lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu Inne (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-inne/)
-   -   Śródziemie [sesja otwarta] (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-inne/4715-srodziemie-sesja-otwarta.html)

Asmorinne 05-01-2008 11:52

Orzeźwiający letni wietrzyk rozwiał jej włosy, szła pośród rozłożystych paproci, bujnych koron drzew. Koń zapadał się lekko w miękkim poszyciu.
- Odpoczniesz sobie wreszcie – Powiedziała do konia, a ten parsknął radośnie jakby rozumiał jej słowa.
Usłyszała pisk, znała go. Chwyciła mocniej cugle gdyż koń również go znał.
Zatkała uszy i uśmiechnęła się w duchu, już nie musiała iść do Rivendell.
~ szczęście jednak mnie nie opuściło, dziękuję Pani ~ powiedziała w duchu i pogłaskała konia.
Malowniczość krajobrazu była już bez znaczenia, drzewa w jednym momencie straciły swój blask i zrobiły się szare. Jedyne co Nilscire widziała było 9 czarnych sylwetek.
Stała w miejscu i przyglądała się im.

Ubrana w czarne lekko zniszczone płaszcze zakrywające każdy szczegół, na czarnych nigdy nie męczących się rumakach.
Zupełnie nie zdawała sobie sprawy, że na pierwszy rzut oka dla człowieka wygląda tak samo jak oni.

Zeskoczyła w pewnym momencie z konia i podkradła się bliżej.
Czuła takie same zimno wtedy kiedy po raz pierwszy ich spotkała.
~ Dokąd zmierzacie? Do Shire? Tam są tylko bezradne niziołki...A może gdzieś indziej...~
Gdy sylwetki zniknęły Nilscire odwróciła się na pięcie i pobiegła do swojego konia.
- ruszaj Czarny Płomieniu! – krzyknęła i popędziła za nieumarłymi zostawiając z tyłu las i jego urok.

Cagran 05-01-2008 12:48

Nacre

Po kilkunastu minutach szukania nie znalazłaś nic. Być może fałszywe ostrzeżenie, a być może to co tu było jeszcze kilkanaście minut temu, uciekło. Tylko pobrudziłaś sobie buty. No nic. Skierowałaś się po drewno do składziku i wzięłaś trochę polana. Kierując swe kroki w stronę drzwi wejściowych spostrzegłaś, że coś leży w błocie. Drewno wypadło ci z rąk gdy zobaczyłaś co to jest. Naszyjnik z kości. W końcu weszłaś do chatki, podrzuciłaś do pieca brudząc się przy tym błotem. Opadłaś zmęczona na krzesło. Badałaś naszyjnik wzrokiem. Tak to było to. Kilkanaście ludzkich kości tworzyło naszyjnik. Nie było wątpliwości. Goblin.

Rindil

Burmistrz ruszył swe cielsko podchodząc do jednego z gwardzistów. Szepnął mu coś na ucho. Ten pomaszerował w stronę kuchni, nacisnął klamkę i zawołał coś przez uchylone drzwi po czym wrócił na swe dawne miejsce. Po chwili wróciła pulchna kobieta z dwoma kuflami piw i postawiła je na stole obok siedzenia burmistrza. Burmistrz był człowiekiem który miał blisko pięćdziesiąt lat. Okropnie lubił biesiady, co widać było na pierwszy rzut oka. Wskazał ci siedzenie naprzeciwko siebie.
-Siadaj mój drogi Rindilu i pij te grzane piwo, takie jakie lubisz - mówił plując resztkami kurczaka na wszystkie strony. - Mówisz goblin ?
-Tak sir.
-Każe rozstawić dodatkowe straże. Ogłoś stan wojenny. Nikomu nie wolno się szwendać po 10 w nocy, zresztą sam wiesz. Te małpy zawsze wracają. Tylko, że już nie pojedynczo. Wybierz sobie kilku ludzi i idź na zwiad. Kiedy wrócisz zamelduj się u mnie.

Zororuidron

Nie długo potem ptak wrócił.
-Nie wypatrzyłem nic... Poza tym, że ktoś wybiera kury z kurnika. I to nie była gospodyni. Ooo nie.
-Wypadało by pomóc tym tłukom, jeden goblin w tą,czy w tamtą nie ma różnicy. Poza tym w końcu przestaną wycinać drzewa na opał. Mają zbierać chrust. - myślałeś - W końcu przesadziłem już te brzozy i nie mam nic do roboty.
-Burrrarrrum - wydałeś swój znany Rodgarowi okrzyk znaczący tyle co : daj mi chwilę a pomyślę...

Nilscire

Nagle jeden z nich odwrócił się do ciebie. Spojrzał przeszywającym wzrokiem. Wszyscy zawrócili w twoją stronę. Chcieli cię zabić.

Redone 05-01-2008 22:26

Elfka odprężyła się gdy dokładnie zbadała cały teren. Nie miała teraz ochoty na walkę, nie po nieprzespanej nocy. Wzięła drewno ze schowka obserwując przy tym jak Sina biega wokół niej radośnie popiskując. Szkoda że nie jest trochę większa, mogłaby pomóc nieść drewno.

Gdy Nacre dochodziła już do drzwi wejściowych coś przyciągnęło jej uwagę. Upuściła drewno w błoto i podeszła do swojego znaleziska. Podniosła naszyjnik i przez chwilę wpatrywała sie w niego zdziwiona. Rozejrzała sie do okoła jakby mając nadzieję zobaczyć właściciela owej "ozdoby". Ktokolwiek to był, nie było go już tutaj.

Czarodziejka podrzuciła szybko do ognia przeklinając że jej nowo wyprana szata jest cała w błocie. Może i deszcz jest fajny ale błoto zdecydowanie nie. Widać ma wiele wspólnego z Siną, która nie lubi mieć futra w błocie. Nacre spojrzała na swojego chowańca i przez chwilę zastanowiła sie jak to możliwe że jej zwierzątko po pobycie na dworze ma ledwie brudne łapki.

Jednak co innego było teraz ważniejsze. Nacre siadła na krześle i obracała w palcach naszyjnik. Gładkie, białe kości przesuwały się bezszelestnie w jej dłoniach. Ciekawe do kogo należały dawniej. Moze do jakiegoś żebraka, a może do wielkiego czarodzieja. Wtedy pomyślała że jeśli nie będzie ostrożna to jej kości mogą się stać kiedyś naszyjnikiem.

Nacre żałowała, że nie potrafi wykryć czy w tym przedmiocie znajduje się magia, jej studia magiczne poszły w trochę inną stronę, ale postanowiła sobie, że czas zadbać i o taką edukację. Tymczasm należy zadbać o własne bezpieczeństwo. ktoś był pod jej domem i nie wiadomo czego chciał. Tego trzeba się dowiedzieć.

Elfka podniosła się z krzesła, wsunęła naszyjnik do kieszeni, zawołałą Sinę i ugasiła dopiero co rozpalony ogień. Czas na łowy. Narzuciła na siebie płaszcz i wyszła z domu kierując się w stronę prawdopodobnego odejścia goblina. Niech się on lepiej modli żeby go nigdy nie dorwała.

Lumpy 06-01-2008 14:17

-Na pewno nie wrócę do tych obrzydliwych korzonków - pomyślał - Może by złapać jakąś kurę lub wtargnąć do chaty któregoś z wieśniaków.
Wyszedł przed chlew i popatrzył na niebo. Niedługo wieśniacy wyjdą z chałup. Skierował się w stronę kurnika. Na gniazdach spały jeszcze kurczaki. Kiedy wszedł do środka zbudził kilka i wywołał tym mały chór gdakania. Chwycił dwa za łapy lewą ręką, prawą natomiast schował kilka jaj do worka przytroczonego do pasa. Lekkim, cichym truchtem zaczął podążać z powrotem do lasu.

Znalazł swoje obozowisko i zabrał się za jedzenie. Jednego kurczaka związał rzemieniem. Drugiemu ściął głowę mieczem, co było nieco trudne ze względu na rozmiar ostrza i ruchliwość głowy kurczaka. Kiedy pozbawiony głowy korpus jeszcze się ruszał on przyłożył szyję ptaka do ust i zaczął pić krew. Kiedy krew przestała kapać zaczął skubać pióra i obdzierać skórę. Serce, wątrobę, nerki i żołądek odstawił na później. To samo zrobił z drugą kurą. Kiedy już oporządził oba ptaki zatopił kły w mięsie, obgryzał kości, chrupiąc chrząstki i wydłubując sobie z pomiędzy zębów kawałki jedzenia, które się tam znalazły.

Kiedy skończył posiłek przemył ostrze, ręce i twarz oraz napełnił bukłak w pobliskim strumyku. Popatrzył znowu na niebo.
-Gdzie teraz? Nie będę dłużej siedział w tej chaszczy.
Popatrzył na wschód.
-Podobno w Wielkich Jaskiniach Krasnoludów mieszka wiele goblinów. Mógłbym ruszyć w tamtym kierunku. Wiele Ciekawych rzeczy mógłbym tam znaleźć. Może znaleźć jakiś wiernych wojowników. Ruszyć jeszcze dalej na wschód. Za jezioro Rhun...

Podniósł się wyciągnął ręce do góry i rozciągnął się. Powoli ruszył w stronę gdzie jego zdaniem wstało słońce.

hobibit 08-01-2008 14:56

Świetnie. Poczekam jeszcze parę chwil i się rozlejże... może zauważę coś ciekawego.
-Ty i ty! (wskazuję dwóch orków) Ruszcie swoje zawszone tyłki i zetnijcie to drzewko. Przyda się nam ognisko.

Przyglądam się jak orki ścinają drzewo które pada pod toporami orków. Tak też upadną miasta ludzi...
Po chwili gdy ognisko już płonie podchodzę do niego i ustawiam mały kamyk na brzegu po czym kładę na nim kawałek mięsa. Może jak się podgrzeje i przypali będzie bardziej zjadliwe... i może przestani smakować trolim łajnem.
Po jakimś czasie (godzina) podchodzę do orka którzy jest zwiadowcą w moim oddziale.
-Domun (zwracam się do orka). Podobno jesteś dobrym przepatrywaniach. Wybierz jeszcze dwóch orków i ruszcie na zachód. Na południe od szlaku którym szły poprzednie oddziały. Szukajcie ludzkich osad lub innych śladów ludzi. My z oddziałem wyruszymy ze zmrokiem kiedy to pieruńskie słońce się schowa. Ruszaj.

Kiedy mój zwiadowca ze swoją małą grupą wyruszy spróbuje trochę wypocząć ale nie chcę zasnąć. Wieczorem chce być gotowy do drogi.

Kościej 23-02-2008 14:50

Zororuidron złapał ptaka i usadził go na prawym ramieniu. Kruk wybałuszył czerwone oczy, ale nie odezwał się. Ent zaczął kroczyć w stronę wioski. Przed skrajem lasu zatrzymał się.
-Słyszysz?- Zapytał Rodgara.
-Co mam słyszeć?-
-Drzewa... Drzewam mówią mi...- Ent nie dokończył zdania, tylko zawrócił. Ruszył spowrotem do lasu, co jakiś czas mijając spłoszoną wiwiórkę, czy lisa. Cichutki szept drzew wskazywał mu kierunek. Ent zatrzymał się dopiero przy ścierzce, biegnącej wzdłóż małego strumaka w kierunku wschodnim. Rozejrzał się. Po jego prawej ręce przez gąszcz chaszczy przedzierała się goblinia postać.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 06:14.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172