lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu Postapokalipsa (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-postapokalipsa/)
-   -   THE END[Storytelling] Zlodowacenie (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-postapokalipsa/15210-the-end-storytelling-zlodowacenie.html)

Halfdan 26-06-2015 22:03

Przyzwyczajony do tego że na morzu nikomu się nie spieszyło, więc i tym razem grzebał się jak mucha w smole. Młodsi i bardziej zdecydowani członkowie ekipy otworzyli helikopter za niego. Prawdopodobnie jego opieszałość uratowała mu życie. Antonio miał szczęście, nic większego w niego nie trafiło, a to co doleciało przyjęła na siebie kurtka, którą dostał na lodołamaczu. Solidna rosyjska konstrukcja, Siergiej zarzekał się że zrobiona ze skóry Jaka. Ile w tym prawdy nie wiadomo. Poczciwa kurtka posłużyła jako zbroja i przyjęła na siebie większość obrażeń, ulegając zniszczeniu. Antonio czuł się tak jak wtedy gdy podrapał go kot którego jego córka przyniosła kiedyś ze schroniska. Nic groźnego. Bardziej martwiło go zimno, które wlało się do środka.
Zgodnie z instrukcjami samolotowymi, które z nudów przeglądał za każdym razem gdy gdzieś leciał, w sytuacji zagrożenia najpierw należy ratować siebie, dopiero później pomagać innym. Tak należało i zrobić teraz: Antonio szybko wyciągnął z torby zszywacz i zapasowe skarpetki. Upychając je w poszarpane miejsca łatał dziury zszywaczem. Chwilę później owinął się wszystkim czym miał: kocem termicznym i śpiworem. I pociągnął trochę z butelki na ukojenie bólu i na rozgrzanie.

Lomir 28-06-2015 14:34

Alex mimo szoku od razu przeszła do działania. Robiła to setki razy w szpitalu i przywykła do pracy w stresie, do zarządzania personelem medycznym i wydawania poleceń w tej dziedzinie. Od razu oceniła stan zdrowia każdego z poszkodowanych i w głowie nadała im priorytety. Najpierw podbiegła do Nikolaia, gdyż miała nadzieję, że uda jej się zatamować krwotok z tętnicy, jednak dla niego było już za późno. - Kto zna pierwszą pomoc niech pomoże Loganowi, kto nie miał przeszkolenia niech pójdzie do Antonia - rzuciła i ruszyła z pomocą Nathanielowi. Przyklęknęła przy jego głowie i szybkim ruchem zdjęła mu gogle z twarzy, odrzucając je na bok. Następnie zsunęła plecak i jednym płynnym ruchem otworzyła go, wyciągając swoje przybory medyczne, które zabrała jeszcze ze szpitala. Nachyliła się nad okiem brata, próbując go uspokoić, jednak chłopak cały czas się szarpał i wył z bólu. Dopiero za którymś razem lekarce udało się dotrzeć do Nathaniela, który zrozumiał, że powinien zachować spokój. Alex skrzywiła się mimowolnie widząc uszkodzenie oka. Wiedziała jedno - w takich warunkach uratowanie oka jest niemożliwe. Ba, nawet gdyby byli w schronieniu to nie mieli odpowiedniego sprzętu chirurgicznego, dlatego postanowiła działać doraźnie. Pincetą wyciągnęła odłamki plastiku, oczyściła i odkaziła ranę. Powinna zszyć rozciętą powiekę, ale wiedziała, że teraz będzie to trudne, zwłaszcza, że nie miała żadnych środków znieczulających, jedynie garść tabletek przeciwbólowych. Odpakowała opakowanie z kwadratowej gazy jałowej i przyłożyła ją do oka swojego brata. W tym momencie usłyszała prośbę Kita o bandaże. Wyciągnęła z plecaka dwie rolki, jedną rzuciła Christopherowi, a drugą rozwinęła i obwiązała wokół głowy Nathaniela tworząc prowizoryczną opaskę na uszkodzone oko. Nathaniel był cały czas przytomny, a po opatrzeniu Alex pomogła mu usiąść, podkładając mu pod plecy plecak, aby miał się na czym wesprzeć.

Równocześnie Kit, który znał podstawy pierwszej pomocy ruszył do Logana. Był przytomny, co dobitnie potwierdzał krzykiem. Gdy Christopher przykucnął przy mężczyźnie mógł przyjrzeć się jego ranie. Gwóźdź, który wystawał z jego uda wbił się wysoko, blisko krocza, od strony wewnętrznej. Gdy rozchylił rozerwane spodnie wokół rany, zobaczył, że krew powoli wycieka, co było dobrym znakiem, ale wypływa pulsacyjnie, zgodnie z tętnem Logana, co znaczyło, że została uszkodzona tętnica udowa, a gwóźdź blokował ujście dla krwi. Nie można było go usuwać, nie teraz, nie w takich warunkach. Kit zastanawiał się, czy nawet jeśli znajdą schronienie to czy będą w stanie zatamować krwawienie, nie był tego pewny, ale starał się nie zdradzać swoich czarnych myśli i zachował neutralny i profesjonalny wyraz twarzy. Poprosił Alex o bandaże, a gdy je dostał obwinął je wokół uda Logana, starając się unieruchomić gwóźdź. Na teraz musiało wystarczyć, ale nie było mowy o dalszym marszu.

Jedno czego morze nauczyło Antonia to to, że musi radzić sobie sam i w każdej sytuacji. Stary wilk morski szybko wyzbył się objawów szoku i rozejrzał się wokół. Przeanalizował sytuację i widział co ma robić. Próbował załatać dziury w swoim ubraniu za pomocą skarpetek, zszywek i taśmy. Szło mu to całkiem zgrabnie, wypełnienie roztarganych fragmentów spowodowało ucisk na rany, co zarazem tamowało krwawienie, ale jednocześnie powodowało ból u mężczyzny. Łyk gorzałki pomógł mu się rozgrzać i trochę podniósł morale. Jednak wszystko było doraźne. Takie ubranie długo nie wytrzyma, a z ran trzeba będzie wyjąć odłamki i opatrzyć. Mimo bólu, Antonio, gdy udzielił już sobie pierwszej pomocy, ruszył do James'a, który najwyraźniej złamał się psychicznie. Siedział oparty o wrak śmigłowca i powtarzał do siebie "To moja wina? To moja wina?". Jego wzrok był nieobecny, utkwiony gdzieś w dali. Starszy mężczyzna złapał go za ramię i potrząsnął. Starał się nawiązać kontakt ze strażakiem, jednak było to wybitnie trudne. Po kilku próbach James spojrzał na Meksykanina, jakby ten obudził go ze snu. -Weź się w garść. Nic ci się nie stało, musimy pomóc innym! - powiedział Antonio, na co James skinął szybko głową na znak, że zrozumiał.

***


[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=MKS8Jn_3bnA[/MEDIA]

W czasie, gdy wszyscy miotali się aby pomóc innym lub sobie, nikt nie zauważył, że na horyzoncie pojawiły się dwie postaci. Z daleka nie dało się rozpoznać za wiele, poza tym, że byli uzbrojeni. Zbliżali się powoli, niespiesznie i... bezstresowo. Nie mierzyli do nikogo ze swojej broni, trzymali jednak wyciągniętą. W miarę jak dwóch osobników zbliżało się dało się zauważyć więcej szczegółów, takich jak to, że byli dobrze wyposażeni. Dwa identyczne, zimowe, wojskowe mundury, jakby przygotowane do takich warunków klimatycznych. Twarze mieli zamaskowane chustami, na oczach gogle, które wyglądały futurystycznie.



Członkowie ekspedycji zorientowali się, że ktoś do nich się zbliża, dopiero gdy nieznajomi znajdowali się kilkadziesiąt metrów od nich. Zwrócił na nich uwagę chrzęst radia, z którego dało się słyszeć głos, jednak słowa były niezrozumiałe z takiej odległości. Jeden ze zbliżających się osobników odpowiedział spokojnie -Przyjąłem. Tak, potwierdzam. Piątka, jedna kobieta, trzech ciężko rannych. Nie wyglądają na czerwonych. Bez odbioru.-
Gdy twarze Kita, Alex, Logana i Nathaniela zwróciły się w kierunku przybyszów dostrzeli na piersi munduru znak, który wcześniej widzieli na boku helikoptera. Pięść przebijająca się przez warstwę ziemi lub lodu, a następnie zobaczyli jak powoli, prawie od niechcenia przybysze obracają lufy broni w ich stronę, celując do nich. Cały czas, krok za krokiem, zbliżali się w kierunku wraku helikoptera.
W tym samym czasie James wraz z Antioniem ukryci byli za wrakiem w taki sposób, że nie widzieli zbliżających się ku nim osobników.

Halfdan 03-07-2015 21:51

Antonio uspokoił Jamesa i sam usiadł i oparł się o wrak śmigłowca. Pociągnął jeszcze jednego łyka i podał flaszkę strażakowi. Spokojnie wypuścił oddech i spojrzał w niebo, tak jak to robił na środku oceanu. Lubił to robić w nocy, patrząc na niezanieczyszczone sztucznym oświetleniem niebo, na którym było widać gwiazdy. Teraz, gdy na lądzie nie było już świateł, noc wygląda na lądzie tak samo. Patrzył w błękit nieba i na chwilę pogrążył się we wspomnieniach.
Wyrwał go usłyszany głos. Domyślał się że ktoś będzie ich ścigał, eksplozję było słychać na kilomter. Ale nie spodziewał się że będzie to aż tak szybko. Do cholery kto ustawia takie pułapki i czeka tuż obok. Przecież na zewnątrz jest tak zimno, a oni siedzą przyczajeni jak skauci bawiący się w chowanego. Jaka jest szansa że coś żywego będzie przechodzić obok. Chyba że...
Antonio zamarł. Niech to! Ta cała historia z radiem to ściema. Ta pułapka była zastawiona na nich od samego początku, nie byli przypadkową zwierzyną. Teraz pewnie będą chcieli uzyskać położenie schronu i zagrabić zgromadzone tam zapasy.
Z wypowiedzianych słów Antonio wywnioskował że go nie zobaczyli. Wyjął więc swój pistolet i siedział cicho, najciszej jak umiał. Przyłożył palec do ust Jamesa, by ten zrobił to samo. Nie wiedział co robią jego towarzysze, ale miał plan. Obojętnie czy zacznie się strzelanina (jest ranny, a nawet w pełni sił strzelał dość przeciętnie) czy też jego kompani się poddadzą i grzecznie pójdą z wrogami, to będzie siedział cicho licząc że go nie zauważą. Ktoś musi ostrzec pozostałych w schronie przyjaciół i rodzinę!

Kerm 03-07-2015 22:53

Kit nie ukrywał sam przed sobą, że do łatania ran Alex nadaje się dziesięć razy bardziej, niż on. On się powinien ograniczyć do "przynieś, wynieś...". Ale Alex była sama,
Nie da się ukryć, że Kit był bardziej obserwatorem, niż prawdziwym pomocnikiem, podczas gdy Alex zajmowała się rannymi. A miała co robić...
Zarówno Nathaniel, jak i Logan, nie byli w najlepszym stanie.
Szczególnie ten ostatni wyglądał jak początkujący praktykant u rzeźnika.
No ale niewiele można było zrobić - tu potrzebna była sala operacyjna, chirurg, a nie mróz, śnieg i ktoś, kto poza założeniem bandaża niewiele mógł zrobić.

Bandaż, drugi bandaż... Wreszcie krew przestała lecieć. Wreszcie niebezpieczeństwo, że Logan wykrwawi się na śmierć, zniknęło.

Jedno zniknęło, drugie się pojawiło.
Kit dość późno dostrzegł zbliżających się ludzi.
Późno, ale nie na tyle późno, by nie zareagować w porę.
Nie podnosząc się z kolan chwycił za leżący obok sztucer i, nie mierząc, skierował lufę w stronę przybyszów.

- Czy to wy założyliście tę pułapkę? - Nie spuszczając tamtych z oczu wskazał głową na resztki helikoptera.

Powiedziałby, co o nich myśli, ale raczej nie należało denerwować ludzi trzymających broń. Ale zawsze mógł odwrócić ich uwagę od Jamesa i Antonia.

Lomir 08-07-2015 21:29

Gdy Kit sięgnął po broń, żołnierze zwolnili kroku, a jeden z nich przyciągnął lunetę karabinu do oka, przyjmując postawę strzelecką. Nie było wątpliwości, że celował w Christophera.
Drugi z żołnierzy powiedział głosem nieznoszącym sprzeciwu - Rzuć broń .

James ocknął się ze swojego szoku na tyle późno, by nie wylecieć pod lufy uzbrojonych ludzi. Szczęście w nieszczęściu. Słyszał rozmowę jaką prowadził Kit z jakimś człowiekiem. Jeszcze nie wiedział czy jest sam czy jeszcze ktoś, mimo wszystko mogli być dobrzy. Gdyby on spotkał kogoś na środku tej lodowej pustyni, pierwsze co zrobił to by wymierzył i kazał rzucić broń oponentowi. Glover dał niemy sygnał Antoniemu żeby został na miejscu, on sam postanowił obejść helikopter od strony tylnego wirnika. Tym karabinem jakim dostał powinien bez trudu, przez zaskoczenie, móc zdjąć obu żołnierzy jeżeli tylko by dali się zaskoczyć. Jeszcze nie strzelali, a James nie wiedział, czy chce ich zabić. Może warto by było dać Kitowi pociągnąć rozmowę i czekać na skutki? Glover mimo wszystko przeczołgał się pod ogonem i zajął leżącą pozycję strzelecką, chowając większość ciała za konstrukcją helikoptera.

Kobieta z początku przestraszyła się. Będąc niedaleko swojego brata, runęła do tyłu na śnieg z zachwiania równowagi. Siedząc tak niedługo przełknęła nerwowo ślinę, nie bardzo wiedząc co mogłaby zrobić. Nie potrafiła posługiwać się taką bronią z podobną sprawnością co reszta, poza tym, nawet takowej nie posiadała, co sprawiało, że stawała się być bezużytecznym sojusznikiem. Mimo niepewności wywołanej przez zdarzenie, którego się nie spodziewała, podniosła się z ziemi zgarniając w rece troche sniegu i niespiesznie, ostrożnie wręcz jakby stąpała po lodzie, zaczęła zbliżać się do Kita, w taki sposób, by jego ciało zasłaniało jej ruchy. W razie nagłych strzałów zawsze mogła paść na glebę i ukryć się, nawet jeśli jedyną osłoną miałoby być martwe ciało towarzysza.
- Lepiej wy opuście broń, jeśli nie chcecie dostać kuli w plecy - powiedział Kit. - James?

Wyskakiwanie z kryjówki mogło się skończyć tym że Kit albo on dostanie po kulce, dlatego James odebrał wywołanie go do tablicy jako rozkaz zmniejszenia przewagi tamtych. Wymierzył w tego który celował w Kita, kiedy głowa żołnierza znalazła się pomiędzy czarnymi przecinającymi się idealnie na pół liniami pociągnął za spust. Jeżeli tamten drugi zrobi jeden fałszywy ruch, też oberwie. Strzelał tak, przynajmniej w tego jednego żeby oszczędzić jego ubranie dla Antoniego.
Zdecydowanie nie to planował Kit. Raczej liczył na okrzyk “rzućcie broń!”, czy coś w tym stylu. Jednak gdy rozległ się strzał, nie miał zamiaru kontynuować rozmów... Strzelił, a potem przetoczył się po śniegu, by zmylić przeciwnika... jeśli któryś stał jeszcze na nogach.
Alexandra przestraszyła się na tyle, że spanikowała. Po szybkim, drugim strzale, jaki wykonał Kit, rzuciła ulepioną śnieżką w kierunku wrogów.
- Granat, padnij !! - krzyknęła nie zastanawiając się nawet nad celem tego, chyba chciała ich zmylić, bo wiedziała, że jest całkowicie bezbronna, w walce wręcz jak kłoda. Sama posłuchała swojej rady rzucając się na śnieg. Wolałaby niczym nie dostać. Może uda się przeczołgać szybko za helikopter, co by nie oberwać w poruszający się ponad śniegiem kuper.

Ciszę, która zawisła w powietrzu przerwał huk wystrzału, potęgowany odbijającym się echem od elewacji otaczających budynków. Ułamki sekundy później w powietrze wzbiła się karmazynowa mgiełka znajdująca swój początek w ranie wylotowej w głowie żołnierza, do którego celował James. Zaraz za nią drogę na zewnątrz znalazły kawałki mózgu, czaszki oraz czegoś co było mieszanką skóry i włosów. Zaraz za tą krwawą fontanną poleciała głowa i reszta tułowia żołnierza. Czas dla obserwującego wynik swojej decyzji zwolnił i były strażak widział jak w zwolnionym tempie ciało mężczyzny odrywa się od ziemi, upadając metr dalej, ciężko wbijając się w sypką warstwę śniegu i zastygając w bezruchu.

Sekundę później drugi z żołnierzy zaczął odwracać się w kierunku z którego usłyszał strzał. Złożył się i pociągnął za spust, a z lufy jego karabinu błysnął ogień i po okolicy rozniósł się kolejny huk, któremu zawtórował krzyk bólu. James z trudem podniósł twarz, która schował w dłoniach i śniegu. Gdy podniósł oczy zauważył mężczyznę, który przed chwilą do niego celował. Leżał na boku, a śnieg wokół niego powoli nasączał się jego ciepłą krwią. Jeszcze żył, słuchać to było w jego chrapliwym i bulgoczącym oddechu. James przez chwilę zastanawiał się komu zawdzięczał życie, gdyby nie szybka reakcja tej osoby, to strażak skończyłby z dodatkową dziurą w ciele, gdyż tuż obok niego znajdował się pocisk, który wystrzelił żołnierz. Raptem kilkadziesiąt centymetrów od jego głowy. Zbyt blisko by czuć się bezpiecznie.

Chwilę wcześniej, tuż po pierwszym wystrzale, Kit, który trzymał swoją broń w rękach nacisnął spust. Nie celował, nie było na to czasu, gdyż żołnierz obracał się w kierunku Jamesa, a on musiał coś zrobić. Strzał okazał się celny, choć nie tak popisowy jak strzał byłego strażaka. Żołnierz został trafiony w tułów, a siła uderzenia ścięła go z nóg. Leżał teraz na boku, łapiąc ostatnie, ciężkie oddechy w swoim życiu, zdany na łaskę członków ekspedycji.

***

Strzał Jamesa całkowicie zniszczył gogle, które miał na głowie jeden z żołnierzy, były teraz bezużyteczne. Pocisk przeszedł bezpośrednio przez nie, nie oszczędzając elektroniki ani soczewek, które się w nich znajdowały. Ubranie, mimo, że obficie zakrwawione i ubrudzone zawartością czaszki, nadawało się zdecydowanie lepiej do ubrania, niż połatane tymczasowo ciuchy Antonia, jednak ciągle problemem pozostawały odłamki, które znajdowały się w jego ciele.
Gogle drugiego z żołnierzy ucierpiały lekko przy upadku. Gdy Kit założył je na głowę spostrzegł, że soczewka jest pęknięta, co przesłaniało widok. Przyglądał się ich budowie przez chwilę i zauważył szereg przycisków, które zaraz przetestował. Okazało się, że gogle działały na zasadzie kamer i wyświetlaczy w trybie normalnym, dając ochronę oczu przed warunkami atmosferycznymi. Drugim trybem był tryb noktowizyjny, ukazujący otoczenie poprzez zielony filtr. Ostatnim trybem był tryb termowizyjny, za pomocą którego wszyscy członkowie ekspedycji wyglądali niczym ludzkie pochodnie, składające się z koncentrycznie układających się kolorów: czerwonego, pomarańczowego, żółtego, zielonego i niebieskiego. W obu dodatkowych trybach ekran siał i skakał, a czasami nawet zanikał, najprawdopodobniej na skutek uszkodzenia podczas upadku.

Każdy z żołnierzy miał na sobie poza zimowym mundurem również kamizelkę taktyczną w zimowym kamuflażu.


Był to rodzaj kamizelek taktycznych bez płyt ceramicznych, powłoki z kewlaru czy innych wkładek kuloodpornych, a ich zadaniem było powiększenie ładowności kieszeni i dostępności schowanych w nich rzeczy. W kieszeniach pochowane były najpotrzebniejsze rzeczy jak bandaże, ampułkostrzykawki z morfiną, opaski uciskowe, żelazne racje w postaci suszonego mięsa, dodatkowe magazynki.

Kolejną zdobyczą były dwa karabinki FM SCAR-H, jeden wyposażony w lunetę optyczną ACOG zapewniającą czterokrotne zbliżenie, a drugi w kolimator KOBRA. Obie bronie posiadały również chwyt przedni, który pozwalał na pewniejsze trzymanie broni i redukcję odrzutu.


Niewątpliwie najciekawszą rzeczą było wojskowe radio, przez które wcześniej został wydany rozkaz. Teraz jednak urządzenie milczało.

***

Wewnątrz śmigłowca dodatkowo zniszczonego ajdikiem, znajdowały się zwłoki kolejnego żołnierza, ten również był ubrany w mundur zimowy, a na piersi znajdował się emblemat, który członkowie ekspedycji widzieli wcześniej na boku helikoptera. Zwłoki były koszmarnie pokiereszowane, ale pośmiertnie, a to za sprawą bomby pułapki. W środku nie znajdowało się nic przydatnego, wszystko co mogło stanowić jakąś wartość zostało już zabrane, a dodatkowo cała elektronika została zniszczona, najprawdopodobniej za pomocą granatu zapalającego - wojskowa taktyka, stosowana przy niszczeniu sprzętu, którego nie dało się odzyskać, aby nie wpadł w ręce wroga.

***

Nagle z kieszeni jednego z żołnierzy dało się słyszeć dźwięk.


Radio, które wcześniej milczało teraz zaczęło nadawać. Najpierw był to szereg szumów i trzasków, aż wreszcie dało się słyszeć kawałki meldunku:

-Tu Echo-Dwa. *trzaski* źródło ciepła *trzaski* pożar *trzaski* Najprawdopodobniej to był jakiś schron *trzaski* garażu podziemnym. Chyba coś musiało *trzaski* paliwo *trzaski* nikt nie *trzaski* przeżyć. Bez *trzaski*-

Kerm 10-07-2015 15:05

Wszystko potoczyło się nie tak, jak się tego spodziewał Kit, ale skoro się powiedziało "a", to nie watro było płakać nad rozlanym mlekiem i zastanawiać się, co by było gdyby. Stało się i koniec. Teraz trzeba było tylko zadbać o to, by jeszcze bardziej nie dostać po tyłku. Kit jakoś nie wyobrażał sobie, by kompani zastrzelonych przywitali ich małą grupkę z szeroko otwartymi ramionami. Pewnie nawet nie zachcieliby wysłuchać usprawiedliwień w stylu "to oni zaczęli", co - nie da się ukryć - byłoby prawdą, acz nie do końca.
Zostawiając na moment Logana, któremu i tak na razie bardziej nie mógł pomóc, Kit - schylony, rozglądając się na wszystkie strony - podbiegł do człowieka, którego przed chwilą postrzelił.
Szans na rozmowę nie było. Strzał Kita nie był co prawda tak efektowny jak strzał Jamesa, ale swoje zadanie spełnił - wojak nie oddał już drugiego strzału. Co prawda wyzionął ducha zanim Kit do niego dotarł, ale tak to już bywa na wojnie.
No i potwierdziło się to, czego spodziewać się można było - banda, do której należeli obaj wojacy, była nad podziw dobrze wyposażona - nie tylko helikopter czy ładunki wybuchowe, ale i wojskowy sprzęt czy broń. Kit miał wrażenie, ze właśnie mieli przyjemność spotkać się z przedstawicielami jakiejś paramilitarnej organizacji, która dość dobrze przygotowała się na różne nieprzyjemności. Problem polegał jednak również na tym, że mogli być to jacyś "Prawdziwi Amerykanie", głoszący hasła w stylu Murzyni do Afryki, Komuchy do piachu czy Ameryka dla Białych.
Co prawda "czerwoni" nie musiało oznaczać Rosjan czy wspomnianych wcześniej komunistów... ale zdecydowanie mogło, a to już brzmiało niepokojąco.

Kit nie przeznaczał cennych jakby nie było minut tylko na jałowe rozmyślania. Zastanawianiu się towarzyszyło przeszukanie kieszeni ofiary strzelaniny. A wojak był dobrze wyposażony.
Prócz mnóstwa rzeczy, które mieściły się w licznych kieszonkach kamizelki taktycznej, Kita zainteresowały gogle. Co prawda gogle były ciut uszkodzone, ale przy odrobinie szczęścia dałoby się je naprawić. W odpowiednich warunkach.
O wiele gorsze było to, że "naprawa" rannych również wymagała odpowiednich warunków. A dotyczyło to przed wszystkim Logana, którego noga wymagała natychmiastowej operacji.

SWAT 14-07-2015 13:22

James nieco oszłomiony i lekko w szoku przyłapał się na tym że wymiękł w sytuacji zagrożenia. Chciał umrzeć, a mimo wszystko nie wyskoczył ze swojej kryjówki na żywioł łapiąc kuli klatką piersiową. Cóż, widać jego podświadomości się tam aż tak nie śpieszyło. Rozejrzał się po pobojowisku wyczołgując się spod ogona helikoptera.
- Jasna cholera. Co tu się odpierdala? Co to za ludzie? - ręce lekko mu drżały, z niechęcią spoglądał na człowieka którego zabił, miał ratować i chronić, nie odbierać życia.
Wtedy ciszę przerwał komunikat radiowy.
- Kurwa… Nie mamy gdzie wracać i mamy na sobie jakiś pseudo-wojskowych… Musimy wciągnąć rannych do pierwszego lepszego budynku i ich opatrzeć, o ile jeszcze jest co. I zastanowić się co zrobić… - powiedział jakby wyrwany z poprzedniego szoku, adrenalina sprawiała cuda. - Weźcie z nich wszystko co możecie i znikajmy stąd, skoro słyszeli wcześniej wybuch pułapki pewnie usłyszeli też strzelaninę.
- Nie wiadomo - Kit poruszył najważniejszy temat - czy to o nasze schronienie im chodziło. Przecież schronów może być kilka. Może, póki radio działa, będziemy pilnie nasłuchiwać. Może nasi się odezwą.
- No a ci tutaj to według mnie jakaś organizacja paramilitarna. Może to być wszystko - od straży obywatelskiej po rasistów czy faszystów. Bez względu na to, kim są, lepiej się z nimi nie spotkać. Tak jak mówisz. - Kit skinął głową Jamesowi. - Ale najpierw ranni. Tu też masz rację, Jamesie.
To się wzajemnie wykluczało, ale jeśli nie zajmą się Loganem, to równie dobrze mogliby go zastrzelić.
- Dobra, wezmę Logana. - zapiął plecak, siekirę mocniej ściągnął trokami przy plecaku, a karabin przywiesił właśnie do tej siekiery. W jedną rękę złapał kanister, a w drugą Logana za kołnierz kurtki. Potem zaczął ten cały majdan holować w kierunku najbliższego budynku. Miał tylko nadzieję że Logan nie zostawi zbyt dużego czerwonego śladu. I że nie postanowi wywinąć orła i im umrzeć, nie po tym jak podjęty zostały próby ratowania jego tyłka.
Były strażak spróbował pociagnąć Logana, jednakże mężczyzna z całym ekwipunkiem okazał się zbyt ciężki, dlatego też z pomocą ruszył Antonio, który złapał rannego za ramię kurtki, James załapał za drugą stronę i wspólnymi siłami udało się im ruszyć z miejsca.
Ciągnięty mężczyzna tłumił krzyk, gdyż podczas ciągnięcia włóczył nogami po śniegu, a każda nierówność powodowała straszliwy ból. Mężczyźni podeszli pod lekką wydmę śniegu, która utworzyłą się wzdłuż ściany najbliższego budynku i zajrzeli do środka przez rozbite okno. Wewnątrz pomieszczenia były zasypane cienką warstwą śniegu, który został nawiany do wewnątrz. James wszedł pierwszy, a odstawiwszy kanister z benzyną podszedł do okna i złapał Logana za barki, wciągając go do środka, a w tym czasie Antonio przytrzymywał mu nogi. Gdy cała trójka znalazła się w pomieszczeniu Meksykanin zauważył, że bandaż Logana nasączył się krwią, prawdopodobnie krwawienie się wzmogło przez poruszenie gwoździa podczas transportu. Budynek, do którego weszli był niegdyś blokiem mieszkalnym, a sami znajdowali się teraz w jednym z pokoi mieszkania, który najprawdopodobniej należał kiedyś do jakiegoś młodego chłopca. Wywnioskować moża było to poprzez wiszące na ścianie plakaty, przedstawiające superbohaterów z komiksów albo futurystycznych żołnierzy z jakiejś gry komputerowej. Ozdoby ścian były niejako reliktami, które przypominały o utraconej bezpowrotnie, beztroskiej przeszłości.
Nathaniel potrafił iść sam, dlatego też Kit skupił się na czymś innym - zabrał się za transportowanie do nowej “kwatery” wszystkiego, co tylko nadawało się do użytku - bagaż Nikolaia i dobytek pokonanych żołnierzy. Wszystko to mogło się przydać - nie tylko w tej chwili, by ocalić Logana czy wspomóc Antonia, którego ubiór nie nadawał się do dalszej wędrówki.

Lomir 16-07-2015 09:25

Przeniesienie wszystkiego co znajdowało się w pobliżu wraku helikoptera zajęło Kitowi trochę czasu i wymagało kilku kursów tam i z powrotem. W tym samym czasie Alex pomogła wstać bratu, a następnie oboje ruszyli za resztą ekspedycji. W czasie, gdy Kit znosił rzeczy do mieszkania, pozostali rozpoczęli przeszukanie. Było to typowe lokum w bloku. Dwa pokoje, salon z otwartą kuchnią, przedpokój i toaleta. W każdym z pokoi znajdowało się łóżko, jedno podwójne i jedno pojedyncze, w salonie dalej stała kanapa oraz dwa fotele. Mieszkanie wyglądało na nienaruszone przez złodziei, którzy przed totalnym zlodowaceniem próbowali się wzbogacić kradnąć rzeczy z mieszkań, jednak nie byli świadomi bezcelowości tych działań. W kuchni znajodowało się trochę zepsutego i głębokomrożonego jedzenia. Zachowało się też kilka puszek, w których znajdował się ananas i brzoskwinie, jednak przy potrząśnięciu nie słychać było charakterystycznego chlupotu, co sugerowało, że zawartość dawno zamarzła, zmieniając się w owocowe lody. Po dziesięciu lub dwudziestu minutach mieszkanie zostało przeszukane, a wszystkie rzeczy znalazły się wewnątrz. Jednak z Loganem było coraz gorzej. Krew przesiąkała przez prowizoryczny opatrunek, a mężczyzna wyraźnie zbladł i osłabł. Nie lepiej było z Antoniem, który, gdy wyszedł z szoku związanego z całą sytauacją zaczął odczuwać przenikliwe zimno, wciskające się w każdą szczelinę i dziurę w jego ubraniu. Ciałem Meksykanina zacząły wstrząsać dreszcze, które były pierwszym objawem wychłodzenia organizmu. W mieszkaniu, w którym się znaleźli ciężko będzie utrzymać wyższą temperaturę, zwłaszcza później, kiedy ochłodzi się jeszcze bardziej wraz z nadejściem nocy.

Antonio zacisnął zęby i nie tracąc cennej energii na rozmowy szedł za resztą grupy. Dał się prowadzić niczym owca prowadzona na rzeź, wyglądało jakby stracił wolę do walki. Nie chodziło o obrażenia, o zimno ani o bandziorów którzy ich ścigali. Co dręczyło Antonia to usłyszany komunikat o pożarze. Reszta się nie liczyła, w końcu rany się zagoją a i zaraz odpalą piecyk. Bandziorów da się zastrzelić. Ale jeśli jego dzieci i wnuki, jedyna rzecz która trzymała go jeszcze na tym świecie, zginęły w pożarze, to nie pozostanie mu już nic. Ta myśl tak go przybiła, że nie był w stanie zrobić nic twórczego, robił to co mu kazano.
Gdy już usiedli w bezpiecznym pokoju, stary marynarz wziął się jednak w garść i powoli wracał do siebie.
- Komunikat, ten o pożarze, nie musiał być prawdziwy. A jeśli nawet, to nie musiało chodzić o nasze schronienie. Mało to garaży w tym mieście? - powiedział niemal sam do siebie załamującym się głosem - Dajcie mi to radio, spróbuję połączyć się z naszymi.
Przypomniał sobie też że nawet jeśli wszyscy spłonęli, to ma w tym mieście jeszcze jedną córkę. A jej mąż był bardzo zaradnym człowiekiem i był pewien że wciąż żyją. To wystarczyło, w końcu jeszcze coś mu na tym świecie zostało. Trzeba więc przeżyć i zająć się ranami.

Nami 16-07-2015 15:54

- Trzeba postawić piecyk w najmniejszym pomieszczeniu - powiedział Kit. - Rozejrzę się, czy gdzieś nie ma jakiegoś bardziej przytulnego mieszkania. Bez otwartych na oścież okien.
Alexandra po dotarciu w to pozornie bezpieczne miejsce była roztrzęsiona. Nie potrafiła ukryć tego, że w jej umysł wkradł się lęk. Mogła wyobrazić sobie wiele, ale żołnierze strzelający do każdego kto się rusza, to było dla niej zbyt wiele. W dodatku ogłaszali swoim “towarzyszom” kogo spotkali i ilu ich jest. Pewnym było, że będą ich szukać.
Mimo wszystko kobieta nie chciała pokazywać swego zmartwienia, które zapewne widoczne było tylko dla Kita, który na pewno dostrzegł to w jej oczach.
- Uważaj na siebie… Kit. - powiedziała jedynie smutno i ledwo wymusiła uśmiech na twarzy. Potrzebowała takiego ciepłego pomieszczenia dla Antoniego, ponieważ rozbieranie go w zimnym pomieszczeniu, w którym temperatura niewiele różniła się od tej na zewnątrz, było bez sensu. Ona niestety musiała tutaj zostać, patrzeć na rany osób, które jej towarzyszyły oraz pomóc im w zagojeniu się owych ran, zatamować krwawienie, pozbawić obcych ciał z ich wnętrza. Obawiała się, że oko Nate’a będzie do usunięcia. Lepsze to niż czekać na zakażenie, zaropienie. Nie była tylko pewna czy warunki w jakich się znaleźli pozwolą jej na taki “zabieg”. Antonio potrzebował ciepła, po usunięciu odłamków i zalepieniu ran opatrunkiem powinno być z nim wszystko dobrze, zaś Logan… Obawiała się, że Logan tego nie przeżyje. Już stracił wiele krwi, a po wyjęciu gwoździa straci jej znacznie więcej. O przetaczaniu płynów nie było mowy. Zastanawiała się nawet, czy nie prościej by było po prostu strzelić mu w głowę.
- James, Antonio, Nate, prosze was byscie poszli z Kitem. Poszukajcie cieplejszego pomieszczenia, takiego bede potrzebowac by pomoc Antoniowi. Ja musze szybko pomoc Loganowi, nie mam czasu na dyskusje, wiec po prostu ruszajcie. Szybko, szkoda czasu - powiedziala pospiesznie z pełną powagą wyrysowaną na twarzy. Spojrzała na nich i utrzymywała ten kontakt wzrokowy póki nie opuścili pomieszczenia.
- Jasne. - rzucił mężczyzna sięgając po strażacki topork - Niżej powinno być cieplej, jak dostaniemy się na klatkę schodową powinno udać się nam dostać do pomieszczeń niżej gdzie nie będzie hulał wiatr, może nawet uda się nam wejść do piwnic. Pod tak grubą kołdrą śniegu powinno być tam cieplej i bezpieczniej. - powiedział próbując dostać się na klatkę schodową. Jeśli drzwi byłyby zamknięte, spróbował wyłamać je siekierą.
Za namową Alex pozostali mężczyźni ruszyli na zwiad po opuszczonym bloku, w poszukiwaniu schronienia, gdzie mogliby choć trochę osłonić się przed siarczystym mrozem, który każdemu dawał się we znaki. Mimo dobrych ubrań wszyscy odczuwali negatywny skutki przebywania na mrozie od dwóch dni, a noc spędzona w temperaturze bliskiej zeru stopni za wiele nie pomógł. Zdrętwiała i obolałe palce u rąk i nóg zdradzały pierwsze oznaki zlbiżających się powoli odmrożeń. Kit jako pierwszy zgłosił się na zwiad, to też jemu przysługiwało pierszeństwo w wyborze ekwipunku. Pozostawił ciężki plecak, sztucer i inne niepotrzebne rzeczy, ale zabrał ze sobą karabinek SCAR z celownikiem kolimatorowym KOBRA oraz futurystyczne gogle. Zaraz za nim ruszył James, który zarzuciwszy sobie swój karabin M14 przez plecy, oburącz chwycił stylisko ciężkiego topora strażackiego. Stawkę zamykał Antonio, jednak Meksykanin nie miał sił i snuł się jedynie za pozostałą dwójką. Jedyne co przemawiało za jego obecnością na zwiadzie był fakt, iż w przypadku znalezienia odpowiedniego miejsca byłby od razu na miejscu i mógłby przejść do ogrzewania swojego ciała.

Kerm 17-07-2015 09:28

Kit ostrożnie otworzył drzwi z mieszkania w którym się znajdowali, a jego oczom ukazała się klatka schodowa, na której znajdowało się troje innych drzwi, prowadzących do kolejnych mieszkań. Dwoje z nich było zamkniętych, jednak James przytomnie przypomniał, że priorytetem będzie znalezienie schronienia, gdzie będą mogli się ogrzać, a później będą mogli zająć się przeszukaniem bloku. Kit dalej na szpicy obrał kierunek w dół klatki schodowej. Żelbetowe schody wykończone lanym lastrico były niesamowicie śliskie i zdradliwe, gdy na ich powierzchni pojawił się szron i lód. Mężczyźni musieli ostrożnie stawiać kroki, aby nie stracić równowagi. Gdy minęli półpiętro, drugi bieg schodów prowadził prosto korytarz zwieńczony ogromną zaspą, która wdzierała się do środka poprzez wyłamane pod naporem śniegu drzwi wejściowe. W korytarzu znajdowały się kolejne cztery pary drzwi do mieszkań. W tym miejscu panowały już zupełnie ciemności i Kit miał okazję przetestować swoją nową zdobycz. Zsunął swoje tradycyjne gogle na szyję, a na ich miejsce założył urządzenie elektroniczne i ustawił je w trybie noktowizji. Cały korytarz rozświetlił się zielenią usianą gdzieniegdzie jasnymi plamami, które były światłami latarek pozostałej dwójki.

Kit ruszył w głąb korytarza, zmierzając ku zaspie, ale w tym momencie usłyszał James’a, który zwrócił uwagę na drzwi prowadzące do piwnic. Niestety były one zamknięte, co jednak nie stanowiło przeszkody dla zasłużonego już topora strażackiego. Trzy, może cztery mocne ciosy w okolicy zamka i przeszkoda ustąpiła, otwierając się z głośnym hukiem. Za drzwiami znajdował się kolejny bieg schodów prowadzący do kondygnacji, która kiedyś jako jedyna była podziemna. Czuć było tutaj wyraźną różnicę temperatur, brak silnego wiatru i dostępu do powietrza zewnętrznego powodował, że było tam cieplej o kilka stopni. Mężczyźni ruszyli w dół, ku piwnicy, która okazała się długim korytarzem z szeregiem komórek lokatorskich po obu stronach oraz pomieszczeniem technicznym na jego zwieńczeniu. Tam właśnie skierowali swe kroki, gdyż przeciwpożarowe drzwi stanowiły dobrą izolację termiczną. Gdy byli mniej więcej w połowie korytarza poczuli wstrząs. Niezbyt silny i długi, jednak wyraźnie wyczuwalny. Ciężko było stwierdzić co było jego źródłem, czy sama ziemia, czy konstrukcja budynku.

Drzwi do pomieszczenia technicznego na całe szczęście były otwarte. Samo pomieszczenie było dość sporych rozmiarów i znajdowała się w nim maszyneria do obsługi wentylacji mechanicznej oraz klimatyzacji. Co bardziej przykuło uwagę mężczyzn było to, że w rogu leżały dwa śpiwory oraz stos pustych puszek i opakowań po produktach spożywczych. Niemożliwym było zidentyfikowanie czy ktoś ostatnio był tutaj czy miejsce jest od dłuższego czasu opuszczone.

- Wygląda to całkiem nieźle - powiedział Kit. - Nie znajdziemy nic lepszego - dodał. - James, pomożesz mi w sprowadzeniu pozostałych?
Było tu może nie tyle ciepło, co zacisznie, a porządne drzwi gwarantowały utrzymanie z trudem zdobytego ciepła wewnątrz pomieszczenia.
- Jasne, chodźmy. - odezwał się od razu i ruszył za Kitem.
W drodze powrotnej dało się odczuć kolejny wstrząs, jednak ten był zdecydowanie lżejszy niż poprzedni. Po kilku chwilach mężczyźni byli z powrotem na piętrze. Na miejscu zastali Alex, która właśnie kończyła opatrywać nogę Logana. Sam mężczyzna nie wyglądał najlepiej, był blady i słaby, ale przynajmniej odzyskał przytomność i trzeźwość umysłu. Obok siedział Nathaniel. Mimo ciężkich obrażeń oka wyjątkowo dobrze znosił całą sytuacje i w miarę możliwości asystował swojej siostrze.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 16:04.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172