zwieńczonych parapetami, po których przechadzali się strażnicy i pokaźnych, okutych stalą wrotach rozłożyła się na niewysokim wzgórzu po wschodniej stronie miasta. Brama pilnowana była przez strażników, wypisz wymaluj takich samych jak ci, którzy pojawili się w tawernie Malvolia. Zakazane mordy i kilkudniowy zarost bardziej pasowały do zakapiorów z dzielnicy złodziei niż strażników. I wielce prawdopodobne, że owi żołdacy niegdyś należeli do przestępczej braci.

Obwołany patrol wiodący awanturników zatrzymał się przy bramie. Po krótkiej wymianie zdań pomiędzy dowódcami, zostali wpuszczeni do środka. Mrocznym korytarzem wiodącym pod główną bramą zostali zaprowadzeni na jeden z kilku dziedzińców, gdzie przekazano ich pod opiekę kolejnego patrolu. Jego członkowie, mimo że z urody byli podobni do poprzednich, nosili się znacznie bardziej bogato. Ich broń i rynsztunek grawerowany był złotem i wysadzany szlachetnymi kamieniami, a ubrania uszyte z najlepszych materiałów. Przyboczna straż Oleksy, wybierana osobiście przez Gubernatora, to byli ludzie bez honoru, lecz tacy, którzy nie skusiliby się na żadną, nieważne jak wysoką łapówkę. Ich wierność, poparta przywilejami, była wręcz legendarna.

W końcu weszli do wnętrza właściwego pałacu. Korytarze, którymi szli ociekały złotem. Ściany ozdobione były jaskrawymi freskami i zawieszonymi co kawałek arrasami o wymyślnych wzorach. W komnatach, przez które przechodzili ustawiono statuy wykonane przez rzeźbiarzy z tuzina kultur, na przestrzeni tysięcy lat. A wszystko to za pieniądze zrabowane w świetle prawa z uczciwie pracujących ludzi, pielgrzymów i łowców skarbów.

Na końcu drogi przez olśniewający pałac, czekał sam Oleksa, w komnacie audiencyjnej, która przyćmiewała swoim przepychem wszystko, co widzieli do tej pory. Przydomek Gubernatora okazał się być całkiem trafny, gdyż Oleksa był wielkim, ociekającym potem mężczyzną, którego tusza wynikała z lenistwa i dostatniego życia. Wielkie, masywne pierścienie ozdabiały jego pulchne palce, które nieustannie splatał i rozplatał, a gronostajowa szata opływała jego pulchne ciało, rozlane na przypominającym wielki złoty tron, krześle na końcu komnaty.

Już będą w połowie drogi między drzwiami a tronem dostrzegli, że głowę Gubernatora spowija bandaż. Oczy Oleksy były rozbiegane, gubernator nie mógł skupić wzroku. Poruszył się niespokojnie na krześle, jęknął z bólu i złapał się za obandażowaną głowę.
- Ah, karczemne psy – jęknął. - Mam dla was małą ofertę zatrudnienia...
 
xeper jest offline  
Stary 22-01-2014, 08:49   #8
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Bez wątpienia nie szli na ścięcie, ani do lochu. Co prawda Tęgi mógł nie zważać na takie drobiazgi, jak sądy i wyroki, ale w takim wypadku przyszli skazańcy byli traktowani zdecydowanie inaczej.
Wędrując przez korytarze gubernatorskiego pałacu Tingis oceniał majątek pana i władcy miasta z punktu widzenia gościa. Nieproszonego gościa, który chciałby się tu dostać bez wiedzy gospodarza i uszczknąć nieco ze zgromadzonego tutaj bogactwa.
Liczba strażników obracała się, można by rzec, i przeciwko nim. Z pewnością nie wszyscy się znali i nowa twarz, odpowiednio niechlujna i brutalna, mogłaby zginąć w tłumie. Ale z kolei wymknąć się stąd z workiem na plecach - to by było mało prawdopodobne. A wynieść mniej - to by było niepotrzebne.
No i okazało się, że komuś udało się przeniknąć do serca pałacu. Bo trudno by sądzić, by to prywatny balwierz go tak pośrupotał.

- Niech łaski bogów spłyną na ciebie, szlachetny panie - powiedział Tingis w iście wschodnim stylu. - Co możemy dla ciebie zrobić? Za ile? I ile dostaniemy zaliczki?
 
Kerm jest offline  
Stary 22-01-2014, 09:09   #9
 
Tom Atos's Avatar
 
Reputacja: 1 Tom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputację
Trzeba przyznać Oleksie, że jego chata robiła wrażenie. Takiego nagromadzenia bogactw, to w swoim najemniczym życiu Medar jeszcze nie widział. Owszem spotykał już kapiących od złota aquilońskich rycerzy, ale ich dobytek był raczej w ruchomościach, ot kosztowna zbroja i ciuchy co najwyżej, a tu proszę. Arrasy, mebelki, rzeźby, kurna nawet freski miał ten szubrawiec. No bogactwo aż kapało tak, jak i ślina Medara na widok takiego dobra.
- Bogowie. – jęknął przez roztargnienie po aquilońsku – Całe życie bym tego nie przepił.
- Patrz, patrz. – chwycił Nivę pod ramię. – Ten posąg ma kuśkę.
Zauważył sprośnie rechocząc i pokazując dziewczynie rzeźbę, jakiegoś podobnego do kozła stworzenia z różkami, ogonkiem, kopytkami i nieproporcjonalnie długim przyrodzeniem. Stwór przedstawiony był w ruchu gonił bowiem jakąś wykonaną z białego marmuru dziewczynę, zupełnie nagą i z doskonale wyrzeźbionym przerażeniem na obliczu.
- Jaka ładna. – powiedział przystając. Zachowywał się jak mały chłopiec przy kramie ze słodyczami.
Wyciągnął rękę i chwycił za rzeźbioną pierś.
- Jak z kamienia. He, He. – stwierdził przechodząc na zamoryjski i mrugając do towarzyszy.
Resztę podróży do Oleksy wlókł się z tyłu rozglądając się i co rusz cmokając z podziwu.

W końcu dotarli do sali, która jako żywo przypominała tronową i stanęli oko w kaprawe oko z właścicielem tych wszystkich bogactw.
Od razu rzucił się w oczy bandaż na łbie grubasa i rozbiegany wzrok.
- Kasim. – szepnął Medar do towarzysza, na tyle jednak głośno, że wszyscy mogli go słyszeć – Albo ma gigantkaca, albo ktoś mu przydzwonił w czerep.

Oleksa jakakolwiek była przyczyna zabandażowania jego głowy zdołał z siebie wydobyć zdanie obiecujące zatrudnienie dla niejakich „karczemnych psów” mając chyba na myśli drużynę. Medar był nieco przewrażliwiony na punkcie własnej osoby i takie traktowanie go poirytowało. Z pełną złośliwości świadomością delikatnego stanu w jakim znajdowała się głowa Oleksy huknął na cały głos.
- Panie! A czego Ci trzeba! Co tak bogaty i zamożny Pan potrzebuje od najemników! Co?!
Krzyczał jakby gadał z kimś nie tylko niedosłyszącym, ale i przygłupim.
W zasadzie powtórzył pytanie Tingisa, tylko w nieco mniej eleganckiej formie.
 
Tom Atos jest offline  
Stary 22-01-2014, 13:38   #10
 
Cooperator's Avatar
 
Reputacja: 1 Cooperator ma z czego być dumnyCooperator ma z czego być dumnyCooperator ma z czego być dumnyCooperator ma z czego być dumnyCooperator ma z czego być dumnyCooperator ma z czego być dumnyCooperator ma z czego być dumnyCooperator ma z czego być dumnyCooperator ma z czego być dumnyCooperator ma z czego być dumnyCooperator ma z czego być dumny
-Jeszcze kilka lat takiego picia i obżarstwa - odszepnęła po aquilońsku, wymykając się zręcznie chwytowi Medara. -a będą to jedyne kuśki, które będziesz mógł oglądać. Tak jak on - skinęła głową w kierunku Oleksy.

Postanowiła nie rzucać się w oczy i nie włączać się do rozmowy, jeśli "chłopcy" nie sknocą czegoś. Nie było to zresztą prawdopodobne - ludzie rządzący Zamorą dobrze zdawali sobie sprawę jak rozmawiać z osobami pokroju drużyny i nawet w obliczu najwyższych kapłanów mogli oni zachować swoje rynsztokowe maniery - to nie o ich wymowę chodziło. Dyskrecja była równie wskazana, bo nie mogła sobie przypomnieć relacji Oleksy z jej ojcem, jeśli jakiekolwiek były. Zresztą, na bogów, kiedy jej stare życie dobiegało końca miała zaledwie dwanaście lat, ludzi dużo młodszych, dużo szczuplejszych i dużo potężniejszych zaliczała do zupełnie obojętnej jej grupy "starych, grubych nudziarzy". Niech myśli, że jest prostą dziewką do towarzystwa jednodniowych bogaczy, barbarzyńców, którzy nie zostawią takiego jak ona łupu, póki jeszcze brzęczą im jakieś monety w sakiewce. Przez chwilę rozważała, czy wywinięcie się z uchwytu Madera nie było wyjściem z roli, ale doszła do wniosku, że nie - ot, zwykłe podbijanie ceny...

Niby to oglądając kolejne rzeźby, Niva starała się przyjrzeć pomieszczeniu w którym się znajdowali. Może coś przykuje jej uwagę?
 
Cooperator jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 11:41.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172