lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu Science-Fiction (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-science-fiction/)
-   -   Witaj na Marsie! (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-science-fiction/11442-witaj-na-marsie.html)

SWAT 30-08-2012 14:02

Zombi, usunął się na bok i rozejrzał się po pomieszczeniu. Ogarnął wzrokiem, wszystkie fioleczki, buteleczki i pojemniczki stojące na półkach. Na Ziemi, kiedy jeszcze był bezdomny sporo czytał. Wiedział do czego służy skruszony akwamaryn, a do czego polipa marsjańska. Większość towarzyszy milczało, to też skromnie głos zabrał Pilar. Tylko dlatego, że czuł na sobie wzrok chemika. Odkaszlnął, nim zaczął mówić. Ochrypłym głosem rzucił:
- Mamy próbkę do przebadania - wskazał na mężczyznę, którą ów próbkę miał przy sobie - Ładne zbiory... Tych składników... - zamknął się.

Chemik wyglądał na zdezorientowanego, jakby wyrwanie go ze świata reakcji i procesów biologicznych zakłóciło normalny tryb funkcjonowania.
- Próbkę? Do zbadania? Hm, hm... A co to za... Ach, tak, pewnie sami nie wiecie, i chcecie się dowiedzieć... - Uśmiechnął się przepraszająco. Czy mogę zobaczyć?
Wolfgang podał próbkę.
- Ah, tak... To, hm, panowie raczą przyjść za jakiś tydzień po wyniki, eee... - Chemik spojrzał po ich minach - Eee... Tak... W sumie to ma sens. Jesteście z tych, co to chcą wyniki od zaraz, prawda? Powinienem był to przewidzieć, przepraszam, przepraszam... Już się zabieram za analizę... Ale nawet jeżeli zrobię to od razu, to może to potrwać parę minut... Na przykład ze dwie godziny... Tak, tak myślę...

- Radzę się pospieszyć. - Alex obdarzył chemika chłodnym, dwukolorowym spojrzeniem. - Interesy Świątyni, sir, wiecie jak niecierpliwi są biurokraci.

Chemik zniknął w laboratorium, ignorując Alexa, jakby oczywistym było, że skoro już powiedział, że od razu zabierze się do badania próbki, to jest to równoznaczne z tym, że się pospieszy.
- Można się tu rozejrzeć? - Krzyknął Pilar, a w laboratorium coś wybuchnęło z umiarkowaną siłą.
- Tak, eee... Rozgośćcie się, znaczy czujcie się jak u siebie w domu, eee... tylko niczego nie zniszczcie, tak.
Kiedy nikt nie patrzył, ukradkiem “pożyczał” sobie niektóre składniki z półek. Nie tak, aby go zobaczono. Po prostu, kiedyś czytał o tym jak zrobić termit, a to diabelstwo było w stanie przepalić praktycznie wszystko. Nawet zamek magnetyczny.

- Hm. - Zaczął chemik, kiedy wyszedł ze swojego laboratorium. Zajęło mu to niespełna godzinę, czyli nawet krócej, niż zapowiadał. - Udało mi się zidentyfikować truciznę. Nie wchodząc w szczegóły, jest to ekstrakt z pewnej rośliny, powoduje silne halucynacje, wymioty, niepokój, drgawki, padaczkę, nawet w bardzo małych ilościach, a w większych śmierć. Do tego jest to całkowicie naturalna roślina, w żaden sposób nie modyfikowana magiczną genetyką, przez co jest trudno wykrywalna przez magiczne wykrywacze trucizn. Ktoś wiedział, co robi. Hm.

- Czy jest jakiś sposób, żeby określić, skąd pochodzi ta trucizna?

- Czy ja wiem... Nie. Chociaż...? Pokażę wam coś. Praktycznie każdy na Marsie mógłby wyhodować sobie tą roślinę, gdyby miał skądś nasiona... Lecz wtedy... Ruszaliście coś? Nie mogę znaleźć części moich odczynników... Nie ważne.

Sięgnął do szuflady i wyjął fiolkę z jakimś płynem. Następnie wlał trochę odczynnika do doniczki z rośliną. Przez moment nic się nie działo, lecz potem ziemia i korzenie roślinki zabarwiły się na rdzawoczerwono, tak jakby ktoś wylał tam krew.

- Na Marsie nie da się dostać innej gleby niż z dodatkiem specjalnego składnika, właśnie po to. W ten sposób Korporacja może kontrolować przepływ żywności. Jest ku temu wiele powodów, niektórzy próbowali produkować własną żywność i sprzedawać ją dużo drożej jako rzekomo pochodzącą z Ziemii... Już nie mówiąc o wewnętrznej polityce Sun-Techu, kto ich tam wie, co oni mogą planować...

Chemik wlał trochę odczynnika do pozostałej części trucizny. Reakcja nie zaszła.

- To oznacza, że ta trucizna może pochodzić z Ziemii. Albo z innego miejsca, ale nie z Marsa. No chyba, że rebelianci stali się ostatnio znacznie bogatsi i byli w stanie oczyścić glebę... Ale po co im by to było? Ah, tak, domyśliłem się już, że chodzi o śmierć tego maga. Nawiasem mówiąc, bardzo mi przykro. A za analizę płacicie wy, czy mam dopisać ją do rachunku moich usług dla Świątyni?

Kiedy wychodzili, chemik mamrotał jeszcze do siebie.

- Tylko jak to się mogło tu dostać? Kiedy ja sam próbowałem przywieźć trochę odczynników na Marsa potrzebowałem specjalnej zgody od Świątyni i Korporacji, inaczej wszystkie potencjalnie niebezpieczne składniki zostałyby zniszczone...

Issander 04-09-2012 01:42

W pokoju Biskura:

- Prawdopodobnie nic ponadto nie uda nam się odnaleźć w tym bałaganie. - Rozejrzał się skrupulatnie po całym pomieszczeniu poświęcając każdemu fragmentowi nawet więcej czasu niż powinien. - Świątynni śledczy uprzedzili nas. - Przeszedł się dwa, a nawet trzy razy wzdłuż pokoju. Nie miał zamiaru grzebać się w wielkiej stercie bibelotów w celu odnalezienia czegokolwiek ważnego dla śledztwa. Nie wiedział nawet jak takie coś rozpoznać. Był tylko sierżantem. - Czyż nie zastanawiające jest to, iż sprawca dokładnie zatarł swoje ślady, zjawił się niepostrzeżenie, a porzucił sztylet? Co prawda jest to nijaki ślad, aczkolwiek zapewne zostawiony nieprzypadkowo. - W końcu kroki swe skierował ku łazience. Wstrzymał oddech i odsłonił parawan.
Za parawanem nie bylo nic wartego uwagi. Wydawało się, że nawet zabójca i śledczy nie byli zainteresowany łazienką, gdyż panował tam względny porządek.

Czytając po kolei tytuły opowiadań zmarłego mistrza Mirko zauważuł coś niepokojącego. Czwarta pozycja wydawała mu się podejrzanie adekwatna do obecnych wydarzeń. Usłyszał, że Aferad coś do niego mówi jednakże był zbyt przejęty swoim odkryciem aby mu odpowiedziać.
Chyba coś mam! Jeden z tytułów w spisie treści brzmi “Smierć maga”. To może być przypadek, ale w tak ważnej jak nasz sprawie należy sprawdzać wszelkie możliwości. Co o tym sądzicie?
-Nie czekając na odpowiedź zaczął zbierać wszystkie inne kartki porozrzucane po pokoju celem znalezienia innych stron opowiadań Biskura.

Na znalezionej karcie widniała taka o to historia:

Pewnemu znanemu i powszechnie szanowanemu magowi zdarzyło się przegrać walkę z potworem na odległej planecie. Przystąpiono do przygotowań do uroczystego pogrzebu. Rozesłano zaproszenia do bohaterów wszelakiej maści, tych bardziej znanych i tych mniej znanych. Byli wśród nich rycerze, królowie, księżniczki, inni magowie, bohaterowie z pospólstwa. Wiadomość dotarła też do pewnego domu na leżącej z daleka od wszystkich szlaków planecie.

W domu tym mieszkało mnóstwo bohaterów. Ile dokładnie - w takim rozgardiaszu nie sposób policzyć dokładnie, lecz przynajmniej dwa tuziny. Bohaterowie ci występują we wszystkich opowieściach, choć nie zawsze dostrzegamy ich role - na tym polega ich magia. Oni również zamierzali wyruszyć na pogrzeb, lecz w bałaganie wyszły na jaw następujące fakty:

- Część z tych bohaterów miała dzieci. I bez tego były bardzo podobne do swoich rodziców, różniły się tylko tym, ze wyrosły im ogony, lecz ubrano je tak, żeby to zamaskować i wyglądały zupełnie jak swoi rodzice, co powodowało dodatkowe zamieszanie.
- Wśród naszych bohaterów były dwie pary sobowtórów. Lecz cóż za dziwne to były sobowtóry! Na codzień wyglądały bowiem zupełnie inaczej. Żeby wyglądać tak samo jeden z nich musiał się obrócić - w pierwszej parze musiał położyć się na boku, zaś w drugiej stanąć na głowie. Sobowtóry te zamieniły się miejscami dla psikusu, gdyż natura uczyniła ich żartownisiami.
- Dwoje z nich bardzo lubiło bawić się piłkami. zniknęło gdzieś żeby oddać się swojej rozrywce i ciężko było powiedzieć, gdzie się podziali.
- Ci dwaj z kolei, którzy są częścią wszystkiego, lecz nigdy czegoś i nie byli jeszcze wspomniani, zaczęli biegać za sobą i wyczyniać psoty w taki sposób, że wydawało się ich być znacznie więcej, niż w rzeczywistości. Szczególnie upodobali sobie przeszkadzanie tym, którzy stali samotnie bądź w parach.
- Dwaj zaś zaczęli tańczyć: ten, który lubi się toczyć, jak i ten, który najbardziej lubi się wyginać. Ruszali się w taki sposób, że wydawało się, że jest ich dwa razy więcej.

Kiedy wreszcie dotarli na miejsce, ceremonie już się kończyły, przystąpiono do odczytania wiadomości, która mag zostawił przed smiercią:

"Chloopcne. enel cnytassn tak madoowoossc, ttoo oonzacna toot, nke zket nye. Pssne took - waw zadnee - tne sspooryw myprnednezew. Poodernemaw, nke zkt zte bedne nbyt chetzy ssnukac kmt takw wesscu. ootoo, cookt wussne poomednec: sstrnen ssek. Ckt ktoorny mydaa ksse prnyacoolw wooga ssnykoomac zoon, tak tood zeprnyacool woonessn unysskac poowooc. mybacn, nek tze mlacnylew cet kdoo wooch badań, zek oopoomadalew tck koot zch, ale teran mdnssn, kak bardnoo byly ooze zebenpecnze. nzadn chloopaka mkt 327, 28, 9. Umana zak ssebe. Bsskur."
Mirko skonczył czytać na głos całą opowieść, po czym kilkakrotnie przełknął ślinę. Przeczytanie końcowej wiadomości od maga sprawiło mu nie lada problem. Podrapał się w głowę i zapytał:
-Rozumiecie coś z tego? Ta wiadomość na końcu chyba nie jest integralną częścią całego opowiadania. Mało prawdopodobne, aby postać i autor miały tak samo na imię. Może pisał to przed śmiercią i chciał nam przekazać jakieś ważne informacje. Niestety poza kilkoma słowami kompletnie nic z tego nie rozumiem. Hmm... Co o tym myślicie?

Podczas gdy połowa drużyny głowiła się nad zagadką, pozostała jej część zdążyła wrócić do komnat. Znaleźli się wszyscy w jednym pomieszczeniu i spróbowali pomóc w rozwiązaniu zagadki. Alex i Gregor wreszcie wpadli na to, jak ją rozwiązać.

Dwa tuziny bohaterów to pewnie litery.
Pierwsza grupa to litery z ogonkami.
Sobowtóry to “m” i “w” (zamieniają się miejscami) oraz “z” i “n”.
Te, które lubią bawić się piłkami to “i” i “j”, ich w tekście brakuje.
W podwójnych trzeba jedną literę wywalić.

"CHŁOPCZE. JEŚLI CZYTASZ TĄ WIADOMOŚĆ, TO OZNACZA TO, ŻE NIE ŻYJĘ. PISZĘ TO - MAM NADZIEJĘ - ZE SPORYM WYPRZEDZENIEM. PODEJRZEWAM, ŻE NIKT NIE BĘDZIE ZBYT CHĘTNY SZUKAĆ W TAKIM MIEJSCU. OTO, CO MUSZĘ POWIEDZIEĆ: STRZEŻ SIĘ. CI KTÓRZY WYDAJĄ SIĘ PRZYJACIÓŁMI MOGĄ SZYKOWAĆ NÓŻ, TAK OD NIEPRZYJACIÓŁ MOŻESZ UZYSKAĆ POMOC. WYBACZ, ŻE NIE WŁĄCZYŁEM CIĘ DO MOICH BADAŃ, NIE OPOWIADAŁEM CI O NICH, ALE TERAZ WIDZISZ, JAK BARDZO BYŁY ONE NIEBEZPIECZNE. ZNAJDŹ CHŁOPAKA W 327, 28, 9. UWAŻAJ NA SIEBIE. BISKUR."

Czas wymienić się rewelacjami i zastanowić się, co teraz zrobić.

NOTKA: ci, którzy pochodzą z Marsa, lub przebywali na nim już wcześniej wiedzą, że 327, 28, 9 to adres, po kolei: numer wieży, numer piętra, numer lokalu. Łatwo się domyślić, że jest to poza Górnym Miastem, skoro składa się ono z 24 wież, a także znajduje się dużo powyżej niż 28 piętro...

Aro 05-09-2012 00:37

Zagadki, spiski i knowania. Przyjaciele będący skrycie nieprzyjaciółmi i nieprzyjaciele, którzy okazać się mogli przyjaciółmi. Jakiś chłopak, którego musieli znaleźć, jeśli wierzyć owej notce zostawionej przez maga. Trucizna, będąca ekstraktem z rośliny, której nie dało się wykryć magicznymi sposobami i której dostanie na Marsie graniczyło z niemożliwym.

Alex skrzywił się, masując skronie. Od tych wszystkich zawiłości bolała go głowa. Nie dla niego były intrygi, czy nawet dłuższy kontakt z ludźmi. Teraz jednak nie miał wyboru, jak rozgadać się. I to właśnie zrobił.

Podzielił się rewelacjami chemika z grupą, która przeszukała pokój Biskura. Wytłumaczył, co znaczyły liczby zapisane na karcie.

- Do Dolnego Miasta nie przejdzie się inaczej, niż z przepustką. - Sięgnął do kieszeni i wyciągnął swoją, machając nią przed oczami innych. - Czy Świątynia wam ją przydzieli, panie Vujacic, powiedzieć nie mogę. Biurokracja, sami rozumiecie.

Zamilkł, myśląc przez chwilę.

- Jeśli mogę zaproponować, panie Vujacic... - Odezwał się, wypowiadając wolno słowa. - Mądrze byłoby nie dawać znać o naszych znaleziskach nikomu innemu. Ot, posłuchać się przedśmiertnej rady waszego mentora.

Boreiro 05-09-2012 01:25

Po przedstawieniu, przez jednego z członków wypadu, opinii chemika o truciźnie, Mirko Vujacic zrobił kwaśną minę. Ekspertyza w połączeniu z odszyfrowaną wiadomością mówiła jasno: śmierć Biskura była nieprzypadkowa. Wcześniej łudził się jeszcze, wbrew racjonalnym przesłankom, że może był to zwykły przypadek, na przykład zamach rebeliantów na losowego maga Świątyni. Teraz czuł, że w tym morderstwie maczały palce jakieś grube ryby. Na Marsie takimi, przynajmniej mniej według niego, był SunTech i … Nie. Na pewno nie. Mirko często podejrzewał, że Świątynia skrywa jakieś mroczne sekrety, ale był całkowicie pewien, że nie posunęłaby się do morderstwa własnego człowieka! No, więc zostaje SunTech, właściciel planety. Trzeba tam kogoś wysłać.

Obecnie najważniejszym zadaniem było wykonanie polecenia Biskura czyli znalezienia „chłopaka” pod wskazanym adresem. Gdy, po roszyfrowaniu zagadki, jego towarzysz odczytał mu ją, poczuł dziwne uczucie. Jakby w środku był pusty, a jednocześnie czuł się bardzo ciężki. Jakby sam Biskur oddziaływał na niego z tamtej stront.To zmotywowało go, aby przełamał swoją niechęć do prowadzenia śledztwa. Zadecydował, że osobiście tam pójdzie. Nie miał pojęcia jednak co ma zrobić z chłopakiem, jeśli takowy w ogóle raczy tam przybywać. Mimo tego miał teraz motywację i poczucie misji, więc nie przejmował się drobiazgami. Już chciał przemówić do reszty obecnych, gdy wpadł mu do głowy jeszcze jeden pomysł. Dobrym posunięciem byłoby wysłanie kogoś do archiwów świątyni i sprawdzenie wszystkich dostępnych informacji na temat Biskura i jego ostatnich działań.W tym momencie odezwał się Alexandro Flores, machając przepustką i udzielająca porady. Gdy Hiszpan skonczył, uczeń maga skrzyżował ręce, aby dodać sobie powagi i pewności siebie, poprawił palcem okulary i powiedział:

- Dziękuję za cenną radę. Z pewnością skorzystam - odwrócił wzrok i skierował go tak aby trafiał do całej grupy - Dobra wszystko obmyśliłem. W ramach śledztwa czekają nas trzy zadania. Pierwsze to dotarcie do adresu podanego przez Biskura. To zrobię osobiście. Potrzebuję do tego przewodnika –ponownie spojrzał na „Alexa”- Myślę, że świetnie pan się nada, panie Flores. Oraz jakiegoś zbrojnego ubezpieczenia w razie komplikacji. Mam na myśli sierżanta van Ottela oczywiście. Co do przepustki to mniemam, że kontrolerzy przymkną oko na naszą trójkę, gdy wyjawimy,że działamy z polecenia samej Świątyni. Druga, równie ważna, misja do wykonania to znalezienie jak największej informacji na temat pochodzenia rośliny, z której uważono truciznę. Jestem pewien, że korporacja SunTech posiada potrzebne nam dane o imporcie na Marsa wszelkich roślin tego gatunku i ich późniejszym przeznaczeniu. Van Drake , Black to wasza działka. Dam wam oficjalne pismo z moim podpisem i pieczątką Świątyni. Tylko nie mówcie na miejscu czego dokładnie szukacie. Nakazuję wam zdradzić im tylko szczątkowe informacje, a najlepiej to w ogóle nie mówić o śledztwie, tylko wcisnąć jakiś kit. Przemyt? Coś wymyślicie. Ostatnie sprawa to dogłębne zbadanie wszelkich dostępnych w świątynnej bibliotece materiałów dotyczących Biskura. Raporty, projekty, sprawozdania, ostatnie prace. Wszystko. Wypytajcie o niego także pracowników i magów, jeśli zdołacie do nich dotrzeć. To bardzo ważne! Kazda informacja może być na wagę złota. Aby uniknąć biurokratycznych nieporozumień z urzędnikami, wysyłam tam inkwizytora Mehlbeere’go. Razem z nim pójdzie.. Ee.. Polar? Dobrze mówie? W każdym razie ten w bandażach. Tak, właśnie ty! – Mirko przerwał swój monolog, aby zaczerpnąć powietrza - Och, ale się nagadałem. Jakieś opinie, pomocne sugestie? Jeśli nie ma to do roboty, a jeśli są to słucham.

Irregular 06-09-2012 10:09

Wolfgang już chciał zaprotestować na pomysł maga, ale po namyśle zrezygnował. Nie po to przyleciał na tą nieszczęsną planetę, żeby teraz marudzić, a zresztą sam chciał, żeby ktoś nim pokierował i powydawał nieco rozkazów. Przypomniał sobie, że przecież wręcz nalegał na to, by Mirko został swego rodzaju dowódcą... to teraz ma. Przy uwzględnieniu tego wszystkiego, śmieszne byłoby narzekanie, że ten... jak mu tam... wygląda co najmniej podejrzanie z tymi bandażami.
Przynajmniej pozwalało się to oderwać od jeszcze bardziej niepokojącego faktu, że śmierć Biskura nie była przypadkiem. Kto mógł to zrobić i w jakim celu - raczej nieprędko znajdą rozwiązanie na to pytanie. A wizyta w świątynnej bibliotece mogła tylko pomóc, nawet jeśli wymagało to zmierzenia się z biurokracją. I chodzenia w towarzystwie zabandażowanego.. tak, Pilara - chyba tak się nazywał.
- Tak jest - rzucił w stronę Mirka, a po chwili - usiłując przemóc niechęć - odwrócił się w stronę Pilara i dorzucił - Chętnie się tym zajmę wraz z Pilarem, o ile się na to, oczywiście, zgodzi.

Issander 08-09-2012 09:30

Wolfgang i Pilar

Wolfgang oraz Pilar udali się ponownie do Cytadeli, tym razem w celu sprawdzenia w archiwach prac Biskura. W całej budowli było tak samo pusto, jak poprzednio. Urzędnik na wejściu dał się zbyć prostym kłamstwem i wskazał im drogę do biblioteki. Wolfgang miał wrażenie, że trochę podejrzliwie im się przyglądał - być może zabranie Pilara do siedziby Świątyni nie było najlepszym rozwiązaniem? Jeżeli tak, to teraz trzeba już było liczyć na to, że urzędnik postanowi się nie wychylać - Wolfgang z autopsji wiedział, że Świątynia często popierała taką postawę.

Wysokimi, pustymi korytarzami przeszli do nieco skromniejszego w rozmiarach pomieszczenia. Stało tu szesnaście typowych terminali. Stary urzędnik pilnujący biblioteki drzemał, kiedy tu przyszli - poza nim nie było w pomieszczeniu żywej duszy. Po krótkim wyjaśnieniu powodu przybycia wrócił do swojego zajęcia. Przybysze zajęli miejsce przy terminalu.

Gregor i Sav

Co prawda główna siedziba SunTechu mieściła się na Kosmodromie, to Gregor wiedział, że ma ona także swoje bióra w rozmaitych miejsach na Marsie, w tym w Górnym Mieście, choć była to prowincjonalna placówka. W przeciwieństwie do Świątyni, pracownicy korporacji musieli być tam, gdzie byli potrzebni, a w Górnym Mieście nie mieli wiele do roboty. Placówka w ogóle nie była reprezentacyjna, ot kilka pięter jednej z wież, oznaczonych w paru miejscach symbolem korporacji.

Gdy weszli i wyjaśnili sprawę, zajął się nimi wyżej postawiony mężczyzna. Zaprosił ich do swojego bióra i poczęstował dobrej jakości kawą.

- Muszą panowie wybaczyć, ale niestety nie ma kapitana, który normalnie zarządza placówką... Jestem Renald Ironhorse, zastępca kapitana. Jak zapewne panowie wiedzą, korporacja SunTech dba o jak najlepszą współpracę ze Świątynią w swoim dziele zarządzania Czerwoną Planetą... Jednak prośba o dostęp do naszych archiwum ot tak to trochę zbyt dużo. Takie rzeczy muszą być uzgadniane na wyższym szczeblu. Zarówno ja nie mogę decydować o takich sprawach ze strony Korporacji, jak i panowie, choć nie wątpię w prawdziwość państwa pisma, nie są nawet niskimi rangą inkwizytorami. Tak więc niestety muszę panów odesłać z kwitkiem...

Renald wydawał się być bardzo spięty obecnością pracowników Świątyni, najwyraźniej starał się dobrze wypaść i jednocześnie odpowiednio spełnić swoje obowiązki zastępując kapitana.

Mirko, Alex i Aferad

Aby zjechać na niższe piętra, trzeba przesiąść się z jednej windy na inną na specjalnym półpiętrze. Są na nim tylko dwa pomieszczenia - krótki, szeroki korytarz od dolnego końca trasy jednej windy do górnego końca drugiej, oraz pomieszczenie straży. Jeden strażnik cały czas stoi na korytarzu, trzech kolejnych siedzi w pomieszczeniu obok. Ściana pomiędzy nimi wykonana jest ze szła, tak więc wszystko jest doskonale widoczne.

- Wasze przepustki. - Rzucił sucho strażnik.



--> Zapraszam na doca

Issander 17-09-2012 10:30

Wolfgang i Pilar

Po włączeniu terminala szybko włączyliście archiwum.
Zombi stał obok i obserwował pracę Wolfganga. Osobiście, zerkał na śpiącego mężczyznę i myślał, czy by dał radę niepostrzeżenie shackować terminal, tylko nic nie wiedział o swoim towarzyszu. A jeśli to jakiś służbista gotów go zabić o samo złe słówko, o tej norze zaślepionych Świątynników. Milczał. Cóż mógł więcej zrobić?
Ale nie mógł milczeć wiecznie, to też wpisał w odpowiednie pole “Biskur”.
_---Poziom dostępu: zerowy
_---Podaj frazę zapytania:
_---Biskur
_---Trwa przeszukiwanie bazy danych...
_---Znaleziono 1 konto użytkownika
_---Znaleziono 1 wynik w archiwach personalnych
_---Znaleziono 6 wyników w archiwach biblioteki
_---Czy chcesz je przejrzeć? Y/N
_---Y
_---BISPIN (Biskur Pinoni), numer konta 60095
_---Biskur Pinoni, archiwum personalne, numer 9000374
_---Biskur Pinoni, postać, numer katalogu w bibliotece: 68884
_---”-------------------------------------------------------------------------------------------”, autorstwa Biskura Pinoni, numer katalogu w bibliotece: 78781
_---”-------------------------------------------------------------------------------------------”, autorstwa Biskura Pinoni, numer katalogu w bibliotece: 97482
_---”-------------------------------------------------------------------------------------------”, autorstwa Biskura Pinoni, numer katalogu w bibliotece: 34343
_---”-------------------------------------------------------------------------------------------”, autorstwa m. in. Biskura Pinoni, numer katalogu w bibliotece: 98984
_---“-------------------------------------------------------------------------------------------”, autorstwa m. in. Biskura Pinoni, numer katalogu w bibliotece: 45355
_---Aby zalogować się na konto, LOGUJ i numer konta. Aby obejrzeć publiczne dane konta, OTWÓRZ plus numer konta. Aby wysłać wiadomość, WIADOMOŚĆ plus numer konta. Aby przejrzeć katalog archiwów, OTWÓRZ plus numer katalogu. Aby edytować, EDYTUJ plus numer katalogu. Aby usunąć, USUŃ plus numer katalogu.
_---LOGUJ 60095
_---LOGIN: BISPIN
_---Podaj hasło użytkownika:
Chwilę się zastanawiał, jakie hasło mógł ustawić Biskur. I do głowy przyszło mu jedno, które mogło się sprawdzić i kilka, które mogłyby się sprawdzić.
_---mirko
_---BŁĄD: błędne hasło. Nie można kontynuować.
Pilar domyślił się, że ktoś, kto obawiał się własnej śmierci z rąk “przyjaciół” raczej nie zostawiłby hasła tak oczywistego, żeby można je było łatwo zgadnąć.
_---

Wolfgang westchnął. To, co na razie sprawdził Pilar, było za proste, Biskur był przecież inteligentną osobą i z całą pewnością nie kimś tak przewidywalnym, ale poza tym pozostawał całkowicie obcy, nieznany. Nie przychodziło mu do głowy nic, co mógłby zatem zrobić. Pozostało jedno wyjście - i wcale nie chciał z niego skorzystać, bo w jego pojęciu świata choćby wątpliwe wystąpienie przeciw jakiemukolwiek prawu było rzeczą wprost nie mieszczącą się w głowie i śmiertelnie niebezpieczną. Doskonale pamiętał sporo rozpraw z czasów, gdy był jeszcze sekretarzem w sądzie i rzadko kiedy wyroki były łaskawe w jakiejkolwiek sprawie. Jednak potężny, mądry mag zginął i trzeba dowiedzieć się, kto to zrobił.
- Pilar? - zapytał tego dziwnego człowieka w bandażach. - Czy wiesz może... e... co można by ewentualnie zrobić... e... wyciągnąć z tego terminala, ale w sposób... powiedzmy... niestandarowy i nieprzyjęty przez ogół, a już zwłaszcza przez... - z trudem to wykrztusił - prawo? Popilnuję, żeby nikt nie podszedł niepowołany, no i... jakby co... to powiem, że to na moje polecenie.
Teraz wszystko miało się zważyć. Wykrztusił to jakoś. Pozostawało mieć nadzieję, że Pilar nie jest jakimś szpiegiem czy informatorem Świątyni, ani żadnym wiernym jej poddanym. Postawił na szali swoją nieskazitelną dotąd reputację wzorowego urzędnika i te jedno zdanie mogło ją zszargać, gdyby dostało się do uszu kogoś niepowołanego.
- A jeśli nie wiesz, co robić - dorzucił po chwili - to pozostaje tylko zastanowić się nad tymi danymi, które zdołaliśmy znaleźć lub próbujemy zgadnąć hasło, co na pewno nie będzie... e... proste. Więc jak?

Długo się zastanawiał nad odpowiedzią, za bardzo nie wierząc co odpowiedzieć. Do głowy przyszła mu tylko “prowokacja”. Ale po chwili spostrzegł te zmiany na twarzy Wolfganga, których pewnie nie zauważyło by zmutowane oko. Zmrużył lekko oczy. Nie był do końca pewien o co chodzi temu facetowi, ale, postanowił zaryzykować. I tak nie miał za wiele do stracenia.
- Odsuń się i odejdź, najlepiej pogadać z bibliotekarzem tak, by stał do mnie plecami... - a kiedy Wolfgang spełnił prośbę, spróbował się przedostać do podsystemów terminalu, a nimi do głównego komputera. Włamanie z tak powszechnego miejsca i z tak małego komputera, być może nawet nie będzie zauważone.

Bez oprogramowania do łamania haseł Pilar nie mógł dostać się do żadnego istniejącego konta nawet z jego umiejętnościami, lecz udało mu się uzyskać możliwość utworzenia nowego konta za pomocą luki w systemie, którą wykorzystał. Miał teraz własne konto o trzecim poziomie dostępu. Dobrze by było pamiętać o tym, żeby usunąć je po fakcie.

_---Biskur

Wpisał na nowo to, co go interesowało. Teraz wyników powinno być więcej i do większości powinien mieć dostęp.

Wyniki były takie same, jak poprzednio, lecz tym razem tytuły dzieł nie były ocenzurowane.

_---Trwa przeszukiwanie bazy danych...
_---Znaleziono 1 konto użytkownika
_---Znaleziono 1 wynik w archiwach personalnych
_---Znaleziono 6 wyników w archiwach biblioteki
_---Czy chcesz je przejrzeć? Y/N
_---Y
_---BISPIN (Biskur Pinoni), numer konta 60095
_---Biskur Pinoni, archiwum personalne, numer 9000374
_---Biskur Pinoni, postać, numer katalogu w bibliotece: 68884
_---”Drugie spojrzenie na historię Neandertalczyków”, autorstwa Biskura Pinoni, numer katalogu w bibliotece: 78781
_---”Magia Neandertalczyków a magia ludzi - teoria zaklinactwa”, autorstwa Biskura Pinoni, numer katalogu w bibliotece: 97482
_---”Gdzie się podziali - przegląd teorii na temat zniknięcia Neandertalczyków”, autorstwa Biskura Pinoni, numer katalogu w bibliotece: 34343
_---”Modyfikacja istniejących zaklęć, podręcznik dla magów”, autorstwa m. in. Biskura Pinoni, numer katalogu w bibliotece: 98984
_---“Zaawansowana modyfikacja zaklęć i tworzenie własnych, podręcznik dla magów”, autorstwa m. in. Biskura Pinoni, numer katalogu w bibliotece: 45355

(...)
Dwa ostatnie wyniki to podręczniki akademickie, raczej nie ma sensu tam zaglądać. Pierwsze trzy wyniki to rozprawy naukowe. Po tematach widać, że poruszają się w tematyce Neandertalczyków i ich później historii. Już same tytuły wskazują na to, że pisma te mogą zawierać teorie uważane za heretyckie - wszak według oficjalnej wersji Świątyni Mesjasz zniszczył wszystkich Neandertalczyków.
(...)
_---Aby zalogować się na konto, LOGUJ i numer konta. Aby obejrzeć publiczne dane konta, OTWÓRZ plus numer konta. Aby wysłać wiadomość, WIADOMOŚĆ plus numer konta. Aby przejrzeć katalog archiwów, OTWÓRZ plus numer katalogu. Aby edytować, EDYTUJ plus numer katalogu. Aby usunąć, USUŃ plus numer katalogu.
_---OTWÓRZ 34343
_---Gdzie się podziali - przegląd teorii na temat zniknięcia Neandertalczyków
_---Autor: Biskur Pinoni
_---Rok wyda


_---Aby wrócić, WRÓĆ. Aby edytować, EDYTUJ plus numer katalogu. Aby usunąć, USUŃ plus numer katalogu.

(...)
Dane do których nie miałeś dostępu były zastąpione ciągami myślników - tych danych po prostu nie ma, więc najprawdopodobniej zostały przez kogod usunięte.
(...)
_---WRÓĆ
_---OTWÓRZ 9000374
_---Imię: Biskur
_---Nazwisko: Pinoni
_---Konto: BISPIN, numer konta 60095
_---Data urodzenia: 23.09.1942
_---Data śmierci: 14.09.2012

(...)
Data śmierci została bardzo szybko zaaktualizowana.
(...)
_---Dzieci: brak.
_---Uczniowie: Mirko Vujacic, od 2008 roku.
_---Ranga: Wyższy Inkwizytor ze zgodą na Samodziałanie.

(...)
Tą nazwą określa się szereg przywilejów - od tworzenia własnych zaklęć do posiadania poglądów niezgodnych z oficjalną wersją Świątyni. Inkwizytorzy ze zgodą na Samodziałanie biorą udział w wytyczaniu polityki religijnej Świątyni razem z jej przywódcami. Tytuł ten sprawia, że dany mag nie podlega jurysdykcji żadnego z oddziałów Świątyni, choć powinien podporządkować się lokalnemu przywódcy Świątyni na terenie w którym aktualnie przebywa. Ma też zgodę na prowadzenie badań naukowych w całym Układzie Słonecznym, a także może wydawać sądy jakby był sędzią.
(...)
_---Prace naukowe:
_---”Modyfikacja istniejących zaklęć, podręcznik dla magów”, autorstwa m. in. Biskura Pinoni, numer katalogu w bibliotece: 98984
_---“Zaawansowana modyfikacja zaklęć i tworzenie własnych, podręcznik dla magów”, autorstwa m. in. Biskura Pinoni, numer katalogu w bibliotece: 45355



_---Biografia:



(...)
Część danych z powyższych działów została zdecydowanie usunięta.
(...)
_---Aby wrócić, WRÓĆ. Aby edytować, EDYTUJ. Aby usunąć, USUŃ. Aby przejsc do katalogu otworzyć publiczne dane konta - OTWÓRZ plus numer. Aby zalogować się na konto, LOGUJ plus numer konta lub login.

Zombie popatrzył na ekran, po chwili spróbował odkryć “kto” ostatni, lub z gdzie umieszczonego terminala dokonana była ostatnia aktualizacja archiwum.

Dowiedział się niewiele - baza danych nie przechowywała takich informacji. Jednak spróbował samemu usunąć jakiś losowy artykuł i otrzymał komunikat o zbyt niskim poziomie dostępu. Zatem nie mógł to być nikt o trzecim lub niższym.

Stwierdził, że nic więcej się tu nie dowie. Do większości miał zablokowany dostęp, a włamać się nie mógł tak naprawdę do systemu z tego terminala. Usunął konto, które założył. Ruszył do Wolfganga, za wiele informacji nie zebrał. Ale wiedział jakie prace prowadził Biskur i że strasznie szybko zaaktualizowano wszystkie strony i pod-strony archiwum.
- Możemy iść - wychrypiał do Wolfganga.

Issander 22-09-2012 04:54

Gregor i Sav

- Muszą panowie wybaczyć, ale niestety nie ma kapitana, który normalnie zarządza placówką... Jestem Renald Ironhorse, zastępca kapitana. Jak zapewne panowie wiedzą, korporacja SunTech dba o jak najlepszą współpracę ze Świątynią w swoim dziele zarządzania Czerwoną Planetą... Jednak prośba o dostęp do naszych archiwum ot tak to trochę zbyt dużo. Takie rzeczy muszą być uzgadniane na wyższym szczeblu. Zarówno ja nie mogę decydować o takich sprawach ze strony Korporacji, jak i panowie, choć nie wątpię w prawdziwość państwa pisma, nie są nawet niskimi rangą inkwizytorami. Tak więc niestety muszę panów odesłać z kwitkiem...

Renald wydawał się być bardzo spięty obecnością pracowników Świątyni, najwyraźniej starał się dobrze wypaść i jednocześnie odpowiednio spełnić swoje obowiązki zastępując kapitana.

Gregor westchnął ciężko.
- Niestety, rozumiem - Ponownie ciężko westchnął i odwrócił się w stronę Van Drake’a - Wygląda na to że nasi przełożeni mieli rację. Będziemy musieli zerwać wszystkie więzi z SunTech. Nie tylko wspierają naszych wrogów, ale i pozostają głusi na nasze prośby. Szkoda. - odwrócił się z powrotem w stronę Renalda - zwłaszcza że nasza współpraca toczyła się dość dobrze do tej pory. Dziękujemy, mimo wszystko. - ukłonił się grzecznie, i ruszył w stronę wyjścia.

- Eee, proszę zaczekać, nie ma co tak ostro stawiać sprawy... Mogę spróbować skontaktować się z główną placówką... Ale jeśli nie mogą panowie czekać, chyba nie będzie to złamaniem przepisów jeżeli pozwolę panom skorzystać z mojego terminalu. Oczywiście wyloguję się, tak więc poziom dostępu będzie najniższy, ale dane tego typu, o jaki panowie pytali, czyli import i eksport towarów nie powinny być chronione zabezpieczeniem dostępu.


Mówiąc to mężczyzna zwolnił wam miejsce przy swoim biurku, następnie usiadł na miejscu dla petentów, które to wy zajmowaliście jeszcze chwilę temu. Zalogowaliście się do archiwum.

Gregor rzucił spojrzeniem znad terminala na Renalda. Następnie zaś delikatnie nachylił się do Van Drake’a.
- Pozbądź się go z tego pomieszczenia.
Sam zaś przystąpił do wyszukiwania wszystkich roślin które dało się wykorzystać jako trucizny, a do których dostęp miał Sun Tech.

_---Poziom dostępu: zerowy.
_---Podaj frazę zapytania:
_---Mortica Vulgaris
_---Trwa przeszukiwanie bazy danych...
_---Znaleziono 2 wyniki zawierające frazę “Mortica Vulgaris”. Czy chcesz je przejrzeć? Y/N
_---Y
_---Poziom dostępu: zerowy.
_---Transport z dnia 08. 07.1930 (KOD 08071930002) zawiera 0,5 kg susz Mortica Vulgaris w zunifikowanej paczce próżniowej.
_---Transport z dnia 05.11.2011 (KOD 05112011004) zawiera 0,005 kg ekstrakt Mortica Vulgaris w zunifikowanej paczce próżniowej.
_---Aby zobaczyć szczegóły, wpisz KOD poprzedzony komendą “OTWÓRZ”. Aby edytować, wpisz KOD poprzedzony komendą “EDYTUJ”. Aby usunąć, wpisz KOD poprzedzony komendą “USUŃ”.
_---OTWÓRZ 05112011004
_---Poziom dostępu: zerowy
_---Transport numer 004
_---Dnia: 05 11 2011
_---Statek przewozowy: ST Olimpus
_---Nadawca: -------------------------------------------------------------------------------------------------------
_---Odbiorca: -------------------------------------------------------------------------------------------------------
_---Lista ładunków:

(...)
Lista zawiera około czterystu różnych pozycji. Część z nich potrafisz zidentyfikować jako substancje i odczynniki chemicznych, jest wśród nich także trochę roślin. Wszystkie są w niewielkich ilościach.
(...)
_---Łączna waga: 1,854 kg.
_---Opłacono: TAK
_---Odebrano: TAK
_---Niebezpieczne substancje: TAK
_---Zgoda na niebezpieczne substancje: TAK
_---Alkohol: TAK
_---Zgoda na alkohol: TAK
_---Produkty magotechniczne: NIE
_---Zgoda na produkty magotechniczne: N/D
_---WYJDŹ aby wyjść, WRÓĆ aby wrócić do poprzedniego menu, EDYTUJ aby edytować, USUŃ aby usunąć
_---WRÓĆ
_---OTWÓRZ 08071930002
_---Poziom dostępu: zerowy
_---Transport numer 002
_---Dnia: 08 07 1930

(...)
Zauważasz, że jest to transport sprzed ponad osiemdziesięciu lat.
(...)
_---Statek przewozowy: ST Ascraeus
_---Nadawca: SPECJALNY: Świątynia
_---Odbiorca: SPECJALNY: Świątynia
_---BŁĄD: poziom dostępu zbyt niski aby kontynuować
_---WRÓĆ aby wrócić do poprzedniego menu.
_---

W międzyczasie do pokoju wszedł jakiś pracownik korporacji i poinformował, że trzech mężczyzn chce się widzieć z zastępcą kapitana w sprawie przepustek. Renald przeprosił was, poprosił, żebyście niczego nie dotykali i wyszedł.
Gregor uśmiechnął się delikatnie. Teraz, bez zastępcy kapitana w pomieszczeniu mógł działać swobodnie.

_---LOGIN: MANDREW
_---HASŁO: 91233HA87KO94
_---TRWA LOGOWANIE...
_---Zalogowano jako: MANDREW
_---Poziom dostępu: czwarty
_---OTWÓRZ 08071930002
_---Poziom dostępu: czwarty
_---Transport numer 002
_---Dnia: 08 07 1930
_---Statek przewozowy: ST Ascraeus
_---Nadawca: SPECJALNY: Świątynia
_---Odbiorca: SPECJALNY: Świątynia
_---ŁĄCZENIE SIĘ Z BAZĄ DANYCH ŚWIĄTYNI... BAZA DANYCH SUNTECH NIE PRZECHOWUJE DANYCH O TRANSPORTACH ŚWIĄTYNI... CZEKAJ...
_---Lista ładunków:

(...)
Lista zawiera kilkadziesiąt pozycji o rozmaitych zastosowaniach. Są tu tak różne rzeczy jak meble czy broń. Jest to prawdopodobnie zbiorczy ładunek, w dodatku dość stary.
(...)
_---Łączna waga: 280,00 kg.
_---Opłacono: N/D
_---Odebrano: TAK
_---Niebezpieczne substancje: TAK
_---Zgoda na niebezpieczne substancje: N/D
_---Alkohol: NIE
_---Zgoda na alkohol: N/D
_---Produkty magotechniczne: TAK
_---Zgoda na produkty magotechniczne: N/D
_---WYJDŹ aby wyjść, WRÓĆ aby wrócić do poprzedniego menu, EDYTUJ aby edytować, USUŃ aby usunąć
_---WRÓĆ
_---ST Olimpus
_---Trwa przeszukiwanie bazy danych...
_---BŁĄD: lista wyników jest zbyt duża (większa niż 100). Większa część wyników znajduje się w sekcji danych transportowych. Znaleziono 2 wyniki innego typu.
_---Znaleziono 1 statek floty.
_---Znaleziono 1 katalog danych archiwum.
_---Czy chcesz je przejrzeć? Y/N
_---Y
_---ST Olimpus, ID 70087
_---Statki klasy Mons, numer katalogu w bibliotece 90383
_---Aby zobaczyć szczegóły, wpisz ID lub numer katalogu poprzedzony komendą “OTWÓRZ”. Aby edytować, wpisz ID lub numer katalogu poprzedzony komendą “EDYTUJ”. Aby usunąć, wpisz ID lub numer katalogu poprzedzony komendą “USUŃ”.
_---OTWÓRZ 70087
_---ST Olimpus
_---Klasa: Mons
_---Baza: Kosmodrom, Mars
_---Załoga: 0
_---Przeznaczenie: transport towarów z powierzchni Marsa na orbitę i z powrotem.
_---Rok produkcji: 1987
_---Dane techniczne:

(...)
Tu następuje ciąg zupełnie nieistotnych danych technicznych pojazdu...
(...)
_---WRÓĆ aby wrócić, EDYTUJ aby edytować, USUŃ aby USUNĄĆ.
_---OTWÓRZ 05112011004
_---Poziom dostępu: czwarty
_---Transport numer 004
_---Dnia: 05 11 2011
_---Statek przewozowy: ST Olimpus
_---Nadawca: Hubert Owen
_---Odbiorca: Hubert Owen

(...)
Jest to biochemik, o którym wspomniano wam w prosektorium.
(...)
_---Lista ładunków:
(...)
Lista zawiera około czterystu różnych pozycji. Część z nich potrafisz zidentyfikować jako substancje i odczynniki chemicznych, jest wśród nich także trochę roślin. Wszystkie są w niewielkich ilościach.
(...)
_---Łączna waga: 1,854 kg.
_---Opłacono: TAK
_---Odebrano: TAK
_---Niebezpieczne substancje: TAK
_---Zgoda na niebezpieczne substancje: TAK
_---Alkohol: TAK
_---Zgoda na alkohol: TAK
_---Produkty magotechniczne: NIE
_---Zgoda na produkty magotechniczne: N/D
_---WYJDŹ aby wyjść, WRÓĆ aby wrócić do poprzedniego menu, EDYTUJ aby edytować, USUŃ aby usunąć
_---WRÓC
_---Hubert Owen
_---Trwa przeszukiwanie bazy danych...
_---Znaleziono 1 wynik zawierający frazę “Hubert Owen”. Czy chcesz go przejrzeć? Y/N
_---Y
_---Poziom dostępu: czwarty
_---Transport z dnia 05.11.2011 (KOD 05112011004) zawiera “Hubert Owen” jako: odbiorca, nadawca.

Issander 22-09-2012 04:57

Mirko, Alex i Aferad

- Wasze przepustki. - Rzucił sucho strażnik.

Alex bez słowa wyłowił przepustkę z kieszeni płaszcza i podał ją strażnikowi.

- Jest w porządku. A reszta?

- Działają z ramienia Świątyni; ja tu robię za przewodnika. - Alex odparł sucho, starając się powstrzymać grymas. Był pewien, że to nie wystarczy i gdyby nie wrodzone nieobycie w kontaktach międzyludzkich, pewnie starałby się wybić Vujacicowi z głowy pomysł o próbie dostania się na Dolne Miasto bez przepustki. Ale tego nie zrobił. Teraz zwyczajnie stał z rękoma w kieszeniach i czekał na dalszy rozwój wydarzeń.

- To nie wystarczy. Szczerze mówiąc, to nie wiem co się stało, ale spóźniliście się raptem o parę dni. Normalnie albo przyznajemy przepustki pracownikom Świątyni od ręki, a i nawet bez tego mieliśmy nakaz nie niepokoić ich, o ile mieli jakiś papier potwierdzający ten stan. Przyszły nowe rozkazy... Ja niestety nie wiem dużo więcej, ale nie mogę was przepuścić. Udajcie się do siedziby SunTechu w górnym mieście, wydawaniem przepustek zajmuje się zwykle zastępca kapitana Renald w imieniu samego kapitana, ale wątpię, czy to coś da.

-No nic trzeba będzie nadrobić drogi - powiedział MIrko, a gdy znaleźli się już poza zasięgiem wzroku i słuchu strażnika dodał - Nie podobają mi się te nowy rozkazy. Ich wydanie jest niepokojąco zbieżne z naszym przylotem tutaj.
Po tych słowach zwiesił nisko głowę i ruszył w kierunku siedziby SunTechu


Milczał. Nie miał nic do dodania, wtrącenia, a i rozkazu jasnego nie dostał od ‘nowego przełożonego. Szedł w ciszy za mężczyznami od czasu do czasu obdarowywując młodego maga miną pożałowania - tym powinna zająć się świątynia, specjaliści, nie młodzi niedoświadczeni życiem ludzie mający w repertuarze tylko rozkazy przynieść, przodem, za mną...

Udaliście się na górę do siedziby SunTechu. Nigdzie nie było śladu po Savie i Gregorze. Wyjaśniliście, że chcecie się widzieć z zastępcą kapitana Renaldem w sprawie przepustek do dolnego miasta. Po chwili mężczyzna przyszedł do was. Był wyraźnie zestresowany czymś, co się przed chwilą zdarzyło.

- Dzień dobry. W czym mogę służyć?

Idąc w stronę siedziby SunTechu Mirko rozmyślało o tym, co powie osobie odpowiedzialnej za wydanie przepustki. Kłamstwo czy prawda? Pogrążony w myślach długo nie zauważał, że stan liczebny jego towarzyszy zmniejszył się o połowę. Gdy się zorientował, po krótkiej chwili zdezorientowania i przestrachu, wzruszył tylko ramionami. Przecież o adres zawsze może się spytać jakiegoś przechodnia. Nad powodem odejścia Alexa nie głowił się wcale. Co do swojej wypowiedzi postanowił powiedzieć prawdę. W końcu SunTech to przyzwoita firma i zabójstwem Biskura nic wspólnego mieć nie mogą. Na pytanie postanowił odpowiedzieć jak najbardziej parlamentarnym językiem.
-Witam. Moja skromna osoba oraz obecny tu sierżant Van Ottel jesteśmy tu w celu uzyskania przepustek, do miejsca powszechnie znanego jako Dolne Miasto. Mogą być nawet jednorazowe. Uprzedzając pańskie pytanie, o cel wizyty tamże powiem, że wymaga tego nasze śledztwo. Nie mogę zdradzać poufnych szczegółów. Powiem tylko, że w Dolnym Mieście znajduje się pewna persona, będąca w stanie posiadania istotnych informacji. To jak będzie?

Zastępca kapitana miał minę jakby zaraz miał się rozpłakać. Prawdopodobnie Mirko był już kolejną osobą tego dnia która będzie starać się oczekiwać od niego niemożliwego albo stawiać między młotem a kowadłem.

- Niestety to... eee... niemożliwe. Dostaliśmy informację, eee... z samej góry Świątyni, jak sądzę, eee... że w Dolnym Mieście prowadzone jest masowe śledztwo przeciwko rebeliantom, tak... I dlatego zostaliśmy poproszeni o zaprzestanie wydawania przepustek, nawet pracownikom Świątyni.

Renald nie wydawał się być w najlepszej formie psychicznej, więc Mirko przycisnął:
-Co?! To skandal! Jaka góra?! Jacy rebelianci?! Na kilometr śmierdzi mi tu łgarstwem. Chyba nie chcesz mieć problemów u, u … yyy … sam wiesz kogo!. Facet, wypisuj mi te przepustki, ale już. Nie mam czasu na użeranie się z biurokracją. Dawaj je albo pożegnamy się w znacznie gorszych niż obecnie stosunkach – zagrzmiał.
Po tych słowach spojrzał zastępcy kapitana prosto w oczy i przybrał najbardziej surowy wyraz twarzy z całego swojego repertuaru.

- N-n-niestety, to n-nadal n-n-niemożliwe, n-niezależnie od tego, ile p-pan będzie krzyczał. Nie mogę złamać p-p-przepisów. Mogę jedynie zas-s-sugerować udanie się do biura podróży, sir. To jedyny sposób, żeby dostać się do Dolnego Miasta bez przepustki, no ale potem trzeba się pilnować grupy.


Przez dłuższą chwilą Mirko przyglądał się Renaldowi zza szkieł swoich okularów. Następnie cicho westchnął i przemówił do rozmówcy:
-Dobra, pójdę do tego biura – odwrócił się i zaczął iść w stronę drzwi. Nagle spojrzał się z powrotem na zastępcę kapitana, a jego twarz przeszyła jakby błyskawica, tyle, że zamiast grzmotu pozostawiła po sobie złowieszczy( przynajmniej według Vujacica) wyraz twarzy – Jak się okaże, że ta bajeczka o wyższych władzach i biurach podróży okaże się wyssana z palca- jeszcze szerzej otworzył oczy – wrócę tu …
Szarmancko zamachem odwrócił się i równie szarmanckim krokiem ruszył ku wyjściu. Ta rola szefa zaczyna mi się podobać –p omyślał z uśmiechem za ustach. Bycie ponad innymi i wydawanie rozkazów sprawiło, że, przynajmniej tymczasowo, zniknął nieśmiały małomówny chłopiec.
- Teraz do pokojów. Muszę usłyszeć raporty. – rzekł dość oschle do sierżanta van Ottela.

Issander 18-10-2012 06:20

Alex

Alex korzystając z chwili nieuwagi zarówno maga, jak i żołnierza, zniknął w którejś z ulic Górnego Miasta. Notka, którą został Biskur była jasna; musieli znaleźć tego tajemniczego chłopaka jak najszybciej i Hiszpan wątpił, by załatwianie przepustek im to ułatwiło. Zamierzał udać się do miejsca, którego koordynaty zostawił im zamordowany mentor Vujacica.

Marsjańskie megalopolis było ogromne, a zwłaszcza Dolne Miasto. Podróż trochę trwała mimo, iż Alex przemieszczał się windami (poziomymi jak i pionowymi). Mógł z nich obserwować brud i ubóstwo dolnego miasta - windy były jednymi z niewielu zdobyczy technologii w tym miejscu. Zresztą nawet one pokryte były tandetnym graffitti i śmierdziały szczynami, a część uległa awarii i zmuszała do nadrabiania drogi. Wszyscy ludzie byli tu szarzy, jednakowo ubrani. Jakieś dzieci co chwila na niego wpadały, przez co co chwila musiał sprawdzać, czy stan jego kieszeni nie zmienił się.

Wreszcie, gdy znajdował się już w tej samej wieży i miał właśnie zjechać na właściwe piętro, wszedł do korytarza prowadzącego do windy, spotkał kolejną grupkę dzieci. Było tu ciemno - znajdował się nisko i nie docierało tu aż tyle światła, co wyżej, mimo to Alex zorientował się, że te mają inne zamiary. W ciemnościach błysnął metal - jeden chłopak stał przed nim z nożem, być może podobnym do tego, jakim zabito Biskura. Dwóch kolejnych stało za nim. Alex krótkim spojrzeniem zorientował się, że tych z tyłu prawdopodobnie nie stać nawet na noże.

- Lepiej zacznij powoli opróżniać kieszenie, koleś - zabrzmiał głos, który równie dobrze mógł należeć do dwunastolatka. - Jesteś z Góry, co? Co tu robisz?

- Nie twój interes. - Odparł Hiszpan, przenosząc ciężar ciała na lewą nogę. Ot, lepiej być przygotowanym. Nie należał do świetnych mówców czy dyplomatów, jednak miał do czynienia z dziećmi. Wychowanymi w ciężkich warunkach marsjańskiego Dolnego Miasta, ale nadal dziećmi. Słowa powinny wystarczyć. - Interes Świątyni. Radzę zmykać i znaleźć kogoś innego do obrobienia. Chyba, że życzycie sobie zwiedzić Górne Miasto i Cytadelę.

Alex był pewien, że w razie potyczki być może zdoła obezwładnić tych uzbrojonych. Kiedyś w końcu był szkolony na żołnierza, ale okazał się nie mieć do tego talentu. Nie był jakimś osiłkiem, który potrafiłby znokautować gówniarza jednym ciosem. Był za to szybki i zwinny, bez problemu potrafiłby unikać cięć tego czegoś, co w Dolnym Mieście uchodziło za nóż, bądź przemknąć pomiędzy nimi i zniknąć za drzwiami windy. To jednak było planem ostatecznym. Zamierzał spróbować ich przegadać bądź rozbroić wystarczająco wielu, by inni wzięli nogi za pas. Bądź, co bądź, ale duma nie pozwalała mu na próbę ucieczki przed jakąś smarkaterią.

- Ze Świątyni, co? W takim razie gdzie są twoi żołnierze eskorty, co, złamasie? Byli już tu ci ze Świątyni i zabrali Marka! Nie damy ci się zabrać!

- Zabrali Marka? Co to za jeden? - Alexowi nie podobała się owa informacja i miał nadzieję, że myli się co do tożsamości zabranego. - Szukam chłopaka, który mieszka w tej wieży. Dwudzieste ósme piętro. Nie mówcie, że to tam mieszkał ten, którego zabrała “Świątynia”.

Chłopacy wyraźnie spięli się, gdy podałeś adres.

- Widzicie?! Mówiłem wam, że to on! Zapomnieli czegoś zabrać, albo chcą razem z nim jeszcze jego matkę!

- Szukam go, żeby mu pomóc. - Warknął Alex w stronę tych dzieciaków. - Nie marnujcie mojego czasu i przepuśćcie mnie do windy, tak przynajmniej pomożecie Markowi.

- Pomóc?! Mówisz tak, ale nikt ze Świątyni jeszcze nigdy nikomu nie pomógł!

- Może najwyższy czas to zmienić. - Odparł Alex spokojnie. - Więc jak będzie?

Chłopak najwyraźniej stracił rezon.

- A rób sobie co chcesz! Tylko zostaw nas w spokoju!

Po czym zniknęli tak samo szybko, jak się pojawili.

Alex uśmiechnąłby się z zadowolenia gdyby nie to, że okoliczności temu nie sprzyjały. Nie zamierzał tracić więcej czasu; ruszył szybkim krokiem w kierunku windy i gdy tylko zamknęły się za nim drzwi, wybrał odpowiednie piętro.

Zapukał do drzwi. Odpowiedziało mu ciche “proszę”, więc wszedł do środka.

Wnętrze było klitką, jak zresztą większość mieszkań w Dolnym Mieście. Mogło mieć maksymalnie piętnaście metrów kwadratowych. Mimo to było zadbane, choć od paru dni nikt tu nie sprzątał... najwyraźniej nikt tu też nie brudził. Było schludnie, poza pokrywającą wszystko milimetrową warstwą kurzu, tak jakby ktoś wyszedł z domu i wrócił do niego po jakimś czasie. Oprócz tego było tu też ciemno, światło dostawało się jedynie przez niewielki świetlik.

Na łóżku siedziała kobieta, była jedyną osobą w pomieszczeniu. Była wychudzona i wyglądała, jak osoba która tak długo rozpacza, że nie ma już siły robić tego dalej, więc tylko siedzi bez ruchu.

- Nie poznaję cię - powiedziała, wcale nie podnosząc wzroku na Alexa - Wyjdź, proszę.

- Szukam Marka, madame. - Odparł chłopak, nie ruszając się z miejsca. - Dostałem ten adres od... przyjaciela. Wiem, że został zabrany. Kto to zrobił i dlaczego?

- Marka... - Głos kobiety na chwilę wypełnił się nadzieją, a potem znowu przygasł. - Wybacz, ja... ja nic nie wiem. Nie jesteś od nich, prawda? Nie, wtedy byś wiedział... Może naprawdę chcesz nam pomóc? To bardzo miłe z twojej strony, ale niemożliwe... Chciałabym... chciałabym, ale nie wiem nic na temat zniknięcia mojego chłopca. Gdybym cokolwiek wiedziała, nie chodziłabym teraz po świecie, nie sądzisz? Ach, może i byłoby tak lepiej...

A zresztą, co ja gadam... Nie przyszedłeś tu słuchać biadolenia staruch, nie? Więc chyba zacznę od początku... Wybacz, zrobiłabym herbaty, ale ostatnio jakoś nie mam do tego głowy.

Marek był zawsze trochę inny od reszty chłopców... Och, oczywiście, na ten lepszy sposób, ale każda matka tak uważa. Niestety, inni nie patrzyli na to w ten sposób. Miał przez to dużo problemów. Jednak trzy lata temu przybył tu mag, mówił, że szuka chłopca o dziwnych cechach, który mógłby być odpowiedzialny za kilka zamieszań, jakie się wydarzyły w tamtych czasach... Oczywiście, Marek był... wyjątkowy, ale nie mógł być za nic odpowiedzialny. Owszem, wybuchł jakiś pożar, ktoś inny nagle ozdrowiał, a jeszcze jeden zatłukł się na śmierć młotkiem, którym chwilę wcześniej celował w swoją żonę, ale Marek nijak nie mógł mieć z tym nic wspólnego, nawet nie chodził w tamte rejony. Powiedziałam o tym magowi, ale on i tak upierał się, żeby porozmawiać z chłopcem. Przychodził tak przez jakiś czas. Z początku byłam temu przeciwna, ale później zauważyłam, że inni chłopcy zaczynają odnosić się do Marka z szacunkiem. I może trochę ze strachem, ale najważniejsze, że skończyły się jego problemy. Więc ostatecznie zgodziłam się.

Trwało to kilka miesięcy, a potem mag powiedział, ze musi wyjechać. O ile wiem, leciał na ziemię, mówił, że musi kontynuować badania, sprawdzić kilka rzeczy w bibliotece, a także - kazano mu przyjąć ucznia. No więc poleciał, zostawił mojego chłopca samego. Powiedział, że wróci. Nie wrócił. Zamiast niego przyszli oni, ale musieli mnie obezwładnić jakimiś chemikaliami, bo obudzilam się następnego dnia. Mieszkanie było zdemolowane, a po Marku nie było ani śladu. To wszystko, co wiem o tej sprawie. A teraz, jeżeli byłbyś tak miły i mnie opuścił... Przypominanie sobie tych chwil sprawia, że czuję się słabo.

Alex miał już szykować się do wyjścia, kiedy kobieta rzuciła jeszcze:

- Nie wiem, czy to coś znaczy, ale Marek często miał sny. No i niektóre z nich się sprawdzały... Rzadko, ale jednak. Wielokrotnie przed tym, jak go zabrano, śnił mu się lód. Nie mówił nic więcej - po prostu lód, dużo, ogromne ilości lodu. Wtedy nawet wydawał się być taki zimny, jakby naprawdę przez sen przeniósł się do jakiejś krainy lodu. Mam taką nadzieję... wiem, głupia ze mnie starucha... że może jest gdzieś na północy, przy czapie polarnej? Ale nie stać mnie, żeby tam polecieć... taka szkoda...

Alex wyszedł i myślał na temat tego, co usłyszał. Szedł właśnie jednym z zaułków podobnych do tego, w jakim spotkał wcześniej trójkę chłopaków, kiedy usłyszał odgłos stóp za sobą. Przez moment myślał, że to może znowu oni, ale tym razem było inaczej. Stał za nim dorosły mężczyzna z zakrytym obliczem, z pewnością nie pochodzący stąd. Jego zamiary były jasne. W ręku trzymał pałkomiecz.

Pałkomiecz to bardzo efektywna broń, jeżeli ma się na uwadze definitywne rozwiązywanie krótkich sporów. Cztery ostrza o przekroju w krztałcie swastyki, po naciśnięciu włącznika zaczynały obracać się z olbrzymią prędkością. Tak szybko, że pałkomieczem można było nawet przeciąć zwykłą broń przeciwnika.

Co prawda broń miała swoje wady. Gdy ruch ostrza zostawał zablokowany, bron była wyrywana z dłoni, najczęściej łamiąc przy tym palce i wybijając nadgarstek. Poza tym bateria starczała na maksymalnie pół minuty, przez co nie była to broń wykorzystywana w regularnych oddziałach.

Mężczyzna uniósł pałkę i bez słowa ruszył do ataku.

Alex nie namyślał się długo; nie miał czasu. Mężczyzna zdawał się być o wiele większym zagrożeniem niż banda dzieciaków, które spotkał nie tak dawno temu. Pałkomiecz wcale nie dodawał otuchy Hiszpanowi. Zaczął się cofać powoli, rozglądając się za czymś, czego mógłby użyć do obrony. W ostateczności zamierzał przedłużać starcie na tyle, by bateria w tym paskudztwie wyczerpała się. W walce na pięści przynajmniej będzie mieć jakieś szanse.

W Dolnym Mieście gdzieniegdzie na ulicach leżały śmieci, ale wszystko, co nadawało się do użycia jako broń, na przykład rury, zostało już dawno zebrane.

Alex starał się trzymać dystans i uskakiwać przed broną, która ze złowieszczym dźwiękiem wirowała mu tuż przed twarzą. Stanowczo zbyt blisko.

Mężczyzna znał się na walce - oszczędzał baterię, włączając wirowanie tylko podczas zadawania ciosów. Spychał Alexa do tyłu, szykując się do zadania ostatecznego ciosu. Wreszcie ta chwila nadeszła. Hiszpan nie miał już się gdzie wycofać, dotykając plecami ściany. Jego przeciwnik miał zakryte oblicze, ale można było przysiąc, że uśmiechnął się złowieszczo, i podniósł rękę by zadać ostatni cios...

Wtedy zachwiał się, a pałkomiecz upadł na ziemię z brzdękiem. Po chwili upadł, ukazując stojącego za nim chłopca - tego samego, który nieco wcześniej zastąpił drogę Alexowi. W plecach poległego tkwił nóż chłopaka.

- Ja... widziałem, jak on cię zaatakował. N-nie chciałem, ale on m-m-miał się już zamachnąć, i...

Chłopak odwrócił się na pięcie i uciekł.

Alex chwycił broń zabójcy i spróbował jakoś ją ukryć między ciuchami. Nie znalazł niczego więcej, żadnych notatek, informacji, dokumentów - czegokolwiek, co dałoby mu jakiekolwiek pojęcie na temat tego, co właściwie się przed chwilą stało.

Teraz musiał wrócić na górę, znaleźć resztę... Powiedzieć im, czego się dowiedział i przy okazji zorientować się, jak oni sobie radzą. No i dowiedzieć się, kto i dlaczego właściwie go zaatakował.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 19:53.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172