lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu Inne (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-inne/)
-   -   Brothers in Arms: World in Flames (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-inne/8165-brothers-in-arms-world-in-flames.html)

Token 25-11-2009 16:17

Nieźle, naprawdę nieźle. Lewicki okazał się być kimś więcej niż tylko wrzeszczącym na prawo i lewo krasnalem. Nie wiedział jak resztę, jego taki stan rzeczy bardzo cieszył. Ktoś kto tak walczy, nie posadził dupy na stołku z byle powodu. Było jednak za wcześnie, by polubić kaprala. W końcu miał zbyt dobre samopoczucie. Zakończył w końcu najbardziej nudną część szkolenia i nie zwariował. Pewnie to sprawiło, że nawet na Lestera i łamagi z drugiego plutonu patrzył jakoś tak przychylniej. Zresztą od samego rana walczył z tym głupim uśmieszkiem, który raz za razem pojawiał się na jego twarzy. Pocieszał się, że pewnie zniknie bez jego udziału. Kiedy zatrzyma się na nim czyjaś pięść.

Przeciągnął się i przechylił głowę w prawo, staw strzelił stosunkowo głośno. Choć z pewnością usłyszeli to ludzie stojący obok. Zbyt duża ich liczba postanowiła rozruszać się przed wzięciem noża do ręki, by wyróżnił się z tłumu. W trakcie treningu był uważny i skupiony. Powtarzał wszystko i starał się zapamiętać jak najwięcej. W przeszłości zdarzały mu się bójki, ale nie należał do ludzi, którzy mają z tego powodu uważać się za urodzonych zabójców. Dlatego właśnie wolał nauczyć się tu tyle ile tylko mógł. Istniała w końcu spora szansa, że kiedyś może uratować mu to życie.

Wszystko szło gładko. Prawdę powiedziawszy nigdy nie miał problemów z samokontrolą, pewnie dlatego nie zdenerwował się zbytnio kiedy został wezwany. Tak jak i kiedy zobaczył swojego przeciwnika. Mimo że ten wyglądał raczej jak gość, który zamiast przygotowywać się do wojny, właśnie z niej wracał.

Miał wrażenie, że blondyn jest święcie przekonany o swojej wygranej. Nie musiał uczyć się walczyć, żeby wiedzieć jakie to niebezpieczne. Podobny wyraz twarzy zdarzało mu się oglądać przed wyścigami. Trudno powiedzieć, żeby kiedykolwiek kończyło się to dobrze. Chyba, że i jemu zdarzało się uśmiechać w taki sposób przed tym jak wygrywał. Tak czy siak teraz musiał skupić się na przeciwniku i tak też zrobił.

Zaczął mierzyć go od stóp do czubka głowy. Nie odpowiedział na wypowiedziane słowa. Machnął tylko ręką, wskazując by brał się do roboty. Wolał poczekać, a później spróbować zrobić unik i zastosować jeden z pokazanych mu przed chwilą chwytów. W końcu chodziło o to, żeby przetestować zdobytą wiedzę. Nie był głupi, doskonale wiedział, że kontra to najlepszy sposób na wygraną. Poczeka na błąd, a potem go wykorzysta. Na początku zablokować ręce i najlepiej wytrącić mu nóż. Później skupić się na nogach, powalić i wygrać.

W teorii zero filozofii, w praktyce może być już trudniej. Jak to mówią, się zobaczy...

Maciekafc 27-11-2009 00:29

Do śniadania nic nie wskazywało na to, że ten dzień będzie przełomem w dotychczasowych zajęciach w obozie. Śniadanie było niezmienne. Już kolejny tydzień to samo niedobre menu.. . Po zjedzeniu posiłku, wszyscy żołnierze, jak jeden mąż udali się na plac apelowy. Chwilę potem kilka pierścieni oplotło kaprala Lewickiego i uważnie słuchało.

Przedstawienie jakie odegrał kapral było godne podziwu, Człowiek takiej postury, dosyć bezproblemowo poradził sobie ze swoim przeciwnikiem. Szybko i boleśnie. Tak jak miało być. Patrick uważnie obserwował chwyty i sekwencje, które zostały pokazane. Jednak nie lubił walki wręcz. Jako niesforny bachor dosyć często przychodził do matki cały odrapany, z rozbitym nosem czy rozciętą wargą. Tak już mu zostało. Później, też nie miał żadnych problemów z przylaniem komuś w słusznej sprawie. Ale uważał bijatykę za ostateczność i nigdy jakoś specjalnie nie lubił uciekać się do takich metod.

Teraz ich dowódca szybko pogrupował w pary wszystkich zgromadzonych i porozdawał drewniane noże. Patrickowi przypadł do pary Lester, największy patałach w jednostce. Wszyscy zazdrościli Whitmanowi,że trafił na tak niewymagającego przeciwnika. Ale on sam nie cieszył się. Chciał się porządnie nauczyć wszystkich ćwiczeń, bo w niedalekiej przyszłości mogłoby to mu uratować życie. A mając przed sobą takiego pokrakę, trudno będzie w pełni przyłożyć się do wykonywanych ćwiczeń.

Lester był niewysokim blondynem, o niebieskich oczach. Chodziły szepty wraz z rzęsistymi śmiechami, że jest Aryjczykiem i powinien poświęcić swoje życie za Führera i Vaterland. Prócz tego, jego sylwetka była zupełnie niepasująca do armii. Mundur dosłownie wisiał na jego chudziutkim ciele. Mięśni była tam minimalnie-konieczna ilość. Patrick współczuł takiemu człowiekowi jak Lester. Jego miejsce było za szkolną ławką, a nie w błocie pośród latających odłamków. Cała postać Lestera, przypominała Whitmanowi stereotyp szkolnego 'kujona'. Tacy ludzie zawsze mieli wszędzie przesrane już na starcie..

Wśród uśmiechów i wesołej atmosfery większość par zaczęła już ćwiczyć, natomiast nasza dwójka ciągle stała i się patrzyła przed siebie. Patrick w skupieniu czekał na pierwszy ruch oponenta z nożem. Ciągle w głowie powtarzał sobie kolejne kroki do rozbrojenia i powalenia przeciwnika. Po chwili zapytał:
-Ej, Lester. Czemu jeszcze nie ćwiczymy? Wszyscy już zaczęli zajęcia, Zaatakuj mnie, natychmiast! Albo pokażę Ci coś skuteczniejszego niż jakieś tam chwyty..- chciał odrobinę przestraszyć chłopaka.
--Czekam, aż mnie zaatakujesz - Lester odpowiedział z rozbrajającą szczerością jednocześnie wzruszając ramionami.

Patrick nie chciał się mścić na Lesterze za te wszystkie dodatkowe ćwiczenia, tupanie w miejscu nogami, ścielenia łóżka czy układania po raz kolejny własnych rzeczy. Ale chłopak działał mu coraz bardziej na nerwy.

Jednym, szybkim susem Whitman zbliżył się do Lestera. Zamachnął się lewą ręką na wysokości brzucha i chciał w mgnieniu oka znaleźć się za plecami przeciwnika aby prawą ręką przydusić jego szyję, a lewą uniemożliwić ruch dłonią z nożem.

Hawkeye 10-12-2009 13:48

Jack Shepard

Nie był pewny wyniku tej walki, właściwie trochę pewności dodawał mu trzymany w ręce nóż. Jednak pamiętał wyczyn kaprala ... nie dość, że tamten walczył z cięższym przeciwnikiem, to jeszcze do tego uzbrojonym, a go pokonał. Jasne jakie były szanse, że Jackowi uda się to powtórzyć? Raczej marne, ale chyba nie o to chodziło w tym pokazie. Po części miało to ich czegoś nauczyć, ale również udowodnić im, że wynik walki nie zawsze jest oczywisty. Nie miał jednak czasu, żeby zbyt długo to rozważać, kapral dał wszystkim znak ręką do rozpoczęcia zmagań, jednocześnie stając na tyle daleko, żeby obserwować wszystkie pojedynki.

Shepard nie miał tego komfortu, musiał skupić się na swojej walce. Wyskoczył do przodu tnąc jednocześnie nożem. Byk bardziej odruchowo, niż w jakiś zamierzony sposób odskoczył od tego ciosu. Spróbował złapać rękę Jacka, ale ten wywinął mu się. Jednakże Teksańczyk był na tyle wysoki, żeby podciąć jego nogi, co sprawiło, że Shepard z głośnym hukiem upadł na ziemię. Wydawało się, że walka jest skończona, ale dobiegł go głos Lewickiego

-Shepard! Co się wylegujesz na ziemi! Walka się jeszcze dla ciebie nie skończyła! Albo zabijesz go tym nożem, albo go stracisz! Już! -

Tony Wallace

Filozofia walki wydawał się prosta. Zwłaszcza w wykonaniu kaprala Lewickiego. Tony wiedział jednak, że teoria a praktyka często nie idą w parze. Nie raz i nie dwa słyszał jak kierowcy chwalili się swoją ogromną wiedzą zarówno o samochodach jak i o torach. Pewnym siebie tonem głosu opowiadali gdzie trzeba zredukować bieg, a gdzie można docisnąć pedał gazu do podłogi. Teorię mieli opracowaną w każdym calu, każdy najmniejszy detal był im znany ... co z tego, skoro gdy tylko zaczął się wyścig często zostawali w tyle. Okazywało się, że ich teorię przynajmniej w ich przypadku nie są warte funta kłaków.

Wallace obawiał się, że w tym przypadku może być tak samo. Blondyn widząc znak ruszył do ataku. Nie był to jednak głupi atak. Nie rzucił się na Tony'ego z okrzykiem na ustach. Podskoczył i spróbował wykonać cios. Jednakże Wallace zadziałał błyskawicznie, odskoczył z linii ciosu jednocześnie odbijając rękę. Jego przeciwnik spróbował uderzyć ponownie, jednak tym razem Tony zablokował jego cios i spróbował mu wykręcić rękę.

Nie wyszło dokładnie tak jak planował, jednak nóż znalazł się na ziemi. Po chwili jednak pociągnięty przez swojego przeciwnika, któremu udało się wygrać leżał obok niego na ziemi. Momentalnie doskoczył do nich Lewicki

-Na co czekacie, ten który będzie leżał na ziemi wygrywa! - wydawało się, że kapral postanowił trochę poeksperymentować, albo nauczyć ich improwizacji, tak czy siak walka się nie skończyła ...

Patrick Whitman

Był pewien swojej wygranej. W końcu walczył z największą łamagą w całym oddziale. Za takiego przynajmniej go uważali, bo nie mógł przyswoić sobie najprostszego wydawałoby się ćwiczenia. A jego postawa w tym momencie była bardziej niż denerwująca, stał tam spokojnie, oczekując na ruch Patricka, tak jakby naprawdę nic nie miało znaczenia.

Whitman powtarzał sobie, że nie jest to zemsta, aczkolwiek gdzieś w głębi serca cieszył się, że to jemu trafił się Lester ... w końcu on przynajmniej sobie zasłużył na jednego czy dwa nie za mocne kopy (chociaż, które zawsze pozostawały kopami). Patrick skoczył i w jednej chwili znalazł się przy przeciwniku, który w tym momencie próbował się odsunąć, chyba nie spodziewał się ciosu w brzuch ... pięść Whitmana wylądowała na jego brzuchu powodując głośne "uff" i chwilowe opuszczenie gardy.

Teraz wydawało się, że walka jest skończona, spróbował go przydusić i jednocześnie wyrwać nóż z ręki. Stało się jednak coś niespodziewanego Lester zdołał pozbierać się po ciosie i podciął nogi Patricka . Ten wylądował na ziemi ... jednakże jego przeciwnik nie kontynuował ataku stojąc dwa metry od niego ... znów wrócili do momentu wyjścia.

Token 15-12-2009 16:30

Wypuścił powoli powietrze, nie kontrolując cichego gwizdu, który towarzyszył wydechowi. W kościach czuł, że zaraz się zacznie. Nie był tak naiwny, żeby uważać to za szósty zmysł, lub inną moc niewiadomego pochodzenia. Tony zwyczajnie zawsze zakładał najgorsze. Tak jak odpalając silnik, przede wszystkim zdawał sobie sprawę z zagrożenia. Tak wstając dzisiaj rano, nastawił się na możliwość wracania do baraków ze skopanym tyłkiem. Nie potrafił sobie wyobrazić jak pozbawionym oleju w łepetynie trzeba być, żeby chcieć jechać na wojnę i nie rozumieć jak przykry może być tego koniec. Mimo wszystko wolał nie dopuszczać do siebie myśli o tym, jak równie mało rozgarnięty był i on. Pchając się w to gówno pomimo świadomości konsekwencji.

Grunt to nie pozwolić dać się zdominować tej myśli i właśnie to wychodziło mu aż nazbyt dobrze. Wybrał odpowiedni moment i zareagował. Nie przypuszczał, że pójdzie mu tak dobrze. Nie wiedział czy to kwestia jego umiejętności, czy to może przeciwnik, podobnie jak wielu jemu podobnych. Wykorzystywał swą dość nieprzyjemną prezencję. Jak na ironie jej aktualny stan był prawdopodobnie efektem manta, które ktoś mu wcześniej spuścił. Ludzie mieli jednak zwyczaj bać się rzeczy, których przeważnie bać się nie trzeba. Nie bez przyczyny wszyscy do znudzenia powtarzają, że pozory mylą. Ostatecznie coś musi w tym przecież być.

Zacisnął zęby tłumiąc myśli i skupiając się na walce. Pewnie właśnie to kosztowało go spotkanie z ziemią. Gdyby zachował pełną koncentrację, stałby teraz nad tym śmieciem z nożem w ręku. Bezdyskusyjne zwycięstwo uciekło mu jednak sprzed nosa, w chwili kiedy wszystko wróciło do punktu wyjścia. Raz jeszcze obaj znaleźli się w tej samej pozycji. Jakby tego było mało, do uszu Tony’ego dotarł niezwykle irytujący głos kaprala. Doprawdy nie miał pojęcia co sprawiło, że znalazł się w tak gównianej sytuacji. Ostatecznie będzie sobie musiał jakoś z tym poradzić. Grunt to nie dać się ponieść emocjom.

Jak w mordę strzelił i matkę kochał. Potrzebował krótkiej chwili żeby dojść do tego co ten pokurcz ma na myśli. Kiedy natomiast dotarło do niego, że Lewicki nabrał ochoty na odrobinę zabawy. Zignorowanie jego polecenia, przyszło mu niepomiernie szybciej niż zrozumienie ich. Nie wiedział co zrobi ten drugi i niewiele go to interesowało. Przełożony co prawda pokazał dziś, że nie jest zwyczajnym popychadłem. Niemniej jednak nadal było to za mało. Przynajmniej Wallace tak podchodził do tej kwestii. Porucznikowi nadal było daleko do czegoś, co można by określić jako szacunek.
I wtedy nagle wszystko stało się znacznie prostsze.

Postanowił działać, przede wszystkim szybko, znacznie szybciej niż jego przeciwnik. Poderwał się z ziemi, choć niecałkowice. Planował stanąć na czworaka i z tej pozycji wskoczyć na zdezorientowanego przeciwnika. Miał w dupie jak zareaguje niechciany obserwator. Miał zamiar przycisnąć blondyna do gleby i zakończyć wszystko kilkoma celnymi uderzeniami. Ewentualnie samym uniesieniem dłoni. O ile oczywiście członek drugiego plutonu okaże się na tyle rozsądnym człowiekiem, by poddać się nim padnie pierwszy cios.

Araks3 23-12-2009 11:00

Shepard miał wszystko ułożone w głowie. Doskok, szybkie cięcie, a potem gwałtowny odskok do tyłu, co by pozostawić wrażego Niemca z nożem w bebechach. Niestety rzeczywistość zbyt często negowała wyobrażenia Sheparda, toteż pierwszy cios nawet nie drasnął Teksańczyka. Później było jeszcze gorzej, bo udało się Shepardowi oswobodzić rękę, lecz koszący cios zadziałał doskonale. Chłopak poczuł jak jego nogi tracą kontakt z podłożem, a następne porządne łupnięcie plecami o podłoże skutecznie ochłodziło jego zapęd bojowy. I jeszcze ten głos kata - Lewickiego, któremu jednak udało się pokonać Byka. Shepard nie miał dobrej techniki, ani nawet doświadczenia bojowego. Jakie miał realne szanse?

Leżąc tak na ziemi i podnosząc głowę, kątem oka dostrzegł działania Tony`ego. Z jednej strony każda taktyka była dobra, ale z drugiej cała sytuacja z atakiem na czworaka wyglądała komicznie, tak więc Shepard nie mógł przepuścić tej okazji. - Cholera Wallace zdziczał i na czworaka atakuje! - Zawołał kpiąco, podnosząc się w końcu z ziemi. Koniec tego wylegiwania. Shepard ponownie przyjął postawę bojową, mocniej uchwycił rękojeść drewnianego noża, po czym zawołał jeszcze. - Kapitanie Lewicki, a my tymi nożami możemy rzucać we wroga? Zawołał jeszcze, szykując sie do drugiego ataku na Teksańczyka. Nie miał zbytnio jak zaatakować, a kopanie w kolana, żeby przyklęknął na pewno wkurzy go jeszcze bardziej. Shepard znów wyskoczył do przodu, atakując sztychem noża w szyję Byka. Byk był wyższy od niego, co sprawiło że Shepard musiał się nieco wyciągnąć by dosięgnąć jego szyi. Liczył na to, że Teksańczyk będzie miał jakieś problemy z obroną takiego ciosu.

Maciekafc 23-12-2009 13:18

Chłopak szybko doskoczył i z całej siły uderzył przciwnika w brzuch. Tamten aż zatoczył się do tyłu, ale nie upadł. Patrick jednym susem znalazł się za Lesterem i gdy tamten już stanął pewnie na nogach, chciał go przydusić i wyrywając nóż z ręki ostatecznie zakończyć ten sparing. Jednak Lester zrobił to, czego nikt się po nim nie spodziewał. Lester najwidoczniej nie zamierzał być chłopaczkiem do bicia i wyprowadził proste kopnięcie w nogi Whitmana dodatkowo pomagając rękami w tym podcieciu. Patrick w jednej chwili głucjo uderzył o ziemię, wzniecając tumany kurzu.

Chłopak nie krył zaskoczenia na twarzy. Myślał, że przegra tę walkę, ale jego przeciwnik, nie wiadomo dlaczego, zamiast dokończyć dzieła, po prostu się odsunął i stał, jak przed 10 sekundami. Pat bał się, ze zostanie, tak jak kiedyś w szkolach, szyderczo wyśmiany przez swoich nowych kolegów. Nie kipiał ze złości, ale był lekko rozdrażniony. Szybko pozbierał się na nogi i z wielkim oburzeniem krzyknął w stronę ofermy:
-Czemu nie skończyłeś? Czemu się odsunąłeś? Walczymy do końca!

Z końcem ostatniego wypowiedzianego słowa ruszył na przeciwnika. Uważał, że pęd, zaskoczenie dadzą mu teraz wygraną. Obserwując dłoń z nożem, zamachnął się lewą ręką na wysokości twarzy Lestera, prawą zaś całej siły podjął próbę uderzenia w korpus. Zrobił to bardzo nieuważnie, chęć zemsty zasłoniła mu oczy. On miał się bronić przed nożownikiem, jednak teraz poszedł na całość, chciał go pobić.

Hawkeye 28-12-2009 13:34

Tonny Wallace

Plan wydawał się dobry, dlatego postanowił go zrealizować. Nie czekał na reakcję swojego przeciwnika, najszybciej jak potrafił znalazł się na czworaka i z tej pozycji skoczył na blondyna. Ten wydawał się kompletnie zdezorientowany. Może oczekiwał, że zaczną walkę z tej samej pozycji? Albo nie spodziewał się, że ten tak szybko zdoła się podnieść i być gotowym do działania? Koniec końców wystarczyła chwila wahania aby doprowadzić go do zguby. Wallace znalazł się na nim i przewrócił go na ziemię. Facet dość głośno huknął o nią i wypuścił powietrze.

Upadek nie zrobił mu żadnej krzywdy, może poza paroma siniakami, ale z pewnością pozbawił go przynajmniej chwilowo możliwości obrony, a zapewne obniżył też chęć do walki. Gdy tylko Tony podniósł rękę do ataku jego przeciwnik dość głośno powiedział

-Dobra stary nie bij - gdy Wallace wstrzymał cios leżący na ziemi blondyn dokończył -Przegrałem, nie ma sensu tego kontynuować. W tym momencie, nieźle byś mi mordę obił -.

Obaj przeciwnicy podnieśli się z ziemi i do obu przyczłapał kapral Lewicki. Blondyn wyprężył się na baczność, Wallace zaś przyjął postawę, która miała go nie wpędzić w kłopoty, ale z pewnością nie należała do tych, które okazywały szacunek. Kapral zignorował to patrząc na obu rekrutów.

Tony czekał na burę. W sumie nie działał za bardzo zgodnie z zasadami. Tymczasem kapral popatrzył na blondyna -Przegraliście -

-Sir przeciwnik mnie zaskoczył, nie spodziewałem się, że coś takiego zrobi. Reguły ... - kapral nie dał mu dokończyć

-To dobra nauczka. Na wojnie reguły to raczej zbiór wskazówek. Najważniejsze to nie dać się zaskoczyć przeciwnikowi. Tutaj skończyłbyś z co najwyżej połamanym nosem. Tam możesz skończyć jako trup. -

Po tych słowach wrócił do obserwowania kilku walk, które jeszcze się skończyły, a obaj przeciwnicy wrócili na swoje miejsca.

Jack Shepard

Walka wydawała się niemożliwa do wygrania. Przynajmniej z jego perspektywy. Krzyknął zadając pytanie kapralowi, a jednocześnie chcąc odetchnąć chwilkę.

-Jestem kapralem Shepard. Jeżeli jeszcze się tego nie nauczyłeś, to mogę ci w tym pomóc- to zbiło lekko z tropu chłopaka. Zapomniał o swoim pytaniu i spróbował jeszcze raz zaatakować Byka.

Spróbował dźgnąć swojego przeciwnika w szyję. Dopiero wykonanie tego ciosu pokazało, że nie był to chyba najlepszy sposób na wygranie walki. Wyciągnął się, ale Teksańczyk po prostu odsunął się z linii ciosu, z łatwością złapał jego rękę i wykręcił ją. Jack syknął z bólu i wypuścił nóż. W tym momencie walka była skończona.

Patrick Whitman

Patrick stracił panowanie nad sobą. Wiedział, że w walce należało myśleć, bo inaczej ułatwiało się robotę spokojnemu przeciwnikowi, ale nie zdołał się opanować. Zamiast się bronić zaatakował.

Poza tym w tym momencie miał głęboko w dupie to czy zabierze Lesterowi nóż, czy nie. Teraz miał ochotę zrobić mu z "dupy jesień średniowiecza". Miał nadzieję, że przeciwnik będzie próbował się bronić, bo wtedy byłoby to łatwiej wytłumaczyć.

Uderzał z całej siły, a jego przeciwnik chyba zdał sobie z tego sprawę. Odsunął się z linii ciosu i wyprowadził własny. Nie należał do najmocniejszych, był za to bardzo celny. Nos Patricka zabolał gdy wylądowała na nim pięść przeciwnika. Jego oczy zaczęły łzawić pozbawiając go na kilka chwil możliwości reakcji. Wylądował na ziemi. Spróbował się podnieść, ale w tym momencie całą walkę przerwał głos Lewickiego

-Co to kurwa ma być? Baczność! - obaj przeciwnicy wykonali to polecenie. Twarz Whitmana nie wyglądała najlepiej.

-Zgłosisz się do ambulatorium - powiedział do niego kapral, a potem popatrzył na plutonowego "ofermę". -A ty skoro jesteś taki twarty zrobisz mi tutaj 100 pompek - tamten bez słowa padł na ziemię i zaczął wykonywać polecenie. Cały pluton patrzył na niego trochę inaczej. Zaskoczył ich. Wszyscy zastanowili się, jak on mógł właściwie dokonać coś takiego?

Kapral tymczasem popatrzył po wszystkich

-Dobra panowie macie wolne! Rozejść się - ludzie zaczęli w małych grupkach udawać się w stronę koszar. Tematem rozmów były oczywiście dzisiejsze walki.

Maciekafc 06-01-2010 15:14

Chłopak postanowił w rzucić się w szaleństwie na przeciwnika. Drogo zapłacił za te bezmyślną decyzję. Po chwili leżał na ziemi ponownie wzniecając tumany kurzu. Bardzo bolał go nos, na szczęście nie krwawił zbyt mocno. Jego przeciwnik, Lester, spokojnie odsunął się i stał patrząc przed siebie. W jego oczach było widać taką samą obojętność, jak w momentach kiedy Kapral Lewicki wywalał jego szafkę do góry nogami,a on już 3 raz ścielił posłanie.

Chwilę później kurz opadł i oczom Patricka ukazała się parszywa twarz Kaprala. Sekundę później do jego uszu doszedł też piskliwy głos Lewickiego. W mgnieniu oka Whitman z grymasem na twarzy stał już na przeciwko swojego partnera. Prócz wydzierającego się opiekuna, panowała dziwna cisza. Pewnie zaistniała sytuacja zaskoczyła wszystkich żołnierzy.

Zgodnie z poleceniem przełożonego, Patrick szybko udał się w stronę ambulatorium. Bynajmniej nie chodziło mu o pospieszną pomoc lekarską, chciał jak najszybciej zniknąć z oczu kolegów.. wielki uczucie wstydu opanowało go całego. Wizyta u lekarza była szybka, bezbolesna, na szczęście nie było denerwujących pytań ani dociekania. Wolnym krokiem chłopak udał się w stronę swojego baraku. Nie chciał tam iść.. ale nie miał gdzie indziej się podziać. Jego myśli skoncentrowały się na jednym - " Czy to zwiększy szacunek do Lestera, czy mnie okrzykną drugim Lesterem..."

W baraku było dość głośno. Chłopaki siedzieli w grupkach i żywo rozmawiali o ćwiczeniach. Dużo było śmiechu, przesady i przekleństw. Pat wślizgnął się bardzo cicho do wnętrza, niestety, jego posłanie było w końcowej części sypialni. Szedł teraz z nietęgą miną przez środek baraku. Rozmowy tu i ówdzie cichły i pełne litości spojrzenia trafiały na niego.. Pat nieugięty szedł wolno w stronę własnego łóżka, gniew oraz uczucie pełne żalu rozsadzały go wewnętrznie..

Araks3 08-01-2010 16:37

Shepard przeklnął pod nosem, zaraz po pomyleniu rangi kaprala Lewickiego. Natłok adrenaliny i mentalne przekonywanie się, że Byk to tak naprawdę niezręczna kupa mięcha, sprawił, iż zwyczajnie zapomniał o randze kaprala. Nie miał jednak teraz czasu na przepraszanie, bo przed nim stał Teksańczyk, a na dodatek wezmą go za babę, gdy będzie przepraszał za każdą pomyłkę, toteż Shepard jeszcze raz spojrzał na cel i sprawdził czy dobrze trzyma swój drewniany nóż. Czas na atak!

Po kilku sekundach wynik walki był już przesądzony. Shepard starał się trafić przeciwnika, lecz ten zwyczajnie ominął jego cios. Tym samym Shepard bezmyślnie wystawił się na kontratak, co poskutkowało niesamowitym bólem wykręcanej ręki. - Byk, puść mnie, bo mi rękę złamiesz do cholery! - Warknął na Teksańczyka, bardziej z bezsilności, niż dalszej woli walki. Pojedynek i tak przegrał, ale nie czuł się z tym jakoś szczególnie źle... w końcu Byk był od niego wyższy i cięższy, a Shepard nigdy nie walczył na noże. Strachem napełniała go myśl, że być może, kiedyś na wojnie spotka szkopa zbudowanego tak samo jak Byk. Gdy kapral wydał pozwolenie na rozejście się, Shepard dołączył do grupki Wallac`a, która wracała do koszar. Było w niej jeszcze kilku innych rekrutów, którzy dyskutowali żywo o swoich poprzednich walkach. - Widzieliście jak Whitman dostał w pysk od Lestera? No, no, kto by pomyślał, że z niego taki wojownik. - Wtrącił ironicznie, maszerując spokojnie z resztą grupki. - Tyle, że już taki twardy nie jest. Lewicki kazał pompować mu do 100, ale Lester po połowie o mało płuc nie wypluł. Nie wiem jakimi wyzwiskami obarczał go Lewicki, bo zmyłem się od razu, ale z daleka nie było słychać by kapral "darł" się na naszą ofermę. - Rzekł po chwili, spoglądając na ich baraki. Musiał przyznać, że Lester... zaimponował mu nieco. Nie spodziewał się, że ma jakiekolwiek szanse w dzisiejszym treningu, a tu proszę! Shepard wrócił do barku, po czym zwalił się ciężko na pryczę, analizując sobie w głowie taktyki walki, gdyby przyszło mu jeszcze raz zmierzyć się z Teksańczykiem.

Token 09-01-2010 13:31

Z niewielkim zdziwieniem przyjął słowa kaprala. Choć prawdę powiedziawszy bardziej niż brak reprymendy, zdziwił go fakt, że obaj myśleli w podobny sposób. Tony zawsze zdawał sobie sprawę z faktu, że ostatecznie wygrywają ci, którzy dla zwycięstwa są w stanie zrobić więcej niż inni. Pomimo opanowania i braku szału, często podejmował więc ryzyko. Zwykle kończyło się to tak jak i dziś, zwyczajnie wygrywał. Świadomość, że podobnymi zasadami rządzi się również wojna, poprawiła mu tylko humor. Nie odmówił sobie więc uśmiechu, który pojawił się na jego twarzy.

Kiedy kapral odszedł rzucił tylko ostatnie spojrzenie blondynowi. W sumie nie miał go w tej chwili za mięczaka, radził sobie całkiem nieźle. Pogarda, która pojawiła się w oczach zwycięzcy wynikała tylko i wyłącznie z tego co stało się po walce. To całe tłumaczenie. Zanim wzięli się do roboty, był tak pewny siebie, że chyba zabrakło mu jej na rozmowę z kapralem. Mało nie wypłakał mu się w rękaw. Tony splunął tylko na ziemię i machnął mu ręką na pożegnanie.

Pozostałe walki trwały jeszcze chwilę. Ten czas spędził w towarzystwie członków swojego oddziału. Poklepywanie po ramieniu i gratulacje z okazji wygranej walki co oczywiste również się pojawiły. Podobnie jak komentarze, że niektórzy stojąc naprzeciw gościa z taką mordą, poddaliby się już na starcie. Szybko wszyscy zwrócili jednak uwagę na słowa Lewickiego, który nakazał rozejście się. Tony zabrał się z grupą stojącą obok niego do baraków. Dopiero po chwili dołączył do nich Shepard. Wallace posiadał w stosunku do jego osoby mieszane uczucia. Nie miał więc zamiaru odmówić sobie dorzucenia swoich trzech groszy po tym jak skończył.

- Może gdybyś zamiast rzucania tępych komentarzy na temat mojej walki, albo obserwowania Lestera w akcji. Sam ruszył dupę i zabrał się do roboty, nie dałbyś się poniewierać jak byle szmata.

Wzruszył ramionami i spojrzał na baraki, do których już praktycznie dotarli. W środku jak zwykle śmierdziało nudą. Mimo wszystko zorganizował sobie jakoś czas, chwilę drzemiąc, a później wdając się w luźną rozmowę z rekrutami zajmującymi sąsiednie prycze.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 04:00.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172