lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu Science-Fiction (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-science-fiction/)
-   -   [Divided Galaxy- autorski] Apostoł Mordogradu (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-science-fiction/17216-divided-galaxy-autorski-apostol-mordogradu.html)

Pinn 01-09-2017 09:42

Deszcz przybierał na sile. Zaczynało cuchnąć niczym w zapuszczonym śmietniku. Robiło się chłodno, przemoczona tunika Treachera przylegała do pancerza oraz ciała. Poczuł głód, dawno nic nie jadł. Jednak zaspokajanie pragnień cielesnych było niczym w porównaniu z potęgą ducha. Z misją oraz celem jakie spadły na niego prosto z tych zachmurzonych, otoczonych żółcią chmur miejsca gdzie się urodził. Miejsca, gdzie kiedyś przyjdzie mu umrzeć; lecz nie teraz. Po raz kolejny, kapłan próbował połączyć się z Curie jednak gość z uporem nie odbierał. To mogło znaczyć wiele… Choć najpewniej facet znów nawalił się wódką, wpadł w jakiś cholerny cug i nic nie obchodziła go jego własna reputacja.

Na parkingu stało kilka aut, każde z nich potrzebowało renowacji. Chrom anty-grawitacyjnego motocykla Jack`a iskrzył się w półmroku. Kaznodzieja przypomniał sobie informacje z darknetu, które zdobył moknąc tej parszywej ulewie.

Piętaszek, zgodnie z tym co pamiętał Jack, przejął władzę po Dimie Haczyku. Był to gwałtowny, lecz tajemniczy przewrót. Po prostu pewnego dnia na haku znalazł się sam Dima. Niektóry mówili o samobójstwie pod wpływem prochów, inny podpierali dodatkowo to jego szaloną naturą. W każdym razie zaraz po zawiśnięciu na balkonie w najbardziej luksusowym apartamencie w Sojuszu, do władzy dorwał się Piętaszek. Użytkownicy mówili o jego nagłym pojawieniu się, o sile z jaką przybył oraz (co niektórzy) narzekali na zmiany, jak to zawsze bywa z nowinkami. Co do wrogów- cóż znikali szybko, choć w ciszy bez żadnych dodatkowych pokazów. Jego konszachty z psiarnią, nie były tak bardzo nasilone. Oczywiście znajdowali się ci, który go przeklinali, ale z tego co zauważył samozwańczy kapłan, Piętaszek smarował tyle ile należało, by zachować spokój oraz władzę. To co najmniej świadczyło, że grzesznik jest kimś sprytnym; przebiegłym draniem.

W każdym razie czas mijał i powoli dochodziła prawie niezauważalna północ (z racji zanieczyszczeń). Na placu wokół wieży znikli prawie wszyscy. Oczywiście z wyjątkiem strażników przy bramie… choć Ci najwyraźniej też nieco przywalili w luz. Treacher patrząc znów przez gogle, z oddycharką założona na usta, zauważył iż gangerzy raczą się jakimś samogonem. Szybko jednak słysząc basowe buczenie, dochodzące nawet na sam zrujnowany parking, spojrzał na poziom hangarów. Tak- Kawka znów wylatywała na kolejny lot, a Curie dalej nie odbierał. Treacher spojrzał na chopper`a, to na startującego verticala i począł się zastanawiać w przyśpieszonym tempie, co też uczynić. Są momenty w, których nawet Pan Najwyższy w Niebiosach, milczy dając nam do zrozumienia, iż sami musimy wybrać. Przynajmniej tak to rozumiał kaznodzieja.


Rebirth 16-09-2017 18:57

[media]http://www.youtube.com/watch?v=0JVNSoBtQwk[/media]

Kawka niczym dorodny trzmiel powoli zrywała się do lotu. Szum silników stopniowo narastał, a serce kaznodziei z każdą sekundą zaczęło bić mocniej. Czekał - jeszcze chwila, ten jeden moment, ten jeden ruch pilota trzymającego ster... Dziub transportowca delikatnie szarpnął w lewo, a lotki na tylnych skrzydłach przestawiły się w poprzek. Południowy-wschód! Tam wznosiła się Kawka. Silniki choppera momentalnie zawyły, niosąc się przez miasto, niczym ryk tygrysa stojącego dumnie na skale. Obrót o 180 stopni i gaz do dechy. Treacher wyszczeczył zęby w ekscytacji. To był chyba najszybszy zjazd parkingiem jaki odbył w swoim życiu. Czuł w żyłach jak przepełnia go Boża Misja, mieszając się z adrenaliną i dopalaczami refleksu. Gdy zjechał na pierwsze piętro, zamiast dokończyć szaleńczą spiralę po prostu wbił się w resztki skruszonej czasem i zapomnieniem bariery. Przez moment czas jakby zwolnił, gdy prawie pół-tonowy potwór spadał bezwładnie na beton. Choć amortyzatory i wsteczny ciąg impulsatora uchroniły pojazd od rozlecenia się na skałkowo wzbogacanym betonie, tak nabuzowany Treacher odczuje ten ryzykowny manewr dopiero później. Nie zamierzał też litować się nad swoim "Cruiserem Cyclone". Niczym Jeździec Apokalipsy pognał na złamanie karku wzdłuż ulicy. Skręcił w drugą przecznicę, potem znowu jechał na północ, a następnie wąskim tunelem pod placem magazynowym. Gdy wyjechał z tunelu, po prawej stronie ujrzał lecącą między wielkimi kominami "Kawkę". Wznosiła się nad fabryką materiałów ciepłowniczych, nie robiąc sobie nic z niebezpiecznego pułapu. Co więcej, mijała wielkie budowle przelatując między nimi niczym wprawny lotniarz. To najlepszy sposób by unikać zbędnych odbić echa miejskich skanerów. Kaznodzieja dla pewności oznaczył go na swoich goglach i przyspieszył, jadąc betonowym mostem. Droga robiła się co raz szersza. Zaczynały się obrzeża tego sektora. Mordograd składał się z trzech części, a każda z nich była kiedyś osobnym miastem. Gdy łączono miasta, trwała między nimi regularna wojna. Dopiero zjednoczenie dwóch wielkich korporacji - Termaconu i Wayster Company przyniosło rezultat w postaci serii krwawych masakr pośród szeregów konkurujących mafii i gangów. Wprowadzenie coś na wzór stanu wojennego pozwoliło na użycie ciężkiego sprzętu. Liczba ofiar cywilnych była ogromna i praktycznie niezliczona, choć oficjalne dane są mocno zaniżone. Efektem zakończenia walk jest właśnie "Wieża Sojusz". Nazwa nieco ironiczna, to musiał Jack przyznać. Dodał jeszcze gazu i zamierzał tropić Kawkę do samego końca lotu. Jeśli miał się przedostać na jej pokład, nie mógł po prostu wjechać jej w kuper. Musiał zostawić sobie trochę czasu na ciche zajście od tyłu i wpadkowanie się najlepiej w podwozie, gdy ta znowu zacznie odlatywać. O ile zamierzała. Gorzej, jeśli to jej ostatni lot na dziś. Wtedy Jack będzie musiał znaleźć inny sposób, by ptaszek wrócił do swego gniazda...

Pinn 26-09-2017 11:04


W końcu Treacher dotarł do miejsca, gdzie vertical wylądował. Była to opuszczona strefa, wręcz na totalnych nieużytkach. Chopper ucichł niczym uśpiony kot i kaznodzieja zaczął badać otoczenie przez swoje niezastąpione gogle. Lądowisko oświetlały cztery słupy z reflektorami. Dość nachalnie i utrudniająco działanie po cichu. Na szczęście z tego co dało się zaobserwować, obstawa była dosyć marna. Jack naliczył ośmiu ludzi Piętaszka z czego tylko czterech było uzbrojonych. Resztę stanowili pracownicy usłużnie taszczący spore skrzynie z niewiadomą zawartością. Treacher nastawił swój podsłuch kierunkowy próbując wyłapać jakąś ciekawą anegdotkę w tym malowniczym otoczeniu.


-To już ostatnia skrzynia?

-Ta, Castor jak zwykle się spisał. Najlepszej klasy spluwy w tej części galaktyki.

-Dobrze, dobrze. Pakować to z chłopakami i wracamy do Sojuszu- powiedział sucho niski, lecz napompowany, wyglądający jak żołnierz nadzorca operacji.

-Ta jest!


Rebirth 25-11-2017 09:44

Treacher nie obawiał się tych pyszałków. Kierował się pradawnymi ścieżkami, znał kędy droga najlepsza. Wszak bowiem jego kierunkowskazem było światło mądrości, którego nie mógł zaciemnić ułomny ludzki rozum. Pewny siebie ruszył w stronę rzezimieszków, gotów nawrócić ich na właściwą drogę. Z szerokim uśmiechem i bezczelną wręcz pyszałkowatością krzyknął w ich stronę:

- A więc to prawda, że Castor potrafi wyruchać każdego na tym szajsie! Jak to dobrze, że wasz szef Piętaszek wynajął mnie do tego, by to stwierdzić.

Klecha ciągle stąpał krok za krokiem, dość ceremonialnie i powoli uderzając lufą swego shotguna o bark. Wiedział, że goście zaraz wymierzą w niego swoje spluwy.

- Wybaczcie ten nagły wjazd. Jestem Jack Treacher i nie znacie mnie. Moja obecność tutaj to w zasadzie wasz wyrok. Miałem was przerobić za kolejną wpadkę z podróbkami sprzętu. Generalnie wiele ryzykuję, bo gdyby mój zleceniodawca dowiedział się, że z wami teraz rozmawiam przy użyciu czegoś innego niż rozgrzanej plazmy, zabiłby mnie, a was przy następnej okazji. Ale ja nie mam złych zamiarów.

Na ich dowód, Castor odłożył swoją strzelbę na ziemię i uniósł obie dłonie w górę.

- Gdy usłyszałem nazwisko "Castor", przypomniałem sobie że on kiedyś strasznie zgrzeszył przeciwko Słowu, znaczy się, oszukał mnie.

Jack przygryzł język, musiał uważać by nie dać się ponieść potrzebie głoszenia chwały Jahwe, wiedział bowiem że głupcy tego nie pojmą, że są zamknięci w swych skorupach. Nie czuł satysfakcji w karaniu głupców, bowiem wielu z nich było niczym śpiący, których wybudzano ze snu i oni wtedy pytali: "Co się stało?", zwykle gdy było już dla nich za późno. Niektórzy zapewne budzili się dopiero przed obliczem Pana.

- Co ja wam będę mówił, otwórzcie skrzynię raz jeszcze i dokładnie się przyjrzyjcie temu co chcecie oddać Piętaszkowi, a podziękujecie mi potem. A jak kłamię, to po prostu mnie sprzątnijcie. Choć to na pewno nie spodobałoby się Piętaszkowi i paru jeszcze innym wyżej od niego położonym osobom. Wiecie kogo mam na myśli

W tym momencie pozwolił sobie wykonać gest uderzania niewidzialną pałką o dłoń. A potem schował obie do kieszeni i czekał na reakcję reszty. W gruncie rzeczy w kieszeni miał niewielki granat. Czekał aż otworzą tę cholerną skrzynie. Zamierzał jednym prostym rzutem i padnięciem na ziemie pozbyć się kretynów i przejąć "Kawkę", by spokojnie dolecieć w planowane miejsce Wieży Sojusz. Plan był może i naiwny, ale dlatego był tak mocny. Kto by się spodziewał, że charyzmatyczny gość znikąd zechce podnieść rękę na kilku uzbrojnych drabów najgroźniejszego gościa w Wieży Sojusz? No właśnie. Prawda spada na głupca niczym miecz i ucina mu głowę w najmniej spodziewanym momencie...

Pinn 29-11-2017 18:02

Na lądowisku nastała długa cisza. Po raz kolejny Posłaniec Boży został wzięty za zwykłego wariata. Przynajmniej przez większość gangsterów oraz robotników. Niski dowódca podniósł swój pistolet celując prosto w głowę Treachera.

-Otwórzcie skrzynie a ja przypilnuję tego gościa.

Pionki zabrały się do roboty a szef odrzekł.

-Kojarzę Cię typie. Jesteś ten facet od starego testamentu. Swoista krucjata- uśmiechnął się złotymi zębami- Pójdziesz z nami tak czy siak. Szef z chęcią pozna takiego zapaleńca. Oj jestem tego pewien.

-EJJ KURWA! Jest drugie dno. Puste jak nie wiem co. Ochujał nas. Castor nas ochujał i prawdopodobnie jest już przy bramie w kierunku Oswold.

Na twarzy nadzorcy pojawił się paskudny grymas. Machnął ręką i splunął na brudny beton.

-Bierzta tego świętoszka i resztę broni. Lecisz z nami Abraham.


Rebirth 30-11-2017 21:44

Zdumiał się Treacher bardzo nad pomysłowością Pana, który ścieżkę wytyczył mu w niepojętej dla niego mądrości. Uznał więc, że tak być musi i podążać nią powinien, albowiem ci którzy podążają wiarą i nie wystawiają Mocy na próbę, są blisko Jahwe i godni są jego chwały.

- "Ptactwo garnie do tych, co są jemu podobni, prawda przychodzi do tych, co się o nią ubiegają" (Syr 27, 9). Myślę, że znajdziemy wspólną drogę. Wszystkie bowiem prowadzą przed Jego oblicze. Prędzej czy później.

Treacher szeroko się uśmiechnął. W myślach dodał zaś: "Biada temu, kto buduje miasto na krwi i zakłada twierdzę na zbrodni! (Hab 2, 12).

- Jednak zanim polecimy, wyjaw mi proszę dobry człowieku, czy znasz Pismo? Wymieniłeś jedną z jego nazw. Być może tli się w tobie Prawda, jak ziarno które raz zasiane, będzie przedzierać się przez ziemię, by wyrosnąć i wydać plon.

Niezależnie od odpowiedzi szefa grupy, wsiadł z nimi i udał się w miejsce, które niebawem zostanie przecedzone ze zła i nieprawości...


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 10:40.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172