lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu Inne (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-inne/)
-   -   [storytelling] ONE PIECE! (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-inne/11156-storytelling-one-piece.html)

Colette 05-04-2012 14:11

Całe szczęście udało się uniknąć okazania dokumentów. Ba, panna McKay nawet odetchnęła cicho pod nosem z nieukrywaną ulgą. Oczywiście doskonale zdawała sobie sprawę z tego komu to zawdzięcza, więc, gdy owy osobnik zabrał głos, i dziewczyna od razu odpowiedziała.
- To ja dziękuję - skłoniła się w podzięce za bezimiennym wybawicielem - Będę pamiętać.
Dodała z delikatnym uśmiechem, po czym sama postanowiła wrócić do przechadzki po porcie. Aczkolwiek wiedziała, że po tym jak prawie dała się złapać - bez powodu! - nie może zostać w tym miejscu za długo. Tak, tak - najlepiej będzie udać się raczej w głąb miasteczka niż czekać, aż marynarze znowu poproszą o nie istniejące dokumenty.
Niestety sklepiki i stragany portowe ciągle zaprzątały jej uwagę - tak jak jakieś opowiastki słyszane to tu to tam. Nic dziwnego, iż co chwilę zatrzymywała się by coś oglądnąć. Co prawda nie miała przy sobie wielkich funduszy, ale oglądanie nic nie kosztuje, prawda? A jako rozsądna osóbka wiedziała by nie wydawać niezbędnych pieniędzy na nie wiadomo co.
W pewnej chwili jednak znowu stało się coś czego się nie spodziewała...Coś wpadło jej pod spódnicę! Momentalnie się wystraszyła, robiąc odruchowo krok w tył, dzięki czemu odkryła trochę owe stworzonko...świnkę?
- Huh? - strach ustąpił miejsca zdziwieniu - ...Zgubiłeś się? - zapytała łagodnie, po czym lekko się schyliła, niczym w dygnięciu, mając zamiar wziąć zwierzątko na ręce - Kto mógł wystraszyć tak urocze stworzonko jak Ty?
Zapytała niby to retorycznie - bo ze zwierzątkami nie potrafiła przecież rozmawiać - a na jej twarzyczce pojawił się uroczy uśmiech. Miała nadzieję, że to uspokoi nieco świnkę.

Fielus 05-04-2012 14:33

Kiyoshige i Francis zasiedli przy stoliku mniej więcej pomiędzy Yokko a sierżantem marines. Rozmawiali półgłosem, tak że nie dało się ich podsłuchać.
Nagle od strony miasta przybiegł zdyszany marine, zdaje się że z jakimś ważnym raportem dla swojego oficera. Potknął się praktycznie o nogi ryboluda, jednak udało mu się zachować równowagę i dotrzeć do sierżanta. Przez chwilę meldował mu coś szeptem na ucho. Oficer potaknął wolno, z kamienną twarzą, po czym dał jakiś nieokreślony znak ręką drugiemu, obecnemu przy stoliku żołnierzowi.
Poderwali się gwałtownie. Żołnierze chwycili Kiyoshige za ramiona i rzucili go na ziemię. Sierżant przystawił mu pistolet do głowy.
- Zostajesz aresztowany za podjudzanie do piractwa!- Rzekł, po czym w asyście swoich żołnierzy odprowadzili gdzieś mężczyznę. Cóż, zdaje się że Vincentowi przyjdzie trochę poczekać na wieści o swojej łodzi.
Tymczasem kelnerka przyniosła zamówione dla Yokko jedzenie i poprosiła o rachunek. Niestety, jak wiemy wszyscy, nasz bohater nie miał przy sobie wystarczająco gotówki, a ponieważ bar nie prowadził sprzedaży "na kreskę", kelnerka podniosła wielki raban. Z krzykiem wpadła do baru.
Okazało się to okazją, wyczekiwaną przez Luvena.
- Ty tam! Jesteś wojownikiem, nie?- Zagadnął głośno barman, przechylając się przez szynk.- Jeśli wyrzucisz tamtego kolesia, który odmawia płacenia i nie poniszczysz zbytnio sprzętu, dostaniesz lunch na koszt zakładu.-
Zarówno Keigar jak i Colette z P-chanem pod butami byli świadkami tych wydarzeń, stojąc w bezpiecznym oddaleniu w tłumie.

Poker123 05-04-2012 19:41

Może to z powodu głodu, a może z nudów. Luven nie czekał długo na dalsze informacje. Prawie natychmiast znalazł się przy "awanturniku". Był to jeden długi sus z miejsca skąd siedział. Jeszcze w biegu zdążył wyciągnąć Magari i zatrzymać je tuż pod gardłem przeciwnika. Akcja była wykonana praktycznie na mistrzowskim poziomie. Przeciwnik zaskoczony nie mógł drgnąć. Wiedział że najmniejszy ruch może w każdej chwili przesunąć ostrze najkrutszą drogą za jego kark. Lu ze spokojem i ciągle trzymając miecz przysunął się do przeciwnika i wyszeptał :
- Nie chcę tu rozlewu krwi. I sądzę że kłopoty nam obu nie są na rękę. Zrobimy tak. Wyjdziesz teraz ze mną z baru, odejdziemy kilka kroków i puszczę cię wolno. Wiesz ! że to jedyne najlepsze wyjście. - spokój w jego głosie nadał mu wyraz powagi i grozy. Nie był zwykłym wojownikiem i dało się to wyczuć. "W sumie co on takiego zrobił ? Nie zapłacił za posiłek. hmm... może jesteśmy w tej samej sytuacji ? " - rozmyślał będąc cały czas skupiony na każdym ruchu przeciwnika. Po chwili wznowił -Chyba przeznaczenie ma wobec ciebie plany. Jako kucharz głodnego nie porzucę. Gdy wrócę po swoja nagrodę wezmę coś na wynos także dla ciebie. Teraz już nie masz powodu by stawiać opór. To jak idziemy ?
Przeznaczenie splątało ich ścieżki.

Yokko 06-04-2012 22:47

No, już tak niewiele brakowało do porządnego posiłku, niemniej jednak brunet ledwo co zakosztował swego zamówienia a tu co...? A no "chodzący szczypiorek" wziął i z naszego biedaka debila zrobił, oj niech no on tylko tego gostka znajdzie, to mu ten kapelusik w dupę wsadzi, następnie każe wyciągną i zjeść, zobaczymy kto wtedy będzie się śmiał... Oj tak, Yokko był wściekły, do tego jakby tego było mało, to barmanowi zachciało się jakiegoś śmiesznego szermierzyka nająć, co za brak kultury, przecież nasz bohater tylko odmówił zapłaty, jak można od razu robić z niego "awanturnika" i podkładać ostrze do gardła.
-Zabieraj ten swój śmieszny scyzoryk, te ohydne żarcie i tak nie jest warte całej tej cholernej afery- Odparł Yokko obdarzając Luvena groźnym spojrzeniem, oj tak, nie pasowała mu cała ta sytuacja, niemniej jednak brunet musiał przyznać iż oferta chłopaka było korzystna i szkoda by było poturbować gościa, dlatego też
-Skończyłeś scenę? To przestań bawić się w obrońce uciśnionych i załatwmy to na zewnątrz, tak jak twój pracodawca ci każe, szczeniaczku.- Ponabijał się jeszcze trochę chłopaczyna, ot trzeba robić show, no nie? Po tym Yokko ruszył w kierunku wskazanym przez Luven'a. Co zaś to P-chan'a cóż.. uspokoił się, kobiety zawsze działały na niego kojąco, tak więc siedział sobie cichutko, ba.. nawet przysnął na rękach Colci, chrapiąc co trochu.

Keigar 07-04-2012 22:59

Cóż okazało się, że jednak mimo oddalenia swej osoby od tamtego miejsca zamieszki w barze zdołały dotrzeć do jego uszu. Jako że znajdował się w tłumie postanowił to obejrzeć. Trzeba przyznać, że bawiło go to, że chłopaczyna zgrywający cwaniaka (Yokko) dał się tak wrobić. No ale jakby nie patrzeć zdaniem zielonowłosego łobuzowi się należało, więc można powiedzieć, że oliwa sprawiedliwa była. Naturalnie starał się nie odstawać od tłumu. Zastanawiało Keigara też to czy będzie mieć jeszcze okazję odebrać chłopakowi kapelusz. Trochę się do niego przywiązał, więc troszeczkę mu przeszkadzało, że musiał go zostawić u tego kolesia, no ale dobry wkręt wymaga poświęceń. Rzuciwszy okiem również po tłumie zauważył pewną blondynkę (Colette), którą już wcześniej widział tylko, że z facetem do którego teraz zagadywał barman (Luven). Uznając tą dwójkę za znajomych postanowił nieco wypytać o umiejętności mężczyzny. Nieśpiesznym krokiem podszedł do dziewczyny, naturalnie tak by się nie wychylać z tłumu.
- Hmm, jak sądzisz "wojownik" da radę temu "niepłacącemu za posiłki". - Odparł jakby dalej wpatrując się w scenkę.
Oczywiście starał się dalej utrzymywać na bezpiecznej pozycji.

Nutella 09-04-2012 12:41

No cóż. Marynarka wykonała szybką akcje i Francis nawet nie zdążył zareagować. Aresztowali Hamade, ale na szczęście zostawili ryboluda w spokoju. Uznał, że dosyć niebezpiecznie jest tu siedzieć, gdyż mogą wrócić. Poszedł bliżej wody do miejsca skąd mógł obserwować port. Widział jak zielonowłosy młodzieniec idzie do blondyneczki, która ma śpiącego zwierzaka na ręce. A wszyscy patrzą jak dziwny szermierz przykłada ostrze do szyi jakiegoś bruneta. Ciekawe co dalej.

Colette 09-04-2012 13:06

No co się tutaj działo...Wpierw kogoś aresztowano, a potem to zamieszanie w barze. Całe szczęście, że tym razem Colette nie była zbyt blisko tych wydarzeń. Aczkolwiek obawiała się, że i tutaj nie łatwo będzie znaleźć odpowiednią załogę piracką - głównie zważywszy na marynarzy...
Co prawda tym razem mundurowi na szczęście nie zaczepili już niewinnego ryboluda, ale z tego co usłyszała jakiś inny osobnik nie zapłacił rachunku...Właściwie go nie znała, ale od razu poznała wojownika, który miał wyrzucić Yokko z baru. Nic więc dziwnego, iż głównie przez to, owa scena zwróciła uwagę McKay. Zastanawiała się czy naprawdę nie skończy się to jakąś burdą i czy chłopak, który jej pomógł, a który wydawał się miły, faktycznie ma zamiar ukarać niepłacącego klienta.
Dobrze chociaż, że urocza świnka się uspokoiła. Ba, nawet zasnęła w rękach jasnowłosej, więc przynajmniej w tym wypadku nie było już żadnego problemu. Notabene najchętniej wzięła by te urocze stworzonko ze sobą, ale istniało prawdopodobieństwo, że niestety do kogoś należy...Kogoś kto nie pilnuje swych czworonożnych towarzyszy.
W momencie jednak, gdy ktoś się do niej zwrócił, odwróciła wzrok na chwilę od baru. Trzeba przyznać, iż nieco zaskoczyło ją to, iż rozmówcą był zielonowłosy chłopak, którego niedawno widziała przy barze - a który wtedy dećko ją wystraszył bez powodu.
- Um... - musiała się chwilę zastanowić, zważywszy na pytanie typu 'zakład' - Jest w lepszym położeniu niż nie płacący klient, więc zapewne by dał radę...Ale trudno ocenić kogoś nie znając jego metod i stylu - dodała - ...Poza tym może poza wyrzuceniem z baru, nic się nie stanie.
Dodała mniej pewniej i z takim samym nie zbyt pewnym, małym uśmiechem. Co się dziwić? Raczej nie była typem wojowniczki co wtrąca się do innych - taa...pokój zdecydowanie lepszy...Zwróciwszy wzrok z powrotem na bar, dostrzegła coś co przedtem jej umknęło.
- Czy to nie Twój kapelusz?
Zapytała niewinnie nim zdążyła się ugryźć w język. Nie była wścibska! Ot, zauważyła to i jakoś pytanie samo wyszło...A jeśli to kapelusz zielonowłosego to czy nie powinien pomóc koledze?

Fielus 09-04-2012 21:24

Właściciel baru patrzył z satysfakcją, jak Luven wyprowadza Yokko. Rozejrzał się, czy aby wszystko jest w porządku, po czym, gdy tylko jego wzrok padł na Francisa, nadął się i krzyknął:
- Ty też spadaj! Nie chcę tu rybowatych przybłęd, zwłaszcza jeśli nic nie zamawiają.-
Tak więc nasz odmieniec także znalazł się poza barem.

(Radziłbym się wam troszkę powoli jednoczyć. Im szybciej załatwicie zebranie się razem, tym szybciej przejdziemy do zdobywania statku dla załogi.)

Poker123 10-04-2012 13:42

Zgodnie z planem Lu wraz z rozrabiaką wyszli z baru i znikli w tłumie. Wychodząc Lu, odstawił ostrze od szyj nieznajomego. Chowając magari do pochwy zaciął się w dłoń, tak że krople krwi pozostały na ostrzu. Dlaczego to zrobił ? Odpowiedzią jest swego rodzaju rytuał. Jest to czynność konieczna do możliwości korzystania z przeklętych mieczy. Wracając jednak do sytuacji. Odeszli kawałek od baru i wtopili się w tłum. "hmm taka odległość powinna wystarczyć" - pomyślał Lu. - dobra - powiedział na głos - zaczekaj tutaj nieznajomy a ja wrócę po ustalony prowiant.
Zatrzymał się, chwilę rozejrzał i zawrócił w kierunku baru. W przejściu minął się z ryboludem. "ten też nie ma lekko hmm". Wszedł do baru i szybszym krokiem podszedł do barmana. - I po kłopocie. Teraz moja zapłata - uśmiechnął się lekko do barmana. Ten również uradowani i dziwnie rozbawiony, tak jak i cały bar, przyjął zamówienie podwójnej porcji. Lu poczekał chwilę przy ladzie, aż otrzymał swoja nagrodę, po czym udał sie do swojego stolika. Przechodząc między stolikami słyszał pod śmiechiwania. "nie ma się czemu dziwić (westchnął), dobrze że chociaż rozładowałem atmosferę " uśmiechnął się i zasiadł przy stoliku. Zanim jednak wziął się za konsumpcje swojej porcji, przysiadł wygodniej na krześle i podniósł leżące przy stoliku swoje buty i założył je na nogi. W tym momencie cały bar wybuchł śmiechem i oklaskami. Co się wydarzyło? Otóż jak wcześniej mówiłem doskakując do awanturnika wykonał prawie mistrzowską akcje. Prawie, ponieważ tuż przed otrzymaniem zlecenia zdjął buty, aby nogi po podróży odpoczęły. Zlecenie padło nagle i nie miał czasu ponownie ich założyć.
Mając już na nogach buty i skończywszy swój posiłek, zapakował drugą porcje i wyszedł z baru. Poszedł do miejsca w którym rozstał się z nieznajomym. - Oto posiłek - podał pakunek nieznajomemu. - Na przyszłość uważaj z kim siadasz - uśmiechnał sie ironicznie. - Na mnie czas, bywaj nieznajomy, może kiedyś znów się spotkamy.. Odwrócił się i skierował w stronę centrum miasteczka, jeszcze zanim odszedł odwrócił głowę profilem w kierunku nieznajomego. - Dobrze że potrafisz grać, ale ze zgrywaniem odważnego radze uważać. W spojrzeniu Lu było coś niezwykłego zarówno strasznego jak i intrygującego. Odwrócił się i odszedł, przy okazji zarzucając kaptur, który spadł mu z głowy podczas zamieszania. Manewrując miedzy tłumem przemknął za plecami Colette i zielonowłosego chłopaka. Lu ich zauważył, ale nie czół potrzeby rozmowy. "Magari jak sądzisz lepiej poszukać roboty czy może zdobyć łódź i stąd uciec ? tak też tak myślę pójdziemy do bazy marines podwędzimy im łódź i może trochę zapasów, ta to dobry plan w końcu i tak nic tu nie znajdziemy". Zgodzie z wola udał się w kierunku bazy.

Yokko 11-04-2012 16:15

*Będzie szybko bo czas mnie goni a nie chce blokować, sorry*

Brunet czekał w wyznaczonym miejscu zastanawiając się gdzie do cholery podział się P-chan, gdy szermierzyk przyniósł jedzenie Yokko wymamrotał tylko krótkie, ale raczej szczere
-Dzięki...- Następnie młodzieniec wstał i rozpoczął poszukiwania swego najlepszego przyjaciela i partnera.
-P-chan! P-chan, nierobie! Gdzie się podziewasz!- Wykrzyczał chłopaczyna ruszając z powrotem w głąb portu. A świnka słysząc jego głos momentalnie się przebudziła, szarpiąc się i wyskakując z rąk młodej damy i patrząc na nią tak, jakby chciał powiedzieć "chodź za mną!"


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 22:11.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172