Wypas, Domostwo Victora, późny wieczór; 19 shnyk-ranu
Przybysze zgromadzili się przed futrą w murze, usłyszeli trzask zasuwy i drzwi lekko się uchyliły. Dłonie mocniej ścisnęły kije i rękojeści sztyletów, łapy wryły się w podłoże. Okoliczne psy rozpoczęły nocny koncert skowytów, kiedy księżyc wyszedł zza skłębionych chmur. Bhurrek rozpoznawał nuty wilczych przodków kundli. Dopiero wtedy w okienku za murem rozbłysło światło, to nieco ośmieliło Ostragarczyków, na tyle by uznać uchyloną furtkę za zaproszenie i wejść na dziedziniec.
Z prawej i lewej ograniczony naturalnymi formacjami skalnymi, złączonymi murem z furtką, którą przekroczyli, od przodu zaś zamknięty wyjątkowo solidnym kamiennym domostwem, którego nie powstydziłby niejeden tagarski rycerz. Wszystko to jednak bledło w zmysłach przybyłych wobec ogrodu, zdawającego się zamykać w swym niewielkim obszarze florę z całego archipelagu. Między zielonym murem prowadziła tylko wąska ścieżka ku drzwiom.
Mogliby tu pozostać sycąc się wonnymi nektarami do rana, do nowego roku, wonnego roku. Rafael przysiągłby, że widział w półmroku w głębi gąszczu ołtarzyk Arianny. Kąpiel zmysłów przerwały otwierające się odrzwia domu. Stanął w niech mocno zbudowany mężczyzna z dziwnym garncem w ręku.
- Jestem Tan Victor Daniłowicz. Powiedzcie raz jeszcze kim jesteście i dlaczego chcecie oglądać martwego kapłana. - przemówił miękkim i stanowczym głosem, podszedł, w ruchach władczy i pewny. Woniał ziemią, metalem i piżmem.
Goście przedstawili się jak należało, bo ani im w głowach było obrazić gospodarza. Ten wysłuchał ich, kiwnął głową. Wręczył Gnollowi garniec i szmatę.
- Jak napełnisz zatkaj od góry i zawiąż. Ktoś ode mnie po to przyjdzie. A można wiedzieć z jakiego jesteś plemienia wojowniku?
....
- Dobrze zatem. Obiecałem wam pokazać zwłoki, to niech będzie. Chodźcie za mną. - Szlachcic skierował się na zewnątrz domostwa, następnie droga w dół pod skarpę z zagajnikiem.
- Wiele to mówi o potrzebach ludu, że najpierw skierowaliście się po wiedzę do tana,, a nie do chłopstwa. Nie wiem tylko dlaczego uważacie, że pożar i śmierć Marka, to był naprawdę dobry człek, mają wyjaśnić tajemnicę chorych zwierząt. Bo to przybyliście?
.....
W zagajniku była sadzawka, za nią zaś w skarpie wyrastającej z gruntu ukryty za bluszczem otwór. Tam zaprowadził drużynę Viktor, odpalił stojącą na półce skalnej lampkę na tran, aż do ciężkich spiżowych drzwi. Wydobył jeden z kluczy wiszących na kutasie przy boku i szepcząc coś niezrozumiale otwarł wrota.
- Zapraszam do mojego małego muzeum. Zwłoki Marka są w pracowni na końcu.
...
Obszerna hala przedzielona była pionowymi słupami, podtrzymującymi strop, w ledwie tlącym się półmroku trudno było orzec z czego są wykonane owe grube filary. Światło pochodziło z maleńkich szklanych lampek nie dających dymu. Razem z cieniami przerażało teatrem bestii. Większość hali wypełniały wypchane zwierzęta. Głownie krowy, mniejsze ssaki, lisy, bobry, jaszczurki, szczególną uwagę gości zwrócił majestatyczny wierzchowiec z siodłem i uprzężą.
- Zbieram je od dawna, takie moje hobby. Miejscowi niechętnie przynoszą mi zwierzęta w całości, proces taksydermi niszczy mięso, a oni nie chętnie rozstają się z mięsem, właściwie niechętnie rozstają się czymkolwiek. Są chciwi i brudni. Leczę, radzę, patrzą jak w wyrocznie, są uzależnieni. - kapryśnie się uśmiechnął - Tu trochę moich eksperymentów - wskazał na zakonserwowane w słojach części ludzkie i nieludzkie, niezwierzęce, szalone pomysły demiurga. Ryba z piórami, zając z muszlą na grzbiecie.
.....
Szlachcic wprowadził grupę za parawan z ziół. Trudno było nie nazwać miejsca alchemiczną pracownią. Szklane i miedziane systemy połączonych naczyń udawały awangardową sztukę, scenografii dopełniały różnej wielkości dzbanuszki i buteleczki, pachniało siarką i solą, w głębi znajdował się wygasły duży kamienny piec z sufitu zwisały grube warkocze czosnku i różańce jagód.
- Gdyby was przypiliło to tam są naczynia. Tylko nie mieszacie.- wskazał. Poszedł do dużego kamiennego stołu i począł zdejmować worki z gorzko pachnącą solą. Wreszcie odchylił płachtę ukazując spalone, skurczone, wątłe ciało. Siałem wiatr,
Pośród traw,
W kurzu dróg,
Drzazga w bucie,
W serce kłucie,
Śmierć. |