|
Łowczyni przyłożyła dłoń do czoła, osłaniając oczy przed promieniami porannego słońca. Ciągnący się na mile krajobraz był pusty, jeśli nie liczyć krążących wysoko drapieżnych ptaków. KONIEC |
Od przybytku głowa nie boli. Tak przynajmniej powiadano, a Cedmon również uważał, że co trzy konie, to nie jeden. Co prawda w niektórych społecznościach za kradzież koni czy bydła karano na gardle, ale nazwa 'koniokrad' w najmniejszym stopniu nie przeszkadzała synowi Angusa. Wprost przeciwnie - każdy z jego współplemieńców uznałby jego postępek nie tylko za rozsądny, ale i za słuszny. Nie dość, że utrudnił zorganizowanie pościgu, to jeszcze wziął zemścił się za knowania podstępnego kupca. - Bodaj wasze czarne serca trafiły w najgłębsze otchłanie piekieł - rzucił, oglądając się w kierunku, gdzie znajdował się opuszczony niedawno obóz. Żadnego pościgu jednak nie zauważył. Może dlatego, że tamci nie mieli na czym jechać? A może nie mieli sił? Rozpędzenie koni było przednim pomysłem, ale zabranie - jeszcze lepszym. Jak by nie było, biedne zwierzęta nie musiały błąkać się po stepie i narażać na łakome spojrzenia drapieżników. A potem będzie można oddać je w dobre ręce... za odpowiednią opłatą. * * * Spojrzał na swoich towarzyszy, zastanawiając się, czy lepiej ruszyć w świat samemu, czy z nimi. Najlepiej dobrani nie byli, ale w trudnych chwilach spisali się jak należy. I raczej można było na nich polegać. - Przejedźmy przez góry - zaproponował. - Uzupełnimy ekwipunek i zapasy, a potem ruszymy szukać skarbów i przygód. |
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 12:46. |
|
Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0