lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu Fantasy (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-fantasy/)
-   -   A Może By Tak...?? (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-fantasy/9866-a-moze-by-tak.html)

Almena 28-10-2011 18:57

Magini;
Nie było tak łatwo trafić dziada w podziemnym korytarzu! Po pierwsze korytarz był wąski, a towarzyszące wam Drzewo swoim dupskiem zasłoniło niemal cały widok. Po drugie było ciemno [pomijając już dupsko Drzewa]. A po trzecie korytarz był bardzo wąski więc trafienie potwora nie wysadzając połowy drużyny było skomplikowane... Ale tym razem nikt nie ucierpiał przynajmniej z powodu wybuchu!

Kiti;

Przyzwana lecznicza energia podziałała na umarlaka jak sól na ranę. Jak woda święcona na wampira, czy coś w tym stylu. Bestia wydając przedziwne syczące odgłosy wiła się chwilę, wymachując łapskami. Zdawało się że biel pali powierzchnię jej ciała jak żar papier. Widok był pewnie pocieszający, ale i równie obrzydliwy. Nie wspominają już o zapachu świeżo pieczonego tłuszczu...

Dirith;

To się nazywa pięknie zadany cios! W sumie podziemia i ciasne korytarze to twój żywioł z rodzinnych stron, tak wiec nie miałeś większego problemu by przeprowadzić atak w takich warunkach. Sztylet wszedł łatwo w obrane miejsce, trup okazał się nieco bardziej oporny od żywego celu, jego martwe tkanki były dla ostrza bardziej jak drewno niż jak żywe, miękkie ciało. Trochę siły i zręczności sprawiły jednak, że sztylet poradził sobie z przeszkodą.
Pac!... – oderwany łeb maszkary spadł na podłogę.

Wszyscy;
Pozbawiony łba stwór miotał się jeszcze przez moment po korytarzu, wymachując ostrzem w łapie [czy raczej zamiast łapy]. Ostatecznie jednak nie stanowił już większego zagrożenia, aż wreszcie zwalił się na ziemię i przez chwile nie miał pomysłu jak wstać, a potem znieruchomiał, biel leczącego zaklęcia wilczycy wypalała go po kawałku. Wokół zaczęło strasznie śmierdzieć a fragmenty skóry potwora niczym kawałki lekkiego papieru unosiły się wokół na lekkim przeciągu z korytarza.

Szliście dalej poprzez mrok i dziwne tunele, nie wiedząc tak do końca dokąd idziecie. Niebawem znajdujecie źródło wrzasków które słyszeliście wcześniej – ale źródło już nie wrzeszczy. Na podłodze znajduje się ubrana w strzępy szat czerwona breja. Kolega skryba Sylverstinga. Niewiele kształtu z niego zostało...

Idziecie dalej.
Docieracie niebawem do drzwi w korytarzu. Tule biegnie dalej. Drzwi są uchylone. Zaglądacie. Widok jest nieciekawy. Mniej więcej taki:
http://media.giantbomb.com/uploads/1...rich_super.jpg
Nie wiecie do końca, czy to człowiek, czy umarlak. A może raczej pół to pół to? Człowiek się nie porusza, nie potraficie z daleka ocenić, czy żyje. Niby stoi na nogach... albo trzymają go łańcuchy...?

Z korytarza przed wami dobiega echo jakiegoś zombiastego mamrotu!...

one_worm 28-10-2011 22:13

-Nieumarli...-powiedziało do siebie Drzewo- To się nie godzi!-zaczęło mówić szeptem- Najpierw ta breja, później to co tam się stało...tam...-pokręcił głową- Mamy kłopoty... Jeżeli nas pogryzą...czekaj...Drzewo spojrzało na siebie


Tak, pokąsają, lol...
Nie, to jednak Drzewu nie groziło. Zasadniczo bez siekier nie mają możliwości zrobić mu krzywdy o czym wiedział doskonale. Jednak towarzysze... Ci mogli mieć problem...wielki problem... Szczególnie jak pogryzie...
Jednak zawsze pozostawała walka na odległość!

A niech przyjdą! Czekam! Biorę ich na klatę!

eTo 31-10-2011 22:44

Drow atakując nie spodziewał się nagłego białego błysku jaki nastąpił gdy juź zamierzał brać zamach. Dlatego kiedy został oślepiony odwrócił się gwałtownie od swojego celu. Jak zawsze taki manewr jest dość odważny podczas walki, lub po prostu głupi. Jednak w dość ciemnym korytarzu błysk światła dla mrocznych elfów często może się okazać równie śmiertelny co odwracanie się plecami do przeciwnika. Nic więc dziwnego, źe mając do wyboru zostać oślepionym a oberwać w plecy Dirith bardzo szybko zamknął oczy i gwałtownie odwrócił głowę od źródła światła aby ochronić wzrok przed skutkami błysku. Co prawda żył juź na powierzchni ładnych pare lat, ale mimo wszystko wolał nie ryzykować. Dodatkowo odskoczył od piekliszcza w stronę ściany. Na szczęście pamientał ile mniej więcej do tej ściany ma miejsca oraz gdy miał już odwróconą głowę uchylił nieco oczy żeby widzieć trochę gdzie zmierza. Będąc dość zręcznym z samym odbiciem się niej było juź problemów. Dodatkowo kiedy zmierzał juź z powrotem do przeciwnika światło zaczęło słabnąć, więc mógł już normalnie otworzyć oczy i wymierzyć cios do którego zamierzał dodatkowo wykorzystać siłę z jaką właśnie lądował.
Jak na drowiego zabójcę przystało cios był wymierzony całkiem celnie. Ostrze wbiło się nieco poniżej nasady czaszki uderzając w jeden z kręgów szyjnych. Skóra piekliszcza okazała się dość twarda, jakby zwłoki były już dośc stare i zesztywniałe. Jednakże w tym wypadku okazało się to korzystne, ponieważ ostrze pod oporem twardych tkanek oraz kości ześlizgnęło się nieco w dół wbijając się między kręgi, tnąc dokładnie tam gdzie chciał trafić w najlepszym wypadku. Większa odporność na cięcie poza kontrolowanym uślizgiem ostrza nie była wielki problem, gdyż wystarczyło dać się ponieść sile rozpędu po skoku oraz nieco mocniej napiąć lewą rękę, aby cięcie wdarło się coraz głębiej aż po rękojeść, która zatrzymała się na szyi. Wtedy pozostało juź tylko wyjąć sztylet, oczywiście także przy okazji tnąc dalej, w efekcie czego oddzielona od ciała głowa posłusznie wylądowała na ziemi. Dopiero wtedy zombi zaczął atakować, a właściwie jego ciało zaczęło się wić w konwulsjach, które ustąpiły dopiero po chwili gdy ciało już leżało na podłodze. Lilkantrop przyglądał się mu jednak dość uważnie aby w razie czego być gotowym na ewentualne dobicie skurkobańca. Jednak ten na jego szczęście już się nie poruszył.
Kiedy już przeszkoda została usunięta z drogi drow rozejrzał się po korytarzu w razie jakby gdzieś miał czaić się następny przeciwnik. Wtedy dodatkowo spojrzał na Wilka niezbyt zadowolonym spojrzeniem gdyż wiedział, że to on(a) jest powodem błysku. Nie powiedział jednak nic. Pewnie głównie dlatego, że nie zamierzał z siebie robić elfa-hipisa z powierzchni, choć też i dlatego, że nadal nie był przekonany o zdolności tego zwierzęcia do zrozumienia mowy.
Ruszył zatem dalej idąc przed siebie. Zatrzymał się jednak przy ciele skryby aby przeszukać to co z niego zostało, czy może nie miał przy sobie jakiś pisemnych poleceń od szefa. Gdy było juź to z głowy poszedł dalej, jednak przepuścił wilka przodem aby ten dalej podążał za tropem mordercy.
- Na pewno morderca tędy przechodził? - rzucił zaczynając powoli mieć wątpliwości co do umiejętności tropienia tego dziwnego zwierzęcia. Szedł jednak dalej a po chwili w końcu udało się dojść do jakiś drzwi. Szkoda tylko, źe były to drzwi do celi z kolejnym zombiakiem przykutym do ściany. Dirith rozejrzał się jednak po pomieszczeniu. Przyjrzał się także i więźniowi, aby spróbować ocenić czy trzymany tu osobnik posiada jakieś obrażenia mogące wskazywać na to, że został wpierw pobity/pokonany i potem przykuty w celu... właściwie nie wiadomo jakim celu. Czy też nie posiadał żadnych obrażeń, co mogłoby oznaczać, że został tutaj ożywiony.
Tak czy inaczej trzeba było iść dalej, dlatego kiwnął głową wilkowi aby ten dalej szedł tropem mordercy nie zważając zbytnio na odgłosy znajdujących się niedaleko kolejnych zombie, z którymi Dirith zamierzał rozprawić się tak samo jak z pierwszym - szybko i skutecznie aby nie tracić cennego czasu.

Kejsi2 01-11-2011 15:52

Kiti chciała już wyjść z tego miejsca. Wyjść na powietrze i słońce! Przynajmniej nie była sama. Przyklejona do nogi Diritha planowała zawsze przyjmować pozycję „za Drowem” , leczyć, a w razie gdyby mu nie poszło – uciekać. Na widok czegoś w kajdanach w kolejnym pomieszczeniu, zjeżyła się i zbladła, nawet jej białe futro wydawało się bledsze niż zwykle.

Z umarlakami miała złe doświadczenia i nie chciała spędzać czasu w tak sztywnym towarzystwie.
Biel wyraźnie mówi, że istoty z których uszła dusza nie powinny dalej stąpać po świecie ponieważ są przeklęte. To nie jest normalne, żeby ciało łaziło sobie po tym, jak prawowicie zamieszkująca je dusza odeszła! Kiti zawsze zastanawiała się and tym co tak naprawdę wprawia w ruch te paskudztwa. Magia? Pewnie nekromancka nie raz. Demony? Na pewno potrafią. Duchy? Kto wie. Cokolwiek by to nie było, nie była to siła pozytywna związana z Bielą, nie było to życie, które daje Biel, tylko jakaś inna paskudna siła, która nie mała racji bytu. Pewien niejeden nekromanta obraziłby się, że Kiti nazywała takie kreacje paskudztwami. Dla nekromantów to pewnie była zabawa i cud, że zdołali podnieść martwe ciało i na nowo tchnąć w nie... poruszanie się. Bo poza poruszaniem się to życie nie było! Kiti zawsze zastanawiała się, czy nieumarci coś czują, myślą. Sądząc po ich zachowaniu nie. Ale nigdy nic nie wiadomo. Tak czy inaczej, były to paskudztwa. Biel była niestety siłą, która aby utrzymać idealny porządek przyjmowała pewne zasady, nie jesteś z nami, jesteś przeciwko nam. Nieważne dlaczego trupy łaziły, były nienaturalne i zadaniem Bieli było je tępić. Zawsze istnieje w świecie równowaga. Każde zwierzę ma przeznaczonego mu drapieżnika, każdy drapieżnik ma swoją ofiarę.

Kiedy Dirith podszedł do więźnia zjeżyła się jeszcze bardziej.
- W imię Bieli, czymkolwiek jesteś, paskudztwo jedno, nakazuję tej złej sile wrócić tam, skąd przylazła! – oburzyła się Kiti the Kleryk.
Więzień poruszył się, myślała ze jej to przewidziało, ale pozostali najwyraźniej to widzieli!
- Farma... porwali... – mamrotał ochryple stwór. – Przeklęty mag... Zabrał moją... żonę... Jej duszę... w ciało martwej świni... umarła... za kilka godzin... Mówił że wróci po mnie... Proszę, zabierz mnie...stąd...!
- Co on ci zrobił? I kto? Silversting?
- Mag... nie wiem...
- Nie jesteś już człowiekiem! – przełknęła głośno ślinę.
- A czym... jestem...?
- Chciał zrobić z ciebie nieumarłego!
- Ale... żyję... zabierz mnie stąd...
- Nie żyjesz, twoja dusza jest skażona złą energią!
- Pomóż mi... moi... synowie...
- Co z nimi?
- Zabierz mnie do nich... farma...
- Nie mogę zabrać cię na farmę w takim stanie!
Kiti spróbowała rzucić na więźnia zaklęcie uleczenia. Więzień wrzasnął z bólu.
- Widzisz!? Jesteś skażony! – jęknęła Kiti. – Biel nie rozpoznaje w tobie swojego życia!
- Pomóż mi!... – chrypiał. – Moi synowie...
- Przykro mi – jęknęła Kiti. – Pozwól Bieli uleczyć swoją duszę, aby mogła odejść wolno, nim zło które skaziło twoje ciało skazi i ją!
- Co to... znaczy...?
- Nie należysz już do tego świata, musisz stąd odejść!
- Nie, moi synowie...! Farma!... Uwolnij mnie...!
- Trzyma cię coś gorszego niż te kajdany! – jęknęła. – Wybacz mi, musisz stąd odejść, na zawsze!
Kiti zaczęła się modlić i rzuciła na więźnia cza uleczenia.

Almena 06-11-2011 18:48

Kiti;
Nieczysta dusza protestowała kiedy chciałaś ją ocalić. Miotała się w łańcuchach, wydawała przeraźliwe jęki i odgłosy, wygrażała ci itd. Nie byłaś pewna czy przemawia przez nią ból i próba przetrwania, tak charakterystyczna dla śmiertelników, czy zwykła nienawiść do białej magii ze strony nieczystej istoty. Jedno było pewne- skoro istota reagowała na biel jak na sól w ranie, nie była to istota, którą Biel lubiła. Wreszcie istota nieruchomieje, wisząc bezwładnie na łańcuchach, zaś powierzchnia jej ciała zaczyna spalać się i fragmenty skóry odrywają się cienkimi, lotnymi płatami.

Wszyscy;
Idziecie dalej korytarzem. Niebawem kolejne drzwi... Zasuwa przy nich została wyłamana, ale nie do końca, są więc chyba nadal zamknięte...? Mijając drzwi zaglądacie przez szparę do środka. Pomieszczenie wygląda jak uboga pracownia nekromancka, z regałami i tajemniczymi słoiczkami, jednocześnie jak sala tortur, z kajdanami przy ścianach, z drewnianym stołem z okowami. Zauważacie, że po pomieszczeniu coś się niemrawo snuje... Dwa cosie właściwie, wyjątkowo obrzydliwe!

http://img404.imageshack.us/img404/7...ckingshit0.jpg

Zauważacie na podłodze coś w stylu rozbitego sarkofagu. Jeden z potworów ciągnie za sobą przyczepiony do nogi łańcuch, Ania nim fragment ułamanego stołu. Zdaje się ze jedno z uderzeń macek meduzy spowodowało wstrząsy i uszkodziło tymczasowe więzienie potworów. Oba nieumarlaki snują się po pomieszczeniu pomrukując pod nosami, Niezbyt trzeźwo reagując na otoczenie – raczej nie wiedzą co ze sobą zrobić. Drzwi do pomieszczenia wyglądają na takie, które wylecą pod wpływem kilku silniejszych uderzeń, ale póki co otwarte nie są...

Niedaleko przed sobą widzicie koniec korytarza! Niestety, kończą go drzwi. Zamknięte drzwi.



Magini ocenia, iż wrota są zabezpieczone magia, co Dirith zresztą sprawdza paroma kopami – nic. Drzwi nie ustępują. Zauważacie niewielki szyfr czterocyfrowy przy zamku. Silversting zabezpieczył swoją drogę ucieczki! Tym razem jednak na drzwiach pozostawił wskazówkę – tajemniczy napis.

„Na stole stały szklanki z elficką melisą. Pijana elfka siedząca przy stole próbując się napić machnęła ręką, po czym na stole nie było szklanek, ani na podłodze nie było szklanek. Ile było szklanek na stole zanim elfka machnęła ręką?”

Zauważacie też niewielkie wcięcie przy zamku do drzwi.

eTo 12-11-2011 13:17

Przeszukanie tego co zostało ze skryby, nie dało nic. Widocznie albo musiał mieć polecenia słowne, albo tak po prostu szwendał sie po podziemnych korytarzach sądząc, że tutaj będzie bezpieczniej... Widać się przeliczył. Ale przynajmniej teraz, zaczynały się pojawiać szanse, że ten tunel może jakoś doprowadzić go do Silverstinga. Nadal w to jednak wątpił. Ruszył dalej pewnym i szybkim krokiem.
Tym razem Wilk szedł praktycznie opierając się o jego nogę. Dirithowi do końca to może nie odpowiadało, gdyż wolał aby "pies tropiący" szedł z przodu podążając tropem zabójcy, a nie używając go jako kuli. Przecież nic mu sie w łapy nie stało, a ten cały ghul padł nawet nie zbliżając się do tego zwierzęcia. Dlatego przy którymś kroku pchnął nogą Wilka lekko po skosie do przodu próbując dać do zrozumienia, że nie za bardzo lubi chodzić z tego tupu ozdobami przyklejonymi do nogawki oraz żeby lepiej zabrał się za tropienie. Co prawda w prostym korytarzu nie było za wiele możliwości aby zgubić trop, ale...
Na szczęście szybko pokazały się następne drzwi. A w zasadzie para drzwi. Jedne nieco przetyrane przez atak macki chaosu, albo żywej klątwy czego jeszcze nie udało mu się wykluczyć. Za nimi czekał komitet powitalny w postaci dwóch kolejnych sombie, ghuli czy innych ożywieńców. Drugie natomiast wyglądały na nieco solidniejsze i zabezpieczone jakąś zagadką... Szlag... Nie pozostało więc nic innego jak próba rozwiązania jej...

***

Mroczny elf szedł jakimś ciemnym korytarzem. Miał przeczucie, że błąkał się nimi przez dłuższą chwilę, aż w końcu dotarł do jakiś drzwi. Na nich także widniała zagadka, jednak jakieś warknięcie za jego plecami kazało mu się odwrócić dobywając jednocześnie broni.
Kiedy się odwrócił sceneria zupełnie się zmieniła. Co prawda przez sekundę widział jeszcze jak drzwi się otwierają a potem już znajdował się na granicy jakiegoś lasu i spoglądał na grupę jakiś niewyraźnych istot. Nie mógł co prawda dokładnie skojarzyć kto to był, bo postacie były zamazane, jednak jedna z nich nieco się wyróżniała i była trochę wyraźniejsza. Była to jakaś elfka taplająca się w jakimś błocie. Po co? Tego nie miał pojęcia, bo zawsze uważał zwyczaje elfów z powierzchni za dziwne, widocznie był w tym jakiś cel. Albo może czegoś szukała? I czemu kiedy zaczął zastanawiać się nad tą postacią poczuł dziwną niepewność. Nie mógł sie jednak nad tym dłużej zastanowić, bo zaraz odwrócił się po raz kolejny, tym razem spoglądając na postacie jakiś jeźdźców i ruszając do ataku. Zanim to kolejne wspomnienie rozmyło się zupełnie usłyszał jeszcze jakieś nawoływanie tamtej elfki, jednak nie mógł dokładnie dosłyszeć słów.

***

~ O co chodzi z tymi cholernymi przebłyskami? ~ Pomyślał nie będąc zadowolonym z ich występowania. Co prawda domyślał się, że ma braki w pamięci, bo jeszcze w piątym wymiarze po nieudanej próbie pokonania Riktela zaczęły mu powracać skrawki pamięci świadczące wyraźnie, że już raz ze swoim stwórcą walczył.. jednak przez bardzo długi czas takich przebłysków nie miał. Dlaczego więc teraz się to dzieje? Przecież przez ostatnie mniej więcej 10 lat nie raz stawał przed zamkniętymi drzwiami, widział też kilka elfów w błocie (i ich własnej krwi, ale to już szczegół) i jakoś wtedy przebłysków nie miał. Więc dlaczego akurat teraz zaczęły się pojawiać tak często? Czyżby ten dziwny Wilk miał coś z tym do czynienia? ~ Nieważne.. stwierdził przechodząc do przeanalizowania zagadki, która nie rozwiąże się sama. Co prawda za łatwo nie było z braku jakichkolwiek konkretów, jednak spróbować by chociaż wypadało. Zatem po kolejnej chwili przyszedł czas na podanie jakiegoś rozwiązania.
- Na stole była jedna szklanka, którą elfka strąciła, dlatego potem nie było na ziemi i stole żadnej szklanki? - nic.
- Nie było żadnej szklanki, bo elfka była tak pijana, że szklanki jej się przywidziały? - też nic.
- Było ich kilka, ale zwietrzyły melisę ille elfy i przed machnięciem elfki na stole było tyle szklanek, ilu teraz pijanych elfów leży pod stołem po macnięciu? - również nic, co zaczynało już Diritha irytować.
- Szklanek było tyle, ile teraz elfka trzyma w rękach albo ramionach? - oczywiście także nic, przez co powoli drow denerwował sie coraz bardziej.
- Na stole stały dwie.. trzy, cztery, sto dwadzieścia dwie, dwieście czterdzieści trzy, pięćset czterdzieści cztery szklanki? - rzucił z rezygnacją i nerwowym warknięciem mówiącym czas przejść do planu "b".
Podszedł więc do uszkodzonych drzwi, i przyjrzał się dokładnie pomieszczeniu aby sprawdzić czy nie znajdują się tam jakieś inne drzwi, może także prowadzące do tej samej części podziemi co te z zagadką. Tym samym przez ten czas dał innym jeszcze szanse na rozwiązanie zagadki. Kolejnych drzwi jednak nie dostrzegł, więc trzeba było uważniej przyjrzeć się tym z zagadką. Tym razem podchodząc do nich uformował przed sobą w prawej ręce pewną podpowiedź mającą pomóc w pokonaniu tej drewnianej przeszkody w ten, czy inny sposób.
Axe by ~Kelaz on deviantART
Dalszy plan był w zasadzie prosty, bo nie sztuka porąbać drzwi w drzazgi.. chyba, że oprócz zagadki były jeszcze zabezpieczone magią w inny sposób, ale zawsze można zamiast drzwi rozwalić framugę w której są osadzone.

Kejsi2 12-11-2011 15:16

Na widok kolejnych uchylonych drzwi zjeżyła się i przykleiła do nogi Diritha. Odgłosy nieumarłych zza drzwi sprawiała że chciała zrobić w tył zwrot. Ale tam była wielka meduza! Może lepiej już iść na przód? Nie oddalać się od Stada! Stado zresztą się skurczyło. Druga pani kleryk wsiąkła bez słowa, Kiti była na nią wściekła, bo po pierwsze nie znika się od tak po prostu, bez słowa, a po drugie wszystko było teraz na jej barkach. Zniknął gdzieś ten dziwny ork Barbak. Nie znała go zbyt dobrze, nigdy nie rozumiała orków ani ich kultury. Vivaldus, ten piękny pół elf pełen gracji, gadał do siebie i żył chyba we własnym świecie. Szkoda. Żałowała że Ursuson się zapodział. Był odważnym i dobrym człowiekiem. I tak oto jej ostoją i przywódcą Stada został Drow zabójca. Światło jedno wie, jak do tego doszło. Do tego Drow zabójca, którego skądś kojarzyła, którego prawdopodobnie w niedalekiej przyszłości sama własnoręcznie dosłownie posłała do diabła, wysadzając go w powietrze. Światło jedno wie... Może to jej pokuta!? Test!? Przeznaczenie!?

Doszli do zamkniętych drzwi. Kiti zaczęła piszczeć, omal się nie poryczała. Dlaczego są zamknięte!? Rzuciła się do drzwi, bez opamiętania drapiąc po nich.

OBI scratching the door - YouTube

- Wypuście mnie stąd, na pomoc!!! Mam dość tych trupów, mam klaustrofobią i podziemiofobię, jestem elfem, ratunku, wypuśćcie mnie!!!
Drapanie nie pomogło. Zauważyła, ze Dirith coś czyta. Tez przeczytała. Zagadka. Długo się nad tym głowiła. Pomruki nieumarłych z pomieszczenia obok doprowadzały ją do obłędu.
- Muszę stąd wyyyyyjść!!! – drapała znów drzwi. – Otwórzcie toooooooo!!!
Miała pewną teorię. Obstawiała że szklanki były dwie. Dwie szklanki na jednego elfa to standard. A pzoa tym to najmniejsza ilość kiedy są „szklanki” bo jedna to „szklanka”. No i dwa to najmniejsza liczba parzysta, tak się jej coś kojarzyło. Drugim typem była jedna szklanka, która potem spadła i się rozbiła więc nie było szklanek. Na koniec obstawiała liczbę 3. Że na przykład spadły dwie i się rozbiły. Jakoś tak że najmniejsza liczba mnoga nieparzysta by pasowała jej się kojarzyło. Wiedziała jedno, szklanek było mniej niż 11 bo to liczba demonizmu!!! Przypadla do zamka i zaczęła próbował po kolei kombinację 2, 1 i 3, a jak się nie uda to wszystkie po kolei do 11 czyli 0002, 0001, 0003. Obejrzała się; Dirith złapał za topór.
- AAAAAAAAAAAaaaaaaaaaaaaaa!!!

one_worm 13-11-2011 19:26

Drzwi... każdy szanujący się, a żyjący jeszcze wie, że to...są naprawdę okropne... rzeczy. Drzwi. Widzieć słoje, cały przekrój...i patrzeć się na te okropności...

Jak łatwo można było się domyślić, drzwi otwierały się na skutek podania poprawnej odpowiedzi, tudzież rozwiązania zagadki. Zawsze tak było. Trzeba było też i rozważyć poszczególne możliwości, opcje! Zgłębić się w Meandry własnego umysłu, poszukać tego, czego nie widać, zobaczyć to, co jest nei do zobaczenia, policzyć to co niepoliczalne! Tak, wspaniały pojedynek, godny największych!

Drzewo uśmiechnęło się pod nosem. Zagadka była banalna, a on znał odpowiedź. Nie było to walenie w drzwi toporem. Tym bardziej, że ktoś tego próbował, wcześniej. To było...niewłaściwe.

-Odłóż ten toporek-powiedział z lekkim strachem widząc tę okropną rzecz w rękach ciemnego elfa-Tutaj trzeba podać właściwą odpowiedź. Właściwą odpowiedzią nie jest walenie toporem w drzwi...jest wywalenie ich razem z framugą!-Po tych słowach Drzewo wzięło drzwi szturmem.

Almena 14-11-2011 13:37

Każdy miał inny pomysł na przypadek drzwi zamkniętych. Końcowo dyskusji podlegało tylko, czy rozwalić drzwi metodą „na Drowa” czy metodą „na Drzewo”. I kiedy już panowie chcieli sobie nawzajem wyjaśnić, że ich metoda jest lepsza, zamek w drzwiach, przy którym grzebała wilczyca, chrupnął i drzwi z cichym zgrzytem otworzyły się.

Błądzicie dalej po tunelach [o ile podążanie jednym tunelem to błądzenie...] Docieracie wreszcie do zniszczonych schodów.

http://www.karkonosze.ws/images/phot...120/schody.jpg

I do włazu. Jest zakręcony ale na szczęście wystarczy odkręcić... Wyłazicie do niewielkiego zagajnika. Zdaje się, że jesteście dość daleko od zamku. Nie widać meduzy w każdym razie. Idziecie kawałek lasem, docieracie na otwartą przestrzeń i widzicie z daleka jakąś wioskę.

http://www.przybysz.net/galerie/16/p...ska-drewno.jpg

Kiedy nieco się zbliżacie, zauważacie komitet powitalny. Grupkę wieśniaków z widłami, pochodniami i różnymi takimi.



Stoją przed wsią, gapiąc się na was, grożąc wam grabiami i motykami. Wyglądają na zdeterminowanych.
- A patrzcie na te!!!!
- Łojezusicku, ten jeden wielki jak dąb!!!
- A ten czorny diabeł?!
- Wilk! To te wilcy co mi owce wszystkie pozogryzoły!!!
- Mówiem łapmy je póki dzień jest!!! W nocy wrócom i będzie!!!
- Łopmy je i spolić nim wstanom i ucieknom!
- Ta jest! Straż nam nigdy ni pomoga! Nie mo co czekać!!! Kto wie co z tego lasu jeszcze wylezie!
- Spolić je a potem spolić cały las!
- Ta jest!

Grupka wieśniaków, jakieś trzydzieści złego chłopa, rusza w waszym kierunku, drąc się i wymachując czym kto ma w łapie...

Kejsi2 17-11-2011 15:06

Chronicles of Arcea page 1 by *VyrL on deviantART ~Vyrl

Wiele istot wierzy, że demonom składa się czasem ofiary. Wiele drowów wierzy, że mogą zostać pojmane przez ‘tych z powierzchni’ i złożone w ofierze Mistress. Oczywiście wierzą też, że ofiarę składa wojownik Bieli, dosiadający białego wilka!
Portfolio Vyrhelle
A po złożeniu ofiary z drowa ma się na moment armie demonów na swoje rozkazy oraz przychylność sił wyższych! Oczywiście, dla elfów to tylko bajka, dla drowów to legenda, którą straszą dzieci i niewiernych kochanków. Elfy są w znakomitej większości nastawione bardzo pokojowo, opiekuńczo i troskliwie w stosunku do znalezionych w lasach na powierzchni, chorych lub rannych drowów!
Nimri and Morgan - close up by *VyrL on deviantART

Głównie dlatego, że nie chcą aby drow wyrzutek z podmroku pałętał się po okolicy, wybijając zwierzęta i mordując wszystko inne. Wolą mieć go pod swoją opieką, aby mieć na niego oko. Jest to też świetna okazja, żeby spróbować delikwenta nawrócić na dobrą drogę. Z reguły jednak drowy łatwiej nawracają się na elfickie pierogi i karkówkę z pieca, niż na Światło. Tak czy inaczej...

Przydałaby się armia demonów.

Tego jej jeszcze brakowało! Żeby ją, wyznawczynię Bieli i kleryka, ścigali z pochodniami!

„Jak śmieliście, podnieść rękę na istoty o których nie macie pojęcia!!! Nic wam nie zrobiliśmy, może i nie anioł z tego drowa ani z tego drzewa, ani ze mnie, ale wam akurat nic nie zrobiliśmy! Na stos!!! To jest wasza sprawiedliwość!? Napaść bez rozeznania! Tak po prostu! Cofnijcie się, dajcie nam przejść, odłóżcie broń nim będziemy musieli się przed wami bronić! Jestem częścią tego Stada i nie pozwolę abyście na nie po prostu napadali! Zostawcie tego drowa, on jest ranny! Jak śmiecie napada na rannego!? Bieli, otwórz oczy na tę niesprawiedliwość!”

Kiti ze szczeknięciem wyskoczyła na przód i spróbowała sztuczki z odpędzeniem motłochu za pomocą magicznego pokazu. Co za różnica, że to zaklęcie uleczenia, byleby się wieśniaki przestraszyły wilczego maga!


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 21:05.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172