|
-Solveig?- odezwał się zza drzwi głos. Głos, który należał do dziewczynki, nie starszej niż 6 lat. -T... Tak...- wyszeptała Sol, zupełnie nie wiedząc po co. Musiała. Drzwi otworzyły się, czemu towarzyszyło głośne skrzypienie zawiasów. A potem... A potem już tylko światło... [center:d4fc81851f]Gdzieś daleko, W obcej krainie[/center:d4fc81851f] Solveig czuła się tak... inaczej. Spokój, odrobina euforii- to kierowało całym jej ciałem. Stała na polanie, na niewielkiej łączce, spokojna i nad wyraz pewna siebie. Spojrzała do malutkiego oczka wodnego obok, nie zmieniła się ani trochę- miała nawet ten ciężki płaszcz! -Solveig! Chodź!- zawołała dziewczynka i pobiegła w kierunku altany. Cóż miała robić? Poszła powolnym krokiem do małej, drewnianej altanki stojącej u zbocza jakiejś dość zalesionej góry. Z gracją wskoczyła na stopień i po chwili już zasiadła po jednej ze stron starego, dębowego stoliczka. Gabriel... Nawet Gabriel tylko świtał gdzieś w oddali. - Opowiedz mi coś o sobie Solveig!- zarząała dziewczynka, uśmiechając się i delikatnie rumieniąc. |
Rozejrzała się niepwenie dookoła, bezwiednie rozpięła plaszcz, sama nie wiedząc czym kierowana wspiela się na wzgórek, weszla do altanki i przycupnęła na przeciwko dziewczynki. -A jak masz na imię? Spytała lekko drżącym głosem. Dziewczynka, rozpromieniona i wgapiona w Solveig, wzruszyła tylko ramionami. Jakby nie miała? No nie, to chyba jakieś brednie... -Hymm, a co chcesz o mnie wiedzieć, prócz mego imienia, które już znasz? - Kim jesteś? Co robisz? Opowiedz, proszę... Tak rzadko ktoś mnie tu odwiedza... Mówiła dziewczynka, a jej mina smutniała. - Ja...? Urodziłam się w Norwegii, studjuję Filologię Klasyczną... Kocham grać na skrzypcach.... Zwiesiła lekko głowę. -Właśnie straciłam kogoś, kogo kochałam... Jestem zagubiona... I... - Przykro mi... Dziewczynka osunęła się trochę na krześle, jakby było jej czegoś wstyd. -A jak miał na imię? -Gabriel...miał na imię Gabriel. W jej oczach znowu zakręciły się łzy. -On jest...był...wspaniałym przyjacielem, cudownym towarzyszem... A ja dopiero gdy odszedł naprawde zrozumiałam jak bardzo go kochałam... W jej oczach pojawiło się znowu totalne nizezrozumienie, brak akceptacji dla tego, co zobaczyła tam, na śniegu.... |
- Spójrz!- krzyknęła nagle dziewczynka, poczym zeskoczyła w krzesełka i podbiegła do Solveig. Chwyciła ją dość mocnym jak na tak małą dziewczynkę ruchem za rękaw, a drugą rączką wskazała na jakiś budynek dalej. Ogrody, też altana... Coś tam było... Sol wytężyła trochę wzrok, wbiła swoje oczy w okolcie tamtej altany... Cztery osoby, jakieś rozmowy i plany... Widziała, że wszyscy pochylają się nad czymś na stole, jakby coś planowali, o czymś myśleli... I wtedy to poczuła... To przecież oni, ci z wizji Gustava i jej snów! Chciała się o coś zapytać dziewczynki, już jej nie było. Nie to już obchodziło Sol- patrzyła się tylko na zarysy tych ludzi... |
Ci ludzie... Jednocześnie chciała tam iśc, jak i powoli zaczynała mieć dośc... Ten dzień... To wszystko... Jak w chorym śnie z jakiego nie mozna się obudzić... Tylko...czy jej sie wydaje, czy.... Zwęziła oczy, wytężając wzrok, by dostrzec bardziej dokałdnie tę grupke... |
I wtedy zamarła. Nie patrzyła się już w ogóle tam, w kierunku czterech osób... Widziała piątą, piątą osobę, która szła w kierunku altany tamtej czwórki. Przetarła oczy, ten dość teatralny gest przyszedł jej podświadomie. Chciała krzyczeć, wołać go, chciała biec... To był Gabriel... [center:77154c810a]8 Marca Znów ten okrutny świat[/center:77154c810a] Stała nadal w drzwiach, otwartych drzwiach... Gdzie podziała się dziewczynka, gdzie podział się ogród, tamci ludzie i on... Gdzie jest Gabriel!? Dom wyglądał zwyczajnie- mały przedpokoik, uchylone drzwi do salonu zza których widać było stary stół. Ale był pusty. Czuć było, że nikt tam nie mieszka... Gdzie ta dziewczynka? Gdzie Gabriel... |
Nagle poczuła strach. Zupełnie bezpodstawny, ale ogarniający ją całą. Bez udziału śiwadomości czy woli, potykając się, niezgrabnie zaczeła zbiegać po schodach w dół, byle dalej. Ale czemu? Tam przecież nie było nic..nie było niczego... Wypadła na mroźny świat na zewnątrz, czując jakby dopiero tu było powietrze jakim mogłaby głębiej odetchnąąć... I jak obuchem myśl... Tam przecież był Gabriel...tam szedł... On... Potknęła się i wylądowała na kolanach w miękkim, zimnym śniegu. |
- Hej, Sol...- powiedział Gus, nachylając się nad dziewczyną leżącą połowicznie w śniegu- Rozumiesz teraz chociaż trochę? Każdy z nas, każdy ma swoje odbicie tam... I te odbicia... One coś sobie zaplanowały, jakiś powrót... Wiem, że koło tego odbicia dotknęło już mnie i jednej z tych... No i twojego przyjaciela... - powiedział Gus, poczym podążył tym szybkim, zdecydowanym krokiem dalej. -Nie wiem czy to czujesz, ale zaraz poznamy jedną z naszych sióstr...- powiedział i znów zamilknął. I znów tylko szedł... |
Nie słyszła jego ostanich słów, nie zwróciła nawet uwagi na to co mówił, na to że odszedł... Słyszała tylko jakby huk fal nieistniejącego morza, fal bijących w zręby jej świadomości, która przegrywała wraz z zdrowym rozsądkiem w walce o zachowanie chodź odrobiny normalności. On nie żyje...a jednak... On nieżyje...mimo,że go kocham.... On nie.... Nie czuła zimna, nie czuła łez płynących po policzkach, marznących powoli na rzęsach i ustach. Bez zdziwienia przyjeła narastający ponownie na granicy świadomości ciemny całun pustki i ciszy. Tylko bezwładność ciala jaka cechowała osunięcie się w śnieg rudowłosej dziewczyny świadczyć mogła o jej stanie. Osuneła się zemdlona w śnieżną zaspę. |
[center:ad113f65b3]Ciąg dalszy w "Kluczu do prawdy", gdzie razem z Marylin Solveig dowie się paru nowych rzeczy I przeżyje jeszcze niejedną chwilę pełną rozpaczy.[/center:ad113f65b3] |
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 13:21. |
|
Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0