lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu Science-Fiction (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-science-fiction/)
-   -   [IZ] ''Ego Haze'' (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-science-fiction/12204-iz-ego-haze.html)

Arvelus 08-03-2013 20:34

Blondasek nawet nie miał czasu przeklinać własnej niezręczności. Był zbyt przerażony tym, że własnie leci na pysk. Oparł część ciężaru na oparciu krzesła, wywracając je tylko, ale też obrócił się na plecy. Pół sekundy później mierzono do niego z brzytwy... nie myśląc wystrzelił rękę starając się chwycić przeciwnika za nadgarstek by odegnać, choćby odrobinę, wizję śmierci.

Pinn 08-03-2013 20:38

Delikatna dłoń złapała suchą rękę z ostrzem. Siła mięśni blondyna zdawała się większa, przez chwilę uzyskał przewagę, jednak ćpun zaczął wbijać mu palce w twarz. Naciskał mocno cały czas napierając brzytwą do przodu.



-Ty kurwo! Ty kurwo! Rye przysłał fiuta , chuja na rzeź! - zaśmiał się histerycznie choć tracił pewność siebie, szukał oczu mężczyzny.

Arvelus 08-03-2013 20:44

Kayle zignorował słowa. Chociaż lepszym określeniem jest, że zignorował by gdyby usłyszał, ale był zbyt przerażony by słyszeć. Jęczał w panice, z całych sił ściskając nadgarstek i wierzgał jak mógł, kręcąc głową we wszystkich kierunkach, by utrudnić atak na oczy, a sam starał się uchwycić wolną ręką pojedynczy palec ćpuna, by go złamać.

Pinn 08-03-2013 20:50

Krzyk roznosił się pośród cienkich ścian wieżowca. Nikt nie miał zamiaru zwracać na to uwagi, obojętność nie szukała powodu po prostu wisiała nad tym miejscem, a może nawet nad całym przeklętym Chicago. Pomimo króliczego serca , wysoki mężczyzna posiadał wprawne dłonie, odkrył to szybko łapiąc jeden z palców agresora , który po chwili oporu chrzęstnął wznosząc wielki krzyk. Napór momentalnie zmalał a ćpun złapał się za palec wyrywając się momentalnie do tyłu. W tej chwili marzył o kolejnej działce mającej zabrać to całe skumulowane zło , zamienić je w błogą gęstą przyjemność , zapomnieć o skomplikowanej sytuacji a następnie wybiec z miasta, przekroczyć jego mur. Kayle miał czas na wstanie i ostateczny atak.

Arvelus 08-03-2013 21:16

Kayle wcale nie miał mniejszej ochoty uciec i zapaść się gdzieś pod ziemię.
Chwycił brzytwę i rzucił się na ćpuna. Chciał mieć to jak najszybciej za sobą. Pchnął go wolną dłonią w pierś i naparł na niego z całej siły, przyciskając do ziemi, a drugą wbił mu brzytwę w bok. Tutaj już nie używał całej siły. Chciał przestraszyć, a nie zabić
- Mam teraz dwie możliwości. Albo zapłacisz i po prostu jeszcze cię skopię, albo będę musiał cię zabić. - wywarczał Kayle.

Pinn 08-03-2013 21:21

Chwycona brzytwa momentalnym ruchem wpiła się w pierś nieszczęśnika, opór stawiły dopiero żebra. Krzyk okazał się niesamowity , nawet obojętni sąsiedzi mogli poczuć zaniepokojenie. Darł się a wysoki blondyn przyparł go do podłogi wyrywając rdzawe ostrze z piersi, coś chrząstnęło mdląco. Podłożył narzędzie do krtani ćpuna grożąc.


-Nie mam kasy, kurwa, kurwa nie zabijaj. Mam... klucze do samochodu matki, zapasowe. Jeszcze go nie ruszałem. Pasuje?- warczał przy tym dławiąco próbując pozbyć się przeszywającego bólu.

Arvelus 08-03-2013 21:30

Kayle cofnął ostrze i wstał z ćpuna.
- Tak. O ile mówisz prawdę. Dawaj klucze i mów gdzie jest samochód. Potem mnie do niego zaprowadzisz. I nawet nie myśl o uciekaniu. Dowiedzenie się gdzie mieszka mamusia nie będzie trudne. Rozumiemy się?

Pinn 09-03-2013 10:30

Przyciśnięta do ziemi ofiara pokiwała głową , z zgodą. Kiedy Kayle pozwolił mu wstać pokuśtykał do przedpokoju patrząc pod siebie. Objawy abstynencyjne oraz cienka, ale głęboka rana dociskały go do granic wytrzymałości. Szedł nierówno jakby mając stracić natychmiastowo przytomność, krew spływając czerwoną lianą szkarłatnie znaczyła brudną podłogę. Otworzył małe obdrapane drzwiczki gdzie mieściły się korki, wyjmując mały klucz do pojazdu. Podał je blondynowi. Powiedział pospiesznie adres po czym opadł na ziemie , trzymając się ściany. Drżał cały na ciele, patrząc zszokowanym wzrokiem na swoje kolana.


-Zostaw mnie, wszystko będzie dobrze. Wyjdź. Wyjdź- mówił nie całkiem przytomnie. Drzwi stały otworem.

Arvelus 09-03-2013 13:44

Kayle wyszedł w pośpiechu i zbiegał po dwa schodki na raz, kierując twarz w dół, ale wpatrując się w drzwi na klatce. Jeśli ktoś go widział to chciał by to wiedzieć. Przeżyj bydlaku, przeżyj... zaklinał ćpuna. Nie chciał mieć jego śmierci na sumieniu. I tak czuł już się dość paskudnie. Samochód matki... Cholera! Do czego on go zmusił?! Dobra, jest głupi. Brać pożyczki od takich ludzi nie mogąc ich spłacić. A głupota boli. Jednak nie podobało mu się, że to on był tym 'narzędziem bólu'.
Kidy opuścił budynek ruszył na poszukiwania samochodu.

Pinn 10-03-2013 07:57

Schodził kryjąc swoją twarz, przerażony zbrodniczym czynem. Wielki budynek mieszkalny nieraz słyszał pośpieszne kroki zabójców, nie było inaczej tej paskudnej chłodnej nocy. Uderzania butów Kayla nie zmusiło nikogo oprócz psa szczekającego złowieszczo, do większego zaaferowania. Wyszedł na chłodne wrześniowe powietrze uderzające jakimś przemysłowym ołowianym odorem, kierując się czym prędzej z tego przeklętego miejsca. Nagle usłyszał przeraźliwy krzyk desperacji miarowo rozchodzący się w pionie po którym przyszło tępe uderzenie o grunt (nogi blondyna ugięły się niczym z waty). Ćpun ranny i na głodzie nie mogąc znieść cierpienia odebrał sobie mało warte zwyczajne dla wielu życie. Poskręcane zwłoki tonęły w rozbryzganej krwi mającej czarny kolor nocy. Kiszki jedynego świadka skręciły się w bolesnym spazmie poczucia winy, gorzkiego obrzydzenia za siebie i widok , który sprawił.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 06:28.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172