lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu Inne (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-inne/)
-   -   [Autorski] Polowanie na smoki (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-inne/4015-autorski-polowanie-na-smoki.html)

Alaron Elessedil 11-09-2007 17:22

Tatnalion zwrócił się do Veinsteela:
-Smoki, z powodu których powstał mój zakon, też do niego nie należą. Mam więc przestać z nimi walczyć? Gubisz się w swoich rozważaniach Veinsteelu. Każdy żyje według jakichś zasad i ocenia innych pod ich kątem. Ja kieruję się kodeksem Zakonu Duriana. Z mojego punktu widzenia wszyscy mu podlegają, bo są tam zawarte najbardziej pryncypialne zasady obecne we wszystkich kodeksach prawnych świata... Jak prawo do życia i wolności. Ty także im podlegasz Veinsteelu. Tak długo jak nie łamiesz tych zasad, kroczymy ramie w ramię jako towarzysze. Gdy to zrobisz, dla jednego z nas ścieżka życia się skończy.
-Masz chłodny umysł Veinsteelu. To dobrze. Zawsze przydaje sie głos rozsądku. Ale czasem trzeba działać szybko. Obyś któregoś dnia nie spostrzegł, rozmyślając nad strategią, że bitwa dawno się skończyła-rzekł, lecz słysząc słowa Peredhila, krzyknął:
-Więc tu zostańcie! Ja idę! Sam lub nie!-po tych słowach dodał spokojniej.
-Jakiż sens ma nasza walka ze smoczym władcą, jeśli przejdziemy obojętnie nad taką zbrodnią. Nie obawiaj się Peredhilu, smoki nie uciekną-zakończył, a wtedy ponownie odezwał się Vein.

-Wbrew pozorom, w moim rozumowaniu nie ma błędu. Smoki nie podlegają prawu twego zakonu i nie ważne jak byś tego pragnął. Jeżeli owe prawo nakazuje ci zabijać Smoki, a ty to zrobisz, to wykonujesz to, czemu jesteś wierny, ale nie oznacza to również, że te bestie pod jakąkolwiek postacią, podlegają prawu twego zakonu. Nie mogę, gdyż do niego nie przynależą, a to, że większość pisanych i niepisanych praw zgadza się z zasadami zakonu, to ułatwia ci to tylko życie, ale nie możesz powiedzieć, że prawom twego zakonu podlega każdy, bo tak nie jest, niezależnie czy się z tym zgadzasz, czy nie.
Akurat ja szczególnie nie podlegam prawom twego zakonu, gdyż jako w połowie Elf, podlegam zasadom ustanowionym w Królestwie Elfów. Idąc tym tokiem rozumowania, nigdy nie złamię praw, których przestrzegasz.
Jeżeli będziesz chciał ze mną walczyć, to nie dostaniesz tego pojedynku. Nie złapiesz mnie, nie dogonisz, a w tym czasie, będę czekał na swego Gryfa, na którym odlecę. Czy w twoim prawie honor jest ważniejszy od życie bliźniego? W moim prawie, nie.
Nawet nie jesteś świadom, na co zgodziłem się, przystępując do tej drużyny, zaś co się tyczy mojego umysłu, to nie bój się. Przez tyle lat mojego życia wykształciłem sposób błyskawicznej oceny sytuacji i planowania. Sztuką nie jest działanie szybkie i przemyślane. Tego się trzymam i nie bój się, bitwa mnie nie minie
-rzekł ze spokojem, odwracając się, ale zatrzymał się w połowie:
-Jeszcze jedno, Łowco. Walka ze Smoczym Panem jest ważniejsza niż gonienie bandytów. Gdy on zapanuje, będzie ich znacznie więcej, tak dużo, że nie będzie można zliczyć. Teraz takich grup jest garstka. Zgłosiliśmy się do misji ważniejszej niż łapanie grupki przestępców, a Smoki rzeczywiście nie uciekną, ale życie PEWNEJ OSOBY przecieka nam przez palce-zakończył, wiedząc, ze Tantalion zrozumiał, że chodzi mu o Falco. Wtedy usłyszał też Aquodayro.
-Miotasz się jak liść na wietrze kobietko. Ja się w sumie tobie nie dziwię, że nagle odechciało Ci się atakować bandytów. Pogruchotaliby twoje kruche kosteczki, oszpecili twoją śliczną buźkę, a potem... Ale skoro nie chcesz pomścić tych biednych ludzi twoja sprawa. Co do pochowania zamordowanych to nie ma chyba sensu wykopywać dla każdego ciała osobnego grobu. Zbiorowa mogiła oszczędziłaby nam czas i albo moglibyśmy udać się w pościg za bandytami, albo dokończyć naszą pierwotną misję. Mało tego, sądzę, że nie opłaca się w ogóle kopać dołów. Wilki mogłyby wykopać ciała tych...nieszczęśników i zostałyby one zbezczeszczone. Spalmy je więc-zakończył stary człowiek.
-Adrilo, nie daj się sprowokować. Zachowaj spokój.
Aquodayro, jak myślisz, czemu trawa jest mocniejsza niż najtwardsze drzewo? Trawa wytrzyma tornado, a drzewo nie. Jak myślisz, czemu? Ponieważ trawa poddaje się wiatrowi, a drzewo nie, dlatego ulega złamaniu. Ona jest jak trawa, gdyż jest otwarta na wiatr, propozycje innych
-rzekł z niezłomnym spokojem.
-Niczego nie będziemy palić, bo prościej byłoby wysłać smokom wiadomość gdzie jesteśmy i dokąd idziemy, a najlepiej do Smoczego Władcy. Nie możemy też wypywać im żadnego grobu, gdyż Smoki mogły już widzieć co się stało, a ci bandyci mogli należeć do sług Smoczego Pana. To może być nawet pułapka na nas, jeżeli domyśla się, że jesteśmy przeciwko niemu...-mówił, ale urwał, widząc Tantaliona, który wziął się do roboty.
-Dobrze...-mruknął do siebie, po czym zabrał się za kopanie jednego, głębokiego grobu dla wszystkich. Miało się w nim zmieścić pięć ciał w jednym rzędzie, zaś gdy już grób był gotowy, stał na dole i przejmował podawane mu ciała, kładąc je na plecach, w rzędzie, a następnie przysypał je ziemią i układał resztę nie schodząc już na dół. Wszystko to zasypał ziemią tak, by nic nie było widać. Nikt też nie mógł wjechać, ani wejść na to miejsce, gdyż znajdowało się ono na uboczu.
Pochówek zmarłych trwał blisko godzinę, po której wszyscy wyruszyli w dalszą drogę, podczas, której rozpętała się burza.
Widząc chęć Łowcy Smoków do poruszania się własnym tempem, Vein szedł przedostatni, gdyż ustąpił to miejsce na pewien czas.
Veinsteel widział, że potrzebuje trochę samotności, ale postanowił ją zakłócić. Zwolnił, równając się z wysokim zakonnikiem.
-Przez wiele lat wykształciłem zdolność perspektywicznego myślenia, wybiegającego daleko w przyszłość.
Wiesz ile mam lat? Skończyłem 176 rok. Właśnie tyle miałem czasu na myślenie, gdyż w przerwach pomiędzy ćwiczeniami oraz w ich trakcie, ojciec nauczył mnie przewidywać uchy przeciwnika, a co za tym idzie, przeciwdziałać w odpowiednim momencie, nie za wcześnie, nie za późno. Przeciwnik podnosi miecz, by zadać cios, a ja już od dawna wiem, że będzie chciał taki manewr wykonać, więc od razu tnę w zamierzone miejsce. To szkoła ojca. Nauczył mnie również wrażliwych punktów na ciele, ale był człowiekiem. Moja matka była Elfką i tam mieszkałem po urodzeniu. No cóż, bękart nie jest mile widziany w żadnej społeczności...
-urwał, gdyż w jego głosie wyraźnie zabrzmiała gorycz, której nie mógł opanować, więc zamilkł, lecz po chwili podjął dalej.
-Mówię ci to, żebyś wiedział, że ja również nie miałem łatwego życia i dlatego właśnie musiałem postępować tak, by wyprzedzić tok rozumowania innych. Jeżeli bym się tego nie nauczył, zginąłbym.
Wiesz, co widzę, gdy staję przed wyborem? Widzę rozgałęzienie dróg, a każda z nich prowadzi w inną stronę. Muszę się dowiedzieć gdzie prowadzą, zanim wejdę na nie, a to wiele razy uratowało mi życie. Widzę niebezpieczeństwa, które chciałbym ominąć, by ułatwić sobie życie.
Cieszę się, że w drużynie jest ktoś, kto bezwarunkowo przestrzega zasad, ale również musisz być jak trawa
-mówiąc to wszytko, bawił się sztyletem, który trzymał za sam koniec ostrza, podrzucał tak, by wykonało kilka obrotów i łapał w tym samym miejscu.
-Nigdy nie będziesz moim wrogiem-rzekł, chowając sztylet do pochwy i doganiając resztę. W taką pogodę miał pewność, że nikt nie podsłuchał tego co powiedział Tantalionowi. Jak zwykle ignorował chłód i deszcz, koncentrując się na lustracji otoczenia.
Koło północy Mallun wskazał wnękę wystarczająco dużą, by zmieścili się wszyscy.
-Dzisiaj ja pierwszy trzymam wartę-rzekł, a Veinsteel ułożył się wygodnie i zasnął.
Półelf był zaskoczony tym, że nie został obudzony na swoją wartę, gdyż przebudził się, gdy nastał ranek. Był przemoczony i zziębnięty, pomimo skórzanego ubioru, więc wyciągnął piersiówkę i pociągnął z niej kilka razy, po czym schował ją z powrotem. Już po chwili poczuł przyjemne ciepło rozlewające się po ciele.
Tym razem to Vein ponownie szedł ostatni, zwyczajowo koncentrując się na poszukiwaniu zagrożenia, lecz dzień płynął spokojnie.
Gdy nastał późny wieczór, w oddali pokazały się światła Madbaru, stolicy, a że noc była ciepła, rozbili obóz na świeżym powietrzu, w miejscu osłoniętym drzewami i krzewami.
Veinsteel poczuł się tam bezpieczny, ale szybko skarcił się w duchu i przywrócił stan gotowości.
-Mallunie, tym razem będziesz trzymał wartę ostatni. Ja jestem pierwszy, potem Aquodayro, Peredhil, Adrila, Tantalion oraz Kelgar. Ktoś jest przeciw takiemu ustawieniu?-zapytał, po czym podchodził do każdego oprócz Malluna i mówił.
-Mallun dzisiaj nie ma warty, a my trzymamy ją dłużej-szeptał do każdego tak, by Krasnolud nie mógł usłyszeć, a podchodził w takich momentach, że nie mógł widzieć.

Zafrire 11-09-2007 21:07

Adrila stała i patrzyła na Peredhila, to on pierwszy jej odpowiedział. Uśmiechnęła się do niego. Jednak za chwilę usłyszała słowa czarownika i zwróciła swój wzrok w jego stronę. Ze wściekłością patrzyła na starca:
- Moje kości, moja twarz, mój problem

-Adrilo, nie daj się sprowokować. Zachowaj spokój.

Kiedy usłyszała te słowa, dokończyła tylko swoją wypowiedź - ci ludzie zostaną pomszczeni jak tylko będzie ku temu okazja - wszystki słowa wypowiadała wolno , nie miotały nią żadne emocje przynajmniej zewnętrznie, bo tak naprawdę, rozrywała ją od środka bezsilność i rozpacz. Veinsteel skończył swoją wypowiedź i odezwał się Tantalion, dziewczyna widziała, że było mu przykro. Widziała ból w jego oczach spowodowany tym, że nic nie może zrobić. Podeszła do niego ze łzami w oczach
- Wiem, że moje słowa nic nie zmienią, ale możesz mi wierzyć gdybyśmy mogli coś natychmist zrobić, nie stalibyśmy tutaj. Nie jest mi obojętne to co się stało z tymi ludźmi i nawet nie wiesz jak bardzo chciała bym coś zrobić, ale nie mogę - po tych słowach odeszła na bok i próbowała się pozbierać, ile mogła to pomogła przy komaniu grobu. Kiedy rozpętała się burza, zaczynało jej się robić zimno więc okryła się szczelniej płaszczem i szła dalej. Kiedy zrobili postój na nocleg przez jakiś czas nie mogła zasnąć, ale w pewnym momencie oczy same sie jej zamknęły. Sądziła, że ktoś ją obudzi na warte jednak okazało się, że Mallun czuwał cała noc. Kiedy półelf powiedział jaka będzie kolejność wart ucieszyła się nawet, że obudzi ją bard. Sama nie wie dlaczego, miała jakąś taką nadzieję, że porozmawiają razem i w końcu nie będize cały czas czuła się taka samotna. Jednak bała się pójść spać dzisiaj, jedyną osobą, której zaczynała się lękać był Aquodayro w jej oczach był nieobliczalny. Dodatkowo wydawało jej się, że ma jakieś niezbyt przyjazne plany w stosunku do reszty, szczególnie do niej. Kiedy Veinsteel podszedł do niej i powiedział że nie budzą Malluna odpowiedziała mu:
- Dobry pomysł - i uśmiechnęła się przyjaźnie, wiedziała, że ten półelf raczej nie ufa nikomu i jej też, ale szybko nie da jej się tego zmienić, nie była z tego powodu szczęśliwa, bo nie chciał zrobić nikomu nic złego, chyba że w odwecie lub obronie.

Mael 11-09-2007 22:19

Coś ukłuło Peredhila, kiedy spostrzegł Adrile podążającą ze załzawionymi oczyma w stronę Tantaliona. Ileż by dał, by być w tym momencie na miejscu zakonnika i móc patrzeć w te oczy zwilżone łzami niczym trawa poranną rosą. Czuł jak budzi się w nim uczucie zazdrości.
Nie mógł jednak tego okazać. Była to w tym momencie jego największa słabość. Półelf zdawał sobie sprawę, że jeśli znajdą się w niebezpieczeństwie jego głównym zadaniem nie będzie uwolnienie Falco, lecz ochranianie towarzyski…

Pogoda, w jakiej przyszło im kontynuować podróż zdawała się odzwierciedlać to, co działo się w ich duszach. Kłótnia o pościg za bandytami sprawiła, że do następnego poranka atmosfera zdawała się być bardzo napięta. Kiedy jednak rankiem wstało słońce, i w całej okazałości obwieściło nowy dzień, okazało się, że byłe urazy spłynęły razem z deszczem. Przynajmniej na razie…

Światła Madbaru wlały jakiś niepokój w serce Peredhila. Bał się przeznaczenia, jakie na nich w nim czeka. Mimo pięknej nocy nie potrafił rozkoszować się widokiem gwiazd. Cały czas zaś ukradkiem spoglądał na Adrile. Z zamyślenia wyrwał go Vein:
-Mallun dzisiaj nie ma warty, a my trzymamy ją dłużej.
W odpowiedzi bard skinął znacząco głową, i ruszył pod jedno z drzew, by tam zatopić się w rozmyślaniu. Półelf wyjął z torby pergamin, kałamarz z atramentem i pióro, a następnie przy blasku księżyca począł układać w rymy ich podróż…



Zak 12-09-2007 18:08

Wczesnym rankiem wszyscy byli już na nogach. Po Mallunie widac było, że jest zły, że go nie obudzono na wartę ale rozumie intencje towarzyszy, dlatego nic nie mówił.
O godzinie 6 rano bohaterowie wyruszyli traktem do bram miasta.

Miasto Madbar było olbżymie, mieszkało tam jakieś 30,000 ludzi (na te czasy to sporo), nie licząc bezdomnych. Przy bramie stało czterech strażników.
-Czego tu szukacie ?-zapytał jeden z nich.
-Ohh, nie chcemy kłopotów. Idziemy Pelnoru. (miasto oddalone o 500km od Madbar)-odpowiedział krasnolud.-Jesteśmy w drodze od kilku tygodni. Potrzebujemy tylko odpoczynku.
-Hmm, Pelenoru mówisz... No dobrze. Możecie wejśc i zatrzymac się w najbliższej karczmie nie daleko z tąd.-powiedział strażnik. Po chwili zwrócił się do swego podwładnego. Mówił głośno więc wszystko słyszeliście.
-Zameldowac w pałacu o nowej grupie podróżników. Postępuj według procedury.-Słysząc rozkaz strażnik zasalutował i pomaszerował do miasta.

Drużyna znalazła tawernę bez problemu. W środku nie było zbyt przyjemnie, czuc było wilgoc i zgnilinze, kilka brudnych stołów i krzeseł, kominek w którym ledwo się tliło. W karczmie siedziały 3 osoby, w tym chudy barman za ladą.
Mallun podszedł do niego i zaczął o czymś rozmawiac. Reszta drużyny zajeła miejsca przy stolikach. Dwaj mężczyźni siedzący razem spoglądali co chwilę na nowo przybyłych, po chwili wymienili 2 zdania i wyszli. Chwilę później przyszedł Mallun.
-A więc tak, wziełem wspólny pokój, bo tylko taki mają. Dzisiaj postaramy się czegoś dowiedziec.-mówiąc to zebrał rzeczy i zaprowadziwł resztę na górę.
-Więc zrobimy tak: Ja zostanę tutaj, z doświadczenia wiem, że tutaj lepiej pilnowac swoich rzeczy.-powiedział krasnolud kładąc swój plecak na łóżko.-Perendhil pójdzie razem z Adrlią do mojego przyjaciela. To zadany człowiek, pokażecie mu to.-podał Adrili złoty medalion z czerwonym kamieniem w środku.-Powiecie mu żeby dał wam zwoje które u niego zostawiłem. Kelgar i Tantalion pójdą do slumsów, tam poszukacie żebraka o imieniu Eltios i spróbujecie się od niego dowiedziec jak najwięcej o Falco i o tym co się dzieje w mieście. Zapewne będzie chciał za to zapłaty. Natomiast wy Aquodayro i Veein pójdziecie pod pałac i poszukacie wejścia do kanałów ukrytego gdzieś przy zachodnim skrzydle pałacu. Sprawdźcie czy kanały są bezpieczne. Jeżeli tak będzie to rozsypcie w jakimś miejscu ten proszek. Uważajcie żeby nikt was nie zauważył-ostrzegł Veina i Aquodayro-przy pałacu będzie pełno szpiegów. Zanim wejdziecie do kanałów sprawdźcie czy nikt za wami nie idzie. Powodzenia, wracajcie najszybciej jak się da.

Donki 12-09-2007 20:08

*Wcześniej*
-Adrilo, nie daj się sprowokować. Zachowaj spokój. - rzekł jak zwykle beznamiętnie łowca, po czym zwrócił się do czarownika.-Aquodayro, jak myślisz, czemu trawa jest mocniejsza niż najtwardsze drzewo? Trawa wytrzyma tornado, a drzewo nie. Jak myślisz, czemu? Ponieważ trawa poddaje się wiatrowi, a drzewo nie, dlatego ulega złamaniu. Ona jest jak trawa, gdyż jest otwarta na wiatr, propozycje innych.
- Ale jestem pewien - odpowiedział Ruvulus- że ona sama potrafi odpowiadać. Poza tym, załóżmy hipotetycznie, że ktoś kazał się tej kobietce rzucić w ogień, początkowo jest temu przeciwna, lecz po namowach wskakuje w ogień i ginie w męczarniach. Zawsze lepiej mieć swoje zdanie, bo ta osoba która namówiła łuczniczkę do skoku jest...by dopasować to do twojej metafory- kosą. A kosą drzewa raczej nie zetniesz...- zakończył Ruvulus, po czym do głosu znów został dopuszczony Aquodayro...

*Teraz*
-Więc zrobimy tak: Ja zostanę tutaj, z doświadczenia wiem, że tutaj lepiej pilnowac swoich rzeczy.-powiedział krasnolud kładąc swój plecak na łóżko.-Perendhil pójdzie razem z Adrlią do mojego przyjaciela. To zadany człowiek, pokażecie mu to.-podał Adrili złoty medalion z czerwonym kamieniem w środku.-Powiecie mu żeby dał wam zwoje które u niego zostawiłem. Kelgar i Tantalion pójdą do slumsów, tam poszukacie żebraka o imieniu Eltios i spróbujecie się od niego dowiedziec jak najwięcej o Falco i o tym co się dzieje w mieście. Zapewne będzie chciał za to zapłaty. Natomiast wy Aquodayro i Veein pójdziecie pod pałac i poszukacie wejścia do kanałów ukrytego gdzieś przy zachodnim skrzydle pałacu. Sprawdźcie czy kanały są bezpieczne. Jeżeli tak będzie to rozsypcie w jakimś miejscu ten proszek. Uważajcie żeby nikt was nie zauważył-ostrzegł Veina i Aquodayro-przy pałacu będzie pełno szpiegów. Zanim wejdziecie do kanałów sprawdźcie czy nikt za wami nie idzie. Powodzenia, wracajcie najszybciej jak się da.
- A może ostaj na chwil pare w karczmie, tu- zaproponował mag już swoim normalnym głosem- Choć pozór stworzyć odpoczynku przed droga dalszą możemy. Lepiej poznać sie by można, pośpiewać spośne pieśni, piwem rozwodnionym uchlać się i do rana białego tańczyć.- rzekł starzec, po czym uśmiechnał się jakby baaardzo miał ochotę kogoś zabić. Ale przy tańcu i śpiewie, wyrzywał się podobnie jak przy walce, więc nic dziwnego że wyrazy twarzy dziada były podobne...

Kelgar 12-09-2007 20:35

Kelgar był zadowolony że wreszcie są w jakimś mieście i mogą sobie odpocząć.Był zdumiony jak strażnik zaaregował na ich przybycie do miasta nigdy nie widział żeby straż była tak nerwowa.Idąc do karczmy cały czas nie mogła mu uciec myśl o tych strażnikach.Wchodząc do karczmy trochę sie zdziwił widokiem tego pomieszczenia do którego weszli towarzysze.Słuchając rozkazów Malluna był przekonany że z Totalionem sobie łatwo poradzą ze znalezieniem tego żebraka.Po wysłuchaniu rozkazów rzekł do Totaliona.
-To jak ruszamy od razu na poszukiwanie czy jeszcze wypijemy piwko pujdziemy spać i na drugi dzień go poszukamy.A jeszcze MAllun wspominał że będzie chciał zapłaty masz może jakieś drobne??

Zafrire 12-09-2007 22:36

Kiedy Adrila usłyszała, że ma iść sama z bardem ucieszyła się. Wreszcie przez jakiś czas, nie zobaczy czarownika i może przy okazji pozna bliżej towarzysza. Schowała medalion, a kiedy Aquodayro rzucił propozycją żeby zostać w karczmie powiedziała tylko:
- Na zabawy będzie czas później, jeszcze się poznamy bliżej - powiedziała, chociaż z niektórymi wolała by nie mieć nic wspólnego. Zaczęła szukać wzrokiem Perendhila i popatrzyła mu w oczy niepewnie się uśmiechając - to wyruszamy? - nie była przyzwyczajona do takeigo koczowniczego trybu życia, a teraz cały czas przemieszczała się z miejsca na miejsce. Teraz niepwenie czuła się w tej karczmie i chciała jak najszybciej ją opuścić, sama nie wiedząc czemu.

Alaron Elessedil 12-09-2007 22:53

Veinsteel odbywał swoją wartę patrząc jak towarzysze zasypiają oraz jak noc budzi się do życia. Zwyczajowo wyjął miecz oraz szmatkę, którą czyścił swoją broń. Pamiętał jak ojciec kiedyś nauczył go dbać o swój ekwipunek, chociażby przez proste czyszczenie. Zapobiegało to szybszemu rdzewieniu metalu oraz pozwalało dłużej zachować ostrość, gdyż uniemożliwiało tworzenie się zagłębień w klindze.
Ciekawe co by powiedział ojciec, gdyby mnie teraz widział...-zamyślił się i przestał czyścić ostrze, wpatrując się w niebo, częściowo zakryte chmurami. Patrzył na gwiazdy, wzrokiem, który po pewnym czasie stał się niewidzący. Przez chwilę siedział tak w idealnym bezruchu, po czym potrząsnął głową i skarcił się w duchu za taką nieostrożność, którą mógł przypłacić życiem.
Co by było, gdyby teraz zaatakowało mnie jakieś Smoczydło, czy chociażby jakiś zbieg? Już by mnie tu nie było i nie tylko mnie-pomyślał ze złością.
W ciągu całej watry wyczyścił dokładnie swój ekwipunek, po czym obudził Aquodayro, by zaczął swoją wartę.
-Czarodzieju, twoja kolej. Znasz kolejność wart? Następny jest Peredhil i pamiętaj, że dzisiaj trzymamy warty dłużej, gdyż Mallun śpi całą noc-rzekł ze spokojem, po czym położył się spać, zaś gdy przyłożył głowę do ręki, spełniającej rolę poduszki, natychmiast zasnął.

Obudził się wcześnie rano, widząc Kelgara trzymającego ostatnią wartę. Skinął mu głową, po czym zjadł trochę chleba, sera i suszonego mięsa, co popił winem, a następnie poszedł rozprostować kości.
Szedł pomiędzy drzewami, nie wydając żadnego dźwięku i patrzył na roślinność oraz zwierzęta, w tym ptaki, które przelatywały tu i tam, śpiewając radośnie.
Przez pewien czas włóczył się, po czym wrócił do obozowiska, gdzie wszyscy już wstali, a Mallun nie był zadowolony z tego, że nie obudzono go na jego wartę, ale Vein wiedział, że Krasnolud musi odpocząć i odespać poprzednią noc, by czuł się lepiej i był bardziej skoncentrowany.
Około godziny 6 rano ruszyli traktem w kierunku stolicy, zaś gdy już dochodzili do bram, oczom Veina ukazali się strażnicy.
-Czego tu szukacie?-zapytał jeden z nich.
-Ohh, nie chcemy kłopotów. Idziemy Pelnoru.-odpowiedział Mallun.
-Jesteśmy w drodze od kilku tygodni. Potrzebujemy tylko odpoczynku
-ciągnął dalej.
-Hmm, Pelenoru mówisz... No dobrze. Możecie wejśc i zatrzymac się w najbliższej karczmie nie daleko z tąd-powiedział strażnik. Po chwili zwrócił się do drugiego.
-Zameldować w pałacu o nowej grupie podróżników. Postępuj według procedury.
Szybko drużyna znalazła karczmę, w której nie panowała przyjemna atmosfera. Mallun podszedł do barmana, a Vein i pozostali rozsiedli się przy stoliku. Dwaj mężczyźni w karczmie wymienili po dwa zdania, po czym wyszli, co bardzo nie spodobało się Półelfowi, który postanowił ich śledzić, lecz w tej chwili podszedł Mallun i zaprowadził wszystkich na górę.
-Mallunie, nie podobają mi się ci dwaj, którzy wyszli zaraz po naszym wejściu-rzekł z powagą, ale nie wiedział czy Krasnolud go usłyszał, gdyż mówił cicho.
-A więc tak, wziąłem wspólny pokój, bo tylko taki mają. Dzisiaj postaramy się czegoś dowiedzieć-rzekł.
-Więc zrobimy tak: Ja zostanę tutaj, z doświadczenia wiem, że tutaj lepiej pilnować swoich rzeczy. Peredhil pójdzie razem z Adrlią do mojego przyjaciela. To zadany człowiek, pokażecie mu to. Powiecie mu żeby dał wam zwoje które u niego zostawiłem. Kelgar i Tantalion pójdą do slumsów, tam poszukacie żebraka o imieniu Eltios i spróbujecie się od niego dowiedzieć jak najwięcej o Falco i o tym co się dzieje w mieście. Zapewne będzie chciał za to zapłaty. Natomiast wy Aquodayro i Vein pójdziecie pod pałac i poszukacie wejścia do kanałów ukrytego gdzieś przy zachodnim skrzydle pałacu. Sprawdźcie czy kanały są bezpieczne. Jeżeli tak będzie to rozsypcie w jakimś miejscu ten proszek. Uważajcie żeby nikt was nie zauważył przy pałacu będzie pełno szpiegów. Zanim wejdziecie do kanałów sprawdźcie czy nikt za wami nie idzie. Powodzenia, wracajcie najszybciej jak się da-Veinsteel skinął głową, po czym szybko wypadł na zewnątrz, by iść za podejrzanymi typami, zaś jeżeli ich nie zobaczy, poczeka na Aquodayro.

Astaroth 13-09-2007 14:47

Tantalion pełniąc wartę z trudem powstrzymywał się aby nie usnąć. Poprzednia bezsenna noc i trudy podróży dały mu mocno w kość. Ta odrobina snu jakiej zaznał zaraz po rozbiciu obozu, okazała się niewystarczająca. Nie miał jednak pretensji do towarzyszy, że nie zauważyli, iż czuwał razem z Mallunem. To była jego prywatna decyzja i teraz ponosił tego konsekwencje. Noc mijała spokojnie. Po skończonej warcie Tantalion obudził Kelgara, który był jako ostatni w kolejności. Położył się na swoje miejsce i natychmiast zasnął. Nie długo jednak drzemał, gdyż wyraźnie niezadowolony Mallun zarządził wymarsz już o 6 rano. Tantalion nigdy nie był w stolicy Madbar, toteż ogrom miasta zadziwił zakonnika. Gdy Mallun rozmwaił ze strażnikami, Tantalion starał się nie patrzeć im w oczy, aby niepotrzebnie nie przyciągać ich uwagi. Kiedy usłyszał polecenie dowódcy straży, aby zameldować o ich przybyciu, ogarnęły go złe przeczucia. Obskurna tawerna i dwóch podejrzanych typków, którzy natychmiast się ulotnili, tylko spotęgowały te uczucia. Tantalion zauważył, że wiecznie czujny Veinsteel też się tym zaniepokoił. Gdy cała grupa znalazła się na górze, Mallun powiedział:
"-Więc zrobimy tak: Ja zostanę tutaj, z doświadczenia wiem, że tutaj lepiej pilnowac swoich rzeczy. Perendhil pójdzie razem z Adrlią do mojego przyjaciela. To zadany człowiek, pokażecie mu to. Powiecie mu żeby dał wam zwoje które u niego zostawiłem. Kelgar i Tantalion pójdą do slumsów, tam poszukacie żebraka o imieniu Eltios i spróbujecie się od niego dowiedziec jak najwięcej o Falco i o tym co się dzieje w mieście. Zapewne będzie chciał za to zapłaty. Natomiast wy Aquodayro i Veein pójdziecie pod pałac i poszukacie wejścia do kanałów ukrytego gdzieś przy zachodnim skrzydle pałacu. Sprawdźcie czy kanały są bezpieczne. Jeżeli tak będzie to rozsypcie w jakimś miejscu ten proszek. Uważajcie żeby nikt was nie zauważył; przy pałacu będzie pełno szpiegów. Zanim wejdziecie do kanałów sprawdźcie czy nikt za wami nie idzie. Powodzenia, wracajcie najszybciej jak się da."
Tantalion chciał coś powiedzieć, ale wyprzedził go Kelgar, zwracając się bezpośrednio do niego:
"-To jak ruszamy od razu na poszukiwanie czy jeszcze wypijemy piwko pujdziemy spać i na drugi dzień go poszukamy. A jeszcze MAllun wspominał że będzie chciał zapłaty masz może jakieś drobne??"
Zakonnik uśmiechnął się do krasnoluda i pokręcił przecząco głową:
- Nie przyjacielu, nie napiję się z Tobą piwa, gdyż reguła mojego zakonu zabrania mi tego. Pijam jeno wodę źródlaną. A i czas też nagli. Co do pięniędzy, to mam kilka monet, ale niewiele tego. - tu zwrócił się do Malluna - Nie wiemy ile ten Eltios sobie policzy za "przysługę". Dobrze by było, gdyby wszyscy się złożyli na zapłatę, bo moich pieniędzy może nie wystarczyć. Nie chciałbym używać siły wobec żebraka bo, po pierwsze: to nie przystoi zakonnikowi, a po drugie: mógłby w gniewie donieść o nas straznikom. - to powiedziawszy, czekał na reakcję pozostałych.

Mael 13-09-2007 18:20

Peredhil stanął jak zamurowany, kiedy usłyszał słowa Malluna:
-…Peredhil pójdzie razem z Adrlią do mojego przyjaciela. To zadany człowiek, pokażecie mu to.-w tym momencie krasnolud podał Adrili złoty medalion z czerwonym kamieniem w środku.-Powiecie mu żeby dał wam zwoje, które u niego zostawiłem. Kelgar i Tant…
Reszta wypowiedzi go nie interesowała. Włos zjeżył mu się na karku, a gdyby mógł pewnie spłonąłby rumieńcem. Półelf wpatrywał się tępo w brodatą twarz towarzysza, próbując z niej wyczytać, czy specjalnie przydzielił do tego zadania go i Adrile, czy był to tez przypadek. Jednak piwne oczy Malluna spoglądały na niego przyjacielsko spod dużych krzaczastych brwi tak, że nie był w stanie nic z nich wyczytać. Powoli więc przeniósł wzrok na kobietę, ze zdumieniem odkrywając, iż się jemu przypatruje. Jej niepewny i jakże niewinny uśmiech przyprawił go o zawrót głowy. Bard poczuł niemal, że ziemia ustępuje mu spod nóg, a pokój w którym przebywali, wydał mu się za mały i zbyt duszny. Gdzieś poza nim toczyła się rozmowa jego towarzyszy, lecz bard trwał w swoim małym niebie zatopiony w oczach Adrili.
-…Nie wiemy ile ten Eltios sobie policzy za "przysługę". Dobrze by było, gdyby wszyscy się złożyli na zapłatę, bo moich pieniędzy może nie wystarczyć. Nie chciałbym używać siły wobec żebraka bo, po pierwsze: to nie przystoi zakonnikowi, a po drugie: mógłby w gniewie donieść o nas strażnikom.-głos Tantaliona wyrwał go z zadumy. Peredhil pragnął jak najszybciej znaleźć się sam na sam z Adrillą. Szybkim ruchem ręki wydobył z torby podróżnej garść złotych monet, i wysypał je na rękę zakonnika.
-Zawsze mam ich kilka przy sobie, taki mój los. Kiedy zapas monet kurczy się zaglądam do karcz, oczywiście bardziej gustownych niż ta i śpiewam o szaleńcach podobnych do nas. Wszędzie znajdą się słuchacze, którzy brzękiem pieniędzy nagrodzą mój talent.
To powiedziawszy podszedł do Malluna, aby zapytać o adres człowieka, którego mają odnaleźć. Krasnolud podał mu zwinięta karteczkę i uśmiechnął się serdecznie.
-
To wyruszamy?- zapytała kobieta.
O tak. Półelf miał już dość tego pomieszczenia i pragnął jak najszybciej znaleźć się na świeżym powietrzu. Podchodząc na Adrili chwycił ją za rękę i porwał z cuchnącej oberży.
Na zewnątrz słonce świeciło radośnie odzwierciedlając jakby to, co działo się w duszy barda.
Peredhil spojrzał z uśmiechem na swoją towarzyszkę, a później na ich ręce, które nadal pozostawały splecione podobne do górskich stokrotek. Następnie ruszył prowadząc ją w gwar ulic Madbaru. Mijając kilka ulic natknęli się na mały kram wypełniony kwiatami. Peredhil podbiegł do niego dokonując zakupu małego fiołka. Po chwili wrócił z nim do Adrili, i zatknął kwiat za uchem kobiety.
-Jest on fioletowy jak tęsknota, która sprawia, że boję się życia, gdy nie ma Cię obok mnie…



Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 12:38.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172