lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu Inne (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-inne/)
-   -   Znany Świat (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-inne/4942-znany-swiat.html)

Durendal 14-02-2008 16:38

Sir Ranord po prostu zaśmiał się słysząc odpowiedź młodzieńca. Szczeniak się rzucał a nie wiedział nawet że żeby wyjść na kogoś poważnego powinien podniósłszy rękawicę rzucić swoja wyzywającemu w twarz. Zwrócił się najpierw do księcia.
-Wasza książęca mość wybaczy ale myślałem że ten młodzieniec wykaże się rozsądkiem na tyle by zamiast pojedynku mnie przeprosić. Jednak jak raczysz widzieć w swej zapalczywości i młodzieńczej bucie woli sie bić. Niech więc tak będzie. Proszę waszą wysokość byś zgodził się jako osoba nie zamieszana w sprawę i godna najwyższego zaufania zostać arbitrem w tym spotkaniu i dopilnował by walka był równa i uczciwa. A teraz ty chłopcze.
Rycerz doskonale spokojny i opanowany odwrócił sie do człowieka nazywanego Devonem.
-Skoroś wzgardził pokojowym rozwiązaniem sporu wybierz broń. Jeśli wola konno to do jutra poczekać nam przyjdzie by zawieja nieco ustała. Jeśli pieszo na miecze lub topory to wnet się sprawim. Myślę, że jeśli trochę przesunąć wehikuły w wozowni to znajdzie się miejsce by wytyczyć szranki. Tedy wybieraj.
Po czym odszukał wzrokiem swojego giermka chłopak stał trochę z boku. Popatrzył na niego chwilę z namysłem. Ech chłopak musi sie nauczyć że ma zawsze być blisko niego. Giermek ma chronić plecy rycerza.
-Trevor przygotuj moją zbroję. Tylko migiem.
Po jego głosie i zachowaniu nie znać było ani trochę podniecenia. Myśl o obiciu chłystka nie wywoływała w nim żadnych uczuć. Miał za sobą za dużo pojedynków z naprawdę wymagającymi przeciwnikami by przejąć się czymś takim.

Shoujo 14-02-2008 16:47

Sprawa przybierała ciekawy, lecz nie korzystny obrót. Alisa, nie lubiła i wolała nie być świadkiem niepotrzebnego rozlewu krwi. Dlaczego mężczyźni muszą być takimi idiotami ? -zadała sobie retoryczne pytanie.
Następnie uniosła lekko dłoń zaznaczając że chce zabrac głos. Wstała i powiedziała :
Mości panie Tresov, raczcie wybaczyć mojemu towarzyszowi. Drevon złożył śluby iż będzie mnie ochraniał przed wszelkimi niebezpieczeństwami i to jedynie nadgorliwośc wynikająca z jego młodego wieku , powoduje tak nieostrożne słowa. Pewna jestem że tak wielkiemu rycerzowi jak Wy, pokonanie go nie przysporzy ani chwaly ani przyjemności. Pozatym nie godzi się w obecności Boskiego Herolda niepotrzebnie rozlewać krwi swych braci w wiarze. Jeszcze raz odnoszę się do waszego rozsądku.- mówiąc to rzuciła chłodne karcące spojrzenie w strone swojego obrońcy. Biedny Devon, spewnością nie przeżył by tego pojedynku a mimo iż lekko ją irytował nie pragneła jego śmierci. W pewnym sensie była mu wdzięczna za to co poświęcił w jej imieniu.

Marchosias 14-02-2008 17:25

Gdy gospodarz wyszedł z zaplecza, niosąc misy z gorącym jadłem, zobaczył całe to zjawisko i powiedział
-Panowie, proszę nie wzniecać konfliktów w ten smutny już dzień. Zjedzcie coś, a może choć trochę ochłoniecie...
Jak mówił, tak zrobił. Zaczął rozkładać misy na ławie, poczynając od księcia, kończąc zaś na Treskovie. Zdawał się być lekko zdziwiony faktem, iż Krzysztof również siedzi w tym towarzystwie, najwyraźniej też musi być kimś ważnym.
-Najmocniej przepraszam, panu zaraz jadła doniosę - ukłonił się nieznacznie Krzysztofowi i znów zniknął na zapleczu.

-Dziękuję pani, że się martwi o skromnego sługę patriarszego, jednak nie trzeba. Czasem należy dać mężczyzną rozładować emocje - Słowa te padały powoli z ust kapłana, który zdawał się być niezbyt dosłyszany przez księcia, który szybko dodał:
-Szlachetni panowie, może rozstrzygniecie swój spór gdzie indziej? Proponuję podczas turnieju w Rudedorfie, do którego właśnie w tym celu się udaję. Ja oraz moja siostra, Rosa, jesteśmy głównymi gośćmi tegoż zjawiska. Mogę zorganizować pojedynek, ku uciesze widowni oraz w celu oczywiście honorowym.
Książę zaczął pytającym wzrokiem przyglądać się na wasze reakcje.

Trevor szybko podbiegł do Ranorda, po czym powiedział cicho, z lekką ekscytacją:
-Panie, to chyba ten turniej, na jaki... - w tym momencie zamilkł, widząc jego karcący wzrok. Zaczął rozumieć, że nie powinien tak stać i się przyglądać.

Devon zaś stał lekko speszony, trzymając rękawicę rzuconą przez Treskova. Wiedział już, że ma kłopoty tak ze strony rycerza, którego obraził, jak i ze strony swojej towarzyszki.

Mortarel ---
Co do diaska? Czy on mnie w ogóle widzi?
Powoli zaczyna Cię denerwować ta zbiorowość, przez którą nie dostałeś jeszcze swojej strawy.

Krzysztof D'Gnish ---
Nareszcie zaczęto Cię dostrzegać!

Mortarel 14-02-2008 18:29

Coraz głodniejszy i coraz bardziej podirytowany Mortarel czekał i czekał, a jego strawa nie pojawiała się.
*wszystko przez te zamieszanie z tymi dziwakami* pomyślał, rzucając gniewne spojrzenie w stronę szlachetniejszego stolika w karczmie.
Wstał gwałtownie od stolika, swój nóż wziął do ręki, po czym udał się w stronę zaplecza, w którym ostatnio widział sylwetkę karczmarza.
-Już ja się z nim rozmówię- syknął pod nosem.

Durendal 14-02-2008 18:45

Rycerz uśmiechnął na słowa kobiety i księdza. Nie miał zamiaru zabijać szczeniaka jedynie dać mu lekcję szermierki. Rozbroić, przydusić i zmusić do poddania. Denerwował go lekko fakt że wszyscy zdawali sie bronić lekkomyślnego chłopaka. Odezwał sie więc w te słowa.
-Jak słyszała pani i wszyscy obecni dałem temu panu okazję by przeprosił mnie i rozwiązał sprawę szybko i bez tarć. Sam jednak podjął decyzję i teraz niech poniesie jej konsekwencje. A pojedynek ten chcę stoczyć nie dla rozrywki czy chwały a dla dobra mojego przeciwnika. By następnym razem przemyślał swe działania. Nie wydaje mi się by ta walka zasługiwała aż na miano atrakcji turniejowej. I by uspokoić wszystkich powiem, że jako wyzywając określam rodzaj walki. A będzie to walka do poddania się. I długo nie potrwa. A trochę ruchu po posiłku nie zaszkodzi i dobrze zrobi na trawienie. Tak więc młodzieńcze masz czas do końca wieczerzy na określenie broni w której chcesz się zmierzyć. Potem załatwimy nasza sprawę spokojnie i na uboczu by nie zakłócać nikomu spokoju.
Wygłosiwszy swoją tyradę zasiadł przy stole.
-Wasza świątobliwość niech zrobi nam ten zaszczyt i poprowadzi modlitwę.
Zwrócił się do duchownego z miłym uśmiechem. Nie rozumiał o co tyle szumu. Czy Ci ludzie myślą, że mordowanie narwanych młodzików sprawia mu przyjemność? Da szczeniakowi nauczkę, nakarmi wstydem i tym się zadowoli. Giermkowi spojrzeniem dał znać że rozkaz dotyczący przygotowania zbroi jest nadal aktualny po czym zwrócił swoją uwagę na stół i siedzące przy nim persony.

Labalve 14-02-2008 21:47

- Jam jest Mortadella E. Wedel! Każdy żeglarz słyszał o odkrytych przeze mnie lądach – rzekł dumnie, prosząc Boga by w okolicy było jak najmniej żeglarzy. – To ja odkryłem wśród wysp północnych wyspę Puciu-Piłuciu zamieszkaną przez wyblakłych Murzynów! Odkryłem też Bergamuty na których żyją niesamowicie silnie mrówki, oraz koty z twardą skórą na nogach. Zrobiłem wiele dobrego dla Leuw, nie powiem.
„O Boże, co ja plotę?” – pomyślał.
- Odkryłem cały nowy kontynent i nazwałem go D’gnishia!
„Jasna cholera, teraz na pewno mnie nakryją.”
- Odkryłem niewielki kraj w którym mieszkała ruda dziewczynka o niespotykanej sile!
„To jest gwóźdź do mojej trumny – powinienem pisać wierszyki i książki dla dzieci.”

Shoujo 14-02-2008 22:13

Alis, postanowiła ignorować utarczki dwóch mężczyzn. W sumie nie mogła zrobić o wiele więcej. No przynajmniej Devon nie umrze, prawdopodobnie nie.
Po chwili jej przemyślenia przerwał, jak dotąd nie zauważony przez nią gość. Chłopak opowiadał jakieś niestworzone historie o swoich "odkryciach".
Boże co za idiotyzm, każdy kto ma chociaż pół mózgu by to przejrzał.
-Drogi panie.... Mortadella, to bardzo ciekawe co opowiadacie. Tak się składa że mój ojciec bardzo interesował się geografią i odległymi lądami. Znacie na pewno Lorda Hughesa de Beaulac ? Znanego odkrywcę i żeglarza?- Alis oczywiście wymyśliła tego "lorda". Miała ochotę trochę zabawić się kosztem "wielkiego żeglarza"

Kerm 15-02-2008 08:42

Jeff z pewnym zdziwieniem spojrzał na sir Ranorda.
Propozycja przełożenia pojedynku, złożona przez księcia, nie powinna zostać odrzucona bez poważnej przyczyny. A taka nie istniała, skoro wszyscy udawali się do Rudedorfu. Widać rycerz zdenerwował się nie na żarty, a to nie wróżyło najlepiej mości Devonowi.
Z drugiej strony należała mu się nauczka za głupotę, a walka stoczona na warunkach złożonych przez rycerza nie musiała skończyć się rozlewem krwi.
Spojrzał na moment na kapłana. Usiłował sobie przypomnieć, który to ze sług bożych podróżuje ciągle z księciem. Wśród z licznych acz niespójnych pogłosek, jakie na temat Juliusa Gelterburga krążyły po Leuw, nazwisko towarzyszącego mu kapłana również się pojawiało...
"Ciekawe, że skromny sługa boży nosi taki wspaniały krucyfiks" - rozbawiona myśl przemknęła mu przez głowę. - "I że bardziej pali się do walki, niż książę... W dodatku nie pije..."
Te dwie ostatnie myśli wymagały kilku chwil poświęconych na rozważania. Na to jednak nie było czasu, jako że nagle głos zabrał człowiek, który, nie zaproszony, dosiadł się do ich stołu.
Jeff w duchu podziękował Bogu, że akurat nic nie jadł, ani nie pił, bo z pewnością by się zakrztusił. Nie bardzo wiedział, czy śmiać się, czy płakać. Miał tylko nadzieję, że reszta towarzystwa potraktuje opowieści, które może przełknąłby kmiotek w zapadłej dziurze, jako dobry żart i nie wyrzuci bajarza na zbity pysk...
Z wesołym błyskiem w oczach spojrzał na Alisę, która z ochotą podjęła temat rozpoczęty przez Mortadellę.
Wieczór zapowiadał się coraz bardziej interesująco...

Labalve 15-02-2008 10:16

- Rzecz jasna, pani, że go znam. Razem pływaliśmy po morzach i oceanach, a teraz muszę już iść – powiedział bardzo szybko i oddalił się w stronę drzwi.
„Cholera, syfilis, dżuma i ospa! Chędożony mój umysł przeklęty.” Był tak zajęty przeklinaniem samego siebie, że nie zauważył otaczającego go śniegu i przenikliwego mrozu.
- To twoja wina suko, to po tobie odziedziczyłem nadmiar wyobraźni – wyszeptał, mówiąc o swojej matce, którą ledwo znał, ale tak jak ojca nienawidził.
„Wrócić nie mogę... Chyba, że skombinuję odpowiednie przebranie.” Rozejrzał się po okolicy w poszukiwaniu jakiejś płachty materiału. „W wozowni powinna być jakaś plandeka!” – udał się więc tam w poszukiwaniu czegoś pod czym będzie wyglądał jak typowy starzec, który wchodzi do karczmy i wie wszystko o innych lepiej niż oni sami. Wielu takich kręciło się świecie namawiając młodych ludzi do karkołomnych misji.

Marchosias 15-02-2008 11:12

Gdy Mortadella E. Wedel chciał wstać od ławy, jeden ze zbrojnych księcia przytrzymał go za ramiona, przyciskając do krzesła. Drab musiał być mocny, gdyż jakiekolwiek siłowania zdawały się nie dawać skutku. Oczywiście w planach szaleńca nie było chyba miotanie się na każdą ze stron, by tylko uciec.
-Mów, kimże jesteś, bo nie będę miły - wycedził przez zęby drugi ze świty Juliusa.
-Może wszyscy usiądźmy i przedstawmy się? - powoli powiedział książę, zdezorientowany sytuacją - zaczynając od pana Mortadelli. Kimże tak naprawdę jesteś szlachetny panie? - zdawało się, że książę nadużywa tego zwrotu, zwracając się per „szlachetny panie” do każdej osoby.

Książę z zaciekawieniem czekał na to, co E. Wedel miał do powiedzenia.

Jeff Harland ---
Zdawało Ci się, że gdzieś faktycznie zasłyszałeś o kapłanie. Bodaj mawiano nań Ojcze Otto.
Widać nie wszystkie opowieści o księciu i jego magicznej świcie można wstawić między bajki.
Kto wie? Może zaraz zacznie ziać ogniem? Albo latać?

Zacząłeś się zastanawiać, co mówiono o tobie we wsiach, przez które przechodziłeś...

Krzysztof D'Gnisz ---
Sytuacja przestała być już taka zabawna. Przynajmniej dla Ciebie.
Musiałeś coś powiedzieć, kto wie, co krwiożerczy szlachcice uczynią z bredzącym, podejrzanym człowiekiem.

Znów nawarzyłeś sobie piwa...

***

Mortarel ---
Gdy stałeś już niemal na styk za gospodarzem, ten odwrócił się i omal nie wypuścił misy z jedzeniem
-A... a co pan t tutaj robi? - wydukał, nie kryjąc zakłopotania.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 02:33.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172