lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu Inne (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-inne/)
-   -   [Storytelling] Pandemonium-Zacisze (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-inne/3323-storytelling-pandemonium-zacisze.html)

MigdaelETher 27-06-2007 11:55

Usiadłam na małym, twardym krzesełku, mój wzrok zaraz powędrował w kierunku wychudzonej brunetki, może twraz będę miała okazję z nia porozmawiać i opowiedzieć jej o moim znlezisku. Z zamyślenia wyrwął ją przeciągły jazgot jej małej sąsiadki, popatrzyłam na nią, cała złość skumoulwana w ciągu ostatnich kilku dni wybuchła we mnie.

-Nudzi Ci się! Kurwa! Jesteś w psychiatryku, czego chcesz? Występów grupy baletowej, koncertu The Roll'n'stons a może trupy cyrkowej! Mało Ci wczorj było! - mówiłam wyrażnie i dobitnie, coś we mnie pękło. Odwróciła wzrok od małej.

Po raz kolejny miałam wrażenie, że tylko ja jestem tu normalna, musze koniecznie porozmawiać z doktorem. Gdyby nie ta wczorajsza , pożałowania godna, próba ucieczki, już pewnie była bym w domu. Do mojej głowy napłynęły dziwne wizje i doznania, towarzyszące wczorajszemu podaniu leków. Wydawało mi się, że sanitariusz stojący po oknem wpatruje się we mnie dziwnie, spóściłam głowę i utkwiłam wzrok w czubkach, rozczłapanyh pantofli. Muszę walczyc, bo w innym wypadku zostanę tu do usranej smierci, a wtedy napewno zwariuję!

-Panie doktorze! Przepraszam ja musze z Panem porozmawiać, koniecznie! Prosze mnie wysłuchac! -wyprostowałam się i spojrzałam stanowczo na lekarza, jego duże, niebieskie oczy patrzyły na mnie z zaciekawieniem.

Irrlicht 28-06-2007 11:27

Joanna Marszulik #10
 
Co dziwne, prochy działały na nią uspokajająco.
Ha, może powinnam więcej zażywać tego cholerstwa, które mi aplikują? Lepiej myślę po tym...
Zmrużyła oczy, patrząc na małą sprzeczkę pacjentek. Zastanawiała się.
Praktykant jest za daleko ode mnie. Może zauważyli to wczoraj...
Westchnęła. Ten kaftan ją irytował.
Potrzebuję czasu do namysłu. I muszę poczekać na rozwój sytuacji. Ha, może nawet przejdę na rekonwalescencję? Poczekam, co konował zrobi. I ta reszta.

Kolmyr 28-06-2007 20:37

-Oczywiście że Ci pomogę Łucjo... od tego tu jestem ale teraz jest czas terapi grupowej jesteś moją pacjętkom więc możesz liczyć na prywatną rozmowe. I to nawet dzisiaj.-odparł na wybuch Łucji lekarz- Witajcie drodzy pacjenci Jestem Igor Baryka... Doktor, Igor Baryka i będe zajmował się waszą terapią grupową oraz po części terapią indywidualną-odezwał się doktor gdy wszyscy zajeliście miejsce-Słyszałem o waszej wczorajszej... próbie ucieczki. Choć tego nie pochwalam to rozumiem was. To miejsce przeraża nawet niektórych pracowników-uśmiechnął się łagodnie. Wydawał się być miłym godnym zaufania gościem. Jedynie Maciej nie ufał mu zbytnio. Ale przecież on nie ufał nikomu...-Ucieczka nie jest jednak dla was wyjściem! Jeśli chcecie powrócić do świata bedzie to wymagać trochę pracy i dobrych chęci. Pomoge wam tak jak tylko będe umiał i mam nadzieje że mogę liczyć na waszą współprace. A teraz przejdźmy do rzeczy. Chciałbym żeby każdy z was powiedział pare słów o sobie... może najpierw...-zaczął rozglądać się po sali-Może Pani pierwsza. A potem pacjent po Pani lewej i tak dalej-skierował swoje słowa do Łucji.

MigdaelETher 28-06-2007 23:52

-Dziękuję Panie doktorze- uśmiechnęłam się do mężczyzny, może jednak wszystko będzie dobrze, pomyślała optymistycznie.

Zamilkła na chwilę, lekarz wydawał się przyjazny i chętny do pomocy, więc powinna wykazać choć by odrobinę chęci do współpracy. Oblizała spierzchnięte wargi.

-Tak więc od czego tu zacząć...-uśmiechnęła się krzywo

-Nazywam się Łucja Wojtowicz, studiuje, to znaczy studiowałam historię sztuki, chcieliśmy... to znaczy ja i mój narzeczony przeprowadzić się do Włoch, do jakiejś zapyziałej wioski i otworzyć tam mały pensjonat- uśmiechnęłam się na samo wspomnienie tamtych chwil, zaraz jednak posmutniałam- a potem on umarł...

Zamilkłam, a po moich policzkach potoczyły się łzy.

Kolmyr 30-06-2007 17:10

Maciej wstał i wybełkotał tylko:

-Ja... Ja byłem drwalem... tyle wam wystarczy. Potem ześwirowałem.-powiedział i usiadł.

Kolejny był pacjent lirzący się jak kot zamiałczał tylko donośnie i wrócił do tej czynności. Przyszła kolej na Blackera...

Labalve 30-06-2007 17:55

"Zajęcia grupowe... Ochroniarz... Jego twarz... Przecież wczoraj jeszcze leżał pokopany... Och... I ten szum, ten warkot... Cholera co to było?"- Miałem mętlik w głowie. "I czemu byłem taki agresywny? Skąd wemnie tyle siły i odwagi by poturbować człowieka? Ja chyba naprawdę jestem chory. A nie chcę być. Chcę się wyleczyć. Ale to nie możliwe"
-Przepraszam! -czułem się jakby zawstydzony moim wczorajszym zachowaniem, bezsensowną próbą ucieczki. -Czy mógłby mi pan zdjąć kaftan? Wszystko mnie w nim swędzi. -To akurat była prawda, wszystko swędziało mnie jak cholera.

Blacker 01-07-2007 20:59

Blacker spojrzał najpierw na towarzyszy niedoli, potem na lekarza, który prowadził terapię. Nie miał on co prawda najmniejszej ochoty zwierzać się temu tutaj, który śmiał uważać, że rozumie jego problemy. Jego problemy były tylko jego własną, prywatną sprawą. Ale tymczasem, miał dla niego kontrę, żeby, przynajmniej tymczasem od niego się odczepił o pozwolił mu poustawiać wszystko w swoim umyśle.

- Ależ panie doktorze, to pan tutaj jest gospodarzem. Nie wypada, żebym to ja, jako gość dokonał prezencji samego siebie przed panem, zanim nie powie pan nam czegoś o sobie. Bo skoro chcesz, żebyśmy odsłonili przed tobą nasze problemy, my także potrzebujemy szczerości z twojej strony...


Czuł wyraźnie, że lekki mętlik w głowie, najpewniej spowodowany lekiem powoli mijał, dlatego chciał zagrać na czas. Pewnie to także było powodem przejścia w ciągu jednej wypowiedzi od ,,pana" do ,,ty"

Kolmyr 02-07-2007 10:13

Lekarz po słowach Blackera zerknął w karty pacjentów. Nie bał się go bo wiedział że leki nie prędko przestaną działać.

-Niestety Piotrze nie możemy tego zrobić po waszym wczorajszym "wyskoku".-najpierw odpowiedział samobójcy-Zaś co do Pana... Panie Blacker to oczywiście ma Pan racje skoro to "was" interesuje to opowiem o sobie. Od najmłodszych lat interesowałem się "ludzkim" umysłem. Dlatego na swój przyszły zawód wybrałem psychiatrie. Studia z wyróżnieniem ukończyłem w Warszawie a potem trafiłem tu... do "Zacisza". Nie mam żony ani narzyczonej. Moja rodzina nie żyje. Jestem sam na świecie. A co do Pana... jeśli nie chce Pan odpowiadać to nikt Pana nie zmusza... powrót do zdrowia wymaga chęci i pracy pacjenta jak mówiłem...- słowo Pan było przez niego nadużywane. Jakby bawił sie i śmiał z byłego żołnierza. Blackera to wkurzało... i to bardzo

Blacker 02-07-2007 20:13

Blacker wygiął plecy w łuk, słychać było, jak kości mu ,,strzelają". Nie lubiał zbyt długiego czasu spędzać w pozycji siedzącej, a zwłaszcza w niezbyt wygodnym ubraniu, jakim niewątpliwie był kaftan bezpieczeństwa. Uśmiechnął się drapieżnie do lekarza

- Ja, jak Ci zapewne wiadomo byłem żołnierzem zawodowym w Wietnamie. Szczegółami nie będę zanudzał, ale powiem tak: po powrocie zamordowałem swoją rodzinę, a potem swojego lekarza. Bo widzisz, nienawidzę lekarzy i wręcz chorobliwie mam ochotę ich mordować. Ale to chyba nie o tym miałem mówić, czyż nie? W każdym razie, nie mam nic więcej do powiedzenia

Labalve 04-07-2007 20:03

Słysząc odpowiedź Blackera przełknąłem głośno ślinę. "Chyba naprawdę nie byłem sobą, skoro wtedy chciałem się układać z tym człowiekiem!" Spróbowałem się podrapać, ale nic z tego- kaftan robił co do niego należało, uniemożliwiał ruchy rąk.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 16:57.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172