Vincent spokojnie przeczesał włosy i zasiadł w fotelu na samym środku pokoju. Spojrzał na zebranych bohaterów, zlustrował ekwipunek każdego z nich i odrzekł:
- Chyba się nie zrozumieliśmy, nie macie załatwiać żadnego samochodu w ciągu trzech dni. W dodatku najbliższy wyścig jest dopiero za jakieś dwa tygodnie, a wy macie znaleźć tego frajera, który odważył się wysadzić moją ukochaną zabawkę, tym samym przeszkadzając mi w osiągnięciu pewnego celu... ale to już inna sprawa. Pytacie się, czy właściciel wozu ma jakiś wrogów? A skąd mogę wiedzieć, jego zapytajcie, osobiście myślę, iż wszyscy kierowcy w Detroit startujący w Lidze mogli by być do tego zdolni. Ale mogę was zapewnić, iż to nie jest sprawka żadnej z ekip samochodowych. Zresztą kto to zrobił nie powinno was tak interesować. Najważniejsze jest co innego... - fabrykant, a zarazem właściciel miasta wstał z fotelu i opierając się o metalowy parapet wyjrzał za brudne okno. - Spójrzcie tylko. Co widzicie? Nic, tylko piasek, więc gdyby ktoś wysadził samochód i uciekł to każdy by go zobaczył. Więc jeśli wy nie jesteście tymi pieprzonymi zamachowcami, to Ci skurwiele są cały czas w moim mieście. Jeszcze jakieś pytania? Jesli nie, to życzę udanej pracy. |