lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu Inne (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-inne/)
-   -   [Sesja]JetBlack (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-inne/4408-sesja-jetblack.html)

Malekith 12-11-2008 01:44

Dan uścisnąwszy mocarną dłoń trolla, sięgnął po czarną kostkę. Schował ją do kieszeni.
- Skontaktujemy się gdy coś będziemy mieli - mruknął, po czym rzucił okiem na krasnoluda, na dziewczynę, wreszcie skierował się w stronę windy.

Tak jak przypuszczał, pozostała dwójka ruszyła za nim. Gdy już byli w windzie, zanim zamknęły się drzwi, spojrzenia Johnsona i Dana spotkały się. Spojrzenia dwóch pewnych siebie... ludzi, osób, jakkolwiek to nazwać, którzy daja sobie nawzajem do zrozumienia, że traktują to, co się dotąd wydarzyło oraz to, co ma się wydarzyć, śmiertelnie poważnie.

W windzie rzucił okiem na knypka. Domyślał się jego profesji. Zetknął się z paroma sieciarzami wszelakiej maści i dałby sobie rękę uciąć, że krasnolud był jednym z nich. Po czym spojrzał na dziewczynę.
- Szkoda, że nie będziemy razem pracować - uśmiechnął się półgębkiem - może innym razem.

Gdy dojechali na górę, otworzyły się drzwi i ponownie zalało ich przesycone rozmaitymi rzeczami i zapachami powietrze lokalu, oraz kakofonia dźwięków:


Niemalże cała mała "populacja" lokalu składająca się głównie z rozwrzeszczanych, odurzonych alkoholem i innymi rzeczami dzieciaków okupowała parkiet i przy barze było znów nieco miejsca. Dan niewiele myśląc dał znać krasnoludowi aby podeszli do baru. Po chwili posłał jeszcze ostatnie spojrzenie Damie z Rękawiczką.
- Do następnego spotkania - powiedział, mrugnąwszy okiem, po czym podszedł do kontuaru.

Za barem dostrzegła go już Sarissa. Zbliżyła się mówiąc:
- Dla ciebie skarbie?
- To samo - oparł, po czym zwrócił się w stronę krasnoluda - dwa razy - dodał.

- Zauważyłem, że jak dotąd nie byłeś zbyt rozmowny, więc będę się streszczał - powiedział, gdy już pociągnął łyk drinka przygtowanego przez Sarissę - Domyślam się czym się zajmujesz i mam nadzieję, że jesteś w tym dobry. Postaraj się dowiedzieć czegoś, co bardziej nam pomoże niż informacje od Johnsona. Ja skontaktuję się ze Smileyem. Rozumiem, że cała nasza trójka została zarekomendowana do tej roboty przez niego. Przydałaby się dodatkowa para rąk lub nawet więcej. Stary ork na pewno ma jeszcze kogoś pod ręką, kto chciałby zarobić trochę szmalu. Może wyduszę też z niego jakieś dodatkowe info. Tu masz moje namiary, będziemy w kontakcie - dokończył przemowę dopijając drinka jednym haustem.

Spojrzał na roztańczony tłum najbliżej baru. Coś przykuło jego uwagę. Odstawił szklankę i rzucił:
- Trzymaj się mały - klepnął krasnoluda w ramię.
Zerknął na Sarissę, która widząc, że odchodzi, posłała mu pożegnalny uśmiech. Odwzajemnił go skinąwszy głową, po czym oddalił się od baru w stronę tłumu.

- No dalej mała, to jest dobre - dwudziestoparoletni chłopak o zielonych włosach, z przekłutą nasadą nosa uśmiechał się szelmowsko do młodej dziewczyny. Miała blond włosy upięte w swa kucyki, bardzo krótkie spodenki i dosyć skąpą, tu u ówdzie dziurawą bluzkę. Nie miała więcej niż 15-16 lat.
- Nie wiem... nigdy nie brałam - odparła niepewnie.
Starała się trzymać gościa na dystans, z niewielkim skutkiem. Wyglądała na trochę wystraszoną i pomimo swego wyglądu, ubioru itd. jakoś nie pasowała do tego miejsca.
- No dalej, nie bądź taka - nalegał - Potem wymkniemy się stąd i się zabawimy - oblizał się łakomie, bezceremonialnie obłapiając dziewczynę za tyłek i w parę innych miejsc.
- Przestań... - usiłowała go odepchnąć - przestań! - wrzasnęła, uderzając go.
Chłopak złapał się za wargę, po czym spojrzał na krew na palcach.
- Ty mała suko... - zamierzył się na dziewczynę, ale po chwili zamarł, gdy jego ręka nie mogła się ruszyć po tym, jak znalazła się w czyimś żelaznym uchwycie - Co just kur...?
- Zły ruch chłopcze - warknął Dan, po czym drugą ręką mocno złapał zielonowłosego chłopaka za krocze. Tamten zawył z bólu. Dan przyciągnął go bliżej i szepnął do ucha:
- Zachowaj swój śmierdzący towar dla siebie a tego robaczka - zacisnął mocniej dłoń - dla swojej rączki, do niczego innego się nie nadaje - po czym odepchnął go w tłum, gdzie tamten zaczął zwijać się z bólu i padł na podłogę jęcząc.
Spojrzał na wystraszoną dziewczynę.
- Idź do domu - mruknął.
Dziewczyna wahając się spojrzała na Dana, na zielonowłosego, po czym znów na Dana. Pokiwała nerwowo głową i oddaliła się pospiesznie.

Rozejrzał się dyskretnie. Wyglądało na to, że nikt nie zwrócił na zdarzenie uwagi. Wszyscy nadal albo tańczyli, albo dalej popijali swoje drinki jak gdyby nigdy nic. Może nic nie widzieli, lub woleli udawać, że nie widzieli. Ze swoją posturą i wyglądem Dan mógł nawet uchodzić za tutejszego wykidajłę, może to było powodem.

***

<<SCAN FROM fe80::21c:bfff:feab:a0b0 PASS>><<przy barze, widziałeś?>><<BodyFire - energia, której potrzebujesz. Dostępne w sieci sprzedaży BodyMass>><<...kto mi kurwa zajumał jeta????? gadac!!!!!1111>><<staaary, jaki antyk widzialem przed klubem na parkingu :) prawdziwe cacko! chyba sie przejade jak dokoncze drinka hehe xD>><<DECRYPTING ENCRYPTED TRASMISSION::>><<Tanio, szybko, dyskretnie - potrzebujesz polatać? Pytaj o JOICExxx23 na głównym>><<END OF ENCRYPTED TRANSMISSION>><<biedak, chyba nie doczeka sie dzieciakow, zobacz jak sie zwija>><<widziales to? za kogo on sie ma? co...? nie... mi nic przeciez nie zrobil to co sie bede wysilal :PPPP>><<UNREALITY DEATHMATCH - KTO ZAGRA????///>><<WAAAAZAAAAAP ZIOOOOOOOOMYYYYYYY!!!!!>><<SCAN FROM fa1a::ef86:b7ce:ff98:67d0 PASS>>

***

Ruszył w stronę wyjścia przeciskając się przez tłum. Przy drzwiach jeszcze raz obrzucił spojrzeniem wnętrze klubu. Nie planował w najbliższym czasie znów tu zaglądać. Chyba, że Johnson znów wyznaczy tu spotkanie. Na zewnątrz powitało go nieco świeższe powietrze. Bramkarze lekko się obruszyli widząc go. Dan rzucił okiem na jednego, potem drugiego orka.
- Coście tacy spięci? - uśmiechnął się - Luźna guma chłopaki - puścił oko do orka, który chciał go przedtem zatrzymać przy wejściu, po czym spokojnym krokiem ruszył w stronę parkingu.

Wsiadł na motor, dotknął kciukiem czytnika i maszyna wydała z siebie dziki pomruk. Dodał lekko gazu i ruszył z miejsca. Po paru minutach wracał tą samą trasą, którą tu przybył. Gdy po jakimś czasie jazdy dotarł do znajomego miejsca dostrzegł gdzieś z przodu samotnego motocyklistę. Zbliżył się i dostrzegł jednego ze spotkanych już dziś oprychów. Dan zrównał się z nim i zawołał:
- Ładna maszyna - po czym uśmiechnął się złośliwie.
Tamten spojrzał w jego stronę i po chwili w jego oczach dało się dostrzec przerażenie. Niewiele myśląc dodał gazu i zaczął uciekać. "Nie tak szybko złociutki" pomyślał Dan. Po kilkuset metrach dopędził go.
- Jeszcze z Tobą nie skończyłem - zawołał.
Rozległ się świst powietrza i zgrzyt metalu. Oprych jak zaczarowany patrzył na trzymaną w dłoniach kierownicę... nie przymocowaną już do widelca. Dan zbliżył się i kopnął jego maszynę w bok. Motor zaczął jechać zygzakiem, coraz większym w miarę jak jego jeździec starał się zachować równowagę balansując ciałem. Wreszcie wypadł z trasy z krzykiem a Dan spokojnie dodał gazu i przyspieszył.

Po jakimś czasie dotarł do Chez Ogino. Zaparkował maszynę na tym samym miejscu co zwykle, po czym ruszył do klubu, mając nadzieję spotkać tam Smiley'a.

Yarot 03-12-2008 23:11

Noc w Seattle. Zgodnie z prognozami padało. W tym klimacie było to bardzo łatwe do przewidzenia, choć klimatyczne robotrony robią co mogą by urwać naturze choć kilka dni ładnej pogody więcej. Dla skrytych pod stalowym pancerzem mieszkańców nie robiło to różnicy, czy wisi gęsty smog czy pada ciepły deszcz. Przecież maski na twarz też mogą być modne a ostatnie modele utrzymane w fioletach przebijają popularnością nawet kreacje od Diora. W nocy w Downtown było tak jasno jak w dzień. Światło reklam, pełzających holo oraz ekranów ciekłokrystalicznych wypełniało skutecznie miejski mrok. Kuszące ruchy modelek zachęcały do picia nowej Nuke Coli, groźne twarze Wilkołaków z Hollywood reklamowały najnowsze "Dog Soldiers" a tańczące nutki nakłaniały do wysłuchania chrapliwego głosu Bloxxx C. Motor sunął miarowo na południe. Downtown ze swoimi światłami zostało w tyle. Szarość przechodząca w mrok wyciągnęła swe długie paluchy i ostatecznie zamknęła się nad sylwetką motocyklisty. Szperacz ciął powietrze przed sobą, wyłapując pojawiające się od czasu do czasu witryny sklepów, przechodniów oraz walające się resztki nocnych imprez. Przyjazd pod Ogino i zaparkowanie nie zabrało dużo czasu. Ilość zaparkowanych aut w różnym stanie rozpadu świadczyła, że w klubie jest tłoczno. Dani włączył blokadę maszyny i ruszył przez parking do środka. Zadymione wnętrze przywitało go dymem, hałasem i tłokiem.

Smiley siedział tam, gdzie poprzednio. Przez krótką chwilę chłopakowi wydawało się, że ork siedzi tu tak przez cały czas odbierając tylko od czasu do czasu rozmowę przez komórkę lub sieć. Smiley nie robił nic. Zadziwiające jest to, że patrząc na niego, miało się takie wrażenie i było to niemal namacalne "nicnierobienie". Chyba poza nim nikt tak nie umiał. Dan zastanawiał się ile ten niepozorny ktoś od kontaktów wiedział o nim. Wszystko jednak skrywała szarozielona czaszka z wystającymi kłami i głęboko osadzonymi oczyma. Ork spojrzał na wchodzącego człowieka.
- Dani. Siadaj chłopie - klepnął łapskiem w stołek obok siebie.
- I jak spotkanie z pracodawcą?


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 08:12.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172