lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu Science-Fiction (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-science-fiction/)
-   -   [Autorski polityczny] Cisza w eterze (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-science-fiction/8516-autorski-polityczny-cisza-w-eterze.html)

Drzewiec 27-02-2010 18:04

W pomieszczeniu zapadła cisza.

Radziewicz przez długą chwilę wpatrywał się ślepo przed siebie, zupełnie nie przyjmując do wiadomości szokujących informacji, jakie podała Kremenko. Dopiero po jakiejś minucie zaczął analizować, zastanawiać się i tłumić ostre przekleństwa, które tańczyły mu na końcu języka. Spojrzenia ministrów wędrowały między Prezydentem, a Minister Spraw Wewnętrznych, która ponuro obserwowała szefa rządu.

- Masz rację, Walia, sytuacja jest krytyczna - podjął wreszcie Radziewicz, starając się zachować spokój. - Jak dobrze cię znam, podjęłaś już wszelkie konieczne kroki. Dla pewności dodam: obstawić granice, ostrzec służby, rozpocząć akcję poszukiwawczą. Rzucić wszystko, byle złapać szpiega, niezależnie od kosztów. Jednocześnie zachowujemy spokój, trzeźwość umysłu i pełną dyskrecję. Informacja o utracie danych nie może wyjść poza tę salę - Radziewicz sięgnął po szklankę wody i poczuł nagłą ochotę na papierosa.
- Musimy dowiedzieć się jak najwięcej, o tym człowieku. Gdy tylko ten... Mladka... odzyska przytomność, wyciągnijcie z niego wszelkie szczegóły. Julia - Prezydent zwrócił się do szefowej wywiadu - wykorzystaj swoje kontakty i wszystkich najlepszych szpiegów, by dowiedzieć się, dla kogo pracuje ten Meerkat. Może już coś wiece? - Radziewicz spojrzał się na Białorusinkę i Ukrainkę. Po uzyskaniu ewentualnej odpowiedzi, lub chwili wymownego milczenia, zwrócił się do generała Dzióba, siedzącego po drugiej stronie sali.
- Panie generale, pełna mobilizacja armii, szczególnie ze strony wybrzeża. Proszę przerzucić tam część rezerwy i spróbować załatać ewentualne luki w obronie, które mógłby wykorzystać nieprzyjaciel znający rozmieszczenie naszych wojsk. Tylko błagam o dyskrecję, bo media zaraz zrobią aferę... - powiedział Radziewicz. Wiedział, że czekają go bardzo długie i nerwowe dni. Czy po to inwestowali od dziesiątek lat tyle pieniędzy w bezpieczeństwo wewnętrzne, by jeden cholerny szpieg wykradł priorytetowe dla obronności państwa dane?

Lichtenstein 28-02-2010 14:16

Sneeringer zachrząknął.

- To wielka tragedia i tak dalej - zaczął, - ale nie rozumiem do końca po co ja tu jestem potrzebny.

- Cóż, zatrudniamy wielu ludzi, ale nie wierzę, by były wśród nich osoby tak głupie, by wysadzić połowę okrętu - odpowiedział poirytowany McIntyre. - Czuję, że czeka nas rozkręcenie małego skandalu dyplomatycznego, a to - jak sam rozumesz - może zaszkodzić naszym małym planom.

- W jaki sposób?

- Będziemy zaangażowani. Stronniczy. Będziemy mieli na rękach otwarty konflikt. To nie do końca współgra z hasłami pokoju i porozumienia.

- Moim zdaniem... Możemy to obrócić na naszą korzyść. Użyjemy karty ofiary, podkręcimy znaczenie ciosu jaki zadano w nasze ufne plecy. Wszystko, byle uniknąć kolejnych tragedii. Zostaniemy Jezusem Kwinty, niosącym nową ewangelię kooperacji.

- A sprawcy? - spytał McIntyre po chwili zastanowienia.

- Zobaczymy, na razie nawet nie wiemy czy to czynnik zewnętrzny. Może wykreujemy w nich powszechnego wroga, może po prostu wydusimy miliardy odszkodowań. Najlepiej by chyba było, gdybyśmy im publicznie przebaczyli, a potem wydusili miliardy oszkodowań.

Lammert może i był tłustą, chciwą świnią, ale trzeba było przyznać - bardzo przebiegłą tłustą, chciwą świnią.

- Anthony, ma być na bieżąco z całą sprawą. Lammert, wrócimy do tego, gdy będziemy wiedzieli na czym stoimy. Na razie możesz poćwiczyć pisanie płaczliwych komunikatów.

- Wracając jednak do istoty problemu... - nieśmiało przebąknął Vanderbilt.

- Tak, musimy wiedzieć... - Alasdair zadumał się, wpatrzony w pusta krzesło po drugiej stronie stołu. - Żywności bezproblemowo starczy na tydzień, już wspomniałeś, niemniej przydałby się kompletniejszy wykaz. Z okrętów mniej poharatany jest Kelvin, chcę wiedzieć jak szybko postawicie go na nogi, gdybym wydał wam upoważnienie na pchnięcie na niego całych środków związanych z surowcami planetarnymi? Lammert!

- Tak?

- Czy ktoś... Na przykład te Złote Równiny... Byłby w stanie samemu przetransportować coś do Metropolis? Na pewno ktoś trzyma jakiś okręt kosmiczny w garażu. Tylko żeby była jasność - przed podpisaniem umowy nie mogą się dowiedzieć, w jak krytycznej sytuacji się znajdujemy. Będziesz musiał wymyśleć jakąś przekonującą wymówkę, dla której nie przylecimy sami.

- Cóż... - spróbował odpowiedzieć.

- I gdzie do cholery jest Zapruder?

Tevery Best 13-04-2010 20:38

Ragnan
Narada zakończyła się, podobnie jak manewry. Po paru oficjalnych pożegnaniach kompleks wojskowy opuścili ostatni państwowi oficjele, na miejscu zostali jedynie członkowie jego obsługi. Kilkanaście państwowych pionowzlotów wystartowało z położonego niedaleko lądowiska, lecąc w kierunku stolicy.

Po kilkudziesięciu minutach oczom pasażerów ukazało się wielkie miasto, otoczone górskimi łańcuchami. Tysiące domów, często częściowo wtopionych w skalne zbocza, setki wieżowców, w całości pokrytych cieniem masywu, oraz przytłaczająca obecność Anielskich Skrzydeł stanowiły o niezwykłym charakterze Ragnanu. Powiadało się niegdyś, że w tym mieście syntetyczną kokainę sprzedaje się jak gdzie indziej cukierki na gardło, jednak te czasy dawno odeszły w niepamięć - obecnie mówi się raczej, że statystycznie na jednego mieszkańca przypadają dwa karabiny i kilo amunicji. Oczywiście Państwowy Urząd Statystyczny dementuje te pogłoski, bo podrywają autorytet wojska. Ze zgryźliwym uśmieszkiem, ale dementuje.

Od rządowego szyku odłączały się kolejne pojazdy, lądując na rozmieszczonych dość gęsto w całym mieście lądowiskach. VTOL Marszałka zaczął się zniżać nad obrzeżami miasta, w końcu zatrzymując się w jego posiadłości. Rozległy ogród, pośrodku którego znajdowało się miejsce dla pionowzlotów, otaczał piętrową willę z basenem, położoną na dość wysokim wzgórzu. Do drzwi prowadziły wijące się po jego zboczu schodki z granitu. W dobie powszechnego stosowania wind i schodów ruchomych nawet w prywatnych domach wydawało się to dość staromodne, ale gwarantowało tak niezbędny dla wojskowego ruch.

Dwaj stojący w wejściu gwardziści w paradnych mundurach zasalutowali. Wyposażeni byli w straszliwie staromodne karabiny, oparte jeszcze na zasadzie wybuchowego ładunku miotającego. Nie miały one najmniejszych szans na przebicie nowoczesnej kamizelki kuloodpornej, ale nie na tym to polegało - gwardia była jedynie reprezentacyjna, ale i tak jej członkowie potrafili zabić człowieka za pomocą kija od szczotki.

Graham wszedł do domu. Żona była jeszcze w pracy, syn był na wycieczce szkolnej. Silverhead miał jakieś pół godziny dla siebie - góra. Można byłoby to wykorzystać. Albo nie.

CGP
5.33, 13.V.36
Piwnica pod budynkiem JunkExp
Long St 54, Shady Sands


- Z zarzutem szpiegostwa za dobrze ci nie będzie w tym kraju, "Willis", czy jak tam się tak naprawdę nazywasz.
- Bez dowodów to żaden zarzut - odparł łysiejący mężczyzna w średnim wieku, siedzący na krześle pośrodku pomieszczenia. Udawał pewnego siebie, chociaż na twarzy dalej miał zaschłą krew. Antyterroryści nie obeszli się z nim zbyt uprzejmie.
- Dowodów mamy dosyć, dziękuję bardzo, sprawdzaliśmy cię przez pół roku prawie. Nie byłeś zbyt ostrożny. Zastraszanie, pobicie, a z tego, co znaleźliśmy w twojej chałupie, dojdzie jeszcze usiłowanie morderstwa. No i szpiegostwo. Uwierz, bardzo fajnie możemy ci zatruć życie, chyba, że zaczniesz sypać.

Kapitan Wilson westchnął ciężko, spoglądając na aresztanta. Przez piętnaście lat pracował w wywiadzie i nigdy wcześniej nie trafił mu się taki gość. "Willis" wpadł, mając przy sobie - obok kilkunastu lewych paszportów - mnóstwo zaszyfrowanych wiadomości, widocznie wpadli mu do mieszkania wkrótce po wizycie kuriera. Teraz trzeba było tylko je odkodować i wyłapać resztę szajki. A już schwytany szpieg mógł się w tym okazać bardzo pomocny.

- Zacznij sypać. Reszta twoich albo właśnie spierdala do granicy, albo zaraz będzie w celi obok. Nie uchronią cię, rozumiesz. Żeby się tutaj dostać, musieliby wparować przez drzwi plutonem wojska.
- Skąd pewność, że tego nie zrobią?
- Nie bądź śmieszny.
- Nie jestem.
- Nie zmuszaj mnie, żebym sprawił ci ból.
- Niczego się ode mnie nie dowiesz, a tortury są chyba u was zakazane?
- Wiesz, to miejsce oficjalnie nie istnieje, a ciebie tu oficjalnie nie ma. Nasz sprzęt jest nowy, jeszcze nieskalibrowany. Pomożesz nam w tym?

Więzień zamilkł.
- Nie chce współpracować - zanotował kapitan, głośno sylabizując pisany tekst. - Dobra, Greg, dawaj "laskę" i "proszki". Zaczynamy zabawę.
Drugi funkcjonariusz APIS otworzył szafkę i wyciągnął z niej długą, cienką tubę oraz paczkę pastylek. Odkręcił wierzch "laski" i wyjął ze środka strzykawkę, rękawiczki i parę odczynników chemicznych. Założył rękawice i zaczął mieszać odczynniki w stojącej obok misce. Po chwili dorzucił do niej piguły i wlał całość do strzykawki. Mina więźnia zrzedła, na skroniach pojawił się pot.
- Widzisz, "Willis", pewnie wiesz, co to jest, ale ja ci przypomnę. Otóż to jest coś, co my nazywamy "termometrem". Zastrzykniemy ci to w ramię, tak, żeby wyglądało, że pokłułeś się przy braniu jakichś prochów. A toto zacznie ci rozwalać włókna nerwowe. Nie grozi ci nic wielkiego... Poza, oczywiście, paraliżującym bólem. Zero siniaków, a po wszystkim całość wypłucze się z organizmu po dwóch godzinach. Radziłbym, żebyś zaczął sypać teraz.
Wilsonowi odpowiedziało milczenie.
- Jak wolisz - kontynuował kontrwywiadowca. - Greg, zaczynaj.
Milczący funkcjonariusz podszedł do więźnia i krzywo na niego spojrzał. - Zawsze byłeś kiepski w przekonywaniu ludzi, Wilson, zresztą mówiłem ci, że on i tak będzie się zapierał - rzucił tylko, zanim zaczął nakłuwać przegub ramienia szpiega. Zanim jeszcze udało mu się wbić szpilę, tym zaczęły targać konwulsje, padł na ziemię, a z ust pociekła mu piana.
- Jasna cholera! - wrzasnął Greg. - Chyba nic się już od niego nie dowiemy - dodał Wilson. Wyszedł z dusznego pokoju przesłuchań i poszedł po kawę, a za nim ruszył "Doktor". Siedzący przed drzwiami współpracownicy spojrzeli na nich nerwowo.
- Dajcie znać na medyczną. Chyba mamy "kasownika".
- Greg, mamy problem
- powiedział "Neurolog", barczysty Murzyn z deszyfracji. - Już wiemy, co było w tych dokumentach.
- No i?
- Ktoś planuje na nas najechać.

Wilson wypluł herbatę. - Trzeba dać znać do szefostwa i ministerstwa - rzucił.
- Już się tym zajęliśmy. Zaraz będą o wszystkim wiedzieć.

Dwie godziny później w sypialni premiera zadzwonił holofon. Na interfejsie widniał numer Irvinga Butlera.

FNS
- Panie prezydencie - westchnął Dziób - domaga się Pan niemożliwego. Mobilizacja przeszło jednej trzeciej naszej armii i prawie całej floty nie może się odbyć potajemnie. Nawet zakładając, że nie będziemy wzywać rezerwistów, to przemieszczenia takich ilości wojska muszą zwrócić czyjąś uwagę... Niekoniecznie nawet mediów.
- A gdy dowie się o tym opozycja
- wtrącił Latwiniuk, jak zwykle niepytany - to możemy się już wynosić z Kancelarii. Jeśli im powiemy, że nam ukradli dane, to usłyszymy o niekompetencji, jeśli nie powiemy nic, to dowiemy się, że planujemy zamach stanu albo coś jeszcze gorszego.
- A co sobie pomyślą sąsiedzi?!
- dodał jeszcze zwierzchnik dyplomacji, Pahor. - Że im się zbieramy na granicy, próbując osiągnąć czort jeden wie co. To byłaby katastrofa!
- Nie wspominając, że pewnie nikt nie zaatakuje, gdy zobaczą, że się zbieramy, więc zostanie nam tylko wielki i niewytłumaczalny fałszywy alarm...
- Ale przecież nie możemy siedzieć z założonymi rękami!
- wrzasnął wyraźnie już rozgniewany generał Hlawa. - Jeśli nic nie zrobimy, to w ciągu tygodnia będziemy tu mieli jakieś obce wojska, czy to z CGP, czy z innej Bawarii, nie ma to znaczenia! Słuchajcie, albo...
- Cisza!
- przerwał debatę Privc. - Panie prezydencie, słuchamy.

Maarloewe
- Kelvin będzie gotowy... właściwie nie wiadomo - powiedział Vanderbilt. - Wciąż ustalamy, na czym polega problem. Może działać za tydzień, może za parę miesięcy...

- Co do statku, postaram się skontaktować z paroma rządami z planety - przerwał mu Sneeringer. - Aprowizację możemy skupić od prywatnych firm w CGP, a co do wynajmu transportowca, skonsultuję się z fachowcami. Może taniej będzie wynająć go gdzie indziej... Poza tym trzeba też wziąć pod uwagę możliwość rozrzucenia ładunku na parę mniejszych statków, które można byłoby wynająć u prywatnych podwykonawców...

W tym momencie odezwał się "elektroniczny lokaj". - Panie McIntyre, przyszedł pan Zapruder - odezwał się z głośników ciepły, kobiecy alt, generowany przez syntezator mowy. - Sprawy firmy. Czy mam go wpuścić?

Plomiennoluski 02-05-2010 16:25

Graham odpowiedział pozdrowieniem na salut gwardzistów i wszedł do domu. Marynarkę nieco niedbale rzucił na oparcie krzesła i skierował swe kroki w stronę ekspresu do kawy. Zrobił sobie espresso i włączył radio. Leciała jakaś żywa muzyka, którejś z licznych rockowych kapel, które wyrastały jak grzyby po deszczu jako reakcja na stresujące szkolenie i życie w Ragnanie w połączeniu z prochami i legalnymi burdelami. Marszałek oparł się wygodnie o blat kuchni i zamyślił nieco popijając powoli kawę. Coś wisiało w powietrzu, nie wiedział dokładnie co, ale kruchy okres pokoju na kontynencie chyba dobiegał końcowi.

Po filiżance kawy i szybkim prysznicu czuł się zdecydowanie lepiej. Usiadł wygodnie w fotelu i zaczął przeglądać najnowsze założenia programu szkoleniowego. Jego całość a nawet poszczególne moduły, były ewenementem na skalę światową. Dzięki temu był również ciężki do skontrowania.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 10:29.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172