- Jak śmiesz! - pisnął chłopak. Może stanowił zagrożenie w swojej złotej zbroi, to obecnie mógł jedynie chwycić ramię Magnusa nie będąc w stanie uwolnić swojego ucha z uścisku muzyka. - Niezła robota - nabiegł głos z okolic drzwi. Doktor z Imhotep'em u boku, jakby nigdy nic wszedł do pomieszczenia. Architekt od razu zainteresował się owadzią zbroją. Doktor widząc co wyciągnął swój hałasujący niby-długopis i skierował go na skarabeusza. Jego odwłok zamknął się z trzaskiem. - Głupcze! Można go otworzyć tylko z wewnątrz! - odezwał się chłopak. Trzeba było przyznać że teraz głos miał piskliwy jak dziewczynka. - Da się, tylko trzeba mieć soniczny śrubokręt - powiedział Doktor. - Imh, ten tutaj to Khepri, który dał ci amulet? - Yyyy... tak - przyznał architekt. - Tak myślałem. Miałem okazję zajrzeć do twojej bazy danych. Rzeczywiście przodkowie tego tutaj Khepri namieszali w przeszłości Doliny Nilu i zapewnili sobie iż mieszkający tam ludzie uznali ich za bogów. Taki zalążek, w razie upadku ich własnej planety. Nasi znajomi Anut najechali jego planetę, a arystokracja pouciekała na końce wszechświata do takich zalążków. - To moje.... - wrzasnął Khepri. - Zamknij się! - uciszył go Doktor. - Wysłał sygnał, który miał zmylić Anut, informując ich iż Ziemia już jest skolonizowana. Ale oczywiście spartaczył sprawę i Anut są już w drodze. - Co? - pytał słabo Khepri - Pstro. Teraz nie wiem czy jestem w stanie to odkręcić, ale nie zrobię nic, jeśli ty nie rzekniesz się praw do Ziemi. Masz to wysłać w przestrzeń, tak by wszyscy wiedzieli. Inaczej posiedzę sobie wygodnie i opatrzę jak planeta pod nami zamienia się w wielkie mrowisko |
- Normalnie to bym tylko wytargał cię za uszy, bo nie lubię krzywdzić dzieci, ale jak to mawia mój papa dupa nie szklanka się nie stłucze a ciebie młoda istoto trzeba nauczyć szacunku do innych - Grajek wciąż trzymając chłopca usiadł na jednym z taboretów i wymierzył chłopcu trzy siarczyste klapsy na goły tyłek, po czym odstawił go na podłogę - Dostałeś za pyskowanie, oszukiwanie ziemian, oraz krzywdy, jakie doznaliśmy przez ciebie ja i Pan Imhotep zrozumiano? - Spytał kary cielesne miały sens tylko wtedy, gdy dziecko rozumiało, za co jest karane. - Masz szczęście, że nie trafiłeś w ręce moich rodziców albo dziadków oni za takie coś stłukliby cię rzemieniem do krwi że nie mógłbyś przez trzy dni siedzieć ani leżeć na zadku! A teraz bądź grzecznym chłopcem i zrób to, o co prosi cię Doktor to znajdziemy jakąś miłą rodzinę, która się tobą zajmie, co ty na to? W innym czasie w zupełnie innym miejscu - I co było dalej dziadku, co było dalej? Czy mały skarabeusz się rozpłakał? Zasłużył sobie na lanie był bardzo niegrzeczny i niemiły! - Zawołał pięcioletni chłopczyk podskakując na kolanach u dziadka. - Uh-oh Wakefieldzie nie skacz tak, dziadka bolą kolana - Poprosił posunięty w latach Magnus gładząc chłopczyka po blond włosach - Był bardzo dumny ale w końcu z oczu poleciały mu łzy Doktor bardzo na mnie nakrzyczał i miał racje nie ważne jak dziecko jest złe, czy co zrobił człowiek zawsze można dość do porozumienia bez użycia przemocy dziadzio nie miałby kłopotów z mrówkami gdyby nie sięgał od razu po przemoc- Zaśmiał się starszy muzyk patrząc po siatce zmarszczek mimicznych pokrywających jego wychudłą skórę można było stwierdzić że miał życie pełne radości. - Ale dziadku, co było dalej! Co z Anutami?! Czy przekonaliście chłopczyka żeby wam pomógł? Czy Pan AMPhotepet odzyskał łaskę króla ?!! - Dopytywał się chłopczyk. - Tak wszystko się nam udało, dlatego teraz z tobą rozmawiam, musisz mi wybaczyć anty klimatyczne zakończenie Wake, ale dziadzio jest już bardzo zmęczony - Bardzo delikatnie zdjął malca z kolan - Zaczynasz się już robić ciężki łobuziaku - Powiedział mierząc mu czuprynę. - Ale DZIAADKU - Wake zawołał błagalnie a w jego błękitnych oczach zaszkliły się łzy. - Obiecuję ci, że kiedyś wszystkiego dowiesz się ze szczegółami, ale teraz muszę odsapnąć - Josephe Wakefieldzie, Jeren przestań męczyć dziadka, choć pomożesz mi w kuchni! Dam ci wylizać łyżkę po cieście - Chłopczyk od razu zapomniał o chwilowym smutku i pobiegł do mamy staruszek był naprawdę dumny z tego, jaką miał przemyślną córkę jego kochana Margery była wspaniałą matką a do tego zdolną bizneswoman! Starszy Pan rozejrzał się z dumą po XXI wnętrzu wzrok prześliznął się po platynowej płycie wiszącej nad kominkiem w końcu zapadł w spokojny sen a śnił mu się wredny Profesor w swoim błękitnym statku, który odmienił jego życie ratując go przed koszmarami wojny... KONIEC |
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 21:33. |
Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0