CocaCola (i Zoe, Kanna, Joker, Potwór): Rzuciłeś się pędem w ciemność i dość szybko wpadłeś na kogoś kto zasłonił ci drogę. Po chwili zobaczyłeś, że to Zoe, a niedaleko niej na korytarzu stoi jakaś kobieta, której widzisz jedynie sylwetkę, Firehopper przeskoczył przez rannego i teraz stoi pomiędzy tobą, a CocaColą. Zoe ma macki zamiast ramion, podobnie zresztą jak Joker. Potwór: Nie udało jemu cię trafić, ale po chwili wycofał się w cień pomiędzy kolumny, a Firehopper działając jakby w transie ruszył za uciekającym CocaColą, żeby po chwili odwrócić się i spojrzeć na ciebie i na rannego. Jego wzrok jest pusty, zupełnie jakby jego umysł się wyłączył, ale przynajmniej jego ramiona nie zamieniają się w macki. Ranny ma silne drgawki. [moce o których wcześniej była mowa to moce Firehoppera - są w pierwszej wiadomości gry i możesz z nich korzystać, Firehopper jest w takim stanie, że wysłucha każdy rozkaz] |
Nie zastanawiając się ani chwili wystrzeliła jedną mackę w stronę CocaColi próbując przebić go na wylot.... |
Kanna zwiększyla moc impulsu telepatycznego, spojrzała z czymś na kształt sympatii połaczonej z żalem w strone Potwora, po czym zniknęła w jednym z korytarzy. |
Potwór pragnął znaleźć się jak najdalej stąd. Nie wiele myśląc wziął rannego na ręcę i ruszył biegiem w stronę gdzie sądził że znajduje się wyjście. |
CocaCola postarał się uniknąć macki. |
Potwór: Rzeczywistość zaczęła się kruszyć, a każdy cień zaczął przypominać macki pełznące w twoim kierunku. Nic nie jest takie na jakie wygląda, a szepty, które nagle pojawiły się w twojej głowie wcale nie pomagały w zrozumieniu sytuacji... Czy tylko ty je słyszałeś? To tylko niewyraźne bełkoty, których sam byś nie wymyślił. A po chwili zapanowała cisza, gdy podnosiłeś rannego. Spojrzałeś na Firehoppera, ale on już kompletnie odleciał i okazało się, że to właśnie on był źródłem bełkotu. Wszyscy tu zginiemy - zdołałeś jedynie zindentyfikować, ale nie godząc się na ten los po prostu zacząłeś uciekać z rannym. I wtedy nastąpił błysk, a twoje oczy zarejestrowały prawdę o rzeczywistości, prawdę, która zniknęła z twojego umysłu, gdy znów zapanowała ciemność, ale czy naprawdę chcesz znać prawdę? Przebiegłeś przez drzwi dzielące korytarze i wróciłeś do punktu wyjścia - to tu są cele, w jednej z nich nie tak dawno temu obudziłeś się. Coś uderzyło z dużą siłą w ścianę za twoimi plecami, ale ty już się nie przejmowałeś. Na oślep biegłeś dalej. Po chwili byłeś już w kolejnym korytarzu zahaczając łokciem o drzwi nabiłeś sobie prawdopodobnie sporego siniaka, ale nie to teraz jest ważne. Korytarz skręcił łukiem i dotarłeś do miejsca gdzie jest światło. Mnóstwo luster i świeczki zupełnie jak w pomieszczeniu z dywanami tyle, że tu nie było dywanów. Zamiast tego stał tu robot, którego wcześniej spotkaliście - otwarty, w środku pusty, a obok niego przy konsolach dziwnego kształtu krzątał się człowiek, którego nigdy wcześniej nie widziałeś. Spojrzał na ciebie nerwowo po czym wrócił do przyciskania, przekręcania i przesuwania różnych... rzeczy. Jedna ze ścian zawiera olbrzymie zamknięte drzwi. Obok drzwi leży karabin. Nie przeszkadzaj, weź broń i osłaniaj mnie, wyjdziemy stąd żywi, pozwól mi tylko pracować. - powiedział nie odwracając się już do ciebie. Co teraz czujesz? Co zamierzasz zrobić? CocaCola: Pojawił się błysk i wszystkie światła w jednym momencie zapaliły się odsłaniając prawdę o otaczającej cię rzeczywistości. Prawdę tak straszną, że szybko ta wiadomość wycofała się w najdalszy i najmroczniejszy kąt twojego skołatanego umysłu. Potwór przebiegł obok ciebie niosąc rannego, a Zoe w tym momencie zaatakowała. Macka uderzyła w ciebie i być może zabiłaby cię, gdyby nie Firehopper. Pyromanta, który prawdopodobnie załamał się już nerwowo postanowił popełnić samobójstwo używając całej swojej potęgi. Olbrzymia kula ognia uderzyła i porwała to co podawało się za Zoe. W końcu uderzyło w ścianę dzielącą korytarze mniej więcej kilka chwil po przebiegnięciu przez otwarte drzwi Potwora z rannym. Nie pozostało nic ani po kuli ognia ani po istocie, która była Zoe. Pozostałeś sam słysząc jedynie oddalające się kroki Potwora. Zrobiło ci się niedobrze, gdy tak naprawdę poczułeś wcześniejsze uderzenie macki wzmocnione uczuciem kołysania się bestialskiej i obcej rzeczywistości, w której się znalazłeś. I nagle w twojej głowie pojawił się głos. Głos przypominający twój własny, ale jednak nieznanego pochodzenia. Po twojej prawej. - powiedział i zamilkł. Pomacałeś podłogę i złapałeś coś... to zapalniczka Firehoppera, miał ją przez cały czas w kieszeni i pewnie mu wypadła... albo ją rzucił... albo... gra jeszcze nieskończona, a przynajmniej to parszywe miejsce tak uważa. Tylko jak miejsce może uważać cokolwiek? I co tak naprawdę zobaczyłeś, gdy nastąpił błysk? Chcesz sobie przypomnieć? Zapaliłeś ogień. Znajdujesz się sam w korytarzu i już nawet nie słyszysz kroków Potwora, ale wiesz w którym kierunku pobiegł. Co zamierzasz zrobić? |
Potwór ostrożnie ułożył ciało rannego na ziemi i chwycił karabin. Poświęcił mu chwilę aby sprawdzić czy jest naładowany, odbezpieczyć, docisnąć magazynek do gniazda i stanął przy drzwiach. Zatrzasnąć je i zabarykadować? A jeśli komuś jeszcze udało się uciec? A jeśli "podmienieni" nadejdą? Na razie odsunął się od drzwi starając się mieć widoku jednocześnie framugę i obcego. -Jak chcesz nas stąd zabrać? Ile Ci to jeszcze zajmie? - Nie miał czasu ani ochoty na uprzejmości, czas na przedstawienie się nadejdzie później. Oddychał ciężko, a w kącikach oczu czuł wilgoć – był wykończony, a na dodatek pomału spadał mu poziom adrenaliny i powracał strach. |
CocaCola oświetlając sobie drogę zapalniczką ruszył w kierunku w którym pobiegł Potwór. Trzymał karabin w pogotowiu. |
Potwór: Stanąłeś przy mniejszych drzwiach i z karabinem w rękach obserwowałeś łukowaty korytarz, z którego przyszedłeś. W tym czasie człowiek wciąż pracował przy konsolach, a ranny leżał ciężko oddychając. W końcu otrzymałeś odpowiedź na swoje pytanie: Za tymi dużymi wrotami stoi Astralne Przejście, niestety wszyscy, którzy nadzorowali otwieranie wrót i ich zamykanie już nie są wśród żywych. Facet nie odzywał się więcej, a i ty nie miałeś ochotę na rozmowę tylko na ucieczkę. W końcu pojawiły się odgłosy kroków przypominające ten dźwięk, który słyszałeś zanim zostałeś zaatakowany przez Jokera, czy przez coś co wyglądało jak Joker. Odbijające się światło świeczek tworzyło złudzenie mackowatych cieni jednak co jakiś czas do twoich uszu dobiegały też dźwięki... ślizgania się tychże macek... jednak to mogła być jedynie ułuda stworzona przez twój skołatany umysł. CocaCola: Z zapalniczką i karabinem poszedłeś wgłąb mrocznego korytarza i kilka razy kątem oka widzialeś kształty przypominające ludzi, ale gdy tylko odwracałeś się, żeby zobaczyć ich dokładnie to kształty te rozpływały się w powietrzu. Były momenty, że miałeś ochotę strzelać, ale nigdy nie zdołałeś niczego tak naprawdę zobaczyć. W końcu dotarłeś do miejsca gdzie korytarz zmienił kształt na łuk, a na ścianach delikatnie odbijały się światła z drugiego jego końca. Wtedy właśnie zapalniczka zgasła. Powoli posuwając się naprzód dostrzegłeś, że na końcu łuku jest pomieszczenie z lustrami i palącymi się świeczkami przypominające to z dywanami, ale tu nie ma dywanów. Przy otwartych drzwiach ktoś klęczy i mierzy w twoim kierunku z karabinu. To chyba Potwór. |
Potwór nadal celował w korytarz starając się utrzymać broń w trzęsących się dłoniach. Miał tylko jeden magazyne i nie zamierzał marnować pocisków. |
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 06:07. |
Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0