lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu Science-Fiction (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-science-fiction/)
-   -   [Traveller] - "Kosmiczne wojaże" (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-science-fiction/12360-traveller-kosmiczne-wojaze.html)

Pan Błysk 07-04-2013 16:03

- Pozwole sobie zadać pytanie laika. Po której stronie tego globu mamy wylądowac? - Fakt, nie było to szczególnie inteligentne pytanie, ale Haviland po prostu nie znał się na tej całej astronawigacji.

Pilot wskazał lekarzowi księżyc na ekranie. - Tutaj. Po drugiej stronie niż będą się znajdowali, gdy tam dotrzemy Gazella. Ten księżyc nie obraca się wokół własnej osi, a statek krąży po jego orbicie. Zanim dostrzegą ten krater - tu stuknął w jakieś niewyraźne kółko pokazywane przez komputer - może uda nam się w nim wylądować.

- A stamtąd wybierzemy się promem do pobliskiej kopalni, gdzie powinien czekać kontakt... chociaż, jest na tyle blisko, że można przejść na piechotę, bo na skraju krateru, a to jakieś dwa kilometry od centrum... - zamyślił się pirat na chwilę. - ...skryjemy się w cieniu i przy odrobinie szczęścia wszystko pójdzie tak, jak pójść powinno.

- “Na zimne zawsze lepiej dmuchać”, co? - rzucił ostro, już z sali odpraw, Barrett.

- Ile czasu zajmuje Gazeli okrązenie księżyca? - powiedział Haviland

- Niecałe 13 standardowych godzin. Jeśli nie włączą silników - odparł En!o.

- Jak dla mnie to jest dość czasu, aby zająć miejsce na orbicie po przeciwnej stronie do gazeli i polecieć promem po naszego gościa. - Zadumał się Haviland. - Chyba, że nie biorę czegoś pod uwagę.

- Możemy wykonać mikroskok, ale spróbowałbym po prostu mocno przyśpieszyć i polecieć krzywą, gdy zasłoni ich księżyc. Wtedy weszlibyśmy na orbitę, ale mielibyśmy większą prędkość niż oni i schowalibyśmy się znów po drugiej stronie, kiedy już będą tutaj - pilot znów stuknął w ekranik. Może nie było to zbyt jasne, ale nie był wykładowcą fizyki. -Mogę przesłać profesorowi więcej informacji, ale później -ostatnie słowo wypowiedział mocniej. Teraz liczyło się działanie.

Massul tylko się uśmiechnął, układając wszystko w głowie, czy aby Troy ominął fragment ich narady, gdzie omawiali ostrożność i środki bezpieczeństwa... zapewne. To tłumaczyłoby jego irytację, choć z drugiej strony, wcześniejsze słowa dzikusa o “robieniu z siebie durniów na zapas” tłumaczyłoby jego obecność przy tej rozmowie... Piratowi pozostało machnąć na to ręką. Grunt, że był jako taki spójny plan, nie oczekiwał cudów z elementami cywilno-moralnymi obecnymi na pokładzie. Pytanie tylko, czy wszyscy zrozumieli ten plan dobrze.

Haviland walczył ze sprzętem i po dłuższych zmaganiach w końcu udało mu się zwyciężyć. Z głośników popłynęły radosne tony. Uśmiechnął się wyraźnie z siebie zadowolony.

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=8B0PJkS0iyk[/MEDIA]

- Zatem... - powiedział Massul rzucając spojrzenie ‘Profesorkowi’ jak tylko ruszyła obca muzyka z głośników. “Naprawdę...” - ...podsumujmy. Staramy się ominąć Gazelle niespostrzeżenie i w pełnej tajemnicy wylądować, a następnie zgarnąć nasz kontakt. Jeżeli nas dostrzegą, lub będą chcieli przechwycić, zdajemy się na srebrny język panienki Rihili. Księżyc jako nasz punkt nawigacyjny na trasie przelotu.Tak wyznaczył nam komputer przy planowaniu trasy włączając w to proce grawitacyjne i lecimy w przestrzeń skokową, opuszczamy system. No, i lepiej nie ryzykujmy z mikroskokiem... to nie jest, aż tak krytyczna sytuacja, prawda?

-Taak jest kapitanie-powiedział z przekąsem pilot. Ile potrzebowali podsumowań? -A teraz uprzejmie proszę o opuszczenie mostku. Chyba, że Massul chce usiąść za sterem? Pirat mógł mu się podobać bądź nie, ale z pewnością lepiej znał się na kierowaniu statkami gwiezdnymi.

- Za ile będziemy na miejscu? zapytał kosmiczny wilk krótko i stanowczo znad planów okrętu typu Gazelle.

-za około 3 i pół standardowej godziny, ale teraz możemy jeszcze lecieć na autopilocie

- Tak, ale trzeba obserwować Gazelle na wypadek gdyby coś się działo, ten okręt w wersji wojskowej nie raz i nie dwa służy jako lotniskowiec. Zmienię Cię za dwie godziny. Musimy być wszyscy wypoczęci.

Pinhead 07-04-2013 16:58

Narada była niezwykle burzliwa. Sprawy się skomplikowały, ale nie do końca było jeszcze wiadomo, jak bardzo. Obecność duże okrętu na orbicie Oolesion nastręczała całą masę pytań i dodatkowych kłopotów.
Każdy z członków załogi miał coś do powiedzenia na temat obecnej sytuacji i kilka sposobów wyjścia z niej. W końcu udało się dojść do konsensusu i wypracowania wspólnego planu.
“Bachus” wykonał skręt, jakby kierował się w stronę Huntara. Aby uwiarygodnić to zmniejszono moc silników o połowę, symulując próbę zbliżenia się w obręb oddziaływania niebieskiej planety. Gdy Huntar zaczęła się zbliżać, a obraz nierozpoznanego okrętu zniknął z ekranów, En!o wykonał dynamiczny manewr. Najpierw maksymalnie zwiększył moc silników i “Bachus” nabrał ogromnej prędkości. W tym samym momencie został zmieniony też wektor lotu i statek zaczął bardzo szybko zbliżać się w kierunku Oolesiona.


Manewr mimo, że dynamiczny nie był groźny. Księżyc Huntara nie miał tak silnego przyciągania, aby ściągnąć “Bachusa” ku powierzchni, czy też zmienić kierunek jego lotu.
En!o zwolnił, gdy księżyc był blisko i rozpoczął procedurę zejścia na powierzchnię globu. Rzadka atmosfera sprawiała, że tylko manewrując mocą silników mógł bezpiecznie posadzić statek na ziemi.
Wszyscy mieli świadomość, że czas w tym momencie jest najważniejszym czynnikiem. Nikt zatem nie wybrzydzał na miejsce w którym przyszło im lądować.


Piaszczysty teren, pełen rozpadlin i wąwozów rozciągał się, jak okiem sięgnąć. Krajobraz Oolesiona należał do monotonnych i raczej jednorodnych. Wszystko było dodatkowo skąpane w blado czerwonej poświacie Abzu, przez co ludzkie oczy bez odpowiedniego zabezpieczenia szybko się męczyły i łzawiły.
En!o posadził “Bachusa” w szerokim wąwozie, dzięki czemu statek był trudno zauważalny zarówno z powierzchni ziemi, jaki i z powietrza.
Gdy opadł kurz wzniecony przez silniki manewrowe załoga zaczęła przygotowywać się do opuszczenia pokładu statku. Zaczęto przygotowywać kombinezony i pojazd, którym zamierzano udać się na miejsce spotkania.

Gdy większość załogi przygotowywała się do wyjścia, En!o siedział nadal w fotelu pilota. Sprawdzał stan silników i programował autopilota na wypadek nagłego wypadku i konieczności szybkiego odlotu. Przeglądał mapy i ewentualne drogi ucieczki. “Bachus” był statkiem dosyć dużym, ale na szczęście topografia terenu pozwalał w razie konieczności manewrować pomiędzy wąwozami i górami, by ukryć się przede ewentualnymi przeciwnikami. Co prawda pozostawała kwestia wzniecanego kurzu i hałasu, ale trudno było w tym momencie znaleźć na to jakieś dobre rozwiązanie.
Nagle lampka komunikatora zaczęła gwałtownie migać. En!o włączył panel wideo, ale nie ujrzał na nim nic poza szarym szumem. Troszkę się zdziwił, gdyż komputer wyraźnie wskazywał na otrzymanie jakieś wiadomości.
Chwilę mu zajęło, żeby odszukać wiadomość i zrozumieć jej przekaz.

Wiadomość nadana była w rzadko obecnie spotykany sposób i mało znanym szyfrem. Nie była to typowa transmisja, a raczej rodzaj sygnału alarmowego. Na starej Ziemi nazywano ten szyfr alfabetem Morse’a. Dzięki pomocy komputera En!o rozszyfrował on wiadomość.

“Witajcie STOP Kłopoty STOP Banda zbrojnych STOP Jestem ukryty w kopalni STOP Uważajcie STOP Czekam na was STOP Pasażer”


Lakoniczność wiadomości i sposób jej przekazania wskazywały na fakt, że ich pasażer obawia się podsłuchu, a banda zbrojnych o której wspomniał, to nie jakaś hołota z dzidami. Trzeba było ostrzec resztę i przygotować się do całej akcji odbioru tajemniczego pasażera.

Dhratlach 10-04-2013 23:59

Massula przebudziła treść wiadomości płynąca po przetłumaczeniu głośnikami na mostku. Niby i miał zmienić En!o, ale jakoś tak wyszło, że on został za sterami, a mu dane było przysnąć w siedzeniu astronawigatora. Najwyraźniej En!o uznał, że lepiej go nie budzić. Nie wiedząc czy powinien być zły na pilota czy nie. Przebudził się całkowicie pod koniec wiadomości, w momencie kiedy jej znaczenie dotarło do jego świadomości.

- Aaya, Troy, idziemy do łazika, pełne uzbrojenie, pamiętajcie o respiratorach. En!o bądź gotowy na ewakuację z księżyca na sygnał. Haviland... - zwiesił na chwilę głos walcząc z klamrami pasów bezpieczeństwa i po chwili kontynuował mówiąc - ...przygotuj ambulatorium, wszyscy mają przeżyć. Bezpieczeństwo ładunku jest priorytetem. - nacisk na słowo ‘mają’ był dość wyraźny. Comm neuronowy okazywał się przydatny. Chwile później był w drodze do kajuty, żegnając się z En!o krótkim gestem niedbałego, pirackiego salutu. Przekaz był prosty ‘Oddaję mostek’.

Strój taktyczny nakładany na jego ‘mundur’ z materiału balistycznego uzupełnianego maską gazową i w pełnym oprzyrządowaniu kierował swój krok w stronę łazika pozostawiając za sobą zapach tytoniu wiśniowego. Przemontowany z pistoletu na karabin tłumik zdawał się lśnić niewidzialnym światłem. Nieodzowny kord i pistolet widniały u pasa, a sztylet jak zwykle spoczywał ukryty w cholewie buta, podobnie jak Krysnóż co trzymany był przy ciele. Gdyby był widoczny zdawałby się być elementem anatomii, noszony był bowiem i używany przez Massula od lat dziecinnych. Przegrody stroju taktycznego wypełniały magazynki, po dwa do każdej sztuki broni, trzy granaty odłamkowe, dwa ogłuszające, dwa dymne i jeden aerozolowy, oraz jeden zapasowy ogłuszający do wyrzutni pod-lufowej. Dwa stimpacki, oraz racje energetyczne w batonach na jeden dzień, przez ramię manierka wody, a w wewnętrznej kieszeni niewielka 150ml piersiówka z Alenariańskim, niebieskim Rumem.

Zostało jeszcze przekazać Troyowi granat odłamkowy i dymny które trzymał w dłoni. Mogą im się przydać. Bezpieczny, zawsze ubezpieczony

Betterman 27-04-2013 21:54

z udziałem En!o.
 
Chociaż wysłużona Barakuda nie składała się – o ile tylko Troy potrafił to ocenić – w większej części ze starożytnego złomu, pod pewnymi względami bardziej przypominała barkę jego stryja, przemierzającą zdradzieckie kaniony Tukram, niż okręty kosmicznej floty, na których spędził ostatnie lata. Na pierwszy rzut oka było widać, że dla kogoś z głową na karku i zestawem narzędzi jeszcze długo nie zabraknie tu roboty.
Mimo to orbitalne podchody po prostu przesiedział na pokładzie bojowym, od czasu do czasu zagryzając bezproduktywną gotowość tym, co w drodze na górę podebrał z kuchennych zapasów. Stryj żywił przekonanie, że kto nie potrafi znaleźć sobie pożytecznego zajęcia na łajbie, uwielbia przerzucanie gnoju, a jeśli nawet nie, to dla własnego dobra powinien jak najszybciej zacząć.
Na szczęście ta konkretna ani stryjów Barretta, ani nawet zwierząt nie zawierała zbyt wielu.

Kiedy w głośniku zachrobotało wezwanie En!o, bez entuzjazmu sięgnął do komunikatora, żeby wdusić wytarty przycisk mikrofonu i zapytać, o co właściwie chodzi, i czy to rzeczywiście wymaga kolejnego zebrania. Ale niespodziewanej wiązanki porad z podręcznika pirata nie można przecież, ot tak sobie, zignorować.

- Powoli, Benny. En!o ma jakąś sprawę. Zaraz u niego będę.

W zasadzie Troy nie spodziewał się na miejscu Ben'Thara, zresztą jego samego po rozkoszach ostatniej narady też wcale nie ciągnęło do sali odpraw. A jednak po chwili rzeczywiście tam dotarł i nawet rozparł się w fotelu w sposób, który z pewnością mógłby zaniepokoić każdego przeciwnika bezcelowej, niekończącej się gadaniny.
Może właśnie dlatego En!o wolał uznać, że wszyscy wiedzą mniej więcej, co dalej robić. Zwięźle przedstawił wieści od tajemniczego pasażera, gdy tylko pojawili się ci, których zaciekawiło, co miał do powiedzenia, po czym od razu zabrał się za sprawdzanie systemów statku i obliczanie możliwych dróg szybkiego opuszczenia księżyca na wypadek, gdyby statek i zbrojni nie byli jedyną niespodziewaną przeszkodą. Tak zadowolony z przebiegu błyskawicznej narady, że Barrett zastanawiał się dłuższą chwilę, zanim w końcu zapytał:
– A nie chciałbyś rozejrzeć się trochę po okolicy, zanim narobimy hałasu? Ben'Thara zawsze można trochę przyhamować.

Kurtka i aparat tlenowy czekały spokojnie przy śluzie, a karabin Troy zabrał ze sobą już na pokład bojowy, ale przed wyjściem na zewnątrz i tak chciał wstąpić do swojej kajuty. Przede wszystkim po odłączoną dla wygody kolbę i długą lufę. Nie po to trzymał w szafie taki kawał żelastwa, na statku ani szczególnie użyteczny, ani wygodny, żeby w plenerze paradować z krótkim, pokładowym obrzynem. Poza tym do podręcznego zapasu wypadało dorzucić więcej pocisków pełnopłaszczowych i może - na wypadek spotkania z kimś naprawdę solidnie wyposażonym - jeszcze magazynek przeciwpancernych. Załadowany odpowiednią amunicją, samopowtarzalny karabin nie ustępował wcale nowocześniejszym konstrukcjom, a przy niektórych okazjach sprawdzał się nawet jakby trochę lepiej. Zresztą energetycznym zabawkom Troy po prostu nie ufał. Co innego walić z kosmicznego działa z porządnym systemem chłodzenia, co innego brać takie cholerstwo do ręki. Wolał sprawdzone koncepcje, nawet jeśli innym mogły wydawać się zupełnie archaiczne.

Nergala 13-05-2013 20:53

Pomimo całkiem bezpiecznego prześlizgnięcia się na księżyc, na jego powierzchni wcale bezpiecznie nie było. Przynajmniej tyle panna dyplomatka wywnioskowała z wiadomości zasłyszanej na mostku, kiedy to kręciła się bez celu od kuchni do sali obrad. Tak więc, jak tego wymagała sytuacja, trzeba było się przygotować do akcji ratunkowej. I Aaya miała brać w niej udział, jak to zarządził pokładowy pirat, wypychając sobie kieszenie najróżniejszym arsenałem. Narathi zawróciła więc do swojej kajuty, mijając zmierzającego na mostek Troy’a. Póki on i Massul nie znajdowali się w jednym pomieszczeniu, nie miała o co się martwić. Nudzić się przy nich nie dało, a i o sprzeczki między tą dwójką było łatwo. Tak więc bez zbędnego pośpiechu przywdziała ochronny kostium, który to polecił jej pirat podczas przygotowań do podróży. Pasek z pistoletem i kieszenią na kilka magazynków przewiesiła przez biodra. Co prawda Massul włączył ją do planu tylko jako kierowcę, ale… Nie zaszkodzi mieć jedną broń więcej, prawda? Wszelkie maski, filtry i inne gadżety potrzebne do przeżycia w warunkach księżyca wylądowały w małej torbie. Znalazło się w niej miejsce nawet na wspomniany przez pirata respirator. Dodatkowo zamierzała zajrzeć do ambulatorium po jakieś medykamenty, kiedy już będą zmierzać w stronę dolnej ładowni. Haviland powinien wiedzieć, co może im się przydać w akcji, na dodatek coś łatwego w aplikacji…

Pinhead 15-05-2013 02:31

Plan został opracowany i zaakceptowany. Nikt nie zgłaszał sprzeciwów, więc można było przystąpić do realizacji.
Właz tylny został opuszczony i ziemny łazik wyjechał na księżycowy grunt. Załogę łazika stanowili Massul, Troy i Aaya.
Na pokładzie “Bachusa” pozostali tylko Haviland, który przygotowywał ambulatorium na wypadek, gdyby misja nie poszła po myśli najemników oraz En!o, który nie opuszczał mostka i był w stałej gotowości, aby odpalić silniki.

Massul, Troy, Aaya
Kobieta o błękitnej skórze siedziała za kierownicą łazika, a dwaj mężczyźni siedzieli po jej prawej stronie. Massul cały czas był skupiony i wypatrywał każdego podejrzanego ruchy, czy jakiegokolwiek obiektu.
Łazik pędził w kierunku skąd nadeszła wiadomość. Każdy kolejny kilometr przybliżał ich do kłopotów i wszyscy mieli tego świadomość.

Gdy łazik zbliży się w końcu do wysokiego nasypu Massul gestem ręki nakazał zatrzymać pojazd. Jego wrodzony instynkt podpowiadał mu, że weszli właśnie w strefę wroga. Ukryli, więc łazik za sporym głazem i dalej ruszli ostrożnie pieszo.

Wspinaczka na piaskowy nasyp w krępujących ruchy kombinezonach była nie tylko trudna, ale także kosztowała ich sporo sił. Na domiar złego na szczycie wcale nie czekało ich wytchnienie, czy jakaś nagroda. Wręcz przeciwnie widok, jaki ujrzeli jasno pokazał im, że misja której się podjęli nie będzie należał, ani do łatwych, ani przyjemnych.
Przed nimi znajdowała się spora niecka w której znajdowały się budynki starej kopalni. Większość zabudowań była w kompletnej ruinie i jedynie blaszane baraki przetrwały w jako takim stanie.
W północnej ścianie niecki znajdowały się trzy wejścia do kopalnie. Jedno z nich wyglądało na częściowo zasypaną. Na środku niecki stał niewielki statek kosmiczny. Wojskowy desantowiec z demobilu, które najlepsze lata miał już za sobą. Obok statku kręciło czterech mężczyzn w kombinezonach. Kolejnych czterech stało przy jednym wejściu do kopalni, a następna czwórka przy drugim.
Wyglądało na to, że zabrania ich pasażera na pokład będzie zadaniem niezwykle karkołomnym.

En!o, Haviland
Na okręcie czas na oczekiwaniu dłużył się strasznie. En!o siedział na mostku monitorując cały czas ekrany i wszystkie systemy “Bachusa” Nie było nawet z kim pogadać, gdyż Haviland zamknął się w swoim ambulatorium i przygotowywał już stół operacyjny dla potencjalnych rannych.
W pewnym momencie E!no zauważył coś bardzo niepokojącego. Systemy wykryły ruch na orbicie Oolesiona. Mały okręt poruszał się z dużą prędkością i najwyraźniej zamierzał wylądować na powierzchni księżyca. Analiza jego kursu wskazywał na prawdopodobieństwo, że wyleciał on z pokładu “Gazelli”, która nadal bez zmian orbitowała wokół księżyca.
Możliwe jednak było także, że systemy “Bachusa” nie wykryły jeszcze jakiegoś innego okrętu, który także przyczaił się na orbicie.
Cała sprawa z rutynową przewózką tajemniczego pasażera zaczynała się coraz bardziej komplikować.

Betterman 21-05-2013 16:36

Wyciągnął się na nasypie, żeby przez chwilę poobserwować kręcących się niżej zbrojnych, nie ryzykując zanadto, że na jasnym tle nieba to oni zobaczą jego. Potem z powrotem skrył się za wyniesieniem i przekręcił na plecy. Przez całą drogę w łaziku sprawiał wrażenie rozluźnionego i teraz też nie wydawał się szczególnie przejęty zagrożeniem, co jednak nie znaczyło, że je lekceważył.

– Nie chce mi się bawić w podchody – mruknął cicho w maskę aparatu tlenowego, strojąc celownik karabinu na odległość, w jakiej wedle jego oceny stał desantowiec. – Poczekajmy spokojnie, aż odwalą za nas robotę i wyciągną tego typa z kopalni. Nie fatygowaliby się w aż tylu, gdyby chcieli go po prostu sprzątnąć.

Po krótkim namyśle skorygował trochę nastawy. Niedobrze by było przestrzelić z powodu księżycowej atmosfery albo ciążenia, a załatwić przypadkiem pasażera – zupełnie fatalnie. Nawet jeśli tym sposobem Troy idealnie wpasowałby się w rolę, którą sobie wymyślił.

– Za to my moglibyśmy takich czyścicieli zagrać. – Poluzował trochę zatrzask na piersi, jakby się bał, że oprócz maski także ciśnieniowa kurtka przeszkodzi w jasnym wyrażeniu intencji, i dodał z naciskiem: – Niezupełnie skutecznych. Czy tak by było wystarczająco... inko-g'nitoh?

Pan Błysk 25-05-2013 22:51

Na pokładzie nie działo się nic co wymagało by uwagi medyka, zastanawiał się nawet czy nie było by ciekawiej gdyby wybrał się z “ekipa uderzeniową”. Jednak już po pierwszym łyku wybornej herbaty zapomniał o tych nonsensownych roważaniach. Jego miejsce było tu gdzie mógł wykożystać pełnie swych możliwości. I gdzie bez przeszkód w postaci Massula mógł szlifować swój talent.

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=H1xvQWsAaxE[/MEDIA]

Ładowia miała doskonałą akustykę...

Quelnatham 27-05-2013 23:54

Po wykryciu nieznanego statku En!o działał błyskawicznie. Było już wiadomo, że ich misja nie będzie udana. Nawet jeśli nikt ich jeszcze nie wykrył to obcy pojazd leciał w ich kierunku. Pilot włączył silniki i powoli zaczął podnosić maszynę rzucił tylko w interkom: -lecimy profesorze. Proszę zapiąć pasy i być gotowym.

Gdy tylko Bachus uniósł się ponad krawędź księżycowego wąwozu zwiększył moc i poleciał w kierunku kopalni. Przez radio przekazał Massulowi wiadomość: -Jesteśmy odkryci. Lecę po was. Później dodał tylko współrzędne spotkania.

Pilot posadził statek na równinie kilka kilometrów na południe od niecki ze zbrojnymi. Zaraz zjawił się łazik z resztą załogi. Nastąpiła szybka wymiana zdań i informacji. Troy i Massul udali się do wieżyczek. Bachus z działkami w pełnej gotowości już leciał w kierunku kopalni.

Dhratlach 28-05-2013 21:02

Gdy zobaczył wrogie oddziały w dolinie kopalni gestem nakazał krycie i sam padł na ziemię płaszcząc się i mierząc do nieprzyjaciół. Nie było to trudne, każdy kto nie należał do jego, lub zaprzyjaźnionej załogi był potencjalnym wrogiem... lub łupem. Ci którzy byli przed nimi teraz spełniali obydwie kategorie z wyraźnym naciskiem na słowo wróg. Przewaga liczebna i w uzbrojeniu była co najmniej na ich niekorzyść co do czego zdążył nawyknąć i podejmować ostrożne kroki...

- Oszalałeś? - mruknął do Troya którego optymizm był wręcz oszałamiający - To profesjonaliści i do tego solidnie uzbrojeni. Poza tym, nie wiem co to za elektroniczne ustrojstwo z tej odległości, ale ktoś solidnie się wykosztował żeby ich uzbroić.

Dla Massula przeciwnicy wyglądali normalnie jak najemnicy, bogaci profesjonaliści, bo przestępcy poszliby w tłumiki, korporacyjni oprócz uzbrojenia dbają też o wygląd, a wojsko nie zawracałoby sobie gitary zbiegiem... Łowcy z głów z kolei zazwyczaj są samotnikami i nie przelewa im się również... Jedynym wyjściem było ściągnąć wszystkich przy statku żeby nie dostali się do środka, do karabinów... Zabezpieczali teren, czyli logicznie można było przyjąć, że były jeszcze z dwie grupy przeczesujące kopalnie, albo czekali na wsparcie...

- Musimy ich unieszkodliwić... zanim wywloką paczkę, nie chcesz jej skrzywdzić, nie? Zakradnę się pod statek. Bądź gotowy do ostrzału tych przy nim.. będziesz wiedział kiedy, bo rozpęta się piekło - "Raz się żyje..." - Chyba, że wolicie dać sobie spokój, nasze szanse.. są niewielkie, tak z 19% że przeżyjemy.

Oblizał lekko usta ukryte pod maską tlenową. Musi być strasznie ciężko i gorąco tym w kombinezonach. Raczej nie mieli tarcz siłowych, zbyt drogie nawet jak dla korporacyjnych, w takiej ilości... Chyba że... psia jego mać... a co jeżeli to osobiste pola blokujące zdolności psioniczne? Rzadko spotykane, ale, cholera, chyba nie pomagali psionowi? No, bo jaki normalny zbieg potrzebowałby takiej obławy? Oczywiście, zawsze mogły to być najzwyklejsze zaawansowane radioaparaty nadawczo-odbiorcze sięgające na orbitę... kolejna niepocieszająca możliwość.


- Jesteśmy odkryci. Lecę po was. - Komunikat En!o i następujące po nim koordynaty postawiły wszystko na głowie. Jeżeli będzie leciał wyjątkowo nisko może nie wykryją go sensory desantowca. Byleby nie mieli nikogo w kokpicie. Ci na dole nie sprawiali wrażenia że o nich wiedzieli, to kto do jasnej cholery wiedział?! W pizdu byli wykryci i cały misterny plan też w pizdu. Szkoda, bo czuł się prawie jak w domu tylko atmosfera była rzadsza. Podejście ich nie stanowiłoby większego problemu, walka... byłaby wyzwaniem.

- Zbierajmy się, unieszkodliwimy desantowiec i grupy szturmowe wieżyczkami. Przynajmniej jedna krypa mniej w pościgu będzie.. potem zgarniemy paczkę.. - pirat syknął niezadowolony. En!o był przecież zwiadowcą z zawodu, powinien wiedzieć jak bezpiecznie manewrować nisko nad ziemią w rozrzedzonej atmosferze o ciążeniu mniejszym niż standardowym. Tak, Massul myślał, że można zaufać młodemu za sterami. Tylko jedno nie dawało mu spokoju... że Ci co ich wykryli mogą być trzecią partią na parkiecie... a to było o dwie za dużo. Nie lubił nachalnej konkurencji.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 10:43.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172