|
Julia nasłuchiwała dalej. Słowa jednego z żołnierzy, którzy wylądowali przy wraku statku nie dawały wiele czasu do namysłu. Dzikim biegiem rzuciła się w stronę statku, ciągle na "czterech łapach", trzymając się nisko, by uniknąć ewentualnego ponownego ostrzału. Spadające z góry gałęzie i konary mało nie trafiły w jej stopę, co uniemożliwiłoby dalszą ucieczkę. Starała się pozostać niewidoczna dla kogokolwiek, by nie wzbudzać podejrzeń swoją obecnością. |
Kos zaczął się wahać. Z jednej strony zdrowy rozsądek zabrania sterczeć jak słup i nic nie robić, gdy ci zieloni biegną i niewątpliwie mają złe zamiary, z drugiej - nieprzytomna sierżant, no a ten Feniks mocno oberwał. Nie znał się na tym, ale chyba nie mógł wyzdrowieć w tym krótkim czasie? Nie mógł? A może mógł? Hm... Sprawa numer dwa, nie zostawi dowódcy tudzież dowódczyni nieprzytomnej i na łasce zielonych. Ale czy da radę ją jakoś przetransportować do ścigaczy? Był drobnym, niezbyt silnym mężczyzną, a jego szkolenie zdecydowanie nie skupiało się na rozwijaniu siły fizycznej. Niby jest jeszcze telekineza, ale nie umiał podnieść więcej niż dziesięć kilo. Sierżant ważyła co najmniej sześć razy tyle. Sprawa numer trzy - perspektywa znalezienia się w ścigaczu przyprawiała o dreszcze. Ktoś, kogo niepokoi lot statkiem kosmicznym, raczej nie powinien być zmuszany do włażenia do takiego czegoś... tak przynajmniej uważał Kos. Spróbował za jednym zamachem rozwiązać co najmniej dwie sprawy. - Alekkio! Czy ty... em... możesz iść?! - zawołał w stronę Feniksa, a potem rzucił się w stronę sierżanta. Co jak co, ale jeżeli spróbuje pociągnąć ją i zarazem podtrzymać telekinezą (zawsze te sto niutonów więcej), powinno się udać. Co do sprawy numer trzy... cóż, pozostaje tylko liczyć na to, że nie zemdleje ani nie zwymiotuje. Zamknięcie oczu odpadało, musi widzieć, co się dzieje. Niestety. |
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 21:01. |
|
Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0