lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu Fantasy (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-fantasy/)
-   -   [Storytelling]W poszukiwaniu wieści z Północy! (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-fantasy/9604-storytelling-w-poszukiwaniu-wiesci-z-polnocy.html)

Mordragon 14-01-2011 21:43

Mordragon siedział w domu oczekując na wiadomość albo znak od "bliźniaków H", bo tak zwykł zacząć nazywać burmistrza i jego przyjaciela. Wiadomość otrzymana. Rzeczy spakowane. Żona. Dziecko. Można ruszać w drogę.

Wioska jakby opustoszała po ostatnim incydencie, jednakże dało się odczuć palący wzrok wielu z jej mieszkańców zainteresowanych podróżą. W głębi duszy Berthold liczył na to, że będzie tam praktycznie sam. Szedł spokojnie, powtarzając w myślach: "Lidia, Lidia, Lidia...", czyli imię jego żony.
Berthold dotarł do pierwszego skrzyżowania na trakcie, rzeczywiście prócz nowych współtowarzyszy, cienia i beczki nie było żadnego z mieszkańców, którzy spełniali by jedynie rolę pożegnawczą. Grupa zebranych ludzi wydawał się bardziej zróżnicowana niż orcze uzębienie. Od razu dało się dostrzec kto kim jest: stalowy mięśniak rekompensujący brak rozumu, starzec pewnie mądrzący się na każdy temat, albo narzekający, z dwojga złego jeszcze zakapturzona osoba stojąca na uboczu. I ta ostatnia była najbliższa Mordragonowi. Taka osoba napewno nie będzie wchodziła mu w drogę. Na końcu jeden z "bliźniaków H". Czy ten był tym o większej ambicji i priorytetach? Wolał się nie zastanawiać, losy bliźniaków zawszę dziwnie układają się podczas katastrof, a taka podczas tej podróży może nastąpić.
Berthold spojrzał na wszystkich, przyłożył dwa palce do czoła i lekko ruszył ręką na znak przywitania i stanął nieopodal bacznie wszystkich obserwując.
Wyciągnął bukłak z winem i zaczął popijać, dłonie strasznie trzęsące się podnosząc bukłak, uspokajały się z każdym łykiem.


ZBGfromWPC 18-01-2011 13:23

Hodwik nie należał do ludzi cierpliwych to też gdy zobaczył tylko czwórkę swoich towarzyszy, zamiast piątki nie zamierzał czekać na pomocnika rzeźnika. Być może się rozmyślił. Nie interesowało go to teraz. Postanowił zostawić w miejscu gdzie mieli się spotkać krótką wiadomość, z której mężczyzna dowie się gdzie ich szukać jeśli zamarudził tylko chwilę.

Spojrzał po zebranych, i zdziwił się. Nie zobaczył strachu, ani żadnego z uczuć, których się spodziewał. To tylko upewniło go, że jego stary nos nie zawiódł go i tym razem i dobrze rokuje to wyprawie. Zwrócił się do obecnych
- Cieszę się, że wszyscy stawiliście się - nie zamierzał mówić o tym, że jednak ktoś stchórzył. - Zanim ruszymy mam wam do powiedzenia kilka rzeczy. Wiem, że niektórzy już o tym wiedzą ale powtórzyć nie zaszkodzi. Nasza podróż wymaga sporego wysiłku ale nic nie zdziałamy działając sami. Musimy stanowić drużynę, gdyż nie wiadomo co spotka nas na drodze. Dziwne rzeczy się ostatnio dzieją. - Poprawił miecz u pasa tak by wszyscy to widzieli. - Obawiam się, że to -skinął na miecz - będzie nam również potrzebne bardziej niż przypuszczałem. Jeśli ktoś uważa, że nie jest gotowy by odbyć tą podróż to teraz jest odpowiedni moment by zawrócić. W każdym bądź razie dziś wyruszamy głównym gościńcem ale od jutra będziemy poruszać się mniej uczęszczanymi ścieżkami. Ruszajmy więc! - po tym podniósł się i ruszył w stronę szerokiej w tym miejscu drogi.

Nexus6 19-01-2011 13:14

Crevan przerzucił pas z mieczem na ramie coby wygodniej się maszerowało a tobołek z różnego rodzaju jadłem i napitkiem zawiesił na drugie ramię. Tym razem nie pozostając w cieniu wyszedł na czoło maszerującej kompanii jednak wciąż kryjąc się pod kapturem z obawy przed napotkaniem kogoś z rodziny. Kilka osób z jego nowej ekipy znał z widzenia wszak wioska była mała, jednak nikogo nie znał osobiście a już napewno nie poszczękującego zbroją 'rycerza'.

- Po jakie licho nam ten staruch? - pomyślał, po czym przerzucił spojrzenie na odzianego w jedwabie towarzysza. Na dobre zawiesił wzrok na jego bukłaku, zastanawiając się jakiego rodzaju trunkiem jegomość się raczy. Natychmiast zaschło mu w ustach aż nabrał ochoty aby wydobyć coś mocniejszego z plecaka ale nie chciał wypaść w niekorzystnym świetle w nowym towarzystwie także na razie zaniechał pomysłu.

Niespecjalnie miał ochotę zagadywać do kogokolwiek, jednak pozostała w nim odrobina przyzwoitości kazała mu się przedstawić.
Nie zwalniając kroku powiedział do wszystkich na tyle głośno, aby zostać usłyszanym.

- Nazywa się Crevan... możecie mi mówić Crev. Pochodzę z wioski, być może wcześniej mnie widzieliście. Mój ojciec bronił jej parę ładnych lat temu. Znam okoliczne tereny jak własną kieszeń, niczego się nie boje i dobrze władam mieczem
- rzekł z nieudawanym brakiem skromności - ale i tak, puki co, chyba najlepszy jestem w piciu - powiedział śmiejąc się przy tym z własnej wylewności.
- No, to miło było was poznać... - mruknął pod nosem, biorąc do ust cienką lufkę z tytoniem.


Mordragon 20-01-2011 13:33

Jeden z "bliźniaków H" znowu przemawiał, niektórzy są zrodzeni do tego by mówić i mówić. Berthold jeszcze raz obejrzał całą kompanije, spojrzał na jegomościa z fajką w ustach, zrobił kilka kroków w stronę prawego brzegu drogi i szedł... po prostu szedł kopiąc okoliczną roślinność czy natrafiające się na jego drodze kamienie. Po prostu szedł i nie mówił nic...

Aronix 20-01-2011 13:52

Hodwikowi najwyraźniej się spieszyło, z resztą trudno mu było się dziwić. Sprawa była dziwna i wymagała natychmiastowego rozwiązania. Arras przeglądał kolejno członków drużyny.

Od razu po nim przyszedł tajemniczy człowiek, też w kapturze. Skinął tylko na przywitanie i odszedł trochę dalej *Będą z nim kłopoty* pomyślał Arras ale obiecał się słuchać więc póki co przestał się zajmować odzianym w pancerz jegomościem, jednak dla pewności poprawił swoje miecze. Następnie pojawił staruszek Albert, wydawał się miły i, co dla Arrasa było najistotniejsze, mało groźny. Jako ostatni pojawił się, kolejny człowiek, który wzbudzał w Arrasie obawy, rycerz wiedział, że będzie musiał być czujny, jednak bez jakiejś specjalnej nadwrażliwości.

Po przybyciu ostatniego uczestnika wyprawy Hodwik od razu wyruszył. Po chwili pierwszy odezwał się zakapturzony jegomość.Okazało się, że nazywa się Crevan oraz potrafi machać mieczem i pić. Arras zabrał głos po chwili:
- Jestem Arras.- rzucił
-Specjalista od machania mieczami oraz wszystkich spraw związanych z armią.- dodał i wycofał się na tył grupy, podążając kilka kroków za nią.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 14:19.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172