lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu Inne (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-inne/)
-   -   [sesja] Dziesiąta Muza (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-inne/1468-sesja-dziesiata-muza.html)

Arango 22-06-2007 10:49

Lorenzo

Kapitan skrzywił się z niesmakiem.

- Signore Vincenzo takie melodramatyczne zachowanie to przywilej młodości, nie przystoją jednak PAPIESKIEMU dyplomacie. Nie ja wspomniałem o lochach Inkwizycji, bacz więc młodzieńcze na to co mówisz i robisz w przyszłości, inni mogą nie być tak wyrozumiali. Raport o Twej naiwnej próbie zatarcia śladów jeszcze dziś może wylądować u FRANCUSKICH komisarzy.

Po czym starannie pozbierał skrawki z podłogi.

- Powiedziałem, że dość czasu zmitrężyliśmy już. Czy Twój sługa potrafi zawiezć nas do tej chorej lady nie wywożąc przy okazji do Hiszpanii, lub Maurów ? Jeśli tak ruszajmy.

Po czym zdecydowanym krokiem opuścił izbę. Mijając Giovanniego warknął jedynie :
- Z drogi...sługo.
Zdecydowanie humor dziś nie dopisywał Lorenzo.

Kutak 18-07-2007 17:16

- Właśnie, Jaśnie Panie, ja w sprawie drogi...- mruknął Giovanni, ani myśląc usuwając się z drogi.- Proszę o wybaczenie, iż dyskusję burzliwą przerywam, ale rad bym był, gdyby szanowna pani i panowie raczyli wyjrzeć przez okno tam, na klatce schodowej…

Co dziwne, był strasznie blady. Coś nie tak, zrozumiał od razu Medyceusz i, razem z Anquelique i Lorenzo, zostawiając na chwilę spór o papiery i dobre imię papiestwa, udając się w ślad za sługą. Po chwili już w trójkę wyglądali za małe, brudne okienko, a ich twarze powoli zaczynały blednąć.

Powóz, czarny powóz ze srebrnym krzyżem na dachu stał przed wejściem do kamienicy. Przy drzwiach stało dwóch mężczyzn odzianych w szaty urzędników kościelnych, konkretniej- inkwizytorów… Rozmawiali z kimś siedzącym ciągle w środku powozu, by po chwili odejść i skierować swoje kroki do wnętrza sieni…

- Możliwe, że idą w zupełnie inną stronę… Ale jak na mój rozum, panie, to mamy naprawdę spore kłopoty- westchnął Giovanni

I miał racje…

Lhianann 07-08-2007 13:04

Bladość pokryła lica Angelique.
Zacisnęła mocniej smukłe palce na fałdach sukni.
Przez chwilę poczuła sie jak bezwolna kukiełka jaka nie może zrobić nic.
Zagryzła lekko usta, marszcząc lekko brwi.
Po krótkiej chwili jednak słabość minęła.

-I cóż teraz radzicie, mości panowie?
Zdawała sobie sprawę z tego, że teraz opanowanie i spokój może być jedynym ratunkiem z opresji w jakiej się znaleźli.

Arango 20-08-2007 16:21

Lorenzo

Nawet kapitan wydawał się zaskoczony. Ale żołnierka była jego zawodem i szybko się opanował. Popatrzył na Giovanniego.

- Giovanni zablokuj czymś choć na chwilę drzwi. A Was proszę prędko za mną musi być tu drugie wyjście. Każda kamienica przecież je masz dla służby, dostawców, prawda ? Pospieszmy się tylko do diabła bo te wściekłe golone pałki zaraz tu będą.

Niecierpliwie wskazał ręką drzwi.

Tom Atos 25-09-2007 10:53

Vincenzo

Medyceusz przygryzł wargi ze zdenerwowania. Pojawienie się inkwizytorów nie było samo w sobie niespodzianką, niepokoił tylko fakt, że zjawili się odrobinę za wcześnie. Zabrakło im dosłownie kilka chwil, by się wymknąć z budynku. Lecz nie było teraz czasu na roztrząsanie drobnych złośliwości losu, czy też mały prztyczków opatrzności. Trzeba było koniecznie uniknąć spotkania z przedstawicielami officjum.
Vincenzo nie mógł dopuścić, by dowiedzieli się oni przedwcześnie o jego grze.
Przez głowę florentyńczyka przeszła myśl, czy nie lepiej byłoby się ukryć piętro wyżej. Wszak inkwizytorów było tylko dwóch, a to za mało by przeszukać budynek. Jednak póki co gotów był sprawdzić pomysł Lorenzo z tylnym wyjściem, jednak z małym zastrzeżeniem.
- Uważam kapitanie, iż nie należy blokować drzwi. To mogłoby zdradzić, że ktoś tu był. A wszak zależy nam na dyskrecji. Chodźmy zatem. Inkwizytorów jest tylko dwóch. W razie czego możemy spróbować się gdzieś ukryć.
Podał ramię Angelique i uśmiechnął się dla dodania jej otuchy.

Arango 06-10-2007 11:01

Lorenzo

-
I dlatego zapewne panie rozrzucałeś tu wszędzie papierki - wyciągnął z kieszeni resztki podartych przez Florentyńczyka listów - dodał zgryzliwie.

- I gdzie signore chcesz się schować w tej ruderze ? Bo chyba nie w jednej szafie z panną Angelique ? Wątpię czy gdy Was razem znajdą papież cię panie Vincenzo pochwali, ale wiem że za tydzień opowiadać sobie będą historie o tym na połowie dworów. Nie wiem jakie obyczaje mają papiescy ambasadorowie, ale wiem że taka historia może skompromitować młodą damę. Niech Giovanni zamknie na razie te drzwi, skąd wiesz że inkwizytorzy mają do nich klucz ? A jeśli mają to sługa Mistrza prawie na pewno jest w ich rękach. Decyduj więc szybko się signore, ale w końcu coś zdecyduj - rzucił już będąc na schodach.

Tom Atos 11-10-2007 08:02

Vincenzo :

Stopień podejrzliwość kapitana był dla Florentyńczyka zdumiewający. Ostrożność była cechą wielce chwalebną, ale to już zakrawało o jakąś umysłową chorobę. Nie mniej dziwnym było to, iż człowiek przyzwyczajony do wydawania i słuchania rozkazów, jakim z pewnością był najemnik w sytuacji zagrożenia wdaje się w słowne pyskówki. Vincenzo zaczął się zastanawiać, czy zachowanie Lorenza nie jest aby podszyte zazdrością o dziewczynę. Z pozoru stary wiarus nie wydawał się wrażliwy na wdzięki niewieście, ale te pozory właśnie mogły się okazać jego słabym punktem. Przy nadarzającej się okazji należało to sprawdzić.
Mogło też chodzić o zwykłą rywalizację o przywództwo w grupie. Wojskowi byli bardzo wrażliwi na tym punkcie, bądź o zwykłą różnicę charakterów.
Jednak nie pora była po temu, by rozstrzygać motywy działania Leonarda. Sukces zależał od współpracy.
Uśmiechając się z udawanym zażenowaniem szepnął do Angelique :
- Chodźmy za naszym „obrońcą”.
Do sługi dodał głośniej :
- Giovanni spróbuj jakoś unieruchomić drzwi, ale dyskretnie. Może zrób coś z zawiasami.
Załatwiszy tą sprawę poszedł za Lorenzem służąc ramieniem towarzyszącej mu damie.

Kutak 19-11-2007 15:17

Giovanniego bez wątpliwości można było uznać za "siłę wykonawczą" całej trójki możnych. I chociaż przez swego pana bywał regularnie znieważany, to bez niego... Cóż, byłoby naprawdę ciężko. Zdawał on sobie z tego sprawę i starał się służyć jak najlepiej, by może pewnego dnia odebrać to, co mu należne... Ta chwila jednak jeszcze nie nadeszła.

- Tak jest, monsieur- odparł tylko i podszedł do drzwi. Cóż, tu nie było potrzeba wielkiej sprawności umysłowej- mocny kawałek deski położony zaraz obok był stworzony do zablokowania drzwi od wewnątrz. I chociaż takie zamknięcie drzwi nie było równie finezyjnym pomysłem jak zrobienie tego za pomocą wytrychu, to na mozolną pracę przy zamku brakowało po prostu czasu. Po paru chwilach więc wszyscy umknęli do dalszych pomieszczeń, zostawiając zamknięte drzwi "na pastwę" inkwizytorów.

A po chwili rozległo się walenie do drzwi.

- Ktokolwiek znajduje się wewnątrz tego mieszkania, proszony jest o jego natychmiastowe opuszczenie! W innym wypadku będziemy zmuszeni do użycia siły!- powtarzał w kółko męski głos. Nietrudno było się bowiem domyśleć, iż w środku znajdują się jacyś ludzie.

Wtem dobijanie zakończyło się, podobnie jak groźby inkwizytora. I gdy Anquelique chciała już zbliżyć się do drzwi, by nasłuchać czy ktoś nie czai się zaraz przy nich, usłyszała fragment rozmowy:

- ...teraz zostawimy kogoś przy głównym wyjściu, a reszta pojedzie do Pana.

- I wrócimy ze strażą?

- Tak. Nie dla nas jest krzyk i rozbijanie drzwi.

- A jeżeli on jest w środku?

- Cóż... Myślisz, że strażnicy przejmą się losem jednego biednego szaleńca?
- zaśmiał się jeden z mężczyzn, po czym rozległy się kroki. Odchodzili od drzwi.

Co robić? Którędy się wydostać, tyłem? A nawet jeżeli się uda- gdzie wyruszyć później? I kim był owy "szaleniec"? W głowie kobiety kłębiły się kolejne pytania...

Arango 20-11-2007 13:17

Lorenzo

- Szybko... wejściem dla służby - wskazał ręka korytarz prowadzący do ciemnej sieni.

- Musimy zobaczyć dokąd pojadą. Być może to pomoże nam rozwikłać zagadkę. Widać, ze Carnotto ukrywa sie i jeszcze nie wpadł w łapy tych golonych pałek. Ale mamy szansę poznać naszego przeciwnika, pospieszmy się.

Choć nie we wszystkim zgadzał się z messer Vincenzo, a nawet nie do końca pewny był motywów jakie nim kierowały, dalsze kłótnie, szczególnie teraz były bezsensowne. Mogli dowiedzieć się komu zależy na zatarciu wszelkich śladów. Teraz to się tylko liczyło - poznać swego przeciwnika to połowa sukcesu. I tu pomoc młodego dyplomaty mogła być nieoceniona, wyśmienicie wszak znał papieskich purpuratów i urzędników.

Tom Atos 26-11-2007 10:28

Vincenzo :

Medyceusz po niezwykle krótkim jak na niego namyśle odrzekł tylko :
- Bene.
I podążył za Lorenzem najostrożniej i najciszej jak potrafił. Skinął tylko ręką na Giovanniego, by ten mu towarzyszył. Vincenzo nie był w przeciwieństwie do swego brata urodzonym wojownikiem i świetnie zdawał sobie sprawę ze swoich ograniczeń. Wśród licznych obowiązków Giovanniego była także bezpośrednia ochrona dyplomaty. Po za tym sługa orientował się wśród kościelnych dostojników nie gorzej od Medyceusza.
Nie chciał niczego narzucać Angelique. Choć byłby spokojniejszy, gdyby dziewczyna na nich zaczekała.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 21:19.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172