Młody Malcolm de Baideaux nie odstępował swego Pana Petera d'Orr ani na krok. A dokładniej postępował za nim kopyto w kopyto. Po pierwsze przysięgał na swój przyszły rycerski honor chronić swego suwerena w znoju i niepogodzie, choć miał cichą nadzieję, że do tego nie dojdzie. Optował raczej za chwalebnym zgrzytem stali i chrzęstem kolczug niż rozbijaniem namiotów i gotowaniem strawy. Po drugie niezbyt orientował się w meandrach polityki prowadzonej przez Pana na d'Arvill. A gdzieżby lepiej to pojąć niż przy samym Panu na d'Arvill? Toteż słuchał pilnie, mało gadał i bacznie się przyglądał. Zrozumiał bardzo szybko, że inkwizytora Teodozego wszyscy mają w głębokim poważaniu, choć nie wiedzieć czemu. Gdy tylko więc tamten chciał o coś zapytać szlachetnego d'Orra, de Baideux warknął jak młody wilczek: - Stul pysk i odpowiadaj Jego Lordowskiej Mości tylko gdy Cię o coś zapyta kmiocie! - ostentacyjnie obciągnął pas z mieczem. Gdy dojechali w pobliże bramy zeskoczył wprawnie z konia i przytrzymał rumaka swemu suwerenowi, gdy ten z niego zsiadał. Następnie poprowadził za nim oba konie. - Graj muzyko... - wyszeptał, gdy posłyszał polecenia Petera. === 12, 18, 76, 49, 3 |
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 21:42. |
Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0