Wysokie Elfy, co za pozerzy... Elladris mało nie złapał się za głowę, gdyby nie to że upuściłby wtedy miecz. W imię efekciarskiego i całkowicie nieefektywnego zagrania Telemnar mało nie dał się uwięzić w kanionie z bandą świniaków. Miał naprawdę niesamowite szczęście, że udało mu się przedostać zanim głaz zawalił drogę ucieczki. -Zaraza... Wycofywanie się to straszny dyshonor... - westchnął, ale wiedział że nie może zostawić towarzyszy. Został na tyle by osłaniać odwrót, jeśli Khaozz ze swoją spluwą nie zatrzyma wszystkich. |
Gdy troll uważał, że znajduje się w bezpiecznej odległości spostrzegł, że Telemnar jest ranny. To zaklęcie może się nie udać na odległość i przy takim braku skupienia, ale nie mógl ryzykować, że osłabiony elf nie poradzi sobie z odwrotem. Przymknął oczy i zaczął przywoływać leczące moce z Loa dookoła niego i przesłać strumień energii w towarzysza. |
Kamień z hukiem rąbnął o podłoże wąwozu wzbijając tumany pyłu. Byłby to idealny moment na atak, ale nic poza paroma niecelnymi oszczepami nie pojawiło się w zasięgu wzroku. Mogli wycofać się nie niepokojeni, choć chwilami zdawało się im, iż ktoś na skarpie od czasu do czasu wychyla się sprawdzając co robią. To raczej instynkt i doświadczenie podpowiadały, że ktoś tam jest. Bo zobaczyć się go nie udawało. Droga, która prowadził ich trop za uciekinierem była zamknięta. A w zasadzie od pewnego momentu dwójka uciekinierów. Drugie chyba było kobietą. Musieli teraz obejść wąwozy, Droga z wschodniej strony wiodła przez kolejne wąwozy, które tworzyły labirynt i niosły ryzyko spotkania lokatorów. Zachodnia zaś prowadziła mniejszym łukiem i prowadziła do niewielkiej osady. Można tam było uzupełnić zapasy i popytać, zawsze była szansa, iż ktoś mógł coś wiedzieć. Ash’ai uleczył rany elfa, po krótkiej inspekcji okazało się, że straty wcale nie były tak wielkie jak można był się spodziewać po walce z plemieniem quilboarów. |
- Proponuję, abyśmy tak jak kiedyś zagłosowali i podjęli decyzję wspólnie, jeśli chodzi o dalszą drogę - zasugerował sir Duncan - Moim zdaniem powinniśmy iść do wioski. Chcę dowiedzieć się więcej o tej okolicy. |
- Słusznie - rzekł Khaozz. - Tych świniaków jak psów, nie ma co znów nadziewać się na nich tak zupełnie w ciemno. Jak mamy doścignąć tych trupolubów... jestem za wioską, popytajmy. |
-Popieram. Nie żebym bał się quillboarów, ale kluczenie wąwozami jest czasochłonne i mało efektywne. Zwłaszcza gdy nie wie się dokładnie w którą stronę iść. - wyraził swoją opinię łowca demonów. Był dzieckiem Kalimdoru, wiedział co mówi. |
Elf pokręcił barkiem nie wyczuwając oporu wyleczonych magicznie ścięgien. Chociaż nie napawało go to dumą, podziękował szamanowi za jego szybką reakcję. Jednocześnie zaś zbeształ się w myślach za własną nierozwagę. " Nie szukaj honorowej śmierci, gdy możesz jeszcze ostrzem poczynić różnicę" - Również opowiem się za wyborem wioski. - przemówił elf. - Warto zdać się na zdanie Elladrisa. Poza tym nawet jeleń zamienia się w drapieżnika gdy broni młodych oraz samicy. Wkroczyliśmy prosto na avangardę quillboardzkiego plemienia. Walczyli tak zapiekle gdyż uznali nas za zagrożenie dla ich samic. Lepiej więcej ich nie prowokować. |
Większością głosów zdecydowano udać się do pobliskiej osady. Z wąwozu wycofali się bez problemu, gdy odeszli kawałek znikło też uczucie bycia obserwowanym. Ruszyli w drogę, a czekał ich dłuższy marsz. Szczęśliwie przed wieczorem ujrzeli kamienny mur otaczający osadę. Co prawda pewnie żaden z nich by się nie przyznał, ale nogi już im w dupę wlazły. Gdy podeszli bliżej zobaczyli że coś jest nie tak z bramą. Jedno skrzydło widziało krzywo, drugiego nie było widać. Jeśli ktoś obserwował teren z muru to musiał ich dostrzec, ale wciąż nie było widać reakcji. Podeszli bliżej, przez otwarta bramę dostrzegli chodzących wewnątrz ludzi. Każdy z nich miał przy sobie broń, choć nie była to broń z prawdziwego zdarzenia. Siekiery, widły, czy nabijane kolcami maczugi lub młoty. Paru miało miecze czy topory. Nie wyglądali na żołnierzy, raczej na uzbrojonych wieśniaków. Kaozz dostrzegł charakterystyczne osmolenia na zwisającym skrzydle bramy. Ktoś ją wysadził. |
Khaozz uważnie przyglądał się bramie. Robił to z wprawą znawcy - a przynajmniej starał się, by to tak wyglądało. Choć nie było to zwykłe udawanie, bo faktycznie coś dostrzegł. - W mordę, nieźle tu się musiało dziać. Ktoś tę bramę najzwyczajniej w świecie wysadził - mówił z pewnością siebie goblin. - Żadne tam wyłamał, czy staranował, ale normalnie zrobili porządne BUM. A żebym tak wycinacza nie umiał uruchomić. Wpatrywał się z pewnym zadowoleniem w osmolenia na skrzydle bramy, po czym nagle znów się odezwał: - O, ludzie! Trzeba by tu kogoś wypytać, co tu się stało. Ale wolałbym, żeby gadką zajął się któryś z elfów albo Duncan... nie wiem, jak potraktują goblina, o Ash'Ai-u to już nawet nie wspominam. |
Sir Duncan wystąpił naprzód: - Chwała Światłości - powiedział głośno i podniósł do góry młot w geście paladyńskiego pozdrowienia - Przybywamy z moimi towarzyszami, aby wam pomóc. Co się tutaj stało? |
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 10:42. |
Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0