lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu Inne (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-inne/)
-   -   Tacy jak ty (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-inne/2208-tacy-jak-ty.html)

imported_sheldin 19-12-2006 20:17

Adia już nie klęczała. Z niedowierzeniem pokręciła głową na widok tego co zobaczyła. Wydawało ci się- dziewczyna uspokoiła się w myślach. Chociaż jednak ''w ramach ostrożności'' wyjeła swój sztylet z buta.
-Najwyższa pora wydostać się z tego chorego snu!- Adia usłyszała głos krasnoluda który przebiegwszy kilka kroków spowodował......właśnie co spowodował? Piski dzięki którym ból głowy znów się nasilił. Na bogów co to ma być?- nie zdąrzyła odpowiedzieć bo
jej uwage przykół irbis- wpatrywujący się w to samo miejsce co ona przed chwilą. Więc może jednak to nie było przewidzenie. Dziewczyna podeszła do niego i przyglądając się odchłani spytała.
-Ty też to widziałeś?

arsad 19-12-2006 20:25

Arsad dostrzegł kątem oka dziwną, fioletową chmórę. Gdy odwrócił ku niej głowę, ona natychmiast zniknęła i pojawiła się w innym miejscu. Nagle rozległ się dziwny pisk, który stawał się coraz głośniejszy.Ciekawe co to jest, to chyba jakiś gaz, tylko skąd biorą się te dźwięki? - pomyślał Arsad. - Jeśli będziemy siedzieć bezczynnie, to nigdy się stąd nie wydostaniemy - rzekł i nie zważając na swych towarzyszy niedoli ruszył w kierunku dziwnych dźwięków.

geerkoto 19-12-2006 20:38

Slyszac pytanie z tak bliska otwieram oczy. Znowu same sie przymknely. Patrze na dziewczyne chwilke, po czym odwracam wzrok ku mojemu kawalkowi otchlani. Ucho wycelowane do tej pory w "przyjaciol" odwracam ku Adii, a nuz ma cos ciekawego do powiedzenia, jakas opowiesc. Kto wie moze nawet zaspiewa kolysanke...
Odkladam umeczony mysleniem leb na lapy.

imported_Bartolini 20-12-2006 13:57

Zaraz-powiedziałem. Podskakuje jak najwyżej chcą się o coś złapać.Rękami badam grunt i patrze na boki licząc na to, że zobaczę koniec tego więzienia. Zdenerwowany walę sztyletem w podłoże.

Almena 20-12-2006 14:06

Murtagh: idziesz w kierunku z którego, jak ci się zdaje, dobiegły ostatnie dwa piski. Zbliżasz się do płynącego powoli fioletowego kłębu mgły, ale zdaje ci się, że on złośliwie oddala się od ciebie. Jesteś coraz bardziej poirytowany owym faktem, do tego zaczynasz czuć się nieswojo doskonale wiedząc, że twoi towarzysze zostają tam, w tyle, coraz dalej i dalej od ciebie. Rzucasz krótkie spojrzenie za siebie, by upewnić się, czy nadal tam są. Są, przypatrują ci się w skupieniu. Jeszcze są blisko, jeszcze wyraźnie ich widzisz... widzisz.... co do...?!!!! Zatrzymujesz się raptownie, gdy naraz mgła gwałtownie przybliża się ku tobie, i nie jest już mgłą, a chmurą drobniutkich fioletowych ziaren. Ziarenka zaczynają wirować, zbijać się w gęstszą masę i kilka metrów od ciebie wyłania się z nich kształt coraz bardziej przybierający na formie. W mgnieniu oka tworzy się z nich stworzenie wielkości dzika, które też dzika przypomina pokrojem ciała. Zamiast ryja z kłami ma jednak potężny dziób, a zamiast racic łapy z niewiarogodnie długimi, prostymi pazurami – jak to coś może w ogóle chodzić...?! – przechodzi ci błyskawicznie przez myśl. Zwierz wygląda jakby stracił mnóstwo sierści – miejscami jest zupełnie goły czy wręcz odarty ze skóry. Na grzbiecie stwora kręgosłup przebija przez skórę, a z niego wychodzi rząd krótkich haczykowatych tworów, sterczących pionowo w górę. Krótki ogon, podobny do końskiego, niespokojnie uderza o chude boki stwora i wystające wyraźnie żebra, z których część jest widoczna na zewnątrz – ale nawet te żebra są czarne, czarne jak cała ta pokraczna istota. Mała głowa, z niewielkimi dziurkami w czaszce zamiast uszu, i... oczy, zielone, błyszczące... to ma z szesnaście malutkich oczu...! – naliczyłeś naprędce. Stwór stoi w miejscu, odkąd jęknąłeś gdy go ujrzałeś, trwa niemal nieruchomo. Jedynie powoli porusza głową osadzoną na krótkiej szyi, rozgląda się na prawo, na lewo... Jesteś tak sparaliżowany, że nie możesz nawet drgnąć kiedy spojrzenie jego lśniących ślepiów kieruje się prosto na ciebie. Serce staje ci w gardle, gdy naraz z niedowierzaniem odkrywasz, że dziwna istota omija cię wzrokiem i nadal niespokojnie się rozgląda. Zupełnie jakby cię nie widziała. Czy raczej nie mogła dostrzec pośród fioletowej mgły. Otoczenie nadal szepta, szmera, chichocze; niespokojne dudnienie twojego serca ginie w chaosie dźwięków i najwyraźniej jest nie do wychwycenia dla niezbyt czułych uszu.

Waldorff: krew niemal krzepnie ci w żyłach, gdy widzisz dziwną istotę która niby znikąd pojawiła się przy Murtaghu. Przypominasz sobie, że widziałeś coś podobnego, na łamach jednej z ksiąg; to był bezcenny egzemplarz, ale nie ten, z którym miałeś pewną niemiłą przygodę... Pamiętasz niewyraźny malunek istoty z dziobem i wieloma małymi, zielonymi oczami. Ilustrację stworzył pewien artysta, na podstawie nielicznych zeznań świadków. Jak podawała księga, istoty te widywano w miejscach, gdzie ktoś popełnił samobójstwo. Wedle tekstów stworzenia te zjadały zwłoki i strawiwszy je natychmiast, wypluwały krew samobójcy, która nigdy nie wsiąkała w glebę i zawsze oznaczała miejsce śmierci czerwoną plamą.

Bartolini: Za pierwszym razem gdy chcesz uderzyć sztyletem w podłoże, ostrze nie napotyka żadnego oporu. Jesteś tym zszokowany i tak wściekły, że ponownie uderzasz ostrzem ze zdwojoną siłą. Tym razem ostrzem trafia na niewidzialny grunt i od uderzenia rozlega się metaliczny huk.

Stworzenie które pojawiło się obok Murtagha natychmiast odwraca głowę w kierunku Bartoliniego i z zajadłym skrzeczącym piskiem rusza ku niemu szybkim krokiem, czając się do skoku. Mija elfiego maga, niemal ocierając sie o niego wystającymi żebrami. Zielone ślepka wpatrują się centralnie w Bartolinego i jest jasne, że go widzą.

imported_Bartolini 20-12-2006 16:52

Czym się różniły dwa uderzenia? Dlaczego ja hałasuje ,a reszta nie. Hmm.- pomyślałem. Idę kilka kroków do przodu, ale tym razem spokojnie, bez nerwów, uważnie słuchając dzwięków.

Almena 20-12-2006 17:08

X Bartolini tym razem idziesz zupełnie bezgłośnie. Co nie zmienia faktu, że pokraczny stwór z szesnastoma zielonymi świecącymi oczami i wielkim dziobem zbliża sie ku tobie z dośc zatrważającą prędkością... dzieli was już tylko odległośc odległośc jakichś 20 metrów, a zwierz nie zwalnia i kieruje sie prosto na ciebie. on ciebie WIDZI :shock: .

reszta, poza Murtaghiem; każdy was stoi w promieniu co najwyżej 10 metrów od Bartoliniego... x

imported_Bartolini 20-12-2006 17:36

Szybko odskakuję krzycząc- POMOCY!

arsad 20-12-2006 17:47

Murtagh widząc dziwnego stwora już miał z wrzaskiem rzucic się do ucieczki, lecz dostrzegł, że stwór go nie widzi i zmierza w kierunku Bartoliniego, który zawzięcie kłuje powietrze sztyletem. Stwór coraz bardziej zbliżał się do jego nowego kolegi, który zdawał się nie widzec niebezpieczęństwa. Kiedy Murtagh zamierzał ostrzec Bartoliniego, on dostrzegł maszkarę i wołając o pomoc rzucił się do ucieczki. Alchemik niewiele myśląc zaczął się skradac w kierunku bestii. W jednej ręce trzymał sztylet, a w drugiej dziwny proszek. Kiedy stwór był już w zasięgu jego dłoni, Murtagh pchnął go w nogę, czym zwrócił na sieie uwagę. Gdy stwór się odwrócił, sypnął mu w twarz owym proszkiem i zawołał do swych toważyszy: - To go powinno na chwilę oślepic, wykożystajmy ten czas!!! - .

imported_Bartolini 20-12-2006 17:57

W wolnej chwili wykorzystując telekinineze staram się odrzucić stwora jak najdalej.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 03:00.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172