lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu Inne (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-inne/)
-   -   Sen O Deszczu [Lhianann] (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-inne/1820-sen-o-deszczu-lhianann.html)

Kutak 12-09-2006 20:25

Rose&Fire... Jak wiele zdarzeń dziś miało związek z tą małą knajpą, obok tego pieprzonego skrzyżowania... Ale Sol teraz chciała siąść i chociaż sekundę w spokoju pomyśleć o tym wszystkim...
Szybko pchnęła drzwi, znów poczuła ten aromat wina, herbaty i kawy... Ale nie interesował on jej, nie potrafiłaby docenić nawet najcudowniejszego aromatu. Myślała tylko o tych martwych oczach...
Rozejrzała się po knajpie. Siedział tam... Przy kominku, skulony, trzymając swa lewą rękę mocno przy piersi... Krew? Czy na jego płaszczu była krew!?

Lhianann 12-09-2006 20:57

Powoli, wpatrując się w jego lewą rekę podchodzi do niego.

Stoi przed chwilę nad nim, poczym prawie bezwolnie, jak kukiełka, opada przy nim na kolana

-Gus...prosze...powiedz mi, że to wszystko...to wszystko...

W jej oczach widac tylko rozpacz.
Nie ma już chyba miejsca na nic innego

Kutak 12-09-2006 21:07

- Wracałem od Ciebie, tutaj, powoli. Po drodze jeszcze odwiedziłem znajomą na rogu. I kiedy szedłem obok kawiarni wyskoczył ten facet... Gabriel, tak? On... Jakaś furia czy coś takiego, wiem że rzucił się w moim kierunku...- Gus wskazał na swoją koszulę. Wielka plama krwi.
-I wtedy... Wtedy jakbym znów zasnął... Widziałem jak dwóch mężczyzn walczyło, mieli jakieś dziwaczne miecze... Walczyli naprawdę długo, bronili kogoś, walczyli o kogoś. Jeden z nich zginął...
Gus zakaszlał. Krew. Gabriel musiał go mocno zranić...
- I gdy już się ocknąłem, on leżał martwy...

Lhianann 12-09-2006 21:42

-Gus... Głos nie była w stanie przecisnąć się przez jej zwężone nagle gardło.

- Musiałem... To miało się stać już dawno...

- Co musiałeś...? jej głos zdawał się nie należeć do niej samej.

- Musiałem zrobić to, co zrobiłem kiedyś...
Dziś dopełniają się stare dzieje i zaczynają nowe...


-Gus...o czym ty mówisz? W jej głosie dźwięczało przerażenie.

-Nie mogę o tym mówić tak wprost... Ja nie umiem tego wytłumaczyć, matka może potafi... Pójdźmy do niej...

-Kto Gus? ...ale... W jej oczach pojawiła się absolutna bezradnośc.
Została postawiona w sytuacji jakiej nie była w stanie ani zrozumieć, ani zaakceptować.

- Ufasz mi? Zapytał nagle Gus, wbijając te swoje zielone oczy w dziewczynę.
Czuła się, jakby wiercił jej dziurę w mózgu...

- Ja...ale Gabriel..ja nie mogę...

- Spotkasz go jeszcze. Ale nie ufaj mu wtedy, nie możesz mu wtedy zaufać...

- Jak to, go spotkam..o czym ty mówisz...
-Zaraz tu bedzie policja...bo...jego ciało..o boże.....
Dziewczyna znów skuliła się , jakby chcąc odepchnąc od siebie całe zło...

- Sam nic nie wiedziałem, do dzisiaj... Do dziś, do tego przeklętego dnia...

- Policja!? Chodźmy...- powiedział Gus, wstając.

-Ale gdzie, Gus..po co? Przecież...nic nie jest juz ważne...

Zupełna rezygnacja w jej młodym głosie, w jakim powinny dzwięczeć radośc i śmiech była taka...niewłaściwa...

- Jest... Chcesz wiedzieć o co w tym wszystkim chodzi?

-Chce, ale.... to wszystko...to nie ma sensu...czemu...?

- Ale?

- Już nic...

- Sprawa jest prosta, słońce. Chcesz wiedzieć za co zginął twój ukochany?

- Chce. Uniosła twarz, w jej oczach lśniła teraz już tylko determinacja...i...bezbrzeżny smutek z rozpaczą

- Więc chodź, szybko.. Powiedział Gus, poczym wstał i poszedł w kierunku wyjścia

Ruszyla za nim, tak jak człowiek jaki nie ma już innego wyjścia.

Wyszli na ulicę, jaką coraz to gęstszym i gładszym całunem pokrywały nieskończone zdawało się płatki śniegu.

Kutak 13-09-2006 14:19

[center:dce39d57dd]I pozostanie tylko czerwonego nieba znak
A z czerwonego nieba
W krwi kałuży się odbija świat
I pozostanie tylko z czerwonego nieba kwiat
Bo piekielnego nie ma
W krwi kałuży się odbijam ja
[/center:dce39d57dd]

Sol próbowała iść za Gusem, ale najwidoczniej świat nie zamierzał jej w tym pomóc. Okropne zawroty głowy, ból gdzie tylko się da... Próbowała chwycić się krzesła, krzesło uciekało przed jej dłonią... Nawet ściany, ściany były tak nierealne, nie było w nich kształtu, nie miały żadnego sensu istnienia... Ludzie, ich wykrzywione, groteskowe twarze i okurtne oczy, które wbijały się w balansującą na granicy świadomości dziewczynę... Okrutny, chory świat...
Po chwili, nie pamiętała jak długiej, uderzyło w nią zimno ulicy... Policzki momentalnie stały się lodowate, całe mokre buty ściął lód... Spojrzała na Gustava, szedł gdzieś dalej, w kierunku ronda... Szedł tyłem, nie świadom niczego... Morderca Gabriela...

Lhianann 13-09-2006 14:34

To wszystko..ja chce się obudzić....ja..nie wierzę....

Nawet nie rejestrując kiedy opadła na kolana, nie czując niczego.

Świat przed oczyma był odległą, mało realną plamą, melanżem kolorów.

Budynki wokół wydawały się szyderczo śmiać z jej bólu, latarnie na chodnikach wyciągłay się ku niej jak ostrza noży, każda nierówność terenu zdawał się być pułapką zastawioną przez nieprzyjazne otoczenie.

I co z tego??
Co ma sens??

No co??

Kutak 13-09-2006 15:54

Gustav nie odezwał się nawet słowem. Szedł szybko, skoncentrowany na swej drodze. Mina pełna determinacji, zdecydowany krok... Co jakiś czas zerkał na Sol, strał się jej nie zgubić. Ale Sol powoli traciła ochotę na tę wędrówkę... Stary Gus zniknął, ten był taki zimny, nieczuły... Potwornie zimny...
Każdy krok sprawiał ból Sol. Każdy widok przesłaniał jej Gabriel, martwy Gabriel leżacy w wielkiej zaspie. Jeszcze nie dotarło do niej to wszystko, jeszcze nie... Potrzebowała czasu, w końcu zrozumie i wtedy nadejdzie rozpacz... Prawdziwa rozpacz...
- Czekaj.- powiedział nagle Gus, odwracając się w kierunku Sol -Odpocznij trochę. Jak sie czujesz?

Lhianann 13-09-2006 16:49

- Nie..nie czuje się...wcale...ja...
Głos drżał, sama nie wiedziała już z jakiej przyczyny.
Próbowała wstać i znowu osunęła się w śnieg.

Gus szybko doskoczył to dziewczyny i chwycił ją. Miał mocny, lecz dający poczucie bezpieczeństwa chwyt.

- Sol... Wszystko dobrze? Musisz wytrzymać jeszcze trochę...

Spojrzała na niego praktycznie nic nie widzącym wzrokiem.

- Sol... Błagam cię, nie możemy się tutaj zatrzymywać... On nas ściga, to jest jego przeznaczenie... Musimy się dowiedzieć wszystkiego!

-Ja..dobrze...ale...nie wiem, czy dam rade...

- Chcesz trochę odpocząć? Dobrze, możemy... Powiedział i objął ją... Jak... Jak Gabriel? Nie, nie...

Odsuneła się na tyle na ile była w stanie,sama objeła się ramionami, pochylając głowę.

Znów miał te zielone oczy...
Spojrzał nimi na Sol, poczym usiadł na śniegu i nie odezwał się już ani razu do czasu wyruszenia...

Dziewczyna przed oczyma miała jakby kalejdoskop z tych chwil, minut, godzin spędzonych razem z Gabrielem.

Czemu nigdy mu tego nie powiedziała?
Czemu dopiero teraz mam pewność, że go kochałam?
Gdy go już nie ma?


Melanż myśli i wspomnień wił się w jej umyśle.

Kiedy kochasz...to czujesz, że żyjesz...

Słowa jakiejś piosenki...

Ja już nie czuje, że żyję....

Ale...stanie w miejscu, to cofanie się...a ja nie bede się cofać...


Wstała, wyciągając rękę do Gusa.

-Chodź...

A w myślach, jak mantrę powtrzała sobie słowa ukochanej piosenki Gabriela.

"I'll see you in my dreams,
Hold you in my dreams.
Someone took you out of my arms,
Still I feel the thrill of your charms.

Lips that once were mine,
Tender eyes that shine,
They will light my way tonight,
I'll see you in my dreams..."

...

Someone took you out of my arms...

Kutak 13-09-2006 17:25

Gus skinął głową i, jakby nigdy nic, poszedł dalej. Starała się iść jak najbliżej niego, bała się zgubić w tym tłumie, w tym całym świecie. A Gustav wiedział, gdzie iść... Jako jedyny wiedział...
Chmury wydawały się być czerwone nie od słońca, które powoli przebijało się zza nich, a od krwi. Niewinnej krwi Gabriela. Morderca, morderca, morderca... Ale czemu go zabił? Czemu tak naprawdę to zrobił? Dlaczego!?
Patrzyła się na niego z nadzieją i złością zarazem... Przyznał się odrazu, jakby był dumny z tego. Jakby nic...
- Wiem o czym myślisz.- odezwał się nagle Gus. Sol cała spłonęła rumieńcem- czyta w jej myślach!?- Tak, zrobiłbym to jeszcze raz i jeszcze, setki razy. Musiałem. Zrozum.
Przeszedł na drugą stronę ulicy, Sol za nim.
- To tu- wskazał na jakieś odrapane drzwi od bloku- Wejdź sama, ja już mam dość tego miejsca. Zaczekam tutaj.
Zwykły, szary blok sprzed blisko 40 lat... Pomalowane na brązowo drzwi, kilka ogłoszeń na nich, obok ruchliwa ulica... I to wielkie uczucie, że musi tu wejść...

Lhianann 13-09-2006 17:39

-Gus..powiedz mi tylko...czemu? Czemu on?
W jej głosie była tylko rozpacz.

-On to miał zrobić od zawsze. Każdy z nas ma jakąś rolę. On to zachłanny i zazdrosny. Idź już, Sol...

Gdzie, Gus?


Drzwi do bloku...ale które piętro, które mieszkanie?
Kolejna niewiadoma, jakby ich było za mało...

- Bedziesz wiedziała, doskonale wiedziała Sol...

Otworzyła skrzypiące przeraźliwie drzwi.
Wyrwany domofon zwisał żałośnie nie dając już nawet mieszkańcom chociażby tak małej namiastki...bezpieczeństwa...?

U góry...tak, musi iść do góry, nie wysoko, ale w góre....

Parter...nie, to nie tu..

Trzy pary drzwi, jak okładki zatrzaśniętych na zawsze ksiąg...może śnią właśnie swoje koszmary?

Pierwsze piętro...tak...to..tak, zdecydowanie to.

Jej ciało samo obróciło się w lewo, bez udziału świadomości.

Te drzwi..niby takie same, jak reszta, z sklejki, lub bogowie wiedzą czego, poktyte czymś, co ma imitować drewno.

Ale te konkretne...jakby...jakby bił od nich zapach, jakiego nie wyczuwały jej nozdrza, a umysł....

Stojąc przed nimi uniosła dłoń i zapukała...


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 08:04.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172