|
"Drużyna desantowa"? No tak, chyba nie spodziewał się bezinteresowności po Magneto? Nie spodziewał się, że rozwiozą ich po jakichś miłych i przyjemnych światach, by mogli sobie dalej żyć? Dobrze, Cabal zagra ich kartami. Ale niech go szlag trafi, jeśli zostanie ich pieskiem, chłopczykiem na posyłki, który zabija w ich imieniu nie interesując się czystością ich intencji, ślepo wierząc że robi to tylko dla dobra danego świata. Podniósł się i razem z innymi ruszył w stronę statku. Zerkał przy tym od czasu do czasu czujnie to na ich gospodarzy, to na swych nowych towarzyszy. Na ile mógł im ufać? |
- La Muerto. Tego się nie wymawia oddzielnie. - Poprawiłem Magneto, gdy już skończył. - Omówimy to na osobności, później. - Odpowiedziałem na jego pytanie. Nie miałem ochoty mówić wszystkim co chciałem zobaczyć. To prywatna sprawa. - A tymczasem, możemy zobaczyć nasze kwatery? |
Haze wzdrygnął się, słysząc słowa Magneto. Nie wiadomo dokładnie co ich czeka. Jedynie pewnikiem jest to, że coś, co może zaburzyć równowagę multiwersum nie będzie szczególnie miłe. Oczywiście, David nie miał żadnego wyboru. Musiał potraktować ich misję jako kolejny kontrakt, za który nagrodą jest wolność. Oczywiście, z reguły nie musiał wypełniać zleceń ramię w ramię z dziesiątką pomyleńców, ale miało to swoje plusy. Ale fakt, że nie mógł zwyczajnie odmówić wykonania zlecenia doprowadzał go do szału. Nienawidził pracować pod przymusem. Już teraz zaczął snuć plany dotyczące jego zleceniodawców. Większość z nich kończyła się znaczącym zwiększeniem zawartości ołowiu w ich ciałach. No cóż, plany trzeba było odłożyć na później. Teraz Haze skierował się w stronę statku, sądząc, że sytuacja nie może stać się znacząco dziwniejsza. |
Fakt o niskiej kulturze obecnych nie umknął jego uwadze. To, co rozczarowało go w tym momencie, to fakt całkowitego zignorowania jego pytań i próśb o wytłumaczenie jego sytuacji. Cóż, widocznie urojenia nie są z natury grzeczne. Wzdychając głośno pochylił głowę dumając nad dalszymi krokami. Póki co nie opłacało się porzucać innych, gdyż jeśli to co mówią jest prawdą... To będą jedynymi zdolnymi do zrozumienia jego sytuacji. Fakt, że MUSI powrócić do swojego czasu i miejsca oczywiście był dla niego oczywisty, jak to, że prawdopodobnie jego "śmierci" nikt nie zarejestrował. Oczywiście te przywidzenia były traktowane z przymrużeniem okia, w końcu to wszystko działo się tylko w jego głowie. Inaczej przecież świat straciłby sens, prawda? - Zdałem pytanie... - Zwrócił się do Aarona, u którego miał nadzieje uzyska odpowiednie zrozumienie jego pozycji. Albo przynajmniej odrobiny szczerości. - Odnośnie tej teorii równomiernych, czy równoległych światów... - Popatrzył mu prosto w twarz niemal błagalnym wzrokiem, otóż chłopak nie obejmował tego wszystkiego, więc niewiele brakowało do tego by wpadł w panikę. |
Kurt ruszył razem ze wszystkimi. Starał się zachować pozory, że rozumie coś z tego kosmicznego bełkotu o multiversum i podróżach w przestrzeni. Dla niego liczyła się chwila obecna. Ważne, że żyje, że ma się dobrze. Nie był jakimś zadufanym w sobie mutantem, ale aż tak bardzo nie obchodziła go cała ludzkość. Zdawał sobie sprawę że jego moc nie należy do wszechpotężnych, a raczej - do przydatnych w specjalnych okolicznościach. Z założonymi rękoma za głową szedł niedaleko Aarona. Ogon, którym wywijał we wszystkie strony, zdawał się żyć własnym życiem. Z głową w chmurach, rozmarzony czekał aż wreszcie podadzą coś do jedzenia. Był głodny jak diabli, co dobitnie okazywał jego brzuch, poprzez serię odgłosów przypominających bardziej "Marsz turecki" niż burczenie z głodu... |
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 23:41. |
|
Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0