lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu Inne (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-inne/)
-   -   Wiara i Honor (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-inne/4911-wiara-i-honor.html)

Ra6nar 11-02-2008 00:53

ZAGAJNIK

Eratel

Postanowiłeś ruszyć, udałeś się więc w stronę ściany tego zagajnika tworzonego przez rząd niskich świerków. Wśród cieni tych drzew czułeś się naprawdę dobrze, czułeś chłód i uwolnienie od tego słonecznego skwaru. Na swojej drodze rozglądałeś się bacznie, ażeby czasem nie zgubić żadnego możliwego śladu Kurhanu. Rozglądając się trafiłeś wzrokiem na Berianda stojącego przy wysokiej sośnie jakieś sto metrów od Ciebie, który zdawało się rozmawiał teraz z grzybami, bądź mrówkami, albo i z ziemią i sprawiało mu to wielką frajdę gdyż był uśmiechnięty...

Beriand

Na zapytanie karła o napitek, odparłeś:
-Mam wodę i mleko... żadnej wódy. A możesz mi coś za to powiedzieć? na przykład czy widziałeś tu gdzieś taki kurhan z grobowcem? Powinien gdzieś być w tym lesie.
- Do stu orków, a dasz mi się napić tej cholernej wody, albo tego stęchłego mleka? - zdenerwowanie tego małego sprawiało, że coraz bardziej chciało Ci się śmiać - Co do grobowców, to jest ich w tym lesie przynajmniej ze dwa tuziny, choć lasek nie należy do dużych. Ongiś była tu wielka bitwa z barbarzyńcami z gór, rycerze Zakonu Kruka z nimi walczyli i stracili tutaj kapitana, to chyba jego grobowca szukasz? Nie żebym czytał w Twoich myślach, po prostu celem podróżnych najczęściej jest właśnie grób kapitana. Chcą się modlić w jego grobie za duchy poległych i takie tam, no wiesz... - właśnie wychodziło na jaw, ze karzeł lubił dużo gadać, ale akurat to mogło się okazać bardzo pomocne... - ale jeśli chcesz trafić do tego grobowca, to będziesz potrzebował przewodnika...myślę, że ci się przydam, mogę cię tam zaprowadzić a po drodze opowiem ci jak to pewnego razu dwóch wielkich, cuchnących orków przerżnęło ze mną cały majątek w kości, co ty na to? - po wypluciu z siebie potoku słów malec wysunął do Ciebie dwie niewielkie dłonie czekając aż położysz w nich bukłak z jakąkolwiek cieczą...

Doren, Karhedryn, Morgul, Alemir

Spotkanie całej czwórki nieźle Was wszystkich zdziwiło, choć tak naprawdę przecież każdy z Was podejrzewał, że prędzej czy później - a w tym przypadku raczej prędzej niż później - się spotkacie w jednym miejscu i byliście tutaj prawie w komplecie, brakowało tylko dwóch towarzyszy. Przez czas jakiś dumaliście i głośno obmawialiście jakby tu zbadać 'właściwości' tegoż przejścia, które właśnie się przed Wami otwarło w samej ziemii, zapewne najprościej byłoby przeczytać pergamin...jednak nikt z Was nie znał run jak przystało na chłopstwo. Po chwili Alemir wpadł na pomysł wrzucenia niewielkiego kamienia w dół, znalazł więc na boku dość okrągły kamień wielkości połowy swojej pięści i lekko rzucił przed siebie...wszyscy nasłuchiwaliście w wielkim skupieniu z ustami rozwartymi szeroko i oczyma utkwionymi gdzieś w gęstwinie leśnej. Tak! Pierwszy dźwięk było słychać w miarę szybko, stuknięcie kamienia o najwyraźniej kamienną posadzkę słychać było jakieś dwie sekundy po rzuceniu kamienia. Oznaczało to, że zeskakiwać tam w dół jest raczej głupotą, ale mając odpowiednią asekurację możnaby dość szybko zejść. Problem stanowiła jedynie ciemność, jednak Morgul pokazałszy, że nie tylko mięśni w nim kupa szybko zdarł kawałek swojej koszuli i nawinął na kawałek solidnej gałęzi zerwanej na świeżo z jednej z pobliskich sosen, potem nawinął szmatę na gałąź i wysmarował żywicą z okaleczonego wcześniej swym sztyletem drzewa (innego sposobu na pozyskanie żywicy w zaszłej sytuacji nie było). Po wykonaniu owych czynności z niepewnością w głosie zapytał:
- - Mota może czym to ustrojstwo zapalić?? tylko mi nie mówta żem koszulę niepotrzebnie stracił....
Doren zaczął przeglądać kieszenie.
- Dałbym głowę uciąć, że powinienem mieć krzesiwo i hubkę....
Tak! Były tam. Głębiej w kieszeni spodni. Miałeś to czego szukałeś, gdy dłoń natrafiła na szorstki kształt już wiedziałeś, że masz przy sobie to czego szukasz, pozostaje tylko rozpalić ogień i podjąć kolejne działania. Zionąca ciemnością przepaść stała teraz przed Wami otworem. Zaraz po rozpaleniu pochodni gdy w Wasze serca wstąpiła radość coś zahuczało, następnie dał się słyszeć dźwięk taki, jak gdyby tysiąc gardeł na raz wydało stłumiony wydech, który jak gdyby przyszedł do Was od zionącej szczeliny a pochodnia natychmiast zgasła. Teraz zrobiło się naprawdę dziwnie, a to co właśnie się stało nie zdawało się być działaniem lekkiego, przyjemnego wiatru leniwie spacerującego między drzewami...

Beriand 11-02-2008 11:13

Beriand stłumił ochotę do śmiechu.
-Przerżnęli majątek? Dużo tego mieli? Mi tam obojętnie, co wybierasz?- kiedy osobnik powiedział co chce, Beriand wręcza mu bukłak i mówi dalej- tak, właśnie tego grobowca szukam. Możesz mnie tam zaprowadzić? Przy okazji wysłucham tej bardzo ciekawej opowieści...

Jeśli osobnik podejmuje się roli przewodnika, Beriand uważa na to, gdzie ten go prowadzi, bo to zawsze może być pułapka... ale to coś jest chyba nieszkodliwe.

Nefermaat 11-02-2008 17:43

Doren znalazł w przepaści kieszeni potrzebne przedmioty. Pochodnia z koszuli Morgula zapaliła się jasnym płomieniem.
- To chyba wchodzimy? - spytał towarzyszy.

Już miał zrobić pierwszy krok, gdy nagle pochodnia zgasła, jakby zdmuchnięta potężnym podmuchem powietrza. Równocześnie dał się słyszeć odgłos, jakby tysiące gardeł naraz dmuchnęło, głośny wydech. Zapanowała cisza. Leciutki wietrzyk szumiący pomiędzy drzewami na pewno nie był przyczyna zgaśnięcia pochodni.
- Chyba musimy zapalić pochodnie raz jeszcze, nie wiem jak wy, ale ja jestem ciekaw dokąd prowadzi to zejście. - rzekł Doren szeptem, bojąc się odezwać głośniej. - Choć mam niemiłe wrażenie, że coś w tym lesie bawi się z nami.

qaz 11-02-2008 18:22

Gdy chłop usłyszał, że jednak nie podarł koszuli na darmo rozpromieniał się. Doren zapalił ją za pomocą hubki i krzesiwa, ta zabłysnęła pięknym miarowym światłem. Widok ten jeszcze bardziej uradował Morgula, w jakiś sposób kochał ogień... Mieli już zajrzeć do środka, gdy nagle coś zagasiło ich "latarnie" wyjąc przy tym nieprzyjemnie.
-Co to leśne duszki czy leśne mary folgują sobie nami?
spytał zażenowany, po jego ciele przeleciał zimny dreszcz od którego aż się wzdrygnął. Musiało to zabawnie wyglądać, gdy dryblas jego postury trzęsie się jak osika. Opanował się szybko i dodał
-Zapol ponownie, może za słabo płoneł ogiń... przeca tam chcema zajrzeć...
Ciekawość była znacznie silniejsza niż jakikolwiek strach. Morgul uśmiechnął się ponownie i spojrzał po twarzach kompanów chcąc wyczytać z nich jakąś sugestię, zamiar. Kucnął przy rozpadlinie i krzyknął w czarną czeluść
-Jee tam kto??

Drahagnon 11-02-2008 21:49

Cień, jaki dawały świerki miał w sobie coś niezwykłego. Zawsze gdy wchodził do lasu, odczuwał swoisty niepokój i podniecenie. Gra świateł i cieni sprawiała wrażenie jakby widma walczyły w mistycznym boju, zaś zapach świeżej żywicy potęgował tylko dziwne emocje, jakie go wtenczas opanowywały.

Rozglądał się uważnie, starając się wyłowić z otoczenia chociażby jeden szczegół, który jak mniemał powinien poruszyć lawinę wspomnień i w konsekwencji ukazać mu właściwą drogę.

Jednak jak zawsze w lesie…

Gubił się.

Wszystkie drzewa zdawały się być takie same…

Wędrował tędy wiele razy, jednak nigdy nie potrafił zapamiętać konkretnego miejsca.

Szedł więc dalej, gdy z zamyślenia wyrwał go widok niecodzienny:

Oto Beriand, jego przyjaciel, rozmawiał z drzewem.

Mistycyzm lasu owszem, ale gadanie z drzewem?

O zgrozo!

- Wiedziałem, że to zadanie jest niebezpieczne. – Mrukną pod nosem, kiwając głową z niedowierzaniem.

- Trzeba było pomóc biedakowi, to nie ulegało dyskusji. Jednak jak pomóc "wariatowi", który w dodatku ma przy sobie nóż?

-Komuś mogłaby stać się krzywda!? – Przełkną ślinę, po czym ostrożnie zaczął podkradać się do Berianda. Tak aby z pewnej , oczywiście bezpiecznej, odległości przyjrzeć się bliżej całej podejrzanej sprawie.

Ra6nar 11-02-2008 23:13

ZAGAJNIK

Eratel

Niestety mimo skupienia i usiłowania przywołania wszelkich informacji na temat lasów, kurhanów i temu podobnych miejsc, jednak nic to nie dało. Po prostu parłeś na przód gdy nagle zobaczyłeś Berianda gadającego z grzybami, drzewami bądź czymkolwiek co znajdowało się przed nim, jednak po bliższym przyjżeniu się, zdałeś sobie sprawę, że nie jest to ani drzewo ani grzyb, to jakaś wyjątkowo mała istota humanoidalna, która w tym momencie właśnie podnosiła do ust bukłak Berianda...

Beriand

Gdy karzeł usłyszał, że wysłuchasz jego historii czym prędzej sięgnął po bukłak z wodą i zaczął łapczywie pić. Przez chwilę miałeś wrażenie, że wyduli Ci wszystko co do jednej kropli taki był łapczywy w tym piciu.
- Uuu...strasznie byłem spragniony. Dzięki ci, co nieco ci zostawiłem. No, dotrzymałeś swojej części umowy, teraz ja dotrzymam swojej - wytarł pospiesznie ręką nos - chodź za mną, zaprowadzę cię pod sam kur....zaraz, zaraz, wyczuwam czyjąś obecność? Przyznaj się, kogoś tu przyprowadził?

Doren, Morgul, Karhedryn, Alemir

Gdy usłyszeliście ten potężny wydech przestało być zabawnie. Nie zniechęcaliście się jednak, mimo poczucia strachu i niepewności postanowiliście zapalić pochodnię raz jeszcze. Czynność ta została wykonana z powodzeniem, a zanim jeszcze Doren podszedł do ziejącej jamy z pochodnią by ją oświetlić, Morgul rzucił w przepaść:
-Jee tam kto??
Ku zdziwieniu, bądź może i nawet przerażeniu otrzymał szczątkową odpowiedź w postaci dźwięku podobnego do przesuwającej się po podłodze szmaty, taki charakterystyczny szelest, który zdawał się mówić cicho:
- jestem...jestem...zawróć...nie chcesz...jestem...jestem...zawróć...nie chcesz... - za trzecim razem gdy szept się powtarzał słowa były już mniej wyraźne i nie dało się ich odróżnić, bowiem każde brzmiało jak zwykły szelest liści kołyszących się na wietrze...

Beriand 12-02-2008 10:52

Berianda zdziwiły słowa kogośtam. Rozejrzał się i po chwili zobaczył Eratela.
-Ja go nie przyprowadziłem, sam się przypałętał.... przeszkadza ci?- spytał "niskiego humanoida"- może za zaprowadzenie pod kurhan też da ci jakiś bukłak?

Jeśli natomiast "niski humanoid" wyraża niechęć do przybysza to Beriand proponuje odejście od Eratela, albo jeśli już za późno jakoś go spławia.

Gettor 12-02-2008 11:36

Kiedy pochodnia zgasła, Alemir poczuł się... obco. Był w tym lesie nieraz, lecz za żadnym razem jakieś dziwne i tajemnicze stworzenia nie gasiły mu pochodni!

Może dlatego że nigdy nie musiał tu zapalać pochodni? Rozglądnął się robiąc dokładny obrót w okół siebie.

Czuł się obserwowany - jakby tysiąc par oczu utkwiło na nim wzrok z tysiąca różnych kierunków. To nie było przyjemne uczucie.

Chciał stamtąd odejść, zapomnieć o tym wszystkim. Powiedzieć Akrilowi że nie podołał zadaniu i wrócić do normalnego życia.

Lecz ten głos z rozpadliny... ktoś tam potrzebował pomocy!

I znów mu to stanęło przed oczami - płonąca karczma, krzyk kobiet... nie...

- NIE!! - wrzasnął na cały głos. - Musimy mu pomóc! Musimy... - dyszał ciężko. Zrobił krok w kierunku rozpadliny chcąc w nią skoczyć na łeb na szyję, byle pomóc tej osobie która tam jest.
Jednak na jego szczęście szybko się opamiętał. Przecież tam było zbyt głęboko, nie mógłby wrócić.
- Ma ktoś linę? - spytał w końcu.

Spectre 12-02-2008 15:38

Karhedryn z początku stał jak wryty, gdy to "coś" z rozpadliny skończyło szeptać. Cofnął się, chciał uciec stąd jak najdalej. Ale opamiętał się. Jakby to wyglądało w oczach jego przyjaciół? Nigdy nie był tchórzem, nie chciał, aby zmieniono o nim opinie. Zdziwiony, a także nieco przerażony patrzył na dziwne zachowanie Alemira, który na początku zaczął krzyczeć, a następnie ruszył w stronę przepaści. Następnie Alemir rzekł do nich: -Ma ktoś linę?. Karhedryn był zły na siebie, że nie wziął liny, ale przecież nie mógł wiedzieć, że będzie mu do czegokolwiek potrzebna...

qaz 12-02-2008 19:57

Gdy ktoś lub też coś odpowiedziało Morgul padł na plecy zszokowany. *Co do stu tysięcy....*. Cała sprawa robiła się coraz bardziej mroczna, a przez to jeszcze bardziej ciekawa. Chłop otarł spocone czoło i dźwignął się na nogi wtem Alemir zapytał:
-Ma ktoś linę?
-Ano mo, bo coż to jest o tu na mnie przerzucone jak nie solidna lina? Nieco krótkawa ale może byc akuratna, ino pomozta mi ją do czego przywiązać. Byćta tak uprzejmi i gulnijta se i po łyczku... tak na odwoge

Morgul wyciągnął zza pazuchy flaszkę wódki i jako pierwszy napił się po czym podał ją dalej. trochę było mu żal tego zacnego trunku, jednak samemu pić nie wypadało.
-To kto zlezie pierwszy?


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 01:56.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172