lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu Science-Fiction (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-science-fiction/)
-   -   [Najemnicy II] El Presidente (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-science-fiction/14644-najemnicy-ii-el-presidente.html)

Eleanor 24-06-2015 21:51

Taylor podążyła za kobietą i przyglądała się wyciągniętym przez nią ozdobom przelewając je przez ręce:
- Pewnie wydałam ci się straszną sztywniaczką - Uśmiechnęła się trochę rozbawiona - Czasami trudno jest się pozbyć pozy, która ćwiczyło się przez pierwsze lata życia, ale staram się z tym walczyć - W jej głosie można było dosłyszeć wyraźna nutę autoironii. - Zróbmy ten rysunek tuszem. Co myślisz o łopatce i ramieniu? Masz jakiś konkretny pomysł na wzór? Rozumiem, że ludzie na wyspie, przynajmniej niektórzy, rozumieją znaczenie tatuaży?

Lady 24-06-2015 22:31

Zęby Sharry błysnęły w swobodnym uśmiechu.
- Nawyki umierają ostatnie. Zdarza się, że przejmują je duchy.
Palec z grawerowanym, srebrnym pierścieniem przesunął się po łopatce Taylor.
- Będzie widoczny. Niektórzy na Ralasco znają znaczenie tatuaży, to prawda. Proponuję taki w naszym stylu. Motywy zwierzęce lub roślinne są najpopularniejsze. Mój klan stosuje własne. To oznacza, że czuję duchy - pokazała na linię na kości policzkowej. - Ten mówi, że widzę - opuszek palca przesunął się na ciemny cień pod okiem, a następnie na czoło - oraz jak daleko posunęły się moje umiejętności komunikacji.

Eleanor 24-06-2015 23:05

Blondynka słuchała uważnie tłumaczeń, których udzielała jej Sharra:
- Czy mogłabyś stworzyć coś mówiącego o poszukiwaniu wiedzy i mocy? - Zapytała z ciekawością, a potem dodała z wyraźnie budzącą się fascynacją. - Mówisz ciągle o duchach co przez to rozumiesz?

Autumm 25-06-2015 15:18

- Da, tovarishch! - zawołała Manuela, okropnie kalecząc rosyjskie słowa. Języka nie znała ni w ząb, ale te kilka wyrazów (plus kilka przekleństw) podłapała od ochotników z rosyjskich komunistycznych bojówek, które wspomogły powstańców w Brazylii.

- A wy wiecie, co to znaczy? - spytała młodych. Czasem w takich "kieszonkowych dyktaturach", zapatrzonych w dawną Kubę, uczono "światowego języka proletariatu" w szkołach.

Korzystając z tego, że jest z tyłu i nikt jej nie widzi, naciągnęła na powrót maskę i gogle, poprawiła kaburę z bronią i szybko przeżegnała się, prosząc Santa Muerte o opiekę. W duchy nie wierzyła, ruskiej broni się nie bała, ale strzeżonego Kropotkin strzeże...

Sekal 28-06-2015 10:19

Podeszwy butów wyszukujące kolejne stopnie metalowej drabinki odbijały się echem w korytarzu poniżej, gdy cała grupa powoli schodziła w czerń jeszcze bardziej czarną niż ta na górze. Efekt ten spowodowany być mógł faktem, że odgłosy burzy nie docierały tam i panowała absolutna cisza. Dwójka młodych mieszkańców Ralasco straciła na pewności, zerkając bez zrozumienia na rosyjską tabliczkę. Oglądali się też za beczącą kozą, co wydawało się ich bardziej denerwować niż ciemność i "mroczność" samych podziemi. Anzana coś tam wystukał na holofonie, ale wmontowany słownik, przy próbie wpisania mu tych liter, coś nie do końca dobrze sobie radził. Zasięgu do podłączenia się w sieć nie było, więc musieli pozostać z tym co mieli.
"Nie wchodzić. Strzał bez ostrzeżenia."
Sympatycznie.

Im dalej wchodzili w ten korytarz, tym mniej stawało się prawdopodobne, że ktoś zacznie strzelać. W środku nie było żywej duszy, nawet szczury nie zwiewały przed ich nogami. Odczuwało się jedynie ciężką atmosferę, powietrze było tak gęste, że mieli wrażenie, że muszą wysilać się, aby pokonać jego opór. Wilgotność i czas zniszczyły wszystko, na czym zawieszali swój wzrok. Pozostało tu więcej sprzętów niż na górze, boczne pomieszczenia ciągle wypełniały meble. Na pierwszy rzut oka jednakże zabrano wszystko co wartościowe, a pozostałe rzeczy skorodowały i uległy naturalnej lub nienaturalnej degradacji.


Światło latarek trafiało na coraz to nowe tabliczki, wśród których pojawił się również znak zagrożenia promieniowaniem. Mimo to, towarzysząca im dwójka co jakiś czas wydawała z siebie dźwięki świadczące o ekscytacji. Juan i Manuela mogli myśleć trochę inaczej. Nie wyglądało na to, aby ktoś tu otwarcie przechowywał broń lub coś podobnego, a kompas wskazywał, że kierowali się raczej do centrum wyspy niż do czerwonej kropki w jej bardziej północnej części. Co więcej, zaczynali czuć lekki ból głowy, a w żołądku zaczęło się kotłować, jak po zjedzeniu czegoś niestrawnego.

Na szczęście wreszcie dotarli do ostatniego, ogromnego pomieszczenia. Tu… nie tylko młodzi mogli poczuć zaskoczenie. Był to bowiem dok, długi i szeroki, wybetonowany praktycznie cały oprócz dwóch miejsc, gdzie chlupotała delikatnie wzburzona sztormem na zewnątrz woda. Pierwsze było wolne, ale w drugim unosiła się na wodzie metalowa, obła, zardzewiała obecnie konstrukcja starej łodzi podwodnej. Rdza nie pozwalała odczytać znaków i napisów na kiosku czy burtach, ale było prawie pewne, że wcześniej należała do Rosjan.


Bounty 29-06-2015 13:47

Właściwie już w momencie gdy organizm zaczął dawać mu znać, że coś z tutejszym powietrzem jest nie całkiem w porządku a ostrzegawcze tabliczki nie są tylko straszakami, Juan miał zatrąbić na odwrót.
- Promieniowanie... - zaczął, ale ciekawość zmusiła go jednocześnie do uczynienia kolejnych kilku kroków naprzód... i nie pożałował.
- Na mumię Lenina - wyszeptał, szeroko otwartymi oczami gapiąc się na bez wątpienia atomową łódź podwodną. Cyknął holokularami fotkę, po czym obrócił się na pięcie.
- Veni, vidi y vámonos! - rzekł zdecydowanym tonem do pozostałych. - W nogi i to szybko, choroba popromienna to nie żarty.
Sam zdecydowanym krokiem ruszył ku wyjściu, cały czas robiąc zdjęcia.
- Nie możecie nikomu mówić co tu zobaczyliście - dodał na użytek młodych tubylców. - To z pewnością pilnie strzeżona tajemnica wojskowa, sprzątną was jak zaczniecie rozpowiadać.

Autumm 29-06-2015 23:25

- Tyle się przemęczyliśmy i nawet nie popływamy...? - zażartowała Manuela, ale po cichu przyznała Juanowi rację; trzeba było spadać, bo z promieniowaniem nie było żartów. Pamiętała jednak o tym, żeby "zagonić" młodych tak, by znajdowali się między dwójką rewolucjonistów; jeśli mieli zrobić jakiś głupi numer, to właśnie teraz. Dziewczyna była gotowa użyć każdego możliwego sposobu - łącznie z sugestią użycia broni - żeby ewakuacja przebiegała sprawnie i bez niepotrzebnych oporów... a już na pewno nie zamierzała zostawiać tubylców tutaj samych, chyba że w postaci zwłok, które już nikomu nic nie powiedzą.

Wyglądało na to, że znaleźli więcej niż się spodziewali; mapa dawnych partyzantów musiała pokazywać coś innego; mimo lekkiego uczucia ssania w żołądku ze strachu, czy dawka promieniowania nie jest zbyt duża, czarnoskóra była tym bardziej podekscytowana - skoro tu znaleźli atomową łódź podwodną, to co za cud może kryć się w pozostałej części kompleksu?

Sekal 30-06-2015 10:16

Powrót na górę odbył się szybko i bez nieprzewidzianych wydarzeń. Dwójka tubylców nie zachowywała się jak tajni agenci, konsporatorzy, zdrajcy ani psychomaniacy. Może to ostatnie trochę, bo wcale nie szeptali między sobą o promieniowaniu, a o duchach, które to nawiedzały to miejsce i wprawiały w zły stan w ramach ostrzeżenia. Wyglądało to prawie tak, jakby chcieli wręcz przytulić się do beczącej kozy, kiedy wydostali się już na poziom powyżej.
- To niesamowite...
- To łódź podwodna, prawda? - spytała głupio dziewczyna.
- Taaa, pewnie tych co tu byli.
- Może zabiło ich coś, co z niej wyszło? - kto wie, może miała więcej racji niż myślała, że ma. Dyskusja ta trwała przez chwilę, kiedy Juan i Manuela ciągali ich po korytarzach, szukając innych przejść. Nie było.
Pozostało im zawalone lub wyjście, którym do bunkrów weszli tubylcy. Czyli deszczyk. Chcąc nie chcąc wybrali to rozwiązanie.


Światła latarek przeszywały z trudem ścianę padającego deszczu. To nie były krople, a strumienie lejącej się z góry wody. Gdzieś tam, przez tę czerń, migało światło.
- Latarnia - krzyknęła dziewczyna. To był jedyny sposób przebicia się przez nieustanny, intensywny szum. Zgasili latarki i już nic nie widzieli. Owszem, okulary i noktowizor mogły pomóc, ale tubylcy ich nie mieli. Przedzierając się bez pomocy światła lub sprzętu przez czerń nocy prędzej by się zabili niż gdzieś doszli. Zresztą nawet z latarkami mieliby problem.
- Gdzie wy chcecie iść? - chłopak nagle się zaciekawił, minęła już trochę ekscytacja związana z odkryciem.
- Na ten deszcz? Zgubicie się tylko - dodała z powątpiewaniem dziewczyna.
- Przyglądaliśmy się wcześniej temu miejscu, to wejście jest najpewniejsze.


Lady 30-06-2015 18:08

- Nie jestem mistrzynią Tatau - zaprzeczyła Sharra od razu jak Taylor poruszyła tę kwestię. - Możemy się spotkać z mistrzem rano. Proces tatuowania jest tradycyjny - zniżyła głos do szeptu, rozbawionego z lekka. - Bywa bolesny - wygięła szyję, ciekawa reakcji blondynki. - Mistrz bardziej niż ja będzie potrafił określić twojego ducha w tym zakresie i wybrać coś dla ciebie. Mówię o duchach i je mam na myśli. Nic mniej i nic więcej. Niektórzy ludzie z daleka nazywają to voodoo i mylą wyobrażenia z prawdą.
- Nie miałam pojęcia, że nawet tatuaże, które się zmywają są bolesne. - Taylor była wyraźnie zaskoczona choć raczej nie przestraszona. Na jej usta wykwitł delikatny uśmiech - Jenak to co mówisz brzmi intrygująco. Myślę że spróbuje sztuki waszego mistrza. Co do voodoo niewiele wiem o tych wierzeniach, ale kojarzą mi się z małymi laleczkami, w które wbija się szpilki.
- Tatau to nie zwykły, malowany tatuaż - oczy Sharry błysnęły, kobieta wykonała krótki zaprzeczający ruch głową. - Podobnie jak nasza więź ze światem zmysłów nie jest wbijaniem szpilek w lalki. Wymagałoby to związania duszy z przedmiotem. Okropna praktyka, nie uważasz?
- Zależy co chciałoby się osiągnąć... - Pani van de Graaf popatrzyła na tubylczą kobietę uważnie. - Niektórzy pragną zdobyć władzę nad innymi ludźmi i posuną się bardzo daleko by to osiągnąć.
- To nie zmienia faktu, że to okropna praktyka - Sharra uśmiechnęła się. - Uzasadniona w bardzo nielicznych przypadkach.
- Cel uświęca środki? - Powiedziała cicho Taylor. - Często się zastanawiam do jakiego stopnia.
- Moralne zasady mogą nie być istotne dla ludzi, o których wspominał Nurcio - Sharra skinęła głową. - Arroyo wydaje się przestrzegać je też wyłącznie wtedy, gdy mu pasują.
- Kiedy władza wymyka się z rąk, strach przed jej utratą może skłonić do ekstremalnych działań. Czy jednak odsunięcie od rządów jednego człowieka może rozwiązać problem na Relasco?
- Gdy jego miejsce zajmie ktoś potrafiący załagodzić konflikty i zostać przez wszystkie strony uznany za wystarczający kompromis... - czarnowłosa zrobiła krótką pauzę. - Myślę, że pod tymi warunkami tak. Bardziej pasujące pytanie dotyczy spełnienia tych kryteriów, bo to może być największy z problemów.

Eleanor 30-06-2015 20:05

- Nasuwają mi się dwa pytania: Czy Arroyo oddałby władzę dobrowolnie, przekazując ją w ręce córki i czy Sarita jest właśnie ta osobą spełniającą odpowiednie kryteria. - Taylor przewiesiła wybrane ubrania przez poręcz krzesła wykonanego giętego drewna i podeszła do okna. Wpatrzyła się w czerń deszczowej nocy. W miejscu gdzie nie rozpraszały jej światła tętniących życiem miast, była wszechogarniająca i mroczna.
Sharra stanęła obok, z nieodgadnionym wyrazem twarzy.
- Zamęczanie się przyszłością, niezbadaną w tej cząsteczce czasu, nie jest warte obaw i niezliczonych pytań. Zależy mi na Ralasco, to mój dom. Glinę na naszych rękach musimy ukształtować w ten sposób, aby odpowiedzi stały się twierdzące.
- Postaram się zrobić wszystko co w mojej mocy, by wyspa nie spłynęła krwią swoich mieszkańców. - Słowa Taylor brzmiały jak przyrzeczenie. - Czy jest coś co mogłybyśmy zrobić, by zwiększyć nasze powodzenie? - Zapytała nadal nie patrząc na rozmówczynię - Rytuały, zaklęcia, modlitwy które mogą pomóc?
Sharra popatrzyła na Taylor i roześmiała się w głos, szczerze rozbawiona.
- Z jakimi przesądami przybywasz z wielkiego świata? - spytała z uśmiechem po uspokojeniu się. - Duchy można poprosić o pomoc, zwłaszcza mając coś, co się im zaoferuje. Pamiętając, że szczęście żywych jest im obojętne. Nie potrafię sobie jednak wyobrazić rytuału, który może... - wykonała nieokreślony gest ręką - ...pomóc. Skoro potrzebujesz siły, dodać jej może tatau. Energia Ralasco żyje własnym życiem.
- Wielki świat nie jest wolny od wiary w to co niezmierzone. - Taylor spojrzała w oczy kobiety. - Jedni wierzą w naukę i technologię, inni w moc modlitwy lub magię, a jeszcze inni w duchy. Trzeba mieć otwarty umysł.
- Wiara w rzeczy namacalne nie jest niczym złym - powiedziała Sharra po chwili zastanowienia. - Może gdzieś tam komuś modlitwa pomaga. Ja znam to, czego mogę doświadczyć. I to co znam nie potrafi stworzyć świata idealnego.
Blondynka uśmiechnęła się nieznacznie:
- Coś takiego jak świat idealny nie istnieje, bo ludzie są zbyt różni i oczekują różnych rzeczy. Mnie wystarczy świadomość, że dzięki moim działaniom świat staje się choć trochę lepszy.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 05:52.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172