lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu Science-Fiction (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-science-fiction/)
-   -   [Star Wars; Storytelling] Knights of the Old Republic: The True Sith Empire (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-science-fiction/15893-star-wars-storytelling-knights-of-the-old-republic-the-true-sith-empire.html)

Turin Turambar 06-07-2016 23:06

Aciei, pustynia Skaar
Widok osady padawani i Graice przyjęli z wielką ulgą. Nawet przez chwilę Ori zastanawiała się, czy to nie fatamorgana, ale na szczęście miasto było prawdziwe. Zresztą także Rin mogła odetchnąć, bo podróż przez te piaski nie należała do najprzyjemniejszych.
Jedynie Tyrax nie zareagował w żaden konkretny sposób, choć kobieta dobrze słyszała, jak coraz ciężej mu się oddycha w jego zbroi i masce.
W ostatniej chwili mandalorianin zaproponował, żeby nie wchodzili do miasta głównym traktem. Przez zmęczenie byli gotowi to zrobić, ale teraz każdemu rosnąca adrenalina pozwoliła wykrzesać dodatkowe siły, by obejść jeszcze jedną wydmę i przekraść się pomiędzy kilkoma opustoszałymi budynkami. Pustynia wydawała się powoli wchłaniać ten wydarty jej pod osadę teren z powrotem.
Przystanęli w cieniu jednego z do połowy przykrytych piachem budynków.
- Musimy mieć ten ścigacz, bo droga z powrotem nas wykończy - mruknął Vlad. - Proponuję by się rozdzielić. Cała ekipa na raz będzie wzbudzać zbyt duże zainteresowanie.
Ori mu przytaknęła, ale on spojrzał w kierunku Rin, czy Mroczna Jedi to aprobuje.
- Ja z Ori, a wy we trójkę - zadecydowała blondwłosa.
- W porządku. Spotkajmy się za dwadzieścia cztery godziny w tym samym miejscu - odparł jeszcze Taltos, po czym wszyscy ruszyli w swoją stronę.

- Od czego by tu zacząć… - Vlad rozejrzał po osadzie. Stali w trójkę po zadaszeniem jednego z budynków, chroniąc się przed słońcem. Tuż obok rozciągnietych było kilka straganów z różnymi częściami, które złomiarze czyścili na połysk przed oddaniem do skupu.
- Tam jest oddział Cesarstwa - wskazała ręką Graice. - Chyba mają przerwę.
Rzeczywiście ponad piątka żołnierzy, wraz z oficerem siedziała przy wejściu do kantyny. Ściągneli hełmy i popijali coś. Tylko jeden z nich pełnił wartę, a reszta z tego powodu robiła sobie z kolegi żarty.
- Chodźcie za mną - mruknął milczący do tej pory Tyrax.
Skierował ich na drugi koniec osady. Musieli wystawić się na widok, ale nikt na nich nie zwracał większej uwagi.
- Gdzie idziemy? - zapytał padawan.
- Tam - wskazał na jeden z budynków, przy którym kręciło się nieco więcej istot. - Poczekajcie tutaj - rozkazał i sam wszedł do środka.
- Co to znaczy? - Taltos skinął głową na jeden ze znaków.
- Chyba symbol tutejszej gildi... najemników? Łowców nagród? Cholera ich wie - odparła Mullet.
Czekali kilka minut nim mandalorianin wrócił. Bez słowa odszedł trochę na bok i dopiero tam się odezwał.
- Ściągnąłem trochę ogólnodostępnych informacji i popytałem o pracę. Jest kilka opcji, które mogą dać nam okazję zaczerpnąć języka nie wzbudzając podejrzeń. Zacznijmy od najprostszej. Musimy znaleźć Jawę, który potrzebuje…

Tymczasem Rin i Ori przechadzały się utwardzonymi ulicami. Piasek był z nich wywiewany przez przejeżdzające ciężarówki i przelatujące czasami śmigacze. Poziom technologiczny tej planety był naprawdę niski.
- Od czego zaczniemy? - zagaiła twileczka, kiedy wreszcie opanowała się i przestała się rozglądać.

Mag 10-07-2016 22:40

Z ulgą powitała osadę i cień, który dawały budynki. Od razu skryła się w nim i zrzuciła kaptur wzdychając pełną piersią. Potrząsnęła głową i przeczesała włosy palcami, żeby nie wchodziły jej do oczu.
Krótka wymiana zdań i szybka decyzja o podzieleniu się na dwie grupy by mniej zwracać na siebie uwagę i rozeszli się. Razem z twileczką przechadzały się uliczkami, nad którymi były rozciągnięte szare płótna dla zapewnienia cienia na chodniku. Rin w pełni korzystała z ciszy jaka zapadła na czas, gdy Ori rozglądała się zaaferowana okolicą.

Mroczna uważała piaszczyste planety za upierdliwe. Ziarenka kwarcu uwielbiały włazić tam gdzie nie powinny i uwierać. Nie trudno było w takich warunkach nie tylko o przegrzanie się ale też o otarcia, które tylko wywoływały irytację. Na szczęście mechaniczną rękę miała skrytą w długiej i szczelnej rękawiczce więc przynajmniej nie bała się, że piasek wedrze się między tryby i zatrze mechanizm dłoni. Bo jeszcze tego by brakowało, żeby mieć niesprawną lewą dłoń w czasie, gdy Surik tyle energii poświęciła na wyleczenie jej złamanego ramienia.
Swoją drogą to cała ta sytuacja wciąż wprawiała ją w zakłopotanie. Owszem miła odmiana, ale tak jakoś teraz dziwnie się z tym czuła. Nie, żeby była niewdzięczna, albo miała o to pretensje. Po prostu nie spodziewała się tego po kimś takim jak pani Generał. A nie była to jedyna pozycja na liście tego co ją zaskakiwało od początku podróży.

Przedzieranie się przez pustynię dawało dużo czasu na przemyślenia. A z nimi sobie Rin nie radziła. I nie chodziło o to, że była za głupia na to, tylko zwyczajnie czuła się rozdarta i zagubiona. Jedyne co mogła robić to udawać, że wszystko jest w porządku i lecieć z wirem wydarzeń, który zawsze powstawał, gdy Meetra Surik mieszała się do czegoś.

"Szkoda, że jej nie było wtedy" tym razem myśl nie była nacechowana nienawiścią, a jedynie smutkiem.

Niestety wszystko co dobre kiedyś się kończy. Cisza i spokój oczywiście w pierwszej kolejności.
Rin spojrzała na Ori, która zadała jej pytanie. Była od twileczki nieco niższa, ale gruba podeszwa butów skutecznie niwelowała tą nieznaczną różnicę. A raczej by niwelowała, gdyby nie to, że blondwłosa kobieta miała w zwyczaju chodzić w lekko przygarbionej pozycji, która jeszcze bardziej pomniejszała jej sylwetkę. Dłonie schowane w kieszeniach szerokiego płaszcza miętoliły paczkę papierosów w jednej z nich. Mroczna leniwie rozejrzała się po najbliższej okolicy. Na razie chodziły niby bez celu, ale ona wypatrywała jednego miejsca. Takie które zawsze musi się znaleźć w każdym miasteczku.

- Szukamy kantyny - oznajmiła w końcu tonem znawcy. - Wejdziemy tam, napijemy się, odpoczniemy i posłuchamy - rozwinęła wypowiedź
“A jak trafimy na jakąś mordownię to jeszcze też i rozerwiemy się” dodała w myślach i uśmiechnęła się niczym kot trzymający w zębach wciąż dychającą mysz.
Kantyny były miejscami, gdzie nie zadając nawet jednego pytania można było dowiedzieć się o okolicy wszystkiego. A i przy okazji można wypić i odpocząć od skwaru.
Mina twileczki wskazywała, że nie jest co do tego pomysłu przekonana, ale nie powiedziała nic. Ewidentnie wizja skrycia się przed słońcem była teraz dla niej wielce kusząca.

Duży neon z migającą strzałką, w którą wpisana była nazwa przybytku, zwiastował że ich poszukiwania się zakończyły. Rin weszła pierwsza, przeciskając się obok grubego gościa który ledwo co wybiegł ze środka i o mało nie obrzygał butów twileczce. Dziewczyna uskoczyła w ostatniej chwili i szybko pobiegła za Mroczną Jedi.
W środku było gęsto od dymu, co Rin od razu przywitała z uśmiechem. W kącie nad instrumentem klawiszowym pochylał się człowiek. Brzdąkał on w kółko tą samą, całkiem chwytliwą melodię, jego mina jasno wskazywała, że jakieś tutejsze narkotyki bardzo mocno mu weszły.
Przeszły między stolikami na środek sali. Było tu całkiem sporo gości. “Czyżby przerwa w pracy albo dzień ogólnie wolny od pracy?” pomyślała. Tym lepiej dla nich. Im więcej osób, im gwarniej, tym łatwiej o informacje. Na Dentui zdążyła się zaznajomić z alkoholami jakie oferuje w ogólnym obiegu ta część galaktyki więc teraz skierowała się pewnym krokiem do baru. Wypatrzyła wolne miejsca przy ladzie i spojrzała tylko za siebie by upewnić się, że nie zgubiła siksy. Na szczęście ta trzymała się blisko niej, choć wyraźnie była onieśmielona tym miejscem.
Rin mimo to ponagliła ją machnięciem ręki i siadając na krzesełku rozejrzała się po wystawionym alkoholu. Wskazała barmanowi czego chce i znów spojrzała na Ori, która już zajęła obok niej miejsce.
- I co teraz? - zapytała niepewnie zielonoskóra.
- Siedzimy - odparła jej Rin opierając się łokciem o bar, a dłonią drugiej ręki mimowolnie zaczęła wystukiwać melodię, która rozbrzmiewała w kantynie.
Barman podał im zamówienie. Dwa kieliszki i zmrożoną butelkę. Rin polała i podsunęła jeden dziewczynie.
- Pij - powiedziała do niej po czym sama wychyliła swoje szkło.
Ori zachęcona, tą demonstracją spróbowała powtórzyć to sama. Wzięła do ust kieliszek i wysiorbała zawartość. Przyjemne zimno rozlało się jej w przełyku. Uśmiechnęła się, a Mroczna odwzajemniła to i nalała im następną kolejkę. Arthoria czuła na sobie przenikliwe spojrzenie Rin. Rozochocona sięgnęła po kieliszek jeszcze raz i równo z Mroczną wychyliła.
Ale tym razem miała wrażenie jakby płyn podszedł jej z gardła do nosa. Natychmiast się rozkasłała, zgięła w pół, a oczy zaszły jej łzami.
- Działa z lekkim opóźnieniem - wyjaśniła jej rozbawiona Rin, jakby opowiadała jej co za trutkę jej przygotowała. Ori opanowała kaszel i po przetarciu oczu spojrzała z pretensją na kobietę. W głowie zaczęło jej szumieć, ale ogólne wrażenie było takie jakby jej się zmysły wyostrzyły. Widziała ostrzej, słyszała wyraźniej i głosy się jej nie zlewały.
Rin w tym czasie przyglądała się z rozbawieniem, jak dziewczyna odkrywa początkowe efekty stanu upojenia alkoholem. Przy okazji wypiła jeszcze dwie kolejki i zabrała kieliszek twileczce, gdy ta sięgnęła po niego. Pokręciła jeszcze głową, na znak, że dla niej już koniec.
- Szukamy roboty - wspomniała jej poklepując Ori po ramieniu.

W tematach rozmów dominowało życie codzienne, kto kogo wystawił w robocie, niekiedy pojawiały się zlęknione głosy wspominające blokadę na orbicie. Wielu z bywalców kantyny wspominało jak widzieli patrole wojska jak i wyrażali obawy, że mogą zrobić na to miejsce nalot. Zastanawiano się czego służby porządkowe cesarstwa tu szukają. Jedna grupka zaciekawiła Rin bardziej
- Słuchaj, złomiarze w rejonie Siux boją się wracać przez to
- Czemu?
- A ja wiem...
- Ponoć przysłali jednego ze swoich, po większe zaopatrzenie - wtrącił się trzeci rozmówca.
- Heheh, ciekawe co mają do ukrycia.
- No, widziałem, jak się chłopak krył. Napomnknął, że czekają z powrotem jak skończy się blokada.
- Ale muszą być zdesperowani.
- Nooo. Chłopaczyna skrył się…
Dalsze przysłuchiwanie się dostarczyło Mrocznej informacje, że chłopak jest kuzynem siostry stryjecznego brata jednego z biorących udział w rozmowie, jak i zaraz dowiedziała się, w której części miasta skrył się on ze swoim śmigaczem oraz kiedy zamierza wyruszyć.
Rin spojrzała porozumiewawczo na Ori. Ta jednak miała rozmarzoną minę i nucąc melodię bujała się na krześle. Mroczna przewróciła oczami i szturchnęła ją.
- I co? - ocknęła się twileczka.
- Coś jest. Niewiele, ale trzeba spróbować - odparła do niej Rin. Mroczna wyczekała moment i gdy barman się nimi nie interesował to dała padawance sygnał by się ulotniły.

Turin Turambar 15-07-2016 01:12

Aciei, osada Juuk
Lekki wiatr przyniósł im tak bardzo oczekiwany chłód. Rin mogła się spodziewać, że po zapadnięciu nocy temperatura pójdzie gwałtownie w dół, ale tak się nie stało. Nadal na zewnątrz było gorąco. Dopiero delikatne ruchy powietrza przyniosły pożądaną ulgę.
Ori przetarła czoło pozbywając się ostatnich kropel potu. Kiedy czekały cierpliwie na wyjazd owego młodziana na śmigaczu zdążyła wypocić cały wlany w siebie alkohol. Teraz co chwilę raczyła się wodą z manierki. Nieźle ją suszyło. To nie był dobry znak przed podróżą na pustynię, na co się im zanosiło.
Wreszcie dzieciak wysunął się spomiędzy dwóch budynków. Rin początkowo go bardziej wyczuła niż zobaczyła.

Wychyliła się i stanęła naprzeciw niego. Złapała go za fraki i bez żadnego słowa zaciągnęła w zaułek, w którym kryła się z padawan. Mroczna walnęła chłopakiem o ścianę budynku przytrzymując go w górze. Choć jej sylwetka na to nie wskazywała to bez problemu trzymała go tak jedną ręką.
- Ani mi się waż zaskomleć - syknęła Rin do jeńca.
Nie wydał żadnego dźwięku, ale mimo wszystko postanowił spróbować swojego szczęścia i się jej wyrwać. Zrobił to jednak na tyle niezdarnie, że szal, którym zazwyczaj chronił głowę przed słońcem, zawinął się wokół jego szyi i zaczął go podduszać.
Rin profilaktycznie przywaliła nim jeszcze raz o ścianę.
- Masz nas zabrać do złomiarzy - wyjaśniła mu powód rozpoczęcia tej znajomości. - Rozumiesz?
- Nie ty, to zrobi to kto inny - z cienia wyłoniła się teraz Ori, której sugestia była bardzo oczywista.
Młodzieniec chrząknął, z trudem łapiąc oddech i wystękał:
- O-oczywiście…
Mroczna uśmiechnęła się szeroko i wolną dłonią poklepała chłopaka po policzku.
- No i dobrze. A teraz nie próbuj nas wychujać bo ci ukręcę kark - puściła go tak jak trzymała przez co spadł z wysokości pół metra. - Pomożemy ci jeśli ktoś z blokady będzie się za bardzo przypierdalał - dodała chowając ręce w kieszeniach.
Nie skomentował tego, jedynie spojrzał na Rin. Nie wiedział co o tym myśleć. Z jednej strony z pierwszej ręki przekonał się o sile kobiety, z drugiej starcie z regularnym wojskiem to zupełnie co innego...

Śmigacz był jednoosobowy, ale posiadał dodatkowy moduł transportowy. Na nim siedziała teraz Ori, gdy Rin usiadła tuż za chłopakiem, któremu pozwoliły prowadzić. Dzieciak nie odzywał się, tylko założył gogle przeciwpiaskowe i nerwowo się rozglądając nacisnął manetkę gazu.
Szczęśliwie nikt ich nie przyuważył i chwilę później byli już poza osadą. Przejechali kilka kilometrów w kierunku Mrocznego Jastrzębia zanim wykonali ostry skręt w prawo. Chłopak się nie odzywał równie przestraszony co skupiony na prowadzeniu śmigacza.

Zanim zaczęli zwalniać, co sugerowało zbliżanie się do celu, obie kobiety mogły znacznie lepiej zrozumieć skalę tego, co wydarzyło się niegdyś nad tą planetą. Graice Mullet wspominała o wojnie domowej i stoczonej na orbicie Aciei bitwie. Jednak dopiero naoczne ujrzenie kilkudziesięciu wraków okrętów klasy krążownika międzygwiezdnego, oraz siedmiu olbrzymich niszczycieli zrobiło odpowiednie wrażenie. Lżejszych jednostek nawet nie było sensu liczyć. Większość pochłonęła już pustynia, ale nadal w wystających dyszach napędu jednego z niszczycieli mogłaby się zmieścić choćby cała osada Juuk.

Powoli wjechali na jedną z wydm, u podnóża której kręciło się kilka osób.
Zapadał zmrok i właśnie ktoś odgrzewał sobie kolację. Warkot silnika śmigacza zaalarmował wszystkich i teraz oczekiwali ich z blasterami w dłoniach. Widok młodego początkowo ich uspokoił, ale jego pasażerki były nieoczekiwanymi gośćmi.
- Co u diabła?! Vekro, co to za dupy?! - warknął najstarszy z złomiarzy, trzymający w rękach oprócz blastera także długą rurę z nakręconymi zębatkami na jednym z końców.

Mag 24-07-2016 22:48

Całą drogę jechała siedząc tuż za chłopakiem by czuł na swoim karku jej oddech. Było to jedyne wyjście by nie wystawił ich do wiatru. Starała się przy tym zapamiętać drogę. Niestety po którymś miniętym wraku całkiem zgubiła orientację i wyczucie kierunku. Albo chłopak kręcił zbędne okrążenia albo zwyczajnie obserwacja przerastała możliwości Rin.

Szczęśliwie dla chłopaka, i w sumie obu kobiet, dotarli do obozowiska. To, że zebrani tam nie poczuli zagrożenia ze strony twileczki i blondyny tylko ułatwiało obu sprawę.
Mroczna zeskoczyła ze śmigacza i przeciągnęła się by rozruszać zastałe w przygarbionej pozycji mięśnie i stawy. Nie zważała przy tym na zebranych tam złomiarzy, którzy łapczywie przyglądali się obu kobietom. Ori za to czuła się speszona i niepewna, spoglądają na Rin czekała na jej reakcję.

Mroczna natomiast wyciągnęła bukłak i pociągnęła solidny łyk po czym rzuciła butelkę Arthorii, która bez problemu ją pochwyciła.
Rin w tym czasie skierowała już swoje kroki do centrum obozowiska, między tubylców.
- Szukam gościa, Morana Caroxa - powiedziała i wyciągnęła z kieszeni paczkę papierosów. Zębami wyciągnęła jednego i resztę schowała. Zaczęła szukać zapalniczki w drugiej kieszeni.

Złomiarze na chwilę zwrócili na nią uwagę, ale potem ponownie ich uwaga skierowała się na Vekro. Młodzieniec bezradnie rozłożył ręce. Widać, że chciał jak najszybciej się od obu kobiet oddalić, ale był zbyt przestraszony i nogi miał jak z waty.
Widząc, że jednak rozmowę trzeba będzie poprowadzić z blondwłosą kobietą, najstarszy ze złomiarzy, ewidentnie ich przywódca, splunął w piasek i odparł krótko:
- Ne znaju. - i spojrzał na Rin spode łba. Pozostali zaczęli ich obchodzić, ściskając w rękach prowizoryczne bronie jak kawałki rur czy naostrzone fragmenty poszycia.

Rin w tym czasie wyciągnęła zapalniczkę i odpaliła papierosa zaciągając się nim pełną piersią, gdy złomiarze ją okrążali. Przetrzymała dym w płucach i schowała metalowe pudełko z ogniem. Pobierznie rozejrzała się po wszystkich, językiem przesunęła fajka do kącika ust po czym spojrzała na twileczkę.
- Teraz zademonstruję ci jak w sposób prędki i skuteczny motywować innych do mówienia - mruknęła znużonym tonem Rin co, zważywszy na jej drobną posturę, wywołało śmiech mężczyzn.
Mroczna uśmiechnęła się wrednie do tego, który się odezwał. Powoli uniosła rękę przed siebie, odwróciła dłoń tak, że jej wierz skierowany był w dół. Zupełnie jakby w geście proszenia do tańca.

I wtedy szybko zacisnęła dłoń i przyciągnęła ją do siebie.
Mężczyzna nagle uniósł się w powietrzu i chwycił swoje gardło jakby coś go tam ściskało.
Nie mała satysfakcja malowała się na twarzy Rin.
- Zapytam jeszcze raz. Gdzie jest Carox Moran - słowa wypowiadała powoli i z każdym kolejnym ból malujący się na twarzy złomiarza robił się co raz większy.

Pozostali padli przed nimi na kolana, twarzami do ziemi. Podduszany z oczywistych względów nie mógł wypowiedzieć ani słowa. Za to jeden z płaszczących się na ziemi zebrał w sobie resztki odwagi by się odezwać pełnym przerażenia głosem.
- Pani Sith, my naprawde ne znaju tego Carox Moran! Błagam daruj!
Ori przygryzła wargi.
- Hej, a jeśli oni rzeczywiście nic nie wiedzą? - szepnęła wyraźnie zmieszana.
- No to mają spory problem - odparła jej beznamiętnie Rin, która z zainteresowaniem przypatrywała się czerwieniejącej twarzy złomiarza. - Naprawdę chcecie mnie rozgniewać…
- Daj już im spokój, przecież to przypadkowi goście - twilek położyła rękę na barku Mrocznej.
- Pomyłuj, Pani Sith! - płaszczyli się, a podduszany właśnie tracił przytomność.

Rin spojrzała na Arthorię. Jej spojrzenie było zimne i obojętne. Ale Mroczna Jedi w końcu otworzyła dłoń a złomiarz upadł na piasek.
Mroczna schowała dłonie do kieszeni i wypluła pet który został jej w ustach po tym całym zamieszaniu.
- Dajcie jakiś alkohol - warknęła do złomiarzy i podeszła do Vekro, który dygotał się cały ze strachu. - Rankiem wracamy do miasta - poklepała go po policzku. Delikatnie, może nawet z odrobiną czułości i skierowała swoje kroki do miejsca, gdzie szykowali jedzenie.
Usiadała nieopodal i spojrzała wyczekująco po złomiarzach. Mogli poczuć się ponagleni.

Upuszczony zaczął charczeć, a chłopak będący do tej pory ich kierowcą był tak blady, jakby miał zupełnie inną karnację skóry niż rzeczywiście. Pozostali byli niezbyt skorzy do oderwania twarzy od ziemi. Ori pokręciła głową i podeszła sprawdzić, czy z podduszanym wszystko w porządku.
- Moja towarzyszka jest dosyć nerwowa. Trzeba było grzeczniej jak się ktoś pyta - dodała pouczającym tonem.

W garnku gotowała się jakaś jaszczurka oraz coś w rodzaju grochu, który wszystko zagęszczał. Mimo wszystko zapach był całkiem znośny, widocznie któryś z złomiarzy się szarpnął i dodał jakichś przypraw.

Minęła dobra chwila, nim ktoś się wreszcie podniósł. Za pierwszym odważnym poszli kolejni i wkrótce wszyscy byli z powrotem na nogach, ale ewidentnie obchodzili ognisko w bezpieczniej w ich mniemaniu odległości prawie dziesięciu metrów. Najstarszy z nich dochodził powoli do siebie. Wyciągnął zza poła znosznej kurtki mały bukłak. Napił się i odkaszlnął masując nadal po szyi. Wreszcie machnął na Vekro, który podbiegł, wziął od niego bukłak i zaniósł go Rin, wykonując coś, co miało przypominać ukłon.
- Och daj spokój - machnęła ręką Ori. - Nie jesteśmy Sith, przecież mówiliśmy ci, że pomożemy w razie problemów z patrolami. To było nieporozumienie - dodała widząc, że przywódca złomiarzy mocniej chwycił się za gardło.

Rin wzięła od chłopaka bukłak, powąchała zawartość i upiła łyk. Samogon. Gorsze rzeczy w życiu piła. Oddała Vekro naczynie i opierając się na rękach wbiła spojrzenie w ogień.
- Co to za zamieszanie z tą blokadą na orbicie? - zapytała rzucając słowa na ogólne forum.

I tym razem nikt nie kwapił się do szybkiej odpowiedzi. Jeden odruchowo zaczął odpowiadać, że “ne znaju”, ale przypomniał sobie, że blondwłosa kobieta nie lubi takich odpowiedzi więc w porę się powstrzymał. Wreszcie cienkim głosem przemówił milczący do tej pory, owinięty szczelnie szmatami rodianin.
- Jo słyszoł, że tu skarbów przylecieli szukoć. Co pono na jednym ze wraków jest. I pono kto już go znalazł i tera paczą każdego, co z piasków wraca do osad.
- E tam, pierdolisz jak potłuczony - odpowiedział mu kobiecy głos. Niewysoki złomiarz okazał się starszą kobietą rasy Weequay. - Toż to oczywiste, że te wraki to wraki. Gdyby złomu chcieli to by tu przetop zaczeli robić. Ja wam mówie, że szukają oni kogoś ważnego - głos jej lekko drżał. W dodatku sposób w jaki się wysławiała sugerował, że nie pochodziła stąd.
- Ta, kuwa, ciebie szukajo - odprychnął najstarszy ze złomiarzy. Nadal trzymał się za gardło, ale głos mu wrócił.
- Wal się, nie wierzysz to nie wierz - kobieta wzdrygnęła się i naciągnęła kaptur na głowę.
Stary mężczyzna pokiwał tylko głową i kontynuował. - Oni tu przyleźli bo chcą podatki ściągnąć. Niby przekleta planeta, ale kasa im nie śmierdzi. To dopiero początek - zrobił poważną minę.
- To co z nami będzie? - Vekro rozszerzył oczy.
- Jak to co, da się w łapę jakemu oficjerowi i będziem robić to co dawniej - dowódca był pewny swojej wizji.
- A ja myślę, że to jednak o skarby chodzi - nie ustępował rodianin.

Dla Rin ze sporu między zbieraczami złomu nic nie wynikało. Irytowało to ją. Każdy miał jakąś teorię stworzoną bardziej przez wyobraźnie niż aktualne fakty i przydatne informacje. Co prawda ta weequey mówiła ciekawie, ale czy mogło chodzić o załogę Mrocznego Jastrzębia? Czyżby już zaczęli szukać tych którzy stali za śmiercią dwójki ich lordów? Mroczna westchnęła przeciągle i spojrzała na twileczkę.
- Raczej to nie o nas chodzi, bo byli tu przed nami - stwierdziła jakby mówiła o pogodzie. - Skąd tu tyle wraków? Galaktyczne złomowisko tu zrobiono w trosce o czystość kosmosu? - zapytała kobietę weequay.

Ta spojrzała na nią zaskoczona. Zupełnie jakby Rin pytała o coś tak oczywistego jak to czy woda jest mokra. Nie śmiała jednak odpowiednio tego skomentować, więc jedynie usłużnie odpowiedziała:
- Była tu największa bitwa pomiędzy Sith a Rebeliantami. Krwawo zakończona dla tych drugich - niepewnie spoglądała na Mroczną.

Wtedy Rin przypomniało się, że przecież Grace mówiła im o tym. Upał zdecydowanie nie sprzyjał kojarzeniu faktów. W każdym razie podobało jej się, że Sithowie zrobili tu porządek.
- Ewidentnie ten cały Carox nie chce dać się sam znaleźć - mruknęła z niezadowoleniem. - Rankiem wracamy do osady - zadecydowała i krzyżując ręce za głową położyła się na piasku obok ogniska. Leżąc sięgnęła po papieros i zapalniczkę.

Znów zaciągnęła się dymem. Przynajmniej irytacja przestała w niej narastać.

Turin Turambar 27-07-2016 23:09

Aciei, pustnia Yarth
Złomiarze w żaden sposób nie próbowali jej zaczepiać i zostawili ją samej sobie. Choć przeprowadzona wcześniej rozmowa nieco ich ośmieliła, to na pewno każdy z nich nadal miał w pamięci to jak potraktowała ich przywódcę.
Rozmowy mimo wszystko dalej się toczyły, ale półszeptem. Nikt nie chciał się nerwowej blondynie narazić.
Ori usiadła obok Rin.
- To ja popilnuję… - powiedziała cicho. - Nie chcę, żeby nas tutaj zostawili jak obie zaśniemy - nie była przekonana, że złomiarze byliby w stanie to zrobić, ale najwidoczniej uważała trzymanie warty za oznakę profesjonalizmu.

Sen przyszedł szybko. Zmęczenie spacerem odłożyło się w jej kościach tak samo jak wydatek energetyczny konieczny do zregenerowania się kości, który pobudziła Surik. Mroczna Jedi ocknęła się kiedy pierwsze promienie tutejszej gwiazdy oświetliły jej twarz.
Kobieta była mocno skostniała, a ubranie i włosy zmoczyła jej rosa. Spostrzegła, że ktoś ją przykrył kocem. Tak samo jak Ori, która smacznie spała skulona obok dogasającego ogniska. Tyle było z jej stróżowania.

Nie zostały jednak same. Większość złomiarzy krzątała się już, tylko robili to na tyle cicho, żeby nie pobudzić śpiących. Oprócz twileczki jedynym śpiochem był Vekro, którego właśnie szturchnięciem buta budziła weequy’anka.
- Wstawaj darmozjadzie - mruknęła, na co ten otworzył oczy i powoli podniósł się. Przetarł dłońmi oczy i ziewnął. Zaraził tym Rin, która mimowolnie powtórzyła jego czynność.

Na elektrycznym podgrzewaczu najstarszy z tutejszych podgrzewał resztki wczorajszej kolacji, dodając do niej czegoś co przypominało kaszę.
- Pani wstała? To zjemy i jedziem. Dobrze?
Kobieta skinęła głową i dosiadła się do niego. Wyciągnęła z plecaka własne zapasy, dwa opakowania, z czego jedno rzuciła Arthorii. Zębami rozerwała folię i wyciągając ze środka widelczyko-łyżeczkę zabrała się w milczeniu za swoje śniadanie.
La Sor obudziła się z okrzykiem.
- Mistrzyni, to nie ja, to Jon! Och… - dopiero po chwili zorientowała się, że cokolwiek się działo, to był tylko sen. - Och, dzięki - podniosła jedzenie odruchowo i przez chwilę przyglądała się, co ona tak naprawdę trzyma w rękach. Świadomość jednak szybko jej wracała. - Och, Rin, ja się tylko na chwilkę zamknęłam oczy… - jej wyjaśnienia nie brzmiały przekonująco.
Widząc, że tylko bardziej się pogrąża rozerwała torbę i też wzięła się do milczącego przeżuwania swojej porcji.

Nieduży skuter był już załadowany po brzegi wszelkiego rodzaju żelastwem. Dołączono do niego dwie lekkie przyczepki i to na nich było miejsce dla kobiet.
- Trocha wolnij, ale bedziem na miejscu - wyjaśnił przeładowanie przywódca złomiarzy siadając u sterów.
Dużego pola do dyskusji tutaj nie było. Było oczywiste, gdyby złomiarz wrócił na pusto do miasta to wzbudziłoby to wiele pytań, a tych należało zawsze unikać.
Zaczynało się robić coraz cieplej, choć jeszcze było znośnie. Powiew wiatru podczas podróży sprawiał, że temperatura wcale im nie dokuczała. Co więcej ich kierowca był w zupełnie dobrym humorze. Co jakiś czas odwracał się i pokazywał mijane wraki coś gestykulując i mówiąc. Hałas i odległość sprawiały, że nie mogły go w żaden sposób zrozumieć, ale najwidoczniej jemu to nie przeszkadzało.
Omijali jedną z wydm, gdy znów się odwrócił. Nie zdążył jednak nic im przekazać, gdyż skuter zawadził o sunący po ziemi ogon wielkiego zwierzęcia. Cały kondukt zjechał z obranej trasy i wywrócił się z całą załogą i towarem.
Obie kobiety były czujne i zeskoczyły zwinnie lądując na swoich nogach. Jedynie ich łatwo gadatliwy kierowca leżał teraz gdzieś w piasku pod uzbieranym mozolnie złomem.
Wielkie zwierzę podwinęło ogon i odwrócił się w ich kierunku.
W paszczy, która się przed nimi rozwarła mógła się zmieścić bantha. Wielkie pazurzaste łapy były splotami mięśni, gotowe do przewracania wszystkiego co stanie im na drodze. Cała bestia była wielkośći dużej klasy frachtowca. Ostateczny łowca tej planety.

Mag 31-07-2016 21:27

Nic nie stało na przeszkodzie by po prostu odwrócić uwagę zwierzęcia i zostawiając cały ten złom, wskoczyć na śmigacz i wkrótce znaleźć się daleko stąd. Nawet Rin miałaby gest żeby zgarnąć gościa, z którym jechały by nie zdechł pozostawiony sam na pustyni albo zjedzony przez smoka. Inna sprawa, że i tak był im potrzebny bo zwyczajnie kobiety nie znały drogi powrotnej do osady.

"Reoss zawsze chciał na takiego zapolować" wspomniała z nostalgią zadzierając głowę w górę by dokładnie przyjrzeć się gadowi. Stając w rozkroku dobyła rękojeści. Rozległ się odgłos włączanych ostrzy, a wraz z nim na twarzy Rin pojawił się zadziorny uśmiech. Dla niej smok krayt był teraz okazją na spełnienie marzenia o jakim zawsze opowiadał jej partner.
Mroczna uśmiechnęła się jeszcze szerzej, na myśl że ma na wyciągnięcie ręki tą szansę.

Przyglądała się uważnie bestii szukając w jej słabego punktu.

Pierwszym co zwróciło jej uwagę, to pokryta grubymi łuskami skóra ciągnąca się przez cały grzbiet, łapy oraz łeb. Kobieta nie mogła być tego w stu procentach pewna, ale na podbrzuszu łuski były zdecydowanie jaśniejsze i gładsze. Mogło to być efektem tego, że nie były one wystawiane na promienie światła, a także szorując brzuchem po piasku gad je w ten sposób wygładzał. Jednocześnie bardzo prawdopodobne było to, że te miejsca były cieńsze niż chropowata skóra na grzbiecie i pysku.

“Czym te stwory się tu żywią, że takie wielkie wyrastają na pustyni” zastanowiło Rin. “Chyba szamanie Javów wychodzi im na dobre”. jakoś nie była w stanie wyobrazić sobie, że poza tymi brązowymi kapturkami mogło biegać po pustyni i być jadalne.
”A tak, jeszcze są Ludzie Piasku wspomniała to co można spotkać na tatooińskiej pustyni.

Ori również włączyła swoje zielone ostrze.
- Co robimy? - zapytała, ale nim Rin zdążyła odpowiedzieć krayt ruszył w ich kierunku. Ruszył to było niezbyt dokładne określenie. Gad zrobił po prostu dwa kroki i z zaskakującą na te rozmiary szybkością zaatakował przekrzywiając paszczę.
Obie kobiety odskoczyły na boki wspomagając się Mocą. Mroczna Jedi zrobiła pad i szybko powstała w pozycji bojowej, natomiast twileczka upadając przewróciła i przeturlała się kilka metrów.
"Nieuk" przeszło przez myśl Rin.
- Atakuj go od spodu! - krzyknęła do twileczki, a sama skoczyła w przód by zwrócić na siebie uwagę gada. W międzyczasie zaczęła wyczekiwać odpowiedniego momentu by zaatakować w staw jednej z łap krayta, bo jeśli miała mu coś zacząć robić w brzuch to musiała najpierw zmniejszyć jego mobilność.
Gad ponownie obrócił swój wielki łeb i bez chwili wahania skierował się ku natrętnej pszczole, jaką dla niego była Mroczna Jedi. Ta musiała wykazać się nie lada akrobatyką by znów dać radę uskoczyć przed wielką masą kolców i zębów jaką była paszcza jej przeciwnika. Przeturlała się na bok i szybko zerwała na nogi. Smok stał teraz tuż nad nią i machnął w jej kierunku łapą.

Czas reakcji był wszystkim. U Rin zadziałały odruchy. Ugięła lekko nogi i skupiła się na Mocy. Uważny obserwator mógłby zauważyć poruszające się drobinki piasku na chwilę przed jej wyskokiem.
Zrobiła salto unikając olbrzymiej łapy, której każdy z pazurów był prawie jej wielkości. Wyciągnęła ręce wokół siebie i ostrza utworzyły przez moment fioletowo-viridianowy pierścień. Zahaczyła nim jednocześnie o jeden z palców stwora i fragment skóry na gardle. Wynik tych działań potwierdził wcześniejsze przypuszczenia. Na podgardle widniało paskudne rozcięcie do żywego mięsa, natomiast na łapie pozostała tylko czarna smuga - miecze nie zdołały spenetrować skóry.
Stwór zawył i zatrząsł się.

Mroczna znalazła się w ten sposób pod kraytem. Co prawda wydarzyło się to dużo wcześniej niż początkowo planowała, ale…
“Darowanej bancie w zęby się nie patrzy” zganiła się w myślach, że nie należy narzekać, gdy okazja przychodzi sama.
Rin ruszyła między nogi gada i wybiła się z by dosięgnąć jego brzucha. Piasek pod nogami wcale nie pomagał, ale przejechała ostrzami zostawiając dwie równoległe rany. Krayt zwinął się w spazmie bólu i kobieta katem oka zauważyła spadającą z jego grzbietu Ori. Twilek musiała się wspiąć w którymś momencie i teraz nie zdołała utrzymać równowagi. Lądowanie również jej nie wyszło, prawie wbiła się w wydmę.

Mroczna Jedi dostrzegając to w pierwszej chwili prychnęła ze śmiechem, ale zaraz zaklęła siarczyście zdając sobie sprawę, że tamta mogła zrobić sobie krzywdę. Była pewna, że jeśli twileczka skręci sobie kark będąc pod jej opieką to Meetra się na nią wścieknie.
Zimny pot spłynął Rin po plecach gdy przełknęła ślinę zaniepokojona tą obawą.

Smok zrobił kilka kroków, by odsunąć się od tej uciążliwej pszczoły, która jak się okazało żądliła bardzo boleśnie. Skręcił się by móc dosięgnąć ją paszczą, ale w tym momencie pod jedną z jego przednich łap wybuch granat kriogeniczny. Wielka lodowa skała, dociążana jeszcze kilkoma tonami piasku, przeciążyła i krayt się przewrócił, ryjąc łbem w piasku.
Stary złomiarz, zakrzyknął z radości.
- O kurwaaaa! - i wbiegł z powrotem na wydmę, za którą się do tej pory chował.
Tymczasem Rin nie zamierzała tracić czasu. Łeb stwora był mocno opancerzony, część brzucha przylegała do ziemi, ale tylne łapy były zupełnie odsłonięte. Jedną rękę mając przygotowaną by bronić się, drugą zamachnęła się szeroko celując fioletowym ostrzem w pachwinę tylnej łapy bestii.

Napięte ścięgna strzeliły z głośnym hukiem rozcięte w newralgicznym punkcie.
Tego dla stwora było za wiele. Podniósł się i mocnym szarpnięciem pozostałych łap odsunął jak najdalej od tej malej istoty władającej parzącymi wiązkami światła. Przebierał sprawnymi kończynami wzbudzając tumany kurzu. To była dla niego zupełnie nowa sytuacja. Po raz pierwszy w swoim życiu spotkał się z istotą, która stała wyżej od niego w łańcuch pokarmowym.
Blondwłosa nasunęła na oczy gogle by ziarenka piachu nie oślepiły jej. Czuła jak przepełnia ją radość, gdy patrzyła na wijącą się w bólu bestię. Zaczynała lubić tą obcą im część galaktyki, gdzie nie musiała ukrywać ze swoimi umiejętnościami. Użytkownicy Mocy byli tu traktowani z należytym szacunkiem. Jednak myśl, że tak mogłoby być teraz w Republice, gdyby Revanowi nie pokrzyżowano planów, na powrót złościło kobietę.

Wedle nauk jakie przez te lata pobierała wynikało, że złość należy pielęgnować i użyć w odpowiednim momencie. Rin nie zamierzała odpuścić kraytowi. Był jej. Wyłączyła fioletowe ostrze i schowała rękojeść. Skupiła się na Mocy, która w jednej chwili zgęstniała w jej otoczeniu.
Z drapieżnym uśmiechem na twarzy, pozwoliła by gniew ją przepełnił. Ciemna strona Mocy zdawała się z niej promieniować.
Rin wyciągnęła rękę przed siebie i wystrzeliła piorunami w rany bestii.

Gad zawył z ogłuszającą żałością, gdy elektryczność przeszyła jego tkanki wywołując straszliwy ból, rzucając pyskiem na wszystkie strony. Ryk poniósł się po całej okolicy i odbijał echem od wydm.
Smok krayt zapragnął uciec jak najdalej od tego bólu i cierpienia. Zebrał wszystkie pozostałe mu siły i zaczął oddalać się od swych niedoszłych ofiar. Zadziwiająco szybko uciekał biorąc pod uwagę, że prawa tylna łapa ciągnęła się bezwładnie i część jego cielska sunęła po poprostu po gorącym piasku.

Rin pragnęła za nim pogonić, nawet przebiegła kilka susów. Lecz zatrzymała się.
Strach przed Surik zaczął dawać o sobie znać. Mroczna odwróciła się i wyłączając jasnozielone ostrze schowała miecz.
Miała teraz całkiem wolne ręce. Spojrzała na siedzącą na piasku twilek.
“Ech, i musiała sobie coś zrobić siksa jedna” naburmuszyła się widząc jak Arthoria trzyma się za bark a na jej twarzy tkwi zbolały grymas. Rin jeszcze raz spojrzała za uciekającym kraytem. Była tak blisko spełnienia marzenia swojego jedynego przyjaciela.
Westchnęła przeciągle i ruszyła do twileczki.

- Co jest? - zapytała Mroczna, gdy stanęła nad padawan.
Twileczka jęknęła i uniosła głowę do góry.
- Mój bark… Chyba jest wybity… - syknęła i zagryzła znów zęby.
- Coś jeszcze cie boli? - dociekała dalej.
W odpowiedzi Ori tylko pokręciła głową.

- Co za robota! Jak dycham, dopiero drugi raz widze, żeby ta bestia tak spieprzała! - mało brakowało, a stary złomiarz biłby brawo. - Te skoki, ciosy, ledwo mogłem się zorientować co sie dzieje!

Rin zignorowała gościa. Ważne, że nie spierdolił kiedy miał ku temu okazję. Kobieta wstała i skierowała się do ich wywróconego środka transportu. Wygrzebała spomiędzy złomu i piachu swój plecak i wróciła do twileczki.
Przykucnęła przy niej i wyciągnęła apteczkę. Kazała Ori opuścić rękę i pokazać bark. Niestety był wybity.
- Wstrzyknę ci środek przeciwbólowy zanim wezmę się za nastawianie ci barku - oznajmiła jej rozrywając apteczkę. Wybrała odpowiednią fiolkę i załadowała ją do aplikatora. Przyłożyła do jej ramienia i nacisnęła spust.
Ori syknęła i jęknęła.
- Ważne, że masz wszystkie kończyny i do tego są całe - zganiła twileczkę za te jęki.
Odczekały chwilę podczas, której Rin stała nad padawan robiąc jej cień. Odliczając sekundy nerwowo stukała palcami po udzie.

- Dobra, już czas - stwierdziła kobieta i przykucnęła by mieć twarz zrównać z twarzą Ori. - Położyła na niej dłonie, a twileczka spojrzała na nią z przestrachem. - Zrobię to na cztery, ok?
Padawan powoli pokiwała głową, a jej wzrok zdawał się błagać o litość. Ale to trzeba było teraz zrobić, bo Rin wiedziała na własnej skórze, że z czasem będzie tylko gorzej.
- Ok, no to… Raz… - Mroczna chwyciła mocno Arthorię. - Dwa… Tr… - i nim wypowiedziała “trzy” to bark twileczki z pomocą silnych rąk blondyny, wskoczył na swoje miejsce.

Ponownie przez pustynie przetoczył się wrzask bólu niosąc daleko, doganiając uciekającego smoka krayt.

Arthoria, zlana potem leżała bez sił na piasku. Przymknęła oczy. Rin podała jej wodę i znów stanęłą nad nią robiąc jej cień.
- Ajaj, nie pierdolicie sie - złomiarz naprawdę był pod wrażeniem. - Przydałybyście się nam… - mruknął, lecz jego ton sugerował, że nawet nie brał pod uwagę tego, że mogli by z nimi współpracować.
- Kto jeszcze był w stanie przegonić takiego stwora? - padawan wyszeptała. Nadal miała zamknięte oczy i trzymała się za ramię.
- He? - Złomiarz ewidentnie nie ogarnął o co jej chodzi.
- Powiedziałeś, że już raz widziałeś jak ktoś przegonił takiego wielkiego stwora - wyjaśniła oddychając ciężko.
- Aaa… To chodziło mi o starego Jizzena. On też nie jest Sith, a potrafi różne cuda tak jak Pani - spojrzał na Rin.

A ta się zainteresowała tematem.
- Jizzen? - powtórzyła po nim imię. - Gdzie jest więc ten Jizzen, który nie jest Sith, a Mocą włada? - zapytała unosząc brew w zdziwieniu.
- Gdzieś na pustynii Gwarda, zawsze wracał do siebie w tamtym kierunku, ale dokładnie to nie wiem gdzie - podrapał się po głowie, a na jego twarzy pojawiło się zdenerwowanie.
- Hymmm... Brzmi to jak jakiś trop - blondyna pokiwała głową z zadowoleniem. - Co jeszcze o nim wiesz?
- No, jest… - tutaj chwilę się zawahał szukając najwidoczniej odpowiedniego słowa. - Uczciwy. Jeśli o kimś można tak powiedzieć na tym zadupiu to właśnie o nim.
Ori otwarła oczy i spojrzała znacząco na Rin.
- Dobra kolego, mów wszystko co o nim wiesz. My tak naprawdę to chcemy go spotkać tylko po to by z nim porozmawiać. Nie stanie się mu żadna krzywda z naszej strony - "no chyba, że sam zacznie" dodała Mroczna w myślach.
Złomiarz wziął głęboki oddech.
- Dużo nie wiem. Jest stary tak jak i ja, przybył tutaj jakieś pięć lat temu, choć czas na Aciei trudno zliczyć, przecieka bardzo przez palce… - potarł się po brodzie. - Jak gadałem już, to on ma taka broń jako i wy, i czarować umie, tylko on Sith nie jest. He, a może to oni jego szukajo? - rozszerzył oczy jakby nagle stało się to zupełnie oczywiste.

Ta sugestia ze strony mężczyzny przypomniała Rin, że na planecie gdzie szukali mechanika Sithowie szukali zbiega, którym była lasencja Kurta. A wedle jego słów władała Mocą. Może tu była ta sama sytuacja…
“Ale tyle wojska na jednego zbiega?” skrzywiła się nie wierząc w to. “Z drugiej strony znam kilkoro Jedi, na których i to co tu wystawili mogło być za mało” westchnęła kiwając głową ze zrozumieniem. Tak, Rin zawsze będzie dobrze wspominać Nihilusa.
- Dobra, zbieramy się i jedziemy do osady. Pomogę ci z tym złomem bo inaczej nigdy nie wyruszymy. Ori wstawaj, koniec użalania się nad sobą - to mówiąc rozejrzała się w pierwszej kolejności po pobojowisku. Miała nadzieję znaleźć choćby łuskę smoka krayt. Na pamiątkę.

Turin Turambar 11-08-2016 23:13

Aciei, pustynia
Nie było to dokładnie takie znalezisko, jakie sobie mogła wymarzyć, ale pod krótkim zastanowieniu się, idealnie oddawała minioną sytuację. Łuska była bardzo gładka, pewnie pochodziła z części brzusznej. Była wielkości dłoni i w dolnej części widniał ślad po ostrzu miecza świetlnego. Przyglądała się jej przez chwilę i dopiero gdy stary złomiarz upomniał, że mogą już jechać, włożyła ją do tylnej kieszeni spodni.

Osada Juuk
Na miejsce dotarły tuż przed południem. W międzyczasie Ori wysłała wiadomość do drużyny Vlada, że będą na miejscu spotkania i mają ze sobą warte sprawdzenia informacje.
Odpowiedź otrzymały dopiero na miejscu, ale okazało się, że Taltos wraz z Tyraxem i Graice już na nich czekali.
Pożegnały się ze liderem złomiarzy, który był im bardzo wdzięczny za wszystko i obiecał modlić się za nie do swoich bogów.
- Pomóc raczej nie pomoże, ale na pewno nie zaszkodzi - skwitowała to z uśmiechem Ori.

Weszły na targowisko, gdzie była już reszta ich ekipy. Musieli też mieć dosyć ciekawe przeżycia, bo pancerz Mandalorianina był w opłakanym stanie. Praktycznie nadawał się do rozbiórki i trzymał się na przysłowiowe trytytki.
- Wyglądasz jakby ci granat wybuchł w twarz - rzuciła mu na powitanie Arthoria.
- Dużo się nie pomyliłaś - parsknął śmiechem Vlad, który był w dobrym humorze.
Tyrax tylko westchnął, natomiast Mullet przypatrywała się dwujkowemu patrolowi, przepytujacemu straganiarzy.
- Powinniśmy zejść gdzieś na bok - mruknęła.
Rin spojrzała w kierunku, gdzie patrzyła Grace.
- Chodźmy do jakiejś kantyny - odparła Mroczna Jedi zgadzając się z propozycją znajdy.

Nie zwlekali dłużej i wkrótce zajęli miejsca w pustawej knajpie, która najlepsza lata dawno temu miała za sobą. Siedząc na dwóch kamiennych ławach praktycznie podwoli stan osobowy klienteli.
- Przechwyciliśmy informacje od patrolu Sithów z pustynii - półszeptem zaczął relacjonować Vlad. - Co prawda nie obyło się bez rozwiązania siłowego, ale jesteśmy do przodu. Cesarstwo sprawdza intensywnie farmerów wilgoci. Są rozrzuceni po planecie więc długo im to zajmie, ale kogoś ewidentnie szukają. To nie jest wiele, ale jesteśmy już do przodu.
- My też nie wracamy z pustymi rękoma. - powiedziała z dumą Arthoria. - Jeden z zbieraczy złomu, którego uratowaliśmy, zdradził, że na planecie jest osoba, która potrafi się tak samo dobrze posługiwać mieczem świetlnym i Mocą jak Rin. I ta osoba na pewno nie jest Sithem. Nazywał go Jizzen.
- Czyli nie Carrox Morran? - dopytała Graice.
- Nie jest powiedziane. Mógł się po prostu tutaj ukryć i wziąć to imię jako przykrywkę.
- Ten złomiarz powiedział coś więcej? Gdzie można go znaleźć? - wtrącił się Tyrax.
- Tak - kontynuowała Ori. - Na pustynii Gwarda, tudzież w jej okolicach, tylko nie mam pojecia gdzie to jest.
- NIe ma sprawy, ściągnąlem sobie na dysk mapę tej planety - mruknął mandalorianin. - Łącznie z miejscówkami farmerów wilgoci. Wasze informacje mogą sporo ograniczyć zakres poszukiwań.
Przez chwilę zamilkli i tylko Tyrax stukał palcami w swój podręczny terminal. Wreszcie skończył i oznajmił:
- Na pustynii Gwarda są dwie farmy wilgoci. Jedną już Cesarstwo sprawdziło, drugą dopiero mają zamiar się zająć. Termin jest na jutro. Jeśli się pospieszymy to zdążymy przed nimi.
- To jedziemy - stwierdziła Rin nie widząc w tym problemu. - Poinformuję tylko Szefową o planach. Pewnie się martwi o was, czy jeszcze żyjecie - sarknęła na koniec.
- Przyda się - odparła Graice, nie wyczuwając sarkazmu co przyprawiło twarz Mrocznej o złośliwy uśmieszek.
- Mamy dobrą przykrywkę na wyjazd z osady w większej grupie - Taltos szybko się wtrącił. - Gildia handlowa potrzebuje najemników do osłony ich transportowca wody, którym skupują zbiory od farmerów wilgoci. Powinniśmy z tego skorzystać.

Blondynka uśmiechnęła się, tym razem z zadowoleniem na myśl o tym, że może zrobić się ciekawie.
- No to nie ma na co czekać. Arthoria i Grace, skoczcie się po zapasy i możemy ruszać - stwierdziła Rin wyciągając holoprojektor. Mroczna zaczęła konstruować wiadomość do Surik.
- Potwierdzę handlarzom, że zgłaszamy się do nich jako ochrona - stwierdził Tyrax i wstał od stołu.
- Wy też niekoniecznie spokojną noc mieliście? - kiedy mandalorianin poszedł, Vlad poruszył temat zabandażowanego ramienia Ori.
- Na tych pustyniach można znaleźć nie tylko wraki i rozbierające je istoty - mruknęła zagadana. - Mam nadzieję, że ten transport który Tyrax załatwia będzie albo bardzo szybki, albo dobrze opancerzony…

Ciche marzenie twileczki zostało spełnione jedynie po części. Ich pojazdem okazała się przestarzała cysterna, która nawet nie posiadała napędu antygrawitacyjnego i poruszała się na zwykłych kołach. Na szczęście było całkiem spora i dobrze wzmocniona.
Okazało się także, że ekipa Vlada zdobyła czteroosobowy śmigacz. Dostali go w zamian za pomoc pewnej Jawie, lecz z jakiegoś powodu żadne z nich nie kwapiło się, by opowiedzieć o szczegółach tej akcji.

Dwóch handlarzy wodą wysadzili cztery godziny drogi od Juuk. Ori nawet ich grzecznie przeprosiła, tłumacząc się wyższą sprawą i zaopatrzyła ich w zapas wody na powrót. Teraz mieli na swoją piątkę dwa pojazdy. W cysternie strasznie trzęsło, dlatego podróżowali ją jedynie Rin i Tyrax. Arthoria z racji na zwichnięte ramię usiadła do wygodniejszego śmigacza. Pilotował go Taltos, a jego samego trzymała się zawsze Graice. Zresztą za nic w świecie nie miała zamiaru spędzać więcej czasu niż to konieczne z Mroczną Jedi.
O podróży przez pustynię najchętniej by się zapomniało. O ile w śmigaczu powiew wiatru mógł sprawiać przyjemność, to w kabinie cysterny panował istny ukrop.
Rin była pewna tego, że Tyrax poważnie rozważał zdjęcie hełmu.
Nim jednak mogło dojść do tej wiekopomnej chwili, na ich drodze pojawił się patrol trzyosobowy patrol Cesarstwa.
Musieli ich usłyszeć z znacznej odległości i teraz ucieczka była niczym innym jak proszeniem się o zarządzenie pościgu. A ucieczka tym rzęchem nie była najlepszym z pomysłów. Pozostało im jedynie spróbować przejść tą kontrolę.
- Coś mi nie pasuje - mruknął mandalorianin, powoli zwalniając. - Tutaj nie ma żadnego posterunku w pobliżu. Oni też nie mają transportu. Zgubili się?

Mag 16-08-2016 18:59

Drzemiąca jeszcze chwilę temu na fotelu pasażera Rin wyprostowała się i uważnie przyjrzała kontroli, która miała zamiar ich zatrzymać. Oczami wyobraźni widziała jak robi użytek ze swoich mieczy by się ich pozbyć. Wizja poszatkowania ich ciał przywołała na twarz kobiety drapieżny uśmieszek. Po wszystkim ciała wystarczyłoby zakopać w piasku, z czasem jakiś jaszczur by je wyjadł i nawet nie byłoby po nich śladu. To było jedyne co było fajne z takimi pustkowiami - nie trzeba było się wysilać by pozbyć się dowodów.
Ale nie wykluczone, że gdzieś tu w okolicy kręcił się patrol powietrzny, który mógł przecież wysadzić tych wędrowniczków. A wtedy zaatakowanie ich, nawet zakończone sukcesem
- Przesiadamy się - stwierdziła Mroczna Jedi i szturchnęła Tyraxa by ustąpił jej miejsca
- Po co?
- Kierowca, zakuty w pełną zbroję nadgryzioną przez wybuch granatu, z hełmem na głowie Wyglądasz podejrzanie jak na kogoś kto jedzie w transporcie wody. Suń się, już!

Logika kobiety musiała do niego dotrzeć, bo bez większych oporów mando zsiadł z fotela i zajął miejsce z tyłu szoferki, gdzie zajmując miejsce na wąskiej pryczy nie mógł być widoczny dla kogoś z zewnątrz.
Rin przejęła kierownicę i kontynuowała zwalnianie ciężarówki. Wyciągnęła z kieszeni paczkę papierosów i zębami wyciągnęła jeden, odłożyła opakowanie na miejsce i sięgnęła po zapalniczkę. Odpaliła, zaciągnęła się i wstrzymała dym w płucach. Musiała nad sobą zapanować, żeby nie spieprzyć tego. Nasunęła gogle na oczy.
Opuściła szybę nisko, wystawiając łokieć i wypuściła dym wychylając się.
Przyglądając się teraz z bliższej odległości napotkanej trójce mogła dokładniej stwierdzić kim są. Dwóch zakutych w identyczne zbroje było szeregowymi żołnierzami Cesarstwa, natomiast trzeci z nich był dowodzącym nimi Sithem. Była tego w stu procentach pewna i to nie dlatego, że nagle strzelił błyskawicami czy włączył miecz świetlny. Mroczna Jedi poznała młodego Sitha - pilota myśliwca, spotkanego na pokładzie krążownika, który ściągnął ich oba statki. Jakimś cudem udało mu się przeżyć i tylko wola Mocy musiała sprawić to, że się teraz spotkali.

Kobieta roześmiała się. Schowała głowę do kabiny i wdusiła gaz.
- Miej przygotowaną broń - rzuciła do mandalorianina uradowanym głosem.
Pojazd na chwilę przyśpieszył zbliżając się do nie tak nieznajomej trójki, by po depnięciu hamulca koła zblokowały się wzbijając tuman kurzu.

[media]http://orig13.deviantart.net/cf82/f/2008/281/5/7/sand_splash_by_momoclax.jpg [/media]

Pojazd zatrzymał się tuż przed Sithem. Zaświszczała pneumatyka w układzie hamulcowym ciężarówki.
Rin wychyliła się przez okno z opuszczoną szybą, oparta lewym łokciem o drzwi. Drugą rękę trzymała luźno, niby na drążku przełożenia mocy. Lecz dłoń miała przygotowaną do dobycia rękojeści miecza.
- Podwieźć gdzieś panów? - zapytała Sitha, który się zbliżył do pojazdu od strony kierowcy. Palcem lewej dłoni uniosła gogle odsłaniają twarz przed dawnym sojusznikiem. Uśmiechnęła się do niego wyzywająco i zaciągnęła się papierosem, na tyle mocno że pozostał z niego tylko sam filtr. Wyciągnęła pet z kącika ust i wyrzuciła na piasek, niedaleko młodego użytkownika Mocy.

Brwi powędrowały mu w górę w geście ewidentnego zdziwienia. Na chwilę zabrakło mu języka w gębie.
- Eee… - próbował się ogarnąć. Teraz z bliska blondwłosa widziała, że mocno widać po nich trudy podróży. - Tak. Z chęcią skorzystamy. A dokąd droga prowadzi? - zdołał odzyskać pewność siebie i spojrzał na nią z ukosa. Jego ton głosu sugerował, że nie może się swobodnie wypowiadać przy swojej obstawie.

Dla Rin wyglądało to tak, jakby gdzieś po drodze musieli porzucić swój pojazd.
"Cudownie" uśmiechnęła się radośnie co dla Sitha, który widział co potrafi, mogło wydać się upiorne.
- A po towar jadę dopiero, wodę zebrać od farmerów wilgoci - mówiąc to spojrzała w kierunku, w którym zmierzali. - Ale po wszystkim wracamy tam... Za cholere nie mogę przypomnieć sobie nazwy osady - machnęła ręką jakby nie było to istotne. - Ale wiedzą panowie, miejsca w szoferce dużo nie ma... - westchnęła i spojrzała na Katana z bardzo wymownym uśmieszkiem.

- Rozumiem - przytaknął jej spokojnie. W następnej sekundzie w jego ręku pojawił się miecz świetlny o czerwonym ostrzu. Jednym szerokim cięciem dekapitował obu żołnierzy na raz. Umarli nim zdołali się zorientować co się właśnie stało.
Sith wyłączył miecz świetlny.
- Teraz możemy porozmawiać swobodniej - schował broń za pas.
- No teraz tak - parsknęła śmiechem Rin. - Wskakuj - dodała i machnęła ręką wskazując by wsiadał od drugiej strony.
Nim zdołał zrobić krok na ich wysokości zatrzymał się śmigacz z resztą drużyny.
- Co tu się dzieje?! - zapytała zaskoczona Ori.
- Moment, ty nie jesteś tym sithem z tego myśliwca? - dopytał Vlad. Graice spoglądała z podszytym nienawiścią strachem na stojącego na piasku mężczyznę.
Ów spojrzał na Mroczną Jedi jakby oczekując wsparcia z jej strony i na razie się nie odzywał.
- No co, pan pytał o drogę, to zaproponowałam go podwieźć - mrugnęła do Sitha i ponowiła gest by go ponaglić. - Koniec przedstawienia, przeszukajcie trupy i jedziemy dalej - rozkazała młodzieży zmieniając ton głosu na surowy. Sięgnęła po paczkę papierosów i po chwili znów mogła zapalić jednego.
- Chcesz mu zaufać? Nic o nim nie wiemy - w tonie głosu Ori nie było żadnych wyrzutów. Po prostu chciała mieć pewność co do stanowiska Rin. Oglądała teraz pozbawione głów trupy żołnierzy.
Vlad miał mniej wątpliwości. Wyskoczył zza śmigacza i chwycił jednego z martwych żołnierzy za nogi.
- Pomóż mi z tym - powiedział do Sitha.
Ten skinął głową i zajął się drugim ciałem. Arhtoria oczekiwała odpowiedzi swojej starszej koleżanki.
- Tyle górnolotnych słów młoda padawan - Mroczna pokręciła głową udając pouczający ton jakiegoś Mistrza Jedi. - Raz pomógł, drugi raz pomógł, no dajcie sobie na wstrzymanie do cholery - stwierdziła oschle Rin.
Twileczka westchnęła, ale nic nie odpowiedziała. Zerknęła na leżące głowy w hełmach, ale zostawiła to dla mężczyzn, którzy kończyli przysypywać ciała piaskiem pod jedną z wydm. Wkrótce wiatr zatrze wszelkie ślady.

Gdy skończyli i zanim rozeszli się do pojazdów Taltos stanął przed młodym Sithem, który mógł być w jego wieku.
- Jak cię zwą? Głupio wołać ciągle per ej ty.
Zapytany przystanął.
- Masz rację - wyprostował się i skłonił sztywno co pewnie było jakimś rodzajem uprzejmości przy podawaniu swojego imienia - Nazywam się Cathan. Miło mi was poznać.
- Vlad - odparł mu padawan. - Dlaczego walczysz przeciwko Cesarstwu.
- Ja… - zaczął się tłumaczyć.
- Vlad, wypierdalaj do śmigacza - warknęła Rin.
Napomniany spojrzał na nią z wyrzutem.
- No co?
- Czasu nie ma na pierdolenie - Mroczna zmrużyła gniewnie oczy, zezłoszczona że ten jej pyskuje.
Padawan wziął głębszy oddech jakby zamierzał jeszcze coś odpowiedzieć, ale Ori szybko poparła Mroczną Jedi.
- Rin ma rację, nie ma co tracić czasu. Już on się jej wyspowiada.
Po tym Taltosowi nie pozostało już nic innego jak z powrotem zasiąść za sterami śmigacza. Cathan też nie zwlekał i wspiął się do kabiny cysterny siadając na fotelu pasażera.

- Dzisiejsi padawani to prawdziwy wrzód na dupie... - warknęła pod nosem Mroczna, a gdy tylko Sith zajął miejsce obok niej, to zwolniła hamulec i ciężarówka ruszyła przed siebie.
- To jaka tym razem jest twoja historia? - zapytała wyciągając kolejny papieros. Cathan mógł zauważyć, że na podłodze walały się już dwie pomięte puste paczki po fajkach.
Mężczyzna położył ręce na kolanach jak grzecznie wychowany chłopiec. Widać było, że sytuacja była dla niego dosyć stresująca. Przez chwilę zbierał się w sobie.
- Moja mistrzyni wysłała mnie w poszukiwaniu pewnej osoby, która ma się ukrywać na tej planecie - wytłumaczył w jedynym zdaniu. - Muszę to zrobić, zanim inni zdołają go wytropić. Nie powinienem tego nikomu zdradzić - dopiero teraz spojrzał na nią - ale już dwukrotnie mi pomogliście, więc tyle się wam należy. - odetchnął z niejaką ulgą dzięki temu wyjaśnieniu. - Czy można wiedzieć kim wy jesteście, że tak otwarcie zaatakowaliście Cesarstwo? Kim jest ta brązowowłosa kobieta, która dowodziła wami wtedy na krążowniku? I… co oznacza termin padawani? To ktoś w rodzaju ucznia?
- Ta, to nasze określenie na ucznia - odparła tonem ociekającym ironią. - Ale akurat tu mam samych nieuków, których z łatwością byś pokonał lewą ręką i to z zamkniętymi oczami - sarknęła. - Ale widzisz, tu jest ten problem, że jak stanie się krzywda im to ta brunetka się wkurwi, a uwierz mi, że jej gniew to jest ostatnie co byś chciał napotkać na swojej drodze - zaciągnęła się mocno dymem. - I nie, nie powiem skąd jesteśmy ani co tu robimy - dodała ostrym tonem. Nawet raz nie spojrzała na swojego rozmówcę w trakcie swojej wypowiedzi.
- Czyli to, że udajecie się w tym samym kierunku, w którym i ja do tej pory zmierzałem jest zupełnie przypadkowe? - dopytał z cieniem ironii w głosie.
Mroczna Jedi powoli odwróciła głowę w kierunku Sitha. Atmosfera w szoferce zgęstniała od ciemnej strony Mocy. Gniewne spojrzenie Rin zawisło na Cathanie.
- Buu! - Mandalorianin wyczuł idealny moment by dać znać o swoim istnieniu.
- Aaa!!! - Pojawienie się mandaloriańskiego hełmu między przednimi fotelami sprawiło, że młody Sith podskoczył ze strachu i zatrzymał się na szybie bocznych drzwi, która została przyozdobiona drobnymi spękaniami.

Rin przewróciła oczami. Ale sytuacja skutecznie rozładowała jej złość.
- Na chuj ja tym statkiem leciałam … - mruknęła do siebie kobieta wracając do patrzenia się na drogę. - Dobra, Cathan o co chodzi z tą blokadą? -
- Dziwne macie poczucie humoru… - mruknął spoglądając podejrzliwie na Tyraxa. Powoli usiadł z powrotem, ale tym razem siedział bokiem, by mieć go na widoku. Sam mandalorianin wyglądał na bardzo zadowolonego z siebie po tym małym żarcie. - Cesarstwo chce dorwać pewnego zbiega, który się tu ukrywa. Moim zadaniem jest pomóc mu się z tego wyrwać.
- Aż tyle wojska jest potrzeba i blokada orbity dla jednego gościa?- kobieta ciągnęła temat dalej. Rin znała kilku takich Jedi toteż w jej głosie nie było żadnego zdziwienia, a raczej chęć upewnienia się co do tego. - Jak się nazywa?
Sith przełknął ślinę.
- Jeśli mam powiedzieć coś więcej, to liczę na wzajemne wyjaśnienia z waszej strony - dopowiedział zakładając ręce na piersi.
Rin parsknęła śmiechem.
- Nie no, spoko - odparła tłumiąc w sobie rozbawienie.
- Czyli co tutaj robicie? - uściślił o co mu chodzi.
- Szukamy znajomego, znajdziemy go i wracamy do dziury, z której wypełzliśmy - odparła.
- Jak się nazywa? - powtórzył jej pytanie sprzed chwili. Rin wyglądała jakby miała zaraz uderzyć Sitha.
- Revan - powiedziała i jej głos jakby na krótką chwilę nabrał ciepłego tonu lecz zaraz Mroczna zrobiła kwaśną minę jakby zjadła coś obrzydliwego. - Teraz ty - dodała z wyczekiwaniem.
- Moją misją jest znaleźć i przywieźć na Plexuscore Carroxa Morrana - odparł jej, a w jego głosie wyczuła szczerość.
Tyrax poruszył się niespokojnie na tylnym siedlisku.

Rin uśmiechnęła się kręcąc głową z niedowierzaniem.
- No Cathan, będziesz nam winien nie małą przysługę - odparła mu w końcu i sięgnęła po nowy papieros.

Turin Turambar 17-08-2016 22:46

Aciei, pustynia Gwarda
Po wymianie celów swoich misji rozmowa się urwała. Cathan spoglądał przez uchyloną szybę po swojej stronie ma mijane wydmy i wystające spod nich fragmenty wraków. Większość była już dawno pochłonięta przez piasek i najczęściej zauważanymi kawałkami poszycia były sterczące, nadtopione anteny radarów dalekiego zasięgu.
Mandalorianin wiercił się przez chwilę i wreszcie zadał pytanie, które go nurtowało.
- Po co wam Carrox na Plexuscore? - jego głos brzmiał tak, jakby wiedział czym jest Plexuscore.
Tymczasem Cathan wzruszył ramionami.
- Dostałem rozkaz od mojej Lady i nie potrzebuję by się nad nim zastanawiać - odparł. Po chwili jednak dodał, wbrew temu co przed chwilą oświadczył - Myślę, że ona szuka sojuszników do czegokolwiek się zamierza. To wspaniała osoba i bardzo potężna w Mocy.
- Dużo jest takich jak ta twoja Lady?
- Ona jest jedyna w swoim rodzaju! - odpowiedział zdecydowanie. - Nikomu tak jak jej nie zależy na dobru Sith. I dlatego każdy z nas jest jej w pełni oddany!
Widząc, że dyskusja go przerasta Tyrax nie kontynuował tej rozmowy. Tylko tyle mógł wydobyć bez wyzdradzenia tego, że oni sami nie są obywatelami Cesarstwa.

Minęła kolejna godzina w drodze. W międzyczasie okazało się, że Cathan miał bardzo dokładne oznaczenie miejsca, w którym można spodziewać się znaleźć Carroxa Morrana. Pokrywało się ono z jednym z punktów, które zamierzali oni odwiedzić, więc wszystko układało się pomyślnie.
Jednak Cesarstwo jak kilka razy słusznie Rin zauważyła, poświęciło zbyt wiele środków na to by znaleźć jedną osobę, by pozostać teraz daleko w tyle za mieszaną bandą Mrocznego Jedi, kilku padawanów i najemników.
Jakieś dwadzieścia kilometrów przed celem nad ich głowami pojawił się cień lekkiego transportera Sith, a zza jednej z wydm wyłonił się lekki czołg przecinając ich drogę.
- Zatrzymać się! - otrzymany na konsolecie rozkaz był jednoznaczny. Nie fatygowali się nawet, żeby dodać co się stanie jeśli tego nie zrobią.
- Kurwa - zaklął Cathan. - Bez pochopnych ruchów. Ten czołg zmiecie nas jednym strzałem. Spróbuję nas z tego wyłgać.
Wyskoczył z cysterny zanim jeszcze Mroczna Jedi na dobre ją zatrzymała. Tuż obok zatrzymała się śmigacz z resztą ekipy.
- Co to jest? Zdradziłeś nas?! - wykrzyczała Graice.
- NIE! - zaprzeczył od razu młody Sith. - Po prostu wpadli na nasz ogon. Zachowajcie spokój, nie prowokujcie ich, postaram się to załatwić.
Stanął frontem przed obniżającym pułap transporterem.
- Chwila… - mruknął do siebie. - To są oddziały floty a nie piechoty. Co oni tu robią?
Z transportera opuszczono rampę z której szybki desant zrobiła drużyna żołnierzy. Dowodził nimi Sith rasy Keldor. Kiedy stanął naprzeciw Cathana zatrzymał się na chwilę. Jego oddział rozbiegł się by zabezpieczyć teren.
Dwójka mierzyła się przez chwilę spojrzeniem.
W tym czasie ciężarówka zatrzymała i wysiadła z niej drobna blondynka z narzuconym na nią szerokim płaszczem, w ustach miętosząc wypalony papieros.
- Ton Larze - zaczął człowiek.
- Cathanie - odparł keldor.
- To chyba zrządzenie Mocy, że się tak szybko ponownie spotkaliśmy.
- Powiedzmy. Ścigam tych ludzi. Otrzymałem raport, że zostali aresztowani na Temmari na chwilę przed tym, gdy Glyph został przez nią ostrzelany. Straciłem tam dowódcę i ponad setkę ludzi załogi!
Rin lekko się uśmiechnęła, ale nie wtrąciła się do rozmowy. Ręce miała schowane w głębokich kieszeniach płaszcza. Stała na tyle blisko nich by słyszeć dobrze tą rozmowę.
Niedaleko obok niej stał również Vlad, który wyszedł zza sterów śmigacza. Nic nie robił sobie z celujących do niego żołnierzy. Widać w towarzystwie Mrocznej Jedi czuł się bardzo pewnie i z tego powodu postanowił się włączyć rozmowy.
- Hehe - zaśmiał się lekko, zwracając na siebie uwagę. - Z tym ostrzałem to był mój pomysł. - stwierdził z dumą.
Wszyscy jak jeden spojrzeli w jego stronę. Każdy jeden był zaskoczony, choć kolejne emocje na twarzach znacznie się różniły. Od niedowierzania po stronie Ori i Cathana po zimną wściekłość Ton Lara.

Mag 23-08-2016 19:56

Jej marudzenie na padawanów w głównej mierze było spowodowane czystą złośliwością podsycaną przez dostrzegalne gołym okiem olbrzymie braki w wyszkoleniu. Jednak ten wąsaty typek, który równie dobrze mógł być w jej wieku, wykazał niezwykle niskie pokłady instynktu samozachowawczego... Nie, po zastanowieniu musiała stwierdzić, że ten przygłup po prostu go nie miał.
U Mrocznej Jedi zachowanie jej podwładnego wywołało wkurwienie tak wielkie, że wyskoczyła natychmiast z szoferki i w mgnieniu oka znalazła się przy Taltosie.
- Popierdoliło cie?! - wycedziła przez zęby.
- Ale no co? - odparł zaskoczony, nie rozumiejąc jej oburzenia. - Przecież powiedzieliście, że to był dobry pomysł.
Rin chwyciła go za fraki jedną dłonią.
- Do kurwy nędzy zamknij się! - warknęła na niego ostro unosząc go nieco w górę.
- Ej o co ci chodzi?! - szarpnął się, ale jej chwyt był zbyt mocny. Rin puściła go, ale jej spojrzenie nie zapowiadało niczego dobrego. Na ten moment wyglądało na to, że padawan został doprowadzony do pionu. Mały włos było od podjęcia przez nią decyzji o ukręceniu mu tej durnej, pustej głowy.

Cathan w tym czasie stanął przed Ton Larem.
- Nie postępuj pochopnie. Pamiętasz naszą rozmowę? - spojrzał mu w oczy, ewidentnie przykuwając jego uwagę. Keldor odchrząknął.

- No przecież to było genialne, ostrzelali własny statek! - wypalił urażony Vlad, ciągnąc dalej temat.
Tego było za wiele. Jedyne co zdołała Rin zapanować nad sobą to sprawić, by cios który w niego wyprowadziła był wykonany otwartą dłonią i z siłą, która go nie zabije. Choć szczerze, mocno wahała się czy aby tłumaczenie z jego śmierci przed szefową było gorsze niż pozbycia się z tego świata tak wielkiego kretyna.
Taltos ledwo utrzymał się na nogach i natychmiast złapał się za bolącą szczękę. Był tak zaskoczony, że aż się zapowietrzył.
- Jeszcze powiesz słowo, a cię zastrzelę - warknęła na niego wkurwiona Rin, łapiąc się pod bok tak, że spod płaszcza dało się widzieć blaster. Nie miał co liczyć, że tylko blefuje.
Odwróciła się od niego, zerkając tylko kątem oka na niego. Ze zdenerwowaniem Mroczna Jedi zlustrowała napotkany oddział wojska Cesarstwa oczekując momentu kiedy po tej scenie rzucą się im do gardeł. Rin powoli włożyła ręce do kieszeni i wyczekiwała.

Oddział Cesarstwa wyraźnie zeźlił się na napotkaną grupę z cysterną. Lecz byli posłuszni swojemu dowódcy, który prowadził teraz dialog z młodym Sithem.
- Jeśli naprawdę chcesz coś zmienić, to musisz zacząć od samego siebie. - Cathan kontynuował. - Nienawiść i zemsta zniszczą cię od środka i napędzą innych do takich samych zachowań. Wiem co czujesz, ale odłóżmy to na później. Oboje chcemy odnaleźć Morrana i skupmy się na tym! - był bardzo stanowczy.
Trudno było się domyślać, co łączyło to dwójkę, ale w jakiś sposób ludzki Sith zdołał przekonać swojego keldorskiego towarzysza.
Ton Lar zmierzył jeszcze spojrzeniem Vlada, któremu z ust pociekła stróżka krwi po ciosie Rin.
- Jeszcze do tego wrócimy - mruknął Sith po czym dodał głośniej - Szyk defensywny! Ruszamy ku celowi Z4! Musimy tam być przed oddziałami piechoty! Pokażmy tym patałachom, na co stać doborowy oddział floty!
Żołnierze byli niesamowicie karni. Bez słowa, bez zbędnego ruchu zmienili swoje pozycje i wkrótce czołg otwierał pochód, komandosi pilnowali boków cysterny, a lekki transportowiec osłaniał wszystkich z powietrza.
- Kimkolwiek jesteście, jeśli Cathan wam zaufał, to i ja tak postąpię - keldor stanął naprzeciw Rin.

Mroczna Jedi uniosła lekko brew w zdziwieniu, że ten młody Sith tak się przydał. Uniosła głowę by spojrzeć Ton Larowi w oczy. A raczej maskę. Była niższa od niego co najmniej o głowę, ale nie wyglądała by patrzący na nią z góry Sith ją jakkolwiek przerażał. Co więcej w jej spojrzeniu była wyzywająca iskierka, zachęcająca by sięgnął on po miecz. Lekko uśmiechnęła się. Tak, fajnie by było ich wszystkich roznieść. Odchrząknęła. Miała zadanie do wykonania.
- Czyli co, jedziecie z nami? - mruknęła Rin z niezadowoleniem.
- Chcę poznać odpowiedzi na kilka pytań, a wygląda na to, że Morran może mi ich udzielić. Czyli tak, zgadza się - rzekł Ton Lar.
- No niech wam będzie... - odparła zniechęcona Mroczna. Spojrzała na Cathana. - Wsiadamy, nie ma sensu tu sterczeć bo jeszcze ktoś z orbity się zainteresuje… - Rin poczekała, aż młody Sith się ruszy i sama lekko wskoczyła do szoferki ciężarówki zatrzaskując za sobą drzwi.
Usiadła na fotelu i wbiła zezłoszczone spojrzenie w przednią szybę. "Że też nagle wszyscy chcą w jednym momencie spotkać tego pieprzonego Caroxa. To chyba musi być jakaś kurewsko ważna osoba, ale na chuj im on?" ale zaraz się zganiła w myślach. "I tak mi to wisi".
- Co to za koleżka? - kobieta zapytała Cathana wyciągając papieros z paczki.
- Zastępca dowódcy krążownika Temmari - odparł, gdy ruszyli ponownie. Do celu było niecałe dwadzieścia kilometrów. - To przed nim mnie postawili, gdy wyciągnęli mnie z tego hangaru, gdzie ściągnięto mój myśliwiec.

- No to widzę, że umiesz się skutecznie wyłgać z tarapatów - podsumowała go Rin. - No cóż, tak naprawdę to samo sobie winni strat, bo mogli nie ściągać Jastrzębia - mruknęła i widząc, że pojazd ustawiony przed nimi ruszył to poszła w ich ślady. Koła ciężarówki powoli zaczęły się toczyć po piasku.
Nieśpiesznie nabierały prędkości.
- To na ile mamy szanse, że nie prowadzą nas w zasadzkę? - zapytała bez szczególnego przejęcia.
- Trudno mi to ocenić - wzruszył ramionami. - Widziałem go pierwszy raz w życiu, ale od razu poznałem, że nie jest taki sam jak inni, którzy opuszczają Akademię Sith i szukają kariery we flocie. Widzi, że nie wszystko w Cesarstwie jest tak jak powinno i chce to zmienić. Dlatego mnie wypuścił, pozwalając kontynuować moją misję. Najwidoczeniej postanowił, że sam też nie będzie czekał z założonymi rękami.

Rin zagryzła mocno szczękę.
"Świetne, po prostu genialnie. Trafiła się nam banda rebeliantów" przeszło jej przez myśl. Prychnęła z niezadowoleniem. "Pieprzeni ignoranci niedoceniający tego co mają. Przynajmniej używający Mocy są tu należycie traktowani".
- Co, Cesarstwo za niski żołd daje czy zakazali niewolnictwa i wam się to nie podoba? A może zakazali twileczkom negliżować się i tańczyć na stołach w barach? - sarknęła. Rin nienawidziła bagna jakim była polityka, tak bardzo że wolałaby o stokroć bardziej być przypalana mieczem świetlnym iż mieć z tym styczność. Sama zawsze stała na uboczu, trzymając się tych, których uważała za godnych do naśladowania. A były to całkiem zaradne persony.
- Korupcja, nepotyzm, zabójstwa w imieniu prawa… Ale ponadto, zupełne nieposzanowanie praw zwykłych ludzi. Przecież Sith byli od tego, żeby się nimi opiekować, nie by wszystkim totalitarnie rządzić - uderzył pięścią w deskę rozdzielczą cysterny. - A teraz? Jak bardzo jest to niesprawiedliwe powie ci tyle, że byle miernota, która jednak dała radę ukończyć Akademię od razu dostaje stopień oficerski w wojsku. Niezależnie, czy to flota czy piechota. Niektórzy od razu generałami zostają! A inni, utalentowani oficerowi muszą się im wręcz w pas kłaniać. Całe cesarstwo traci tylko na tym. Co ma Moc do kierowania na przykład grupą krążowników? Nic!

Mroczna skierowała na niego znużone spojrzenie. Ten typ naprawdę wierzył w słuszność swoich słów, myśląc, że jak da się maluczkim wolność i popuści ze smyczy stawiając na równi z Sithami to będą przeszczęśliwi i wiecznie wdzięczni za to co dostali od dobrodziei, którzy nie chcieli dłużej patrzeć na ich cierpienie i straszny żywot. Rin przewróciła oczami. Problem był jednak taki, że ludzie sami nie wiedzieli co dla nich dobre, miotali się między tym co chcą, a powinno się robić. Nikt nie był tak naprawdę wolny - choćby przez konieczność pracowania by mieć za co jeść. Blondwłosa lubiła ograniczenia jakie dawały prawa, którymi należało się kierować. Ceniła osoby, które zaprowadzały porządek i ład do objętych chaosem miejsc. Małe rozumki pomniejszych obywateli galaktyki nie pojmowały z czym muszą mieć do czynienia rządzący. Tak, Rin imponowały persony, które pomimo przeciwności potrafiły robić to co należy, w czasach, gdy inni tylko wykrzykiwali slogany "coś trzeba zrobić!". Dlatego tak bardzo była zafascynowana Revanem, zarazem nienawidząc całym sercem Zakonu Jedi, który ją wychował od najmłodszych lat, traktując gorzej niż droida bojowego.
"Taa, bo co może pójść nie tak, gdy dacie tym karaluchom rządzić. Żądnym wyrównania rachunków, uciśnionych przez Sith karaluchów, ciekawe jak się będziecie czuli kiedy ofiara zechce się mścić za lata ucisku" pomyślała i ugryzła się w język by tego nie powiedzieć na głos. "Chuj mnie to, zawiniemy się stąd zanim zaczną tu robić burdel na dobre".
- Ja tam się nie znam, za głupia na politykę jestem - odparła w końcu Cathanowi i zgasiła peta o szybę bocznych drzwi. - Szefowa każe, ja robię - wzruszyła ramionami.
- Mówiąc o szefowej, masz na myśli tą potężną w Mocy kobietę, która była z wami na Temmari? Jaka ona jest? - to ostatnie pytanie ubogacił o zaczerwienienie na twarzy.

Rin skrzywiła się na to pytanie, nie zważając na zauroczenie jakim zapewne dążył Surrik. Podrapała się nerwowo po lewej ręce.
- Nie kurwa, tego małego droida co zhakował wtedy krążownik - sarknęła jadowicie. Mówienie o tej kobiecie sprawiało Mrocznej problem. - Dobra rada, ostatnie czego chcesz to ją wkurwić. Ona nawet nieśmiertelnych potrafi zabić - wzdrygnęła się.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 03:42.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172