1 Iunius, 813.M41 Camp Orange, Tranh Dat Skrynne, Calixjańskie Peryferia Pierwszy czerwca mijał w atmosferze zbliżonej do normalnej. Kapelan Sarvus Erazerius prowadził swą żołnierską trzódkę drogą prawa i moralności za pomocą płomiennych kazań. Komisarczyczka Marie Léandre uzupełniała morale od strony świeckiej, pilnując by przypisani jej gwardziści nie zgnuśnieli. Tech-kapłan Epsilon-Theta 92 dbał o sprzęt kompanii, szczególnie transportery opancerzone typu Chimera - zupełnie tak, jak dowódca jednego z nich, William Chesterfield. Plutonowy sanitariusz Ella Min-Ji trzymała lazaret w porządku i sortowała nadprogramowe zapasy na wypadek najgorszego. Pozostali: psyker Vorgen Smith, ratliński snajper Willo Schwarzido, gwardzista Johnny Capahalla oraz ogryn Graugr zajmowali się swoimi sprawami - treningami, konserwacją broni, ogarnianiem szpeju, prywatą lub pierdołami. Wkrótce po południu miało się to zmienić. W niedalekiej odległości od Camp Orange rozległy się okrzyki (a raczej przeważnie ryki z gardzieli orkowych), trzask i wizg laserów, huk prymitywnych kulomiotów, okazyjne detonacje granatów. Nic nowego. Wkrótce nawet widzieli jak wysunięte posterunki były atakowane przez mało zorganizowane i wcale nie tak liczne, ale jakże rozentuzjazmowane bandy zielonej swołoczy. Nic nowego. Witamy na Skrynne. Przybył też pokaźny transport szpeju ze strony głównej bazy-kosmoportu IG. Oczywiście trochę nadwątlony przez zasadzki Kommandosów, ale był silnie chroniony więc nie było (nazbyt poważnych) ubytków czy uszkodzeń. Do rozładowania, sortowania i składowania oddelegowano tych odbywających służbę karną - oraz tych, którzy mieli pecha być w pobliżu i którzy nie mieli dość oleju we łbie aby udawać, że robią coś ważnego. Ale to też nic nowego, choć transport był pokaźny. Nowością były grzmoty, huki i detonacje - daleko i nieco bliżej. Artyleria Imperialnej Gwardii i Skrynnian waliła w (przybliżone) pozycje orasów. Sądząc po ilości i odległości niektórych dźwięków - był to ostrzał na szerokim froncie. [MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=bgbRjnH9K1E[/MEDIA] Coś się święciło. Gdzieś z godzinę po przybyciu transportu i rozpoczęciu ognia artyleryjskiego (orkowe ataki zmalały na sile, choć również były bezustanne - jakby zielonoskórzy wyczuwali, że "coś się dzieje" i nie potrafili opanować szału bojowego), przybyły trzy maszyny lotnicze - transporter Valkyrie obstawiany przez dwie kanonierki Vulture. Z transportowca wyszedł ważniak w obstawie grenadierów. Nie byle kto, bo sam major Barry Sagat, zastępca głównodowodzącego Ósmym, pułkownika Lucasa Wierzbowsky'ego. Przestrach, napięcie, ekscytacja i "no kurwa nareszcie" mieszały się w sercach i umysłach gwardzistów. Kiedy Sagat przylatywał z wizytą, to wiadomo było, że poleci wojenny Wpierdol. Nie inaczej miało być i tym razem. Wkrótce do bunkra dowództwa wezwano wszystkich dowódców kompanii oraz doradców wyższej szarży. Mieli odprawę. [MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=00l4eRo8edk[/MEDIA] Mniej więcej cztery godziny później została w pełni zakończona, choć poszczególni dowódcy wychodzili znacznie wcześniej, odprawieni co do wycinka planu. Wielkiego planu. Wkrótce bowiem kapitanowie odprawili poruczników, a ci dalej. Do Camp Orange zdążały właśnie liczne rezerwy Skrynnian. Część z nich miała obsadzić bazę na wypadek W, a reszta miała posłużyć za wsparcie dla rodzącej się właśnie ofensywy. Grzmot odległych detonacji punktował odprawy, przypominając o rozmachu przedsięwzięcia. A było ono zaiste wielkie - miały w nim wziąć udział większe części Długonoży, Dragonów i Skrynnian z IG, poparte trzydziestoma tysiącami Skrynne-guard PDF prowadzącymi działania osłonowe. Z ramienia dowódcy kompanii, odprawę dla całego siódmego plutonu (wraz z przydzielonymi auksyliami i doradcami) przeprowadził osobiście podporucznik John Petras. Trzecia kompania dostała bowiem zadanie specjalne - pod osłoną generalnej ofensywy miała przedrzeć się na tyły przeciwnika... i jechać dalej do wyznaczonego punktu w rejonie K'Bang Huyen, około tydzień jazdy Chimerą przez rzadką/średnią dżunglę i tereny wyżynne, później górskie. Wyposażona w dodatkowe pojazdy i materiały wybuchowe miała unicestwić główną (i to bez kitu główną, bo była wyjebanie wielka - co najmniej jak dwa razy Camp Orange) bazę paliwową orkoidów na planecie Skrynne. Wywiad od dawna podejrzewał, że orasy musiały odkryć gdzieś bardzo obfite i płytko położone źródło wysokogatunkowego promethium, sądząc po ilości pojazdów na froncie i zapleczu, paliwa i energii elektrycznej w bazach, materiałów pirotechnicznych/wybuchowych i broni typu Burna/Skorcha. Wraz z powolnym acz sukcesywnym wymanewrowaniem i spychaniem flotylli kosmicznej orkoidów, Imperial Navy potwierdziło istnienie tego kompleksu. Składała się nań wielka rafineria, szeregi wież wiertniczych oraz mnogość silosów i cystern, a także "zakłady" przetwórstwa, już nie wspominając o "typowych" dla orków strukturach jak nory boyzów, obory squigów oraz magazyny i fabryki broni i amunicji. Zadanie było jasne. Pojechać z grubsza wytyczonym szlakiem na miejsce, po drodze starając się unikać konfrontacji, i zastosować lubianą przez sztabowców taktykę Całkowitego Rozjebania. Następnie należało - jakżeby inaczej - wrócić w jednym kawałku, najlepiej nie w worku na śmieci. A po drodze nie stracić wartościowego szpeju i pojazdów, bo to zawsze denerwowało kwatermistrzostwo, trybiarzy, szarżę, urzędasów z Munitorum, komisariat... w zasadzie to wszyscy byli wtedy wkurwieni. Jeśli gwardziści byli wystarczająco głupi lub pechowi, to mogli wtedy trafić do karnego batalionu - los nie do pozazdroszczenia, szczególnie na tak niebezpiecznym zadupiu jakim było Skrynne. Po odprawie przyszedł czas na wydanie dodatkowego sprzętu przydzielonego drużynie B na czas trwania misji oraz uwzględnienie ewentualnych próśb o dodatkowy ekwipunek tymczasowy (oczywiście podbity odpowiednią białą taktyką, formularzami zgłoszeniowymi w trzech egzemplarzach). To była chwila prawdy, bo Munitorum nie słynęło z przewidywalności jeśli chodziło o dostarczanie dodatkowego szpeju ponad standardowy. Burdel na kółkach, jak to mawiają, i to ogarnięty pożarem. +++ Ars mechanica Zapraszam ponownie do GDoca z mechaniką OW. Zerknijcie do sekcji "Logistyka" i przeczytajcie go ze zrozumieniem, sięgając przy tym do podręcznika głównego. Każdy BG ma możliwość wykonania jednego rzutu Logistics Rating 15 (10 baza +5 od MG za powagę Misji; u p. komisarz będzie to 50+5) na jakiś przedmiot, zmodyfikowany o stosowne tabele wymienione w dokumencie. Jeśli ktoś ma Skill: Commerce, to może próbować trochę zakombinować tak dla siebie, jak i dla kogoś innego czy całej drużyny. Drużyna jako całość też ma 1 rzut. Modyfikatory frontowe do rzutów na Logistykę: Ilość regimentów - Multiple +0 za Time Spent In Front +30 za Front Active -10 za Violent Impasse Każdy z Was może wykonać jeden taki rzut na wybrany przez siebie przedmiot. Wykonujecie go w swoim nadchodzącym wpisie, zaznaczając go wyraźnie po części fabularnej. Jeśli nie chcecie, to możecie dać innemu BG +5 do jego rzutu. Ponadto na czas Misji drużyna jako całość otrzymuje Mission Assignment Gear: - 5x Demolition Charge (czyli podkładany ładunek wybuchowy; te konkretne mają standardowy 1 kg materiału oraz zapalnik czasowy), - Awaryjne racje żywnościowe dla całej drużyny na 3 dni, - Szereg ulepszeń do Chimery (a dokładnie: Cameleoline Tarpaulin; Dozer Blades; Searchlight; oraz Heavy Stubber na magazynki pudełkowe, montowany przy włazie, i kilkanaście zasobników amunicji zwykłej), - Atlas Recovery Vehicle (jako ciężki pojazd inżynieryjny z piło-pługiem, uzbrojony we frontalny Heavy Flamer; ulepszenia: Cameleoline Tarpaulin, Searchlight), - Trojan Vehicle (z przyczepą na której będą zapasy, paliwo i paru chłopaków do pilnowania, uzbrojony jest w czołowy Heavy Stubber; ulepszenia jak wyżej). Przydziałowa Chimera jest uzbrojona standardowo - sześć lasgunów M36 (po 3 na burtę przedziału pasażerskiego), frontalny Heavy Bolter, a w wieży jest Multilaser M41. Pozostałe drużyny wyposażone są tylko w Chimery i ew. przyczepy. Drużyna B z 7 plutonu robi za szpicę, Atlas wytycza szlak. Rzut na M.A.G. jest wykonywany raz i zrobi to dla nas TomBurgle. Modyfikatory: 10 baza +10 standardowy mod -10 Violent Impasse +20 Vital Mission Importance. Rzut należy skonsultować z tabelą 6-4 na str. 166 oraz ew. dorzucać na Random Issue Gear z tabeli 6-5 stronę dalej. |
- Przyjechały prezenty - rzuciła Irena widząc lądujące transportowce. Akurat wspólnie z Vorgenem pełnili wartę przy obiekcie 77H. Złożonym z kontenerów magazynie części zamiennych do imperialnych walkerów. Teraz nie miał on już dużego znaczenia bo i walkery już skończyły swoje zadanie. Na początku działań te uzbrojone w piłomiecze trzymetrowe pojazdy karczowały las pod obóz. Teraz raczej stanowiły wsparcie dla oddziałów pełniących służbę wartowniczą. Nie szły w pole tak często, to i nie psuły się zbytnio. Choć i tak co jakiś czas przybiegał ktoś z papierami od kwatermistrza o pobraniu jakiejś cewki do elektrohydrogumononapawarki z przyczłapem czy innego badziewia. |
|
|
|
Cała zabawa z logistyką trwała sporą część dnia. Będąc już po odprawie, Drużyna B za pośrednictwem ET przyjęła przypisany jej sprzęt niezbędny do wykonania misji - ciężki pojazd inżynieryjny typu Atlas (będący modyfikacją podwozia czołgu Leman Russ), nieco lżejszy wóz typu Trojan (pochodna ich Chimery). Atlas był wyposażony we wzmacniany pług z dodatkowymi piłami, dostosowany do karczowania i kruszenia zieleniny pod szlak dla mniej "buldożerowatych" pojazdów. Trojan też był wyposażony w pług, choć bez pił. Podobny zamontowano na ich Chimerze, wraz z dodatkowym cekaemem przy włazie wieżowym wraz z mocnym szperaczem. Takie szperacze trafiły też na stan Atlasa i Trojana. Obydwa pojazdy miały lekkie, przeciwpiechotne uzbrojenie - ciężki miotacz płomieni w Atlasie, cekaem w Trojanie, obydwa w pozycji frontalnej. Było też kilka kilogramów porządnych materiałów wybuchowych, dodatkowe racje żywnościowe (w tym awaryjne), amunicja i paliwo do pojazdów, przyczepa do Trojana do składowania zapasów i sieci maskujące dla wszystkich trzech pojazdów. A przynajmniej na papierze, bo tych ostatnich zbrakło dla Atlasa i Trojana. Munitorum nawaliło. Sprawę zrektyfikowała komisarz z drobną pomocą sanitariuszki, używając autorytetu Officio Prefectus aby "odnaleźć" brakujące siatki i zamontować je tam gdzie być powinny. W wyniku fakapu Munitorum były też pewne plusy - pięćdziesiąt dodatkowych żelaznych racji oraz... cztery grawochrony. Nierejestrowane w papierach, ale po nalepkach można było sądzić, że były (lub powinny być) w innym regimencie z Fensalir, powietrznodesantowym. Były z grubsza nieprzydatne (pomijając wspinanie na drzewa lub góry i skakanie z nich bezpiecznie w dół - ale żaden Dragon nie miał w tej kwestii szkolenia) i można je było oddać odpowiednim osobom - oczywiście w zamian za co inne. A było co kombinować, o czym ekipa wiedziała. Tandem Graugr i Dasza pozyskał w swoim niebywałym szczęściu ledwo działający i pękaty oraz nieporęczny, ale wciąż potężny bojowy generator pola konwersyjnego. Johnny'emu udało się wycyckać od kwatermistrzostwa drugi bęben z granatami odłamkowymi o zapalniku kontaktowym, w sam raz do jego ręcznej wyrzutni. Inni również działali za swoją prywatą lub pomagali w tym innym. Skończyli w samą porę - reszta popołudnia i wieczoru upłynęła na ogarnianiu tego szpeju i przygotowaniach do wyprawy. Po odpoczynku (niespokojnym z powodu prób infiltracji przez Kommandosów i ciągłego ognia artyleryjskiego) nastał świt. Gwałtowna poranna pobudka, szybkie ogarnianie siebie i sprzętu. To nie był dryl. Rano mieli ruszać. Miała się rozpocząć ofensywa. I ta rzeczywiście rozpoczęła się jak tylko byli gotowi, ale pewnie nie tak, jak to sobie wyobrażali. [MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=dLfLM8YlAUY[/MEDIA] Orkowie znów uderzyli - tym razem w większej liczbie i lepszej organizacji. I mieli niezłe argumenty. Gdzieś za linią drzew, w nieco innej partii obozu gromnęło srodze. Słychać było gardłowy orczy ryk. - WAAAAGH! Terkot z wielu luf, pękające granaty, wizg laserów. Warkot silników, okrzyki dowódców. I jeden wybijający się ponad wszystko, a ścinający krew w sercu: - Squiggoth! Potężna bestia przewaliła się przez drzewa, brnąc w środek obozu. Z jej "paki" już spuszczali się po linach orkowi "szturmowcy" czy inni "specjalsi", siepiąc ze swojej broni osobistej. A na ich drodze - jakżeby inaczej - stała Drużyna B, jej członkowie i jej pojazdy. Ale nie tylko - raptem paręnaście metrów na lewo była umocniona pozycja drugiej linii obrony. Nieobsadzona, najwyraźniej warty przesunięto do ofensywy. Dwie jednoosobowe platformy obronne typu Sabre - jedna z parą las-działek, druga z czteroma kaemami. Do tego płytki okop wzmocniony workami z piachem i flak-dyktami. Były też oczywiście ich Chimera, Atlas i Trojan. Szybka kalkulacja mówiła, że nie zdążą im zejść z drogi, wycofać się czy uciec - miałoby to katastrofalne konsekwencje (nawet jakby przeżyli atak; Komisariat nie słynął z litości w takich sytuacjach). Trzeba było walczyć. Zabić bestię i jej pasażerów. Odeprzeć szturm! |
|
|
|
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 07:58. |
Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0