lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu Fantasy (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-fantasy/)
-   -   [Kryształy Czasu] - Gnojówka (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-fantasy/19185-krysztaly-czasu-gnojowka.html)

Nanatar 22-06-2021 22:17

Wypas, późny wieczór 19 shnyk-ranu

Wśród świstów i gwizdów żywiołu tężył swój głos Allen, trudno było ocenić czy któreś z kochanków mogło go usłyszeć. Miał jednakże Elf nadzieję, że jeśli nie oni, to może inne z służby. Wkrótce w kontrze okiennego światła ukazała się czarna postać główki i w jednej chwili włosy dziewczyny porwał wiatr, swawoląc z nimi nie gorzej niż przed chwilą kochanek.

- Po co wam złociści kapłana oglądać po nocy? Idźcie się dopić do Graba, Pan was rano przyjmie.
- Idźcie, bo ogarami poszczuję - zagrzmiał baryton ze środka.

Na tak lekceważąco postawioną sprawę odezwał się Bhurrek, jego ryk przełamał uciążliwe wycie wichru i nawet na chwilę powstrzymał ciągnący od bagien i jeziora chłód.

Zawtórował mu pisk przeraźliwy, kiedy się zerwał nagle, jak ostatni oddech, który wydaje dyndający na szubienicy skazaniec, postać w okienku zakryła dłońmi usta, spazmatycznie coś szepcząc. Podchwycił baryton.

- Jaki tam wilkołec głupia. To Gnoll - w okienku nastąpiła wymiana. Kontur stał się większy, szerszy w barach.

- Coście za jedni pijaki?! - grzmiał dalej.

Rafael, do wtóru z Allenem starali się wyjaśnić, kim są i po co przybyli. Wierząc święcie, każdy w swoje racje i bogów, że trud na coś się zda. Wreszcie z świetlistego okienka baryton zawyrokował.

- Dobrze wyjdę do was, ale musicie mi obiecać, że Gnoll odda mi litr swego moczu z rana! Wejdźcie na dziedziniec jeśli się zgadzacie. Żadnych numerów, mam tu ogary. - zawisło, a postać schowała się we wnętrzu pomieszczenia, skąd dochodziły podniesione głosy rozmowy.

- Nie znasz - Nie mieszaj się, Gnollski sok z moszny to prawdziwy... - Uważaj, proszę - Ty uważaj nie lubię .... panienek. ....

To co panowie? Na dziedziniec? Czy Gnoll obieca mocz z rana? Aż boje się pomyśleć do czego ten zwyrol go potrzebuje. :C):

Proszę o krótkie deklaracje i przenoszę akcję na dziedziniec.

Jeśli nie chcemy docka, to pozwolę sobie czasem przejąć wasze postacie i coś za nie powiedzieć. Jak ktoś ma obiekcje to proszę o info.


archiwumX 24-06-2021 10:14

Gdy gospodarz domostwa zaczął schodzić na dół Allen zapytał niepewnie gnolla - Jesteś gotowy spełnić tą prośbę?

Ketharian 24-06-2021 11:42

Dom lubieżnych chuci w Wypasie

Zdumiony niecodziennym żądaniem Bhurrek aż przysiadł na zadzie z wrażenia, wybałuszył swe ślepia próbując pojąć, o co gołoskóremu ruchaczowi właściwie chodziło. Ileś tam moczu – gnoll nie wiedział tak do końca, czym był ów litr – w zamian za ugoszczenie sfory w swoich progach? Obyczaje cywilizowanych istot wciąż nie przestawały barbarzyńcy zdumiewać!

- Jesteś gotów spełnić tę prośbę? – zapytał niepewnym, a przez to demonstrującym uległość wobec przywódcy tonem elf. Bhurrek zastrzygł władczo uszami i obnażył kły, maskując tą pozą własną niepewność.

I wtedy Wielki Wyjca zesłał na niego olśnienie! Zaprawdę, zbyt długo Bhurrek żył pomiędzy obcymi, aby od razu pojąć, po co ruchaczowi potrzebny był mocz gnolla podczas gdy wyjaśnienie tej zagadki leżało na wyciągnięcie łapy i każdy Węszymord wciąż cieszący się życiem w głuszy od razu by to pojął.

Mocz przywódcy sfory – zwłaszcza tak potężnego jak Bhurrek – skrywał w sobie pełen mocy zapach, sygnalizujący status oraz roszczenia terytorialne gnolla! A ruchacz pewnikiem był dość sprytny, by chcieć to wykorzystać dla własnych celów w Wypasie! Bhurrek z miejsca ujrzał we swej łepetynie wyobrażenie człowieka rozlewającego mocz po okolicznych słupkach, płotach i kamieniach, znakującego w ten sposób własny teren i ślącego oczywistą przestrogę dla intruzów, aby nie ważyli się naruszć jego granic!

Cóż za przesprytny chytrus z tego człeka! Rozwiązanie zagadki mile połechtało dumę własną gnolla, natchnęło go wielkim ukontentowaniem, przez co kudłaty barbarzyńca wyprostował się na całą swą długość prężąc butnie ogon.

- Jam sem wielgchnie kontentny! – oznajmił gromkim głosem spoglądając w okno na piętrze – Ruchacz ma-dawa sikadło za miene! A tera podawa kapołka za pogledanie! Hajdi, hajdi!

8art 25-06-2021 12:49

Przez którką chwilę Milcarr przysłuchiwał się czekając aż wreszcie kundel się zgodzi na skąd inąd dziwną prośbę balsamisty. Pewnikiem dumał tak długo koncypując co też chce od niego włascieiciel i zabójca nawet miał już go szturchnąć, albo samemu orzec, że gnoll się zgadza, szczęściem jednak Bhurrek sam w końcu dał głos jak na inteligentą istotę zakrawało.



Ślepak nie zamierzał czekać, aż gnoll skończy swą trudną do zrozumienia tyradę i kiwnąwszy ręką na swoich wszedł na dziedziniec. Byłby zdzwion wielce jeśli rzekome ogary rzuciłyby się na gości, osoba gnolla powinna je skutecznie odtraszyć, ale też nie miał zamairu bagatelizować lubieżnego balsamisty.

Nanatar 30-06-2021 23:10

Wypas, Domostwo Victora, późny wieczór; 19 shnyk-ranu

Przybysze zgromadzili się przed futrą w murze, usłyszeli trzask zasuwy i drzwi lekko się uchyliły. Dłonie mocniej ścisnęły kije i rękojeści sztyletów, łapy wryły się w podłoże. Okoliczne psy rozpoczęły nocny koncert skowytów, kiedy księżyc wyszedł zza skłębionych chmur. Bhurrek rozpoznawał nuty wilczych przodków kundli. Dopiero wtedy w okienku za murem rozbłysło światło, to nieco ośmieliło Ostragarczyków, na tyle by uznać uchyloną furtkę za zaproszenie i wejść na dziedziniec.

Z prawej i lewej ograniczony naturalnymi formacjami skalnymi, złączonymi murem z furtką, którą przekroczyli, od przodu zaś zamknięty wyjątkowo solidnym kamiennym domostwem, którego nie powstydziłby niejeden tagarski rycerz. Wszystko to jednak bledło w zmysłach przybyłych wobec ogrodu, zdawającego się zamykać w swym niewielkim obszarze florę z całego archipelagu. Między zielonym murem prowadziła tylko wąska ścieżka ku drzwiom.

Mogliby tu pozostać sycąc się wonnymi nektarami do rana, do nowego roku, wonnego roku. Rafael przysiągłby, że widział w półmroku w głębi gąszczu ołtarzyk Arianny. Kąpiel zmysłów przerwały otwierające się odrzwia domu. Stanął w niech mocno zbudowany mężczyzna z dziwnym garncem w ręku.

- Jestem Tan Victor Daniłowicz. Powiedzcie raz jeszcze kim jesteście i dlaczego chcecie oglądać martwego kapłana. - przemówił miękkim i stanowczym głosem, podszedł, w ruchach władczy i pewny. Woniał ziemią, metalem i piżmem.

Goście przedstawili się jak należało, bo ani im w głowach było obrazić gospodarza. Ten wysłuchał ich, kiwnął głową. Wręczył Gnollowi garniec i szmatę.

- Jak napełnisz zatkaj od góry i zawiąż. Ktoś ode mnie po to przyjdzie. A można wiedzieć z jakiego jesteś plemienia wojowniku?

....

- Dobrze zatem. Obiecałem wam pokazać zwłoki, to niech będzie. Chodźcie za mną. - Szlachcic skierował się na zewnątrz domostwa, następnie droga w dół pod skarpę z zagajnikiem.

- Wiele to mówi o potrzebach ludu, że najpierw skierowaliście się po wiedzę do tana,, a nie do chłopstwa. Nie wiem tylko dlaczego uważacie, że pożar i śmierć Marka, to był naprawdę dobry człek, mają wyjaśnić tajemnicę chorych zwierząt. Bo to przybyliście?

.....

W zagajniku była sadzawka, za nią zaś w skarpie wyrastającej z gruntu ukryty za bluszczem otwór. Tam zaprowadził drużynę Viktor, odpalił stojącą na półce skalnej lampkę na tran, aż do ciężkich spiżowych drzwi. Wydobył jeden z kluczy wiszących na kutasie przy boku i szepcząc coś niezrozumiale otwarł wrota.

- Zapraszam do mojego małego muzeum. Zwłoki Marka są w pracowni na końcu.

...

Obszerna hala przedzielona była pionowymi słupami, podtrzymującymi strop, w ledwie tlącym się półmroku trudno było orzec z czego są wykonane owe grube filary. Światło pochodziło z maleńkich szklanych lampek nie dających dymu. Razem z cieniami przerażało teatrem bestii. Większość hali wypełniały wypchane zwierzęta. Głownie krowy, mniejsze ssaki, lisy, bobry, jaszczurki, szczególną uwagę gości zwrócił majestatyczny wierzchowiec z siodłem i uprzężą.

- Zbieram je od dawna, takie moje hobby. Miejscowi niechętnie przynoszą mi zwierzęta w całości, proces taksydermi niszczy mięso, a oni nie chętnie rozstają się z mięsem, właściwie niechętnie rozstają się czymkolwiek. Są chciwi i brudni. Leczę, radzę, patrzą jak w wyrocznie, są uzależnieni. - kapryśnie się uśmiechnął - Tu trochę moich eksperymentów - wskazał na zakonserwowane w słojach części ludzkie i nieludzkie, niezwierzęce, szalone pomysły demiurga. Ryba z piórami, zając z muszlą na grzbiecie.

.....

Szlachcic wprowadził grupę za parawan z ziół. Trudno było nie nazwać miejsca alchemiczną pracownią. Szklane i miedziane systemy połączonych naczyń udawały awangardową sztukę, scenografii dopełniały różnej wielkości dzbanuszki i buteleczki, pachniało siarką i solą, w głębi znajdował się wygasły duży kamienny piec z sufitu zwisały grube warkocze czosnku i różańce jagód.

- Gdyby was przypiliło to tam są naczynia. Tylko nie mieszacie.- wskazał. Poszedł do dużego kamiennego stołu i począł zdejmować worki z gorzko pachnącą solą. Wreszcie odchylił płachtę ukazując spalone, skurczone, wątłe ciało.

Siałem wiatr,
Pośród traw,
W kurzu dróg,
Drzazga w bucie,
W serce kłucie,
Śmierć.


Proszę macie ciało kapłana Marka. Czekam deklaracji. Macie oczywiście towarzystwo Tana Victora, niezwykle dostojnego i pewnego siebie.
Tam gdzie zrobiłem wielokropki ...., możecie opisać swoje reakcje. Pytania. Odpowiem na nie w wersji technicznej, lub jak się uda w fabule.

Allen naturalnie zauważył, że wiele z widzianych na dziedzińcu roślin to rzadkie magiczne zioła. Większości nie potrafiłby nawet nazwać, ot gdzieś mignęły w podglądanej przez ramię księdze.

Pojawiające się fragmenty liryki, nie odnoszą się bezpośrednio do postów w których są umieszczone.


8art 02-07-2021 13:35

Wypas, Domostwo Victora, późny wieczór; 19 shnyk-ranu

Ślepak ruszył jednak za balsamistą wsłuchując się w odgłosy zagajnika, tego jak mokra i zmarznięta ziemia chrzęściła pod stopami.

- Wiele to mówi o potrzebach ludu, że najpierw skierowaliście się po wiedzę do tana,, a nie do chłopstwa. Nie wiem tylko dlaczego uważacie, że pożar i śmierć Marka, to był naprawdę dobry człek, mają wyjaśnić tajemnicę chorych zwierząt. Po to przybyliście?

- Nam bliżej ku rozwikłaniu epidemii, ale na tę chwilę bogowie jeno raczą wiedzieć, czy śmierć khtana nie powiązana jest z padajacym bydłem. Nieroztropnością byłoby tego nie sprawdzić.

Balsamista zatrzymał się w końcu i Milcar posłyszał wnet jak sięga po klucz zaiweszony przy boku i szeptać zaczyna. Wkrótce spiżowe wrota jak się zdawało po hałasie jaki wydały gdy się otwierał stanęły przed przybyszami otworem.

Ślepiec nie mógł ani podziwiać dzieł, które wyszł spod zdolnych rąk Victora. Z resztą Surelion jeden raczył wiedzieć, czy dzieła to był, czy też budzące obrzydzenie i strach herezje, których nie tylko wytrzegać się należało ale i tępić. Nie było tego teraz zabójcy roztrzygać, jak to mawiano, czego oczy nie widzą, temu sercu nie żal, a wprzypadku Milcarra można to było wziąść dosłownie.

Nie mogę spojrzeć na to czym się trudnicie bom ślepy, ale nie boicie się panie, że mimo waszego wyższego stanu, takowe praktyki mogą być źle widziane przez śledczych katańskich? A tych ino wypatrywać nim zjadą tu co by śmierć khtana wyjaśnić.

Ciała martwego co jeszcze niedawno do kapłana należała zobaczyć też nie mógł, toteż zostawił oglądanie zostawił kompanom, a samemu skupił się jedynie na tym co by sprawdzić czy jakoweś magii od trupa nie wyczuwa.

archiwumX 04-07-2021 23:35

Allen nie wiedząc na ile może zaufać szlachcicowi odpowiedział następująco na jego pytania - Morderstwem kapłana na pewno zainteresuje się inkwizycja. A takim nie wiadomo co strzeli do głowy... można tylko się podejrzewać, że zainteresują ją tutejsze elity w tym rodzina sołtysa. - tu elf zrobił przerwę dla złapania oddechu - Wtedy szybko zauważą zastanawiający fakt dotyczący choroby bydła... otóż jak zdążyliśmy się zorientować ta tajemnicza choroba dotyka stada będące w posiadaniu rodziny Gromby. Ktoś podejrzliwy mógłby próbować powiązać te sprawy... - tu Allen zawiesił głos, a następnie się zapytał - Z tego co widzę to tobie Tanie Daniłowiczu nie jest obca sztuka leczenia... może masz jakąś hipotezę na temat tej choroby?

Ketharian 10-07-2021 15:22

Dom lubieżnych chuci w Wypasie, 19 shnyk-ranu

Zgromadzona w posiadłości ruchacza kolekcja wywarła na Bhurrku ogromne wrażenie. Bywały w świecie gnoll pewien był, że widział już wszystko, co puszcza i rzeka mogły mu zaoferować, a tymczasem w domostwie balsamisty znajdowały się smakowicie wyglądające cuda, o których barbarzyńca nie miał dotąd pojęcia! Pierzaste ryby! Zając z muszlą!

Jak te stworzenia smakowały, Bhurrek mógł jedynie zgadywać!

Lecz kiedy podekscytowany odkrytymi w słojach znaleziskami gnoll wywalił z pyska ociekający śliną jęzor, do jego czułych nozdrzy dobiegł znienacka stłumiony zielonymi wywarami i solanką znajomy zapach, który postawił na sztorc uszy barbarzyńcy przypominając mu o wciąż czekającym zadaniu.

Był to równie smakowity odór spalonego mięsa, wydzielany przez ułożone na bloku kamienia martwe ciało kapołka!

Oblizując się z zapałem, gnoll odłożył na bok wręczony mu wcześniej garniec, który zgodnie z umową miał napełnić swoim moczem. Z trudem powstrzymując się przed skoczeniem na cztery łapy, przewodnik sfory wyprostował się dumnie w sposób podpatrzony u gładkoskórych i podszedł do katafalku węsząc podejrzliwie.


Drogi Mistrzu, poproszę o bardzo dokładne zbadanie zwłok przez Bhurrka (węszenie, oglądanie, obmacywanie, polizanie) - a nuż barbarzyńca odkryje jakąś tajemnicę.



Nanatar 13-07-2021 21:34

Wypas, Domostwo Victora, późny wieczór; 19 shnyk-ranu

Na niepokojące pytania i uwagi Ostragarczyków Victor odpowiadał zawsze łagodnym uśmiechem z odrobiną ironii i wyraźną wyższością, jakby tłumaczył jawne studentom, po hulaszczej nocy.

- Sprawa chorego bydła mało mnie zajmowała, nie mam udziałów w tym interesie. Przyznaję byłem nieco ciekaw, ale kiedy zwierzęta stratowały cowboyów, odmówiłem tego zlecenia. - pogładził się lubieżnie po brodzie - prawda, że w obliczu śmierci Marka ostatnie wydarzenia nabierają zupełnie innych barw. - nieco komediowo się ukłonił - Doceniam również waszą troskę o moją...bądź co bądź nieskromną osobę, ale jestem pewien, że chłopy staną za mną murem, to jak bym miał swój własny Fyrd, choć to nie moja ziemia. W razie podejrzeń stać mnie na opłacenie Słuchacza Prawd, to zapobiega niewygodnym pytaniom z poza śledztwa. Jeśli słuchacza powoła katańska inkwizycja mogą pytać o wszystko. Jako że nie brałem udziału w śmierci khtana nie obawiam się o życie, czy reputację. - znów rozbawiony - Co innego wasza grupa. Jak zrozumiałem wynajął was sołtys. Uważajcie, to szczwany lis może szukać kozłów ofiarnych.


Widząc jak ochoczo Gnoll zabrał się do obwąchiwania zwłok podszedł do Ślepaka.

- Szwarny i jurny jest Bhurrek, tacy powinni przewodzić. Dość nam skostniałych starców w kalesonach, świat powinien przeć naprzód. Potrzeba zmian, młodych u steru. Progresu. - wyraźnie się podniecił - Zakłady produkujące dla mas, związki manufaktur, udziały dla pracowników. - zamachał rękami opamiętawszy się

Tymczasem Bhurrek poza komplementami, bo skupiony na upieczonym gołoskórym, ostrożnie przełamywał ostre balsamiczne wonie, w których dominował zapach królewskich konopi. Wiele razy warczał, ni to na siebie ni na zwodnicze zmysły, nim znalazł woń wyróżniającą się swą intensywnością nad pozostałe. Ostry i kwaśny pot orczy, zbutwiałe deski, rybi tran palony, na końcu nuta nieznana, razem wszystko zapach porywczego syna sołtysa. Vańka.

Znów gospodarz do Ślepaka.

- Za to twój przypadek wydaje się bardziej zajmujący. Nie widzisz od urodzenia? Po twoich ruchach wnioskuję, że straciłeś wzrok kilka lat temu, może dekadę. Są zioła, przyznaje trudne do zdobycia, ale prowadziłem już skuteczne terapie. Jeśli to jaskra, to najpierw potrzebna kuracja, a potem zabieg. To też robię. - Położył po ojcowsku dłoń na ramieniu półorka - Nie krępuj się Milcarrze. Niech twoje dłonie będą oczami, czułkami. Ciekawy jestem co uznacie. Marek był mi drogi.

W końcu zwrócił się do elfa. W poufałości.

- Adepcie, winieneś bardziej skupić się na danych ci talentach niż na wioskowej polityce. Prawda, że grombowe stada dotknięte, ale on szanował Marka, bał się go. A kapłan nikomu źle nie życzył, był surowy, ale dobry kompan. Czasem lubił hazard, Grab prowadzi tu nielegalne zakłady. Kości, walki kogutów, czasem psów. - znów jakby przeskoczył - A kto cię szkolił el Allenie, jeśli można wiedzieć?


Liczę, że udało mi się odpowiedzieć na wasze pytania. Oczywiście oględziny nie są jeszcze zakończone.

Prosze o deklaracje w postach fabularnych, lub technicznie, czy oprócz Bhurrka przygląda się bliżej zwłokom. Możecie użyć jakiś umiejętności, lub powołać się na zwód. Myślę, że pora na pierwsze testy. Każdego badającego proszę o k100 pod deklaracją.
Może Rafael?


archiwumX 17-07-2021 21:58

Widząc, że szlachcic zaczyna się spoufalać Allen schylił głowę ze stremowaniem, a następnie odrzekł - Moim mistrzem był El Silas. - Gdy z kolei grupa uzyskała dostęp do ciała Allen podszedł do niego, a następnie zaczął badania magiczne próbując wyczuć ślady magii, które mogły być być na zwłokach, następnie rzucił na nie czar Wykrycie trucizny, a na sam koniec zaczął uważnie się przyglądać ciału szukając śladów przemocy czy innych obrażeń ciała.

------------

Technikalia:
Wynik rzutu kostką - 4


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 17:50.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172