[storytelling] Wojna Starożytnych
 

Zaczynamy! :jupi:



Wszyscy dopiero co weszliście do głównej sali w wieży Cilir, znajdującej się pomiędzy 6 krajami i stanowiącej główne miejsce obrad Rady Kontynentu. Allandril i Art'Nell od wejścia patrzą na siebie spode łba. Nie zdążyliście nic powiedzieć, gdy do sali wpadł wysoki, czarnowłosy elf, w srebrnej kolczudze i jakimś antycznym napierśniku.
-Witajcie przyjaciele, jestem Aivor Delaaran i przybyłem tu, aby wyjaśnić wam, do jakiej roli was wybrano. Musimy pokonać czarną moc "Księcia" Valthorna zwanego kiedyś "Groźnym". Rada od dawna myślała iż ten podły nekromanta zginął pięć wieków temu, podczas ostatniej Wojny Narodów. Jednak Valthorn przeżył, choć jego ciało ulega powolnemu rozkładowi i „umiera”, jeśli można to tak nazwać. Jest jednak jeden artefakt, składający się z trzech części, który może przywrócic mu egzystencję. Jest to Fiolka Żywej Krwi. Wybrano was, byście znaleźli trzy części potrzebne do jej stworzenia i przynieśli je tutaj. Niestety nie dysponujemy zbytnimi informacjami na ich temat. Wiemy tylko, że pierwszy składnik, pióra ptaka Goffi, znajduje się prawdopodobnie na Radalionie. Musicie zdobyć te pióra, lecz uważajcie na Goffi, który jest niemal tak potężny jak smoki, które wiele wieków temu wyniosły się z Salvagondu. Musicie udać się do Berylu i wynająć jakiegoś waria...khem, jakiegoś kapitana, który zabierze was na Radalion.- Aivor wręczył mapy i pieniądze na wynajem statku Kaptahowi, który stał najbliżej i oparł się o stół.-Jakieś pytania?.



mapa:
http://www.fotosik.pl/pokaz_obrazek/...b5346b5d4.html

- Witaj Elfi bracie - żekł Allandril do Delaarana na powitanie - tak, mam pytanie. Czy znasz jakieś źródła informacji z ktych możemy się dowiedzieć o dwóch pozostałych częściach tego artefaktu? A tak wogóle, jeżeli mamy pokonać tego "Księcia Groźnego" to po co zbieramy skłądnikdo artefaktu który ma go uratować? Czy dobrze zrozumiałem, że mamy zebrać skłądniki zanim zrobi to ten "Groźny"? A właśnie, bym zapomniał! Czymacie dla nas jakieś wyposażenie, czymamy iść do walki ze smokiem, czy tak ptakiem w tych łachmanach? Czym go zabijemy? Rękami?! - dodał Allandril, po czym oparł się o ściane oczekując na odpowiedź elfa.

-Widzę że jesteś dociekliwy- powiedział Aivor zaplatając ręce na piersi.-Co do składników Żywej Krwi, to przekopaliśmy prawie całe zasoby archiwum Ciliru i znaleźliśmy tylko notkę o tym, iż drugim składnikiem jest fiolka krwi Ojca Smoków, która wydaje się niemożliwa do zdobycia, z racj powodów które wyjaśniłem wcześniej, jednak znaleźliśmy też notkę, która daje nam powód by sądzić że znajdziemy smoki. Co do trzeciego składniku, to nadal szukamy. Jak dobrze zauważyłeś, musimy znaleźć składniki przed Valthornem. Co do wyposażenia to byłbym zapomniał.- elf wyszedł za drzwi, po czym wrócił z lekko pękatym workiem.- Macie tutaj 12 mikstur leczenia oraz kołczan ze strzałami nasyconymi olejem Vilith. Uśpi on Goffi, nie robiąc mu krzywdy. Co do mikstur, na lekkie rany skropić, na ciężkie przyjmować doustnie. Jedna butelka starcza na trzy łyki.

Sanderil patrzy spode łba na elfa, który przekazał informacje o misji. Nigdy nie lubił elfów. Zawsze wydawały mu się takie... nielogiczne i śmiejące się ze wszystkiego. Jednakże zapamiętał wszystko na temat ich misji, a także pytanie Allandril'a wraz z odpowiedzią. Wtedy powiedział:
- A skąd mamy pewność, że możemy ci ufać? Równie dobrze mógłby nam to powiedzieć pierwszy lepszy żebrak na ulicy jakiegoś miasta.

Aivor spojrzał się na niziołka dziwnym wzrokiem i odrzekł łagodnie:
- Sanderilu, czy ja wyglądam na żebraka? Czy żebrak zaprosiłby was do pilnie strzeżonego Ciliru? Nie robię żartów z poważnych spraw, a jeśli boicie się, że chciałbym was otruć, mogę spróbować tych napojów leczących. Wierzcie mi, widziałem rzeczy, o których się wam nie śniło i masakry, które nie przyszłyby wam do głowy. Inaczej nie zostałbym pułkownikiem Leśnej Straży.

Allandril zmierzył niziołka ostrym spojrzeniem. Elfów się nie obraża - powiedział z dumą - I Elfom się ufa! - dodał. Sandelirze zauważ gdzie jesteśmy. Nie jesteśmy na ulicy "jakiegoś miasta".
Elf odwrócil się do Aivora.
- Dziękuje bardzo za informacje, napewno nam się przydadzą w podrózy i zdobywaniu składników artefaktu. Tak... misja wydaje się bardzo trudna. Tak prosto nie pójdzie nam. Ale postaramy się wykonać ją jak najlepiej, żeby was nie zawieźć.

Sanderil zawstydził się lekko, lecz w żaden sposób tego nie okazał. Był świetny w ukrywaniu uczuć i panowaniu nad sobą - przecież po części był dyplomatą. Spojrzał tylko na najbliższą ścianę i po chwili rzekł do reszty drużyny:
- A wy co o tym myślicie?

- Duży tyn Gufi? Bo jok ni to by można tylko połką przez łepetyne (:berserk: ) i będzie piór z niego jak pierzyny! - rozprostował długie paluchy. - Im szybcij pujdzimy tym szybcij przyjdzim.

Pogardliwe wymiany zdań zawsze bawiły Kaptaha. Nie mógł on zrozumieć że dwie rasy mogą bez powodu tak mocno się nie nienawidzić.
- Przyjaciele, czy nawet teraz musicie się kłócić ? Jeśli Valthorn zwycięży to nie będzie miało znaczenia czy ktoś jest niziołkiem czy elfie - i tak zginie w męczarniach. Myślę że możemy zaufać naszemu czarnowłosemu gospodarzowi.
Po tych słowach czekał na reakcje skłóconych stron.

Allandril zamilknął wyjął swój trójząb i zaczął go polerować. Popatrzył na Kaptah'a i zamyślił się.
- Tak magu, masz rację. Żeczywiście nie powinniśmy się kłócić, trzeba będzie się pośpieszyć. Nie chce mieć wrogów wśród drużyny. Choć nie godzcie w elfią dume... bo może mnie to rozeźlić. No to kiedy wyruszamy żeby to wszystko znaleźć przed panem "Groźnym"?
Po czym znowu oprał się o ściane i powrócił do polerowania trójzęba.