lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu Fantasy (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-fantasy/)
-   -   [Oko Yrrhedesa] Oko Yrrhedesa (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-fantasy/9955-oko-yrrhedesa-oko-yrrhedesa.html)

Makotto 22-01-2012 13:25

Creap był wściekły. Nie tyle z powodu ucieczki, a raczej taktycznego odwrotu, co z pieprzonej niematerialności tych chodzących gnatów. Jak można bić się z czymś czego nawet nie można dotknąć?!

Czy wściekły, zmutowany leniwiec, którego dziadzio zabił w dżunglach Cuhuntu był niematerialny? Nie! Czy smok z sagi o Ulfie i Smoczej Krwi był niematerialny? Nie! Czy Grimson, niedoszły pogromca plemion północy był niematerialny? KURWA JEGO MAĆ NIE!!!

Creap odruchowo strzepnął dłoń. Niedługo będzie musiał go ktoś zszyć. Ale to potem.

-Zabierzmy stąd Wolfa... I znajdźmy Fungiego. Lubię tego knypla, nie chcę żeby wpadł do jakiejś dziury...

kanna 25-01-2012 23:58

- Więc tak, panowie – zagaiła Pe’lan wpatrując się w ciemne niebo - plan na dziś noc mamy następujący: wybieramy się do ruin Katowni przywołać przewodnika, który wyjawi nam drogę do Świątyni Yrrhedesa. Pytania?

Panowie przyjęli plan z aprobatą, Fergus sprawiał nawet wrażenie, że oponujących gotowy jest bić po mordach, w razie czego. Pe’lan była pod wrażeniem jego entuzjazmu.

- Świetnie, skoro wszystko jasne, to teraz jedna kwestia... techniczna - potrzebuję świeżej krwi, tak z ⅓ kubka. Ktoś chętny?

- Jam słyszał już nieraz, że w żyłach błoto miast krwi mi płynie, toteż nic ze mnie nie będzie... – szczerze zafrasował się Finn - Ale toć chyba nie ludzkiej krwi trza? Może pan Liszka jakiegoś zwierzątka nam dostarczy?

- Może być zwierzęca, byle świeża. Najlepiej żywy zwierzak. Jeśli zdołacie coś przez te 3 godziny zadziałać w tym temacie, to dobrze, jak nie - poszukamy innych opcji na miejscu. - zastanowiła się przez moment - Też by się świeże poziomki przydały. - dodała ruszając.

Droga po ciemku nie była łatwa, ale przeszła bez niespodzianek i niecałe 3 godziny po północy dotarli do Katowni. Miejsce było ponure, wydawało się, że ich pochodnie przygasły. Świątynia była całkowicie zburzona, zarośnięta roślinnością. Gdyby Pe’lan nie wiedziała, czego szuka, przegapiłaby to miejsce – szczególnie w nocy.

Liszka podszedł do kobiety i podał jej worek. W środku szamotało się jakieś zwierzę.
- Dziękuję, panie Liszka – powiedziała – poziomek nie było?

Mężczyzna coś mruknął przecząco, Pe’lan włożyła rękę do worka i wyciągnęła szaraka. Trząsł się, serce łomotało mu, prawie wyskakując z piersi.

- Spokojnie – powiedziała Inkwizytorka – spokojnie – i przejechała dłonią po grzbiecie zwierzęcia szepcąc jakieś słowa, wyciągnęła szczyptę ziół i dmuchnęła nimi w pysk zająca. Zwierzak znieruchomiał w jej rękach, zapadając w rodzaj letargu, głębokiego snu.

- Dalej pojdę sama – oznajmiła – Zabraniam wam iść za mną, możecie zginać. Co gorsze jednak – wasz obecność może zaburzyć rytuał.
- Światło – powiedziała Pe’lan podnosząc dłoń. Łagodne, jasne światło otoczyło jej rękę.

Podniosła juki, święcąca ręką ujęła szaraka i weszła pomiędzy roślinność i kamienia, aby po chwili zniknąć pozostałym z oczu.

***

Przecisnęła się między kamieniami, wchodząc do rodzaju niskiej lepianki, wydrążonej w ziemi. Ściany były wzmocnione kamiennymi płytami, teraz kompletnie pokruszonymi. Wydawało się, że niemożliwe jest przejście dalej.
Pe’lan skierował się pewnie w stronę jednej z płyt, nachyliła i przecisnęła pod nią. Znalazła się w większym pomieszczeniu. Poczuła ich.. byli tu. Umarli. Czekali, przyczajeni w ciemnościach. Niektórzy chętni do rozmowy, inni wrogo nastawianie, niektórzy obojętni, jeszcze inni wyraźnie pobudzeni jej pojawianiem się.

Pe’lan uklękła na środku pomieszczenia, ułożyła szaraka na kamieniu. Ofiara krwi była niezbędna, żeby umarły mógł przejść na ta stronę. Technicznie, mógł przejść bez krwi, ale nie był by wtedy w pełni świadomy i komunikacja z nim była by utrudniona. Lub niemożliwa.

Kobieta podziękowała zwierzęciu za pomoc, poszukała tętnicy udowej, i wykonała na obu skokach nacięcia sztyletem. Krew zaczęła wypływać, pompowana przez serce szaraka i wsiąkać w ziemię. Pe’lan skoncentrowała się. Zacisnęła dłoń i światło zgasło. Usiadła na piętach, opierając ręce na udach. Zamknęła oczy, z przyzwyczajenia, w panujących tu ciemnościach nie miało to żadnego znaczenia.
Zaczęła oddychać głęboko, dostosowując rytm swojego serca do serca szaraka.

- Czekam – powiedziała – czekam na wiernego wyznawcę Yrrhedesa. Przybądź.

Przez długie minuty nic się nie działo – na pozór. Pe’lan czuła, jak zmarli tłoczą się u bram do ich świata, walcząc o możliwość przejścia. Wiedziała, że tylko jednemu z nich się uda. Temu właściwemu. Czekała. Serce szaraka drgnęło po raz ostatni i zatrzymało się. Serce Pe’lan – też. Kobieta wymówiła zaklęcie i drzwi się otworzyły.

Poczuła go. Stał dwa kroki za nią.

Cohen 26-01-2012 15:41

Fergus kręcił się niespokojnie, niczym zwierz osaczony przez myśliwych. Nie lubił czekać, irytowało go to. Cierpliwość zdecydowanie nie była jego cnotą. Dodatkowo bliskość celu podróży, legendarnej świątyni, też robiła swoje. Fergus nie mógł się już doczekać, aż ujrzy i oczywiście weźmie w swoje łapy, równie legendarne skarby tych cholernych lochów. Perspektywa nabrania kosztowności o wadze dorównującej fergusowej czyniła go jednocześnie podnieconym i drażliwym. A także nieco paranoicznym. Rzucane od czasu do casu Finnowi i Liszce spojrzenia były niechętne, a sam Fergus zastanawiał się, czy i w jakiej kolejności będą próbowali mu przeszkodzić w zdobyciu fortuny i czy wystarczy ich okaleczyć i zostawić, czy trzeba będzie dorżnąć, ot tak na wszelki wypadek.

~ Koniec ze spaniem pod gołym niebem ~ zacierał ręce, kręcąc się w kółko i wbijając wzrok w ciemność, w której zniknęła mistrzyni Inkwizytorium ~ Nigdy więcej odmrażania sobie dupy w rozpadających się szałasach, wałęsania się miesiącami po traktach o suchym pysku i pustym żołądku. Koniec z obdzieraniem na drogach drobnych kupczyków i innej hołoty.

Takim to myślom, nie bez przyjemności, jak gdyby miały się te marzenia ziścić już, zaraz, oddawał się Fergus w oczekiwaniu na powrót pracodawczyni.

kymil 28-01-2012 10:28

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=z5absmIJN24[/MEDIA]


Ruiny Katowni, mroki nocy

Egzorcystka

Pe'lan drgnęła zauważalnie. Za sobą wyczuła nieumarłą istotę, która dawno temu przekroczyła progi tego świata. Świata żywych. Zimny powiew śmierci zjeżył jej włoski na karku. Temperatura w pomieszczeniu i tak niezbyt wysoka, obniżyła się znacznie. Z podłogi podniosły się pasma mgły.

Egzorcystka nie śmiała się jednak obrócić. Na umarłych spętanych zaklęciem, którego użyła nie wolno było patrzeć.

- Jestem na Twe wezwanie - dobiegł jej głos jak spod ziemi. - Czego pragniesz śmiertelna?

- Drogi do Świątyni na górze Hornaq, Czerwonym Rogu - odparła spokojnie Pe'lan. - Chcę poznać drogę do Świątyni Twego Pana... Yrrhedesa

Istota zbliżyła się bezgłośnie. Egzorcystka wyczuła to jak lekki powiew mroźnego wiatru.

- Zamknij oczy - usłyszała wyraźne polecenie.

Gdy tylko je spełniła, dłoń mocna jak kowalskie cęgi chwyciła ją mocno za ramię. Ból, którego doznała był niemal nie do opisania. Z jej ust wydobył się głośny skowyt i kobieta straciła przytomność.


Fergus var Airem, Finn

Dobiegała godzina jak Pe'lan zniknęła w szczelinie w ruinach Katowni. Księżyc był niemal w pełni. Zrobiło się pieruńsko zimno, jak to w górach. W oddali wyły wilki.

Finn siedział skulony pod wielkim omszałym głazem i zdawał się drzemać. Liszka nerwowo rzucał kose spojrzenia na boki.

- To złe miejsce. Wiele krwi tu spłynęło. Dobrej i złej - powtarzał raz po raz.

Fergus milczał. Zarzucił sobie derkę na plecy i oczekiwał na powrót kobiety. Wydawało mu się, że spod ziemi dobiegają go jakieś głosy.
"Rozmawia z umarłymi?" - przebiegło mu przez myśl.

Wtem ze szczeliny dobiegł go zduszony okrzyk Pe'lan.

Rycerz instynktownie wyszarpnął miecz z pochwy i wszedł do niskiego pomieszczenia. Powitał go jeszcze mocniejszy chłód, wilgoć i półmrok. Raubritter wiedział, że egzorcystka znajduje się w kolejnej komnacie. Zabroniła jednak stanowczo iść za sobą.

Wsłuchał się w ciszę w poszukiwaniu wskazówek, lecz nic nie takiego nie usłyszał.

Czarny otwór, za którym znajdowało się kolejne pomieszczenie osadzony był niemalże w podłodze. Biło od niego nienaturalne zimno.

"Kurwa, musiałbym się przezeń przeczołgać, aby przejść dalej" - zauważył przytomnie Fergus.

Cohen 30-01-2012 17:22

~ Głupio tak pchać się z własnej woli w tę dupę ~ pomyślał, wpatrując się w ciasne, ciemne przejście ~ Diabli wiedzą, co za plugastwo tam żyje. Z drugiej strony ~ zasępił się jeszcze bardziej ~ Jak wiedźma padnie trupem, to chuj z wyprawy i ze skarbów.

Raubritter gryzł się tak przez chwilę, po czym zawrócił do obozowiska. Chciwość zwyciężyła. Chwycił pochodnię, odpalił ją od ogniska i wrócił do ruin.
Z pochodnią w jednej ręce i mizerykordią w drugiej, jął powoli wlec się po ziemi, klnąc na czym świat stoi.
Wreszcie ciemna kiszka skończyła się i Fergus wczołgał się do pomiesczenia większego od komnaty wejściowej. Panował tu mróz niczym w lochu zimową porą. Lodowaty przeciąg momentalnie zgasił pochodnię. Fergus zaklął i odrzucił niepotrzebny już kawałek drewna.
Minęła dobra chwila i raubritter zaczął już marznąć, gdy wreszcie wzrok przyzwczaił się do ciemności panujących w pomieszczeniu.
Wtedy dostrzegł Pe'lan. Leżącą bez ducha na środku posadzki.

Postąpił krok ku niej, gdy nagle zawiało znowu, zaświszczało, rozległ się dźwię kjakby drącej się tkaniny i między rycerzem a Mistrzynią Inwkizytorium zmaterializowały się dwie niskie pokraki, przypominające Fergusowi skarlałych ludzi, których widział kiedyś w obwoźnym cyrku. Z tym, że te dwie istoty miały wielkie, czerwono błyszczące ślepia. I było przez nie widać posadzkę i leżącą nań Pe'lan.
- O kurwa - wydobyło się z gardła rycerza wraz z obłoczkiem pary.
Tymczasem przeźroczyste karły zwróciły swą uwagę ku kobiecie i ruszyły w jej stronę.
Fergus przez chwilę stał jak sparaliżowany, po czym wolną ręką dobył miecza i z rykiem, by dodać sobie odwagi, rzucił się na bliższego z nich.
- Wstawaj, babo! - ryknął jeszcze głośniej. - Wstawaj, jeśli ci życie miłe!

kanna 30-01-2012 21:34

Wszystko szło tak, jak powinno: przyjemny chłód, umarli tłoczacy się u wrót i wolno skapująca krew. Jeden przedostał się do ich świata i wysłuchał jej uprzejmej prośby.

Potem jednak - zamiast równie uprzejmie udzielić odpowiedzi, przy użyciu telepatii, grobowego głosu, lub (co Pe'lan lubila najbardziej) kawałka pergaminu - ten złapał ją za ramię z siłą imadła. Łamiąc wszelkie zasady spisane w "Obcowaniu z umarłymi - krótkim przewodniku dla Inkwizytorów w XXIV tomach (z przypisami)". Oraz, jak się Pe'lan zdawało, również jej kość ramienną a może i obojczyk.

"Ty chędożony..." chciała wrzasnąć Inkwizytorka, ale zamiast tego z jej ust wydobył sie nieartykułowany krzyk i upadła na ziemię.

***

Ockneła sie po krótkiej chwili, ale nie była w komnacie już sama. Umarły zniknął, zamiast niego zobaczyła dwa cienie niewolników i cień jednego ze swoich służących.

Poderwała się na nogi ściskając sztylety w obu dłoniach i cięła przestrzeń, celując w pół-materialne istoty.

kymil 31-01-2012 20:58

Ruiny Katowni

Fergus, Pe'lan


Raubritter radził sobie całkiem nieźle w półmroku zatęchłej komnaty. Wybrał pierwszą z brzegu półmaterialną pokrakę i dopadł wprawnie z ciężkim mieczem w dłoni. Zanim zdołała się odwrócić, Fergus już ciął mieczem w poprzek poczynając od głowy, między krwawymi ślepiami, kończąc zaś na korpusie. Wyczuł jedynie lekki opór miecza jakby rozdzierał sztywną kotarę w zamtuzie. Ze zdumieniem zauważył, że po jego ciosie poczwara zdała się rozwiewać jak dym.

"Tańcując, kurwa, z cieniami" - mimowolnie przyszło mu do głowy.

Egzorcystka miała mniej szczęścia. Pierwszy cios, który zadała chybił celu, lecz w zamian Cień umarłego niewolnika zahaczył ją pazurzastą dłonią.
Kobieta odskoczyła z sykiem w tył. Walka wręcz nie była jej najmocniejszą stroną. W skroniach czuła jeszcze słabe echo pulsującej niedawno magii.

"Zaklęcie" - przemknęło jej przez głowę. "Jeszcze działa".

- Odejdź! - rzuciła ostro w kierunku Cienia. Ten zawahał się przez moment. Pe'lan już wiedziała, że nie ma nad nim żadnej władzy, lecz mogła z nim się porozumieć.

- Odejdź lub zginiesz! - warknęła silniej kobieta.
- Albo zginiesz jak tamten - wskazała zranioną dłonią unicestwionego przez Fergusa nieumarłego.
- Ponownie - dodała jeszcze głośniej.

Fergus nie czekał na efekt rozkazu egzorcystki. Łupnął silnie rodowym brzeszczotem kolejnego ożywieńca kończąc z jego materialną powłoką.

- No to gusła i jasełka z głowy na dziś - skomentował rozglądając się po opustoszałej komnacie.



===


Pe'lan - Kondycja minus 1

Someirhle: kontakt na PW

kanna 01-02-2012 15:37

- Wyjdźmy , nie pójdą za nami, jeśli by tu jeszcze jakieś były – powiedziała Pe’lan.

Zanim wyszła rozejrzała się po pomieszczeniu.

- Tam coś jest - wskazała jeden z kątów i przykucnęła, żeby odgarnąć zdrową reką żwir - Topór. A nawet dwa, z brązu chyba. Jak już tu wlazłeś -wbrew mojej woli - to przydaj się na coś i zabierz je.

Nie obdarzając raubittera jednym spojrzeniem, przecisnęła się najpierw do przedsionka, potem wyszła na zewnątrz.

Ognisko dogasało.

- Którego punktu mojego polecenia nie zrozumiałeś? – warknęła – Czy ZABRANIAM ma jakieś inne znaczenia, o których nie wiem? Naraziłeś siebie, co akurat jest bez znaczenia, ale też mnie i co najgorsze mogłeś zaburzyć rytuał!

Cohen 02-02-2012 16:36

- Ot, wymyśliła! - Fergus rzucił na ziemię niesione topory, splunął. - Wdzięczność byś okazała, kobieto, bo gdyby nie ja, to już byś ziemię gryzła. Naraziłem, dobre sobie. Czyli te dwie pokraki, co ci się do dupy próbowały dobrać, jak leżałaś bez ducha, to część guseł, hę? Uważaj, wiedźmo, może ja się na waszych hokus-pokus nie znam, alem głupi nie jest. - odwrócił się zadkiem do ognia, potarł uda. W ruinach, choć był niedługo, zmarzł jak cholera. - Grzeczniej tedy. Bo po mojemu, to lepiej, cobyś przeżyła i powtórzyła czary. Chyba, że uważasz inaczej, co?

kanna 02-02-2012 18:00

Pe’lan najpierw opatrzyła sobie – po raz kolejny w ciągu ostatnich godzin – rękę, a potem odwróciła się do Fergusa.
Podeszła do raubittera na odległość mniejszą niż łokieć i spojrzała mu w twarz. jej oczy były jak spole lodu.
Odnosiło się wrażenie,ze ognisko ponownie przygasło i zrobiło się zimno jak w katowni.

- Po pierwsze – nie tym tonem. Ja cię wynajmuję, ja płacę, ja ustalam zasady. Jak ci nie pasuje – droga wolna, znajdę kogoś innego.
- Po drugie – oczekujesz grzeczności, zacznij więc od siebie. Mój oficjalny tytuł to Mistrzyni Inkwizytorium, ewentualnie Pe’lan możesz mnie nazywać.
- I trzecie, najważniejsze: jakbyś tam nie wlazł, WBREW mojemu zaleceniu, to by się te dwie maszkary nie pojawiły. Ty je sprowadziłeś, nie ja.
- Nie toleruję nieposłuszeństwa. Czy to jasne?


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 06:12.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172