Poszukuję śladów na dachu, lecz jeśli nic nie znajduję udaję się do karczmy. Pamiętam o spotkaniu ze Strzeborem - nie wypada się spóźniać. Diabli by to wzięli! Gdzież się udaliście złoczyńcy!? Mam nadzieję, że Strzebor i ten wodnik mają jakiś trop. Mówię do siebie. |
- Arrrhh! - warczę. Wiedziałem, że coś tu jest nie tak. Natychmiast odwracam się i próbuję przebić się "alejką", którą tu przyszedłem, do wyjścia. Jeśli wilkołak, który mnie tu przyprowadził, będzie starał się mnie powstrzymać, a zapewne będzie, postaram się ominąć go bądź powalić i biec dalej. |
Stając na miejscu gdzie odchodzą dwie odnogi korytarze Dargorad zaczął gorączkowa myśleć. Przyjrzał się Kotołakowi stojącemu obok niego. -Ja sprawdzę krótszy i schody. Ty powinieneś zrobić to samo z dłuższą odnogą- rzekł spokojnie Wampir , i wbiegł do korytarza . |
Myślałem, że eksplozja miała miejsce pod ziemią, ale skoro nie to wychodzę. |
Wstrętne, przyprawiające o mdłości popalone zwłoki. Nie mogę tego dłużej znieść. Nie wiem co gorsze, widok, czy zapach. Ogrom zniszczenia, a właściwie nie miłe jego strony dla oczu i uszu sprawiły, że wycofuję się do kuchni. Odsapnąwszy wychodzę na zewnątrz i staram się wspiąć na piętro i dostać się tam przez okno. Wykorzystuję do tego hak do wieszania mięsa, jakąś linę - pierwszą lepszą, która mi wpadnie w ręce. Jeżeli tak owej nie znajdę, to próbuję tradycyjnej wspinaczki. |
Yy szukam dwóch wodników. Może widział pan gdzieś tak osobliwa pare? powiedziałem w miarę spokojnie. Spojrzałem w oczy rozmówcy chcąc pokazać że nie planuje nic złego. Wszak nie planowałem... na razie. |
Dobra, tam więcej ludzi potrzebuje pomocy. Tam jeszcze są w miarę bezpieczni. Ruszyłem w dłuższy korytarz pokolei otwierając drzwi. Jakby były zamknięte to kopniakami |
"Czas się stąd wynieść. Jestem zbyt rozpoznawalna wśród straży. Chociaż tak naprawdę, to był tylko raz, i wcale nie musieli się aż tak irytować głupimi żartami..." Rozmyślania nie przynosiły specjalnego pożytku, a od samego siedzenia rozbolał ją tyłek, przypominając tych parę nocy spędzonych w areszcie. "Na szczęście nie poszło to nigdzie dalej..." W tłumie zauważyła Derwana, wiedziała, po co znalazł się w tym tłumie. Ona miała inne talenty, które potrafiła wykorzystywać lepiej lub gorzej. Nie czuła zbytniego przywiązania do niczego ani nikogo. Działała zgodnie z własnym instynktem drapieżnika. Przepraszam za poślizg, ale sesja zwaliła mi się na głowę. Oczywiście niespodziewanie;) |
Odpis 7 Czcibór: Z twoją budową nie miałeś problemu z powaleniem wilkołaka, który tu cię przyprowadził choć zdołał cię zahaczyć pazurami (to tylko raczej nieistotna lekka rana, ale pamiętaj, żeby ją opatrzeć później). Dodatkowo ten pilnujący cię wilkołak nie miał zwierzęcej zwinności, a przed innymi miałeś niewielkie fory i zdołałeś dobiec do drzwi. Otwartych. Wybiegasz na raczej opuszczoną ulicę. Oni cię gonią, więc teraz szybka decyzja: albo wracasz na miejsce tragedii gdzie są tłumy albo biegniesz przez pastwisko do lasu. Falibor: Im bliżej karczmy tym więcej śladów krwi (których zupełnie brak na dachach: z którego zaczynałeś i bezpośrednio obok). Jeden lub obaj wodnicy byli ranni, gdy uciekali i próbowali powstrzymać krwawienie. Znalazłeś też zakrwawioną szmatkę. Zejście z dachu do karczmy jest otwarte, a dymy otaczają ten budynek. Wchodzisz do środka, czy cofasz się do Strzebora? Jest jeszcze czas. Namir: Mieszka grupa tu obok, właśnie jeden wyszedł. - wskazał na mieszkanie obok. Lestek, Mira: Odchodzicie od tego miejsca, czy przyglądacie się z bezpiecznej odległości? I oboje zwróciliście uwagę na fakt, że różni ludzie się tu zbiegli, ale nie ma absolutnie nikogo ze straży miejskiej (pełniącej zresztą również funkcję straży pożarnej). Dodatkowo Lestek jest podpytywany przez różnych gapiów co widział w środku. Dante: Nastąpił niewielki wstrząs całej konstrukcji. Z wyjątkiem pokoi, w których zupełnie nikogo nie było to zdołałeś otworzyć tylko dwoje drzwi. W pierwszych pokoju leży nieprzytomny kotołak i kotołaczka dziękuje ci, że zdołałeś otworzyć jej drzwi - uważa, że poradzi sobie z nieprzytomnym tylko wskaż im drogę wyjścia. W drugim natomiast jest dwójka dzieci - jedno ludzkie, drugie wampirze. Rozpoznajesz, że mówią w języku nie-lunakry, ale nie nauczyłeś się nigdy swojego ojczystego języka. Pozostały jeszcze dwa pokoje do otwarcia - w obu ktoś jest, ale to będzie wymagać chwili pracy z odgruzowaniem. Dargorad: Po rozdzieleniu się z kotołakiem nastąpił niewielki wstrząs całej konstrukcji. Przebiegłeś szybko cały korytarz i ustaliłeś, że jedne drzwi są zablokowane kawałkiem sufitu, który tak pechowo spadł. Natomiast na samym końcu przy schodach w górę leży umierający człowiek, którego nigdy wcześniej nie widziałeś. Widząc cię mówi: Vergil? Oni... pokonali mnie... wciąż mają swój klucz. Umieram, ale... ty weź mój klucz, wiesz co z nim robić. (wyjął z kieszeni niebieski klucz i ci go wręczył, a potem umarł, ale masz szansę zadać mu jedno pytanie i może zdoła odpowiedzieć jednym słowem przed śmiercią) Niemir: Znalazłeś łańcuch z hakiem tylko, że na nim wisi mięso. Po tym jak zdjąłeś mięso i wszedłeś na kontuar, żeby odczepić sobie łańcuch zwróciłeś uwagę, że za kontuarem leżą zwłoki dwóch kucharzy z poderżniętymi gardłami, a obok nich jest popiół i niedopalone fragmenty spalonego tu leszego. Ignorujesz to i jednak używasz natychmiast haka i łańcucha, żeby dostać się na piętro? Jest tu rzeczywiście drugie wyjście. |
Dargorad zaczął rozmyślać w pospiechu.Widocznie znał mojego ojca być może Vergil i siostra wciąż żyją, cholera on umiera raczej nie wie gdzie jest moja rodzina. - Kto cie pokonał ? - Wampir w końcu zdecydował się zadać pytanie Jak mi odpowie to pójdę dalej schodami.Zadecydował. |
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 05:31. |
Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0