lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu Science-Fiction (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-science-fiction/)
-   -   Wh 40K - Pierwszy Gariański (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-science-fiction/7343-wh-40k-pierwszy-garianski.html)

Scoiatael 20-05-2009 17:07

Tylko coś spokrewnionego z orkami mogło być na tyle głupie żeby próbować wkraść się na teren obozu 18 000 wyszkolonych żołnierzy pod przebraniem krzaka... zdążył pomyśleć Torias zanim do jego uszu dotarł wrzask Warrena informujący go o orkach... No miło, i co z tym fantem zrobić? Pomóc drużynie to te pentaki władują się na teren obozu... nie pomóc to na teren obozu właduje się banda orków, w dodatku po trupach towarzyszy...
Telion podjął szybką decyzję: starannie wycelował i strzelił w chodzący krzak, po czym złapał karabin i przebiegł do okna z którego miał lepszy widok na resztę grupy. Tam szybko oparł karabin o framugę okna i wycelował w orków. "Tu Telion, widzę ich - co najmniej trzech orków. Strasznie tam ciemno u was, poświećcie mi trochę latarkami to będę mógł spokojnie strzelać. I módlcie się, żeby nie było ich dużo więcej..." ... bo wtedy nie uda nam się uratować tyłków, dodał w myślach.

Storm Vermin 22-05-2009 22:25

Torias Telion
Snajper błyskawicznie zareagował na podwójne zagrożenie. Szybko wystrzelił z karabinu w kierunku "ukrytych" Pentaków. Kątem oka zauważył, że trafił prosto w wielki nochal jednego ze stworów. Niestety, nie dostrzegł nic więcej, bo pędził już do kolejnego okna, aby pomóc kolegom z oddziału.
Wycelował w grupę orków. Po chwili, zgodnie z jego życzeniem, grupka bestii została oświetlona latarkami żołnierzy ukrytych za murkiem. Zielonoskórych było więcej, niż zauważył na początku. Na obóz pędziło ośmiu orków. Snajper cicho syknął, ale namierzył głowę jednego z napastników i wystrzelił. Obcy upadł na błotnistą ziemię, a część jego kamratów obróciła się w stronę ruin budynku. Jednak po chwili namysłu kontynuowały bieg w kierunku murka.

Dave Warren i Dekares Barabos
Orkowie niestrudzenie pędzili w kierunku trzech żołnierzy ukrytych za niewielkim murkiem. Gdy, oświetliwszy napastników latarkami, zobaczyli ich liczbę, struchleli ze strachu. Oto biegło na nich ośmiu obcych, z których jeden nie miałby większego problemu z całą ich trójką. Nieco otuchy dodał im fakt, że jeden z potworów padł po strzale waszego snajpera. Do tego z prawej i lewej zbliżały się dwie pozostałe drużyny zwiadowcze, które otworzyły ogień do orków. Kapral Warren wziął głęboki, uspokajający wdech, po czym krzyknął:
TERAZ!
Wychylił się zza murka, podobnie jak jego dwaj podkomendni, i nacisnął spust swojego Lasguna. Grupka orków zmieszała się, dało się usłyszeć kilka okrzyków bólu, gdy laserowe pociski znalazły swój cel. Jednak zielonoskórzy niestrudzenie biegli. w końcu, gdy dotarli na kilkadziesiąt metrów od kryjówki trzech Gwardzistów, ci wyrzucili granaty. Biegnący na czele bandy ork zahamował i zrobił zdziwioną minę, widząc trzy lecące w jego stronę ładunki. Grymas zdumienia zmienił się w wyraz cierpienia, gdy granaty rozbiły się na jego klatce piersiowej i pod jego nogami. Bestia rozleciała się na wiele kawałków, a większość z jej towarzyszy gwałtownie zawróciło i zaczęło biec w kierunku jednej z gorzej osłoniętych grup zwiadowczych. Jednak dwaj orkowie zbliżali się coraz bardziej do murka. Niedługo będą mogły go przeskoczyć...
Za swoimi plecami Gwardziści ukryci za przeszkodą usłyszeli nawoływania i krzyki. Krótki rzut okiem pozwolił im ustalić, że reszta 17. plutonu biegła im na ratunek. Jednak żołnierze byli znacznie dalej niż zbliżający się szybko orkowie.

Scoiatael 24-05-2009 19:44

Na widok ośmiu ogromnych postaci orków serce snajpera na niezauważalnie krótką chwilę zamarło; po chwili jednak zdał sobie sprawę, że to ogromne powiększenie jego celownika powoduje, że ork wydaje się być ledwie kilka metrów od niego. Strach zupełnie minął po zabiciu pierwszego orka i widoku kolejnego rozrywanego granatami kolegów z drużyny. Jednak nadal szarżowało na nich dwóch orków, a kilku kolejnych atakowało pozostałe drużyny. Zaraz orki przeskoczą niski murek i zmasakrują trzech jego towarzyszy. Nawet jeżeli zabije jednego, to drugi prawie na pewno zabije drugiego. Zabić dwóch orków jednym strzałem? Prawie niemożliwe. Wystrzelić dwa razy dość szybko i zabić każdego jednym strzałem? Zabraknie czasu na celowanie... Nagle Telion przypomniał sobie jedną z gier, w które grali w warsztacie: polegała na tworzeniu ciągów urządzeń, z których każde uruchamiało kolejne. Może tutaj da się zrobić coś podobnego? Jeżeli trafi bliższego orka w momencie, gdy ten będzie przeskakiwał murek, może energia strzału wystarczy by martwy ork potrącił jakoś i przewrócił tego drugiego? Na wymyślenie lepszych rzeczy nie ma czasu... Snajper skończył rozważania akurat w odpowiednim momencie: orki były o krok od murku. Wycelował w miejsce, gdy zaraz miała znaleźć się czubek głowy orka i poczekał na odpowiedni moment: kiedy ork skoczył, gwardzista strzelił... Pozostało mu tylko modlić się o pożądany efekt...

Waylander 27-05-2009 08:30

Dekares klęczał za murkiem i celował do biegnących orków, po chwili Warren dał rozkaz aby oświetlić orków latarkami, sam pomysł nie podobał mu się ani trochę ale rozkaz wykonał bez wahania. Wtedy ujrzeli orków w pełnej "okazałości"... a oni ich.
Przez chwilę miał absurdalne uczycie że czas zwolnił i patrzą sobie nawzajem z jednym orkiem prosto w oczy.
-"No to tyle w temacie zaskoczenia..."- chłopak liczył że może uda im się zaskoczyć orków i przez dłuższy czas zostać w ukryciu, w końcu lasguny były całkowicie bezgłośną bronią, a sam strzał także był w zasadzie niemożliwy do zauważenia więc przy odrobinie szczęścia mogli ostrzelać wroga bez bycia zlokalizowanymi.

-"Nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem"-pomyślał po czym oparł karabin o murek i spokojnie wycelował go jednego z orków.
W końcu, po wydawającym się trwać wieki oczekiwaniu kapral dał rozkaz do otwarcia ognia.
Dekares powoli ściągnął spust, w tym momencie całe napięcie nagromadzone przez kilka ostatnich chwil znikło. Młody gwardzista z spokojem strzelał do nadbiegających bestii, odmawiając powoli w myślach Litanie Celności.
W końcu cisnęli granaty, efekt raczej nie był zadowalający jak na trzy granaty odłamkowe.
Dwaj orkowie byli coraz bliżej, Dekares wiedział że zaraz ich dopadną i nie będzie wesoło kilka kolejnych strzałów nie zrobiła na orkach wrażenia.
Przez myśl przeszło mu rzucenie drugiego granatu obronnego jednak porzucił ta myśl z takiej odległości eksplozja zmusiła by całą drużynę do ukrycia się za murkiem przed odłamkami a jeśli granat nie zatrzymał by orków Ci mieli by ich jak na patelni leżących na ziemi.
Chwycił granat fosforanowy, albo jak mówił podręcznik fosforanowy granat dymny. Rzeczywiście był to granat stawiający zasłonę dymną... toksyczną zasłonę o temperaturze ponad 2 tyś. stopni. Sierżant na szkoleniu powiedział im żeby wrzucali te maleństwa do bunkrów albo innych zamkniętych pomieszczenie, efekt był ponoś murowany.
Na otwartym terenie granat tracił wiele z swoich zalet...ale jak trafi prosto w orka...powinno wystarczyć. Wybrał jednego orka i cisną w niego granat.
-"Przynajmniej nie musimy się kryć przed odłamkami, chmura dymu jest bardzo mała i nie powinna ich dosięgnąć"-zdarzył pomyśleć patrząc na lecący granat, po czym sięgnął po odstawiony karabin.

Regin 29-05-2009 16:45

Drużyna Dave'a po usłyszeniu prośby Teliona oświetliła orków latarkami. Jeden z orków nagle się przewrócił co pozwoliło Dave'owi otrząsnąć się z szoku wywołanego przez ich liczbę. I wtedy go to uderzyło jak grom z jasnego nieba. Po kiego grzyba zapalali latarki skoro snajper miał noktowizor? Jeśli z tego wyjdą w jednym kawałku to zabije tego kretyna! Z drugiej strony sam zachował się jak idiota skoro włączył tę przeklętą latarkę. Nie było jednak czasu na więcej rozmyślań. Kapral oparł karabin o murek i po wydaniu komendy zaczął strzelać krótkimi seriami. Broń, z trzaskiem, zaczęła wypluwać wiązki energii. Zauważył nawet, że trafia ale orki nie padają. Czemu te durne bestie muszą być tak wytrzymałe? Gdy się zbliżyły cała grupa schowana za murkiem rzuciła granaty odłamkowe. Gdy Dave wyjrzał by ocenić zniszczenia został niemile zaskoczony tym, że tylko jeden ork padł. -Co jest k****!?- Liczył, że zginie przynajmniej trzech. Trzeba to rozwiązać inaczej. Nagle zobaczył, że Dekares sięga po kolejny granat. W głowie Dave'a zabłysła myśl. -Walsh rzuć granat!- Sam zwolnił magazynek, który miekko wylądował na trawie, i zastąpił go nowym. Przełączył selektor ognia na półautomatyczny i zaczął ładować swoją broń. Przy maksymalnej sile to maleństwo jest w stanie przebić pancerz wspomagany. Słyszał, że cadiańscy gwardziści robią tak gdy nie mają w drużynie karabinu plazmowego. Szkoda tylko, że wyczerpuje magazynek po 1-2 strzałach. Lepiej żeby nie spudłował...

Storm Vermin 29-05-2009 22:48

Orkowie zbliżali się w błyskawicznym tempie. Już zaczęli przymierzać się do skoku, gdy pod ich nogami wylądował granat fosforanowy, z którego zaczął ulatniać się rozgrzany gaz. Jeden z zielonoskórych zawył z bólu i przewrócił się na ziemię. Jego kompan jedynie skrzywił się i kontynuował bieg. Nie pokonał jednak nawet kilku metrów, gdy granat Walsha spadł nieopodal niego. Ten ładunek także zawierał śmiercionośne opary, które wkrótce pochłonęły orka.

Telion był mile zaskoczony takim obrotem zdarzeń. Zmienił cel i strzelił w pierwszego orka, wyczołgującego się z białych oparów. Strumień energii trafił w szyję bestii, która drgnęła jeszcze i wyzionęła ducha.

Warren wychylił się zza murka i wziął na celownik ostatniego, zataczającego się przeciwnika. Laser trafił w czoło orka. Jego głowa odgięła się dziwacznie do tyłu, pociągając za sobą cielsko zielonoskórego. Wszyscy Gwardziści z niewielkiej drużyny zwiadowczej przeżyli, a do tego wyszli z potyczki zwycięsko. Jednak nie było czasu na świętowanie. Wszyscy usłyszeli w zestawach komunikacyjnych głos porucznika Thawa:

-Dobra robota chłopaki, ale reszta ciągle potrzebuje pomocy! Zajmijcie czymś te paskudy, dopóki nie dojdziemy do was!
Rzeczywiście, pozostała przy życiu czwórka orków była bardzo blisko jednej z trzyosobowych drużyn, której członkowie pospiesznie wycofywali się za sporych rozmiarów głaz, a reszta plutonu była jeszcze daleko...

Torias odprężył się już nieco i spokojnie namierzał niedobitki orków. Jednak zaalarmowało go głuche łupnięcie, dochodzące zza jednego z okien jego kryjówki. Snajper odwrócił głowę w kierunku odgłosu. Ujrzał zarys niewielkiej łapki, wyraźnie odcinającej się na tle nocnego nieba. Łapka chwyciła za resztki parapetu, po chwili pojawiła się druga, identyczna kończyna i poszła w ślady poprzedniczki. Temu dziwnemu zdarzeniu towarzyszyły nieustanne popiskiwania i chrumkania, dobywające się zza okna.

Scoiatael 05-06-2009 21:37

Torias miał już wystrzelić do kolejnego orka, gdy usłyszał coś wspinającego się do jego kryjówki. Odwrócił się szybko; serce podeszło mu do gardła - nie spodziewał się że ktokolwiek będzie w stanie dostać go tutaj. Jednak po ułamku sekundy zimna krew zastąpiła gorącą: sprawdził ostrze na lewej ręce, szybko dotknął pocieszająco zimnej stali sztyletu, który miał przyczepiony do nogi. W tym czasie zza parapetu zdążyła już się wynurzyć mordka brzydkiego nawet jak na orka pentaka. Snajper wycelował w jego kierunku z biodra, wiedząc że używanie celownika snajperskiego jest w tej sytuacji bezsensowna, a zastępował on niestety standardowy. Wystrzelił w kierunku zielonoskórego po czym przesunął się do ściany a potem wzdłuż niej do kąta - doświadczenie mówiło mu że te paskudy nie występują pojedynczo, a instynkt że w czasie gdy on walczy z parą kilka innych może go zajść od tyłu, co mogło by się źle skończyć. - Niestety chłopaki nie będę w stanie wspomóc was przez chwilę ogniem, mam tu parę małych brzydkich zielonych. Poradzę sobie sam o ile nie będzie ich dużo więcej. Mógłby ktoś zerknąć w kierunku tych ruin domu w których siedzę, czy nie biegnie tutaj więcej orków?

Waylander 07-06-2009 10:03

Dekaresprzez sekundę albo dwie z fascynacja obserwował orka wyczołgującego się z chmury oparów, człowiek już zapewne zginąłby kilka razy, ale ork nadal podążał w ich kierunku kierowany niezaspokojoną żądzą krwi.

-"Czy da się w ogóle wygrać z taką ślepą determinacją?"-rozmyślenie te zostały zakończone przez strzały jego kolegów które dobiły obydwie kreatury.

Chłopak poderwał się na równe nogi cały czas patrząc na unoszące się trujące opary.

-Sir lepiej wynośmy się stąd zanim ten cholerny fosforan i nas załatwi-w czasie mówienia obrócił się z wycelowanym przed siebie karabinem i zaczął poszukiwać pozostałych obcych.

Wtedy dotarła do nich wiadomość porucznika, uznał że nie ma w takim wypadku co zwlekać i ruszył w kierunku orków lekkim łukiem(tak aby oddalić się od chmury powoli rzednących oparów i zbliżyć do wroga).
Po chwili zaczął strzelać do grupy orków z biodra, nie przymierzał się za bardzo do celowania, bardziej zależało mu na ilości wystrzelonych pocisków które miały odciągnąć uwagę orków od drugiej wycofującej się sekcji.

Właśnie kiedy miał się wydrzeć w kierunku orków, usłyszał wiadomość od Teliona.

-Spokojnie stary już wysyłam prośbę o pomoc dla Ciebie-po tych słowach przełączył się w marszu na kanał porucznika Thawa:

-Sir tu Barabos,Telion ma kłopoty i prosi o wsparcie- szeregowiec w kilku słowach opisał położenie snajpera.

Po tym spojrzał z powrotem na orków i wydarł się do nich cały czas strzelając:

-Ej zielone debilne tchórze! Tu jesteśmy! Chodźcie tu posmakować Imperialnej stali!-wiedział że drze się bez sensu ale musiał wykorzystać każdy sposób żeby odwrócić uwagę orków od wycofujących się kolegów.

Storm Vermin 08-06-2009 22:34

Za Barabosem podążyli Warren i Walsh. Ich chaotyczne strzały zdołały odwrócić uwagę trzech orków, którzy ruszyli, powarkując, w stronę niewielkiej grupki. Pierwsza salwa z karabinów laserowych przebiła klatkę piersiową jednego ze stworów, raniąc drugiego. Kolejne wystrzały posłały drugą bestię w ślady jej poprzednika. Trzeci stwór zawył, gdy pociski trafiły go w plecy. Okazało się, że dwie pozostałe drużyny uporały się już z zagrożeniem.

Po kilkunastu sekundach reszta plutonu, z porucznikiem Thawem na czele, dobiegła do trzeciej drużyny. Oficer spojrzał z uznaniem na truchła wrogów, pokiwał głową i powiedział:

- Naprawdę dobrze wam poszło, jak na pierwszą potyczkę z przeciwnikiem. Z tego co wiem, w naszym sektorze nie ma już więcej tych... stworzeń. Została tylko banda pentaków, niepokojąca naszego snajpera. Posłałem tam dziesięciu żołnierzy, szybko się uporają z pokrakami.

Po tych słowach porucznik udał się w stronę żołnierza niosącego na plecach najważniejszy w całym plutonie odbiornik radiowy.

Tymczasem do kryjówki Teliona zdążyły wdrapać się trzy pentaki. Jeden padł po strzale z karabinu, jednak pozostałe dwa rzuciły się z zardzewiałymi nożami w rękach na snajpera. Ten z łatwością sparował niezdarne ciosy adwersarzy, po czym kontratakował, tnąc jednego zielonoskórego w głowę, a drugiemu niemal obcinając wielgachny nochal. Orkoidy padły na ziemię, jednak ciężko było stwierdzić, czy stwory naprawdę umarły, czy to jedynie ich wrodzone tchórzostwo kazało im unikać walki.

Jednak Torias nie miał czasu się tym przejmować. Jeden z Grotów był widocznie ubrojony w archaiczny pistolet, ponieważ kilka pocisków śmignęło koło Gwardzisty, jeden odbił się nawet od jego kamizelki kuloodpornej. Do tego przez okno wczołgiwało się coraz więcej potworków, teraz co najmniej cztery szły powoli w kierunku człowieka. Wtedy snajper usłyszał w słuchawce głos nieznanego mu żołnierza:

- Jesteśmy w pobliżu twojej pozycji! Wycofaj się z budynku i wyjdź na zewnątrz, do okna wspina się około dwudziestki Grotów!

Scoiatael 11-06-2009 13:03

"Dwadzieścia orków to zdecydowanie za dużo jak na jednego gwardzistę" pomyślał Telion "Trzeba by się wycofać do reszty żołnierzy, mam tylko nadzieję, że te pentaki nie popisały się ponadprzeciętną inteligencją i nie zastawiły mi wyjść."

Po rozważeniu tej kiepskiej możliwości snajper szybkim ruchem złapał kawałek drewna leżący na podłodze, rzucił nim w pentaki licząc na typową dla nich reakcję, czyli paniczną ucieczkę, po czym sam zajął się ratowaniem własnego tyłka. W ułamku sekundy dopadł schodów i zbiegł nimi przeskakując po kilka stopni naraz. W szaleńczym biegu namacał granat oślepiający, będący na standardowym wyposażeniu Gwardii (za co teraz dziękował w myślach zbrojmistrzom). Będąc już na parterze rzucił granat w kierunku pentaków wchodzących właśnie drzwiami, po czym obrócił się i zamknął oczy. "Jeżeli tylko granat nie zadziała, to pięknie się im wystawiłem..." zdążył pomyśleć.

Na szczęście błysk światła widoczny nawet przez zamknięte powieki poinformował go, że nie trafił na wadliwą sztukę. Następnie rzucił się do wyjścia między zdezorientowanymi pentakami. Kiedy tylko wypadł na zewnątrz szybkim susem dopadł pierwszej widocznej kryjówki, czyli większego głazu.

Wtulił się w niego plecami i przeładował karabin "Teraz chodźcie tutaj zielonoskóre gówna" pomyślał, a na głos zameldował "Tu Telion, jestem już na zewnątrz i czekam na was chłopaki. Schowałem się za tym dużym głazem na przeciwko wejścia, więc powinienem być przez jakiś czas bezpieczny.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 03:07.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172