lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu Inne (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-inne/)
-   -   [autorski] Project: Black Wind (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-inne/6359-autorski-project-black-wind.html)

kaufi 30-11-2008 21:35

Dobrze w takim razie powiedz co wiesz na temat tego człowieka i gdzie go można znaleźć ?

Gadul 02-12-2008 23:57

Aiden po rozmowie z Generałem i dotarciu do szpitala polowego, przebrał się w nowe ciuchy, były lepsze od starych, choćby dlatego ze były całe, Zjadł posiłek jaki mu przynieśli i rozglądną się po namiocie, nagle Wyczuł odmieńca ale nie jednego tylko kilku ruszył w stronę, w która wyczuł ową moc i zobaczył namiot w którym pielęgniarki biegały i podawały lekarstwa i zastrzyki pacjentom, których wywijało w łózkach tak ,że musieli zostać przywiązani. Przypomniały mu się czas, jak mu to robili. Nie chciał bym tego przezywać ponownie co oni tutaj robią czy współpracują z black wind, muszę się tego dowiedzieć pomyślał. I Ruszył w stronę tego namiotu by się przyglądnąć a potem jakoś porozmawiać z lucyferem może on mu wytłumaczy co tu się dzieje.

ppaatt1 11-12-2008 23:10

Arsene


Arsene spróbował otworzył skrzynie. Była zamknięta na kłódkę, jednak dla "odmienionego" to żadna przeszkoda. Chwycił i pociągnął, kłódka odpadła. W środku ujrzał wiele dokumentów, pamiętników, albumów. Odgarnął trochę wszystko. Na samym dnie znalazł 3 granaty, jeden dymny, dwa obronne.

Poczuł ból na plecach. Machnął ręką i strzepnął na ziemię jakiegoś robaka. Coraz więcej zaczęło atakować. Przeciwnik musiał odzyskać siły. W pomieszczeniu zaroiło się od owadów, od karaluchów po szerszenie. A czas pomału się kończył. Mali wrogowie kąsali gdzie popadnie, najbardziej atakowane były ręce...

Aiden Visel


Namiot był zatłoczony. Pielęgniarki, lekarze, żołnierze. W jednej sekcji mierzono i ważono, w drugiej podawano zastrzyk. Z kolei przy wyjściu były ustawione łóżka gdzie trzymano "pacjentów". Aiden zaniepokojony tym widokiem wyszedł prędko tylnym wyjściem, skąd przyszedł. Próba lokalizacji doktora nie powiodła się. W bazie był chaos, każdy coś miał do załatwienia. Aiden czuł na sobie spojrzenie kilku osobników, zapewne przydzielonych do ochrony.

Po chwili coś huknęło. Był to jeden z większych namiotów. Uzbrojony personel ruszył w tamtą stronę. Visel wraz z nimi. Dym utrudniał widoczność. Jednak po dłuższej chwili wszystko wróciło do normy. Nagle jeden ze żołnierzy upadł niedaleko Aiden`a. Zanim zorientował się w całej sytuacji rozległy się strzały. Wiązką ognia okryła strzelających i zacisnęła ich. Ci zaczęli płonąć. Wiązka wychodziła z jednego z żołnierzy. Sterował on ją ruchem ręki...

Keath Bradley


Siła odrzutu wyrzuciła Bradley`a w górę. Upadł plecami na asfalt. Zdziwiony przeciwnik odsunął się. Wokół Keath`a pojawiła się błotnista kałuża, która miała za zadanie blokować drogę ucieczki. Strzelił do przeciwnika. Kule zatrzymały się w szybko podniesionej ścianie błota. Mokre pociski upadły za "kałuże". Nieznajomy wyciągnął zza pasa nóż, polizał go i wymierzył z zamiarem rzutu.

William Soansuer


Zszokowany Will zrobił kilka kroków w tył. Nagle zamiast podłogi poczuł tylko powietrze. Mężczyzna zaśmiał się i powiedział:
- Nie zadzieraj chłopcze z iluzją, bo się połamiesz.
Wnet wszystko stało się jasne. Wszystko było zwykłą iluzją, a brudna kamienica nie istniała, za to był wysoki biurowiec. Soansuer uderzył w szybę, nie zdążył złapać równowagi i oparł się o nią. Ta była cienka i stara. Szybko pękła...

Timmy "Gabriel" i Maximus Svenson

Rozmowę przerwały strzały. W pobliżu. Z pobliskiego budynku wyszedł mężczyzna trzymający jakąś młodą kobietę. Była brunetką. Rzucił ją na ulicę i wymierzył rewolwerem w Jej głowę.
- Ta suka w swym mieszkaniu przetrzymywała pieprzonych Azjatów. Skośnookich już się pozbyłem. Czas na nią. Przez egzekucją chcę ją trochę znieważyć. Ktoś chciałby ją "przepchać"? - spojrzał na Timmiego oraz Maximusa.

Alexander Kostylowitz oraz "Sudden Death"


Nagle wybuchło coś w pomieszczeniu gdzie przesiadywał Alex oraz Blanka. Kostylowitz`a totalnie rozwaliło. Jego kończyny oraz flaki walały się w pobliżu. Natomiast o Blance ni widu ni słychu. Części ciała nie widać. Sudden musiał sprawdzić. Nastąpiła idealna sytuacja do obadania stanu. Sudden ruszył w stronę zawalonego budynku omijając po drodze wnętrzności Alex`a. O dziwo wewnątrz nikogo nie było. Blanka musiała się gdzieś ukryć...

Marcus Crowley


Jak to zwyczajem Marcus`a było, po robocie szedł do baru. Zlikwidował kilku "odmienionych". A Bar oprócz tego że dawał przyjemności był też miejscem zdobywania nowych informacji i nowych zleceń.

W czasie drogi z jednego z biurowców w centrum spadło ciało. Marcus od razu poczuł ,że to odmieniony. Podszedł więc do rozpłaszczonego na ulicy ciała. Jeszcze ledwo oddychał. Jedyną droga była śmierć, bo przecież teraz karetki nie jeżdżą. A więc Crowley zabawił się w doktora strzelając w głowę. Przetarł ręce i obrócił ciało. Z jednej z kieszeń wystawały jakieś papiery. Marcus wziął i zaczął czytać.
- Imię... Hans Martich - zaczął czytać - ... Narodowość... Niemcy... Wiek 28... Miejsce zamieszkania... Ulica Boa 3/4... Moc... Brak danych.

Gadul 11-12-2008 23:59

Aiden usłyszał Krzyki i wybuch podbiegł do zgliszczy które zostały z namiotu, wszędzie było pełno dymu, po chwili jeden z żołnierzy wylądował kolo Aidena, po Chwili Aiden zobaczył przyczynę tego wszystkiego to był żołnierz nowo odmieniony ,władał ogniem lecz nie panował nad tym, Aiden nie dziwiąc się tym pomyślał : Wiedziałem ze tak się to wszystko skończy,a teraz trzeba to powstrzymać. Aidena uderzyły przebłyski wspomnień z Black Wind jak on dopiero co stawał się odmienionym, jak inni tez jak i on nie panowali nad tym, lecz teraz ma moc i nie dla pokazu lecz do tego właśnie typu zdarzeń, Aiden Podszedł do Ciała Żołnierza przeszukał je w poszukiwaniu Broni by zatrzymać dalsze szkody, Aiden Znalazł Karabin m16, Berrete i Nóż, wziął jeszcze pasek na pistolet nałożył schował do niego Berrete, m16 Przełożył przez ramie i Nóż Schował też do miejsca na pasku.






Po czym Przeładował m16 i używając wyszkolonych zmysłów Odmieńca wystrzelił 3 razy próbując unieszkodliwić mu nogi by przewrócił się na ziemie, Przy czym Myślał: Jak to się nie uda to mnie zaatakuje a wtedy będę musiał użyć mojej mocy której wole nie używać.

Arsene 12-12-2008 02:07

Arsene myślał gorączkowo przez chwilę. Czuł coraz więcej ugryzień. Niezbyt mu to pomagało. Gdy potrząsnął skrzynką wyleciały z niej granaty. Wziął do ręki dymny i próbując odnaleźć wzrokiem wyjście wyciągnął zawleczkę. Szybko rzucił granat pod nogi i chwycił dwa pozostałe. Czekał aż owady zaczął się dusić, gdyż przecież on może wstrzymać oddech na dużo dłużej. Gdy dym był już w całym pomieszczeniu użył swojej mocy by wypatrzyć wyjście. Było zastawione szafą. Złapał ją mocno i poczekał aż owady przestaną kąsać. Gdy tylko tak się stanie odepchnie szafę, zlokalizuje wroga i zaopiekuje się nim.

kasi 12-12-2008 08:02

Po długiej robocie Marcus miał w zwyczaju wypad do baru na szklaneczkę czegoś mocniejszego oraz po to by wziąć kolejne zlecenia. Przechodząc przez centrum miasta czuł lekki niesmak na myśl o ostatnich wydarzeniach w tej dzielnicy. Szedł tak próbując oczyścić myśli gdy nagle usłyszał dźwięk tłuczonego szkła i jakiś człowiek spadł na asfalt. Odmieniony. Nikt inny nie przyciąga tylu kłopotów. Chłopak szybkim krokiem podszedł do miejsca zdarzenia i sprawdził czy mógł przeżyć lecz po upadku praktycznie wszystko było zmiażdżone choć jeszcze oddychał. Marcus wyjął pistolet i strzelił raz w głowę pechowca. Obrócił trupa i przyglądał się mu przez chwilę. Nagle zauważył wystające z kieszeni papiery. Wyjął je i zaczął czytać.
- Imię... Hans Martich... Narodowość... Niemcy... Wiek 28... Miejsce zamieszkania... Ulica Boa 3/4... Moc... Brak danych.
Marcus przyjrzał się jeszcze raz trupowi po czym przeniósł wzrok na kartkę. Wygląda na to że mam kolejne zlecenie pomyślał chłopak i ruszył w stronę wejścia do budynku. Chwilę później był już przed brudnymi szklanymi drzwiami. Otworzył je cicho gdyż na dokumencie jak zawsze nie była podana moc przez co trzeba było być ostrożnym. Po dość długim skradaniu się po schodach znalazł mieszkanie z którego wyleciał odmieniony. Spojrzał na porządnie zabezpieczone dębowe drzwi i spytał sam siebie w myślach Kolejny maniak bojący się o swoje życie?.

Zuki 18-12-2008 20:03

(…)Siła odrzutu wyrzuciła Bradley`a w górę. Upadł plecami na asfalt. Zdziwiony przeciwnik odsunął się. Wokół Keath`a pojawiła się błotnista kałuża, która miała za zadanie blokować drogę ucieczki. Strzelił do przeciwnika. Kule zatrzymały się w szybko podniesionej ścianie błota. Mokre pociski upadły za "kałuże". Nieznajomy wyciągnął zza pasa nóż, polizał go i wymierzył z zamiarem rzutu.

Obaj jednocześnie rzucili swoje bronie. Mężczyzna w stronę Bradley’a, a Bradley w górę. Keath zamachnął się prawą ręką i swoją mocą zmusił nóż, by zboczył w zamierzonego kursu, poczym złapał spadającego z góry shotguna. Przeładował i wystrzelił w kałużę ostatnie dwa pociski, jednocześnie przez nią przeskakując. Wyrzucił bezużyteczną już broń i pomknął w stronę przeciwnika. Mężczyzna tworzył raz za razem przeróżne błotniste przeszkody, lecz Bradley omijał je bez większego wysiłku. Błotnista kałuża mknęła tuż za Keath’em, by go zatrzymać. Bradley, dobiegł do przeciwnika, i zadał mu celny cios w podbrzusze. Mężczyzna upadł na kolana, błotniste przeszkody i kałuża zniknęły.
-No, to teraz powiedz mi kim jesteś?– Zapytał spokojnie Keath.
-C-co mi… zrobiłeś? Ni-e mogę się… ruszyć.– Wydukał przez zęby mężczyzna.
-A, to mały paraliż– Odpowiedział Bradley –Ale nie odpowiedziałeś mi na pytanie. Kim jesteś?(…)

Aschaar 19-12-2008 09:51

Cała ta sytuacja zaczynała być męcząca... Max zawsze starał się unikać rozgłosu i raczej przemykać na granicy ludzkiej percepcji... Teraz zaś znalazł się w centrum niezaplanowanych zdarzeń z jego udziałem - prawie w roli głównej. Rozmowa z Albinosem prowadzona w conajmniej dziwny spoób i w conajmniej dziwnym miejscu prowadziła wyraźnie do "wielkiego nigdzie"... Teraz jeszcze przedstawienie jakie urządzał ten palant... "Co mnie obchodzi to, ze trzymała azjatów? Sam masz za małą lufę, że potrzebujesz pomocy?" myśli przelecialy przez głowę i skrystalizowaly się w plan. Plan praktycznie natychmiast wprowadzony w życie. "Strzel trzy razy w powietrze" myśl poleciała szybko i chwilę później strzaly rozległy się ponownie. "Ach! on chce mnie zabić" - zaszczepione w mózgach wszystkich okolicznych ludzi wywołało niezlą panikę i zamieszanie. Zamieszanie, w którym łatwo było zniknąć... Maximus odwrócił się i wtopił w rozhisteryzowany, biegający w dowolnych kierunkach tłum... "No tak, jeszcze jedno..." - pomyślał - "Zapomniałem o Twojej pamięci kretynie... Lufa do ust. Pociągnij za spust." Padł ostatni, pojedyńczy strzał. Mózg mężczyzny mającego coś do Azjatów artystycznie rozchlapał się po płytach chodnika...
Maximus wszedł w boczną uliczkę, już zupełnie nie interesując się tym co działo się za jego plecami. Skręcił kilkakrotnie, zupełnie znikając w mieszaninie postaci wypęłniających ulice. "Skoro już wmieszałem się w tą całą sytuację. Pociągnijmy temat. Zobaczmy co dzieje się z Xexe..." Sprawdził czy w pobliżu nie ma innych kolegów obdarzonych...

ppaatt1 05-01-2009 22:49

Arsene


Arsene wyjął zawleczkę i rzucił granat na ziemię. Wydobywający się z niego dym szybko rozprzestrzeniał się po pomieszczeniu. Owady zaczęły się dusić. Arsene wykorzystał sytuację i prędko podbiegł do zablokowanych drzwi przy okazji wstrzymując oddech. Złapał za stojącą w drzwiach szafę i z całej siły popchnąć ją. Ta uderzyła o ścianę korytarza. Nie wyglądała już za ciekawie. Siła uderzenia rozwaliła ją.

Arsene prędko popatrzył się w prawo i lewo, po czym ruszył za uciekającym przeciwnikiem. Z ścian wydobywały się różne owady. Choć oprócz wyjścia, nic nie robiły. Przeciwnik nie mógł się skoncentrować na Arsene.

Nieznajomy pospiesznie próbował zbiec po schodach. Arsene za to złapał się poręczy i przeskoczył ją spadając prosto na przeciwnika. Oboje upadli. Arsene zacisnął pięść i podszedł do wstającego przeciwnika. Zamachnął się i uderzył w lewy policzek. Ten się obrócił i złapał za dużą stojącą lampę za pomocą której próbował się podnieść.

Marcus Crowley


Marcus podszedł do drzwi i je ostrożnie popchnął, nie były domknięte. Wszedł do pomieszczenia. Był to krótki korytarzyk. Po lewej i prawej stronie były pokoje, na wprost duży gabinet. Kserokopiarka, i kilka szafek z prawej. Po środku biurko z komputerem. Przed samym biurkiem jeszcze jedno krzesło. Dookoła na ścianach kilka obrazów i dyplomów. Jeden obraz leżał na podłodze, a przy jego faktycznym miejscu na ścianie sejf, który otwierał jakiś mężczyzna. Ten wydawał się wiedzieć o obecności Crowley`a, ale go to zwyczajnie nie ruszało. Marcus podszedł do biurka, zwrócił uwagę na wybitą szybę.

Na biurku oprócz kilku bezwartościowych papierów znajdował się telefon oraz plik wizytówek. Wyjął jedną i gdy próbował ja przeczytać ta zmieniła się.

Zakład pogrzebowy "Odmieniec"
Hans Martich
ul. Ulica Boa 3/4
NY, USA


- Hehe - zaśmiał się mężczyzna przy sejfie. - Widzisz drogi chłopcze, siła iluzji jest wielka. Nie zabijam ludzi jak inni Odmieńcy, to oni sami siebie zabijają. Ja jedynie pokazuje im kilka iluzji. Oczywiście zawsze jakoś zapominam im o tym powiedzieć. Ale cóż takie życie, prawda Marcusie?
Marcus już chciał odpowiedzieć, jednak nieznajomy mu przerwał:
- Nie zadawaj zbyt wiele pytań, kolego. Chyba że chcesz skończyć jak Twój kolega tam na dole. - przerwał na chwilę odetchnął i kontynuował dalej - Proszę Ciebie tylko o jedną rzecz. Zabij "Lucyfera"! - krzyknął - Ten debil myśli ,że może sobie stworzyć nową armię. Armię Odmienionych. Gdyby nie fakt ,że robi to na zlecenia Azjatów nic mi by było do tego. Azjaci, pierd***. Lucyfer daje naszym żołnierza, faktycznie "witaminki" ale oprócz tego, pewien narkotyk. Po dłuższym stosowaniu zażywający go postradają zmysły i będą rozwalać wszystko co się da. Za to Azjaci w prezencie od samego Lucyfera dostali nową broń. Nie wiem jeszcze jak to dokładnie działa ale najpierw neutralizuje moce Odmienionego a następnie zabija. Pewnie się zapytasz po co chcę śmierci Lucyfera już po fakcie. Otóż wraz z całą śmietanką Black Wind wylatuje do RPA. Nie wiem po co, ale jak wyleci to już nie będzie po za naszym zasięgiem. Po za tym nie wiem czy wiesz ale Black Wind się rozpada. Nie proszę o nic więcej. Tylko ratuj sprawę, możesz wziąć sobie wszystko co znajduje się w tym sejfie. - wskazał na sejf, który był załadowany po brzegi dolarami. Następnie pstryknął palcami. A w pomieszczeniu rozległa się muzyka:
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=67bTpVQfB6U[/MEDIA]
- Symphony of Destruction synu, Symphony of Destruction

Keath Bradley


- Ja - ja mia - miałem tego go-ścia co wy - wy - leciał za - bić, za du - dużą kkkasę. - wyjąkał obezwładniony przeciwnik.

Z tyłu podjechał czarny samochód. Wysiadło z niego czterech ludzi w garniturach. Nie wyglądali miło.
- Oddaj go nam, my się nim porządnie zajmiemy. W nagrodę za obezwładnienie tego psa dostaniesz to - mówiący człek zza pazuchy wyjął złoty medalion. - Bardzo drogi i pożądany przedmiot. A teraz puść jego, bierz nagrodę i idź.
- Błaa- błaagam poo - po móż mi - mi - wyjąkał przestraszony niedawny wróg.

Maximus Svenson


Maximus Svenson dotarł do willi Xexe. Nie był to mały domek. Była to potężna posesja. Wysoki mur, kilka warstw z rożnych materiałów. Drut kolczasty na górze. Dużo kamer, czujników i strażników.

Brama wejściowa mocno zabezpieczona przed nią trzech goryli, Max wyczuł że byli odmienionymi. Jak zapewne z resztą połowa personelu. Za murem dało się zauważyć ostatnie piętro trzech budynków na dziedzińcu. Tam na balkonach i w wielu innych miejscach strażnicy.

Nagle Svenson usłyszał potężny huk. Jeden z budynków na posesji wybuchł. Słychać było wrzaski, komendy i tak dalej. Wnet w bramę wejściową uderzył opancerzony wóz. Nie był to jakiś wojskowy pojazd, tuning własnej roboty ze znalezionych elementów, w każdym bądź razie wyglądał potężnie.

Rozległy się strzały, a wszędzie waliły i pioruny i buchał ogień. Odmienieni przystąpili do walki i swe moce wykorzystywali.

Aiden Visel


Był to pierwszy raz kiedy Aiden używał wojskowego karabinu. Przez cały chaos nie mógł się dogodnie skupić i wycelować. Trzy pociski poszły, żaden nie trafił w cel. Przeciwnik wydawał się być nie zainteresowany Visel`em. Rozwalał wszystko po kolei. Ludźmi rzucał.

Zaraz na miejscu pojawił się i Lucyfer wraz z obstawą. Nie był zdziwiony, był raczej zaniepokojony. Po chwili odszedł wydał jakieś polecenie swoim podkomendnym a sam gdzieś poszedł.

Timmy "Gabriel"


Timmy obserwował przedstawienie jakie wykonał Jego niedoszły kolega. Kilka śmiałych decyzji i ciało człowieka który poprosił ich o pomoc rozciapało się na ulicy. Ludzie zaczęli panikować. Nagle wyskoczyło kilku mężczyzn, widocznie kolegów zabitego.

I tutaj też były szybkie śmiałe decyzje. Kilka pociągnięć za spust i "Gabriel" leżał deptany przez ludzi na ulicy. Jeszcze zdążył wykonać znak krzyża. Już po chwili oddał ducha...

"Sudden Death"


Uważali go za pana śmierci, pana bólu i zniszczenia. Wielu odmienionych się go bało. Nikt nie myślał że może umrzeć, a jednak umarł od zabłąkanej kuli, której nawet nie powinno być.

Jeden z leżących zakrwawionych Azjatów jeszcze żył. Ostatnimi siłami podniósł pistolet i wystrzelił kilka kul na oślep. Jedna zbłąkana, jedna śmiertelna trafiła prosto Sudden`a w aortę. Padł na ziemię. Nikt nie mógł mu pomóc, bo nikogo już nie było. Blanka uciekła, a on zawalił sprawę. Wielka legenda właśnie umarła...

kasi 06-01-2009 01:29

- Nie moje rytmy - powiedział spokojnie Marcus. Rzucił wizytówkę na biurko i spojrzał w kierunku faceta przy sejfie - Trzy rzeczy, trzy pytania, czy trzy sprawy, jak wolisz. Pierwsza, skąd mam wiedzieć że ten sejf pełen forsy też nie jest iluzją? Druga, gdzie mogę Lucyfera znaleźć? Trzecia, dlaczego miałbym się wysilać i zabić Lucyfera żeby dostać forsę gdy mogę zabić Ciebie i ją sobie wziąć? - Marcus obszedł biurko i oparł się o nie. Zaczął z chłodną ciekawością przyglądać się facetowi, jednak po chwili jego uwagę zwrócił leżący na ziemi obraz. Podniósł go i zaczął oglądać. Rama obrazu była trochę przybrudzona, Marcus podniósł rękę i zaczął ją delikatnie pocierać - Widzisz... tak teraz w tych beznadziejnych czasach traktuje się sztukę. Coś tak pięknego wala się po brudnych podłogach gdy kiedyś niektóre obrazy kosztowały majątek. Już się ich nie maluje, nie tworzy się muzyki, przepięknej muzyki. Cała nasza wiekowa kultura odeszła w niepamięć gdy Lucyfer wraz z innymi stworzył nas, Odmienionych. Przyjmuję zlecenie, ale zatrzymam ten obraz jako premie - powiedział chłopak po czym ruszył w stronę drzwi z obrazem pod pachą. Na odchodnym dodał - Sam znajdę Lucka, będzie choć trochę zabawy - i wyszedł. Wyszedł z budynku, i ruszył uliczką do swego sklepu na przedmieściu. Otworzył drzwi i schował obraz na zaplecze po czym wyszedł i zamknął drzwi na klucz. Co prawda nie bał się że zostanie okradziony gdyż nikogo nie interesowały antyki i sztuka ale wolał być przezornym. Lucyfer... hmm... muszę się dowiedzieć gdzie teraz przebywa... zastanawiał się przez chwilę Marcus. - Prawdopodobnie dowiem się w barze - powiedział do siebie chłopak po czym ruszył w kierunku baru do którego zwykle chadzał po informację lub odpocząć po pracy.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 08:30.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172