lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu Fantasy (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-fantasy/)
-   -   [Oko Yrrhedesa] Oko Yrrhedesa (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-fantasy/9955-oko-yrrhedesa-oko-yrrhedesa.html)

kanna 11-05-2012 22:14

- Sami tam poleźli… - stwierdziła Pe’lan, wyraźnie niezadowolona – myślicie, ze by chcieli być ratowani? Może to cześć ich strategii? Poza tym, ja opłacam Fergusa, żeby to on mnie ochraniał, nie odwrotnie… - mruknęła jeszcze, ale sięgnęła po wiosło.

Przyjrzała mu się uważnie. Nigdy nie wiosłowała. Zanurzyła w wodzie i przesunęła, starając się naśladować ruch, jaki widziała u innych. Łódź drgnęła, dziób powoli obrócił się.

- No przecież nie będę z tym walczyła.. – mruknęła. – Żywe to jest, czuję wyraźnie, nieumarli tak nie śmierdzą.. wystraszyć to trzeba. – zdecydowała i zaintonowała zaklęcie.

Mike 14-05-2012 22:26

Virana zerknęła z ukosa na inkwizytorkę:
- Skoro jest żywe, to może spraw by nie było. Wtedy będziesz mogła wykorzystać wszystkie swoje talenty - mruknęła.
- Nie marudź, same ich tam wysłałyśmy, myślisz że sobie poradzą? To przecież tylko samce.
Gotowała się do rzucenia Grotu, na to jeszcze było ja stać.

kanna 14-05-2012 22:36

- Samce, wiadomo, że proste samce.. - mruknęła Inkwizytorka - Do tego durne, skoro tam polazły bez oporu...I nie rozpraszaj mnie, bo w ciebie ten Strach pójdzie, nie w potwora.

kymil 19-05-2012 13:12






Creap

Są takie chwile w życiu każdego mężczyzny, gdy po prostu musi coś zrobić. Zasadzić drzewo, spić się w trupa, czy spłodzić kolejnego potomka. Tym razem zdradliwy los chciał, by to wielki aep'Crack wziął w swe dłonie nici przeznaczenia i mocno nimi szarpnął, by sprawdzić co komu urwie...

Wiking rozgarniał potężnymi ramionami mętną, choć paskudnie zimną wodę. Jego dumni przodkowie zabijali nie takie podwodne monstra, które nigdy nie oglądały promieni słońca.

Ponad nim ogromne fale uderzały o ściany jaskini rozbryzgując się w brudną pianę. Silne nogi mężczyzny młóciły wodę za nim.

- Albo to monstrum, albo ja! - postanowił aep'Crack, zaczerpnął haust powietrza i ponownie zanurkował ku głowonogowi.

Fergus


- I raz i dwa. I raz i dwa. Kurwa... - charczał przełykając niechętnie wodę var Airem.

Raubritter gwałtownymi wymachami ramion posuwał się naprzód. Woda zalewała mu czoło utrudniając widzenie. Gdzieś tam pod nim czy za nim - tracił powoli orientację - kadłub potężnej ośmiornicy zachrobotał o muliste dno jaskini. Gdzieś tam ginął Creap...

- Szlosp!

Jedna z macek krakena wystrzeliła raptownie, wzbijając mały tajfun wody i uderzyła człowieka w brzuch spychając na skalną ścianę.

Wybałuszył oczy i zgiął się w pół jakby dostał pięścią trolla.

Wtedy właśnie dostrzegł łódkę sunącą szybko w jego kierunku.

- Do mnie! - krzyknął próbując zwrócić uwagę pozostawionych towarzyszy.

Creap


Bój był godny eposu. Aż żal, że było ciemno jak w najczarniejszej otchłani i nie było w pobliżu trubadura.

Aep'Crack zranił sztyletem jedną mackę, z której trysnęła atramentowa struga. Zagrzebany niemal po tors w mule wiking uchylił się od błyskawicznej riposty ośmiornicy, ale i tak dostał kolejną chropowatą macką w plecy, która niczym niedbale rzucona przez olbrzyma kłoda wycisnęła z niego resztki powietrza z płuc...

Virana i Pe'lan

- Fungi, przestań chybotać łódką. Nie widzisz, że czaruję? - warknęła Pani de Noth.

- Popieram!- przytaknęła Pani z Imari ledwo utrzymując równowagę na koboldzim czółnie.

Za nimi z tyłu z zaciśniętymi do białości rękami łódeczki uchwycił się raubritter.

- Nie widzicie baby jedne, że tam na dole siedzi morski diabeł, który zaraz ukręci łeb dryblasowi? - odciął się Zigildun. - Rzucajcie te Wasze gusła i przekleństwa albo wszyscy się potopimy...

Virana wyskandowała zaklęcie splatając jaskrawą magiczną iskrę, która rozświetliła jaskinię i poleciała pod wodą w kierunku rozszalałego monstrum.
Woda była teraz tak nieczysta, że iskra mogła oświetlić nie więcej niż na stopę wokół siebie.

Pe'lan z rozczapierzonymi palcami posłała w wodną głębię płachtę Grozy, która zjeżyła raubritterowi włosy na karku.

Wystarczyło poczekać...

Creap

Creap jak przez brązową mgłę zobaczył oddalającego się wpław towarzysza, który szybko ulatniał się z miejsca walki. Albo mu się tylko zdawało.

"Tchórz jak każdy Południowiec" - zadrwił w myślach barbarzyńca i chwycił kolejną mackę, podciągając się w stronę korpusu. Bolało go całe ciało, oczy raz po raz same się zamykały. Za to wielkie żółtawe oko łypało na niego groźnie, jakby przeczuwając co się święci.

- Niczym Oko Yrrhedesa... - przemknęło prze głowę na wpół żywego wikinga. - Ciekawe jak ono wygląda?

Dwie macki zasłoniły drogę barbarzyńcy do celu. "Nie dostanę się do niego" - zacisnął dłonie na macce w bezsilnej złości.

Wtem z góry na samo bezsłoneczne dno przebiła się jaskrawa iskra.

- Virana... - uznał Creap.

Pocisk ugodził się zdało nieszkodliwie wielki kadłub ośmiornicy... Za pociskiem czarodziejki przemknęło coś jeszcze... Ośmiornica wyraźnie wierzgnęła...

I to wystarczyło wikingowi... Desperackim zrywem przedostał się w kierunku żółtawych ślepi i począł je dźgać. I dźgać. I dźgać.
Monstrum wiło się pod nim z bólu. Macki biła jak oszalałe wodę wokół siebie.

"Tak pewnie wygląda Wodne Piekło".

Wokół aep'Cracka pływała czarna krew. Jego albo wodnej bestii. Trudno było to ustalić. Brakowało mu powietrza. Przed oczami miał czarne plamy.


Na górze

- Uwaga! - wrzasnął Zigldun aż poniosło echo. - Łódka...! - jedna z macek wywróciła czółno do spienionej czarnej wody.

- Tam! - krzyknęła Pe'lan wpadając do zimnej wody. - Tam jest Creap!

Ciało barbarzyńcy wypłynęło na powierzchnię mazistej teraz wody. Oczy ogromnego mężczyzny były przymknięte, ale w prawej dłoni nadal trzymał oręż.

Cohen 22-05-2012 00:56

Dopiero co odzyskał oddech, utrzymując się na powierzchni wody tylko dzięki oparciu czółna, gdy rozbrzmiał ostrzegawczy krzyk krasnoluda, po którym gwałtowne pieprznięcie macki wywaliło koboldzią łupinę w cholerę. Pasażerowie, pozbawieni środka transportu, powpadali więc do wody.
- Nie drzyj się - zrugał Pe'lan - bo ten skurwiel z mackami gotów wrócić i nas wykończyć. Świrus dryfuje, sama widzisz, więc nic mu nie będzie. No, przynajmniej nie utonie.

Rozejrzał się w poszukiwaniu łódki, ale nigdzie na powierzchni jej nie dostrzegł. Szczątków również, co mogło wróżyć dobrze. Zamyślił się, podrapał w głowę, po czym wsadził głowę pod wodę. Dostrzegł ją wbitą w muliste dno.
Zanurkował, klnąc w myślach i popłynął w jej stronę. Chwila siłowania się i grzebania w mule pozwoliła mu wydobyć czółno.
- No, ładować się, musimy spieprzać. - zachęcił pozostałych, klapnąwszy ciężko na pokład i oddychając głośno.

Mike 26-05-2012 00:12

Virana wynurzyła się z zimnej wody zaznajomiła skurwionego krakena czym zajmowali się jego przodkowie do siedmiu pokoleń wstecz. Ruchem głowy odrzuciła z twarzy mokre włosy rozejrzała się wokoło. Nie wyglądało to za dobrze.
Złapała się za wydobyte czółno i wgramoliła do środka mało go nie wywracając.
- Dawajcie Creapa, trzeba go ocucić, bo jak skurwiel wróci to będzie po nas.

Makotto 26-05-2012 01:55

Hmmm... Skrzydlaty hełm, skrzydlaty koń, metalowy napierśnik z dwoma rondlami na klatce piersiowej w charakterze ochraniacza. No i bimbały jak talary, piękna, surowa twarz i długie, złote włosy.

Creap potrząsnął głową, a raczej jej widmowym odpowiednikiem. Po śmierci niematerialna forma miała odruch zachowywania kształtu opuszczonego ciała.

Nie żyję? głos wydawał się napływać gdzieś z pustki.

Valkiria spojrzała na wikinga, a potem na runiczną listę. Nieco niżej, w wodzie, unosiło się ciało na które Creap wolał nia patrzeć. W końcu kobieta skinęła głową.

Niby tak...

Wiking zmarszczył brwi.

Niby?

Valkiria cmoknęła gniewnie, zdjęła z głowy hełm i podrapała się w dość męski sposób po głowie.

No właśnie coś tu się nie zgadza. Ja przychodzę po wojów którzy zginęli w boju. A tutaj boju jakoś nie widać. Żeś się utpił.

Gdyby było to możliwe, wiking poczerwieniał by z wściekłości. Zamias tego woda nieco wburzyła się od widmowego wrzasku. Dobrze że żywi tego nie słyszeli.

NIE WIDAĆ BOJU?! NIE WIDAĆ BOJU!?! SAMEMU ZADŹGAŁEM KRAKENA, A TY MI TU WYJEŻDŻASZ Z TEKSTEM ŻE TO NIE JEST ŚMIERĆ DLA WOJOWNIKA?!

Wysłanniczka bogów zawahała się i w obronnym geście uniosła dłonie.

Ale nie widzę żadnych ran na twoim ciele. Nawet skaleczenia! Spójrz na innych pasażerów...- skrzydlaty rumak opuścił skrzydło, ukazując dwóch całkiem szczęśliwych wojaków. Pierwszy miał w plecach trzy skramasaksy, a drugi trzymał głowę pod pachą. Złość Creapa nieco osłabła.

Kolego... Nie będzies zmiał problemów z chlaniem i rzucaniem toporami?- zapytał ostrożnie bezgłowego. Czerep uśmiechnął się tylko a tłów machnął ręką.

Podobno to nie problem. W Valhalli mają ją umieścić na swoim miejscu.

Aaaha...- Crack znów spojrzał na dziewczynę.-I co ze mną teraz będzie?

Wzruszyła ramionami, spinając wodze.

Poczekasz. Zapytam co z tobą, o ile nie zapomnę.- koń zarżał, szykując się do lotu. Wiking wytrzeszczył oczy.

CO?! MAM TU CZEKAĆ? CZEek... Aj!

Widmowa forma Creapa zrobiła konkretnych rozmiarów salto, gdy niebiański rumak przeleciał tuż nad nim, zachaczając dwoma kopytami o jego twarz. Duch opadł na dół, a jakaś nieznana siła zepchnęła go prosto na dryfujące w wodzie ciało...


***


-Ty wredna, niewdzięczna, skrzydlata suko!- nie były to najbardziej poetyckie słowa, ale właśnie one wydostały się z ust rosłego wikinga zaraz po tym jak zaczął miotać się na powierzchni wody i wypluł z siebie kilka zdrowych kupków mętnej cieczy. Dopiero po kilku skeundach odkrył że znów czuje, co było miłym zaskoczeniem.

-Co do... ?- rozejrzał się niepewnie, by zobaczyć komapnów ładujących się na łódki.

Zmarszczył brwi, widząc Fergusa. I dałby głowę że rycerz nazwał go per Świrusem. To chyba była jakaś pochodna forma od osoby obłąkanej. Tak czy inaczej, wiking wyciągnął palec i płynąc w stronę łodzi zaczął tyrandę.

-Świrus?! Ha! A mówi to ten który na widok byle ośmiorniczki sieprza jak zbity pies! Jeśli tak wyglądają u was rycerze, to ja dziękuję bardzo! Wolf, Terez, Drauding! To były porządne, odważne chłopy! Nie to co ty, tchórzliwy padalcu!- zbliżył się do łodzi i podciągnął, lądując na pokładzie.-Na starych i nowych bogów, wstydziłbyś się, panie rycerz.

W słowie rycerz była zawarta cała pogarda. Dużo jej nie było, bo wiking nie należał do ludzi pogardliwych. Ale jednak była.

kanna 26-05-2012 22:40

- Inkwizytorki się nie drą – pouczyła Fergusa Pe’lan – Mogą, co najwyżej, operować głosem. Com właśnie uczyniła – powiedziała, starając się wyglądać maksymalnie godnie i mrocznie (co w zawodzie Inkwizytora jest koniecznym atrybutem, podobnie jak broda u Krasnoludów, lub hełm z różkami u Wikingów). Nie było to jednak łatwe, kiedy muł ściekał jej po twarzy otroczonej mokrymi strąkami. Wciąganie się do chybotliwego czółna i zmaganie z mokrym płaszczem też powoduje , ze człowiek (pół – elf również, niestety) traci sporo z powagi. Tak więc na starciu z krakenem najbardziej ucierpiała duma Pe’lan – a nie, jak się mogło w pierwszej chwili wydawać – Wiking.

Inkwizytorka poczekała uprzejmie, aż Craep wciągnie się do czółna.
- Płyńmy w końcu – powiedziała – Dość tego pikniku.

Cohen 29-05-2012 00:09

- Fakt, byli. Bo teraz nie żyją. - wzruszył ramionami Fergus. - A ja jak najbardziej żyję. Przeżycie nigdy nie było dla mnie powodem do wstydu. Co innego umrzeć bez sensu, być zjedzonym przez wielką ośmiornicę czy coś podobnego. Tego wstydziłbym się jak cholera.

kymil 07-06-2012 11:52

Wszyscy

Z trudem wpakowali się do dwóch koboldzich łodzi. Byli doszczętnie wymęczeni. Po krótkiej, lecz szczerej wymianie zdań ruszyli w dalszą, choć niejako powrotną drogę. Nic tak nie krzepie bowiem jak odrobina ludzkiej złośliwości.

Wszędzie wokół było ciemno jak oko wykol, jedynie Zigildun jako tako orientował się w podziemnym kompleksie, więc szczękająca z zimna i wilgoci Virana cokolwiek niechętnie zanuciła zaklęcie "Światła" i oświetliła drogę przed nimi.

Wkrótce wpłynęli na mniejsze jezioro, które również otoczone było przez pionowe, nieprzystępne skały. Ciemna tafla wody nie wzbudzała zaufania, lecz nie mieli innej drogi. Ku uldze wszystkich w zachodniej części podziemnego kompleksu czarodziejka dostrzegła u podnóża ściany skalnej rumowisko głazów, tworzące kamieniste lądowisko, "plażę", na która można było dokonać desantu.

Powyżej, na wysokości około dziesięciu kroków od lustra wody wznosił się fragment zawalonych schodów i część wtopionej w ścianę budowli, frontonu, podpartego kolumnami. Skała, wiodąca ku frontonowi, była stroma, popękana i pełna szczelin.

- Z kamienistej plaży to jedyna droga – ocenił zmęczonym głosem Fungi, gdy zbliżyli się na odległość paru metrów. - Trzeba nam w górę, ku frontonowi. Ściana skalna ma szczeliny, występy, mogące dać oparcie przy wspinaczce.

- Ale wysokość jest znaczna – zaprotestowała Pe'lan znajdując wreszcie czas na wyżymanie włosów.

- Nic to. Musimy odpocząć, ale lepiej bedzie jeśli zrobimy to na górze – odparł Creap.

Wspólnymi siłami, po półgodzinie wszyscy znaleźli się na szczycie wzniesienia. Fergus rozejrzał się w okół. Za kolumnami frontonu znajdowały się poteżne wrota z brązu, ozdobione płaskorzeźbami, zaopatrzone w dwa mosiężne pierścienie.


***

Za krótkim, prostym korytarzem znaleźli .... bezdenną przepaść. Nad nią zaś przerzucony wąski mostek z desek splecionych sznurem, ze sznurowymi oparciami, wiodący do czarnego otworu w przeciwległej stronie przepaści.

Fergus ostrożnie nadepnął na deski mostku. Zatrzeszczały, ale wytrzymały nacisk mężczyzny.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 06:00.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172