- Czyli sugerujecie Jorogumo, że nie opłaca się wskrzeszać? Dobrze wiedzieć! - skwitował Daichi. Potem usiadł by na uspokojenie Tkać węgiel. Z ulgą wylądował. Rina złapał w uścisku, a potem przyciągnął do siebie i Kohaku. - Dobrze was widzieć, ale gdzie Tobio? I ten... IKKI WRACAJ! JEST WIADOMOŚĆ OD MIGMARA! DO CIEBIE! - do dyspozycji miał tylko swój tubalny głos. -Rin spróbuj podlecieć - poleciła Kohaku. - Tak jest! PANI IKKI! - wyskoczył bardzo wysoko. - Oby udało mu się wylądować.... |
- Hideki! - Aiko przytuliła mocno do siebie brata. Tak, brakowało jej go. Bardzo… - Spisać? - spytała, po czym powiedziała głośniej (na tyle głośno, by pani Asami i Awatar Korra mogły usłyszeć) – Nie będziemy niczego spisywali! Ani szli do mediów! O czym Ty mi tu w ogóle…? Bardzo kochała swojego brata, ale bywał taki… Hidekowy… Westchnęła. Kami-sama, czemu Hideki był Hidekim? |
Wieczna Zima Louchi pokręciła głową. - Jesteś tak pełny nadziei… Jak nieprzeliczone pokolenia istot przed tobą, Ale twoje nadzieje zgasną… Próbuj jednak… Po lądowaniu Kora zaśmiała się słysząc słowa Aiko. - Niezłe z niego ziółko musi być. – zapytała Kora, Asami skinęła głową. - A wiesz, że potrafię rzucić toporkiem na dwadzieścia metrów. Strzeż się! – zagroziła Kuni- - I znowu groźby użycia przemocy! – powiedział na głos i zwrócił się po cichu do siostry. – To było sprytne, widać, że dojrzewasz siostra. Rin podleciał i zaczepił Ikki. Ta wylądowała i popatrzyła na Daichiego pytająco. |
Aiko westchnęła, tym razem na głos. Naprawdę kochała Hidekiego... ale czasem ciężko jej było go zrozumieć. |
- Pani poczeka! Mamy wiadomość od Migmara! I to do pani!! -zawołał Rin. - To ja wracam. - O przodkowie i bogowie, oby wylądował...--Daichi pomodlił się do sił wyższych kiedy jego syn to wzbijał się to wznosił. Kierunek miał dziwny, ale przynajmniej schodził coraz niżej. Rin Kaburagi spręzętował, że ma intrygujące wyczucie dramaturgi- może po matce, bo Zhengowie nie przyznawali się do artstycznych pociągów- bo wylądował na Hidekim akurat kiedy ten wygłaszał swoje gadaniny o przemocy. - Tak jest! - zawołała Kohaku unosząc pięść w zwycięstwie. Potem odchrząknęła próbując ukryć entuzjazm. - Coraz lepiej ląduje...- skwitował Daichi próbując zachować jak najmniej radosny wyraz twarzy. - Przepraszam!- zawołał i zaraz pobiegł do ojca. |
- Nic się nie stało, naprawdę - powiedziała Aiko, pomagając wstać swojemu bratu. |
Migmar Dorjee wzruszył ramionami, a następnie skłonił się w teatralnym ukłonie - Chyle czoła przed twą mądrością i doświadczeniem przedwieczny duchu, a co będzie? Tego nikt nie wie, przekonamy się i właśnie ta nieprzewidywalność jest przyprawą, którą dodaje smaku szarej egzystencji... - Rzekł sentencjonalnie i rozejrzał się wokół z ciekawością. - Myślisz, że Oświecona długo jeszcze będzie bawić się moim ciałem ? Czy mogę się tu swobodnie poruszać ? Może mógłbym czegoś nauczyć się od tego ludu czerwonej gwiazdy zwanego DRAHMĄ ? Nauczyć się na ich błędach- Zmienił temat, bo doszedł do wniosku, że w tej dyskusji nic nowego nie osiągnął i nie ma sensu się kręcić w kółko dla samej zabawy semantycznej i pojedynków retorycznych skoro wokół tyle wiedzy do zdobycia. |
In Soviet Drachma spirits sumon YOU… Louchi ukłoniła mu się teatralnie. - Jak sobie życzysz. – rzekła i zamieszała w studni. Zobaczył wspaniały pałac wykonany z krwisto czerwonej cegły. – Anastazją rządzili jeszcze niedawno Carowie. Byli władcami absolutnymi jak dawni Władcy Ognia i jednocześnie byli czczeni przez cierpiący biedę lud tego kraju niczym Królowie Ziemi. Nie ukrywali si za murami pięknego tylko twardą rządzili krajem, a lud się na to godził, póki władca był silny. Albowiem musisz wiedzieć mój Migmarze, że władza należy od tego, komu zdaniem ludu powinna ona zostać powierzona… W końcu ostatni car wdał się w wojnę, której nie mógł wygrać. Lud cierpiał i narastały niepokoje. Rewolucja i tak by wybuchła, ale zyskała niespodziewanego sojusznika w osobie Kościeja Nieśmiertelnego, pradawnego człowieka i wielkiego mistrza wysokiej alchemi, który utracił swoją śmiertelność…Rewolucja wybuchła i była krwawa, rewolucjoniści zabili Cara wraz z rodziną, ale i tak uniknięto największych ekscesów, bowiem kościej pozbywał się najgorszych indywiduów. Teraz DRACHM, po podbiciu kilku sąsiadów walczy z Xing, państwem którym rządzili do niedawna tyrani bardziej bezwzględni niż Ozai… Po lądowaniu Ikki wylądowała i przyglądała się Daichiemu pytająco. - Aiko, nie uważasz, że ona ma zły wpływ na brata? – zapytał Hideki wstając i patrząc na Kohaku. |
- Bo ja... Bo ja... Zawsze myślałem, że jestem Tkaczem Ziemi, ale mam Wiatru- Rin wychylił się zza ojca. - No bywa. - Daichi potarmosił pieszczotliwie syna po włosach- Ja jestem Tkaczem Ziemi, moja żona Wiatru, a i Ziemią i Wiatrem można poruszyć przedmioty znajdujące się na ziemi. Drobne niedopatrzenie, które próbujemy skorygować. -Rin leci z niezłym impetem, a i tak coraz lepiej ląduje - Kohaku skrzyżowała ramiona na piersi i spojrzała wyzywająco na Hidekiego.- Nadal potrzebuje treningu, ale jest do przodu. A nie jakiś wielki akt agresji na jaśnie Pana... -Czy można w wypadku z winy czegoś głupiego dostrzec ingerencję sił wyższych? Daichi wzruszył ramionami.- A Tobio został w domu? -A co on rodzina, żeby go informować? -No w sumie racja, ale oby nie zrobił nic głupiego.... -Ma tyle lat co ja. Niech się sam pilnuje. -Tak, tak. Dał radę dotrzeć z Pustyni do Port Aqua to i z tym... A tak o mistrzyni Ikki, Migmar kazał przekazać i to specjalnie dla pani mistrzyni... Przede wszystkim kazał was przeprosić. Kaburagi streścił wiadomość od Dorjeena. |
Migmar patrzył się zafascynowany - Dziękuje Zimo, to fascynujące, że istnieją inne światy spisze wszystko, czego się tu dowiedziałem... Kocham zdobywać wiedzę- Oznajmił ze szczerym wzruszenim i pasją w głosie a jego oczy zaszkliły się od łez wdzięczności. |
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 16:57. |
Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0