lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu Science-Fiction (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-science-fiction/)
-   -   [Cyberpunk 2020] 101 kilometr [+18] (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-science-fiction/14280-cyberpunk-2020-101-kilometr-18-a.html)

Brilchan 03-07-2014 00:09

Czeka wstał wcześnie rano i nie czekając na śniadanie ani przebudzenie matki ruszył do bunkra zostawiając jej na stole wiadomość. Gnały go wyrzuty sumienia przyjaciół już raz przedłożył nad matkę, matkę przedłożył nad Rusłanę… Pozostało zrewanżować się tej ostatniej. życie od dwóch dni stawiało go przed niesprawiedliwymi i prawie niemożliwymi wyborami między ludźmi, których kochał jak rodzinę. Co prawda odczucia w stosunku do każdego z nich miał inne, ale nie potrafił wybierać. Za każdym razem gdy los stawiał przed nim ultimatum zwyczajnie unikał odpowiedzialności uważając, że da radę zachować równowagę po kolei oddając się wspólnym chwilom wymiennie rozdzielanym pomiędzy wszystkich. Zresztą nawet gdyby ktoś postawił przed nim ultimatum Grigorij zwyczajnie nie potrafiłby wybrać Matka, Strojbat i Dziatwa są dla niego równie ważne bo każde z nich darzy innym rodzajem miłości: Matkę kocha jako rodzica, Strojbat jako rodzinę, a Rusłanę jako kochankę i miłość swojego życia. Jedynym logicznym rozwiązaniem w tej sytuacji była próba równoważenia czasu. Czeka cały czas bał się, że coś się w końcu rozpadnie, ale po prostu nie potrafił postąpić inaczej…Co tym razem się na nim zemściło. Widząc krew i to jak kobieta jego życia cierpi, nie umiał na początku poskładać myśli, więc zapytał zupełnie z głupa:

-Jesteś w ciąży, bo krwawisz, a chyba nie powinnaś. - Na co nie mógł spodziewać się innej odpowiedzi, niż:

- Nie, już nie.

W sumie nawet ze swoją znikomą wiedzą na temat biologii wiedział już wcześniej co się stało - poroniła, ale musiał chyba usłyszeć to od Rusłany. Gdy to do niego dotarło usiadł po prostu bezsilnie obok dziewczyny i chcąc ją uspokoić odezwał się do niej ściszonym głosem, pełnym troski:

- Odpoczywaj, potem porozmawiamy czy czegoś potrzebujesz?

- Pomocy. - Ledwo wyjęczała zwijając się z bólu w kącie łóżka.

- No tak, racja. Trzeba ci sprowadzić jakiegoś porządnego rippperdoktora, który zna się na ginekologii żeby sprawdził czy nie masz powikłań. - Bezsilność zastąpił strach.

- Jakich powikłań? - Spojrzała na Czekę przez ramię wystraszona...

- Wrócę jak najszybciej będę mógł czy poprosić kogoś żeby przy tobie posiedział ? Tak, powinien ktoś przy tobie być... No powikłań przy poronieniu mogą się różne rzeczy zdarzyć to wiem nawet ja, ale nie znam szczegółów. W każdym razie trzeba cię zbadać, a nie jesteś zdecydowanie w stanie odpowiednim żeby się ruszać.

- Nie zostawiaj mnie. - W jej głosie pobrzmiewała jakaś dziwna rozpacz.

- Przykro mi, ale muszę poprosić resztę o pomoc. Nie będę wdawać się w szczegóły, ale nie mam innego wyboru. Może oni... Pewnie kojarzą kogoś godnego zaufania. - Nettrunner starał się być pewny, ale dobrze wiedział z doświadczenia, że nikogo takiego nie ma. Został mu tylko Jeż, który coraz bardziej się kończył. Już raz miał w ciągu dwóch ostatnich dni krew na rękach, drugi może i sprawiłby mu radość, ale za cholerę nie dostanie tej satysfakcji. Nawet jeśli miałby wydać ostatnią kasę, to miał zamiar sprowadzić dziewczynie jakiegoś porządnego lekarza.

- Dobrze zostanę przy tobie. Nie martw się. Nic ci nie grozi, ale w takim razie muszę poprosić Geroja i ekipę żeby kogoś znaleźli.

- Zostań… - poprosiła bardzo cicho i dodała jeszcze ciszej łamiącym się głosem - To było też twoje dziecko.

- Oczywiście, że zostanę. Już nic ci się nie stanie, ale skoro ja mam zostać to muszę wysłać resztę ekipy po porządnego medyka dla ciebie. Mówiąc to skierował się do wyjścia. Chwycił klamkę drzwi mając w zamiarze otworzyć je i najgłośniej jak tylko byłby w stanie krzyknąć “Strojbat alarm”. Nim jednak otworzył drzwi coś w dziewczynie pękło. Bezradność zmieniła się w złość.

- Przestań do cholery!

- Żebym się znał na ginekologii i w ogóle. Jepa to jest dobry na złamania czy jakieś pomniejsze urazy. A co ja zrobię jeżeli mi się wykrwawisz przez noc?? To nie są żarty.

- Widzisz w ogóle jak wyglądam? - Odsłoniła kołdrę. Jej cała sukienka była we krwi, krew też płynęła jej po nogach i plamiła jej kolana, łydki, aż do stóp.

- Tym się chcesz chwalić? I wiesz kiedy to nie były żarty? Kiedy powtarzałeś, że mam wybrać.

- Rusłana to nie wygląda zbyt dobrze. Przy tak poważnych urazach należy zachować wszelką ostrożność albo można zapłacić poważnymi komplikacjami. A mam się może wstydzić? A co będzie jeżeli ci się coś stanie?

- Jakich urazach?! Mówiłam, że nic mi nie jest, parę siniaków.

- I nadal podtrzymuje to co wtedy powiedziałem gdybyś zdecydowała się na urodzić to dziecko wziął bym za nie odpowiedzialność znalazł uczciwą pracę albo jeżeli byłoby trzeba poszedł do jebanej mafii! - Nie potrafił przyznać, że sytuacja, która rozwiązała się sama sprawiła mu ulgę. Ciągle trzymał się własnej wersji, że płód jest tylko płodem, nie dzieckiem, a aborcja nie jest morderstwem. Pozostawił jednak decyzję jej - jak widać wybrała inaczej niż powinna i teraz miała żal. Jasne, do którego miała prawo. Z drugiej strony była też najlepszym co zdarzyło mu się w życiu i miał zamiar powtarzać jej to co chciała usłyszeć, czyli, że też chciał i weźmie na siebie wszystko to co spadło na nią:

- Ale skoro stało się to, co stało to wezmę odpowiedzialność w inny sposób i upewnię się, że nic ci nie jest.
Dziewczyna jakby wyczuła jego intencje i zupełnie mijając się z tokiem rozmowy oparła się na swoich emocjach i wypaliła coś czego nie powiedziałaby w normalnych warunkach:

- Mafia to was utrzymuje w kupie! Wiesz co możesz zrobić ze swoją odpowiedzialnością? Jedno twoje słowo i mnie nie ma! Nigdy byś nawet nie zobaczył dzieciaka i do żadnych odpowiedzialności czy konsekwencji nie musiałbyś się poczuwać.

Kałamarnica jak zwykle zapamiętał się w swoich mówkach:

- Rozumiem, że jesteś zawstydzona i obolała, ale wciąż uważam, że jak najszybciej powinien cię zobaczyć porządny lekarz i sprowadzę go nawet jakbym miał nerkę sprzedać... Zaraz, co powiedziałaś? - Spytał gdy podświadomość przekazała świadomej części mózgu ważną informacje.

- A co niby mafia mogła by od nas chcieć? Jesteśmy tylko małym nic nie znaczącym gangiem? To może mi jeszcze powiesz że jesteś Worem ? Daj spokój, to miejskie legendy, one są dla dzieci takich jak Sikora.

- Jesteście jednym z sześciu durniu, a teraz nawet jednym z pięciu i macie Cierep. Kobieta nie może być Worem. A ty dorośnij, bo Sikora widać wie więcej o tym zasranym życiu niż ty skoro wierzy w worów! - Wściekła się na brak zrozumienia ze strony Czeki dla jej, rzucanych w bólu, półsłówek, które ten całkiem ignorował.

- No tak i co z tego? A Cierep to tylko biedne upośledzone dziecko jakiegoś znajomego Geroja i tyle miło że chcę komuś pomóc i ta osoba pewnie jest jakaś znacząca i tyle... Wor to tylko ładnie ubarwiona bajka z początków wojen mafijnych i tyle. - A Czeka nie.

- Wor mieszka w tym samym budynku co twoja matka. Widziałeś go nie raz. – Gdy to powiedziała jej ciałem wstrząsnął dreszcz i znów zwinęła się z bólu.

- Daj spokój w Worach jest tyle samo prawdy co w historiach o Kościeju Nieśmiertelnym czy Babie Jadze. - Głos chłopaka był już mniej pewien, ale marksistowski sceptycyzm nie pozwalał mu wierzyć w legendy.

- A zresztą nieważne, niech ci będzie dla ciebie uwierzę we wszystkie Wory świata jeżeli pozwolisz mi wezwać pomoc jakbyśmy mieszkali za murem to bym po prostu zadzwonił po wizytę domową, ale tak to trzeba improwizować. Posłuchaj wszystko będzie dobrze, ale na pewno nie oddam cię w łapy Jepy, maskowanie bólu dragami i przeciwbólowymi też nic nie da. PROSZĘ cię zostanę z tobą, ale pozwól mi znaleźć ci jakąś pomoc dobrze? Martwię się, że coś ci się może stać. Poronienie jest naprawdę poważnym problemem medycznym, który może zagrażać nawet twojemu życiu dlatego trzeba tu asysty profesjonalisty.

- I myślisz, że co się wtedy stanie? - powiedziała przez zaciśnięte zęby.

- No zbada cię i jeżeli będzie wszystko w porządku to weźmie od Geroja jakiś tabletki i szlus, ale musimy być pewni. - Czeka starał się być spokojny, ale w jego głosie zaczęły dźwięczeć nuty paniki.

- Pierwsze dziecko, pierwsza ciąża, pierwsze poronienie. - Powiedziała tak cicho, zwinięta na łóżku, że ledwo ja słyszał. Do tego zasłania twarz podciągniętymi pod siebie kolanami, które obejmowała ramionami. Wygląda jakby miała płakać.

- Posłuchaj takie rzeczy się zdarzają to jest smutne, ale takie już jest życie. Teraz musimy się upewnić co do stanu twoich jajników żeby mieć pewność, że nie będzie to twoja ostatnią ciążą albo powodem zgonu. Domyślam się, że musi to być dla ciebie straszne, ale nie naciskałbym, gdyby nie wchodziło w grę twoje życie i zdrowie, co jest ważniejsze w tej chwili niż wstyd. Bardzo żałuje, że to się wydarzyło. Uwierz mi, że gdybym mógł płakać to płakałbym za ciebie i za nasze dziecko. Jeżeli chcesz możemy potem usypać dla dziecka mogiłę, ale w tej chwili musimy się upewnić, że nie będzie trzeba pochować ciebie. Naprawdę nie jestem w tym dobry. - Pokręcił głową i spróbował do niej podejść i przytulić.
Przytulił ją, teraz też cały był we krwi, ale nie obchodziło go to zupełnie. Nie zważał na to, że właśnie zakrwawił swoje najlepsze ubranie. Potrzebowała pocieszenia i to w tej chwili było najważniejsze.

- Nie jesteś, w tak wczesnym stadium, nic nie grozi jajnikom, nie wytworzyło się nawet łożysko, krwawienie pochodzi z macicy, która jest obrzmiała. Pamiętasz? Trzy miesiące...

- Lepiej ? Naprawdę cię nie zostawię, ale muszę poprosić resztę Strojbat o pomoc. Na początek załatwimy ci jakieś leki przeciwbólowe od Geroja, a potem znajdziemy ci porządnego lekarza zgoda? Oni będę szukać, ja będę przy tobie trzymając cię za rękę.

- Jeśli byłoby dłużej lub nie byłoby twoje to miałbyś powód do zmartwienia.

- Jeszcze raz ci powtarzam: TAK, uważam, że to nie jest środowisko, w którym należy wychować dzieci, ale w ŻADNYM WYPADKU nie cieszy mnie ten rozwój sytuacji ani to rozwiązanie. To nie powinno tak wyglądać.

- Nigdy nie będzie wyglądać lepiej, nie potrzebujesz mogiły.

- Jeżeli pragniesz założyć rodzinę to z chęcią się tego z tobą podejmę.
- Powiedział zupełnie szczerze z głupią naiwnością, na którą mógł się zdobyć jedynie ślepo zakochany siedemnastoletni chłopak.- Ale teraz trzeba się upewnić, że będziesz miała ten wybór.

- Słuchałeś co powiedziałam?

- Że mafia mogła by zabrać dziecko, i że znam Wora? Tak, oczywiście ze wszystkim się zgadzam bylebyś się nie denerwowała. Ty wierzysz w Worów i mafię ja wierzę w Marksizm, a kto inny w babę jagę, ale czy możemy teraz wrócić do rzeczywistości i znaleźć dla ciebie pomoc medyczną, która nie będzie pochodzić od ćpuna, który pewnie nie ma pojęcia o ginekologii, a teraz pewnie jest na takim haju, że nie zaufałbym mu nawet z misiem Sikory nie mówiąc o tobie ?

- Czy słuchałeś jak tłumaczyłam Ci podstawy biologii?


Czeka skupił się aby wyciągnąć z odmętów pamięci potrzebne informacje, jego specyficzne metody netrunningu pomogły mu wytworzyć specyficzny rodzaju podzielnej uwagi, że nawet, gdy nie uważał to, to co usłyszał, powinien zapamiętać. Choć gdy miał okazje nauczyć się czegoś nowego to zwykle słuchał. “W tak wczesnym stadium, nic nie grozi jajnikom, nie wytworzyło się nawet łożysko, krwawienie pochodzi z macicy, która jest obrzmiała. Pamiętasz? Trzy miesiące… Jeśli byłoby dłużej lub nie byłoby twoje to miałbyś powód do zmartwienia.”

- Jedyne dziecko jakim zainteresowany jest mafia Izmajłowska jest Cierep.

- Niby czemu? Ta biedaczka ma jakąś formę upośledzenia umysłowego. Nie znam się na tym na tyle żeby powiedzieć z pewnością, ale pada gdzieś pomiędzy lekkim, a średnim jak na moje oko.

Kałamarnica naprawdę był zainteresowany i trawił wywołane informacje w ślimaczym tempie, ale kiedy uświadomił sobie, że nie ma zagrożenia wyraźnie się rozluźnił.

- No tak masz racę, rzeczywiście spanikowałem. Chcesz żebym wziął dla ciebie jakieś tabletki na ból od Geroja?

- Ta biedaczka zabiłaby Cię szybciej, niż zdążyłbyś pomyśleć. Mnie też jeśli nie miałabym pierścienia. Nie ona z resztą pierwsza by spróbowała, gdybym go nie nosiła.

- No rzeczywiście muszę jej przyznać że bić to się cholera umie. To przez to manto jakie spuściła mi w wychodku zacząłem uczyć się sistemy... No i po to żeby w razie potrzeby mógł obronić ciebie.
- Dodał trochę zawstydzony.

Dziatwa wyjęła z kieszeni pierścień, ten sam który miała wczoraj rano na palcu, przy okazji wysypując z kieszeni telefon i kartę. Wszystko spadło na podłogę, oprócz błyskotki, nawet nie zauważyła. Była ogłupiona bólem, najlepsza okazja żeby zdobyć jak najwięcej informacji. Zamiast tego spróbował jedynie przyjrzeć się dokładniej pierścieniowi.

- O co właściwie chodzi z tym pierścieniem? Ja sądziłem, że po prostu budzisz respekt postawą i masz wrodzoną charyzmę jak Lenin czy Stalin.

- Brakuje mi wąsów. Pierścień jest od żołnierzy izmailowskich, nie pozwala mnie skrzywdzić bez narażenia się na zemstę ze strony mafii. Jest ich raptem kilka, ja mam jeden z nich.

- I dali ci go żeby nikt cię nie zabił przez te tatuaże, którymi naznaczyli cię tamci psychopaci? Czy to ma być w ramach zadośćuczynienia za to co ci zrobili czy oni byli jakoś powiązani z rodziną? - Czeka nie mógł zmusić się żeby nazwać tą dwójkę popapranych psycholi którzy wyrządzili taką krzywdę własnemu dziecku "rodzicami".

- Nie byli w żaden sposób powiązani z moimi rodzicami, o takich jak ja nikt nie myśli i nie chroni jeśli nie ma na tym zyskać.

- No to za co dali ci ten pierścień ?

- Za ciebie.

- Nie rozumiem.
- Odpowiedział zdziwiony.

- Takim jak my, nic dobrego nie zdarza się przypadkiem.

„No to jednak się pomyliłem co do tego, że nie zechcę mnie nawet prostytutka.” - przemknęło mu przez myśl na głos zaś powiedział:

- No cóż, jedno co z tego dobre to to, że jesteś bezpieczna, ale powiedz mi jedną rzecz. Czy to wszystko było tylko grą cały czas? Domyślam się, że z początku to pewnie i tak, ale nie sądzę, że wszystko ...? - Głos Czeki był równie martwy co jego twarz.

- Kocham cię, nosiłam twoje dziecko…


Przytulił ją ciesząc się że wreszcie mu to powiedziała i było to ważniejsze niż jej dziwne opowieści.

- Ja też ciebie kocham. W takim razie mogę tylko się cieszyć, że jesteś dzięki tej sytuacji bardziej bezpieczna. Nie ważne jak się poznaliśmy ważne że teraz jesteśmy razem.

Słysząc to wtuliła się mocniej w ramiona, chłopaka czuł ze jest osłabiona, może nie ma siły już sama siedzieć dlatego musi się opierać? W tym momencie Grigorij poczuł, że zgodziłby się na istnienie zielonych ludzików, Worów, Aniołów i w to że towarzysz Lenin jest tak naprawdę zakołkowanym wampirem byleby tylko ulżyć jej w cierpieniach. Owinęła go sobie zupełnie wokół palca ale było mu z tym dobrze. Starał się ją przytrzymywać delikatnie na tyle żeby czuła się bezpiecznie i było jej wygodnie.

- Ale wytłumacz mi w takim razie czemu Rodzinie tak zależy na Cierep? Jak dla mnie to po prostu upośledzona dziewczyna po przejściach, która z jakiegoś powodu jest cholernie dobra w walce.

- Cierep jest projektem, który miałam okazje obserwować. Jest żołnierzem, który ma wypaczone postrzeganie dobra. Nie jest opóźniona, jest... zagubiona emocjonalnie.

- Ona nie rozumie… Jest tez karta przetargową.

- Znów zaczynają z tym homo sovieticus ? Popierdoleni Niemicy anarcho-komuniści próbowali eksperymentować z rozwojem dzieci tak samo jak Hitler i Stalin zawsze to chujowo wychodziło.. Kartą przetargową w czym żeby zapobiec kolejnej wojnie mafii czy ją wygrać?

Grigorij ni w ząb nie wierzył w większość tego co mówi było po prostu zbyt... Szalone jak na jego pozytywistyczne i naturalistyczny światopogląd. Jak jakaś powieść szpiegowska, którą czytał w młodości czy inna baśń. Ale opowiadanie o tym uspokajało Dziatwę, więc mógł jej posłuchać.

- Żeby przeczekać.

Odpowiedziała dziewczyna na wcześniejsze pytanie. Czeka zauważył, że Dziatwa mówiła głosem zupełnie wypranym z emocji. Tak samo jak wtedy, gdy opowiadała o swoim pokręconym dzieciństwie. Wiedział że ona nie myśli, gdy jest w tym stanie inaczej nigdy by tego nie usłyszał... Kałamarnica zaczął się obawiać, że jego kochanka może cierpieć na jakąś formę schizofrenii lecz odrzucił szybko tę myśl. “To z pewnością po prostu majaki z bólu, może coś jej podali i ma halucynacje?” - Wciąż nie wierzył w nic oprócz jej wyznania miłości, ale słuchał i zapamiętywał wszystko, gdyż tak działał jego umysł ulepszony poprzez lata pracy nettrunera. Niektórzy powiedzieliby, że jest to skrzywienie, ale dało się z tym jakoś funkcjonować, a momentami bywało naprawdę przydatne.

- Żeby przeczekać. - Mamrotała pod nosem dziewczyna.

Czeka uznał, że Dziatwa powinna jeszcze trochę odpocząć. Spróbował ją ułożyć i przykryć kocem. Mówił uspokajająco:

- No dobrze już, śpij, ja tu będę przy tobie siedział, a ty odpoczywaj.

Z tyłu głowy zrobił mentalną notatkę że trzeba będzie zdobyć nowy komplet pościeli i pewnie materac też. Dziewczyna na próbę ułożenia jej do spania Dziatwa gwałtownie się zerwała i krzyknęła z bólu, widać szkodził jej każdy wysiłek i musiała coś naciągnąć, kiedy tak się poderwała.

- Dobrze skoro nie chcesz spać to czego ci trzeba? Chcesz tak posiedzieć? Możemy posiedzieć …- Dopiero w tym momencie chłopak zorientował się jaką głupotę chciał zrobić “Ona jest cała mokra, koc zresztą też, gdyby znów zasnęła groziłoby jej przeziębienie. Będzie trzeba namówić ją na szybką kąpiel, a łóżko prześcielić.” – Postanowił.

- Muszę porozmawiać z Cierep. Wstała już?- Spytała Dziatwa brzmiała trochę bardziej przytomnie, niż przez ostatnia godzinę.

-Spokojnie, spokojnie dobrze, ale żeby ją sprowadzić to muszę wyjść trochę, a boje jak zareaguje widząc mnie we krwi.

- Nie możesz jej tu przyprowadzić.

- Jeszcze dojdzie do wniosku, że cię zabiłem i rozbije mi czaszkę, a tym razem mnie nie uratujesz. Jakiś pomysł jak jej coś przekazać?
- Jednak dziewczyna nie zrozumiała o co mu chodziło.

- Co mam zrobić? - Spytał konkretnie.- W sprawię Cierep? - Uściślił. - Jak chcesz z nią porozmawiać? Może przez drzwi? - Zasugerował.

- Pomóż mi się umyć, przebrać, ktoś musi z nią porozmawiać. - Postanowiła.- Ona nie rozumie. - Powtórzyła z naciskiem.

- Dobrze, chcesz żeby zanieść cię do łazienki czy przynieść tu miskę z wodą i szarego mydła ?

- Wydaje mi się, że drugie rozwiązanie byłoby najwygodniejsze.

- Nie zostawiaj mnie... -
Chyba jednak pierwsze.

- Ubierzemy cię w jakieś moje ubranie. Naprawdę trzeba ci będzie sprawić jakieś ciuchy tak na wszelki wypadek powinnaś trochę ich mieć tutaj albo u siebie w pokoju.

- Wiesz, że mam swoje mieszkanie.. Prawda?

- Dobrze więc, marsz do łazienki, gotowa
? - Zapytał się i postarał się ją delikatnie podnieść. „Mam tylko nadzieje, że nie spotkamy po drodze "żywej broni"” - Pomyślał ironicznie.

- Wiem, ale skoro tyle czasu tu spędzasz to warto chyba mieć jakieś zapasowe ubranie na miejscu, prawda? - Spytał i pokazał zęby, co miało oznaczać uśmiech. Na korytarzu było cicho, wszyscy spali, było pewnie coś około 7:30. Doszli do łazienki bez żadnych problemów.

- No mamy szczęście, drzwi się przyblokuje krzesłem i będę mógł ci spokojnie pomóc się umyć.

Powiedział uspokajającym nieco pogodnym tonem. Grigorij zaniósł dziewczynę do umywalni wydawała się trochę za bardzo bezwładna jest, pomógł jej się umyć, w zasadzie to sam ja umył, przebrał w swoja bluzę, jak wszystko za wielka na nią. Kazała mu zabrać ręcznik z powrotem do pokoju, widać zimny prysznic pomógł jej otrzeźwieć odrobinę. Czeka też skorzystał z okazji i sam się nieco obmył. Niestety mieli jedynie zimną wodę dopóki nie naprawią pieca, ale przynajmniej była bieżąca. Nie chciał Dziatwy przemęczać i targać wszędzie ze sobą, ona oczywiście nie chciała zostać sama na stwierdzenie, że przydałoby się wymienić materac.

- Przepraszam.

- Nic się nie dzieje, po prostu myślałem, że moglibyśmy wziąć materac z twojego pokoju.

- Przepraszam, tam nic nie ma. Nawet materaca.
- Odpowiedziała.

Czeka pokiwał jedynie głową zdziwiony i zajął się wymianą mokrej narzuty i koca. Rusłana musiała zostać na podłodze dopiero, gdy skończył prześcielać łóżko i odwrócił się zorientował , że jego ukochana sinieje, widać po zimnym prysznicu i leżeniu na jeszcze zimniejszej posadzce. „Cholera, pewnie nie miała siły nawet sama siedzieć.” Czym prędzej przełożył ją na łóżko i przytulił się do niej aby rozgrzać biedaczkę ciepłotą własnego ciała. Gdy już odzyskała nieco koloru na twarzy i przestała się trząść ponownie wrócili do tematu rozmowy z Cierep:

- Myślisz, że ona lubi te rozmowy? Że to jest dla niej jakiś rytuał? - Zapytał Netrunner. - Mogę z nią porozmawiać powiedzieć że jesteś bardzo zmęczona i mnie przysłałaś. - Wzruszył ramionami. - Nie wiem tylko czy nie będzie zła, że to ja, a nie ty. Mogło by to zburzyć jej przyczajenie? A może jest to jej obojętne kto się pyta?

- Nie jest jej obojętne, ale wie, ze jesteś bardzo dla mnie ważny. Nie sadze żeby spróbowała ci zrobić krzywdę.

- Dobrze, skoro tak twierdzisz to spróbuj odpocząć, a ja ją znajdę.


Poprosił, po czym wyszedł z pokoju w poszukiwaniu nastolatki o wymalowanej twarzy.

rudaad 13-07-2014 17:49

(3 stycznie 2021 roku, temp. – 23*C)

Grigorij Iwanowicz Gaidar “Czeka”
(19:55)


Czeka leżał na łóżku obok dziewczyny, ale już nie tej samej, za którą jeszcze wczoraj poszedłby do piekła… Teraz przekonał się po raz kolejny, że piekło jest tu, na ziemi, a on się nigdzie poza nie nie wybiera. Krew plamiąca pościel, przestała płynąć. Dziatwa po minimum 15 godzinach agonalnych skurczy macicy wypychających na światło dzienne błędy młodości swoje i netrunnera, przestała nareszcie krwawić. Wyczerpana, ale już spokojniejsza przebudziła się i odkleiwszy się w końcu od ściany zwróciła twarz w stronę Czeki. Gdyby mógł ją zobaczyć zrozumiałby, że była tak naprawdę mała, krucha, bezbronna i zmęczona... zupełnie inna niż wtedy na placu. Zamiast białej idealnie dopasowanej do jej sylwetki sukienki wyraźnie odcinającej się od wszystkiego innego w tym szarym świecie, miała teraz na sobie jego spraną, za wielką bluzę. Z dawnej siły i pewności siebie nie zostało nic, a może tak na prawdę nigdy nic nie było, a co do tej pory widział stanowiło tylko pozę?

- Śpisz? - Przebudził go cichy szept tuż przy uchu i ciepły oddech na szyi. Przeszedł go przyjemny dreszcz, jednak powolnie budząca się świadomość nie pozwoliła mu nacieszyć się błogą chwilą, przywołując jego myśli do wszystkich przykrych wydarzeń mijającego dnia i nie pozostawiając miejsca na półsenne marzenia i pieszczoty.

- Nie kochanie, tylko drzemałem żeby obudzić się na wypadek, gdybyś czegoś potrzebowała, ale musisz moment zaczekać, bo oczy i tak mi się wyłączyły, a te implanty rozgrzewają się z szybkością porównywalną do telewizora Rubin- zażartował - A ty jak się czujesz? Może Kawy? Twój telefon odłożyłem razem z kartą w pobliże komputera, ale nic się nie dotykałem, nie włączałem, ani nie sprawdzałem. Po prostu odłożyłem żeby się nie zniszczyło, ani nie zgubiło. - Zapewnił jak na przesłuchaniu.

Dziewczyna otworzyła oczy trochę szerzej, nie zrozumiała... Była wycieńczona, w tej chwili pewnie dużo bardziej, niż przez cały dzień... w końcu ból wykańcza. Czeka o tym wiedział, aż za dobrze po kilku ostatnich miesiącach powypadkowej rekonwalescencji, w ciągu których skóra paliła, a mięśnie zwijały się w sobie przy każdym ruchu drażniącym nadpalone zakończenia nerwowe. Cisza trwała dłuższą chwilę wypełnioną niezdecydowanie i niepokojem. Zakończyła się kolejnym cichym pytaniem ze strony Rusłany:

- Majaczyłam?

- Nie tylko jęczałaś z bólu a i opowiadałaś jakieś historyjki o mafii i Worach. Wiesz coś w stylu, że jeden mieszka w moim bloku. Wczoraj to niby widziałem dwóch ludzi z mafii co mnie trochę zdziwiło, ale kto niby miałby być worem? Ja to bym stawiał na Pana Świdrgaiło z pod piątki - Grigorij wyraźnie starał się zażartować i rozładować atmosferę.

- Wiesz jest taki korpulentny, że nie podejrzewałabyś go o nic po za nadwagą, ale ma coś takiego w oczach. Odkąd jakiś jełop próbował mu wykręcić siatkę z zakupami to wszyscy mówią na niego per “morderczy pan Pączek”, bo nikt by go nie podejrzewał o to, ale wygląda na to, że jest jakimś Mistrzem Sistemy. Najpierw stał znudzony, a potem skopał tamtego. Oczywiście nikt by mu o tym przezwisku nie powiedział.

Kobieta albo specjalnie go ignorowała albo naprawdę była tak zmęczona, że nic do niej nie docierało. Starała się kurczowo trzymać swojego tematu, który widać był dla niej w jakiś sposób bardzo istotny. Jej wysiłki niezaprzeczalnie wyglądały jak każda próba konwersacji podejmowana przez Cierep. Może właśnie dlatego dziewczyny potrafiły się dogadać?

- Tylko tyle?

- No po za tym mówiłaś coś o sygnecie, że jest od mafii i o Cierep, że jest jakimś homo sovieticus czy innym super żołnierzem w stylu tych bajek amerykańskich. Byłaś oszalała z bólu, więc nic dziwnego że majaczyłaś. Nie przejmuj się. Najważniejsze, że powiedziałaś, że mnie kochasz. - Gaidar najwyraźniej wierzył i pamiętał tylko o ostatnim.

- W takim razie nie majaczyłam - skwitowała jego wypowiedź pełną emfazy. Nie wiadomo, które z wymienionych przez Czekę rzeczy miała na myśli, ale jej głos brzmiał szczerze. Może odrobinę zbyt szczerze, gdyż przepełniony był niepokojem. Podświadomość nettrunnera od razu to zanotowała - dziewczyna bała się uczuć, jakby miały one dawać komuś władzę nad nią.

- Słuchaj, wiem że zwykle piliśmy kawę w łóżku, ale pamiętam, że wczoraj nie chciałaś zostawać sama... To może zaniosę cię na rękach do kuchni jak księżniczkę Anastazję i tam się napijemy? Decyzja należy oczywiście do ciebie, jeżeli nadal cię boli to możemy poprosić Gieroja żeby dał ci jedną ze swoich tabletek, albo pogadam z Jepą żeby skombinował jakieś zioło. Sam paliłem ze dwa razy kiedy skóra mnie rwała i jest na tyle delikatne, że nie powinnaś mieć przykrych konsekwencji jak po mocniejszym towarze.

- A właściwe to jest chyba już wieczór. - Powiedział zerkając na zegarek wbudowany w wewnętrzny interfejs. -Czy masz jakieś życzenia? Coś zjeść albo pić? A majakami się nie przejmuj... - Gig nareszcie się przymknął, bo oczy wreszcie weszły w tryb online i zobaczył w jakim stanie jest Dziatwa.

- Oh, wybacz zawsze gadam jak jestem zdenerwowany, już siedzę cicho.

- Nie majaczyłam - powtórzyła znowu.

- Cieszy mnie to. Ja też ciebie kocham i to jest najważniejsze, a cała reszta o Worach, mafiach i ludzkich broniach mnie nie obchodzi. Najważniejsza jesteś ty - moja najukochańsza Rusłana. - Powiedział z absolutną szczerością

- Kocham cię i nic poza tym nie słyszałeś, rozumiesz? To bardzo ważne... nigdy nie słyszałeś nic o Cierep, o żołnierzach Izmajłowskich i o niczym o czym wspominałam. Nikomu nie powtórzysz. Obiecujesz mi to? - Powiedziała, instynktownie wykorzystując jego odczucia i zapewnienie o miłości. Jeśli on miał prawo ją posiąść to nie mogło to być jednostronne i musiało zadziałać w dwie strony.

- Obiecuję, a niby czemu miałbym komukolwiek powtarzać te niestworzone historie? Byłaś w bólach i majaczyłaś, więc zgodziłbym się z tobą, że Lenin jest wampirem, a zaraz z nieba zejdą zielone ludki pod rękę z aniołkami i odtańczą nam taniec derwiszów. Wszystko byleby ci ulżyć w bólu. Przecież bym się z ciebie nie wyśmiewał! A opowiadam ci o tym tylko dlatego że pytałaś.
Obiecuję że nikomu nie powtórzę. Byłbym świnią gdybym komukolwiek opowiadał o twoich majakach.


- Grigorij, to nie majaki. Nie powtórzysz nikomu. Nie powiesz nawet Dimie, nie powiesz matce.

- No daj spokój, nie sądzisz chyba, że uwierzę w miejskie legendy? Takie rzeczy się nie zdarzają po prostu! Ta historia jest zbyt dziwna żeby była prawdziwa. Jestem człowiekiem, który wierzy w logikę i brzytwę Okhama czy jak mu tam było. - Marksistowskie poglądy chłopaka nie pozwoliły mu na wiarę w to, co było dla niego głupim przesądem równie bezmyślnym jak wiara w Boga.

- Obiecujesz, ze nie powiesz Dimie? - Zignorowała całkowicie jego punkt widzenia i opinie na ten temat. Zachowanie bezpieczeństwa było ważniejsze.

- Obiecuje, przecież już obiecałem, że jak nikomu to nikomu, ani Gierojowi, ani Matce.

- Przecież do tej pory nikomu nie zdradziłem żadnego z twoich sekretów to i ten jest za mną bezpieczny. - Zapewnił uspokajająco. Jednak jego słowa nie pomogły jej się uspokoić. Na szczęście była zmęczona do tego stopnia, ze nie potrafiła wykrzesać z siebie już nic więcej.

- Wszystko jest pod kontrolą może chcesz jeszcze pospać? - Zaoferował, choć nie wiedział nawet czy już nie śpi.

Miała przymknięte oczy, nie odzywała się, a jej świadomość oddalała się coraz bardziej z każdą chwilą. Mimo to dziewczyna wiedziała, że nawet teraz skłamał jej prosto w twarz i to dwukrotnie, zanim zdołała nawet złożyć tę myśl do kupy. Raz, dawno temu opowiedział o jej tatuażu. Dwa, nie uświadamiał sobie jakie niebezpieczeństwo niesie dla niego nowo zdobyta wiedza. Sama Dziatwa nie wiedziała co z Cierep. Nic, nie miała pod kontrolą, ale nie miała już sił przekonywać i tłumaczyć niczego chłopakowi.

Mimo wewnętrznej walki o komfort psychiczny i o to co dalej zrobić, zasypiała, nie czując się w cale tak komfortowo u boku Kałamarnicy jak każdej poprzedniej nocy. Nie umiała się nawet zdecydować, czy wtulić się w niego czy nie. Na szczęście ten problem rozwiązał się sam. Grigorij objął ją i przysunął do siebie szepcząc:

- Tak będzie nam cieplej. Po za tym cieszę się że jesteś.

- Chcę być. - odpowiedziała układając dłoń na jego piersi. W dotyku dało się wyczuć pewność, ale nie spokój, lekko drżała, a mimo to zasnęła. Przez chwile Czeka wsłuchiwał się w jej spokojny oddech i patrzył na jej drobną, bladą twarz. Potrzebowała teraz czasu i spokoju. Tak samo jak on na przemyślenie wszystkiego co się niedawno wydarzyło.

Do tego wszystkiego poczuł jak burczy mu w brzuchu, od jakiejś doby, nic nie jadł...

Brilchan 13-07-2014 18:16

Dziatwa ponownie zasnęła a Grigorij doszedł do wniosku, że musi wyjść na trochę z pokoju. Potrzebował odetchnąć i coś zjeść a Rusłana wydawała się w na tyle dobrej formie, że nie wpadnie w panikę ani nic jej się ni stanie przez te 10- 20 minut.

Delikatnie wstał i opatulił ją kocem, gdy tylko podszedł do drzwi znalazł karteczkę zostawioną przez Dime, pokiwał głową sam do siebie i wyszedł z pokoju zamykając za sobą żeby dziewczyny się nie wystraszyły.

Najpierw skierował się do toalety i po załatwieniu wszystkich koniecznych po przebudzeniu czynności umył ręce i skierował się do kuchni żeby szybko coś zjeść oraz wypić kawę.

Następnie planował zgodnie z prośbą Gieroja sprawdzić jak się miewają Cierep,Sikora oraz Jepa. Obchód skończy zrobieniem drugiej kawy którą zaniesie Dziatwie. Jeżeli biedaczka wciąż będzie spać to Czeka po prostu siądzie do komputera nieco po kodować.

rudaad 13-07-2014 18:59

(3 stycznie 2021 roku, temp. – 23*C)

Ludmiilla Orlov "Cierep"


Skoro dziewczynie było obojętne co się będzie działo, a wszyscy zajmowali się swoimi sprawami to po śniadaniu Sikora rozłożyła sprzęt od Czeki w swoim pokoju i włączyła kolejny odcinek bajki, nie chcąc za mocno naciskać na koleżankę:

[media]http://www.youtube.com/watch?v=ncHd3sxpEbo[/media]

Do następnych znalazły się nawet ze dwie paczki sucharów do pogryzienia i zaświnienia okruchami całego posłania małej. Krótka przekąska nie była w stanie zamaskować jednak głodu, a w spiżarni, jak widać było przy śniadaniu niewiele już zostało, a nikt się nimi nie zajmował. Wszystkim z głowy wypadło zrobienie zakupów, tak samo jak grafik gotowania… Choć z drugiej strony według planów dzisiejszy obiad miał być serwowany przez Gieroja, co oznaczało, że jego brak będzie pewnie bardziej strawny, niż to co chłopak potrafił z najlepszymi swoimi chęciami przyrządzić. Nie zostało nic innego jak odczekać jeszcze do 20 i wybrać się na coś ciepłego na mieście. Niby wszystkiego brakowało, ale zawsze potrafiła znaleźć się jakaś uczynna dusza z „zapałem organizacyjnym”, która z obierek po ziemniakach, cebuli i wszelkich resztek potrafiła nakarmić siebie, swoje dzieci, męża pijaka i jeszcze zachęcić do zakupy, tego co zostało, przypadkowych przechodniów.

- Zjemy coś na mieście Cierep? – zaproponowała Sikora, kiedy uznała, że stragany na Jarmarku już są rozstawione. Jak zwykle Luda pokiwała głową nie stawiając oporu żadnej propozycji. I dobrze. Zanim zdążyły się wygrzebać – ubrać, powygrzebywać zaskórniaki i pozawiązywać buty Czeka wpadł, na krótką kontrolę. Gdy zobaczył, że wszyscy żyją wrócił do siebie nie zadając Sikorze głupich pytań w stylu: „A gdzie się to panienki taką późną nocą wybierają?”. Bycie dzieckiem ma swoje minusy, ale tutaj, w Strojbat, nikt o nich nie pamiętał. Tak czy inaczej małej nie spieszyło się do szybkiego wyjścia, co by się nie natknąć na kolejne konwersacje. I tak dużo dziś zrobiła dla innych i należało się jej w końcu trochę relaksu, z resztą miała zamiar też kilka dodatkowych spraw załatwić. Jak na przykład kupić Dziatwie coś do ubrania, bo może i miała zgrabne nogi, ale wypuszczenie jej na dwór w mróz bez ciepłych rajstop i tak skończyłoby się wrzodami. Akurat to zadanie nadała sobie sama, ale doskonale wiedziała, że się jej to opłaci. Zawsze przecież opłacało się być miłym dla silniejszych od siebie.

Około 20:30 dziewczyny wyszły na dwór i opatuliwszy się przed padającym śniegiem szalami ruszyły w stronę starego stadionu. Było ciemno, zimno i do domu daleko, dlatego zamiast niepotrzebnie dyskutować, tracąc oddech, przemknęły niezauważone, kilkoma znanymi tylko Sikorze i jej bandzie, skrótami wprost na nocne targowisko. Gdy przekroczyły bramę obstawioną żebrakami, zdjęły zbędne warstwy odzieży, zasłaniające widok na wielobarwne stoiska ze wszystkim. Można było się trochę rozkutać, bo większość straganów była zadaszona. Szybko znalazły kącik gastronomiczny, gdzie z gorących kanek unosiła się para. Z kuchni polowych, szybkowarów i obdartych emaliowanych garnków zawiniętych w ręczniki unosiły się kuszące zapachy jedzenia przeplatające się z kwaśnym zapachem mocnego samogonu rozprowadzanego przez kilka całkowicie niepozornych staruszek z metalowymi kanistrami poprzywiązywanymi do pasów pod spódnicami. To że nie było tłoku spragnionych konsumentów akurat w tej części targowiska budziło lekki niepokój w wyczulonej na wszelkie zmiany w miejskiej „faunie i florze” Sikorze. Nic nie mówiła jednak Cierep. Zmówiła tylko dwie porcje wypieczonej na złoty kolor, jeszcze gorącej kiszki ziemniaczanej z cebulką od jednej z kobiet, zapłaciła drobniakami i chciała jak najszybciej opuścić pusty teren. Zatrzymała je jednak Babuszka Swieta:


Nie tyle znała ją Sikora, co bardziej Dima, ale starowinka miała sentyment do tej bandy dzieciarni i zawsze dało się od niej czegoś ciekawego dowiedzieć. Na targowisku sprzedawała swój samogon, choć dziś albo przyszła z pustymi rękami albo już miała po biznesie i czas było wracać do domu. Krótka wymiana zdań między nią, a najmłodszą członkinią Strojbatu dała dziewczynkom sporo do myślenia… Staruszka nie sprzedała swojego towaru, wyrzuciła go po drodze do wielkiego kontenera, bo na ulicy zaczynała się obława. Owszem takie akcje zdarzały się wcześniej, ale to już na terenie samego jarmarku, nigdy w jego okolicy, bo o ile sam stadion należał do ludzi, to jego zewnętrzne części były już pod protekcją mafii. Tutaj utrzymywana była równowaga wolnorynkowa, każdy sprzedawał co miał, jak chciał i za ile chciał. Mafia się nie mieszała, o ile nie wchodziło to w ich kompetencje, a policja nieskrępowana układem z potężniejszymi od siebie miała okazję się nachapać gdy mróz i bieda ich przyciskały. Niestety to nie żadne z nich wzięło się za miejscowych handlarzy… Pogłoski o wejściu na ulice OMON-u wcale nie były przesadzone i widać właśnie się zaczynało i to od miejscowego bazaru. Jak na komendę w głębszych częściach stadionu podniosła się wrzawa, a część tłuszczy już ruszyła do wyjść, chroniąc swój dobytek albo jeszcze rozsądniej porzucając go tam gdzie był rozstawiony. Z megafonów wydobył się zniekształcony głos:

- Pozostanie na miejscach zapewni sprawne przeprowadzenie akcji! Bramy zostały zamknięte, każdego obecnego obowiązuje kontrola osobista.

rudaad 13-07-2014 21:00

(3 stycznie 2021 roku, temp. – 23*C)

Kirył Łukian Jikh, "Wydra"
Dimitrii Kid „Gieroj”

(20:00)

Temperatura spadła, w bunkrze też jakby się ochłodziło, nikt przecież nie włączył dziś żadnych grzejników. Wydra po powrocie z zakupów i warsztatu, napotkał jedynie Sikorę wyskubującą ze spiżarni ostatnie resztki w miarę normalnego żarcia, zdatnego do strawienia przez wszystkich, a nie tylko samego Gieroja. Wojskowe racje po terminie nie napawały złodzieja optymizmem, a szefowa zmiana w kuchni była najgorszym możliwym scenariuszem na obiad. Do tej pory skorupki jajek rzęziły każdemu w zębach po zeszłotygodniowej surowej papce, która miała symulować jajecznicę. Mistrzem patelni to on nie był, finansów też nie bardzo, co dawało się stwierdzić z łatwością patrząc na prawie już nie istniejące zapasy w spiżarce. Z pustym brzuchem Wydra wziął się za robotę i trening. Lutowanie chłodnicy faktycznie nie poszło najgorzej. Prawdopodobnie da się na tym jeszcze trochę pojeździć, ale jeśli się zjebie znowu to nie będzie tak miło jak teraz. Zabrakło niestety czasu na zamontowanie części w UAZie. Chłopaki spotkali się w salonie, drzwi do pokoju Czeki dalej były zamknięte. Popatrzyli po sobie z nutką zrozumienia, na szczęście nie wiedząc co się za nimi przez cały dzień rozgrywało. Spokojniejsi o brak wiedzy o problemach, z którymi musiał mierzyć się Kałamarnica zebrali się szybko. Nie kombinowali za dużo z ubiorem, czy przygotowaniami. Zabrali ze sobą kasę, wiedząc, że nie ma nic za darmo, a raczej zbyt szybko nie wrócą do domu żeby uzupełnić zapasy. W każdym z nich toczyła się wewnętrzna walka ze strachem i nadzieją na możliwości jakie może przynieść przyszłość. Wyszli z bunkra kwadrans po ósmej, na miejsce dotarli za piętnaście dziewiąta – idealnie w czas. To nie angielska guberia żeby lekkie spóźnienie było w dobrym smaku. Mijając gościa z twarzą jak ciosany w kamieniu gargulec weszli do środka. Knajpa nie wyglądała jak te z centrum, gdzie pijana i zaćpana młodzież robiła wszystko by zaimponować mafii. Tu nie było miejsca na zabawę, w powietrzu, poza odorem wódy, czuć było napięcie. Na podwyższeniu siedział ogorzały facet wyglądający na pierwszy rzut oka jak zwyczajny menel i brzdąkał coś na gitarze, zachrypniętym głosem wyrzucając ze ściśniętego posuchą gardła kolejne dźwięki:

[media]http://www.youtube.com/watch?v=3ZQ-Q8nw6NI[/media]

Przy barze siedział Skoczek z Królową, nie wyglądali zbyt dobrze, widać ostatnia akcja dała im popali, a wizyta „U kulawca” była kwintesencją pozycji jaką przyszło im zająć w tym społeczeństwie. Być może Strojbat nie był jedynym gangiem, który zaproszono na prywatne spotkanie. Po zbolałych minach i tym co pili można było stwierdzić, że wyniki pertraktacji nie poszły najlepiej. Może warto było podejść i poprosić o jakąś radę żeby uniknąć tych samych pułapek?

Gieroj pierwszy zarzucił tę myśl, nie sądząc żeby Agoni w ogóle chcieli się ze Strojbatem dogadać, nie wspominając nawet o pogodzeniu się. Biorąc pod uwagę to co dało się zauważyć na pierwszy rzut oka, Dima pouczył Wydrę nim jeszcze weszli dalej:

- Te, Wydra, ty się tylko nie wychylaj z doliniarskimi sztuczkami, bo ktoś cię złapie, a potem urwie ci rękę i wsadzi w dupę po samo gardło. To sierjozne malcziki i niektórzy mają dwa razy więcej lat praktyki na ulicy niż ty żyjesz.

Stali teraz dokładnie za progiem po lewej stronie mając szatnię, w której zamiast płaszczy na wieszakach wisiały giwery. Widać zasad Savoir-vivre było trochę więcej niż tylko brak spóźnienia. W dobrym smaku było też pozostawienie wszelkiej broni przed wejściem do czyjegoś domu. Mijały minuty, ostatnie chwile na wymianę uwag i podejmowanie decyzji, nim sam Koszka zaprosił chłopaków na dół. Dolne piętro lokalu miało specyficzny klimat. Ściany obwieszone były zdjęciami i plakatami z wszelkich linii frontu na jakich przez ostatnie trzydzieści lat walczyli weterani Armii Czerwonej dziś stanowiący militarną siłę mafii Izmaiłowskiej. Zbrojne ramie organizacji przestępczej uwiło sobie niezłe gniazdko, pełne pamiątek i błyszczących przedmiotów. Doliniarza aż świerzbiły dłonie, by zwinąć czy to mosiężną popielnice ze stołu, który mijali, czy to pamiątkowy odłamek naboju zdobiący jedno ze zdjęć na ścianie. Takich drobnostek było wszędzie pełno… Odrobinę za dużo nawet można by rzec, ale nie do oceny wystroju knajpy ich przecież zaproszono. Chłopcy dostali miejsca na ciężkich, drewnianych krzesłach ustawionych naprzeciwko wytartej zielonej sofy w stylu dawnych włoskich salonów, a może nie, przecież żaden z nich nie miał pojęcia o antykach. Jedynie Wydra w każdym elemencie umeblowania i ozdoby umiał doszukać się wartości, której tu nie brakowało. Rozbiegany wzrok w końcu skupili na twarzy Koszki, na razie był sam i mówił do nich spokojnie, z uśmiechem na ustach:

- To teraz malcziki porozmawiamy sobie od sjerca. Widzę żeście zdrowi, ale głodni i spragnieni. Nie dobrze tak o suchym pysku mówić, a gaspadinowi nie wypada o pustym brzuchu trzymać gości. Zamówcie sobie co chcecie u góry ja tu na was poczekam i podumam od czego zacząć rozmowę. Mam nadzieję, że dbacie o malutką Ludę tak jak i ja o was chce zadbać?

Ostatnie pytanie zatrzymało was w pół kroku. Czyżby pierwszy sprawdzian?

Azrael1022 19-07-2014 20:52

Idąc na spotkanie Wydra był spięty. A raczej miał pełno w gaciach. Mafia izmaiłowska to nie było to samo co spotkać się na straganie z innym gangiem i omówić kwestię obszaru, gdzie się robi. To był całkiem inny poziom. „Może trzeba się było uczyć i nie zadawać z podejrzanymi typami, to nie byłbym teraz tutaj” – pomyślał nastolatek, mijając sklepik, w którym kupował przybory szkolne.



Kirył zostawił swój pierścionek w szatni. Żadnej innej broni nie posiadał, a nie chciał wchodzić bezbronny do paszczy lwa. Szczególnie, że zobaczył Królową i Skoczka siedzących przy barze i rzucających jemu i Dimitriemu wściekłe spojrzenia. Gdyby wzrok mógł zabijać, członkowie Strojbatu mieliby teraz dziury w głowach.

Wydra dobrze rozumiał dlaczego Gieroj przypomniał mu o tym, żeby trzymał gable przy sobie. Po pierwsze, rąbnięcie czegokolwiek bez zwracania na siebie uwagi było niemal niemożliwe – w mafii izmaiłowskiej z pewnością byli zdolni doliniarze i wiedzieli do czego zdolny jest człowiek o zwinnych palcach, a nawet jeżeli nie, to i tak wszyscy lipowali co robiła para przybyszów. Gdyby ktoś przyłapał Wydrę na operacji byłoby niewesoło. Kirył słyszał o doliniarzach którzy kończyli z widelcem wbitym w cewkę moczową. Nawet jeżeli były to plotki, na co się nie zanosiło, chłopak wolał nie sprawdzać jak się sika szerszym otworem.

Wydra obserwował pamiątki pokrywające ściany. Dłuższą chwilę poświęcił miejscu, w którym zawieszone były fragmenty broni i posągów pochodzące z Afganistanu. Wielu tam walczyło, niewielu wróciło… Wiele rodzin straciło kogoś w wojnie z krajem, którego nie dało się podbić mimo stu lat starań. Jak to się popularnie mówiło Nikto i nikogda nie sumieł zawojewat Afganistan. Szkoda, że ani politycy, ani głównodowodzący nie potrafili zrozumieć tego prostego przysłowia i nadal posyłali tam żołnierzy.

Koszka wysłał chłopaków po szamę i kirunek na górę do baru, gdzie bezzwłocznie mieli się udać. Odmówienie poczęstunku byłoby obrazą dla gospodarza i równało się w najlepszym przypadku kulce w łeb. Chyba, że Koszka miał humor i trochę czasu, wtedy takim delikwentom poświęcał więcej uwagi. Zanim jednak nastolatkowie ruszyli się z miejsca, padło pytanie wymagające natychmiastowej odpowiedzi.
- Luda ma u nas jak w domu, nie macie się co martwić. Wszyscy się z nią waflują. - odpowiedział zgodnie z prawdą Wydra

Brilchan 28-07-2014 00:26


W pokoju Sikory nie działo się nic nadzwyczajnego. Dziewczynka zbierała się do wyjścia, jak zwykle nie pytał jej gdzie się wybiera, ani po co. To była jej sprawa. Nie potrzebowała też żadnej pomocy, więc netrunnerowi zostało zajrzeć do Jepy. Nim spróbował uchylić drzwi do laboratorium, które pewnie i tak były zamknięte, te uchyliły się z głośnym skrzypnięciem dawno nieoliwionych zawiasów i Jeż wypadł przez próg zziajany. Jego wzrok był nieobecny. „Znów cholera naćpany” – przebiegło Grigorijowi przez myśl, zwłaszcza, że dostrzegł pakunek małych dilerek pełnych jakiegoś świństwa. Dla świętego spokoju zadał mu kardynalne pytanie:

- Stary, wszystko gra?

- Ta, zjeżdżaj.


Wystarczyło, żeby Gig wrócił do własnych spraw olewając narkomana i jego nadzwyczajne pobudzenie oraz niespodziewane wyjście. Tak jak zaplanował zrobił dziewczynie kawę, choć nie podejrzewał żeby marne 20 minut snu miało jej wystarczyć. Przygotowanie dwóch kubków czarnej lury zwyczajnie stało się jego przyzwyczajeniem, przywodzącym na myśl wszystkie dobre chwile z Dziatwą. Gdy wrócił do swojego pokoju zastał tam widok, którego się spodziewał. Blond włosa piękność zwinięta pod kocem, którym ją opatulił spała spokojnie wtulając twarz w jego poduszkę. Podszedł do niej i pocałował ją w czoło, zostawiając przy łóżku kubek z gorącym napojem.

Czeka był zaskoczony jak dobrze przyjął taki nawał emocjonalnych przeżyć. Wyraźnie nie doceniał siły własnej psychiki, z trzęsącego się zagubionego nastolatka nie pozostało w tej chwili nic uspokoił się nie tylko na tyle ze juz świat zewnętrzny normalnie odbiera, ale nawet na tyle ze w czasie swoich rozmyślań był w stanie przetrawić wszystkie informacje - wyciągnąć i usystematyzować wszelkie informacje z mentalnych notatek drugiej podświadomości.

Minęło parę godzin, których upływu netrunner nie był w stanie nawet zauważyć przy pracy. Od wklepywania kolejnej linijki kodu oderwał do delikatny pocałunek w szyję. Ciepło rozeszło się po jego całym ciele, a skupienie przerodziło się w zadowolenie. Ta subtelna i niespodziewana pieszczota sprawiła mu więcej przyjemności niż cała noc spędzona na relaksującym błądzeniu w sieci.

Odłączy się od sieci przywitał się z Rusłaną. Spyta jak się czuje i czy czegoś sobie życzy
Odpowie przywitaniem, na pytanie czy czegoś potrzebuje odpowie ze jej zimno
A czuje sie juz dobrze
Jest mila, kochana, nawet bardziej niż zwykle
To Czeka poszuka zapasowych kocy, jeżeli już żadnych nie ma to zaproponuje żeby ubrała się na cebulkę w jego czyste bluzy oraz że może jej zrobić kawy na rozgrzewkę
Plan dobry jak każdy inny, choć przy - 23 stopniach mrozu to raczej zapyta o grzejniki
Czeka jest ogólnie bardzo zadowolony, że Dziatwa się dobrze czuje dziewczyna może to wyczuć pewnie po jego głosie, że jest szczęśliwy spokojny i poukładany i że czuje wielką ulgę
Kawę weźmie jak najchętniej, w miedzy czasie Pojdzie sie umyć i zrobi porządek w pokoju, dołączy do czeki w kuchni
Czeka trzepnie się po łbie w zawstydzeniu -No tak zaraz przyniosę i włączę zupełnie zapomniałem o tych grzejnikach, co je z wydrą dorabialiśmy
Ok to Czeka weźmie się za robienie kawy a jednocześnie weźmie grzejnik przytaszczy do kuchni
I włączy żeby było im cieplej
Po wydarzeniach wczorajszego dnia pozostanie tylko tyle, ze dziewczyna ma na sobie twoja bluzę, choć taki widok zdarzało sie ci widywać i po innych sytuacjach
Ogólnie wrażenie ma czeka takie, ze jest zbyt cicho i pusto
Na co tez Rusłana zwróciła uwagę
I to na glos, siedzi na blacie szafki i z przekrzywiona w stronę czeki Glowa patrzy na niego szeroko otwartymi oczami, juz nie wygląda na zdechłą
Raczej znów na pewna siebie i tego, co chce
- Dziewczynki poszły na miasto pewnie coś zjeść, trzeba by było zrobić zakupy, bo już nie mamy zapasów. Gieroj z Wydrą mają jakieś ważne spotkanie a Jepa wyszedł sprzedawać swój towar
-, czyli dzieci nie ma chata wolna?
Zaczęła sie śmiać się sama z tego stwierdzenia
Faktycznie było milo, swobodnie i intymnie. Wiedza o nieobecności każdego z domowników bunkra sprawiała, ze czuliscie sie bezpieczni i nieskrepowania
W sumie było to wielka frajda, mięć nareszcie wolny czas, dużo miejsca i u boku osobę, z która sie lubi spędzać czas

Czeka też się roześmiał głupio mu było przerywać tą miłą atmosferę, ale jak zwykle zwyciężyło w nim poczucie obowiązku - Wczoraj zdarzyła się jeszcze jedna rzecz, o której ci wczoraj nie wspomniałem. W tej bólowej maglinie bardzo cie zależało na tym żeby ktoś przeprowadził rozmowę z Cierep i uspokoiłaś się dopiero jak ja się tego podjąłem. Nic się nie martw udało się całkiem dobrze i mam wrażenie, że nastąpił przełom. Nie boję się jej już tak bardzo jak poprzednio, chociaż wciąż mam gęsią skórkę na jej widok i tak już chyba zostanie. - Powiedział, po czym z wielką pieczołowitością opowiedział Dziatwie wszystko, co się zdarzyło podczas ich rozmowy dokładnie powtarzając każde słowo ruch i czynność

Dziewczyna z poważna mina wysłuchała relacji i grzecznie podziękowała za zajecie sie małą w czasie, gdy ona sama nie w była w stanie nic zrobić. Obiecała, że więcej nie Bedzie musiał za nią odwalać jej obowiązków a w ramach podziękowania zrobi mu śniadanie. Cóż… chęci były dobre, umiejętności również, najgorzej było z surowcem, więc w zasadzie los nie rychliwy, ale sprawiedliwy, dlatego na pozna kolacje został zaserwowany planowany przez Gieroja obiad w postaci wojskowych racji żywnościowych podgrzanych chemicznym ogrzewaczem. Smaczne to nie było, a amerykański sen o kolacji przy świecach zmienił sie w rosyjską parodię wojskowej papki przy kaloryferze.

Grigorij podziękował za kolacje mówiąc, że w tak miłym towarzystwie to nawet ta mamałyga dobrze smakuje, co było poniekąd prawdą. Nie był to posiłek jego marzeń i z pewnością świadomość, że nie mają nic innego da mu odpowiednią motywacje żeby jutro zrobić jakieś większe zakupy dla całej ekipy, ale i tak cieszył się, że ma coś ciepłego, czym może wypełnić żołądek, wiedział, że nie każdy ma takie szczęście.

Poniekąd prawda w opisie smaku kolacji stanowiło słowo klucz, smakowało obrzydliwie, ale nic lepszego nie było. Zasadniczo Dziatwie było wszystko jedno, co je, bo źełądek przykleił sie jej dawno do kręgosłupa. Całkiem zabawnie było patrzeć jak ktoś je to świństwo z większym zapalę od Dimy.

- Słuchaj, bardzo mi przykro, że zniszczyła ci się ta piękna sukienka, ale mam w związku z tym pytanie: Czy mogłabyś mi ją oddać?

Dziatwa wystawiła zapchany pyszczek znad aluminiowej tacki i Malo nie opluła czeki tym, co miała w policzkach. Z trudem przełknęła i zapytała próbując nie udusić sie ze śmiechu:

- A co, tak ci sie spodobała się, ze sam będziesz w mniej chodził?

Kałamarnica roześmiał się w głos - Nie, nic z tych rzeczy ani żadne inne zboczenia, po prostu sporo przysług wiszę Sikorze, bo wczoraj przesłałem wiadomość dzięki jej siatce i posprzątała dla mnie bałagan w łazience. I jak się zapytałem, co chcę w zamian to powiedziała mi, że jej się bardzo ta twoja sukienka spodobała.

- No to sobie pomyślałem, że dla ciebie to już raczej nie da się jej odratować, ale może udałoby się przerobić ją na małą? Można by nawet przefarbować na czerwono, zaniósłbym Matuli ona nie takie cuda przerabiała zapłaciłbym i małym o jeden dług mniej. Jeżeli ona stwierdzić, że nic się nie da zrobić to spalimy

- Dobra, a co ja będę z tego miała? Bo zostałam w sumie teraz całkiem nago. - Rozpięła bluzę. Nic sie nie zmieniło, dalej ubrana była w to, w co czeka ja przyoblekł wczoraj rano. W sumie, prawie nic, u przytomnej osoby nagi biust dużo lepiej i seksownej wyglądał niz. u nieprzytomnej.

- A co byś chciała? - Spytał pokazując zęby w uśmiechu - Może zrobię ci masaż? Zająłbym się odpowiednio tymi pięknymi piersiami i pomógł ci się zrelaksować?

Dziewczyna uśmiechnęła się drapieżnie i zabierając swój kubek pociągnęła Grigorija na fotel w salonie. Wypełnili sobie czas pieszczotami, a cała sytuacja była tak normalna, ze wydawała sie nierealna. Czuli się swobodnie, pewnie i bezpiecznie. Netrunner zrozumiał, że on wychowany na wielogodzinnych przemowach wodzów po raz pierwszy w swoich relatywnie krótkim życiu nie ma absolutnie nic do powiedzenia. Nie czuł też potrzeby żeby cokolwiek więcej robić chciał po prostu siedzieć przytulony do kobiety, którą kocha. Gdyby był Doktorem Faustem ze sztuki Goethego właśnie teraz zawołałby „Chwilo wiecznie trwaj!”.

Milczeli, ale nie było w tej ciszy nic krępującego. Grigorij przypomniał sobie jakieś cytat, który wydział gdzieś w sieci, „Gdy możesz z kimś spędzić czas w komforcie milczenia wtedy wiesz, że znalazłeś kogoś szczególnego”.

Na wewnętrznym wyświetlaczu Czeki wybiła godzina szósta, poetycka wieczność w samotności zaczynała stawać się coraz bardziej realna. Miło spędzonym chwilom nie towarzyszyły wyrzuty sumienia, ale beztroskę zastąpił niepokój. Pal sześć Jeża, Gieroj z Wydrą też sobie pewnie krzywdy zrobić nie dali, gorzej, że dziewczynek ciągle nie było. Sikora, czupiradło sama nie znikała na tak długo nigdy, a Cierep w sumie wyszła z bunkra pierwszy raz, od kiedy trzy miesiące temu do niego weszła. Jej sadystyczne zapędy, połączone z przedłużającą się nieobecnością nie wróżyły dobrze. Zwłaszcza, że Ima prosił Czek o przypilnowanie ich podczas jego nieobecności.


- Ubiorę się i pójdę poszukać dziewczynek, bo coś ich za długo nie ma. Ty zostań tutaj na wypadek jakby wróciły zgoda ? Sikora jest rozsądna i na pewno nie pozwoliłaby żeby im coś się stało- Sam nie był do końca pewien czy przekonuje Dziatwę czy siebie.


Proxy 01-08-2014 23:39

Nie tak, że było jej obojętnie. Aby komuś było obojętnie musiałby najpierw wyrazić taką wolę. Cierep takowej nie wyrażała. W sumie to w ogóle prawie nic nie wyrażała. Mała Sikora już nawet się do tego przyzwyczaiła, ale mimo wszystko z przyzwoitości oraz z nadziei “a może teraz już się odezwie” pytała od czasu do czasu. Nie mniej na przestrzeni trzech miesięcy zachowanie Cierep nie zmieniło się w żaden sposób i dalej wyciągnięcie z niej czegoś było ciężką harówą. Może nie była dobrą osobą do opowiadania kawałów - ciężko to robić skoro druga osoba jakoś się nie śmieje - ale do zabaw innych była jak znalazł mimo, że stanowiła odwrotność do energicznej i żywiołowej najmłodszej. Na śmieszne sceny z filmów, czy kreskówek, nie reagowała tak samo jak jej koleżanka. Nawet nie to, że ich nie rozumiała, bo poziom był na prawdę nie wymagający, ale po prostu Cierep już taka była. Mimo, że nie reagowała tak samo, to wpatrywała się z przejęciem, a na propozycję kolejnych odcinków była chętna, jeśli jeszcze było sił.

Było jednak parę rzeczy, przy których reakcja była bardziej zauważalna. Obiad Gieroja był jedną z najbardziej komicznych sytuacji. Polegał na sprzecznym wyrazie twarzy dziewczyny, która w środku swojej głowy produkowała się ale nie sposób dla niej było wyrażenie rezygnacji, czy nieudolnej próby wycofania się z tego pomysłu, lecz na zewnątrz nie wyrażając żadnego sprzeciwu.

Wielką ulgą była ucieczka na miasto, a nawet złośliwie niska temperatura została wystarczająco zrekompensowana gorącą zupą i nawet nie taką z samej wody. Coś pływało a jak wiadomo na końcu zostaje najwięcej gęstego i dziewczynkom się poszczęściło… Może nie ze wszystkim, ale przynajmniej dopadną ich jak będą najedzone.

Czternastolatka słyszała komunikat z megafonów, jednak albo ją to nie wzruszyło, nie zrozumiała go, albo też nie wiedziała z czym mógł się wiązać. Zwróciła uwagę dopiero po paru dłuższych chwilach odczuwania wzroku małej Sikory na sobie. Przerwała na chwile wiosłowanie obiadokolacji i spojrzała się na wystraszoną babulkę, by po paru chwilach przypatrywania się wrócić pytającym wzrokiem na dziesięciolatkę. Cierep nie wiedziała, co się działo i ani jaka była sytuacja. Gdzieś w głęboko środku głowy napatoczyła się dość naiwna myśl.


“Ale co złego jest w jedzeniu zupy?”

Durendal 02-08-2014 20:30

Gieroj nie dziwił się wystrojowi knajpy, był po prostu eskalacją tego co widział w kwaterach instruktorów akademii, dużo uwagi poświęcił natomiast atmosferze która w niej panowała. Nie podobało mu się to co widział, napięcie jak w okopie przed atakiem, pozornie zrelaksowani uliczni żołnierze byli dalecy od rozluźnienia. Czuł przez skórę, że wystarczy sugestia zagrożenia, żeby zaatakowali. Na zaproszenie Koszki zareagował lekkim uśmiechem i skinieniem głowy. Podświadomie czuł, że lepiej nie gadać za dużo, żeby czegoś nie chlapnąć przypadkiem. Padło pytanie gospodarza i szybka odpowiedź Wydry.

-Nawet koleżankę sobie znalazła, ona i Sikora są prawie nierozłączne.

Dorzucił od siebie i ruszył z kumplem do baru, po chwili już stała przed nim micha pielmieni i kufel ciemnego piwa. Na lekko kpiące spojrzenie Koszki wywołane zapewne słabym alkoholem skrzywił się i powiedział:

-Niestety jadę na takich lekach, że coś mocniejszego może mnie zwyczajnie wykończyć.

Wpakował do ust jeden z pierożków, popił i spokojnie przeżuwając czekał aż gospodarz zacznie rozmowę. Domyślał się, że raczej nie chodzi o ich wczorajszą małą bitwę, bo wtedy raczej zaczęło by się od ochrzanu i wykładu o niezwracaniu na siebie uwagi popartego kilkoma bardzo realnymi groźbami. Żeby dowiedzieć się co u ich małej podopiecznej, też nie musiał ich tu zapraszać z całą pompą. Czuł przez skórę, że atmosfera napięcia wyczuwalna w knajpie i plotki o wejściu na ulice oddziałów OMONu mogło mieć coś z tym wspólnego. Martwił się tylko, że biorąc pod uwagę rozmiar całego tego bałaganu jego mała ekipa może po prostu być za krótka na tą zabawę.

rudaad 13-08-2014 19:11

(3 stycznie 2021 roku, temp. – 24*C)

Ludmiilla Orlov "Cierep"


Sikora patrzyła na Cierep tak samo nic nie rozumiejącym wzrokiem jakim uraczyła ją koleżanka. Pokręciła nawet głową, widać obie pierwszy raz znalazła się w takiej sytuacji. Rozbrzmiał wystrzał… Z gwaru i ruchu na placu nie pozostało nic, wszyscy jak w zaciętym wideo, stanęli nieruchomo, próbując osłonić głowy ramionami. Chwile później tłum zgęstniał i miarowym ruchem zepchnął skołowane dziewczynki pod siatkę ogradzającą bazar. Na moment przyjemne ciepło rozeszło się po organizmie wymalowanej małolaty, choć tym razem nie była to adrenalina, a zwyczajna wzrost temperatury spowodowany ściśnięciem się dziesiątek ludzkich ciał w jedną masę. Nie widziała wiele zza litych skórzanych, materiałowych i kożuchowych płaszczy osłaniających ją z każdej strony. Uczucie bezpieczeństwa było jednak złudne, zupełnie jak wiara w to, że Sikora da radę wyciągnąć je obie z tego rozgardiaszu…

Zasięg wzroku trzynastolatki zaczął się powiększać, bardzo powoli. Dokładnie z taką częstotliwością, z jaką z tłumu wyciągano kolejne osoby ustawiając je jak bezwolne marionetki w równy szereg. Sikory nie było nigdzie w pobliżu, a jedyną rozpoznawalną twarzą w okolicy okazała się staruszka, z którą wcześniej rozmawiały. Stała teraz tuż obok Cierep, bezgłośnie powtarzając słowa: „Pomóż mi”. Drżała na całym ciele, a strużki łez lśniły w głębokich bruzdach zmarszczek na jej twarzy. Była przerażona, ale dziewczynka nie mogła pojąć dlaczego… przynajmniej do chwili kiedy nie stanął przed nią zwarty szereg OMON’owców zakutych w od stóp do głów w pancerze. Na głowach mieli identyczne hełmy, na torsach jednolite kamizelki z wkładami balistycznymi… Ręce, nogi i oczy lśniące pod hełmami różniły się nie tylko od siebie, ale także od ludzkich. U jednych całe kończyny zostały zamienione na wspomagane hydraulicznie wysięgniki z zespolonymi giwerami różnych kalibrów, u innych oczy jarzyły się niebieskim lub czerwonym elektronicznym blaskiem. Jakieś dziecko krzyknęło rozpaczliwe uniesione jedną z mechanicznych rąk funkcjonariusza służb porządkowych przysłanych z NeoMoskwy. Jakieś inne właśnie bezwolnie lądowało pod zabarykadowaną bramą ciśnięte z ogromną siłą. Nie było szans na walkę… W połowie mechaniczny potwór zbliżył się właśnie do Babuszki Swiety, bez pardonu rozdarł jej płaszcz na piersi i rozpoczął obszukanie, nie zważając na to, że metalowe elementy jego uzbrojenia siniaczą i kaleczą ciało staruszki. Nie miała nic przy sobie, była bezpieczna, ale nie umiała sobie tego uświadomić. Paraliżował ją strach, nie posłuchała polecenia by cofnąć o krok by umożliwić obszukanie kolejnej osoby w szeregu – Cierep, dlatego została usunięta z kolejki siłą.

Jeśli walka z Agonami była brutalna, to to co działo się na Jaramarku Europa w tej chwili było zwyczajnym bezmyślnym bestialstwem. W Ludzie wzbierała agresja, a poziom adrenaliny wzrastał u niej do niebagatelnego poziomu, ale nawet ona rozumiał, że jej szanse na przetrwanie walki ze zcyborgizowanymi żołnierzami są niewielkie, o ile w ogóle jakieś istnieją…

Wielka mechaniczna łapa wysunęła się wprost do jej płaszczyka...


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 06:07.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172